(1) Jakie są powody sprzeciwu wobec wojny w Iraku?
Pogarda i odrzucenie rzezi prawdopodobnie dotknie naród iracki, który w przeważającej mierze stanowią niewinni cywile. Konsekwencje wojny są z natury nieprzewidywalne, ale istnieje wielkie niebezpieczeństwo, że straty spowodowane nowym atakiem mogą przewyższyć nawet okropności wywołane wojną w Zatoce Perskiej dziesięć lat temu, ponieważ może dojść do poważnego konfliktu miejskiego oraz ponieważ infrastruktura i ludność Iraku są znacznie bardziej bezbronne teraz, ze względu na lata sankcji i izolacji.
Ze względu na obawę i odrazę do szkód, jakie wyrządzi ona prawu międzynarodowemu, jeszcze bardziej podważając legitymację Organizacji Narodów Zjednoczonych i w jeszcze większym stopniu przekonując wszystkich, w tym sam Waszyngton, że prawo dżungli obowiązuje na arenie międzynarodowej oraz że Stany Zjednoczone jako największy i największy najbardziej brutalne zwierzę w dżungli ma prawo robić, co mu się podoba.
Ze względu na sposób, w jaki zmilitaryzuje walczące kraje, zwłaszcza Stany Zjednoczone, gdzie budżet wojskowy jest już gigantyczny w porównaniu z wszelkimi wartościowymi potrzebami, ale dobrze dostosowany do marż zysku producentów broni.
Ze względu na przerażający i niszczycielski chaos, jaki może wywołać w regionie Bliskiego Wschodu, zaostrzając warunki, które rodzą fundamentalizm i terroryzm.
Ponieważ zwiększona skłonność do terroryzmu, którą wojna wywoła, z kolei legitymizuje i rozszerza tak zwaną „wojnę z terroryzmem”, która w rzeczywistości w przeważającej mierze polega na redystrybucji bogactwa i władzy w górę, ograniczaniu swobód obywatelskich oraz rozszerzaniu wpływów i dominacji Stanów Zjednoczonych na całym terytorium świat.
A ponieważ może to być pierwszy krok w szeroko zakrojonych wysiłkach mających na celu zaatakowanie Syrii i Iranu, być może nawet destabilizację i przejęcie większej kontroli w Arabii Saudyjskiej, a także skierowanie się także do Korei Północnej i Chin. Innymi słowy, ponieważ ta wojna będzie kolejną z długiego szeregu interwencji wojskowych mających na celu zwiększenie zasięgu i potęgi imperium amerykańskiego, ułatwiając niekończące się awanturnictwo i przemoc.
(2) Jak nasz sprzeciw wpływa na politykę rządu?
Twoje działania nie kształcą rządu. Nie oznacza to, że otwieramy im oczy na zasady moralne, które przeoczyli, lub na stosunki światowe, na które byli ślepi. Nasze działania nie zmieniają ich moralności, lecz pozostają niezmiennie egocentryczni, zorientowani na zysk i napędzani władzą. I widzą ten sam świat co my; po prostu podobają im się implikacje, które odrzucamy. Rezultatem naszego aktywizmu nie jest reedukacja ani podniesienie moralne elit. Odmienne zdanie tworzy raczej nowy kontekst, w którym zmieniają się kalkulacje elit.
Rząd realizuje swoją politykę, w przeważającej mierze służąc elitarnym interesom korporacyjnym i geopolitycznym. Celem proponowanej wojny z Irakiem jest na przykład dalsza delegitymizacja prawa międzynarodowego, dalsze zaszczepianie w światowej świadomości obawy, że Stany Zjednoczone ekonomicznie i militarnie zmiażdżą wszelki poważny sprzeciw wobec ich dążeń, dalsze rozszerzanie „wojny z terroryzmu” ze względu na jego wielką użyteczność w zastraszaniu ludności w celu poparcia polityki, którą w przeciwnym razie odrzuciłaby, w celu zwiększenia perspektyw wyborczych Republikanów poprzez utonięcie sprzeciwu wobec ich polityki wewnętrznej w powodzi patriotycznego zapału oraz w celu ustanowienia i ugruntowania amerykańskiej kontroli nad zasobami ropy naftowej Iraku i bardziej ogólnie Bliskiego Wschodu. Innymi słowy, podobnie jak inne wojny i główne polityki, proponowana wojna z Irakiem zostanie podjęta, jeśli w ogóle, w przekonaniu, że wzmocni ona korporacyjną i geopolityczną władzę oraz bogactwo Stanów Zjednoczonych, zapewniając istniejące obecnie hierarchie i czyniąc je jeszcze bardziej stromymi , tam, gdzie to możliwe.
Dlaczego zatem rząd miałby porzucić lub zmienić politykę wybraną w takim celu? Nie ze względu na zmianę nastawienia, ale raczej dlatego, że warunki zmieniają się w taki sposób, że pomimo wszystkich elitarnych korzyści proponowana wojna ma również niebezpieczne wady i dlatego, że wady te uważa się za zbyt wielkie, aby je unieść.
Skuteczny aktywizm podnosi koszty społeczne polityki, którą aktywiści chcą odwrócić, dla elit. Kiedy koszt ten wzrośnie wystarczająco wysoko, elity zaczynają zmieniać swoje stanowisko, próbując zmniejszyć koszty społeczne, nie faworyzując tej polityki, ale teraz ją przeciwstawiając się. Jeśli wystarczająca liczba członków elitarnych sektorów korporacyjnych i politycznych zmieni priorytety, polityka się zmieni.
Podczas wojny z Wietnamem wiele elitarnych osobistości – w tym politycy, prominentni przedstawiciele mediów, intelektualiści, dyrektorzy generalni itd. – przestało być zwolennikami wojny i stało się jej przeciwnikami. Oczywiście ludzie pracujący i studenci również zmienili strony, ze względów moralnych. Jednak z nielicznymi wyjątkami (takimi jak Daniel Ellsberg czy William Fulbright), kiedy te elitarne osobistości przestawały z poparcia na opozycję, robiły to ze względu na koszty społeczne.
Elitarne osobistości ogłaszające zmianę poglądów prawie nigdy nie mówiły: „Doszedłem do wniosku, że najeżdżanie i bombardowanie innego kraju w epoce kamienia łupanego ze względu na dominację państwową i geopolityczną jest niemoralne i nie mogę tego dłużej znieść”. Zamiast tego prawie zawsze mówili mniej więcej tak: „Na naszych ulicach panuje zamieszanie. Tracimy kolejne pokolenie naszej młodzieży. Tkanina społeczeństwa amerykańskiego jest rozdzierana. Dlatego nie mogę już z czystym sumieniem wspierać wojny”. Innymi, bardziej bezpośrednimi słowami: „Popierałem wojnę, wierząc, że jest ona pożądana z punktu widzenia szeroko zakrojonych interesów geopolitycznych i ekonomicznych elit dominujących w naszym społeczeństwie. Okazuje się jednak, że pogoń za wojną stworzyła ten ogromny, wściekły ruch antywojenny, który nie zadowala się tylko protestem przeciwko wojnie, ale burzy to, co uważam za jeszcze bardziej święte – korporacje, władzę polityczną, cały światopogląd ideologiczny fundament mojego społeczeństwa. Zdałem sobie sprawę, że prowadzenie wojny w rzeczywistości tworzy dynamikę, która w sumie bardziej zagraża kontroli korporacyjnych i politycznych elit niż wyrwanie się z wojny. Dlatego teraz opowiadam się za wydobyciem”.
Celem krytycznego sprzeciwu jest ta zmiana zdania, spowodowana rosnącymi kosztami społecznymi. Potrzebujemy ruchu na tyle szerokiego i zaangażowanego, aby jego dalszy rozwój był na tyle groźny, aby elity zdecydowały, że lepiej się poddać i mieć nadzieję, że to osłabi impuls do rozwoju ruchu, zamiast kontynuować wojnę, ryzykując, co ruch może rozpętać. Aby w wystarczającej liczbie zmienić politykę z pro- na antywojenną, elity muszą być bardziej zagrożone przez ruch niż zakochane w swojej wojnie.
Wiele osób pyta, czy ruch pokojowy naprawdę może wykoleić wojnę z Irakiem, uniemożliwiając jej lub, jeśli tak się nie stanie, osłabiając ją i kończąc? Odpowiedź brzmi: tak, oczywiście, że może. Wojna jest procesem społecznym i ludzie mogą cofnąć jej pęd. Jak? Stwarzając groźbę sprzeciwu, który narasta tak szybko, tak szeroko i tak bojowo, że zwolennicy wojny decydują, że nawet ich pragnienia większej kontroli nad ropą naftową i większego imperium za granicą muszą zostać porzucone, aby zaprzestać prowokowania niebezpieczeństw związanych z rosnącym ruchem aktywizmu w kraju, a także w innych krajach.
I ludzie pytają, czy ruch pokojowy może wykoleić tak zwaną wojnę z terroryzmem – nie przerywając oczywiście uzasadnionych wysiłków na rzecz ograniczenia terroryzmu, ale położył kres manipulacyjnym wysiłkom mającym na celu wykorzystanie strachu przed terroryzmem do napędzania globalizacji korporacyjnej, rozszerzania imperium, ograniczania swobód obywatelskich potencjalnych przeciwników i osłabiają instytucje demokratyczne. Tak, oczywiście, że możemy. Jeśli elity realizujące swój program prowadzą wbrew ich intencjom do rosnącego sprzeciwu, który podważa ich cele, a nawet kwestionuje hierarchie, z których elity czerpią korzyści, ponownie rozważą swój program.
I tak, kiedy to zostanie ujęte tak precyzyjnie, staje się jasne, że wymaga to bardzo dużego ruchu, który zyska poparcie szerokich i różnorodnych grup wyborczych, a zwłaszcza ludzi pracy, i że wymaga zróżnicowanego ruchu, który poprzez swoje widoczne przejawy, przemówienia, eseje , zasięg, zasięg i taktyczna bojowość, dosłownie przeraża rządzących, sprawiając, że czują, że ich polityka może doprowadzić do zamieszania na ulicach, straconego pokolenia i rozerwania tkanki społecznej – bardziej, niż chcą ryzykować.
(3) Jak możemy zmusić tak wielu ludzi do sprzeciwu wobec wojny?
Organizując się i robiąc to z zapałem i wytrwałością.
Ale prawda jest również taka, że nie możemy tego zrobić, jeśli nie spróbujemy dotrzeć do szerokiego grona odbiorców i że nie możemy tego zrobić, jeśli nasze ruchy nie będą sprzyjać uczestnictwu i wzmocnieniu pozycji różnych grup wyborczych. W USA szerokie grupy społeczeństwa mają obecnie zdumiewająco otwarte – dosłownie głodne – inteligentne poglądy na temat tego, co się dzieje i co można zrobić. Jeśli wojna nadejdzie, najprawdopodobniej zajmie to kilka miesięcy, a jednak opozycja i ogólna świadomość są już na tym samym poziomie, po około pięciu lub sześciu latach organizowania się w epoce Wietnamu. Dlatego jesteśmy w stanie przy pomocy wysiłku i nawet w stosunkowo krótkim czasie stworzyć ruch, który będzie przyciągał ludzi i który będzie chciał pozostać częścią i w który będzie zaangażowany, i który będzie wystarczająco duży, aby wygrać.
Pierwsza część naszego zadania polega na dotarciu do szerokiego grona odbiorców. Nie ma w tym nic subtelnego. Musimy nie tylko pisać do osób, których adresy e-mailowe już mamy i rozmawiać z ludźmi, których już znamy, i nie tylko organizować wydarzenia dla osób, które już są przeciwne wojnie – a są to działania z pewnością godne – ale także musimy chodzić do centrów handlowych i na rogi ulic z ulotkami i prowadzić inteligentne rozmowy, musimy organizować wydarzenia, które przyciągają osoby wątpiące, a nawet osoby opowiadające się za wojną, i musimy zapewniać przekonujące i dostępne informacje i perspektywę. W naszym ruchu musi być miejsce dla ludzi, którzy sześć dni w tygodniu pracują przy wyczerpujących trudach, dla ludzi, którzy nie mają czasu ani ochoty, przynajmniej od razu, przeczytać całych książek, zanim ich opinie zostaną potraktowane poważnie lub zanim możliwość wpływania na wybory.
Często mówi się, że organizatorzy muszą słuchać, a nie tylko pontyfikować. I to jest oczywiście prawda. Ale jest w tym coś więcej. Organizatorzy muszą szanować fakt, że inni ludzie mają inną sytuację życiową, różne presje, różne możliwości i różne przekonania oraz że bycie antywojennym nie jest przepustką do zdeptania tego wszystkiego, tak jakby ważne były tylko istniejące podejścia, a nie te, które już istnieją. które mogą wynikać z priorytetów, poglądów i okoliczności innych ludzi.
Co więcej, słuchanie lub nie nie będzie miało większego znaczenia, jeśli nasze ruchy emanują postawami oczerniającymi tych, z którymi próbujemy się porozumieć. Nie możemy iść do ludzi oczerniających ich nawyki żywieniowe, pragnienia konsumpcyjne, materiały do czytania, ubrania, zaangażowanie sportowe, programy telewizyjne, zobowiązania religijne, a potem powiedzieć: „Hej, przyłączcie się do nas w naszym ruchu, a my oczernimy wszystko jeszcze trochę, a ty także będziesz cierpieć podczas niekończących się spotkań” i spodziewaj się, że urosniesz tak bardzo, jak to konieczne.
Musimy zdać sobie sprawę, co oczywiście wielu robi, ale trudno jest się na to zgodzić, że nasze sposoby nie są jedynymi i często nie są najlepszymi, a czasami nawet dobrymi sposobami. Dzięki takiemu podejściu i prawdziwemu zaangażowaniu w komunikację i rozwój postęp jest nie tylko możliwy, ale i nieunikniony.
Ale jest jeszcze inny problem. Kiedy ludzie słyszą pełną i przekonującą dyskusję na temat realiów polityki Iraku lub „wojny z terroryzmem” i powiązanych kwestii, wielu wzrusza ramionami. Zasadniczo zgadzają się z twierdzeniami moralnymi i faktami, a mimo to uważają nasze prośby, aby dołączyli do nas w celu demonstracji, za bezmyślny bełkot. Jak mogłeś być tak głupi, żeby to zrobić, zastanawiają się?
Jest kilka powodów. Ludzie czują, że chociaż wojna z Irakiem jest podła i straszna, nic nie mogą na to poradzić. Ich zdaniem przyłączanie się do działaczy antywojennych jest po prostu daremną pozą. Jest to zachowanie młodzieńcze i naiwne, bez nadziei na rezultaty. Czują to częściowo dlatego, że środki masowego przekazu tak to przedstawiają, ale także, musimy przyznać, ponieważ ruch ten nie zapewnia jasnego zrozumienia tego, w jaki sposób aktywizm może stopniowo rozwijać się i wpływać na politykę. I oni też to czują, trzeba też przyznać, bo wielu działaczy emanuje aurą defetyzmu. Mówimy nawet, że toczymy dobrą walkę, co oznacza dla każdego, kto nas słucha, że spodziewamy się przegranej. To jest problem. Nie zorganizujemy milionów ludzi w trwałą opozycję antywojenną, trwałą opozycję antykorporacyjną przeciwko globalizacji, trwałą opozycję antykapitalistyczną, jeśli będziemy nastawiony na to, że nie możemy wygrać. To takie proste. Jeśli nie uważamy, że zwycięstwo jest możliwe, a jesteśmy organizatorami, to defetystyczne poczucie jest tym, nad czym musimy popracować i wyjść poza to, co jest kluczowym krokiem do bycia skutecznym.
(4) Czy organizowanie antywojenne powinno mieć charakter pojedynczy czy wielozadaniowy?
Wiele osób twierdzi, że wojna jest tak pilna, tak pilna, że powinniśmy się na niej skupić, a wszystko inne zostawić na boku. Powinniśmy rozmawiać o wojnie, demonstrować o wojnie, wygłaszać przemówienia o wojnie, mieć transparenty o wojnie – tylko wojna, cała wojna, przez cały czas. Ironia polega na tym, że łatwiej jest pokonać konkretną wojnę ruchem, który aktywnie poszerza swój obszar zainteresowań, niż ruchem, który wąsko traktuje priorytetowo tylko wojnę, a tym bardziej tylko tę konkretną wojnę.
I nietrudno zrozumieć dlaczego.
Pierwszy typ szerokiego i różnicującego ruchu, który tworzy powiązania i powiązania, czyli radykalizuje ludzi w związku z szeregiem obaw i priorytetów, jest znacznie bardziej groźny dla elit, ponieważ kwestionuje ich podstawowe pozycje i władzę. Ten ostatni rodzaj ruchu, który mówi tylko o wojnie lub konkretnej wojnie, jest znacznie łatwiejszy do opanowania przez elity, między innymi dlatego, że czują, że po prostu zniknie, gdy wojna w końcu się skończy; w ten sposób mogą szukać zwycięstwa w swojej wojnie nie tylko dla własnych korzyści, ale także jako strategii pozbycia się ruchu.
Zatem pierwsza część odpowiedzi jest taka, że powinniśmy zajmować się wieloma kwestiami, ponieważ jest to skuteczniejszy sposób przeciwdziałania wojnie, ponieważ stanowi większe zagrożenie dla rządzących zarówno pod względem zakresu skupienia, jak i wytrwałości, a zatem jest bardziej prawdopodobne, że aby ulegli naszym żądaniom.
Druga część odpowiedzi jest jednak taka, że musimy zajmować się wieloma kwestiami, ponieważ w przeciwnym razie jest mało prawdopodobne, że będziemy dobrzy w kwestiach rasy, płci, klasy, seksualności itp., a jeśli ruch antywojenny jest nie jest dobry w tych kwestiach, będzie miał trudności w docieraniu do różnych grup odbiorców, komunikowaniu się z nimi i angażowaniu ich.
Co sprawi, że robotnicy, związki zawodowe i ruchy robotnicze początkowo będą miały powiązania z ruchem antywojennym? Co sprawi, że kobiety to zrobią? Co sprawi, że geje i lesbijki to zrobią? Co sprawi, że zrobią to Czarni i Latynosi? W każdym przypadku odpowiedzią jest oczywiście przeważający sprzeciw wobec wojny ze wszystkich powodów, które zauważyliśmy wcześniej. Ale co sprawi, że członkowie jakiegokolwiek okręgu wyborczego zaufają temu ruchowi, poczują się w nim mile widziani i uwierzą, że jest on wart ich czasu i energii, zwracając się w stronę ruchu antywojennego jako czegoś, z czym chcą się utożsamić? Częściowo dlatego, że ruch ma ducha i wytrwałość niezbędną do rozwoju i zwycięstwa. Ale częściowo także, że ruch nie lekceważy obaw swoich wyborców, nie ignoruje ich doświadczeń, nie oczernia ich wyborów życiowych, kultury i przekonań, ani, co gorsza, nie wykorzystuje ich i nie podporządkowuje im w codziennym życiu ruchu i podejmowaniu decyzji, ale zamiast tego wzmacnia je i szanuje. Ruch, który wyklucza mówienie o tym, co głównie dotyczy danego elektoratu, twierdząc, że jest to nieważne lub odwracające uwagę, to po prostu nie będzie tak atrakcyjny i wzmacniający dla tego elektoratu, jak ruch, który poważnie podchodzi do jego obaw, a nawet daje do myślenia, uczucia, energię i zasoby potrzebne w ich zmaganiach. To jest ten rodzaj wielozadaniowej solidarności, którego elity naprawdę się boją i który musimy budować.
Nie oznacza to, że każda demonstracja powinna mieć sto, a nawet pięć, czy nawet dwa żądania, które wszyscy obecni muszą poprzeć. Oznacza to zamiast tego, że ruch musi być miejscem, w którym omawia się i szeroko propaguje szeroki zakres priorytetów, tak aby ton ruchu był: a) stale poszerzający swoje skupienie, aby stanowić większe zagrożenie dla elit oraz (b) stale dostosowywał się do tego, na czym troszczą się jego członkowie, nawet poza centralnie definiowanym aspektem antywojennym, tak aby ruch szanował i wzmacniał wiele swoich elementów, a nawet rodził między nimi solidarność.
(5) Jaki jest związek między wojną a innymi lewicowymi problemami – globalizacją, kapitalizmem, rasizmem, seksizmem, wizją przyszłości – i czy powinniśmy nawiązać te powiązania, a jeśli tak, to w jaki sposób?
Wojna to klub, który wymusza globalizację korporacyjną, która z kolei po prostu pisze na nowo zasady wymiany międzynarodowej, aby jeszcze bardziej wzbogacić i tak już bogatych i wzmocnić już potężnych, kosztem biednych i słabych. Wojna wywodzi się z etosu psów-zjadaczy psów i zachowań związanych z dążeniem do zysku, nieodłącznie związanych z kapitalizmem, i jest środkiem obrony kapitalistycznej ekspansji i hierarchii – tak jak wykorzystywanie wojny terrorystycznej do zastraszania populacji, aby poddała się polityce korzystnej dla kontroli korporacyjnej i spekulacji. Wojnę napędza, racjonalizuje i napędza rasistowskie oczernianie przeciwników oraz machizm i militaryzm kojarzony z seksizmem. Wojnę uznaje się za akceptowalną dzięki poglądowi, że nie ma alternatywy – nie naiwnej idei, że pokój jest niemożliwy, co jest głupie – ale bardziej subtelnej idei, która w rzeczywistości jest w znacznym stopniu uzasadniona, że dopóki mamy kapitalizm i struktury rasowe, płciowe i polityczne, które mamy, wojny i inne okropności nieuchronnie spadną na nas.
Musimy stworzyć powiązania i zapewnić nasze własne alternatywne wartości i cele we wszystkich tych obszarach, w ramach budowania ruchu antywojennego, który jest przeciwny wojnie i wszystkim jej przyczynom, i to na rzecz nowych struktur, które zamiast tego będą sprzyjać pokojowi, jak jak i sprawiedliwość. W ten sposób można zbudować ruch, który ma prawdziwy zasięg i prawdziwą siłę przetrwania.
(6) Czy działalność antywojenna powinna opierać się na jednej taktyce czy na wielu taktykach?
Zasadniczo ta sama logika ma zastosowanie w przypadku tego pytania. Wyobraźcie sobie masową demonstrację w Waszyngtonie. Pół miliona ludzi protestuje przeciwko wojnie podczas wielkiego wiecu. Załóżmy, że dzieje się to co drugi miesiąc, z tą samą wielkością, tą samą energią i tym samym skupieniem za każdym razem. Jaki jest tego koszt dla elit? Ponieważ opozycja nie rośnie, nie ma zagrożenia dalszego rozszerzenia, dywersyfikacji i umocnienia. Kosztem jest jedynie uprzątnięcie terenu parku.
Teraz wyobraźcie sobie mniejszy wiec, 100,000 XNUMX, po którym następuje większy, a potem większy. I wyobraźcie sobie, że oprócz wiecu ma miejsce także nieposłuszeństwo obywatelskie, które jest o jedną dziesiątą liczby, ale też rośnie. I wyobraźcie sobie, że centrum sprzeciwu stale się poszerza, a nowe okręgi wyborcze są włączane i wzmacniane. I wyobraźcie sobie w końcu, że demonstracje również zaczynają się rozprzestrzeniać, już nie tylko w DC, ale teraz w czterech lub pięciu dużych miastach, a potem w jeszcze większej liczbie, a wreszcie w jeszcze mniejszych miastach i miasteczkach.
Ten drugi wzorzec rozwoju bardzo różni się od pierwszego. Przekazuje groźny sygnał dla elit: jeśli będziecie kontynuować politykę, którą chcemy położyć kres, nasza opozycja stanie się większa, głębsza, szersza i bardziej bojowa. Ryzykujesz tkankę społeczną, następne pokolenie, normalne funkcjonowanie, a nawet instytucje definiujące twoją dominację. W rezultacie zmienia się polityka. Koszty są zbyt wysokie, aby to kontynuować.
Jednak stwierdzenie, że powinniśmy stosować wiele taktyk, nie oznacza, że jedna taktyka jest ważniejsza od innej lub że jedna powinna przebijać pozostałe. Ideą jest to, aby ruch stale się powiększał i różnicował. Tak jak nieoptymalne jest pominięcie nieposłuszeństwa obywatelskiego, tak nieoptymalne jest stworzenie kontekstu, w którym niemożliwe są legalne zgromadzenia. Ludzie przyłączają się do ruchów i działają w nich na wiele sposobów, mając wiele priorytetów, skłonności i możliwości, a sztuka polega na tym, aby szanować ich wszystkich i zapewniać im miejsce.
Promowanie ruchu wielotaktycznego nie oznacza też, że wszystkie taktyki są zawsze właściwe, ani że nie istnieją takie, które nigdy nie będą odpowiednie.
(7) Po co stosować jakąś konkretną taktykę? Po co odrzucać jakąś konkretną taktykę?
Stosujemy tę taktykę, ponieważ może ona pomóc w ogólnym rozwoju naszego ruchu, pod względem wielkości i zdolności organizacyjnych. Odrzucamy taką taktykę, ponieważ zaszkodziłaby ona ogólnemu rozwojowi, alienując znacznie więcej potencjalnych sojuszników ruchu, niż inspiruje, podkopując wewnętrzną solidarność i potencjał organizacyjny bardziej, niż pomaga, podważając naszą równowagę moralną i tak dalej. Taktyki obejmują wszystko, od wychodzenia i rozmów z ludźmi na rogach ulic, w miejscu pracy, w akademiku lub w bloku – po prowadzenie wykładów, wieczornych dyskusji lub pokazów wideo – po wiec lub marsz – angażowanie się w różnego rodzaju akcje nieposłuszeństwa obywatelskiego, w biurze polityka lub na ulicach miasta — po strajki przeciwko pracodawcom w celu zamknięcia zakładu pracy, zakładu, a nawet miasta — po, zdaniem niektórych, wysadzanie w powietrze lub spalenie rzeczy.
Zaletami i wadami opcji taktycznych będzie, po pierwsze, stopień, w jakim odpowiadają one usposobieniom osób, które mają być zaangażowane. Równie ważne jest stopień, w jakim podnoszą świadomość, wzmacniają pozycję ludzi i zapewniają sposoby uczestnictwa i ciągłego zaangażowania. To są drogowskazy prawdziwego budowania ruchu.
Ważne jest również to, w jakim stopniu taktyka skłania potencjalnych dysydentów do przyłączenia się do ruchu oraz w jakim stopniu skłania elity do niepokoju i ostatecznie do zmiany poglądów, ponieważ widzą trajektorię rozwoju naszej opozycji, jej świadomość, wielkość i swoją bojowość. Inne kwestie dotyczą tego, czy dana taktyka może zniechęcić potencjalnych zwolenników, zniekształcić wartości zaangażowanych osób, podważyć solidarność rozwijających się sojuszy i tak dalej.
Na przykład marsze i nieposłuszeństwo obywatelskie często mają dobre cechy znacznie przewyższające złe, zwłaszcza jeśli są oczywiście dobrze pomyślane i zorganizowane. Natomiast wysadzanie w powietrze lub spalanie rzeczy ma w przeważającej mierze złe cechy dla zaangażowanych w to osób i dla wszystkich innych, którzy postrzegają ten chaos, a które przesłaniają potencjalne korzyści. Pomiędzy nimi istnieje ogromny wachlarz możliwości, z których każda jest odpowiednia w niektórych kontekstach i zupełnie nie na miejscu w innych. Kalkulacja taktyczna polega na budowaniu zwycięskiego ruchu w miarę upływu czasu, w świetle wszystkich potrzeb i możliwości, którymi dysponujemy.
Nawet po zrozumieniu, jak oceniać pozytywne i negatywne cechy taktyki – jak wpływają one na potencjalnych sojuszników, w jaki sposób wzmacniają lub osłabiają okręgi wyborcze, napędzają lub utrudniają uczestnictwo, przynoszą trwałe zyski organizacyjne lub niszczą solidarność organizacyjną itd. – musimy także być mieć świadomość, że nie wszystkie taktyki są w pełni kompatybilne. Czasami pojawia się problem, w jaki sposób łączymy lub nie łączymy różnych opcji. Taktyka może stworzyć nastrój lub dynamikę, która może utrudniać stosowanie innych taktyk i odwrotnie. Nie ma żadnej korzyści z tego, że ludzie posuwają się coraz dalej w swojej bojowości i zaangażowaniu, jeśli uniemożliwia to innym przechodzenie przez ten sam proces krok po kroku, a tym samym uniemożliwia ogólny rozwój ruchu. Przede wszystkim musi rosnąć liczba osób biorących udział w dyskusjach i nauczaniu, dlatego coraz więcej nowych osób stale przyłącza się do aktywizmu antywojennego. Przede wszystkim musi rosnąć liczba osób uczestniczących w wiecach i marszach ze względu na dynamikę i siłę, jaką niesie ze sobą widoczna opozycja. I po trzecie, co najważniejsze, liczba osób przechodzących na bardziej bojowe taktyki, w tym obywatelskie nieposłuszeństwo, również musi rosnąć. Celem nie jest wielka bojowość kilku osób, ale ogromny i stale powiększający się ruch ze znacznie mniejszym, ale także rosnącym, pełnym szacunku i szanowanym, bardziej bojowym komponentem. Żadna część ruchu nie może odnieść korzyści poprzez stworzenie dynamiki, która szkodzi pozostałym częściom, zakładając, że każdy chce zbudować ruch zdolny do wygrania prawdziwych zmian. Wszystkie części muszą rosnąć w tandemie i wzajemnym porozumieniu.
(8) Jak powinniśmy odnosić się do grup prowadzących działalność antywojenną, z którymi w znaczący sposób się nie zgadzamy – IAC i ANSWER, NION, głównych przeciwników wojny? Jak to wszystko oceniamy? Czy powinniśmy pracować z ludźmi, z którymi mamy poważne różnice, unikać ich czy co?
Nie ma uniwersalnej reguły dotyczącej tego, jak odnosić się do osób, z którymi się nie zgadzamy. Gdybyśmy automatycznie odmówili utrzymywania jakichkolwiek kontaktów z jakąkolwiek osobą lub organizacją, z którą mamy różnice, wówczas protestowalibyśmy przeciwko wojnie w formie demonstracji dwóch lub trzech osób. Oczywiście musimy wziąć pod uwagę, jak wiele jest rozbieżności i czy praca z określonymi grupami pozwala nam wyrazić wspólną zgodę i realizować nasze cele pomimo naszych nieporozumień, czy też z drugiej strony praca z określonymi grupami ogranicza lub podważa nasze wysiłki w znaczący sposób.
Jedną z niezwykle energicznych grup antywojennych jest Międzynarodowe Centrum Akcji (IAC). Jest wiodącą siłą w koalicji ANSWER (Działaj teraz, aby zatrzymać wojnę i zakończyć rasizm), która zwołuje demonstracje 26 października w Waszyngtonie i gdzie indziej. (IAC i ANSWER mają ten sam numer telefonu w Nowym Jorku, a strona internetowa IAC zawiera wiele materiałów od IAC.) Oficjalnym przewodnictwem IAC jest Ramsey Clark i jest w dużej mierze dziełem Światowej Partii Robotniczej; wiele kluczowych osobistości IAC to wybitni autorzy WWP.
WWP ma wiele poglądów, które uważamy za odrażające. Uważa Koreę Północną za „Koreę Socjalistyczną”, gdzie „ziemia, fabryki, domy, hotele, parki, szkoły, szpitale, biura, muzea, autobusy, metro, wszystko w KRLD należy do ogółu obywateli” (Świat robotników, 9 maja 2002), fantastyczne wypaczenie rzeczywistości jednej z najbardziej sztywnych dyktatur na świecie. MAK wyraża swoją solidarność ze Slobodanem Miloszeviciem (http://www.iacenter.org/yugo_milosdeligation.htm). Jednostronny trybunał ds. zbrodni wojennych w Hadze ma oczywiście wiele do krytykowania, ale opowiadanie się za Miloszeviciem jest groteskowe. Witryna internetowa ANSWER zawiera podstawowe informacje MAK na temat Afganistanu, które określa dyktatorski rząd, który objął władzę w tym kraju w 1978 r., mianem „socjalistycznego” i mówi o sowieckiej inwazji w następnym roku: „ZSRR interweniował militarnie na rozkaz afgańskiego rządu rewolucyjnego ” (http://www.internationalanswer.org/campaigns/resources/index.html) – zapominając o tym, że Moskwa musiała najpierw zaaranżować egzekucję afgańskiego przywódcy, aby uzyskać zaproszenie do interwencji.
W żadnym ze znaczących zasobów MAK na temat obecnego kryzysu w Iraku nie ma ani jednego negatywnego słowa na temat Saddama Husajna. Nie ma wzmianki o tym, że jest bezwzględnym dyktatorem. (To pominięcie nie jest zaskakujące, biorąc pod uwagę niemożność wykrycia jakiegokolwiek problemu dyktatury z reżimem wspieranym przez Sowietów w Afganistanie). Nie ma wzmianki o tym, że Husajn jest odpowiedzialny za śmierć wielu dziesiątek tysięcy irackich Kurdów i szyitów. Stanowisko IAC jest takie, że należy bronić każdego przeciwnika imperializmu Stanów Zjednoczonych i nigdy go nie krytykować.
Jak te poglądy wpływają na antywojenne demonstracje organizowane przez IAC lub ANSWER? Robią to na dwa podstawowe sposoby.
Po pierwsze, ważnym celem demonstracji antywojennych jest edukacja społeczeństwa, aby móc zbudować większy ruch. Jeśli przesłanie demonstracji jest takie, że sprzeciw wobec wojny Stanów Zjednoczonych oznacza wsparcie dla brutalnych reżimów, to źle edukujemy społeczeństwo i ograniczamy rozwój ruchu. Oczywiście, niektóre prawdziwe rzeczy, które mówimy, mogą również zniechęcić część społeczeństwa i często jest to ryzyko, które musimy podjąć, aby przekazać prawdę i zmienić świadomość. Jednak mówienie społeczeństwu, że musi poprzeć George’a Busha lub Saddama Husajna, nie jest prawdą i na pewno nie jest sposobem na zbudowanie silnego ruchu. Ludzie nie mają racji, będąc moralnie odpychanymi przez Saddama Husajna. Ruch antywojenny, który nie jest w stanie jasno wyrazić swojego sprzeciwu wobec zbrodni Busha i Husajna, będzie z konieczności ograniczony.
Drugi problem związany z demonstracjami organizowanymi przez IAC polega na tym, że codzienna praktyka kadry IAC często wskazuje na brak zaangażowania w demokratyczne i otwarte zachowanie. Nie jest zaskakujące, że tym, którzy lansują dyktatorski reżim północnokoreański, będzie nieco brakować uznania dla praktyk demokratycznych.
Czy to oznacza, że ludzie, którzy odrzucają te odrażające poglądy IAC, nie powinni uczestniczyć w antywojennych demonstracjach 26 października w Waszyngtonie, San Francisco i gdzie indziej? NIE.
Gdyby miała miejsce kolejna duża demonstracja zorganizowana przez siły bardziej zgodne z polityką wyznawaną przez innych działaczy antywojennych, w tym przez nas, wówczas namawialibyśmy ludzi, aby wybrali tę demonstrację. I nie ma wątpliwości, że powinniśmy pracować nad zbudowaniem alternatywnych struktur organizacyjnych dla ruchu antywojennego, które nie będą zdominowane przez MAK. Ale w tej chwili demonstracja ANSWER jest jedynym pokazem w mieście. I choć możemy sprzeciwiać się Saddamowi Husajnowi, sprzeciwiamy się także Bushowi, a największym niebezpieczeństwem dzisiaj jest wojna przygotowywana przez rząd USA.
Musimy więc rozważyć różne kwestie.
Po pierwsze, czy osoby o poglądach antywojennych sprzecznych z perspektywą MAK są wyłączone z zabierania głosu? Po drugie, jaki będzie główny przekaz odebrany przez uczestników demonstracji i szerszą opinię publiczną?
Jeżeli doświadczenie z przeszłości będzie wskazówką, programy demonstracji IAC będą wypaczone w kierunku polityki IAC, ale nie wykluczają głosów alternatywnych. Generalnie mówcy IAC nie będą obraźliwi za to, co mówią, ale za to, czego nie mówią. Oznacza to, że nie będą chwalić Saddama Husajna na podium, ale też nie wypowiedzą się na jego temat krytycznego słowa. Jednakże dopóki inni mówcy będą mogli wyrażać stanowiska przedstawiające inny punkt widzenia i będą to wyrażać, ogólny wpływ wydarzenia będzie nadal pozytywny, szczególnie w przypadku braku innych opcji. Większość ludzi uczestniczących w demonstracji tak naprawdę nie będzie świadoma tego, kto dokładnie powiedział, co i czy któryś z mówców pominął ten czy inny punkt. Doświadczą potężnego protestu antywojennego. I większość społeczeństwa też tak to postrzega. (Podobnie jak miało to miejsce podczas wojny w Wietnamie: niewielu demonstrantów znało konkretną politykę lub plany organizatorów demonstracji). W związku z tym, przy braku alternatywnego wydarzenia, sensowne jest pomaganie w budowie demonstracji 26 października i uczestnictwo w niej, jednocześnie również wyraziliśmy skrajną niechęć do MAK, przynajmniej naszym zdaniem.
Inną znaczącą organizacją antywojenną jest Not In Our Names. NION wydał bardzo wymowne i stanowcze Przyrzeczenie Oporu sprzeciwiające się wojnie Busha z terroryzmem, podpisane przez prominentne osobistości i tysiące innych osób. NION zorganizował ważne demonstracje w całych Stanach Zjednoczonych 6 października i 6 czerwca.
Znaczący impuls stojący za NION pochodzi od Rewolucyjnej Partii Komunistycznej (RCP). RCP identyfikuje się jako zwolennicy marksizmu-leninizmu-maoizmu. Ich strona internetowa (http://rwor.org/) wyraża poparcie dla Świetlistej Ścieżki w Peru (którą ich zdaniem należy właściwie nazywać Maoistyczną Partią Komunistyczną Peru), organizacji o makabrycznej historii brutalnego atakowania innych grup postępowych. Dla RCP wolność nie obejmuje prawa mniejszości do sprzeciwu (jest to sformułowanie burżuazyjne, jak mówią, forsowane przez Johna Stuarta Milla i Różę Luksemburg); słuszny pogląd, jak mówią, jest poglądem Mao („największego rewolucjonisty naszych czasów”): „Jeśli marksistowscy leniniści będą u władzy, prawa ogromnej większości zostaną zagwarantowane”.
Jednakże pomimo tych poglądów RCP nie narzuca swojego konkretnego stanowiska w sprawie NION w takim stopniu, w jakim robi to IAC w sprawie ANSWER. Na przykład, chociaż strona internetowa ANSWER oferuje takie rzeczy, jak cytowane powyżej informacje IAC na temat Afganistanu, strona internetowa NION i jej publiczne stanowiska nie mają związku z czasami dziwacznymi poglądami RCP.
Argumenty za uczestnictwem w wydarzeniach NION są mocniejsze niż w przypadku wydarzeń ANSWER. Budowanie lepszych koalicji antywojennych nadal ma ogromny sens, ale w międzyczasie wspieranie działań NION promuje przesłanie antywojenne, które popieramy, przy stosunkowo niewielkim kompromisie w naszych poglądach.
Kolejną grupą, która może wspierać działania antywojenne, ale z którą mamy poważne spory, są politycy liberalni. Wielu z tych polityków całkowicie skapitulowało przed Bushem i prawicą, ale kilku z nich stanowczo wypowiadało się przeciwko wojnie. Nasza diagnoza i recepta na podżeganie do wojny w USA różnią się zasadniczo od diagnoz antywojennych liberałów. Czy powinniśmy brać udział w wydarzeniach, podczas których głównymi mówcami są urzędnicy Partii Demokratycznej? Ponownie obowiązuje ta sama podstawowa logika. Czy obecność Demokraty w jakiś sposób uniemożliwia nam powiedzenie tego, co chcemy powiedzieć? (Oczywiście, podczas wydarzenia, podczas którego przemawia Demokrata X, nie będziemy mile widziani, aby wygłosić przemówienie potępiające X jako lokaja klasy rządzącej. Ale jest mało prawdopodobne, że właśnie to chcieliśmy powiedzieć w naszych dziesięciu w każdym razie -minutowe przemówienie antywojenne.) I po drugie, jakie przesłanie niesie to społeczeństwu? Jeśli całe wydarzenie będzie reklamowane jako demonstracja „Poczekajmy tydzień na wojnę”, to niezależnie od tego, co powiemy, nasz udział przyczyni się do sprawy, której nie wspieramy, czyli kontynuowania wojny za tydzień. Ale dopóki demonstracja ma wyraźne stanowisko antywojenne, obecność i udział liberalnych Demokratów nie powinna wykluczać naszego udziału. Rzeczywiście, gdybyśmy byli w komisji wybierającej mówców, poparlibyśmy włączenie wielu mówców, którzy nie zgadzali się z nami w wielu kwestiach, ale którzy byli wyraźnie antywojenni i którzy mogliby przemówić do publiczności, której nie udało nam się przyciągnąć.
(9) Czym jest sekciarstwo? Czy unikanie sekciarstwa wymaga stłumienia wszelkiej krytyki? Jeśli nie, jak możemy tego uniknąć?
Sekciarstwo jest trudne do zdefiniowania. . . ale wszyscy to wiemy, kiedy to widzimy – przynajmniej u innych. Sekciarstwo ma wiele cech, niektóre są obecne w jednym przejawie, inne w innym i rzadko pojawiają się wszystkie na raz. Oczywiście sekciarstwo często wiąże się z przynależnością do sekty, czyli grupy o ograniczonych horyzontach, która jest stronnicza w sposób wykraczający poza systemy wierzeń i mający związek z ego i tożsamością. Sekciarstwo to trwanie przy stanowisku wykraczającym poza to, na co zasługują dowody i logika. To bycie tak zajętym, że nie jesteś świadomy, dlaczego inni się z tym nie zgadzają, lub nie jesteś w stanie nawet usłyszeć, co mówią inni. To patrzenie na świat w celu weryfikacji swoich poglądów, ignorowanie tego, co tego nie robi, zamiast testowania swoich poglądów, zwracania uwagi na to, co wydaje się im sprzeczne. Jest to atakowanie innych w celu realizacji własnych celów, zamiast krytykowania innych tylko wtedy, gdy jest to stosowne i w ramach uczciwej próby wywołania konstruktywnej dyskusji lub ponownej oceny. Łączy przekonania i tożsamość w taki sposób, że kiedy jakieś przekonanie, które ktoś wyznaje, zostaje podważone, można odnieść wrażenie, że kwestionowana jest jego tożsamość, a kiedy ktoś krytykuje przekonanie wyznawane przez kogoś innego, ma wrażenie, że jego osobowość i motywy są atakowane. Sekciarstwo jest na ogół rodzajem ślepego przywiązania i prawości, któremu brakuje treści. Można by tak kontynuować, ale główna uwaga jest taka, że choć zawsze powinniśmy starać się unikać zachowań i postaw sekciarskich, nie jest tak, że jesteśmy sekciarscy lub bezkrytyczni. Możemy być krytyczni, ale nie sekciarscy, co często jest całkiem stosowne.
(10) Większość zwolenników wojny sprzeciwia się Saddamowi Husajnowi, talibom, Al-Kaidzie i im podobnym. Jeśli odrzucisz reakcję wojskową Stanów Zjednoczonych, jakie alternatywne sposoby proponujesz osłabić lub wyeliminować ich siłę?
Rozwiązania dalekosiężne polegają na zmianie polityki zagranicznej USA i wzmocnieniu roli instytucji międzynarodowych. Terroryzm wobec Stanów Zjednoczonych z pewnością jest napędzany gniewem na USA wywołanym polityką USA polegającą na utrzymywaniu niesprawiedliwego porządku światowego, wspieraniu skorumpowanych, autorytarnych i wyzyskujących reżimów, wspieraniu izraelskiej okupacji terytoriów palestyńskich oraz traktowaniu reszty świata z arogancją i pogarda. Zmiana tej polityki znacząco ograniczy źródła takiego terroryzmu. Stany Zjednoczone często wspierały przerażające reżimy, takie jak reżim Saddama Husajna i talibów, lub pomagały im w dojściu do władzy. Polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych naprawdę oddana demokracji – a nie tylko powtarzająca rzekomą troskę o demokrację, gdy proamerykański bandyta wypada z szeregu – doprowadziłaby do powstania mniejszej liczby reżimów, takich jak te w Iraku czy Afganistanie.
Jeśli wojsko amerykańskie może często prowokować wrogość wobec USA, wzmocnienie instytucji międzynarodowych może zapewnić środki do rozprawienia się z lokalnymi tyranami. Ale oświadczenie Stanów Zjednoczonych, że albo ONZ musi wykonywać rozkazy USA, albo USA i tak rozpoczną wojnę, nie wzmacnia ONZ.
Na krótką metę nawet istniejące dziś słabe instytucje międzynarodowe oferują lepsze podejście do radzenia sobie z Saddamem Husajnem i Al-Kaidą. Inspektorzy, a nie wojna, są najlepszym sposobem na powstrzymanie broni masowego rażenia Husajna (choć oczywiście Waszyngton będzie próbował wykorzystać inspekcje jako klin w swoim dążeniu do wojny i chociaż Irak nie jest jedynym krajem, w którym opowiadalibyśmy się za inspekcjami ). Wojna w Afganistanie, jak przyznają obecnie raporty rządu USA, w niewielkim stopniu osłabiła Al-Kaidę, zabijając wielu Afgańczyków i ryzykując życie niezliczonej liczby innych. Al-Kaidę najlepiej zwalczać skuteczną pracą policji, co staje się coraz trudniejsze w miarę, jak Stany Zjednoczone alienują kraj po kraju.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna