W tym tygodniu w sądach i salach Kongresu szalała debata na temat działań wykonawczych prezydenta Obamy w sprawie imigracji, które mogą wydobyć z cienia nawet 5.2 miliona imigrantów.
Ponieważ w grę wchodzą fundusze Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, przywódcy Senatu zmagają się z ustawą o finansowaniu, która zniweczy prezydenckie programy odroczonych działań na rzecz nieuprawnionych imigrantów. Tymczasem, grupa 33 burmistrzów 26 stycznia złożył opinię amicus, w której poparł działania prezydenta w ramach federalnego pozwu wniesionego przez koalicję składającą się z 26 stanów, próbującą zablokować tę politykę.
Poparcie dla i przeciw pomocy w deportacji nielegalnych imigrantów podzieliło się w dużej mierze według granic geograficznych i partyzanckich, co skłoniło niektórych do uwagi na temat rozbieżności między wielkością populacji nielegalnych imigrantów w niektórych stanach a ich sprzeciwem wobec działań prezydenta.
„Dla wymownego porównania, miasta popierające Obamę w sprawie federalnej w rzeczywistości zamieszkują większą populację nielegalnych imigrantów niż stany mu się sprzeciwiające” pisze Ronald Brownstein w Dzienniku Narodowym.
„W szerszym ujęciu” – kontynuuje Brownstein – „stany sprzeciwiające się Obamie to także zazwyczaj te, które są bardziej chronione przed szerszą falą imigracji, która zalewa Amerykę od lat sześćdziesiątych XX wieku”.
Dzieje się tak zwłaszcza na Południu*, gdzie wielu przywódców stanu i Kongresu sprzeciwiało się działaniom prezydenta. Wszystkie stany z wyjątkiem dwóch południowych pozywają prezydenta za tę politykę. Ale w Senacie USA jest czterech samotnych Demokratów z Południa sprzeciwiający się ustawie o finansowaniu podważałoby to programy działań prezydenta w zakresie odroczonych działań, w tym program odroczonych działań na rzecz przybycia dzieci z 2012 r. (Przywódca większości w Senacie Mitch McConnell z Kentucky również głosował przeciwko ustawie, ale stanowił to krok proceduralny mający na celu ponowne jej poddanie pod głosowanie.)
Z wyjątkiem Teksasu i Florydy, w przeszłości były to stany południowe pomijane przez szersze trendy imigracyjne w USA i w konsekwencji miały małą populację imigrantów z Ameryki Łacińskiej i Azji. Zaczęło się to zmieniać w latach 1990. XX w., gdy wskaźniki imigracji gwałtownie wzrosły w całym regionie, szczególnie w stanach takich jak Georgia, Karolina Północna i Tennessee, które stały się nowymi kierunkami migracji.
Na przykład w Karolinie Północnej populacja urodzona za granicą wzrósł o 274 procent między 1990 a 2000 r. i o kolejne 74 procent między 2000 a 2010 r. Jednak nawet w stanach takich jak Alabama, które nie są znane jako centrum dla osób urodzonych za granicą, populacja imigrantów wzrósł o 102 proc w latach 1990–2000 i 85 procent w ostatniej dekadzie.
Najnowsze trendy w imigracji mają wpływ na obecne debaty krajowe. Chociaż populacja imigrantów jest stosunkowo mniejsza na południu, zmiany te szybko przekształcają społeczności w regionie, stwarzając nowe możliwości wzrostu, a także niepokój i sprzeciw wobec zmieniającego się wyglądu miast, co jest widoczne w reakcjach wielu Przywódcy Południa.
Tendencje te wpływają również na odsetek nielegalnych imigrantów, którzy kwalifikują się do prezydenckich planów odroczonych działań.
Instytut Polityki Migracyjnej zauważa, że stany, w których występuje większa liczba nielegalnych imigrantów, mają wyższy wskaźnik kwalifikowalności do odroczenia działań, ponieważ więcej imigrantów w tych stanach spełnia kryteria kwalifikacyjne programu, takie jak posiadanie dziecka będącego obywatelem lub legalnym stałym rezydentem i mieszkającego w USA przez co najmniej najmniej pięć lat. Jednak w południowych stanach, w tym w Alabamie, Luizjanie, Mississippi, Kentucky i Wirginii, ponad procent 30 nielegalnej populacji nie spełnia wymogu pięcioletniego pobytu. Dla porównania w Teksasie tylko procent 21 nielegalnych imigrantów przebywa w kraju krócej niż pięć lat.
Podczas gdy przywódcy stanu i Kongresu Południa w dużej mierze sprzeciwiają się działaniom prezydenta, garstka lokalnych przywódców z regionu wyraża poparcie dla środków imigracyjnych.
Trzej burmistrzowie z Południa – Kasim Reed z Atlanty, Anise Parker z Houston i Steve Benjamin z Kolumbii w Południowej Karolinie – wszyscy Demokraci, którzy głośno wspierali imigrantów – znajdują się wśród burmistrzów popierających prezydenta w procesie sądowym przeciwko działaniom wykonawczym. Houston i Atlanta charakteryzują się szczególnie dużą populacją imigrantów kwalifikujących się do pomocy. Hrabstwo Harris w Teksasie, w którym znajduje się Houston, ma drugą co do wielkości populację kwalifikującą się do pomocy według hrabstw w kraju 172,000 XNUMX imigrantów potencjalnie kwalifikujące się do odroczenia działań. Obszar metra Atlanty, w tym Fulton, Gwinnet, DeKalb i Cobb hrabstwa zamieszkuje 68,000 40 mieszkańców, co stanowi około XNUMX procent całkowitej populacji Gruzji kwalifikującej się do pomocy.
Inne znaczne populacje nielegalnych imigrantów występują także w miastach, w tym Charlotte i Raleigh w Północnej Karolinie oraz Nashville w stanie Tennessee. Chociaż burmistrzowie tych miast nie podpisali się pod porozumieniem amicus, południowe metro ogólnie przyjęło bardziej przyjazny ton niż przywódcy stanowi. W miarę jak rosnące społeczności imigrantów integrują się w miastach, można przygotować grunt pod potencjalne starcia między stanami i miejscowościami w związku z kwestiami imigracji.
* Facing South zalicza się do południowych stanów Alabama, Arkansas, Floryda, Georgia, Kentucky, Luizjana, Mississippi, Karolina Północna, Karolina Południowa, Tennessee, Teksas, Wirginia i Wirginia Zachodnia.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna