To była dramatyczna scena dla wszystkich, którzy wzięli udział w antywojennym proteście 15 września (2007 r.) w Waszyngtonie. Członkowie grupy Irańscy Weterani Przeciwko Wojnie poprowadził marsz dziesiątek tysięcy aktywistów z Białego Domu do Kapitolu, aby dostarczyć petycję żądającą od Kongresu odcięcia finansowania wojny w Iraku, która trwa już piąty rok. Po symbolicznym „umieraniu”, podczas którego tysiące protestujących położyło się na trawie budynku Kapitolu, aby okazać swoją solidarność z zabitymi w Iraku, iraccy weterani podjęli próbę przedostania się przez policyjną barykadę, aby dostarczyć Kongresowi swoją antywojenną petycję.
Zainspirowani działaniami weteranów dziesiątki protestujących również próbowały przekroczyć linię policji, wiedząc, że zostaną aresztowani, obezwładnieni przez policję DC i zabrani po schodach budynku. Protestujący, jeden po drugim, bez użycia przemocy przeszli przez mur w kierunku budynku Kapitolu – niektórzy trzymali zdjęcia bliskich poległych w akcji w Iraku i Afganistanie. W sumie setki działaczy antywojennych zostało aresztowanych pod zarzutem „zakłócania porządku”, a tysiące kibicowały im skandując „Aresztuj George'a Busha” i „Stop wojnie”.
Protest z 15 września zachowuje szczególną symbolikę, ponieważ reprezentuje dramatyczną zmianę w aktywizmie antywojennym w kierunku bardziej czujnego, konfrontacyjnego oporu, w większym stopniu opierającego się na nieposłuszeństwie obywatelskim i akcjach bezpośrednich. Cindy Sheehan dobrze wyraziła ten nowy sprzeciw, wyjaśniając, że protestujący znudzili się zwykłym maszerowaniem i gratulowaniem sobie nawzajem na antywojennych plakatach. Wysiłki antywojenne skupiłyby się teraz na pokojowym „zamknięciu miasta”, aby zmusić przywódców politycznych Waszyngtonu do zwrócenia poważnej uwagi na ruch antywojenny.
Ta narracja protestacyjna jest potencjalnie potężna dla tych Amerykanów, którzy nie są zaznajomieni z eklektyczną naturą ruchu antywojennego. W kraju, w którym często zakłada się, że „wspieranie żołnierzy” oznacza wspieranie wojny w Iraku, zwiększone zainteresowanie weteranami działań antywojennych grozi zniszczeniem konwencjonalnych stereotypów i dogmatów. Dostęp amerykańskiej opinii publicznej do informacji dotyczących weteranów ruchu antywojennego był jednak generalnie ograniczony, przynajmniej jeśli reakcja mediów na protest z 15 września na to wskazuje. Systematyczny przegląd relacji z tego wydarzenia w lokalnych i ogólnokrajowych środkach masowego przekazu ukazuje obraz protestu, który jest praktycznie nie do poznania dla uczestników. Niemal w każdym głównym temacie prasa głównego nurtu systematycznie zniekształcała wiadomości, aby przekazać poważne fałszywe informacje na temat rzeczywistości w terenie.
1. Brak znaczenia problemu
Relacje medialne z protestów antywojennych można określić jako minimalne w czasie, gdy większość Amerykanów popiera zakończenie wojny w Iraku. Relacja z protestu z 15 września dobrze wpisuje się w ten schemat. Podczas protestu była omawiana przez większość głównych mediów, powszechnie uważano ją za historię nie godną umieszczenia na pierwszych stronach gazet. Jak stwierdziły gazety najbliższe protestowi, Washington Times oraz Washington Post zamieścił na dole strony małe zdjęcia z podpisami na pierwszej stronie dotyczącymi protestu, ale żadnemu z nich nie zadało sobie trudu zamieszczenia artykułu na pierwszej stronie (tzw. Czasy i Post zamiast tego zamieścił historie odpowiednio na stronach A7 i A8). Relacje z innych głównych gazet wyglądały następująco: New York Times (na stronie A21), Los Angeles Times (A16), Chicago Tribune (A4) i Atlanta Journal Constitution (A3).
Nagłówki gazet, które uznano za bardziej wartościowe niż antywojenny protest zamieszczony na pierwszych stronach gazet, obejmowały: artykuły o przejściu na emeryturę pokolenia wyżu demograficznego, chorobach świń w Chinach i fundatorze Demokratów Normanie Hsu (wszystkie w Washington Post), artykuł na temat oszukiwania w zawodowej piłce nożnej (w Chicago Tribune) oraz historie o renowacjach rynku w Waszyngtonie i kontrowersjach Kościoła episkopalnego Kolorado wokół reprezentacji gejów i lesbijek (w Washington Times). Taka jednolitość gazet głównego nurtu w konsekwentnym bagatelizowaniu protestów antywojennych generalnie zaprzecza twierdzeniom reporterów i redaktorów, że są oni niezależni od prowojennych wpływów rządu.
2. Mit konfliktu politycznego lewicowo-prawicowego
Telewizyjne relacje z marszu 15 września stworzyły fałszywy obraz protestu – taki, w którym rzekomo toczy się intensywny konflikt między działaczami pro i antywojennymi. Relacje w wiadomościach lokalnych Waszyngtonu (kanał 8) przerywane były między protestującymi sprzeciwiającymi się wojnie a kontrdemonstrantami (na uboczu szlaku marszu) wspierającymi okupację. Takie relacje sprawiały wrażenie, że demonstracja skupiała się na konflikcie między obiema grupami. NA Aktualności CNN, prezenterka Suzanne Malveaux umiejscowiła debatę w kategoriach „obie stron”, które są „przekonane, że mają rację”. Przedstawiła rzekomy konflikt między grupami pro i antywojennymi, emitując debatę pomiędzy prowojenną matką wojskową Deborah Johns a antywojenną matką Tiną Richards (która przemawiała na wiecu protestacyjnym). The CNN reportaż, podając szacunkową liczbę 1,000 prowojennych demonstrantów, nie przedstawił jednak pełnej liczby dla strony antywojennej (ten trend był właściwie dość powszechny w wielu źródłach informacji).
W konserwatywnych mediach kładziono nacisk na grupy prowojenne, a nie antywojenne. Fox News na żywona przykład skupiał swoje relacje na planach organizacji prowojennych Wolna Republika i Zebranie Orłów protestować przeciwko antywojennym demonstrantom. Chwila Lisie nacisk położono wyraźnie na grupy prowojenne, nawet ten nacisk został przytłumiony przez sensacyjne relacje z aresztowania OJ Simpsona i uprowadzenia brytyjskiego dziecka (ponieważ obie te historie tabloidowe były głównym tematem wiadomości, podczas gdy wzmianki o grupach prowojennych pierwotnie pojawił się jako notka na dole ekranu).
Zakres druku również był zgodny z ramką lewa-prawa. The Washington Times pośrednio sprawiał wrażenie, że grupy antywojenne i prowojenne były mniej więcej podobnej wielkości, twierdząc, że protestujący prowojenni i antywojenni byli „równie energiczni” w swoich demonstracjach oraz że antywojenne „tłumy wydawały się znacznie mniejsze niż obiecały dziesiątki tysięcy organizatorów” (gazeta, np CNN, przewidywał, że frekwencja prowojenna wyniesie 1,000 osób, nie podając jednak liczby działaczy antywojennych poza niejasnymi, zaniżonymi szacunkami).
Oboje Washington Post oraz Washington Times dążył do fałszywego bilansowania źródeł. The Post zatytułowano „Pojedynkowe demonstracje”, sugerując, że protest skupiał się głównie wokół konfrontacji między obiema grupami. W gazecie zamieszczono jednakową liczbę wypowiedzi (po 7) zarówno osób prowojennych, jak i antywojennych, przytaczając jednocześnie dwie grupy prowojenne biorące udział w proteście (Wolna Republika i Zebranie Orłów) i tylko jedna grupa antywojenna (ODPOWIEDŹ). Podobnie, Czasy wydrukował sześć oświadczeń osób prowojennych i tylko cztery oświadczeń antywojennych. Takie przedstawienia sprawiają wrażenie, że demonstracja była równo podzielona między obie strony, a nawet lekko pochylona w stronę prowojennych zwolenników.
Układ Lewica-Prawica jest problematyczny z faktycznego punktu widzenia, przede wszystkim z dwóch powodów: 1. Protestujący przeciwko wojnie bardzo przewyższyły liczebnie prowojenne, ponieważ dziesiątki tysięcy aktywistów pojawiło się, aby rzucić wyzwanie wojnie, podczas gdy w wydarzeniu wzięło udział maksymalnie 1,000 prowojennych protestujących (prawdopodobnie mniej). Nie można jednak dowiedzieć się, jak nierówna była frekwencja, czytając doniesienia w mediach drukowanych. The New York Times i Los Angeles Timesna przykład błędnie podał, że wzięło w nim udział „kilka tysięcy” antywojennych demonstrantów, choć w rzeczywistości było to dziesiątki tysięcy. The Washington Post bezkrytycznie powtarzane twierdzenia prowojennych działaczy, że protestujący antywojenni (a nie sami prowojenni protestujący) stanowią „głośną mniejszość”. Gazeta zdecydowała się opublikować zdjęcie prowojennych demonstrantów, które było cztery do pięciu razy większe od umieszczonego obok zdjęcia antywojennego, co ponownie wzmocniło prowojenne znaczenie. 2. Wbrew doniesieniom mediów o wysokim poziomie konfliktu politycznego przeważająca większość protestujących antywojennych zignorowała polemiczne ataki prowojennych demonstrantów, decydując się zamiast tego przejść obok demonstrantów bez angażując ich. W rzeczywistości konflikt z działaczami prowojennymi był jedynie niewielką częścią protestu i na pewno nie był głównym celem przeciwników wojny. Protestujący przybyli do Waszyngtonu, żądając, aby przywódcy polityczni ponownie rozważyli swoje poparcie dla wojny, nie angażować się w gorące spory z małą, ale głośną grupą zwolenników wojny. Takie podstawowe fakty są w dużej mierze pomijane w doniesieniach medialnych przedstawiających miejsce zdarzenia jako konflikt pomiędzy dwiema jednakowymi grupami.
3. Przewaga ram prawa i porządku
W dużym stopniu uzależniona od sensacyjnych doniesień prasowych, większość doniesień w mediach sprawiała wrażenie, że protesty były chaotyczne, gwałtowne lub pozbawione powagi. DC Local News 8 naświetliło scenę, w której prowojenny protestujący uderzył kamerę wideo stacji Aktualności CNN poinformowało, że demonstracja, choć spokojna, była „głośna”, „głośna, wściekła i rzeczywiście miała charakter fizyczny”. The New York Times i Washington Post określił wydarzenie jako „hałaśliwe”, „niesforne” i „chaotyczne”. The Chicago Tribune stwierdził, że „wydarzenie nabrało atmosfery niemal cyrkowej”, po części dlatego, że protestujący wzywali do impeachmentu prezydenta Busha.
Funkcjonariuszy policji DC przedstawiano jedynie jako zapewniających bezpieczeństwo podczas protestu, a nie systematycznie uniemożliwiających antywojennym protestującym wejście do budynku Kapitolu w celu dostarczenia antywojennej petycji. The New York Times donosi, że „funkcjonariusze starali się powstrzymać demonstrantów przed przebiciem się przez ich szeregi i zaczęli aresztować tych, którzy próbowali”. The Washington Times podkreślił „intensywną” obecność organów ścigania, ponieważ „gorące wymiany zdań między obydwoma obozami… były oddzielone barykadami otoczonymi szeregami funkcjonariuszy policji”.
W rzeczywistości ramy prawa i porządku nie odzwierciedlają orientacji protestu. Ponownie większość uczestników marszu antywojennego zignorowała małą grupę prowojenną; nieliczni stosowali wobec nich wrogą retorykę, a jeszcze mniej przemoc. Chociaż policja DC z pewnością była pomocna w zapobieganiu potencjalnym konfliktom lub przemocy między kilkoma protestującymi po obu stronach, ta rola policji miała stosunkowo niewielkie znaczenie, ponieważ marsz był w przeważającej mierze spokojny i uporządkowany. W rzeczywistości protestujący, którzy zdecydowali się przekroczyć linię policji, zrobili to w sposób zorganizowany, uporządkowany i pokojowy, pojedynczo i nie stawiali oporu podczas zatrzymania przez policję.
4. Brak merytorycznych argumentów i nowych wydarzeń
Wreszcie w wiadomościach zabrakło kontekstu w zakresie podania głównych powodów podjęcia protestu. Główne tematy powtarzane przez uczestników marszów antywojennych – którzy krytykowali politykę Stanów Zjednoczonych jako terrorystyczną, imperialistyczną, agresywną, nielegalną oraz napędzaną kłamstwami i żądzą ropy – były w większości pomijane w relacjach, które miały charakter raczej epizodyczny, a nie tematyczny. Spośród wszystkich omawianych powyżej historii i programów pojawiły się jedynie trzy merytoryczne argumenty przeciwko wojnie – jeden z nich Los Angeles Timesi dwa z New York Times. W dwóch oświadczeniach protestujących skrytykowano administrację Busha za „fałszywe twierdzenia na temat Iraku” (New York Times) oraz za politykę, która „będzie w dalszym ciągu zabijać tysiące żołnierzy amerykańskich i setki tysięcy Irakijczyków” (New York Times). W rzadkiej chwili introspekcji na temat motywów ruchu pokojowego jeden z działaczy antywojennych argumentował: „Naród iracki nie postrzega nas jako rozjemców. Postrzegają nas jako okupantów i morderców” (Los Angeles Times). Roszczenia takie były raczej wyjątkiem niż normą w zakresie ubezpieczenia. Narracja omawiana na początku tego badania (historia weteranów antywojennych prowadzących dziesiątki tysięcy ludzi do Kapitolu z żądaniem zakończenia wojny) została w dużej mierze zignorowana w większości przekazów medialnych. Tylko Los Angeles Times przedstawił to wydarzenie jako kluczowe dla protestu, donosząc, że Iraccy Weterani Przeciw Wojnie zorganizowali „śmierć” przed budynkiem Kapitolu.
Rozliczanie słabego zasięgu
Prawie w każdym obszarze brakowało relacji z marszu 15 września, przynajmniej jeśli oczekiwać, że relacje w mediach będą wiernie przedstawiać rzeczywistość tego, co naprawdę dzieje się w terenie. Głosy antywojenne zostały zminimalizowane poprzez niedocenianie tłumu, brak merytorycznych argumentów antywojennych, niepoinformowanie o przywództwie weteranów Iraku oraz ogólny brak znaczenia protestu.
Z pewnością nie jest przypadkiem, że środki masowego przekazu rutynowo nie informują odpowiednio o działalności ruchu antywojennego. Reporterzy często są leniwi, jeśli chodzi o śledzenie dokładnych szczegółów opisywanych przez nich wydarzeń i wydarzeń (takie lenistwo zostało zinstytucjonalizowane w mediach korporacyjnych, które chcą zwiększyć zyski poprzez ograniczenie kosztownego dziennikarstwa śledczego).
To pogorszenie wartości i norm dziennikarskich ma swoje konsekwencje. Czytelnicy i widzowie mogą mieć rację, zakładając, że ogólne aspekty relacjonowanej historii są dokładne (w tym przypadku na przykład prasa słusznie doniosła, że istnieją była właściwie protest, i to protestujący antywojenni zrobił wziąć w nim udział). Jednak oczekiwanie, że ważne, fundamentalne szczegóły pojawią się w wiadomościach, gdy ich tematy kwestionują twierdzenia amerykańskich przywódców politycznych i elit, może być przesadą.
Oprócz problemu zinstytucjonalizowanego lenistwa amerykańskich korporacji medialnych i reporterów istnieje bardziej fundamentalny problem uprzedzeń ideologicznych, które są zinstytucjonalizowane w samych środkach masowego przekazu. Jednym z głównych uprzedzeń jest nacjonalistyczna skłonność do wzmacniania inicjatyw w zakresie polityki zagranicznej, ograniczająca się do taktycznej lub pragmatycznej krytyki lub wyzwań. W dwóch artykułach najbliżej historii protestów DC (tzw Washington Times oraz Washington Post), wyraźnie widać uprzedzenia ideologiczne faworyzujące kluczowe założenia administracji Busha w „Wojnie z terroryzmem”. Przegląd artykułów redakcyjnych i op-edów ukazujących się tego samego dnia, co relacja z protestu wojennego, pokazuje to wyraźnie. z „Washington Times” trzy artykuły na temat Iraku (napisane przez Kena Connora, Eltona Gallegly'ego i Williama F. Buckleya Jr.), żaden nie był zasadniczo antywojenny. Wszyscy trzej poparli gwałtowny wzrost w Iraku i ostrzegli przed tragicznymi konsekwencjami, jeśli Stany Zjednoczone będą realizować harmonogram wycofania się w najbliższej przyszłości. Z czterech op-edów prowadzonych przez Washington Post w sprawie Iraku i Iranu (Henry Kissinger, Jim Hoagland, David Ignatius i Wesley Clark), żaden z nich również nie był antywojenny. Wszyscy czterej bezkrytycznie powtarzają twierdzenia administracji, czy to dotyczące niebezpieczeństw związanych z rzekomym rozwojem przez Iran broni nuklearnej, czy też „wtrącaniem się” Iranu w Irak. Z dwóch artykułów, które konkretnie omawiają Irak (autorstwa Kissingera i Hoaglanda), w obu powtórzono ostrzeżenia administracji Busha, że wycofanie się z Iraku doprowadzi do krwawej łaźni, wojny domowej lub ludobójstwa w Iraku.
Ten wzór prowojennych artykułów wstępnych wskazuje na silną skłonność do wzmacniania roszczeń administracji kosztem poważnej krytyki amerykańskiej polityki zagranicznej. Nic więc dziwnego, że protesty antywojenne są przedmiotem tak systematycznie zniekształconych relacji.
Anthony DiMaggio wykłada politykę na Bliskim Wschodzie i rząd amerykański na Uniwersytecie Stanowym Illinois. Jego nadchodząca książka Mass Media, Mass Propaganda: Examining American News in the „War on Terror” ukaże się w grudniu. Można się z nim skontaktować pod adresem: [email chroniony]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna