Istnieje wiele powodów, dla których nie można spać w związku z rodzajem przywództwa, który wydostał się na powierzchnię w prawie każdym ważnym suwerennym państwie, a to ciemne uogólnienie odnosi się zarówno do demokracji, jak i do autorytarnej polityki. Dla Amerykanina stojącego w listopadzie przed niemal pewnym wyborem prezydenckim pomiędzy Clintonem a Trumpem, kwestia ta nabrała natychmiastowego charakteru, który nie ogranicza się do tego, co stanie się z krajem po tym, jak amerykańscy wyborcy wybiorą między złem. Te wybory mają wpływ na cały świat. Nie należy zapominać, że Stany Zjednoczone są pierwszym w historii państwem globalnym. W związku z tym eksponuje władzę militarną, dyplomatyczną, kulturalną i polityczną na całym świecie, a mimo to ludzie dotknięci, czasami chronieni, ale często prześladowani, nie mają prawa głosu. Te kilka miliardów obcokrajowców zostaje pozbawionych praw wyborczych w wyborach, które mogą być równie ważne jak głosy oddane w ich ojczyźnie, a zatem jeśli Ameryka w nadchodzących latach popełni poważny błąd, cena zostanie zapłacona na całym świecie.
Postawiony problem wykracza poza chorobliwość upadającego imperium i poza alarmujące perspektywy dalszego globalnego ocieplenia, a nawet katastrofy nuklearnej, na którą czekano dziesięciolecia. To globalne objęcie katastrofalnego przywództwa rządowego ukazuje uwolnienie autodestrukcyjnych namiętności narodów na całym świecie w formie szalonego wsparcia dla demagogów i aspirujących autokratów. Wydaje się, że doświadczamy globalnego nihilistycznego nastroju, który ogarnia politykę naszych czasów, wywołując powszechną rozpacz i niepokój. Ten trend polityczny jest wspierany przez masowe wysiedlenia spowodowane przez masy ludzi uciekających z krajów rozdartych wojną i dotkniętych suszą, szczególnie na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Już choćby z tego powodu, gdy głosy odważnie wołają w wiatr nieporządku i deprawacji, powinniśmy uważnie słuchać i odpowiadać wyrazami solidarności i wdzięczności.
Tendencji antydemokratycznych i niepowodzeń przywództwa nie można wiązać wyłącznie ze Stanami Zjednoczonymi. Podobne negatywne tendencje do militaryzmu, korupcji i autokratycznej konsolidacji władzy są widoczne w Rosji, Chinach, Brazylii, Indiach, Japonii, Republice Południowej Afryki, Arabii Saudyjskiej, Turcji i gdzie indziej. W rezultacie nadchodzi kryzys legitymizacji zarządzania na całym świecie, objawiający się szczególnie kryzysami prawowitego przywództwa politycznego i rządów demokratycznych.
Piszę te słowa jako tło dla wyrażenia uznania dla przemówienia generała dywizji Yaira Golana, zastępcy szefa sztabu Sił Obronnych Izraela (IDF), wygłoszonego wcześniej w tym miesiącu z okazji Dnia Pamięci o Holokauście. Przemawiając w kibucu Tel Yitzak, gdzie mieści się Instytut Badań nad Holokaustem Massuah, generał Golan nalegał, aby ten szczególny dzień obchodów w Izraelu potraktować jako okazję do refleksji. Umieścił to wezwanie w niezwykłym kontekście, sugerując, że warunki w Izraelu były niepokojące w sposób istotny dla Holokaustu, horroru okropności. Według słów Golana „przerażające jest obserwowanie przerażającego rozwoju wydarzeń, który miał miejsce w całej Europie, a w szczególności w Niemczech, około 70, 80 i 90 lat temu oraz znajdowanie dowodów na te tendencje tutaj, wśród nas, w 2016 r. .” Odnosząc się wyraźnie do znęcania się nad Palestyńczykami, generał zauważył: „To musi nas skłonić do głębszego zastanowienia się nad odpowiedzialnością przywództwa i jakością naszego społeczeństwa. Musi nas to skłonić do fundamentalnego przemyślenia tego, jak tu i teraz zachowujemy się wobec innych”. Tę kłującą myśl wzmacnia obserwacja: „nie ma nic łatwiejszego niż nienawidzić obcego, nic łatwiejszego niż wzbudzać strach i zastraszać”.
Golan skonkretyzował te abstrakcje wzywające do samoanalizy poprzez odniesienie do niedawnego incydentu w Hebronie z udziałem żołnierza IDF Elora Azaryi, który strzelił z bliskiej odległości w głowę młodego Palestyńczyka Abd al-Fattaha Yusriego al-Sharifa, który był leżał bezradnie na ziemi po tym, jak został już postrzelony, rzekomo w reakcji na próbę pchnięcia nożem. Jeszcze bardziej niepokojący niż sama pozasądowa egzekucja był wzrost oddolnego poparcia dla Azarii w Izraelu, opartego na twierdzeniu, że postąpił słusznie.
Generał Golan dał jasno do zrozumienia w swoim przemówieniu, że przemawia jako lojalny Izraelczyk, którego zamiarem jest ożywienie poczucia wyższego celu narodowego, które jego zdaniem jest zagrożone. Jak to ujął: „[wierzymy] w sprawiedliwość naszej sprawy, ale nie wszystko, co robimy, jest sprawiedliwe”. Co więcej, „[przede wszystkim] powinniśmy zadać sobie pytanie, w jaki sposób mamy urzeczywistnić nasz cel bycia światłem dla narodów i wzorem dla naszego ludu”.
Pomimo tych końcowych zapewnień generał Golan został natychmiast ostro skrytykowany przez prominentnych przywódców oraz w mediach głównego nurtu, w tym przez Netanjahu i Naftali Bennetta, obecnego na widowni lidera prawicowej partii i ministra edukacji. Netanjahu nazwał uwagi generała Yalona „skandalicznymi”, co „obniżyło ceny” Holokaustu. Miri Regev, Minister Kultury i Sportu, nalegała, aby Golan zrezygnował ze stanowiska, ponieważ nie do pomyślenia było, aby „zastępca szefa sztabu, oficer w mundurze, był częścią delegitymacji przeciwko Izraelowi”.
Należy przyznać, że jak dotąd Izrael zachował na tyle demokrację, że wybitny przywódca wojskowy, taki jak Golan, może wzbudzić poważne obawy w związku z głęboko niepokojącymi tendencjami narodowymi, w szczególności brakiem traktowania Palestyńczyków z należytym poszanowaniem prawa i ich godności, a także niewygodnym przypomnienie Żydom w Izraelu, że tak naziści traktowali Żydów w okresie poprzedzającym Holokaust. Oczywiście takie porównanie ma oczywiście charakter prowokacyjny, zwłaszcza że przypuszczam, że w dniu uroczystej pamięci wyznaczony został dzień upamiętniający żydowskie cierpienia i wiktymizację, a także biorąc pod uwagę wciąż surowe wspomnienia groteskowego zachowania nazistowskich Niemiec. Podstawowym „błędem” generała Golana było przywołanie szerszego oddźwięku takiej przeszłości w kontekście lekceważenia przez Izrael prawa i moralności w stosunku do narodu palestyńskiego, ze szczególnym naciskiem na wiktymizację tych, którzy przez prawie 50 lat lub zmarnowali życie w obozach dla uchodźców w sąsiednich krajach.
To budujące dla tych z nas, którzy wierzą, że jedyną znośną przyszłością zarówno dla Izraelczyków, jak i Palestyńczyków jest sprawiedliwy pokój, że ktoś o zawodzie i pozycji generała Golana może tak głęboko zaangażować się w to zdradzieckie dzieło samokontroli. Należy się spodziewać wrogiej reakcji izraelskich przywódców, biorąc pod uwagę ich skrajnie prawicowe poglądy. Bardziej rozczarowujące i nieco zaskakujące wydało mi się całkowicie nieprzekonujące oświadczenie generała Golana, że jego uwagi nigdy nie miały na celu porównania z nazistowskimi Niemcami ani nie miał na myśli krytyki obecnego przywództwa Izraela. Biorąc pod uwagę jednoznaczne znaczenie jego uwag, opracowanych w sposób nie pozostawiający słuchaczom uzasadnionych wątpliwości, co potwierdzają bezpośrednie potępienia na wysokim szczeblu, jakie otrzymało jego przemówienie. Wielka szkoda, że naciski i krytyczne reakcje najwyraźniej skłoniły go do odwrotu. Zaskakujące jest również to, że felietonista Haaretz, Chemi Shalev, zauważył, że generał Golan przemówiłby w ten sposób, nie spodziewając się wrogiej reakcji. Jak to ujął Shalev, albo Golan był „odważny, albo głupi, a może jedno i drugie”.
Jak często ma to miejsce, pierwotne zrozumienie i proste znaczenie przemówienia generała Golana wywoła debatę i refleksję, a jego wycofanie się zostanie słusznie odrzucone jako wycofanie się w obliczu agresywnego sprzeciwu ze strony sił izraelskich. Ci w Izraelu, którzy są najbardziej rozgniewani przez generała Golana, sprzeciwiają się najmniejszemu podważaniu izraelskiej pamięci o Holokauście, kwestionując syjonistyczny wizerunek Żyda jako wiecznej ofiary. Jakiekolwiek słowa krytycznej samokontroli są niedopuszczalne, zwłaszcza jeśli zostały wypowiedziane przez drugiego najważniejszego oficera wojskowego w kraju.
Pytanie brzmi, czy biorąc pod uwagę ten rodzaj komentarza na temat Izraela, należy go postrzegać jako poważne pęknięcie w izraelskim establishmentu
Uwagi tego rodzaju pochodzą od kilku lat od izraelskich intelektualistów i dziennikarzy-dysydentów, w tym od tych, którzy wyemigrowali w rozpaczy, takich jak Ilan Pappé i Daniel Levy. Inni izraelscy oficerowie wojskowi i emerytowani szefowie wywiadu wypowiadali się w ostatnich latach ostro, politycznie niepoprawnie.
Po stronie rządu pojawiło się wiele oznak skrajnego prawicowego ekstremizmu. Być może żaden nie jest bardziej istotny niż wyniesienie na światło dzienne Ayelet Shaked dzięki mianowaniu go ministrem sprawiedliwości w rządzie Netanjahu. To Shaked w długim poście na Facebooku podczas izraelskiego ataku na Gazę w 2014 r. poparł ludobójcze podejście do Palestynczyków, a jego notoryczna postawa uzyskała ponad tysiąc „polubień”, zanim została wycofana. Shaked jest także zagorzałym zwolennikiem pójścia w kierunku formalnego określenia Izraela jako „państwa żydowskiego”, wspierającego etnokrację kosztem demokracji poprzez pozbawianie władzy 20% mniejszości nieżydowskich.
To, co ten wzorzec łącznie wyraża, to wynik izraelskiego ekspansjonizmu osadniczego i długotrwałej okupacji, która utrwaliła się jako przykład apartheidu, a także surowego i długotrwałego polegania na karach zbiorowych w następstwie wycofania się z Gazy w 2005 roku. Powszechnie uznawany upadek dyplomacji izraelsko-palestyńskiej w ramach Oslo jest częścią izraelskiego zwrotu w kierunku militarystycznego unilateralizmu w zajmowaniu się roszczeniami palestyńskimi. Umieściłbym uwagi generała Golana w kontekście desperackiego wybuchu niepokoju, być może niezamierzonego świadomie, co do tego, co stało się z projektem syjonistycznym, i strachu przed tym, dokąd zmierza Izrael, biorąc pod uwagę trendy w traktowaniu Palestyńczyków i ich praw. Niezależnie od intencji, jest to przesłanie, na które warto zwrócić uwagę.
W przeciwieństwie do wezwania generała Golana do samokontroli, przejaw dominującego izraelskiego nastroju był przejawem uwag Netanjahu, także z okazji Dnia Pamięci o Holokauście w Muzeum Holokaustu Yad Vashem. Jak zwykle stanowi punkt wyjścia, Netanjahu upiera się przy izraelskiej tożsamości jako wiecznej ofierze. Następnie omówił niedawny wzrost antysemityzmu, szczególnie w Europie. Netanjahu z typową hiperbolą porównuje obecnych europejskich antysemitów do „nazistów, którzy oczerniali Żydów, zanim ich zniszczyli”. Niezadowolony z tak przerażającego wzbudzenia strachu wśród Żydów, Netanjahu zrzuca winę za ten rozwój na radykalny islam, nie wspominając nawet o chrześcijańskim odrodzeniu neofaszystowskim w Europie, odzwierciedlającym głównie nastroje natywistyczne, ksenofobiczne i islamofobiczne. Zamiast tego Netanjahu, nie wymieniając nazwisk sprawców, obwinia „brytyjskich parlamentarzystów, szwedzkich urzędników wyższego szczebla i decydentów we Francji” za wchodzenie w „dziwne pary” z „barbarzyńskimi fundamentalistami, prześladowcami gejów i niszczycielami skarbów kultury”. Jest to prawdziwie podżegająca retoryka, która ukazuje całkowitą odmowę uznania stopnia, w jakim antysemityzm – w stopniu, w jakim rzeczywiście narasta w Europie – wywodzi się nie z radykalnego islamu, ale z postrzeganego znęcania się nad narodem palestyńskim i odmowy jego praw . U podstaw diatryby Netanjahu leży próba, obecnie powszechna wśród bojowników syjonistycznych na całym świecie, aby zachowywać się tak, jak gdyby jakakolwiek poważna krytyka izraelskiej polityki i praktyk miała być automatycznie traktowana jako przejaw antysemityzmu. Taka perspektywa ma praktyczne cele, zwłaszcza demonizowanie kampanii BDS, a nawet kryminalizację BDS i wprowadzenie środków karnych wobec tych, którzy biorą udział w tym pokojowym ponadnarodowym ruchu poszukującym sprawiedliwości i trwałego pokoju. To szokujące, że politycy Stanów Zjednoczonych na szczeblu stanowym i federalnym grają w grę Netanjahu, wykorzystując w ten sposób siłę władzy państwowej do osłabiania, jeśli nie niszczenia, moralnych impulsów ludzi dobrej woli i aktywnego sumienia, którzy starają się przeciwstawić niesprawiedliwości oraz zaprzeczanie prawom człowieka poprzez uciekanie się do inicjatyw pokojowych.
Istnieją dwie powiązane ze sobą dziedziny budzące radykalne zaniepokojenie: (1) światowy trend w kierunku rządów autokratycznych w różnych formach, w połączeniu z niechęcią do obcych i „innych”; (2) uszczegółowienie tego trendu rozwijającego się w Stanach Zjednoczonych i Izraelu. Istnieją różnice nacjonalistyczne, które zostaną uwzględnione w przyszłych komentarzach, a także systemowe wyjaśnienia, dlaczego w czasach bezprecedensowych wyzwań globalnych twórcze i postępowe energie polityczne są w większości wycofywane i marginalizowane. Wydawać by się mogło, że ten rodzaj wyobraźni politycznej, który generowałby nadzieję na przyszłość ludzkości, jest obecnie na fali.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna