[Uwaga wstępna: Ten post jest znacznie zmodyfikowaną i powiększoną wersją artykułu opublikowanego 1 stycznia 2016 r. w Middle East Eye. Próbuje rozwiązać obecny dylemat wynikający z upadku dyplomacji w Oslo i pozornego ciągłego wkraczania Izraela na terytoria, od dawna uważane za zapewniające narodowi palestyńskiemu własne, suwerenne państwo. Taka perspektywa, obecnie nieosiągalna zarówno ze względów praktycznych, jak i politycznych, przewidywała państwo palestyńskie, które obejmowałoby terytorium stanowiące 22% historycznej Palestyny, czyli mniej niż połowę tego, co przewidywał plan podziału ONZ z 1947 roku. Fakt, że ten nadchodzący kompromis nie podlega negocjacjom, jest wyraźnym dowodem na to, że Izrael jest w trakcie przyjmowania jednostronnego rozwiązania opartego na pierwszeństwie jego roszczeń biblijnych i narracji o pochodzeniu etnicznym wobec całej historycznej Palestyny, zwanej Judeą i Samaria plus Jerozolima w wewnętrznym dyskursie izraelskim. W efekcie bezwarunkowo odmawia się Palestynie prawa do samostanowienia, a narodowi palestyńskiemu postawiono kilka niesmacznych wyborów dotyczących ich przyszłości.]
Pełniąc funkcję specjalnego sprawozdawcy ONZ ds. okupowanej Palestyny, zwłaszcza w pierwszych latach mojej pracy w latach 2008–2010, w pełni spodziewałem się, że napotkam zniesławiający sprzeciw ze strony Izraela i ultrasyjonistów, ale tym, co mnie wówczas zaskoczyło, były różne wysiłki Autonomii Palestyńskiej (PA) ), aby podważyć moją rolę w Radzie Praw Człowieka w Genewie. Jej przedstawiciele wywierali różne naciski, aby zachęcić mnie do rezygnacji, i podjęli nieoczekiwane kroki, aby zakwestionować moje raporty, zwłaszcza jeśli opisywały fakt, że Hamas sprawuje władzę w Gazie. Miałem wówczas wrażenie, że AP była o wiele bardziej zainteresowana walką wewnętrzną w ruchu palestyńskim, niż poważną krytyką obelżywych cech okupacji. Ponieważ starałem się, jak mogłem, w imieniu ONZ, aby uczciwie informować o izraelskich naruszeniach praw Palestyńczyków na mocy międzynarodowego prawa humanitarnego i traktatów dotyczących praw człowieka, początkowo byłem zdziwiony, a potem zacząłem się zastanawiać, czy naród palestyński był odpowiednio reprezentowany na scena globalna.
Ta kwestia reprezentacji stała się paląca częściowo ze względu na izraelską politykę fragmentacji narodu palestyńskiego, a następnie narzekania, że nie ma on partnera, z którym mógłby zawrzeć pokój. Fragmentacja pośrednio podważa prawo do samostanowienia, czyniąc niejednoznaczną lub niezadowalającą naturę „ja”, czyli osób uprawnionych do korzystania z tego prawa. Nacisk na tę wzajemną relację między „ja” a „narodami” wynika z autorytatywnego języka artykułu I dwóch paktów praw człowieka, które w obu przypadkach uznają „samostanowienie” za najbardziej podstawowe z praw, obejmujące pozostałe i przyznające to prawo na „narodach”, a nie na „państwach” czy „rządach”.
Palestyńczycy nie są jedynym narodem podporządkowanym w sposób pozbawiający „ja” korzyści wynikających z odpowiedniej reprezentacji. Rozważmy trudną sytuację narodu kurdyjskiego, czy też powinny to być już „narody”, którą można powiązać z fragmentacją narzuconą Kurdom w wyniku sposobu, w jaki ambicje kolonialne zmieniły konfigurację wspólnot politycznych, które wcześniej były częścią Imperium Osmańskiego w „dyplomacja pokojowa”, która nastąpiła po I wojnie światowej. To osławione ramy Sykesa-Picota narzucone regionowi i w znacznym stopniu odpowiedzialne za obecne zamieszanie, które można rozumieć jako serię powiązanych ze sobą walk toczonych przez zniewolone mniejszości o ustanowienie bardziej naturalnych społeczności politycznych, które chronią swoją tożsamość i swoje prawa.
Prawnicy i politycy mogą spędzać niekończące się godziny debatując, czy podmiotem ubiegającym się o prawa jest rzeczywiście naród z punktu widzenia międzynarodowego prawa dotyczącego praw człowieka. Wielu pamięta słynną drwinę Goldy Meir: „Kim są Palestyńczycy?” Na świecie jest wiele niereprezentowanych narodów, które są marginalizowane w różnych sytuacjach, a żaden nie jest bardziej godny pożałowania niż 350 milionów tak zwanych „ludności tubylczej”, ofiar brutalnego wywłaszczenia, czystek etnicznych, ludobójstwa i różnorodnych opresyjnych form zniewolenia. Prawdziwie ludzki porządek świata znalazłby sposoby na zajęcie się historycznymi krzywdami, przyznając jednocześnie, że przeszłości nie da się odtworzyć ani teraźniejszości cofnąć. Należy podjąć w dobrej wierze wysiłki, aby pogodzić przeszłość z przezwyciężeniem cierpień doświadczanych w teraźniejszości. To właśnie ten proces pojednania Edward Said określił jako drogę do trwałego pokoju dla Żydów i Palestyńczyków.
Niezależnie od narracji historycznej kwestionującej powstanie Izraela, począwszy od 21st stulecia zarówno względy praktyczne, jak i normatywne zbiegają się w dążeniu do podwójnej realizacji samostanowienia Żydów i Palestyńczyków. Należy zauważyć, że syjonizm jest projektem politycznym, który został przyjęty przez naród żydowski, ale niekoniecznie jest odzwierciedleniem samostanowienia Żydów, jeśli wkracza w równoważną prawicę palestyńską. Jest miejsce na kompromis, ale tylko pod warunkiem zaakceptowania żądań równości i odmowy traktowania „osiedli” jako części przeszłości lub uznania uchodźców palestyńskich mieszkających w obozach w Palestynie i poza nią za cieszących się gorszą sytuacją prawa powrotu lub repatriacji do prawa przyznanego narodowi żydowskiemu. Rozumowanie w ten sposób sprawia, że dalsze dążenie do rozwiązania dwupaństwowego wydaje się odwrotne, ale jest to sprawa, którą oba narody muszą same zdecydować, czy prawo do samostanowienia ma być szanowane. I ten ustalony sposób działania przywraca nas do kwestii związanych z legitymizacją i autentycznością reprezentacji. Dopóki ta kwestia nie zostanie rozwiązana, proces pokojowy będzie problematyczny, jeśli celem jest trwały i sprawiedliwy pokój.
Reprezentacja przy ONZ
Wśród wielu przeszkód stojących przed narodem palestyńskim jest brak wyraźnej linii reprezentacji lub nawet powszechnie szanowanego przywództwa politycznego, przynajmniej od śmierci Jasira Arafata w 2004 r. Z perspektywy Organizacji Narodów Zjednoczonych i dyplomacji międzyrządowej , kwestię reprezentacji Palestyny traktuje się jako nieistotną. ONZ uznaje Organizację Wyzwolenia Palestyny (OWP) za jedynego prawowitego przedstawiciela narodu palestyńskiego, chociaż rzeczywistość rządów Palestyny w AP od czasu zainicjowania dyplomacji z Oslo w 1993 r. Podobny rozłam pomiędzy formalizmem prawnym a skuteczną władzą istnieje w stosunkach międzynarodowych dyplomacji, chociaż większość ze 130 rządów przyznała dyplomatycznie uznanie OWP, a nie Palestynie, pomimo jej coraz bardziej marginalnej roli w kształtowaniu krajowej i międzynarodowej polityki palestyńskiej w ostatnich latach. Odkąd Zgromadzenie Ogólne przyznało uznanie państwowości palestyńskiej w 2012 r., kwestia reprezentacji została rozstrzygnięta na korzyść ONZ w ramach ONZ (rezolucja Zgromadzenia Ogólnego ONZ 67/19 z 29 listopada 2012 r.).
To rozróżnienie pomiędzy AP i OWP jest niejasne dla prawie wszystkich komentatorów walki Izrael/Palestyna, jednakże ma ważne implikacje dla dyplomacji oraz zakresu i skali reprezentacji Palestyny. AP, na której czele stoi Mahmoud Abbas, jest zasadniczo zajęta Zachodnim Brzegiem i swoim własnym znaczeniem politycznym i wydaje się przewrotnie sprzymierzona z Izraelem w odniesieniu do losu Gazy, a nawet 5-7 milionów uchodźców palestyńskich na całym świecie. Natomiast OWP, przynajmniej w koncepcji i do czasu przejęcia władzy przez dyplomację z Oslo, także w praktyce, postrzegała swoją rolę jako reprezentowanie Palestyńczyków o różnych przekonaniach politycznych, zarówno żyjących pod okupacją, jak i jako uchodźcy i wygnańców, czyli jako ludzie wywłaszczony raczej niż a terytorium opresyjnie zajęty.
Fiasko dyplomatyczne w Oslo
Do wad Oslo należało utwierdzanie w złudzeniu, że trwały pokój można osiągnąć po prostu poprzez wynegocjowanie zakończenia okupacji Zachodniego Brzegu, a być może Gazy i Wschodniej Jerozolimy. Terytorialna pozostałość, która pozostała po wycofaniu się Izraela, byłaby wówczas postrzegana jako Palestyna jako państwo półsuwerenne w tych arbitralnych granicach. Ten międzynarodowy konsensus „dwóch państw”, nawet po poparciu przez OWP w 1988 r. i regionalnych zachętach dostarczonych Izraelowi przez Inicjatywę Arabską z 2002 r., został mimo to skutecznie zabity przez połączenie izraelskiego odrzucenia dyplomatycznego i jego nieustępliwości.
Izraelskie odrzucenie opcji dwóch państw, która z palestyńskiej perspektywy była co najwyżej minimalistyczną wersją pokoju, objawiało się w ciągu ostatnich 25 lat zwiększeniem liczby mieszkańców osadniczych gułagów, utworzeniem wielkim kosztem infrastruktury dróg przeznaczonych wyłącznie dla osadników oraz poprzez budowę nielegalnego muru oddzielającego w głębi okupowanej Palestyny. Jednak ponad 20 lat negocjacji w tych ramach dobrze przysłużyło się Izraelowi utrzymującej się iluzji, że jedynym realnym rozwiązaniem jest nadal rozwiązanie dwupaństwowe. Podtrzymywanie tej iluzji pomaga także Stanom Zjednoczonym, Europie, a może przede wszystkim AP, utrzymując jej status międzynarodowy wiarygodny. Dało Izraelowi osłonę ochronną, której potrzebował, aby kontynuować aneksję, budowę i oczyszczanie, aż kilka lat temu osiągnięty został punkt praktycznej nieodwracalności. Te buntownicze działania w terenie skutecznie podważyły mantrę dwóch państw, nie ponosząc przy tym najmniejszych negatywnych konsekwencji. Umożliwiło to zwłaszcza Stanom Zjednoczonym, ale także Europie, podtrzymywanie międzynarodowej iluzji „procesu pokojowego”, podczas gdy rzeczywistość na miejscu sprawiała, że „pokój” stał się brudnym kłamstwem. Stało się to „rozwiązaniem zombie”, w przypadku którego propozycja przetrwała swoją żywotność i służy celom innym niż zamierzone.
Przede wszystkim ta farsa z Oslo sprawiła, że AP wyglądała, jakby była to prawdziwy, przejściowy etap budowania państwa, poprzedzający egzystencjalną państwowość. W sytuacji bez współczesnego precedensu AP osiągnęła słabą formę de jure państwowości poprzez manewry dyplomatyczne i częściowe uznanie przez Zgromadzenie Ogólne w okolicznościach pozbawionych najistotniejszych cech de facto państwowość. Zwykle sytuacja jest odwrotna, a realia państwowości są warunkiem koniecznym jej dyplomatycznego i prawnego uznania. Izrael brał udział w tej palestyńskiej grze, potępiając takie posunięcia AP, które wykraczały poza uzgodniony plan państwowości z Oslo, który można było osiągnąć jedynie w drodze negocjacji między stronami. Oczywiście Izrael miał swoje własne powody, aby sprzeciwiać się nawet ustanowieniu takiego widmowego państwa palestyńskiego, jak Likud, a najprawicowi przywódcy niezmiennie sprzeciwiali się jakiejkolwiek formalnej akceptacji państwowości palestyńskiej, nawet jeśli nie kolidowała ona z rzeczywistym zachowaniem i ambicjami Izraela.
Przesłuchanie Autonomii Palestyńskiej
Istnieją jednak dodatkowe powody, aby kwestionować reprezentację AP narodu palestyńskiego w obecnej sytuacji. Być może najbardziej zasadniczym ze wszystkich jest stopień, w jakim AP zaakceptowała rolę zapewniania bezpieczeństwa zgodnie z polityką Izraela w podlegających jej częściach Zachodniego Brzegu, co obejmuje główne miasta. Nic więc dziwnego, że Ramallah tłumi wiele pokojowych działań Palestyńczyków, w tym demonstracje poparcia dla oblężonej ludności Gazy. Ponadto AP gorliwie zatrzymuje bojowników Palestyńczyków rzekomo wspierających Hamas lub Islamski Dżihad i jest oskarżana o torturowanie wielu osób przetrzymywanych w jej więzieniach, często bez postawienia zarzutów. AP konsekwentnie skłaniała się także ku stronie izraelskiej, ilekroć pojawiały się kwestie dotyczące Gazy od czasu przejęcia przez Hamas władzy administracyjnej od Fatahu w 2007 r. Być może kulminacyjnym punktem tego kolaboracyjnego zachowania były wysiłki AP mające na celu odroczenie rozpatrzenia Raportu Goldstone’a zawierającego szczegółowe dowody izraelskiej przestępczości podczas ataku w latach 2008–09 (operacja „Płynny ołów”) na Gazę; takie posunięcie było powszechnie i trafnie postrzegane jako pomoc Izraelowi i Stanom Zjednoczonym w zakopaniu tych niezwykle szkodliwych ustaleń międzynarodowych, które potwierdziły powszechne przekonanie, potwierdzone już przez serię raportów organizacji pozarządowych, że Izrael jest winny poważnych zbrodni wojennych.
Podjęto kilka nieudanych prób utworzenia rządu jedności przez AP i Hamas, co poprawiłoby jakość reprezentacji Palestyny, ale nie przezwyciężyłoby wszystkich jej niedociągnięć. Wysiłki te spełzły na niczym zarówno z powodu braku zaufania i niezgody między tymi dwiema dominującymi tendencjami politycznymi w okupowanej Palestynie, ale także z powodu intensywnych wrogich reakcji Waszyngtonu i Tel Awiwu, które zareagowały karnie i jeszcze bardziej zacieśniły uścisk na AP, opierając się na jej klasyfikacji uznania Hamasu za „organizację terrorystyczną”, co kategorycznie uniemożliwia mu reprezentowanie narodu palestyńskiego. Wszyscy po stronie palestyńskiej zgadzają się werbalnie, że jedność jest niezbędna, aby polepszyć perspektywy Palestyny, ale jeśli chodzi o działania i wdrażanie, po obu stronach widać paraliżujący przejaw ambiwalencji. AP i jej przywódcy wydają się niechętni do rezygnacji ze swojego międzynarodowego statusu jedynego prawowitego przedstawiciela, a Hamas waha się przed połączeniem sił z AP, biorąc pod uwagę różnicę w jej poglądach i tożsamości. Od 2009 r. nie odbyły się żadne wybory, które nadałyby oddolną legitymizację, przynajmniej na Zachodnim Brzegu, żądaniom AP dotyczącym reprezentacji.
Co powinno być zrobione
W końcu istnieje powód, aby kwestionować, czy status AP jako reprezentującej naród palestyński na wszystkich arenie międzynarodowej zasługuje na szacunek, jakim się obecnie cieszy. Jest to dość złożona i trudna sytuacja, którą należy kontekstualizować w odniesieniu do izraelskiej strategii fragmentacji, której jednym z celów jest celowy wysiłek uniemożliwiający narodowi palestyńskiemu posiadanie spójnej i wiarygodnej reprezentacji, a następnie nieszczere twierdzenie, że Izrael „nie ma partnerem” w negocjacjach pokojowych, podczas gdy w rzeczywistości to naród palestyński nie ma prawdziwego partnera w Tel Awiwie, co izraelskie przywódcy jasno dali do zrozumienia, że nigdy nie pozwoli na utworzenie zdolnego do życia i prawdziwie suwerennego państwa palestyńskiego.
Uważam, że wśród Palestyńczyków w diasporze wzrasta świadomość faktu, że ani AP, ani Hamas nie są zdolne do takiej reprezentacji i że większą legitymację przypisuje się albo żądaniom palestyńskiego społeczeństwa obywatelskiego, które leżą u podstaw kampanii BDS, albo są powiązane z osobą uwięzionego Marwana Barghoutiego lub Mustafie Barghouti, który jest umiarkowanym, świeckim i demokratycznym przywódcą Palestyńskiej Inicjatywy Narodowej zlokalizowanej na Zachodnim Brzegu. To, co te mniej znane formy reprezentacji oferują, oprócz bezkompromisowych przywódców, to program osiągnięcia trwałego pokoju, który jest wierny aspiracjom całego narodu palestyńskiego i nie jest zagrożony przez fundusze darczyńców, izraelską kontrolę, postawy kolaboracyjne, i priorytety geopolityczne. Reprezentowanie narodu palestyńskiego w sposób obejmujący uchodźców palestyńskich i mniejszość palestyńską liczącą 1.6 miliona żyjącą w Izraelu, a także osoby żyjące pod okupacją od 1967 r., poważnie podchodzi do odpowiedzialności.
W sumie obraz nie jest czarno-biały. AP, częściowo zdając sobie sprawę, że została oszukana przez proces z Oslo i że Izrael nigdy nie pozwoli na powstanie zdolnego do życia państwa Palestyna, w ciągu ostatnich kilku lat uciekła się do bardziej asertywnego stanowiska dyplomatycznego, włączając w to wysiłek, któremu Izrael zaciekle się sprzeciwiał do postawienia zarzutów przestępczości w związku z kontrowersyjną decyzją o zostaniu stroną Międzynarodowego Trybunału Karnego. Ważne jest także, aby palestyńskie krzesło przy ONZ nie było puste i aby nie było obecnie akceptowanej na arenie międzynarodowej alternatywy dla reprezentacji AP. Być może najlepszą obecnie opcją palestyńską jest akceptacja obecnej sytuacji z otwartymi oczami, chociaż podejście przyjęte w kwestii reprezentacji ostatecznie zależy od Palestyńczyków. Jest to aspekt prawa do samostanowienia, które, jak wcześniej argumentowano, stanowi podstawę wszystkich innych praw człowieka. Przynajmniej, biorąc pod uwagę ponure wyniki dyplomacji na przestrzeni ostatnich kilku dekad, adekwatność obecnej reprezentacji narodu palestyńskiego zasługuje na krytyczną analizę, zwłaszcza przez samych Palestyńczyków.
Należą się dwie końcowe uwagi. Po pierwsze, przydatne może być odróżnienie tego, co można nazwać „reprezentacją westfalską” od „reprezentacji populistycznej”. Reprezentacja westfalska jest wynikiem dyplomacji międzyrządowej i kontroluje dostęp do obiektów międzynarodowych, w tym ONZ. Reprezentacja populistyczna może, ale nie musi, wzmocnić reprezentację westfalską i opiera się na poglądach społeczeństwa obywatelskiego, jeśli przyjmie formę konsensusu. Obecnie istnieje pewne napięcie pomiędzy tymi dwoma sposobami pojmowania reprezentacji. Istnieje również kwestia wykluczenia Hamasu z działalności reprezentacji westfalskiej pomimo sprawowania przez nią kontroli rządowej nad znaczną częścią palestyńskiej rzeczywistości terytorialnej.
Po drugie, należy docenić fakt, że AP wydaje się dążyć do rozwiązania „dwóch państw” w drodze jednostronnej inicjatywy, a nie w drodze negocjacji i zgody Izraela. Jej inicjatywy w zakresie budowania państwowości na Zachodnim Brzegu w połączeniu z inicjatywami na rzecz państwowości dyplomatycznej wydają się mieć na celu stworzenie pewnego rodzaju „państwa” cieszącego się pewnym statusem międzynarodowym, mimo że rzeczywistość podporządkowania się apartheidowym strukturom administracyjnym pozostaje doświadczeniem narodu palestyńskiego, który w dalszym ciągu żyć z trudem quasi-stałego zajęcia.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna