Anarchistyczna (ogólnie rzecz biorąc) krytyka głównych związków zawodowych jest dobrze znana i uzasadniona. Wielkie związki zawodowe są arbitrami i egzekwującymi pokój społeczny, zwolennikami Partii Pracy, która jest częścią systemu liberalnej demokracji wyborczej i jako taka jest wzmocnieniem normalnego funkcjonowania. Są siłą neoliberalną, partnerem w normalizacji rynku, pracy najemnej, pieniędzy i miejsc pracy.
Mało tego, duże związki zawodowe pozbawiają władzy swojej biurokracji i hierarchii, opierając się na pracownikach przekazujących władzę zdalnym urzędnikom w sporach, którzy ostatecznie ich sprzedają. Przesłanie jest jasne; „Nie możesz wygrać”, „związki są skorumpowane”, „nie wstępuj do związku”. I tak wielkie związki zawodowe nadal się rozpadają. Świetnie, zbudujemy coś lepszego, niektórzy mogliby powiedzieć – ale kim jesteśmy „my”, gdzie pracujemy, na jakich warunkach i z kim? To nie będzie takie proste.
Czy istnieje struktura i skala, przy których związki zawodowe nie są już reprezentatywne i partycypacyjne? Czy chodzi o pozostanie na poziomie małym i oddolnym, jak gdyby to był jedyny sposób, aby przewodzić pracownikom i być radykalnym? Szereg oddziałów, organizatorów, przedstawicieli, szersza rada regionalna? Czy to już nie istnieje? Pod wieloma względami krytyka dużych związków zawodowych jest wewnętrznie sprzeczna.
Stwierdzenie, że członkowie stanowią związek, nie jest banałem. Niedawna historia, bez przytaczania przykładów, dotyczyła urzędników związkowych wspierających, ułatwiających i kryjących strajki, które zostałyby uznane za „akcję nieoficjalną” lub dzikie i nielegalne w świetle prawa związkowego (zagrażające budżetowi związkowemu – który opiera się na składkach związkowych i ze składek związkowych) – i oprócz wynagrodzeń urzędników opłaca także trybunały i agitację). Ale za kulisami trwają ciągłe próby podważenia i wyrwania się z tych represyjnych praw.
Funkcjonariusze też nie są związkiem. Jeśli urzędnik się sprzedaje, członkostwo może go wyrzucić – te osoby mogą nie zostać wybrane, ale można je odwołać i odpowiadają przed członkami. O ile związków zawodowych nie można zredukować do urzędników/przedstawicieli, członkowie związków również nie są jednorodną plamą – na każdym szczeblu istnieją tendencje prawicowe, lewicowe i anarchistyczne, a wewnętrzne walki toczą się przeciwko przywódcom, którzy próbują zwieść pracowników w transakcje, których nie chcą. Złe umowy nie są biernie akceptowane, istnieje demokratyczna odpowiedzialność – poprzez masowe spotkania, takie jak te podczas strajku BA, w którym 4000 członków zabierało głos i zabierało głos na stadionach – oraz negocjacje nie tylko między szefem, ale także urzędnikiem związkowym.
Rzecz w tym, że pracownicy głównego nurtu związków zawodowych nie pozwalają ani nie zgadzają się na jakąkolwiek decyzję kierownictwa, zwłaszcza jeśli sprzeciwiają się temu uczucia demokratyczne. Nie pozostawiają też swojej polityki ani aktywizmu za drzwiami biura związku, ale mogą być aktywni w szerokim zakresie ruchów i walk, nie ograniczając się do własnego miejsca pracy. Członkostwo może wspierać innych członków w walce i budować zaufanie oraz, szczerze mówiąc, stopień ochrony – zagrożenie dla pracodawcy w postaci działań przemysłowych lub medialnych – którego mniejsze związki nie są w stanie. Dotyczy to w szczególności pracowników dorywczych i migrujących, którzy nie mają pewności zatrudnienia i są wyjątkowo narażeni na zwolnienie w trybie natychmiastowym z powodu jakiegokolwiek oporu. Duże związki zawodowe mają zasoby, aby umieszczać organizatorów w całych sektorach w całym kraju oraz budować kombajny i struktury reprezentacji przypominające ruch mężów zaufania, a nie ociężałą biurokrację.
To czas zmian, czas antyzwiązkowych represji, zwolnień, nasilenia casualizacji i niepewności, któremu przeciwdziała rosnąca świadomość potrzeby zjednoczenia, zorganizowania się i walki. W tej sytuacji związki zawodowe głównego nurtu w wielu częściach kraju są najbardziej dostępnym i dla wielu kulturowo rozpoznawalnym nośnikiem organizacji i oporu. Kontynuowanie ogólnej krytyki członkostwa w związkach głównego nurtu – rozróżniam to od przywództwa i struktury, ale czasami mogą one być zdecydowanie pozytywne – może osłabić walczących pracowników i stworzyć stereotyp „pracownika oszukanego”, „lunatanta, nieświadomego robotnik”, że aktywista intelektualny może „obudzić się” z „bardziej radykalnymi pomysłami i podejściami”. Dla wielu przyłączenie się do związku zawodowego i podjęcie działań zbiorowych oznacza przebudzenie i eskalację poczucia siły pracownika, odzyskane i uogólnione na poziomie lokalnym, powodujące znaczące zmiany w codziennej pracy i życiu, które są niewidoczne dla wielu aktywistów i mogą wydawać się „ reformatorska”, ale jest skuteczna, przynosi ulgę i stwarza warunki dla większego zaufania i uczestnictwa w miejscu pracy.
Idea „zawsze wspieramy pracowników w walce”, ale nie związki zawodowe, wydaje się fetyszyzować czas strajku, gdy żmudne, odpychanie i walka z wiktymizacją, a także małe zwycięstwa, które tworzą warunki dla trwałych zmian, zostają wyrzucone w przestrzeń lub pozbawione „pokoju społecznego”. Niewidzialne walki i organizacje, które budują pewność siebie pozwalającą na konfrontację i większe zwycięstwa, a także warunki zewnętrzne, które mogą uogólniać walki, nie mogą po prostu czerpać korzyści z członkostwa w związkach i działań, ale często są przez nie kierowane. Ponieważ casualizacja, kryzys i ataki na opór pracowników w dalszym ciągu paraliżują związki zawodowe, ważne jest, aby anarchiści otworzyli się na te formy i przestrzenie organizacyjne, byli ich częścią oraz wpływali na walkę wewnątrz nich i poprzez nie, nie tylko wtedy, gdy jest „gorąco” róbcie to, i to nie bez krytyki. Związki mogą być płodnymi miejscami i autentycznymi miejscami alternatywnej władzy na poziomie lokalnym i szerszym. Nie należy niedoceniać tego, czego możemy się nauczyć i zrobić dzięki ich różnorodności politycznej i potencjałowi.
Ewa Jasiewicz jest niezależną dziennikarką i organizatorką związkową w Unite the Union (od 2005 r., z kilkuletnią przerwą pomiędzy), współpracującą z wieloma pracownikami migrującymi i przypadkowymi, a także aktywną na rzecz antykapitalizmu, sprawiedliwości klimatycznej i solidarności antykolonialnej (Palestyna, Irak) walczy.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna