Obecnie prawdopodobne wydaje się wycofanie prawie wszystkich sił amerykańskich z Iraku w nadchodzących miesiącach. Chociaż Stany Zjednoczone będą nadal utrzymywać około 5,000 żołnierzy, CIA i prywatnych najemników, wraz z największą ambasadą na świecie oraz znacznym programem pomocy wojskowej i szkolenia, pod względem liczbowym wycofanie będzie prawie całkowite. Oprócz samej ambasady nie ma oficjalnego wojska USA Bazy będzie mógł pozostać [1].
Pomimo Obamy próbować wziąć kredyt aby zakończyć wojnę, porozumienie zostało narzucone bardzo niechętnej administracji Obamy przez reżim iracki, poddany ogromnym naciskom społecznym. Za niedawne ogłoszenie o wystąpieniu odpowiedzialny jest naród iracki. Dla kontrastu wysiłki rządu USA mające na celu przedłużenie okupacji poza wcześniej wynegocjowany termin wycofania się z UE przypadający na 31 grudnia oraz jego pełna udręki reakcja na iracką odmowę mówią wiele o głęboko zakorzenionej niechęci Stanów Zjednoczonych do demokracji w regionie. Mówiąc szerzej, ostatnie negocjacje w sprawie wycofania się Iraku pod wieloma względami odzwierciedlają podejście Stanów Zjednoczonych do świata arabskiego jako całości, charakteryzujące się ciągłymi próbami zapobiegania demokracji lub jej przejmowania w obliczu rosnących powszechnych wyzwań stawianych reżimom autorytarnym.
Klęska rządu irackiego
Opinia publiczna ankiet w Iraku przez ostatnie siedem czy osiem lat nie pozostawiło wątpliwości co do sprzeciwu Irakijczyków wobec okupacji. Około dwie trzecie Irakijczyków, a często znacznie więcej, konsekwentnie twierdzi, że siły okupacyjne pogarszają bezpieczeństwo. Opinia ta nie uległa zmianie po „wzroście” w USA w 2007 r., który Irakijczycy w przeważającej większości potępili; utrzymująca się w zachodnich mediach narracja, że gwałtowny wzrost był odpowiedzialny za późniejszą poprawę bezpieczeństwa ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, jak zdają sobie sprawę Irakijczycy. Dwa lata po rozpoczęciu gwałtownego wzrostu Wzrost o 81 nadal domagał się wycofania wszystkich sił amerykańskich do końca 2011 r., a prawie połowa (46 procent) stwierdziła, że harmonogram wycofywania „należy przyspieszyć”. Zdecydowana większość od dawna odrzuca pogląd, że wycofanie się Stanów Zjednoczonych doprowadzi do większej przemocy, co jest zgodne z niedawnymi raportami wywiadu USA, w których przewidziano, że „w przypadku wycofania się Stanów Zjednoczonych Irak nie jest szczególnie narażony na ryzyko popadnięcia w chaos”. Pomysł przyznania personelowi USA immunitetu od ścigania karnego – kluczowy punkt konfliktu w ostatnich negocjacjach – jest również głęboko niepopularny [2]. Przewaga tych poglądów i uporczywość Iraku odporność, zarówno pokojowe, jak i brutalne, przeciwko okupacji, zmusiło zwykle podporządkowany USA reżim Malikiego do zażądania od Stanów Zjednoczonych dotrzymania terminu wycofania się z UE wyznaczonego na 2011 rok, narzuconego administracji Busha w 2008 roku [3].
Wydaje się, że publiczne świętowanie przez Obamę zbliżającego się wystąpienia stawia go po stronie irackiego społeczeństwa. Jednak prywatnie zarówno on, jak i inni amerykańscy decydenci nie są wcale radośni, jak miało to miejsce 22 października New York Times raporty wyjaśniają. The Czasy reporterzy zauważają, że „zespół wojskowy Obamy ciężko pracował, aby zapobiec” wycofaniu się Stanów Zjednoczonych. Amerykańscy negocjatorzy w Iraku „pracowali przez cały rok, aby uniknąć takiego rezultatu”, wywierając nacisk na rząd iracki, aby zamiast tego zaakceptował „resztkowe” siły liczące aż dziesiątki tysięcy żołnierzy, które mają pozostać po 2011 roku”. Parafrazując anonimowych urzędników wyższego szczebla w USA, Czasy twierdzi, że wynik oznacza „zerwanie torturowanych negocjacji z Irakijczykami” i „triumf polityki” nad „rzeczywistością”. Mówiąc wprost anonimowy wyższy rangą urzędnik wojskowy USA, żądanie wycofania się Stanów Zjednoczonych oznacza „porażkę rządu irackiego”. Porażkę tę przypisuje się przede wszystkim irackiej „polityce”: jak stwierdził były ambasador USA w Iraku, „Irak jest krajem wysoce nacjonalistycznym i nie udało nam się wykorzenić poglądu, że nie powinni mieć obcych wojsk na swojej ziemi” [4 ]
Takie komentarze mogą wywołać zdumiewające reakcje obserwatorów, którzy nie są odpowiednio przeszkoleni w zakresie imperialnej mentalności Stanów Zjednoczonych. Jedynie w na wskroś orwellowskim klimacie politycznym posłuszeństwo rządu wobec przeważającego konsensusu społecznego można było scharakteryzować jako „porażkę” tego rządu, a urzędników państwowych potępiać za grę w „politykę”, ponieważ kłaniają się woli publicznej. I tylko w takim klimacie ktokolwiek mógłby w dalszym ciągu poważnie traktować amerykańską retorykę na temat promowania demokracji na Bliskim Wschodzie. Sprzeczności te można jednak rozwiązać, pamiętając o tym, że opinie zwykłych Irakijczyków są nieistotne dla zachodnich polityków i ekspertów. W rzeczywistości opinie irackie są takie gorsze niż nieistotne, ponieważ są dokładnie sprzeczne z politycznym, gospodarczym i wojskowym programem mocarstw zachodnich w ich kraju.
Irracjonalny nacjonalizm Irakijczyków: niektóre możliwe wyjaśnienia
Czy sprzeciw Irakijczyków wobec okupacji Stanów Zjednoczonych jest jedynie odzwierciedleniem pochopnej i instynktownej niechęci do mieszkańców Zachodu, czy też kryje się za tym coś więcej? Pochowany głęboko w jednym z Czasy„22 października Raporty jest wskazówką. „Stany Zjednoczone były tu zupełnie jak Saddam Husajn” – mówi 42-letni Irakijczyk, wyrażając opinię powszechnie podzielaną. W rzeczywistości ten człowiek był hojny: wielu Irakijczyków powiedzieć że Stany Zjednoczone są „gorsze od Saddama” [5].
Istnieje wiele dowodów potwierdzających takie opinie. Inwazja i okupacja Stanów Zjednoczonych zabiły znacznie więcej Irakijczyków niż kiedykolwiek Saddam Husajn, co jest niemałym osiągnięciem, biorąc pod uwagę brutalność byłego dyktatora. Ogólna liczba ofiar śmiertelnych w Iraku jest niejasna, ale z pewnością sięga setek tysięcy, a może znacznie przekroczyć milion. Do marca 2007 roku, zaledwie cztery lata po inwazji, co szósty Irakijczyk był świadkiem śmierci lub obrażeń przynajmniej jednego członka swojego gospodarstwa domowego podczas wojny, podczas gdy „ponad połowa zgłaszane najbliższy krewny lub bliski przyjaciel doznał krzywdy.” Liczby cztery i pół roku później są z pewnością znacznie wyższe. W wyniku wojny nadal przebywa blisko pięć milionów uchodźców. Stany Zjednoczone nie były bezpośrednio odpowiedzialny za całą tę śmierć i cierpienie, ale jego rola jako agresora ostatecznie wplątuje go w całą przemoc, która po nim nastąpiła. Jako Trybunał Wojskowy w Norymberdze Deklarowana po II wojnie światowej wszczęcie wojny napastniczej „jest najwyższą zbrodnią międzynarodową, różniącą się od innych zbrodni wojennych jedynie tym, że zawiera w sobie skumulowane zło całości” [6].
Irakijczycy nie są też obojętni na wiele innych sposobów, w jakie rząd USA stara się uniemożliwić demokrację w ich kraju. Okupacja pod przewodnictwem USA utrzymała erę Saddama prawo zakazanie tworzenia związków zawodowych wśród większości pracowników, ma sprywatyzowane próbował narzucić dużej części gospodarki wbrew powszechnym życzeniom niepopularne przepisy dotyczące ropy naftowej bardzo przychylny zagranicznym korporacjom, próbował zapobiegać lub kooptować demokratyczne wybory w kraju i często faworyzował przywódców mizoginistycznych i teokratycznych przyjazny interesom USA [7].
Wszystkie te działania odzwierciedlają nadrzędne cele USA w Iraku: zwiększenie kontroli nad Irakiem rezerwy ropy naftowej w celu zwiększenia przepływu ropy na Zachód, prywatyzacji gospodarki irackiej oraz konsolidacji stabilnego państwa-klienta, które podziela wizję rządu USA dotyczącą regionu i które pozwoli armii amerykańskiej utrzymać stałą obecność w regionie kraj [8]. W dużej mierze w wyniku tych priorytetów iracka gospodarka i infrastruktura zostały całkowicie zdewastowane i obecnie pozostają w opłakanym stanie, zarówno według miar statystycznych, jak i według własnych ocen Irakijczyków. Pomimo pewnej widocznej poprawy w ostatnich latach, urzędnik stopa bezrobocia nadal wynosi 16 proc. (co oznacza, że faktyczny wskaźnik jest wyższy), a dostęp do prądu, wody i usług sanitarnych pozostaje na dość niskim poziomie. W w. pod koniec 2010 roku więcej Irakijczyków uważało, że bezrobocie, elektryczność oraz woda i kanalizacja „pogorszyły się w ciągu ostatniego roku”, niż stwierdziło, że „poprawiło się” lub „pozostało bez zmian”. Liczba lekarzy w Iraku jest o połowę mniejsza niż przed inwazją [9].
Chociaż z pewnością nie obwiniają wyłącznie obcokrajowców, wina Stanów Zjednoczonych za problemy Iraku nie jest umniejszana ogółowi społeczeństwa. W świetle danych historycznych powszechny sprzeciw Iraku wobec dalszej okupacji Zachodu nie wydaje się wcale irracjonalny.
Poza Irakiem: polityka USA i irracjonalna nienawiść muzułmanów
Niedawne kontakty USA z Irakiem wskazują na bardziej ogólne podejście do świata arabskiego: wspieranie autokratycznych, ale przyjaznych USA reżimów, które będą trzymać przykrycie na protesty społeczne, jednocześnie stawiając opór lub dokooptując wszelkie groźby przemian demokratycznych. Ten schemat sprawdza się w przypadku reakcji administracji Obamy na arabską wiosnę 2011 roku. Wbrew popularnemu obecnie poglądowi, że rząd USA wspierał demokratyczne powstania w Tunezji i Egipcie, w rzeczywistości administracja Obamy wspierała istniejące reżimy do czasu, aż stało się to politycznie niemożliwe aby to zrobić. Po wybuchu powstania w Egipcie oficjalny rzecznik Departamentu Stanu proklamowana że Hosni Mubarak nadal był „sojusznikiem i przyjacielem Stanów Zjednoczonych, kotwicą stabilności na Bliskim Wschodzie” [10]. Dopiero gdy losy zdecydowanie zwróciły się przeciwko Mubarakowi, administracja zaczęła wspierać jego usunięcie i od tego czasu poszukiwała swego rodzaju „mubarakizmu bez Mubaraka”, tak jak robiły to wiele razy poprzednie administracje USA w obliczu rewolucji ludowej w państwach-klientach USA [11]. Większość muzułmanów dostrzega ten wzorzec w polityce USA (patrz poniżej).
Od czasów powstań w Tunezji i Egipcie Waszyngton ciężko pracował, aby stłumić lub przynajmniej powstrzymać zmiany demokratyczne w innych państwach sprzymierzonych z USA. Jej głównym partnerem była Arabia Saudyjska, z którą współpracował John Bradley Połączenia „sprzymierzone z Waszyngtonem supermocarstwo regionu i jego najbardziej antydemokratyczny, represyjny reżim” [12]. Pod koniec lutego rząd Arabii Saudyjskiej wysłał swoje czołgi do Bahrajnu, aby brutalnie stłumić tamtejsze powstanie ludowe. Administracja Obamy ukarała Arabię Saudyjską za tę agresję potwierdzając dotychczasowy Umowa o pomocy wojskowej między USA i Arabią Saudyjską o wartości 60 miliardów dolarów została podpisana pod koniec ubiegłego roku. W międzyczasie praktycznie milczał w sprawie represji przez rząd Bahrajnu wobec protestujących, a obecnie stara się sprzedać Bahrajnowi sprzęt wojskowy o wartości 53 mln dolarów (w następstwie niedawnych protestów publicznych w związku z umową administracja „teraz mówią zanim przystąpi do sprzedaży, zaczeka na wyniki dochodzenia Bahrajnu w sprawie własnych nadużyć” – co przypomina powierzenie Mubarakowi zadania oceny własnej winy lub niewinności) [13].
Badacz Bliskiego Wschodu Joseph Massad zauważa że „strategia amerykańsko-saudyjska jest dwojaka: masowe represje wobec tych arabskich powstań, które można pokonać, oraz dokooptowanie tych, których nie można pokonać”. Zastosowano różnorodne konkretne środki, od ciągłego wsparcia dla represyjnych reżimów po wysiłki „na rzecz wzmocnienia sekciarstwa religijnego, zwłaszcza wrogości wobec szyizmu”, po przedłużającą się kampanię wojskową NATO w Libii przeciwko byłemu przyjacielowi USA Muammarowi Kaddafiemu, aby zapewnić zakończenie przemian w tym kraju tak jak chciałyby tego zachodnie mocarstwa i zachodnie korporacje [14].
Sprzeciw Stanów Zjednoczonych wobec demokracji i państwowości narodu palestyńskiego nadal przybiera dramatyczną formę i nadal spotyka się z powszechnym potępieniem ze strony większości obywateli świata. Wsparcie USA dla 44-letniej izraelskiej okupacji od dawna jest głównym źródłem niechęci wśród muzułmanów, a niechęć ta prawdopodobnie tylko wzrosła wraz ze sprzeciwem administracji Obamy wobec obecnego palestyńskiego ubiegać się o państwowość w Organizacji Narodów Zjednoczonych [15].
Pośród tych i innych działań USA eksperci nadal zadają pytanie: „Dlaczego nas nienawidzą?” Być może najbardziej autorytatywne wyjaśnienie gniewu muzułmanów i Arabów na Stany Zjednoczone znajduje się w niedawnym badaniu Stevena Kulla, dyrektora Programu dotyczącego postaw w polityce międzynarodowej (PIPA). Opierając się na pogłębionych wywiadach przeprowadzonych w jedenastu krajach i swoim bogatym doświadczeniu w analizie światowych sondaży, Kull przedstawia kilka interesujących informacji wnioski:
- „Muzułmanie ogólnie postrzegają siły zbrojne USA w regionie jako zagrażającą obecność, mającą na celu utrzymanie regionu w takim stanie, w jakim chce go Ameryka… Mocarstwa zachodnie zyskały niezwykłą siłę militarną, która jest postrzegana jako groźna i przymusowa dominacja nad światem muzułmańskim oraz wspieranie świeckich autokratów gotowi przyjąć Zachód”.
- Wsparcie USA dla izraelskiej okupacji i przemocy wobec Palestyńczyków jest głównym źródłem gniewu muzułmanów. Co więcej, „Izrael, czasami określany jako „amerykański lotniskowiec w regionie”, jest postrzegany jako integralna część amerykańskich planów dominacji. Wszystko to postrzega się jako służące także zachodnim interesom gospodarczym, na przykład zabezpieczaniu ropy, co wpisuje się w program utrzymania islamu pod kontrolą”.
- „Kiedy w Tunezji i Egipcie narodziły się siły demokratyczne, muzułmanie zauważyli, że Stany Zjednoczone dołączyły do parady dopiero wtedy, gdy jej wynik był nieodwracalny. Mimo to Ameryka wspiera siły autokratyczne w Bahrajnie w obliczu sił prodemokratycznych wzywających do zmian”.
- Muzułmanie odrzucają wszelki terroryzm i nie darzą Al-Kaidy sympatią, ale „Al-Kaidzie udało się wciągnąć Stany Zjednoczone w świat muzułmański do takiej pozycji, która zraziła większość społeczeństwa muzułmańskiego”.
Odkrycia Kulla obalają także pogląd orientalistów, że muzułmanie wolą autokrację od demokracji. Jak społeczeństwo amerykańskieW przeważającej mierze muzułmanie na Bliskim Wschodzie wierzą, „że wola narodu powinna być podstawą rządów”, że „przywódcy rządów powinni być wybierani w wolnych wyborach i że powinna panować pełna wolność wyznania”. Większość muzułmanów nie jest też zaciekle antyzachodnia. Jak komentuje Kull, „model Al-Kaidy odrzucający wszelkie wpływy zachodnie na rzecz czysto tradycyjnego społeczeństwa cieszy się niewielkim poparciem” [16].
Wyniki te pokrywają się z wynikami innych niedawnych sondaży przeprowadzonych w świecie arabskim. Sześć krajów w. opublikowane w lipcu 2011 r. wykazały, że mniej niż dziesięć procent respondentów aprobuje politykę Obamy, a większość ocenia rząd irański bardziej przychylnie niż rząd USA. Co więcej, „większość krajów arabskich ocenia dziś Stany Zjednoczone mniej przychylnie, niż miało to miejsce w ostatnim roku administracji Busha”. James Zogby z Arab American Institute zauważa, że po słynnym przemówieniu Obamy w Kairze w 2009 r. „pozytywne oceny Stanów Zjednoczonych były najwyższe w historii”, ponieważ Obama „wcześnie wysłał szereg sygnałów, że polityka USA ulegnie zmianie” – ponownie: dowody na to, że większość krytyki Arabów wobec Stanów Zjednoczonych ma swoje korzenie w merytorycznej krytyce politycznej, a nie w jakiejś odruchowej niechęci do mieszkańców Zachodu. Kiedy istota polityki USA pozostała niezmieniona, akceptacja Arabów gwałtownie spadła. Respondenci byli także bardzo krytyczni wobec reakcji USA na arabską wiosnę. „Nie postrzegając Stanów Zjednoczonych jako lidera w środowisku postarabskim” – zauważają ankieterzy, respondenci „postrzegali „interwencję USA w świecie arabskim” jako największą przeszkodę na drodze do pokoju i stabilności na Bliskim Wschodzie, ustępując jedynie kontynuacja okupacji palestyńskiej” – przy czym ta ostatnia oczywiście również w decydującym stopniu była zależna od wsparcia USA [17].
Decydenci i intelektualiści establishmentu czasami uznają sprzeciw Stanów Zjednoczonych wobec demokracji arabskiej. W 1958 roku prezydent Eisenhower powiedział Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, że „problem polega na tym, że prowadzimy kampanię nienawiści przeciwko nam [na Bliskim Wschodzie] nie przez rządy, ale przez ludzi”. Mniej więcej w tym samym czasie NSC zauważyć że „nasze interesy gospodarcze i kulturalne na tym obszarze nie doprowadziły w sposób naturalny do zamknięcia stosunków USA z elementami świata arabskiego, których głównym interesem jest utrzymanie stosunków z Zachodem i status quo w swoich krajach”. W rezultacie „większość Arabów” słusznie „wierzy, że Stany Zjednoczone starają się chronić swoje interesy na Bliskim Wschodzie, wspierając status quo i przeciwstawiając się postępowi politycznemu lub gospodarczemu” [18].
Niedawno badacz polityki Aaron David Miller z Woodrow Wilson Center z siedzibą w Waszyngtonie nazywa Wyniki sondażu Zogby'ego z 2011 r. to „bardzo stara historia, którą Zogby po prostu zaktualizował”. Miller wyjaśnił, że istnieje od dawna „sprzeczność interesów” pomiędzy amerykańskimi decydentami a narodami arabskimi:
Faktem jest, że istnieje ogromny rozdźwięk pomiędzy tym, co naszym zdaniem jest właściwym podejściem w regionie, a tym, co wielu mieszkańców tego regionu uważa za właściwe… Konkluzja jest taka, że Arabowie oczekują fundamentalnej zmiany polityki, ale to zmiana nie nastąpi. Dlatego historia Stanów Zjednoczonych w tym regionie nadal będzie, delikatnie mówiąc, trudna. [19]
Głównym źródłem gniewu Arabów i muzułmanów na mocarstwa zachodnie nie jest „zderzenie cywilizacji”, jak rutynowo twierdzą zachodni propagandyści, ale raczej, jak zauważa Miller, fundamentalna „zderzenie interesów” pomiędzy celami zachodnich rządów i korporacji a demokracją aspiracje narodów arabskich. W tym sensie Irak jest mikrokosmosem świata arabskiego.
Demokracja na froncie wewnętrznym
Społeczeństwo amerykańskie bardzo przychylnie ocenia arabską wiosnę. Większość (57 procent) powiedzieć poparliby demokratyczne powstania w świecie arabskim, „nawet jeśli skutkowałoby to większym prawdopodobieństwem, że kraje [kraje] będą sprzeciwiać się polityce USA” w regionie. W obliczu prodemokratycznych protestów w Syrii, Bahrajnie, Jemenie, Arabii Saudyjskiej i Jordanii zdecydowana większość społeczeństwa uważa, że rząd USA powinien albo zachować neutralność – to znaczy nie opierać się żądaniom demokracji lub nagradzać reżimy pomocą wojskową – lub stanąć po stronie protestujących. Niecałe 10 proc. stwierdziło, że rząd USA powinien wspierać reżimy sprawujące władzę w każdym kraju [20]. Oczywiście jest to postawa zupełnie odmienna od tej, która dominuje wśród amerykańskich decydentów.
W przykładzie można uogólnić: podejście społeczeństwa amerykańskiego do większości głównych kwestii polityki gospodarczej i zagranicznej jest daleko na lewo od elity politycznej obu partii, która tutaj, podobnie jak na Bliskim Wschodzie, okazuje niemal jednomyślną pogardę dla demokracji. Zdecydowana większość opowiada się za znacznie bardziej sprawiedliwą dystrybucją bogactwa, znacznie niższymi wydatkami na wojsko, powszechnym dostępem do edukacji i opieki zdrowotnej, położeniem kresu dominacji korporacji nad rządem i powszechnym przestrzeganiem prawa międzynarodowego. A społeczeństwo amerykańskie niemal jednomyślnie uważa, że decydenci powinni zwracać uwagę na opinię publiczną [21].
Tylko w przypadku naprawdę wyjątkowych polityków fakty te mają jednak znaczenie. The position administracji Busha-Cheneya był mniej taktowny niż zwykle: opinia publiczna nie ma znaczenia. Jak powiedział rzecznik administracji: „Miałeś swój wkład. Amerykanie przekazują swoje uwagi co cztery lata i tak jest skonstruowany nasz system. Rzecznik powiedział jednak tylko wprost to, co myśli większość polityków, ale nie ma odwagi powiedzieć tego na głos. Demokratyczny gubernator Nowego Jorku Andrew Cuomo niedawno powtórzył tę opinię, wyjaśniając, dlaczego nie zgodził się na przywrócenie skromnej podwyżki podatków dla nowojorskich milionerów pomimo 72-procentowe poparcie dla środka wśród nowojorczyków: „Fakt, że wszyscy tego chcą, to nie znaczy zbyt wiele”. Cuomo dodał dalej, że „nie będzie płynął tam i z powrotem z politycznymi wiatrami… Nie można po prostu mieć jako gubernator wielkiej machiny do przeprowadzania sondaży, prawda? I robimy sondaż, i cokolwiek wynika z sondażu, to właśnie robimy” [22]. Nawiasem mówiąc, „polityczne wiatry”, o których mówił Cuomo, utrzymywały się przez lata zdumiewająco konsekwentnie, przy czym zdecydowana większość nowojorczyków – podobnie jak szerzej społeczeństwo amerykańskie –wspierający wyższe podatki dla bogatych [23]. Ale tutaj, podobnie jak w Iraku, wola ludu jest ponownie wyśmiewana jako „polityka”. A społeczeństwo amerykańskie jest głęboko świadome braku reakcji swoich przywódców politycznych; najnowszy w. znalazł 9-procentową aprobatę dla Kongresu [24].
Podobnie jak opinia arabska, opinia publiczna w Stanach Zjednoczonych oferuje interesujące perspektywy i spostrzeżenia tym, którzy chcą słuchać. Ale niewiele elit w jakimkolwiek kraju słucha chętnie. Jak pokazał iracki ruch oporu i powstania arabskie w zeszłym roku, postępowa opinia publiczna zazwyczaj przekłada się na zmianę polityki tylko wtedy, gdy towarzyszy jej zorganizowana i trwała walka ludowa.
Uwagi:
[1] Marka Landera, „Żołnierze amerykańscy opuszczą Irak do końca roku, mówi Obama” New York Times, 22 października 2011 r. Chociaż jego bezpośredni ślad w Iraku zostanie znacznie ograniczony, rząd USA będzie kontynuował szkolenie irackich żołnierzy i zapewnianie pomocy wojskowej. Według APSekretarz stanu Hillary Clinton obiecała, że amerykańska misja szkoleniowa wojskowa w Iraku „będzie przypominała operacje w Kolumbii i gdzie indziej” – z pewnością nie jest to dobry znak dla narodu irackiego (AP, „Clinton to Iran: Don't Misread Departure from Irak”, 23 października 2011). Clinton i inni urzędnicy ogłosili także rozmieszczenie wojsk w sąsiednich krajach, aby zrekompensować wycofanie się Iraku, i obiecują „solidną, ciągłą obecność w całym regionie” (Thom Shanker i Stephen Lee Myers, „US Is Planning Build-Up in Gulf Po wyjściu z Iraku” New York Times, 30 października 2011 r., A1). O Kolumbii jako modelu polityki administracyjnej pomimo straszliwych konsekwencji amerykańskiej pomocy wojskowej w tym kraju zob „Dwie, trzy, wiele Kolumbii: logika i konsekwencje amerykańskiej wizji dla Ameryki Łacińskiej”, Polityka zagraniczna w centrum uwagi, Grudzień 29, 2010.
[2] Streszczenia wyników sondaży do 2008 r. można znaleźć w: Dahr Jamail, „Jak zwykle NYT ignoruje opinię Iraku: anegdoty z sondaży Trumpa na temat wycofania się” Extra! (listopad/grudzień 2008) i mój „Iracka opinia publiczna: okupacja USA w sloganie i w rzeczywistości”, ZNet, 9 stycznia 2008 r. Na temat tendencji w przemocy i bardziej przekonujących wyjaśnień spadku przemocy od 2007 r. – np. decyzji okupanta z 2007 r. o rozpoczęciu płacenia sunnickim bojownikom, zawieszeniu broni przez Muktadę al-Sadra oraz szczegółowości wcześniejszych czystek etnicznych – zob. Ashley Smith, „Postęp w Iraku?” Międzynarodowy Przegląd Socjalistyczny 57 (styczeń-luty 2008); Patryk Cockburn, „Irak: Spadek przemocy – ale nie z powodu „przypływu” Ameryki” Niezależny, 14 września 2008; i mój „Skutki okupacji Stanów Zjednoczonych: śledzenie przemocy i niestabilności w Iraku”, ZNet, 10 stycznia 2008 r. Inne dane pochodzą z sondażu ABC/BBC/NHK, „Irak: obecny stan rzeczy”, 16 marca 2009, s. 4. Raporty wywiadu, do których odwołują się Tim Arango i Michael S. Schmidt, „Pomimo trudnych rozmów obie strony spodziewały się, że część amerykańskich żołnierzy pozostanie” New York Times, 22 października 2011, A8. A w. pod koniec 2010 roku zapytał Irakijczyków: „Gdybyś mógł udzielić własnej, praktycznej rady na temat najlepszego najlepszego sposobu poprawy bezpieczeństwa na swoim obszarze, jakiej rady byś udzielił?” Większość opowiadała się za rozwiązaniem z udziałem irackiej policji lub żołnierzy; tylko 2 procent zasugerowało „sprowadzenie na ten obszar amerykańskich patroli wojskowych”. Co więcej, sondaż przeprowadziła prawicowa, stowarzyszona z rządem USA organizacja Międzynarodowy Instytut Republikański; Widzieć Badanie irackiej opinii publicznej, 23–30 października 2010 r, 35.
[3] Na temat irackiego oporu zob. Michael Schwartz, „Rzeka oporu: jak w Iraku narodził się amerykański sen imperialny”, TomDispatch, 22 maja 2008 r. Amerykański ruch antywojenny prawdopodobnie odegrał mniejszą rolę w zmianie wewnętrznego klimatu politycznego w Stanach Zjednoczonych, ale iracki opór był główną siłą zarówno w Porozumieniu o statusie sił z 2008 r., jak i w niedawnych negocjacjach o wystąpieniu .
[4] Arango i Schmidt, „Mimo trudnych rozmów”; Lander, „Żołnierze amerykańscy opuszczą Irak”. W związku z odrzuceniem przez Irak wniosku USA o utrzymanie baz wojskowych, Ewen MacAskill, „Irak odrzuca wniosek USA o utrzymanie baz po wycofaniu wojsk” Opiekun, 21 października 2011 r. Wielu komentatorów pozarządowych odczuwa podobny niepokój w związku z umową, twierdząc, że obecność USA została "niezrozumiany" przez Irakijczyków; zob. Kenneth M. Pollack, „With a Whimper, Not a Bang”, analiza opublikowana na stronie internetowej Brookings Institution, 21 października 2011 r.
[5] Lander, „Amerykańscy żołnierze opuszczą Irak”.
[6] Informacje na temat ofiar śmiertelnych można znaleźć w moim „The Effects of the US Occupation” i bardziej aktualnym badanie dowodów Roberta Naimana, „NYT Exploits Own Iraq Death Toll Denial to Trash Venezuela”, Huffington Post, 24 sierpnia 2010 r. Dane z marca 2007 r., o których mowa w ABC/BBC/NHK, „Iraq: Where Things Stand”, 4. Dane dotyczące uchodźców można znaleźć w: Michael E. O'Hanlon i Ian Livingston, Indeks Iraku: śledzenie zmiennych odbudowy i bezpieczeństwa w Iraku po Saddamie, aktualizacja 30 września 2011 r., s. 15. XNUMX. Norymberska definicja „wojny napastniczej” cytowana w Departamencie Informacji Publicznej ONZ, „Przestępstwa podlegające jurysdykcji Trybunału”, Może 1998.
[7] Wydaje się, że jest to powszechnie akceptowane, nawet wśród wielu uczestników wojny”krytycy twierdzą, że rząd USA rzeczywiście promuje demokrację w Iraku; powszechny zarzut, że „demokracji nie można uczyć przez lufę pistoletu”, sugeruje, że Stany Zjednoczone naprawdę chcą demokracji w Iraku. Jednak faktyczne działania USA nie pozostawiają wątpliwości co do ich sprzeciwu wobec irackiej demokracji. Aby uzyskać informacje i źródła, zobacz mój „Orientalizm w pełnej mocy: Edward Said, liberałowie i Irak”, ZNet blog, 9 kwietnia 2008, notatki 5-6, 14-15 oraz Naomi Klein, „Oczywiście Biały Dom boi się wolnych wyborów w Iraku”, Opiekun, 24 stycznia 2004. Michaela Schwartza Wojna bez końca: wojna w Iraku w kontekście (Chicago: Haymarket, 2008) szczegółowo omawia motywy i konsekwencje amerykańskiej inwazji do 2008 roku.
[8] Jeśli najnowsze wydarzenia znacznie ograniczają przyszłą obecność wojskową USA, to nie eliminują jej całkowicie. Jak zauważono powyżej, Stany Zjednoczone będą nadal utrzymywać ogromną ambasadę, duży program szkolenia wojskowego i pomocy oraz co najmniej 4,000 5,000–XNUMX XNUMX pracowników CIA i prywatnych wykonawców. Na tle patrz Schwartz, Wojna bez końca, „Dlaczego w ogóle najechaliśmy Irak? Wkładanie kraju do zbiornika”, TomDispatch, 30 października 2007 r. Niedawną ocenę korzyści geopolitycznych wynikających z dalszej obecności wojskowej USA przedstawił starszy pracownik Rady ds. Stosunków Zagranicznych Max Boot, który mówią że „posiadanie aktywnych baz w Iraku pozwoliłoby nam zwiększyć siłę i wpływy w regionie” i być może „popchnąć cały Bliski Wschód w bardziej prozachodnim kierunku” (Boot, „It's in America's Interest to Stay in Iraq ” Wall Street Journal, 18 kwietnia 2011).
[9] Currency Newshound, „Wskaźnik bezrobocia w Iraku osiąga 16%” (blog), 18 maja 2011 r.; Międzynarodowy Instytut Republikański, Badanie irackiej opinii publicznej, 23–30 października 2010 r, 28-29, 32; O’Hanlona i Livingstona, Indeks Iraku, 23, 25-26.
[10] Rzecznik Departamentu Stanu PJ Crowley w „US wzywa do reformy w Egipcie” (wideo), Al Jazeera, Styczeń 27, 2011. New York Times felietonista Thomas Friedman napisał niedawno, że „Obama okazał się o wiele bardziej biegły we wdrażaniu polityki zagranicznej George'a W. Busha niż Bush”. Friedman był chwaląc Obama za ten fakt, ale obserwacja jest nadal istotna. Patrz Friedman, „Barack Kissinger Obama”, 25 października 2011 r.
[11] Tutaj parafrazuję powszechną charakterystykę polityki administracji Cartera wobec rewolucji w Nikaragui w 1979 r. („Somocismo bez Somozy”), kiedy Stany Zjednoczone starały się zachować status quo pomimo upadku wieloletniego dyktatora Somozy. Zobacz Thomasa W. Walkera, Nikaragua: życie w cieniu orła, wydanie czwarte (Boulder, Kolorado: Westview Press, 2003), s. 183.
[12] Bradley, „Niewidzialna ręka Arabii Saudyjskiej podczas arabskiej wiosny: jak królestwo wywiera wpływ na Bliski Wschód”, Sprawy zagraniczne w Internecie, 13 października 2011 r. Human Rights Watch Raport światowy 2011 dostarcza wielu dowodów na poparcie twierdzenia Bradleya.
[13] Wystąpienia zastępcy sekretarza stanu Andrew J. Shapiro wygłoszone na „posiedzeniu plenarnym Grupy Doradczej ds. Handlu Obronnego” w Waszyngtonie, 3 maja 2011 r.; „Admin opóźnia sprzedaż sprzętu wojskowego o wartości 53 milionów dolarów do Bahrajnu” Democracy Now! 20 października 2011 r. Więcej analiz można znaleźć w artykule Anthony Newkirk, „Śledzenie saudyjskiego porozumienia zbrojeniowego” Polityka zagraniczna w centrum uwagi, 1 lipca 2011; „Bahrajn nie jest już niepodległym krajem, jest okupowany przez siły saudyjskie”: aktywista twierdzi, że protesty prodemokratyczne będą kontynuowane” Democracy Now! 15 marca 2011; Bradley, „Niewidzialna ręka Arabii Saudyjskiej”.
[14] Massad, „Przyszłość powstań arabskich”, Al Jazeera, 18 maja 2011 r. Na temat Libii zob. wywiad z Phyllis Bennis w „W miarę trwania walk w Trypolisie, spojrzenie na rolę USA, NATO i firm naftowych w powstaniu w Libii”, Democracy Now! 23 sierpnia 2011; por. Bennis, „Po Kaddafim Zachód patrzy na Nagrodę Libii” Salon.com, 20 października 2011 r. Zachodnie korporacje rzeczywiście z niecierpliwością przyglądają się Libii, a wraz ze śmiercią Kaddafiego spodziewają się wielkich możliwości zysku. Dyrektor naczelny Krajowej Amerykańsko-Arabskiej Izby Handlowej mówią że „w tej chwili ma miejsce coś w rodzaju gorączki złota” (cytat za: Scott Shane, „West Sees Libya As Opportunity for Businesses”, „West Sees Libya As Opportunity for Businesses”, New York Times28 października 2011). Oczywiście podłe zachodnie motywy nie czynią Kaddafiego bohaterem ani męczennikiem.
[15] „Noam Chomsky: Stany Zjednoczone zawetują ofertę dotyczącą państwowości palestyńskiej pomimo „przytłaczającego międzynarodowego konsensusu”” Democracy Now! 13 września 2011; Ryszard Falk, „Wywiad na temat oferty państwowości palestyńskiej”, wpis na blogu z 8 października 2011 r.
[16] Cytaty z Kulla, „Dlaczego muzułmanie wciąż są wściekli na Amerykę” opublikowane w CNN Globalny plac publiczny blog i WorldPublicOpinion.org, 5 września 2011 r. Bardziej szczegółowe dane i analizy można znaleźć w niedawno wydanej książce Kulla Poczucie zdrady: korzenie muzułmańskiego gniewu na Amerykę (Brookings Institution Press, 2011).
[17] Zogby International i Arab American Institute, Postawy arabskie: 2011. Por. Jim Lobe, „Standard USA spada w świecie arabskim” Serwis Inter Press, 14 lipca 2011; Anna Van Hollen, „Ankieta: poglądy na temat USA i Obamy gwałtownie spadają w całym świecie arabskim” Dziennik Krajowy, Lipiec 13, 2011.
[18] Eisenhower cytowany w Douglas Little, Amerykański orientalizm: Stany Zjednoczone i Bliski Wschód od 1945 r (Chapel Hill: UNC Press, 2002), s. 136; NSC cytowane w książce Noama Chomsky’ego odpowiedź w artykule „Dlaczego chcą nam wyrządzić krzywdę? (Część trzecia)," W tych czasach, 2 kwietnia 2010 r. Chomsky przytaczał ten przykład wiele razy w ostatnich latach.
[19] Cytowane w Van Hollen, „Ankieta: poglądy na temat USA i Obamy gwałtownie spadają w całym świecie arabskim”. Zwróć uwagę na użycie słowa „my” – powszechną praktykę wśród komentatorów głównego nurtu.
[20] Sondaż przeprowadzony przez Anwara Sadata Chair for Peace and Development na Uniwersytecie Maryland i in., Amerykańska opinia publiczna i przebudzenie arabskie: studium amerykańskiej opinii publicznej (12-14 kwietnia 2011), 4-5, 8.
[21] Cytaty z ankiet i dyskusje można znaleźć w moim „167 milionów ludzi popiera Okupację Wall Street” ZNet, 15 października 2011 r .; „Mity na temat deficytu: sześć najczęściej powtarzanych kłamstw na temat deficytów budżetowych i ożywienia gospodarczego”, ZNet, 25 lipca 2011 r., pkt 6; „Doktryna szoku: Nowy Jork”, ZNet, 1 kwietnia 2011; I „Pielęgnacja „zdrowego jądra”: przemyślenia na temat tego, jak nawiązać kontakt z białą klasą robotniczą”, ZNet blog, 22 stycznia 2010 r.
[22] WorldPublicOpinion.org/Program dotyczący postaw w polityce międzynarodowej, „Amerykańska opinia publiczna twierdzi, że przywódcy rządów powinni zwracać uwagę na sondaże” 21 marca 2008; Thomas Kaplan, „Pomimo protestów Cuomo twierdzi, że nie rozszerzy dodatkowego podatku na najlepiej zarabiających” New York Times, 18 października 2011, A20.
[23] Instytut sondażowy Uniwersytetu Quinnipiac, „Gubernator Nowego Jorku Paterson popisuje się kryzysem budżetowym, wynika z ankiety Uniwersytetu Quinnipiac; Wyborcy popierają podatek milionera 4-1” 6 sierpnia 2008; Bobby Cuza, „Ankieta wykazała, że większość nowojorczyków popiera „podatek milionera”, gubernatorze” NY1, 1 lutego 2011 r.
[24] Jeff Zeleny i Megan Thee-Brenan, „Nowa ankieta wskazuje na głęboką nieufność wobec rządu”, New York Times, 25 października 2011 r. Pomimo tytułu artykułu, badanie potwierdziło również wyniki cytowanych powyżej sondaży, z których wynika, że respondenci w przeważającej mierze opowiadają się za wyższymi podatkami dla korporacji i bogatych oraz znacznie bardziej sprawiedliwym podziałem majątku. Piotra Harta zauważa że „być może niechęć rządu do zrobienia tych rzeczy przyczynia się do braku zaufania społecznego do tego rządu” („NYT Misses News in New NYT Poll”, blog FAIR, 26 października 2011 r.).
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna