Nie ma co do tego wątpliwości: gospodarka Wenezueli to strefa katastrofy i nie ma łatwego rozwiązania. Dotychczasowe wysiłki administracji Maduro były mieszane i skupiały się na za wszelką cenę uniknąć niewypłacalności, podczas próbując ulepszyć popularne, choć niespójne programy opieki społecznej i uruchom wysoce wątpliwy projekt mega-wydobywczy. Nie trzeba dodawać, że można poczynić wiele krytyki, szczególnie jeśli chodzi o niektóre jego dalsze działania odważne propozycje. Nie trzeba dodawać, że administracja Maduro znajduje się w trudnej sytuacji, a sytuacja, przed którą stoi, jest co najmniej skomplikowana.
Na szczęście były główny ekonomista Międzyamerykańskiego Banku Rozwoju Ricardo Hausmann ma proste rozwiązanie tego, co nazywa „kryzysem humanitarnym”. Biorąc to pod uwagę, samo to twierdzenie jest dość trudne do uzasadnienia poważni eksperci w tej kwestii w dużej mierze zgadzają się, że pogorszenie koniunktury w Wenezueli nie jest nawet bliskie poziomu „kryzysu humanitarnego”. Niemniej jednak w Wenezueli sytuacja jest zła; tak źle, że Hausmann posunął się nawet do odniesienia do II wojny światowej, wzywając do „D-Day Wenezuela".
Zanim przejdziemy do sedna sprawy, chciałbym pogratulować Hausmannowi jego zabawnego porównania z D-Day; wiesz, że czeka cię przyjemna przejażdżka, kiedy Prawo Godwina został już Blitzkrieged, zanim minęliśmy nagłówek. Prawdopodobnie czytelnik powinien wypełnić luki, stwierdzając, że Hitler w „D-Day” Hausmanna to Maduro.
Nie jest to może najpotężniejszy intelektualnie początek, ale wysłuchajmy Hausmanna, dobrze?
Lądowanie Hausmanna w D-Day
„W miarę pojawiania się rozwiązań warto rozważyć następujące: Zgromadzenie Narodowe mogłoby postawić Maduro w stan oskarżenia” – zasugerował Hausmann, zaczynając od stosunkowo łagodnego tonu.
„Zgromadzenie mogłoby konstytucyjnie powołać nowy rząd, który z kolei mógłby zwrócić się o pomoc wojskową do koalicji chętnych, obejmującej kraje Ameryki Łacińskiej, Ameryki Północnej i Europy. Siły te wyzwoliłyby Wenezuelę w taki sam sposób, w jaki Kanadyjczycy, Australijczycy, Brytyjczycy i Amerykanie wyzwolili Europę w latach 1944-1945” – argumentował.
„Przypuszczam, że w większości takich przypadków wenezuelskie wojsko wycofa się, ponieważ wie, że ma przewagę uzbrojenia, więc walka nie ma dla nich żadnego sensu” – powiedział w kolejny wywiad.
Co więcej, argumentował, że plan mógłby obejść potrzebę uzyskania zgody Organizacji Narodów Zjednoczonych, ponieważ zagraniczne siły zbrojne zostałyby technicznie zaproszone przez nowo utworzony reżim.
Wszystko brzmi tak prosto, dopóki nie zdamy sobie sprawy, że plan Hausmanna niewątpliwie spowodowałby katastrofę humanitarną, która sprawiłaby, że obecne pogorszenie koniunktury gospodarczej wyglądałoby naprawdę zachwycająco.
Model panamski: mały kraj, duża cena humanitarna
Próbując usprawiedliwić zagraniczną interwencję, sam Hausmann za wzór przyjął interwencję USA w Panamie w 1989 roku.
„Byłoby to podobne do wyzwolenia Panamy przez Stany Zjednoczone spod ucisku Manuela Noriegi, zapoczątkowując demokrację i najszybszy wzrost gospodarczy w Ameryce Łacińskiej” – stwierdził.
Ciekawostka: skądkolwiek kilkaset do 4000 Podczas interwencji zginęli niewalczący z Panamy. W następstwie przemocy nawet pieski w Waszyngtonie Human Rights Watch nie mogli powstrzymać przerażenia z powodu postępowania sił amerykańskich.
„[Szacunki dotyczące ofiar śmiertelnych wśród ludności cywilnej] ujawniają, że «operacja chirurgiczna» przeprowadzona przez siły amerykańskie spowodowała straty w ludności cywilnej co najmniej cztery i pół razy wyższe niż straty wojskowe poniesione przez wroga oraz dwanaście lub trzynaście razy wyższe niż straty poniesione przez żołnierzy amerykańskich” – odnotowała ponuro HRW Raport 1991.
W raporcie czytamy dalej: „Same te wskaźniki sugerują, że dokonując inwazji sił amerykańskich nie przestrzegano wiernie zasady proporcjonalności i obowiązku minimalizowania szkód wyrządzanych ludności cywilnej, jeżeli nie narażałoby to uzasadnionego celu wojskowego”.
Oczywiście Panamy nie można porównać z Wenezuelą. Po pierwsze, ktoś niezaznajomiony z geografią może nie zdawać sobie sprawy, że Panama jest absolutnie mała; w 1989 r. zamieszkiwało go ok mniej niż 2.5 miliona. Natomiast Wenezuela 2018 jest ponad 12 razy większa, m.in populacja ponad 31 milionów. Jeśli więc założymy, że interwencja Hausmanna zostanie przeprowadzona z podobnym poziomem względnej brutalności jak w Panamie, liczba ofiar śmiertelnych może z łatwością sięgnąć tysięcy.
Zachodni interwencjonizm: krwawa łaźnia za krwawą łaźnią
Nie bez powodu Hausmann musiał cofnąć się o prawie trzydzieści lat, aby znaleźć przykład interwencji wojskowej, który mu się podobał; w istocie niedawne zachodnie interwencje wojskowe są zazwyczaj znacznie bardziej brutalne niż wszystko, czego doświadczyli Panamczycy. Jak dotąd inwazja na Irak (kraj o liczbie ludności bardziej porównywalnej z Wenezuelą, wynoszącą 37 milionów) i późniejsza epoka niekończącej się przemocy pozostawiły gdzieś pomiędzy 180,000 i 201,000 XNUMX cywilówmartwy. Tymczasem równie niekończąca się wojna w Afganistanie spowodowała łączna liczba ofiar śmiertelnych w całym kraju i sąsiednim Pakistanie wyniosła 173,000 XNUMX osób. Nawet najmniej brutalna interwencja, jaką pamiętamy z niedawnych czasów, czyli interwencja w Libii, była bezpośrednio widoczna dla sił koalicyjnych dokonać masakry kilkudziesięciu cywilówi nie udało się zatrzymać śmierć nawet 20,000 XNUMX osób w wojnie domowej w tym kraju. Dziś w Libii trwa druga wojna domowa od czasu interwencji około 6,000 ofiar jak dotąd, a aukcje niewolników pojawiały się w całym kraju jako mrożąca krew w żyłach ilustracja tego zjawiska katastrofa zachodniej interwencji. Warto zauważyć, że Libia była reklamowana opinii publicznej jako kraj przeznaczony do interwencji, bez konieczności stąpania po ziemi i z wyraźnym mandatem ONZ dotyczącym ochrony ludności cywilnej. Oczywiście proponowana przez Hausmanna interwencja w Wenezueli nie miałaby takiego mandatu i obejmowałaby umieszczenie obcych wojsk na ulicach Caracas. Jeśli kiedykolwiek spędziłeś dużo czasu w Caracas, prawdopodobnie już wiesz, że to przepis na katastrofę. Nie wiem jak wy, ale ja nie chciałbym zostać przyłapany w wojskowym mundurze gringo w zagorzałej dzielnicy Chavista. Myślę, że wszyscy możemy się z tym zgodzić, niezależnie od tego, po której stronie spektrum politycznego się znajdujesz znaczna część populacji Wenezueli nigdy nie tolerowałaby takiej zagranicznej okupacji, zaciekłe powstanie antyimperialistyczne byłoby nieuniknione.
Kto lubi niekończącą się wojnę domową?
To prowadzi mnie do następnego kluczowego punktu. Jak wnikliwy czytelnik mógł zauważyć, wśród zachodnich interwencji istnieje wspólny schemat: po wszystkich następują lata – jeśli nie dekady – straszliwego konfliktu wewnętrznego i niestabilności. Każdy racjonalny obserwator założyłby, że to samo dotyczy Wenezueli, głęboko podzielonego kraju o niezwykle złożonej sytuacji politycznej. Sam Hausmann powinien być tego świadomy, biorąc pod uwagę jego imponujący życiorys.
Były minister planowania wenezuelskiego, obecnie jest profesorem ekonomii w Harvard Kennedy School i dyrektorem Centrum Rozwoju Międzynarodowego na Uniwersytecie Harvarda. Nie trzeba dodawać, że jego kwalifikacje akademickie i znajomość Wenezueli prowadzą do założenia, że powinien już rozumieć wszystko, o czym tu wspomniałem. To samo można powiedzieć praktycznie wszystkie prominentne głosy domagały się bezpośredniej interwencji w Wenezueli. Mając za sobą dziesięciolecia danych, którymi dysponujemy, kwestia, czy interwencja wojskowa może zostać przeprowadzona w sposób humanitarny, jest dobrze i naprawdę rozstrzygnięta. Interwencja to tylko grzeczne określenie masowego morderstwa.
Wracając do naszego bezwstydnego ataku sojuszniczego Mike'a Godwinanajświętszego z praw, istnieje duże prawdopodobieństwo, że interwencja sugerowana przez Hausmanna nie będzie miała godnego uwagi podobieństwa do wyzwolenia Europy z nazistowskiego koszmaru. W rzeczywistości zapomnij całkowicie o „D-Day Wenezuela”: bardziej odpowiednie porównania z II wojną światową nosiłyby nazwy takie jak Jesienna zgnilizna, Upadek Weissa, Barbarossa i Spadek żółty.
Niestety, powinno być jasne, że sugerowanie zbrojnej interwencji w Wenezueli jest równie dojrzałe, jak próba skonstruowania argumentu opartego na intelektualnie leniwej aluzji do nazizmu. Myślcie o nim, co chcecie, ale Maduro nie jest Hitlerem, a wenezuelski D-Day byłby rzezią na skalę, jakiej kraj nie widział od bardzo dawna (jeśli w ogóle).
Zatem jeśli chodzi o Wenezuelę, nie ma innego rozwiązania niż pokój. Każdy, kto twierdzi inaczej, musi zostać nazwany dokładnie tym, kim jest: w najlepszym wypadku niebezpiecznym ignorantem, w najgorszym podżegaczem wojennym.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna