Co się stanie, gdy Chiny napadną na Tajwan, jak wielu w Waszyngtonie uważa za nieuniknione? Aby odpowiedzieć na to pytanie, Komisja Specjalna Izby Reprezentantów ds. Komunistycznej Partii Chin – jednostka utworzona na polecenie marszałka Kevina McCarthy’ego w lutym – przeprowadziła 19 kwietnia „ćwiczenia na stole” obejmujące symulowany atak tego rodzaju. Brak oficjalnego raportu na temat zamkniętego- ćwiczenia drzwi zostały upublicznione, ale uczestnicy wskazali, że wynik takiego spotkania okazałby się katastrofalny dla wszystkich zaangażowanych stron. członkowie Komitetu spotkały się „z potencjałem śmierci i zniszczenia na skalę niewidzianą od dziesięcioleci” – poinformował jeden z graczy. Nie zgłoszono jednak, że jakiekolwiek takie starcie prawie na pewno otarłoby się o próg nuklearny – i najprawdopodobniej go przekroczyło.
Oczywiście, że jest nie ma powodu przypuszczać że Chiny będzie najechać Tajwan, narażając się tym samym na apokaliptyczne ryzyko. Niemniej jednak chiński – zapewniają urzędnicy ich prawo do użycia siły, aby uniemożliwić „elementom separatystycznym” na wyspie zerwanie więzi z kontynentem oraz niedawne chińskie ćwiczenia wojskowe– wiele z nich przeprowadzono kilka dni po wizycie tajwańskiej prezydent Tsai Ing-wen w dniu 5 kwietnia z marszałkiem McCarthym w Kalifornii – sugerują szczegółowe planowanie takiego przedsięwzięcia. Niezależnie od tego, czy te ruchy sugerują prawdziwy zamiar użyć siły, polityka obronna Stanów Zjednoczonych w dużej mierze skupiała się wokół planów obrony wyspy na wypadek, gdyby Pekin faktycznie przeprowadził inwazję. W związku z tym konflikt amerykańsko-chiński o Tajwan stał się bardzo realną możliwością, a to z kolei doprowadziło do rosnących obaw o możliwe skutki takiego starcia.
Rozważając taki scenariusz, naturalnym jest założenie, że konflikt o Tajwan będzie wyglądał podobnie do trwającej wojny na Ukrainie, w której Tajwańczycy walczą z Chińczykami, tak jak Ukraińcy walczą z Rosjanami. Ale to byłoby mylące. Wojna na Ukrainie w dużej mierze przekształciła się w brutalny konflikt naziemny, w którym każda ze stron walczy o przejęcie lub utrzymanie kluczowych połaci terytorium, a Stany Zjednoczone ograniczają swoje zaangażowanie do dostaw broni, szkoleń i danych wywiadowczych. Chińska inwazja na Tajwan wyglądałaby jednak zupełnie inaczej i obejmowałaby gigantyczne bitwy powietrzne i morskie oraz, najprawdopodobniej, natychmiastową interwencję USA – w istocie prezydent Biden powiedział tyle samo przy czterech różnych okazjach. Wynikająca z tego walka wręcz, w której biorą udział setki samolotów bojowych po każdej stronie i dziesiątki głównych okrętów wojennych, z pewnością spowoduje ogromną liczbę ofiar i wygeneruje ogromną presję eskalacyjną.
W oczekiwaniu na takie spotkanie zarówno Stany Zjednoczone, jak i Chiny znacznie zwiększyły zdolności bojowe swoich sił powietrznych i morskich, zastępując starsze statki i samoloty nowocześniejszymi i wydajniejszymi systemami. Japonia, kolejny prawdopodobny uczestnik wojny amerykańsko-chińskiej o Tajwan, wzmocniła własną, dobrze wyposażoną armię – zwodniczo nazywaną Japońskimi Siłami Samoobrony (JSDF) – i niedawno ogłosiła plany podwojenia wydatków na obronę.
Co więcej, wszystkie te kraje zainwestowały ogromne sumy w nabycie precyzyjnie kierowanych rakiet dalekiego zasięgu, przeznaczonych do atakowania wrogich statków, portów, lotnisk i innych celów o dużej wartości. Chińska armia, Armia Ludowo-Wyzwoleńcza (PLA), nagromadziło się siły składające się z około 700 wyrzutni rakiet balistycznych krótkiego, średniego i średniego zasięgu, zdolne do dotarcia do baz Tajwanu, Japonii i USA na Pacyfiku, w tym kluczowej amerykańskiej bazy powietrznej i morskiej na Guam. Stany Zjednoczone ze swojej strony wyposażyły swoje statki i łodzie podwodne w setki rakiet manewrujących do ataku lądowego Tomahawk, zdolnych uderzać w wybrzeża Chin z odległości setek mil od brzegu. Użycie takiej broni na dużą skalę na początku każdego konfliktu amerykańsko-chińskiego z pewnością spowoduje ogromne straty po obu stronach, w tym utratę wielu statków i zdziesiątkowanie innych celów.
Wynik gier wojennych
Aby uzyskać pewien obraz tego, jak może potoczyć się wojna pomiędzy tymi dobrze wyposażonymi siłami, dwa zespoły doradcze z siedzibą w Waszyngtonie, Centrum Nowego Amerykańskiego Bezpieczeństwa (CNAS) i Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), przeprowadziły symulacje takie spotkanie w 2022 r. W każdym przypadku grupa doświadczonych analityków i byłych urzędników rządowych przyjęła rolę czołowych decydentów w Chinach, Japonii, Tajwanie i USA. Ustalenia obu organizacji są bardzo pouczające, ale te z CNAS są szczególnie odkrywcze, ponieważ służyli jako podstawa symulacji przeprowadzonej przez komisję Izby Reprezentantów 19 kwietnia. Dla tych z nas, którzy nie mają dostępu do informacji niejawnych, wyniki te stanowią najlepszą możliwą wskazówkę tego, czego możemy się spodziewać po wojnie amerykańsko-chińskiej o Tajwan.
Zarówno symulacje CNAS, jak i CSIS opierają się na tych samych podstawowych założeniach: w pewnym momencie w przyszłości, powiedzmy w 2026 lub 2027 r., chińscy przywódcy dochodzą do wniosku, że Tajwan ma zamiar ogłosić niepodległość, dlatego decydują się na inwazję na wyspę, aby temu zapobiec . Aby to osiągnąć, Chińczycy przeprowadzają zmasowane ataki powietrzne i rakietowe na wyspę, którym towarzyszy atak desantowy, którego celem jest zdobycie przyczółka na tajwańskiej ziemi. Ponadto, w oczekiwaniu na kontratak Stanów Zjednoczonych i Japonii, bombardują amerykańskie bazy lotnicze w Japonii i wystrzeliwują wiele rakiet w stronę amerykańskich okrętów wojennych w regionie. W odpowiedzi Tajwańczycy starają się powstrzymać każdy przyczółek, jaki PLA jest w stanie ustawić na wyspie, podczas gdy Stany Zjednoczone i Japonia próbują udaremnić atak PLA, atakując chińskie statki, porty, wyrzutnie rakiet i bazy lotnicze.
Jest to rodzaj walki, w której ostateczne zwycięstwo w dużej mierze zależy od powodzenia w zniszczeniu kluczowych zasobów wroga szybko, zanim będą mogły zostać wykorzystane w walce. Dlatego też głównym celem Stanów Zjednoczonych i Tajwanu będzie zatopienie jak największej liczby chińskich okrętów desantowych w pierwszych dniach walki, podczas gdy głównym celem Chin będzie osłabienie sił powietrznych USA poprzez ataki na amerykańskie bazy lotnicze i lotniskowce. Obie strony wystrzeliwują w drugą stronę tysiące precyzyjnie naprowadzanych rakiet, straty dla każdej z nich będą ogromne.
To scenariusz, w którym nie może być zwycięzców. We wszystkich powtórzeniach ćwiczeń prowadzonych przez obie organizacje Chinom nie udało się zdobyć Tajpej, stolicy Tajwanu, w ciągu pierwszych kilku tygodni walk, mimo to wyspa ponosi ogromne straty w wyniku śmierci i zniszczeń, a wszystkie pozostałe strony konfliktu ponoszą poważne straty. W większości spotkań „chińska inwazja szybko się kończy” – stwierdził CSIS swoich symulacji. Pomimo masowych chińskich ataków powietrznych siłom tajwańskim udaje się uniemożliwić siłom PLA wydostanie się poza przyczółek, podczas gdy amerykańskie bombowce i łodzie podwodne – wspomagane przez zasoby JSDF – szybko paraliżują chińską flotę desantową, pozostawiając ocalałe siły PLA na Tajwanie.
Jednak „ta obrona ma wysoką cenę” – podsumował zespół projektowy CSIS. „Stany Zjednoczone i Japonia tracą dziesiątki statków, setki samolotów i tysiące żołnierzy”. Dwa amerykańskie lotniskowce zostają uszkodzone lub zniszczone, a na każdym z nich są setki ofiar. „Takie straty” – podsumowało CSIS – „zniszczyłyby globalną pozycję Stanów Zjednoczonych na wiele lat”. Choć tajwańska armia przetrwała, „jest poważnie zdegradowana i pozostawiona w obronie zniszczonej gospodarki na wyspie bez elektryczności i podstawowych usług”. Chiny również ogromnie cierpią: „Jej flota jest w ruinie, rdzeń floty desantowej jest uszkodzony, a dziesiątki tysięcy żołnierzy [osieroconych na Tajwanie] jest jeńcami wojennymi”.
Zespół CNAS, stosując inny model gry, dotarł w zasadzie te same wnioski. Również w tym przypadku Chinom udało się zająć przyczółek na tajwańskim wybrzeżu, ale nie są w stanie zapewnić sił wystarczających do zajęcia Tajpej ani wymuszenia kapitulacji Tajwanu. Podobnie, chociaż Stanom Zjednoczonym i Japonii udaje się zniszczyć dużą liczbę statków i samolotów PLA, one również ponoszą ciężkie straty. W rezultacie konflikt osiąga impas już po pierwszych tygodniach walk i wszyscy kluczowi gracze zmuszeni są rozważyć egzystencjalną decyzję: czy zaangażować się w przeciągającą się wojnę bez jasnego wyniku, szukać wynegocjowanego, niesatysfakcjonującego dla nikogo rozwiązania, czy też eskalować. .
Opcja eskalacji
Tego typu symulacje zazwyczaj nie uwzględniają wewnętrznych obliczeń decydentów wyższego szczebla ani nacisków politycznych, jakim są oni rutynowo poddawani. Jednak w takiej sytuacji nie można ignorować takich rozważań. Zastanówmy się więc nad następującą kwestią: postawiając swoje dziedzictwo i przywództwo na podporządkowaniu Tajwanu władzy Pekinu, jak prezydent Xi Jinping mógłby zareagować w obliczu nieudanego chińskiego ataku na Tajwan lub perspektywy przedłużającej się wojny z wciąż wysokimi ofiarami? Albo, jeśli o to chodzi, jak zareagowałby prezydent Biden (lub prezydent Trump, czy jakakolwiek inna możliwa alternatywa) w obliczu utraty dwóch amerykańskich lotniskowców – klęski, jakiej nie doświadczono od II wojny światowej – i perspektywy przedłużającej się wojny przy utrzymujących się wysokich ofiarach? Czy którykolwiek z nich jest skłonny zaakceptować upokarzające porozumienie pokojowe lub narastające trudności? A nawet gdyby tak było, czy pozwolono by im sprawować urząd przez bardzo długi czas? Można sobie wyobrazić, że szanse są zdecydowanie przeciwne.
To z kolei rodzi pytanie o eskalację. Eksperci, którzy w symulacji CNAS odgrywali rolę chińskiego przywództwa („Czerwona Drużyna”), nie mieli żadnych wątpliwości co do prawdopodobnego wyniku. Po tym, jak ataki PLA na bazy amerykańskie nie przeszkodziły w dalszym wsparciu USA dla sił tajwańskich, Zespół Czerwonych doszedł do wniosku, że nie ma innego wyjścia, jak tylko eskalować – najpierw konwencjonalnymi atakami na bazy amerykańskie na Hawajach, a następnie, gdy okazało się to ograniczone, detonacją broni nuklearnej u wybrzeży Hawajów. Chociaż detonacja miała być przede wszystkim sygnałem – mającym przekonać przywódców USA („Niebieski Zespół”) do porzucenia wsparcia dla Tajwanu – detonacja sugerowała również potencjał szerzej zakrojonych i kataklizmicznych ataków nuklearnych. (Chociaż gra została w tym momencie zakończona, CNAS zauważyło, że takie posunięcie „prawdopodobnie zostałoby odebrane przez stronę amerykańską jako poważna eskalacja konfliktu).
„Istnieje ryzyko, że przyszły konflikt między Stanami Zjednoczonymi a Chinami może mieć charakter nuklearny” – zauważył CNAS. „W konflikcie na Tajwanie Pekin może być skłonny zrezygnować ze swojej polityki zakazu pierwszego użycia w celu wymachiwania lub detonowania broni nuklearnej, aby zapobiec zaangażowaniu USA w wojnę lub położyć kres temu” – dodał. Nie wspomniano o oczywistej alternatywie: gdyby Stany Zjednoczone doświadczyły znaczących niepowodzeń – takich jak utrata cennych lotniskowców – czy Waszyngton nie mógłby równie łatwo wymachiwać lub zdetonować broń nuklearną, próbując zakończyć chińskie zaangażowanie w wojnę?
Nie wiemy, w jaki sposób ta sama symulacja przeprowadzona przez członków Kongresu 18 kwietnia rozwiązała te tragiczne wybory, ale reakcje uczestników sugerują, że dostępne opcje były otępiające. „Jeśli z gry wojennej CNAS na Tajwanie można wyciągnąć jedną naukę” – napisała wkrótce potem na Twitterze przedstawicielka Ro Khanna (ze stanu Kalifornia), członkini komisji Izby Reprezentantów – to taka, że wojna z Chinami byłaby katastrofalna dla Ameryki i całej ludzkości .” Usłuchaj jego słów: „Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby zapobiec konfliktowi”.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna