ONZ w końcu ugięła się. Głosowanie odbyło się w Radzie Bezpieczeństwa 16 października: 15-Love za uchwałą USA nr. 1511. Rosyjskiemu prezydentowi Putinowi w niecałą godzinę udało się przekonać francuskiego Jacques’a Chiraca i niemieckiego Gerharda Schrödera, aby przyłączyli się do jednomyślnego werdyktu. Brytyjski minister spraw zagranicznych Jack Straw nalegał, aby minister spraw zagranicznych Chin Li Zhaoxing włożył swoje weto z powrotem do kieszeni. Syria, niedawno odrzucona w jej wysiłkach mających na celu potępienie Izraela za jego atak na północ od Damaszku, nie miała ochoty walczyć. Przykrywka ONZ, od dawna pożądana na całym świecie, jest teraz dostępna dla wszystkich przekupnych potęg, aby podzielić Irak, może już nie pod gwiazdami i paskami, ale teraz pod błękitnym pudrem.
W sierpniu Kofi Annan wydawał się obierać niezależny kurs, uczestnicząc w operacji ONZ w Iraku, „nie tylko dzieląc się obciążeniami, ale także dzieląc się decyzjami i odpowiedzialnością z innymi. Jeżeli tak się nie stanie, myślę, że bardzo trudno będzie uzyskać drugą uchwałę, która zadowoliłaby wszystkich”.
Nic takiego się nie wydarzyło. Rezolucja 1511 (przedłożona przez USA, Wielką Brytanię, Hiszpanię i Kamerun) po prostu potwierdza suwerenność Iraku, ale nie wzywa do natychmiastowego jej wykonywania. Nazywa Tymczasową Władzę Koalicji („Władza”, czyli siły amerykańsko-brytyjskie) „tymczasową” i w art. 5 zwraca się do tej władzy, aby „przywróciła narodowi Iraku obowiązki i władzę tak szybko, jak to jest możliwe” .”
Nie ma ustalonego harmonogramu, ale istnieje natychmiastowe zapotrzebowanie na „podział obciążeń”. Punkt 8 stwierdza, że ONZ „powinna wzmocnić swoją żywotną rolę w Iraku, w tym poprzez zapewnianie pomocy humanitarnej, promowanie odbudowy gospodarczej Iraku i warunków zrównoważonego rozwoju w Iraku oraz wzmożenie wysiłków na rzecz przywrócenia i ustanowienia krajowych i lokalnych instytucji rządu przedstawicielskiego”. Są to oczywiście hasła kodowe: swoimi działaniami w Iraku władze amerykańskie pokazały, że termin „zrównoważony rozwój” w rzeczywistości oznacza prywatyzację.
Ponadto punkt 14 „wzywa państwa członkowskie do udzielania pomocy w ramach mandatu Organizacji Narodów Zjednoczonych, w tym sił zbrojnych, siłom wielonarodowym”: osłona ONZ dla Turków, Pakistańczyków i Hindusów w celu dostarczania brązowych ciał na śmierć dla machiny zysku.
Rezolucja 1511 dotyczy żołnierzy, ale dotyczy także pieniędzy. Colin Powell wystąpił w programie Nationalist Public Radio wkrótce po głosowaniu i powiedział: „No cóż, oczywiście jesteśmy bardzo zadowoleni z jednomyślnego głosowania w sprawie obecnej rezolucji 1511. Pokazuje to jedność społeczności międzynarodowej”.
Kontekstem uwag Powella były pieniądze: kwota 87 miliardów dolarów. Demokraci i im podobni robią dużo hałasu na temat wielkości pakietu odbudowy. Powiedziałeś nam, że to będzie tania wojna, zdają się mówić Bushowi, i to było kłamstwo. Czy bylibyśmy szczęśliwsi, gdyby wojna kosztowała mniej? Czy wspieralibyśmy tanie wojny? Czy nie nadszedł czas, abyśmy porozmawiali o kwocie odszkodowań nie tylko za obliczone zniszczenia podczas tego ataku, ale także za trwający dekadę system sankcji? Dzięki wsparciu ONZ łatwiej było przygotować grunt pod madryckie spotkanie darczyńców dla Iraku, które odbyło się w dniach 23–24 października.
Jak ujął to włoski minister spraw zagranicznych Franco Frattini: „Spodziewałbym się większego stopnia hojności i chęci, niż mogłem się spodziewać przed przyjęciem tej rezolucji”. Spotkanie w Madrycie podniosło stawkę dla reszty świata, ale nawet ta grupa dała jasno do zrozumienia, że amerykański podatnik musi ponieść większość kosztów: psujesz, naprawiasz. Poza tym na spotkaniu darczyńców w Tokio na rzecz odbudowy Afganistanu mocarstwa obiecały otworzyć swoje książeczki czekowe, ale jeszcze tego nie zrobiły i wszystko na to wskazuje. To opium zapewniło stabilność reżimowi watażki/Karzai/USA, który pozostaje na swoim miejscu.
Gdy ONZ po raz kolejny kłania się woli BushCo, obnaża to pustą debatę o „unilateralizmie-multilateralizmie”: głosy w naszym ruchu chciały, aby BushCo wypracował w ONZ konsensus w sprawie wielostronnej inwazji na Irak, abyśmy mogli „nie idź sam” i abyśmy „nie pozostawili żadnego Europejczyka w tyle”.
Ramy multi-uni nie uwzględniają faktu, że BushCo stosuje już co najmniej dwa wielostronne podejścia do hegemonii, żadne z nich nie jest dobre, oraz że nazywanie tego podejścia jednostronnym pomija rzeczywiste poparcie, jakie ma dla swojej władzy wśród skorumpowanych przywódców na świecie. Oto dwa podejścia do multilateralizmu BushCo:
(1) Osłona ONZ: Mocarstwa mówią otwarcie o zapewnieniu skorumpowanym, niedemokratycznym państwom świata „osłony ONZ”, aby mogły skapitulować przed kapitalistyczną globalizacją bez utraty wewnętrznej legitymizacji. ONZ nie jest abstrakcyjną instytucją, która zawsze jest w stanie postępować zgodnie ze swoją Kartą. Kiedy mówimy „ONZ”, często mamy na myśli Radę Bezpieczeństwa – głównie dlatego, że jej inne funkcje zostały zubożone z powodu braku funduszy lub zamknięte (na przykład Centrum Narodów Zjednoczonych ds. Korporacji Transnarodowych próbowało regulować globalne korporacje przez trzydzieści lat, zanim został rozwiązany w 1992 r. i przekształcony w neoliberalne Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju – obecnie nie po to, aby regulować korporacje, ale nawoływać do prywatyzacji). Przez „Radę Bezpieczeństwa” rozumiemy pięć mocarstw, które mają prawo weta, ponieważ jako pierwsze przetestowały i rozmieściły broń nuklearną.
Posiadanie broni nuklearnej oznacza weto wobec spraw światowych: nic dziwnego, że wszyscy łotrzykowie chcą mieć własne bomby, aby dołączyć do oryginalnej galerii łotrzyków. „Państwa członkowskie” ONZ nie zawsze są reprezentatywne dla opinii swoich obywateli: wśród nich mamy monarchie, dyktatury wojskowe czy też demokracje kapitalistyczne, w których zwyciężają kandydaci z największą ilością pieniędzy. Te kliki rządzące nie chcą zakłócać ostrożnej równowagi, która pozwala im utrzymać władzę – tego, co nazywają „stabilnością” i „bezpieczeństwem”.
W miarę jak ich społeczeństwo staje się niespokojne w związku z potęgą Stanów Zjednoczonych, przywódcy wykonują nominalne gesty przeciwko Żydom (jak niedawno zrobił to Mahomet z Malezji), przeciwko muzułmańskiemu terroryzmowi (jak zawsze robi to partia rządząca w Indiach), przeciwko tej czy innej konkretnej polityce USA (jak często robią Niemcy) : ale ostatecznie wszystkie te rządy starają się być miłe dla Stanów Zjednoczonych, głównie dlatego, że mają żywotny interes w pomocy USA, wsparciu USA dla pomocy MFW i innych tego typu potrzebach, które przesłaniają ich własne upadłe programy na rzecz polityki społecznej rozwój. Potrzebują osłony ONZ, aby pomóc amerykańskiemu imperializmowi.
(2) Interoperacyjność: wojsko USA szkoli się z siłami zbrojnymi na całej planecie, od marynarki wojennej Singapuru po siły specjalne Uzbekistanu. Celem tych „wspólnych ćwiczeń szkoleniowych” jest osiągnięcie „interoperacyjności” lub umożliwienie dwóm lub większej liczbie sił zbrojnych wspólnego działania na polu bitwy. Siły zbrojne reszty świata są szkolone tak, aby były kompatybilne z armią amerykańską – aby można je było podłączyć do maszynerii Pentagonu, jeśli zajdzie taka potrzeba. Relacje te nie są neutralne, dotyczą po prostu rozproszenia technicznego know-how.
W 2003 r. siły specjalne Stanów Zjednoczonych i Indii szkoliły się zarówno w lasach Mizoram, jak i w górach Ladakh, w obu regionach graniczących z Chinami; ponadto marynarka wojenna Indii i Stanów Zjednoczonych prowadziła wspólne operacje w Cieśninie Malakka, głównym kanale dostaw ropy z Zatoki Perskiej do Chin i Japonii – jak stwierdził Brahma Chellaney z finansowanego ze środków prywatnych Centrum Badań nad Polityką w New Delhi oraz odwiertu Znany i dobrze poinformowany antychiński jastrząb twierdzi, że ćwiczenia Amphex przeprowadzone w listopadzie 2001 r. przez obie marynarki wojenne w Zatoce Bengalskiej były „wycelowane w Chiny. Nasze kierownictwo wie, że Amerykanom nie podoba się obecność wojskowa Pekinu na Oceanie Indyjskim i mogą kazać New Delhi podjąć działania obronne”. Indie były niechętne wysłaniu transportu żołnierzy do Iraku, ale nie powstrzymało to od skierowania ich wojska na służbę Imperium gdzie indziej.
Nie jesteśmy zwolennikami ani wielostronnego, ani jednostronnego imperializmu: to jest najważniejsze. Sprzeciwiamy się imperializmowi, czy to realizowanemu przez amerykańskie statki bojowe samodzielnie, czy z pomocą różnych „przywódców” na całym świecie, którzy są, jak ich nazwał Neruda, „wysysającymi gnoj i pot winoroślami/duszącymi lianami/łańcuchami feudalnych boa”. Nie dajmy się zwieść schematom Północ-Południe, Jednostronne-Wielostronne – wszystkie te sposoby oczerniania samego establishmentu USA, bez jednoczesnego kierowania naszej analitycznej złości na ich gorliwych sojuszników, którzy rządzą resztą świata. „ONZ” nie jest już tym, czym mogła być; że Grupa 77 pragnie jedynie dołączyć do Grupy 7, potem 8 (Rosja), teraz powoli, być może 9 (z Indiami) lub 10 (z Izraelem) i to się liczy.