Tajwan jest krajem, ale niewiele innych państw uznaje go za taki. Tylko 13 krajów utrzymuje stosunki dyplomatyczne z krajem wyspiarskim. Są małe, biedne lub jedno i drugie, jak Haiti, Paragwaj i Tuvalu. Zaledwie miesiąc temu Honduras zmienił swoją lojalność dyplomatyczną z Tajpej na Pekin.
Tajwan nie ma miejsca w Organizacji Narodów Zjednoczonych i nie ma możliwości przyłączenia się do organów międzynarodowych, takich jak Światowa Organizacja Zdrowia. Bardzo się stara, ale rzadko udaje mu się funkcjonować jako członek społeczności międzynarodowej.
W przypadku kraju liczącego około 23 miliony mieszkańców i 20. co do wielkości gospodarki na świecie może wydawać się dziwne, że Tajwan cieszy się tak niewielkim szacunkiem. Jednak Chiny kontynentalne uznają wyspę za część własnego terytorium. Niewiele krajów, w tym Stany Zjednoczone, było skłonnych rzucić wyzwanie Pekinowi bezpośrednio w tej kwestii.
Oczywiście Stany Zjednoczone od dawna rzucają pośrednie wyzwanie Chinom, udzielając Tajwanowi ogromnej pomocy wojskowej (z ogromnym wzrostem podczas prezydentury Trumpa) i pełniąc rolę drugiego co do wielkości partnera handlowego kraju w zakresie towarów (Tajwan jest także 10. największym partnerem handlowym USA).
Co więcej, pomimo oficjalnej polityki dwuznaczności, Stany Zjednoczone złożyły Tajwanowi szereg zawoalowanych obietnic, że będą interweniować w jego imieniu w przypadku ataku ze strony Chin.
Ta ostatnia obietnica wzbudziła zaniepokojenie wielu analityków w Stanach Zjednoczonych w związku z grożącym konfliktem supermocarstwa z Chinami w sprawie Tajwanu. Wiele waszyngtońskich think tanków przeprowadziło symulacje takiej wojny. Następnie, w zeszłym miesiącu, nowa Komisja Specjalna Izby Reprezentantów ds. Komunistycznej Partii Chin, utworzona przez przywódcę republikanów Kevina McCarthy’ego, gdy w lutym objął stanowisko spikera Izby, również rozplanowała chińską inwazję.
„Jesteśmy blisko maksymalnego zagrożenia inwazją Komunistycznej Partii Chin na Tajwan, a wczorajsza gra wojenna podkreśliła potrzebę podjęcia działań w celu powstrzymania agresji KPCh i uzbrojenia Tajwanu po zęby, zanim zacznie się jakikolwiek kryzys” – powiedział prasie przewodniczący komisji .
W swoim artykule w „Nation” Michael Klare ostrzega przed możliwością szybkiej eskalacji rzeczywistego konfliktu między dwoma supermocarstwami do poziomu nuklearnego: „Jeśli Stany Zjednoczone doświadczą znaczących niepowodzeń – takich jak utrata cennych lotniskowców – czy Waszyngton nie mógłby równie łatwo wymachiwać lub zdetonować broń nuklearną, próbując zakończyć chińskie zaangażowanie w wojnę?”
Ludność Tajwanu od dawna żyje pod groźbą inwazji. Sfera polityczna jest podzielona na tych, którzy opowiadają się za samozwańczym niepodległym Tajwanem i tych, którzy wolą pogodzić się z kontynentem i ewentualne zjednoczenie w przyszłości. Obie partie reprezentujące te opcje sprawowały urząd na zmianę przez ostatnie dwie dekady, po tym jak bardziej niepodległościowa Demokratyczna Partia Postępu (DPP) po raz pierwszy w 2000 r. pokonała bardziej akomodacyjną Partię Kuomintang (KMT).
DPP stoi na czele rządu od 2016 roku, a stosunki z Chinami znacznie się pogorszyły. Jednak w listopadowych wyborach samorządowych DPP wypadła słabo. „Błękitna” koalicja pod przewodnictwem KMT uważa, że ma spore szanse na odzyskanie przewodnictwa „zielonej” koalicji kierowanej przez DPP w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.
Nie ma między nimi zbyt wiele kompromisu, szczególnie w kwestii Chin, mimo że sondaże wskazują, że zdecydowana większość kraju opowiada się za status quo: nie forsuje całkowitej niepodległości i nie dąży do jak najszybszego zjednoczenia.
„Strach przed konfliktem z Chinami nadszarpuje tolerancję, uprzejmość i naszą wiarę w społeczeństwo demokratyczne, które pieczołowicie zbudowaliśmy” – pisze Lung Yingtai, były minister kultury Tajwanu w „New York Times”. „Kiedy w zeszłym miesiącu 37 obecnych i byłych tajwańskich uczonych wystosowało list otwarty, wzywając Tajpej do wytyczenia złotej ścieżki między Chinami a Stanami Zjednoczonymi i krytykując amerykański „militaryzm”, zaatakowano ich jako naiwnych i łagodnych wobec Chin”.
Podobnie jak Korea Południowa w stosunkach z Koreą Północną, Tajwan nie ma możliwości przeniesienia się do innej części globu. Tak czy inaczej musi nauczyć się żyć z Pekinem.
Dotychczasowe współistnienie oznaczało zmienne napięcia w Cieśninie Tajwańskiej oddzielającej oba kraje, połączone ze znaczną współpracą gospodarczą. Stany Zjednoczone mogą być drugim co do wielkości partnerem handlowym Tajwanu, ale pierwszym są Chiny. Pekin opiera się na imporcie zaawansowanych technologii z Tajwanu, zwłaszcza przemysłu półprzewodników, podczas gdy Tajwan jest zależny od szerokiego zakresu importu. W ubiegłym roku Tajwan zaimportował towary o wartości 84 miliardów dolarów, a na kontynent wyeksportował 121 miliardów dolarów. Wydaje się, że na te liczby praktycznie nie mają wpływu napięcia polityczne między obydwoma krajami.
Ale poziom handlu nie przepowiada wszystkiego. Ukraiński eksport do Rosji faktycznie wykazał umiarkowany wzrost w 2021 r., podczas gdy rosyjski eksport na Ukrainę w tym czasie znacznie wzrósł – miało to miejsce tuż przed rosyjską inwazją w lutym 2022 r. Tajwan nie może zakładać, że kwitnące stosunki handlowe stanowią gwarancję, że Chiny nie zaatakuje.
Bardziej uspokajającym czynnikiem mogą być jednak niedawne doświadczenia wojenne Rosji. Kremlowi nie udało się przejąć Ukrainy, a wojna niekorzystnie wpłynęła na gospodarkę Rosji i międzynarodową reputację. Z pewnością Chiny obserwowały, jak znacznie mniejsza Ukraina zdołała przetrwać początkową inwazję, zablokować Rosję w kosztownym konflikcie i pozyskać międzynarodowe wsparcie w celu wypędzenia najeźdźców.
Tajwan jest krajem znacznie bogatszym od Ukrainy i oczekuje od Stanów Zjednoczonych bezpośredniej pomocy. Jakikolwiek konflikt w Cieśninie Tajwańskiej będzie miał zatem jeszcze bardziej niszczycielski wpływ pod względem militarnym i na gospodarkę światową niż obecna wojna na Ukrainie, nawet jeśli wojna w Azji Wschodniej zakończy się wymianą broni nuklearnej.
Tajwan może jednak liczyć na jedno. Od ponad trzydziestu lat Chiny skupiają się wyłącznie na wzroście gospodarczym. W przeciwieństwie do Rosji wydaje się, że nie jest ona skłonna do poświęcenia dobrobytu gospodarczego kraju na stosie nacjonalizmu, nawet jeśli w ostatnich latach ogień ten płonął jaśniej.
Stanom Zjednoczonym i ich sojusznikom dobrze byłoby nie robić niczego, co mogłoby zachęcać do chińskiego nacjonalizmu. Praktyczna współpraca w zakresie zmian klimatycznych i gospodarki światowej nie tylko przyniosłaby korzyści obu stronom, ale także zmniejszyłaby prawdopodobieństwo wojny w Cieśninie Tajwańskiej. Niezależnie od tego, gdzie stoisz na spektrum niepodległości i przystosowania się na Tajwanie, wszyscy powinni zgodzić się, że wojna nie leży w niczyim interesie.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna