(Zdjęcie: protest w Hiszpanii, 24 lutego 2022 r. (Shutterstock))
Wojna Stanów Zjednoczonych z Wietnamem stanowi dość bliską analogię do wojny Rosji z Ukrainą. Analogia oczywiście nie jest równoważnością. Istnieje wiele różnic między tymi dwoma przypadkami. Jednak podobieństw jest na tyle dużo, że można wyciągnąć przydatne wnioski. Zarówno Wietnam, jak i Ukraina były koloniami, a Stany Zjednoczone i Rosja są superpotęgami. W każdym przypadku wojna rodzi wiele kwestii moralnych, strategicznych i politycznych, które wymagają zajęcia stanowiska przez lewicę.
Ruch antywojenny w Wietnamie w latach 1960. i 70. był przełomem w światowym oporze wobec niesprawiedliwej wojny. Dla wielu z tych, którzy w tamtych latach osiągnęli wiek polityczny, było to decydujące wydarzenie w ich życiu. Dla wielu z tych, którzy poszli w ich ślady, sprzeciw wobec wojny w Wietnamie był kamieniem probierczym przyszłej działalności antywojennej.
Podobnym przełomem dla dzisiejszych aktywistów jest wojna na Ukrainie.
Dokonywanie porównań
Zarówno w przypadku Wietnamu, jak i Ukrainy, supermocarstwo rozpoczęło agresywną wojnę przeciwko mniejszemu krajowi, a następnie nie doceniło jego oporu.
W obu przypadkach agresor działał sprzecznie z prawem międzynarodowym i moralnością, wyrządzając straszliwe żniwo ludności cywilnej i jej podstawowym środkom życiowym.
W obu przypadkach agresor próbował pozbawić byłą kolonię prawa do samostanowienia, czy to poprzez ustanowienie marionetkowego reżimu, czy poprzez aneksję dużych połaci jej terytorium.
W obu przypadkach inne mocarstwa zapewniły ofierze agresji broń i inną pomoc, nie angażując się jednak bezpośrednio w walkę. Były Związek Radziecki i Chiny zapewniły Wietnamowi ogromną pomoc wojskową, bez której Hanoi nie przetrwałoby ataku USA. Waszyngton i jego sojusznicy zrobili to samo dla Ukrainy.
W obu przypadkach istniała historia kolonializmu. Francja kolonizowała Wietnam przez ponad sto lat, czerpiąc nadwyżkę ekonomiczną z zasobów naturalnych kraju i wyzysku chłopstwa. Kiedy Francja wycofała się w 1954 r., wkroczyły Stany Zjednoczone i próbowały założyć neokolonię na południu. Tymczasem reżim carski rządził Ukrainą przez setki lat, po których nastąpiło kilka dziesięcioleci rządów sowieckich, z krótką przerwą w prawdziwej niepodległości na początku lat dwudziestych. Sowiecki ucisk osiągnął przerażający szczyt w połowie lat trzydziestych XX wieku, kiedy Stalin zaaranżował systematyczne głodzenie ukraińskich chłopów w Hołodomor.
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, gdy amerykańska lewica mierzyła się z kwestią Wietnamu, opracowała pewne podstawowe zasady, którymi kierowała się w swoich działaniach.
Kluczową zasadą ruchu antywojennego w Wietnamie było to, że kraj najechany przez inny kraj ma prawo do samoobrony, co obejmuje prawo do otrzymania broni od sił zewnętrznych w celu umożliwienia samoobrony. W żadnym momencie ruch antywojenny nie wzywał Związku Radzieckiego ani Chin do zaprzestania dostarczania broni Wietnamowi Północnemu (DRV) ani Frontowi Wyzwolenia Narodowego (NLF). To prawda, że broń radziecka i chińska utrzymałaby wojnę dłużej, niż gdyby pozbawione broni DRV i NLF były zmuszone prosić o pokój. Ale lewica nie ceniła pokoju ponad sprawiedliwość. Wietnamczycy, oczywiście, pragnęli pokoju, ale chwycili za broń, ponieważ nie chcieli zrezygnować z prawa do narodowego samostanowienia. Lewica amerykańska wierzyła, że to Wietnamczycy decydują, ile są skłonni poświęcić, aby położyć kres walkom. Nawet pacyfiści z amerykańskiego ruchu pokojowego nie zorganizowali demonstracji wzywających NLF do odłożenia broni lub do odcięcia broni przez dostawców broni.
Stanowisko to, wspierające dostarczanie broni do Wietnamu, nie było pozbawione problemów. Każda wyprodukowana broń oznaczała mniejsze finansowanie potrzeb społecznych. Każdy wysłany żołnierz wietnamski oznaczał kolejną rodzinę pozbawioną dziecka w rozkwicie młodości. Każda minuta trwania wojny oznaczała coraz dłuższe cierpienia i trudności. Ale koszty kapitulacji były również poważne i jeśli Wietnamczycy uznali koszty kapitulacji za wyższe niż koszty dalszej walki, to nie do amerykańskich lewicowców należało odmawianie im lub odmawianie im prawa do zdobycia potrzebnej broni aby walka toczyła się dalej.
Problem negocjacji
Wielu członków ruchu antywojennego w Wietnamie wzywało rząd USA do zaprzestania bombardowań Wietnamu Północnego i rozpoczęcia negocjacji. Jedna grupa o nazwie Negocjacje teraz! – na którego czele stali wybitni liberałowie, tacy jak Arthur Schlesinger Jr., Joseph L. Rauh z Americans for Democraction Action i John Kenneth Galbraith – reprezentowali „'prawica„ruchu pokojowego”. Ale radykalna część ruchu antywojennego rozumiała problem wzywania do negocjacji. Na radykałów duży wpływ wywarli teoretycy tacy jak Howard Zinn i Noam Chomsky.
W swojej książce 1967 Logika wycofaniaZinn wyjaśnił:
Stany Zjednoczone nie mogą zatem niczego zyskać dla Wietnamu w drodze negocjacji i to nie powinna nic dla siebie zyskać. Ponieważ kraj ten nie należy do Wietnamu, nie ma moralnych podstaw do negocjowania dla siebie jakiegokolwiek statusu – na pewno nie baz wojskowych ani oddziałów; Wietnam ma już tego dość.
Jest coś wewnętrznie błędnego w poglądzie, że Stany Zjednoczone powinny uczestniczyć w negocjacjach mających na celu zadecydowanie o przyszłości Wietnamu. Jesteśmy potęgą zewnętrzną i fakt, że zalaliśmy kraj żołnierzami bojowymi, nie daje nam tym samym żadnego moralnego prawa do decydowania o jego losie. Być może może to być prawda historyczna, ale tak jest nie powinien robić dobrze; a obowiązkiem obywateli jest podkreślanie „powinien”, niezależnie od tego, jak zachowują się mężowie stanu.
Odnosi się to również do Chin, Związku Radzieckiego, Anglii i wszystkich innych wielkich mocarstw. Decydowanie o przyszłości Wietnamu przez te zewnętrzne mocarstwa na konferencji międzynarodowej jest w takim samym stopniu pogwałceniem samostanowienia, jak ustalenie losu Czechosłowacji przez Hitlera, Mussoliniego, Daladiera i Chamberlaina w 1938 roku w Monachium.
…pytanie, czy Stany Zjednoczone będą skłonne negocjować z Vietcongiem, wydaje się dziwne. Pytanie brzmi raczej, czy Vietcong powinien być skłonny do negocjacji ze Stanami Zjednoczonymi? Z punktu widzenia zasad moralnych nie powinno; z punktu widzenia rzeczywistości wojskowej może być konieczne. Ale to jest opresyjna siła ludzkiej, kraju, który wymusza takie pogwałcenie zasad moralnych, i obowiązkiem obywateli amerykańskich – niezależnie od realiów władzy – jest próba naginania władzy rządu w stronę tego, co jest prawo.
Chomsky w swoim eseju „Po Pinkville” z 1970 roku napisał:
Szacuje się, że 15 października 1965 r. w zakrojonych na szeroką skalę demonstracjach antywojennych wzięło udział około 70,000 XNUMX osób. Demonstranci usłyszeli prośby o zaprzestanie bombardowań Wietnamu Północnego i poważne zaangażowanie się w negocjacje w odpowiedzi na oferty negocjacyjne Wietnamu Północnego i wysiłki ONZ na rzecz rozwiązania wojny…
W Senacie senator Mansfield potępił „poczucie całkowitej nieodpowiedzialności”, jakie wykazywali demonstranci…
W pewnym sensie senator Mansfield miał rację, mówiąc o poczuciu całkowitej nieodpowiedzialności, jakie wykazywali demonstranci. Powinni byli żądać nie zaprzestania bombardowań Wietnamu Północnego i negocjacji, ale całkowitego i natychmiastowego wycofania wszystkich wojsk amerykańskich i materiał– położenie kresu jakiejkolwiek silnej ingerencji w wewnętrzne sprawy Wietnamu lub jakiegokolwiek innego narodu. Powinni byli żądać nie tylko, aby Stany Zjednoczone przestrzegały prawa międzynarodowego i swoich własnych zobowiązań traktatowych, tym samym natychmiastowo usuwając się z Wietnamu; powinni jednak byli także skorzystać ze swojego prawa i obowiązku, aby przeciwstawić się przemocy państwa, która w praktyce była równie okrutna, co co do zasady nielegalna.
[Pod koniec 1967 r.] [T], którzy żądali jedynie zaprzestania bombardowań Wietnamu Północnego i zaangażowania w negocjacje, zobaczyli, że ich żądania zostały zrealizowane i popadli w milczenie.
Żądania te jednak zawsze były nie na miejscu. Jeśli chodzi o negocjacje, w rzeczywistości jest bardzo niewiele do negocjowania. Dopóki amerykańska armia okupacyjna pozostanie w Wietnamie, wojna będzie trwała. Wycofanie wojsk amerykańskich musi być aktem jednostronnym, ponieważ inwazja rządu amerykańskiego na Wietnam była w pierwszej kolejności aktem jednostronnym. Ci, którzy wzywali do „negocjacji teraz”, oszukiwali siebie i innych, podobnie jak ci, którzy teraz wzywają do zawieszenia broni, w wyniku którego amerykańskie siły ekspedycyjne zostaną opuszczone w Wietnamie, nie stawiają czoła rzeczywistości.
Niektóre grupy, jak Postępowa Partia Pracy, potępiły Hanoi za zgodę na rozmowy i traktat pokojowy z Paryża. Jednak dominujący radykalny pogląd był taki, że chociaż Stany Zjednoczone nie mają moralnego prawa do negocjacji, to do Wietnamczyków, a nie do świętszych od was obcych, należy decyzja, czy i kiedy koszty walki będą wymagały od nich przybycia do UE stole i idź na ustępstwa. Lewica krytycznie odnosiła się do Moskwy i Pekinu za wywieranie nacisku na Hanoi w 1954 r., aby poszła na ustępstwa, ale uważała, że DRV ma pełne prawo do ustępstw, gdy it zdecydował się to zrobić. Lewica z radością przyjęła także ONZ i inną międzynarodową dyplomację, która mogłaby doprowadzić do wycofania się Stanów Zjednoczonych, pozostając jednocześnie ostrożna wobec wysiłków wielkich mocarstw mających na celu narzucenie Wietnamowi porozumienia.
Wyzwania dla analogii z Wietnamem
Niektórzy mogą argumentować, że powodem wspierania prawa Wietnamu do samoobrony i otrzymania broni z zewnątrz, ale nie Ukrainy, jest to, że pierwszy był reżimem lewicowym, a drugi neoliberalnym.
Prawdą jest, że wielu lewicowców ruchu antywojennego w Wietnamie uważało DRV i NLF za ucieleśnienie ich marksistowskich, socjalistycznych ideałów. Inni nie mieli złudzeń co do autorytaryzmu Ho Chi Minha, w tym jego szkolenia przez Stalina i Mao oraz brutalnego traktowania wietnamskich trockistów i anarchistów. Jednak pomimo różnic co do natury reżimu, ruch antywojenny jako całość uważał, że Wietnam ma prawo bronić się przed agresją wielkich mocarstw. Ruch solidaryzował się z walką Wietnamu o niepodległość, nawet jeśli był krytyczny wobec jego rządu.
Ogólnie rzecz biorąc, takie jest stanowisko lewicy na przestrzeni lat. Walki o niepodległość i samostanowienie wielu kolonii, półkolonii i byłych kolonii były wspierane przez lewicę, mimo że walkom tym nie przewodzili lewacy. Kiedy Włochy zaatakowały Etiopię Haile Selassie w 1935 roku, ta ostatnia była państwem całkowicie niedemokratycznym. Niemniej jednak wszystkie sektory lewicy wezwały do jego wsparcia. Choć Związek Radziecki, który chciał wówczas sojuszu z Włochami, wahał się, co do Partii Komunistycznej USA twierdził, według lidera partii Earla Browdera „wykorzystuje całą energię, aby zbudować masowy ruch w obronie Etiopii przed bestialskim atakiem faszystowskim”. Trocki i jego zwolennicy również wzywali do wspierania sprawiedliwego oporu Etiopii. W ten sam sposób można wspierać Ukrainę w jej sprawiedliwej walce z agresją, walce, która wydaje się mieć szerokie poparcie narodu ukraińskiego, bez konieczności popierania polityki wewnętrznej ukraińskiego rządu.
Drugim argumentem, dlaczego analogia Ukraina-Wietnam nie działa, jest to, że głównym obowiązkiem lewicy jest zwalczanie wykroczeń własnego rządu i dlatego w obu wojnach lewica amerykańska powinna przeciwstawiać się amerykańskiemu imperializmowi. Ale choć oczywiście amerykańscy lewacy powinni zawsze sprzeciwiać się amerykańskiemu imperializmowi, nie oznacza to, że powinni definiować się w opozycji do jakiegokolwiek stanowiska zajmowanego przez rząd USA w każdym przypadku. Na przykład, kiedy rząd Stanów Zjednoczonych – oczywiście z własnych powodów – ostatecznie nalegał, aby w 1949 r. Holandia zakończyła swoje rządy kolonialne w Indonezji, lewica amerykańska nie sprzeciwiła się i nie powinna była sprzeciwiać się stanowisku Waszyngtonu. A kto odmówiłby wsparcia ruchowi kurdyjskiemu w Syrii przeciwko tureckiemu atakowi tylko dlatego, że rząd USA również wspiera Kurdów?
Jeśli chodzi o lewicę rosyjską, z pewnością internacjonalizm nie może oznaczać, że powinna ona działać na rzecz powstrzymania rosyjskiej inwazji na Ukrainę, podczas gdy lewica amerykańska powinna pracować nad odmową broni ukraińskim ofiarom rosyjskiej inwazji. Zachodnia broń dla Ukrainy nie bardziej unieważnia zasadność prawa Ukrainy do samoobrony, jak rosyjska broń zdyskredytowała sprawę wietnamską.
Od zakończenia II wojny światowej lewica zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na arenie międzynarodowej jednoczy się w walkach ludzi żyjących w koloniach i neokoloniach. Jednak dzisiaj, głównie z powodu braku informacji i zrozumienia, tego samego wsparcia nie udzielono Ukrainie, która jest w takim samym stopniu byłą kolonią, jak każda inna.
W 1991 roku obywatele Ukrainy przeważającą większością głosów opowiedzieli się za niepodległością od Związku Radzieckiego. W referendum wzięło udział około 32 miliony zarejestrowanych wyborców (84 procent elektoratu), a ponad 90 procent z nich zagłosowało na „tak”. Niepodległość popierało ponad 80 proc. ludności we wszystkich regionach kraju, w tym w Doniecku i Ługańsku, z wyjątkiem jedynie Krymu (54 proc.) i miasta Sewastopol (57 proc.). To poczucie ukraińskiego nacjonalizmu mogło nieco osłabnąć w ciągu następnych trzech dekad w obliczu trudności gospodarczych. Jednak w 2014 r. zyskała ona znaczny impuls w wyniku agresji Władimira Putina, a od czasu okropności totalnej inwazji Rosji znacznie się wzmocniła.
Tak jak lewica postępowała w niemal wszystkich wcześniejszych przypadkach walk o wyzwolenie kolonialne, tak i w tym powinna stanąć po stronie ruchu wyzwoleńczego. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych lewica mówiła w odniesieniu do Wietnamu: „Teraz!” Dlatego dzisiaj powinniśmy skierować to samo hasło do Putina: „Teraz!”
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna
1 Komentarz
Zatem USA/NATO są w tej kwestii całkowicie bez winy – trudno mi zrozumieć, w jaki sposób świadoma antywojenna „lewica” może utrzymywać takie stanowisko. O Majdanie 2014, Bandarze, Mińsku 2, Azowie czy rakietach na granicy nie trzeba wiedzieć. Wystarczy poznać naszą historię i przeczytać cytaty „elit władzy” o „osłabianiu Rosji” – a może przemówienie Eisenhowera?