Mówcie, co chcecie o Andrésie Manuelu Lópezie Obradorze, lewicowym pretendencie do wyborów prezydenckich w Meksyku w 2018 roku, ale on z pewnością wie, jak zrobić wrażenie. Zmaterializował się nie wiadomo skąd na niedawnym wiecu w Meksyku i przecisnął się przez tłum od tyłu. Jego zwolennicy oszaleli, gromadząc się, by uścisnąć mu dłoń i zrobić sobie selfie. W średnim wieku, z siwiejącymi włosami, w swobodnym, biznesowym stroju, na pierwszy rzut oka wyglądał jak konwencjonalny polityk z wyczuciem dotyku. Żadne dziecko nie pozostało bez pocałunku, a wszyscy wokół przybijali piątki.
Jeśli próbował zagrać kartą człowieka ludu, z pewnością trafiał we wszystkie właściwe akordy. Tłum szybko go spowolnił, zwiększając tempo do meandrującego, gdy szedł w stronę sceny, aby wygłosić przemówienie, na które wszyscy czekali. Nie wydawał się zaniepokojony; wręcz przeciwnie, był zaskakująco zrelaksowany, zwłaszcza biorąc pod uwagę wagę, jaką wiąże się ze świadomością, że wkrótce można zostać prezydentem największego hiszpańskojęzycznego narodu na świecie.
„Jeśli wygramy, naprawdę moglibyśmy wprowadzić duże zmiany w tym kraju” – powiedział uczestnik rajdów Fernando Lena.
Pomijając całowanie dzieci i selfie, Obrador (w skrócie AMLO) to jeden z najbardziej kontrowersyjnych polityków Meksyku ostatnich lat. Prawica go nienawidzi, a konserwatywna prasa od dawna go wyśmiewa jako kolejne wcielenie zmarłego byłego prezydenta Wenezueli i socjalistycznego rewolucjonisty, Hugo Cháveza. Odwrotny problem miał lewica, gdzie wielu odrzuciło AMLO jako niewystarczające dla Cháveza – a przynajmniej jako pozbawione rewolucyjnej wiarygodności potrzebnej, aby naprawdę wypchnąć Meksyk ze stanu chronicznej depresji politycznej. Tak czy inaczej, nie można zaprzeczyć, że AMLO będzie siłą, z którą należy się liczyć podczas wyborów prezydenckich w Meksyku w czerwcu 2018 r.
Najnowsze sondaże pokazują, że jest on najpopularniejszym kandydatem na prezydenta w kraju z niewielką przewagą. W lutym sondaż przeprowadzony przez Mitofsky Consulting wykazał, że zdobył on niecałe 26 procent głosów. Dla porównania, jego najbliższy rywal z prawicowej Partii Akcji Narodowej (PAN) zdobył niecałe 24 proc. głosów. W innym sondażu przeprowadzonym w tym samym miesiącu ankieter Parametria przyznał AMLO nieco większą przewagę zwycięstwa, zdobywając 28 procent głosów.
Pomimo impetu po swojej stronie zwolennicy partii politycznej Obradora, Ruchu Odrodzenia Narodowego (Morena), są bardziej ostrożni niż pewni siebie. Sam Lena był optymistą, że Morena ma szansę przejąć władzę, ale przyznał, że nic nie jest pewne.
„Sytuacja polityczna jest obecnie naprawdę skomplikowana” – stwierdził.
Inny zwolennik Moreny, Oscar Vazquez, zgodził się z tym, chociaż twierdził, że Meksyk desperacko pragnie zmian politycznych.
„Wygląda na to, że panuje obecnie duże niezadowolenie” – stwierdził. Podobnie jak wielu Morenistów, Vazquez za większość nieszczęść Meksyku obwiniał trwające dwie dekady dążenie tego kraju do neoliberalizmu.
Eksperyment neoliberalny w Meksyku
Od lat 1980. kolejne rządy Meksyku zgodnie łagodziły regulacje korporacyjne i usługi publiczne. Mniejszy rząd i bardziej swobodny klimat korporacyjny miały przynieść nowe inwestycje, nowe miejsca pracy i raz na zawsze położyć kres biedzie. Jest też klejnot w koronie meksykańskiego neoliberalizmu, Północnoamerykańskie Porozumienie o Wolnym Handlu (NAFTA). Jak wynika z raportu waszyngtońskiej agencji NAFTA, od chwili jej podpisania w 1994 r. za wciągnięcie dodatkowych 20 milionów Meksykanów poniżej granicy ubóstwa Centrum Badań Ekonomicznych i Politycznych (CEPR). Nie tylko ubóstwo gwałtownie wzrosło, ale według CEPR po NAFTA „wzrost gospodarczy w Meksyku na mieszkańca pozostaje w tyle za resztą Ameryki Łacińskiej”.
„Płace realne prawie nie wzrosły od czasu wprowadzenia NAFTA w 1994 r. Prawie pięć milionów rodzinnych rolników zostało wysiedlonych” – podsumowała CEPR.
Lub, jak to ujął zwolennik Moreny, Vazquez, „projekt neoliberalny nie dał nam tego, czego potrzebowaliśmy”.
„Nie przyniosło to korzyści w zakresie opieki zdrowotnej, edukacji, a nawet żywności. W rzeczywistości 80 procent Meksykanów jest zagrożonych [ubóstwem]. Jest to szczególnie trudne dla młodych ludzi, którzy nie mogą znaleźć pracy” – stwierdził.
Dla Vazqueza i innych lewicowców Morena jest jedyną dużą partią w spektrum politycznym Meksyku, która może rzucić wyzwanie neoliberalizmowi; i to przynosi rezultaty, przynajmniej w retoryce.
„Neoliberalny model narzucony w ciągu ostatnich 30 lat przyniósł korzyści jedynie mniejszości, kosztem ubóstwa większości Meksykanów”, twierdzi Morena brzmi oświadczenie misji.
„Gospodarka jest w rękach monopoli; Baza produkcyjna [Meksyku] jest zniszczona, miliony młodych ludzi nie mają możliwości studiowania ani pracy, wieś jest opuszczona, a tysiące migrantów codziennie przekracza północną granicę pomimo ryzyka i prześladowań” – kontynuuje.
Więcej niż słowa?
Jednak pomimo zdecydowanie antyneoliberalnego przekazu wielu na lewicy jest sceptycznych co do zdolności Moreny do faktycznego wprowadzenia zmian. Duża część tej debaty toczyła się na łamach meksykańskiej gazety dokumentującej historię lewicy, La Jornada.
„Morena z pewnością nie jest partią socjalistyczną ani czymś w tym rodzaju. Jest centrolewicowa i nie jest też antykapitalistyczna” – waha się komentator Octavio RodríGuz Araujo napisał w kwietniu. Araujo jest profesorem nauk politycznych na Narodowym Uniwersytecie Autonomicznym Meksyku i wieloletnim krytykiem obecnego rządu prezydenta Enrique Peña Nieto.
Araujo uważa Morenę za najmniejsze zło polityczne. Jednak w kolejny artykuł zaledwie miesiąc wcześniej ostro skrytykował partię za przyjęcie przez nią fali zawodowych polityków, z których wielu lewica postrzega w najlepszym przypadku jako korporacyjnych pionków, a w najgorszym jako głęboko skorumpowanych.
„Jest kilku nowych zwolenników Moreny, od których przechodzą mnie ciarki” – napisał, po czym argumentował, że w niektórych częściach kraju partia „pozostawi wielu [wyborców] bez opcji wyborczej”.
Rzeczywiście, najostrzejsza krytyka Moreny ze strony lewicy wynika z polityki partii w większości otwartych drzwi dla dezerterów z rozpadającej się, lewicowo-centrowej Partii Rewolucji Demokratycznej (PRD). Wielu lewicowców postrzega niektórych z tych uciekinierów jedynie jako szczury uciekające z tonącego statku, które mogą zarazić partię klasyczną meksykańską korupcją i nieszczerym oportunizmem.
Po powrocie do Meksyku przybycie AMLO na wiec zostało poprzedzone godzinami, w których nowi nawróceni partia Moreno deklarowali wsparcie partii, w tym byli weterani PRD.
Rozmawiając z grupą aktywistów na marginesie wiecu, członek Moreny Pedro Gellert zgodził się, że napływ polityków starej gwardii stanowi wyzwanie dla partii, ale stwierdził, że poważni członkowie „są doskonale świadomi niebezpieczeństwa”. Zaznaczył jednak, że to tylko jedna z wielu niedoskonałości partii.
„Jej program jest również słaby i nie wykracza poza radykalny nacjonalizm, pomimo wielu rewolucjonistów, w tym marksistów, w jej szeregach” – stwierdził.
Niemniej jednak Gellert miał nadzieję, że Morena może zaoferować Meksykowi zmianę we właściwym kierunku, podkreślając jego bliskie powiązania z różnymi ruchami społecznymi w kraju.
„Największą siłą Moreny są jej aktywiści i powiązania z ruchami masowymi” – stwierdził, wskazując na jej silne powiązania z ruchami Campesino, a także wsparcie partii dla protestów nauczycieli pod przewodnictwem potężnego związku edukacyjnego w kraju. W stanie Meksyk Morena znajduje się także blisko Krajowego Związku Pracowników oraz mnóstwa małych, miejskich ruchów aktywistycznych w całym Meksyku.
Niezależnie od kierunku, jaki obierze Morena, międzynarodowa lewica musi zwrócić szczególną uwagę, argumentował Gellert. Porównanie Moreny do hiszpańskiej lewicy Impreza Podemo, powiedział, że powstanie AMLO i jego partii to tylko część znacznie szerszej fali niezadowolenia politycznego w Meksyku. Choć przyznał, że fala ta wciąż próbuje znaleźć oparcie w sposobie zjednoczenia się wokół partii, stwierdził, że wpływ rosnącego niezadowolenia z polityki establishmentu Meksyku może odbić się szerokim echem poza granicami kraju.
„Meksyk odgrywa ważną rolę w polityce Ameryki Łacińskiej, a biorąc pod uwagę wspólną granicę z USA oraz fakt, że w USA mieszka ponad 12 procent jego populacji, to, co dzieje się w Meksyku, ma wpływ poza granicami kraju” – podsumował Gellert.
Znaczenie historyczne Moreny
Trudno przecenić stawkę wyścigu prezydenckiego w 2018 roku.
Jeśli AMLO wygra w 2018 r., będzie pierwszą od pokoleń postępową głową państwa Meksyku i prawdopodobnie pierwszą od czasów następstw wojny domowej, kiedy kraj cieszył się już dawno miodowym miesiącem z Partią Rewolucyjno-Instytucjonalną (PRI).
Mając nazwę, która brzmi, jakby była inspirowana powieścią Orwella, luźno zaplanowane ekonomicznie, mgliście protekcjonistyczne dni świetności PRI z początku XX wieku są niczym więcej niż słabym wspomnieniem. Jej przywódca, prezydent Peña Nieto, jest na wskroś neoliberalny i z pewnością jest jedną z najbardziej znienawidzonych głów państw na półkuli zachodniej.
Inne główne partie Meksyku również znajdują się w stanie kryzysu. Kiedyś prawicowa PAN reklamowała się jako alternatywa dla PRI, dziś jednak wielu Meksykanów pogardza nią, obwiniając ją za przekształcenie rozległych połaci kraju w prawdziwe pola bitew podczas wojny narkotykowej.
Niewiele lepiej radzi sobie ostatnia duża partia, wspomniana PRD. Kiedy pod koniec lat 1980. po raz pierwszy oderwała się od PRI, PRD reklamowała się jako lewicowa alternatywa. Dziś jest na skraju całkowitego upadku, na skutek lat skandalów, korupcji i stopniowego przesuwania się na prawo.
Wszystko to może brzmieć jak lekcja historii, ale ten kontekst ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia zarówno AMLO, jak i ruchu, który reprezentuje.
Sam AMLO był niegdyś twarzą PRD, kandydując na prezydenta w 2006 roku z listy koalicji kierowanej przez tę partię. Stracił do niego 0.56 punktu procentowego. Próbował powrócić w wyborach prezydenckich w 2012 roku, zajmując drugie miejsce, za Peñą Nieto.
Pączkujący ruch polityczny AMLO przekroczył już krytyczną przeszkodę popularności. Jego partia Morena odniosła duże zwycięstwo w wyborach w Meksyku w czerwcu 2016 r., zdobywając 33% głosów. Sam AMLO pełnił funkcję burmistrza Meksyku w latach 2000–2005, podczas których cieszył się ogólnie dość dużą popularnością. Jednak ruch AMLO wykracza poza granice kosmopolitycznej stolicy Meksyku. Poparcie Moreny jest szczególnie silne w bastionach szerokiego niezadowolenia politycznego, takich jak zubożały południowy stan Oaxaca i niespokojny wschodni stan Veracruz.
Nie wiadomo jeszcze, czy Morena zdoła wykorzystać ten impet do stworzenia nowej, pełnej nadziei lewicowej alternatywy dla Meksyku. Jej zwolennicy są otwarcie krytyczni wobec partii, a wielu po cichu nalega, aby przesunęła się ona dalej na lewicę.
Niemniej jednak zwolennicy twierdzą, że Morena jest jedyną dużą partią polityczną faktycznie dyskutującą o neoliberalizmie i wzywającą do realnej alternatywy dla Meksyku. Fakt, że jest teraz o krok od prezydentury, oznacza ogromną zmianę losu meksykańskiej lewicy, która dekadę po dekadzie ponosiła porażki na szczeblu krajowym. Nikt nie wie, czy nadzieja pokładana w Morenie będzie trwała, ale cokolwiek się stanie, warto będzie się temu bardzo uważnie przyjrzeć.
„Morena wciąż jest w toku” – wyjaśnia Gellert – „ale pomimo wszystkich swoich niedoskonałości stanowi prawdziwą nadzieję dla przywódców i działaczy ruchów społecznych i przyciąga młodzież poszukującą radykalnej alternatywy”.
Ryan Mallett-Outtrim jest niezależnym dziennikarzem mieszkającym w Meksyku. Więcej jego prac można znaleźć na stronie dissentsansfrontieres.com.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna