P: „Jaki jest związek między tym, co społeczne lub polityczne, a tym, co ekonomiczne? Czy jest jakaś różnica?”
Myślę, że jest różnica. To znaczy, że są ze sobą powiązane. I nie chodzi tylko o [politykę i ekonomię]. Jest polityka i jest ekonomia; i możemy pomyśleć o pokrewieństwie – opiece nad następnym pokoleniem i wychowywaniu dzieci, zajmowaniu się żywymi jednostkami i tak dalej. Istnieje kultura: religia, kultura społeczna i tak dalej. Wszystkie te rzeczy istnieją. Wszystkie są ze sobą powiązane.
Wszystkie mają w sobie elementy każdego z nich. Zatem w polityce i kulturze istnieje element ekonomiczny. Ale w polityce, ekonomii i tak dalej istnieje element kulturowy. We wszystkim jest element płci. Ale wciąż możemy o nich myśleć. Możemy więc pomyśleć o przeprojektowaniu jednego z nich. Myślę, że wszystkie wymagają przeprojektowania. Przeprojektowania każdego z nich muszą być ze sobą kompatybilne.
A zatem kwestie polityczne, o które pan pytał, dotyczą rozstrzygania sporów. Ma to związek z ustaleniem wspólnych norm dla społeczeństwa – praw: norm, do których ludzie będą się odnosić. Ma to związek z projektami zbiorowymi – Centrum Kontroli Chorób czy czymś w tym rodzaju, które mogą mieć pewne uprawnienia, jakie według społeczeństwa powinny mieć. Zatem związek między tymi rzeczami jest taki, że gospodarka produkuje nie tylko towary, ale także ludzi. Ma wpływ na to, kim jesteśmy. Wpływa to na naszą pewność siebie itp. To samo dotyczy ustroju. To samo – oczywiście – z gospodarstwem domowym i edukacją.
Zatem ludzie wytwarzani przez każdą z tych [sfer] muszą odpowiadać wymaganiom [każdej z pozostałych]. Nie wystarczy mieć gospodarkę, która produkuje pasywnych ludzi w systemie politycznym wymagającym uczestnictwa – i odwrotnie.
Czym jest ekonomia partycypacyjna?
Ekonomia partycypacyjna – w skrócie Parecon – to nazwa modelu gospodarczego. Innymi słowy, zestaw kluczowych instytucji umożliwiających inny sposób uprawiania ekonomii. Zatem ekonomia to produkcja i konsumpcja oraz tak zwana alokacja – przemieszczanie rzeczy i miejsce ich przeznaczenia. Myśląc o innym rodzaju gospodarki, należy stworzyć różne instytucje, które będą realizować te funkcje z różnymi rezultatami.
Cóż, jakie różne wyniki? Cóż, kiedy się nad tym zastanowiliśmy, pomyśleliśmy: „Co chcemy osiągnąć, jeśli gospodarka nie będzie produkować rzeczy, które przynoszą korzyści ludziom?”. Zdecydowaliśmy, że gospodarka wpływa na relacje między ludźmi i chcielibyśmy, aby gospodarka powodowała więcej solidarności, a nie więcej antyspołeczności; więcej empatii zamiast wrogości. Chcielibyśmy więcej różnorodności zamiast homogenizacji. Chcielibyśmy, aby ludzie mieli więcej do powiedzenia, a nie mniej, ale bardziej precyzyjnie, myślę, że chcielibyśmy samorządu. Chcielibyśmy, aby ludzie mieli wpływ na decyzje proporcjonalnie do stopnia, w jakim na nich wpływają – wszyscy ludzie. Dlatego wszyscy powinniśmy zarządzać sobą. Chcielibyśmy kapitału własnego. Chcielibyśmy, aby dystrybucja produktu była sprawiedliwa. Dla nas oznaczało to, że należy je rozłożyć na to, jak długo ludzie pracują, jak ciężko pracują i jak uciążliwe są warunki, w jakich pracujemy. Są to wartości bardzo odmienne od tych, które utrzymują się w obecnych gospodarkach. A potem zastanawialiśmy się, jakie instytucje mogłyby realizować te wartości.
[To] nie jest plan każdej funkcji. Jeśli ktoś opisuje ci kapitalizm, nie opisuje każdej cechy Stanów Zjednoczonych, Niemiec czy Szwecji. Opisują kluczowe cechy instytucjonalne – korporacyjny podział pracy, rynki, prywatna własność bogactwa, wynagrodzenie za siłę przetargową i produkcję – to kluczowe cechy definiujące kapitalizm.
Musieliśmy więc znaleźć alternatywy dla tych, które nadal spełniają swoją rolę ekonomiczną. I tym właśnie jest Parecon. Jest to więc nagroda za wysiłek i poświęcenie; są to rady pracowników i konsumentów posiadające możliwość samodzielnego podejmowania decyzji; nazywamy to zrównoważonymi kompleksami stanowisk zamiast korporacyjnego podziału pracy; i jest to planowanie partycypacyjne zamiast rynków lub planowania centralnego. Twierdzono, że to połączenie nowych cech instytucjonalnych daje gospodarkę – nie całe społeczeństwo, tylko gospodarkę – w której wykonując produkcję, konsumpcję i alokację, jednocześnie wzmacniasz solidarność, zwiększasz różnorodność, generujesz kapitał i generować samozarządzanie, zamiast je wszystkie niszczyć. To gospodarka bezklasowa. Tego właśnie, jak sądzę, anarchiści i socjaliści – u podstaw, na poziomie lokalnym – zawsze chcieli i do czego zawsze dążyli. Chociaż powstały ruchy, które strukturalnie zaprzeczyły tym pragnieniom i zamiast tego stworzyły struktury, które je naruszają. Lubię myśleć i mam nadzieję, że ten nowy system gospodarczy jest zgodny z tymi pragnieniami.
P: „Jak zajęłaby swoją pozycję w porównaniu z tradycyjną koncepcją gospodarki planowej? Czy istnieje podobieństwo? Czy jest to koncepcja alternatywna? Jaki jest związek?”
Nie jest jasne, co w tym sformułowaniu oznacza słowo „planowane”. Weźmy więc gospodarkę rynkową. Jeśli spojrzymy na gospodarkę rynkową, powiedzmy najpierw w styczniu, a potem na koniec roku – 31 grudnia, rok później. I patrzysz na wszystko, co się wydarzyło. To w pewnym sensie — po fakcie — plan na ten rok. Jak powstał ten plan – co właściwie się wydarzyło? Powstało w wyniku negocjacji konkurencyjnych w kontekście innych struktur, takich jak własność prywatna.
Zamiast tego spójrzmy teraz na to, co nazywa się socjalizmem lub socjalizmem centralnie planowanym. Co tu się dzieje? Cóż, znowu możesz spojrzeć na 1 stycznia i 31 grudnia. Coś się stało. To jest plan. Jak powstało? No cóż, wyszło inaczej. Nie było konkurencyjnych negocjacji jako systemu alokacji, było centralne planowanie. Istniał więc aparat złożony z ludzi, którzy przeprowadzali ankiety wśród opinii publicznej i dowiadywali się różnych rzeczy o pragnieniach opinii publicznej itd., a następnie proponowali – i tak naprawdę decydowali – o wynikach.
Zatem to, co ekonomia partycypacyjna robi z planowaniem partycypacyjnym, to planowanie gospodarki. Ale tym, kto planuje gospodarkę, nie jest elita ponad populacją, ale populacja. Pracownicy i konsumenci w procesie wspólnych negocjacji planują swoje działania. I jest stale udoskonalany. To nie jest tak, że to, co powiesz 1 stycznia, dzieje się przez cały rok. Żaden z tych modeli nie jest taki. Ale raczej jest wyrafinowany, różnorodny i masowany, ale kiedy dojdziesz do 31 grudnia, masz za sobą rok aktywności. Taki był twój plan na ten rok. A to wynikło z negocjacji w sprawie współpracy lub planowania partycypacyjnego rad pracowników i konsumentów. Jest to zatem system planowania, ale nie planowanie centralne.
P: „Czy możesz pokrótce naszkicować, dlaczego społeczeństwo potrzebuje czegoś takiego jak ekonomia partycypacyjna?”
Cóż, przypuszczam, że są tacy, którzy się z tym nie zgodzą. Są tacy, którzy powiedzieliby, że społeczeństwo, które ma mnóstwo, ale jest wielu ludzi żyjących pod klatkami schodowymi, w alejkach i głodnych, jest w porządku. Nie sądzę, że to w porządku. Nie sądzę, że to w porządku, że ludzie pracują i nie mają wpływu na to, co robią, nie mają władzy; że są zdominowane przez menedżerów i właścicieli. Nie sądzę, że to w porządku, że gospodarka społeczeństwa powinna być zorientowana na dobrobyt stosunkowo nielicznych kosztem większości. Nie sądzę, że to w porządku, że powoduje to rodzaj wrogiego indywidualizmu i jest to wyścig szczurów, w którym ludzie zamieniają się w szczury, bo inaczej cierpią.
W USA był menadżer baseballu, który mawiał: „Mili goście kończą ostatni”, a wszyscy chichotali i śmiali się. Ale twierdzenie, że mili goście zajmą ostatnie miejsce, jest straszliwym potępieniem społeczeństwa.
Nie jestem tak delikatny jak ten menadżer baseballu. To, co mówię, to wzrost poziomu śmieci. Żyjemy w społeczeństwie, w którym gospodarka nagradza i podnosi ludzi, którzy są nieczuli na innych; którzy nie dbają o głód i degradację, jaką ich działalność narzuca innym. To są ludzie, którzy powstają. Więc nic mi się nie podoba. To jeszcze zanim przejdziemy do stosunków międzynarodowych, wojen i tym podobnych.
Liczba osób, które codziennie umierają na naszej planecie z powodu chorób, którym można zapobiegać, jest astronomiczna. Kiedy po raz pierwszy zacząłem zdawać sobie z tego sprawę, ktoś mi powiedział, że – nie pamiętam dokładnych statystyk – w Stanach Zjednoczonych do wołowiny dodajemy zboże, aby była bardziej delikatna. Gdyby głodującym rozdano zboże, przestaliby głodować. Ilość zboża, która na to idzie, jest astronomiczna. Kiedyś chinina odgrywała kluczową rolę w leczeniu malarii. Zamiast tego poszedł w stronę napoju gazowanego. Tego rodzaju błędna alokacja potencjału produkcyjnego społeczeństwa kosztem życia ludzi sprawia, że czuję, że potrzebujemy innego rodzaju społeczeństwa i gospodarki.
P: „Jakie byłyby Twoje punkty odniesienia, jeśli chodzi o ewolucję takiego ruchu w kierunku Parecon? Jakiego rodzaju instytucje są uwzględnione? Co jest pomiędzy ruchem a wizją? A jakie są punkty odniesienia, gdy rozglądamy się po tym świecie?”
Wracamy do mówienia o gospodarce, ale możesz mówić o innych częściach społeczeństwa. Można sobie wyobrazić pojawienie się ruchów: ruchów pracowniczych, ruchów wokół obaw konsumentów, ruchów wokół ekologicznego wpływu wyborów ekonomicznych, ruchów wokół globalizacji korporacyjnej, ruchów wokół dystrybucji dochodów, ruchów wokół płac. Możesz sobie to wszystko wyobrazić, bo one wszystkie istnieją.
To, co byłoby inne [w ruchu partycypacyjnym], to posiadanie nadrzędnego ruchu, który łączy je w kategoriach wizji, a nie tylko gniewu. To jedna rzecz, która byłaby inna. Inną rzeczą, która byłaby inna, byłoby położenie nacisku na rady – rady pracownicze i konsumenckie. Innymi słowy, jeśli rady pracowników i konsumentów będą kluczem do nowego społeczeństwa, które mamy zamiar zbudować, to lepiej zacznijmy je budować. Więc byłoby inaczej. Jeśli zrównoważone kompleksy pracy – inny sposób organizacji naszej pracy i podziału zadań – staną się częścią nowego świata, który konstruujemy, to z pewnością zalążki przyszłości powinny zostać zasiane w teraźniejszości. Zatem nasze własne instytucje powinny ucieleśniać te wartości i nasze własne ruchy powinny ucieleśniać te wartości. Jeśli samozarządzanie jest tym, do czego dążymy, dlaczego nie samozarządzanie w ruchu? Jeśli naszym celem są tego rodzaju wartości i tego rodzaju struktury, od razu mówi się, jak sądzę, że nie można mieć wszystkich starych struktur partyjnych: nie można mieć centralizmu demokratycznego; nie możesz mieć takich rzeczy. Nie możesz też pozwolić sobie na nic. Nie można mieć takiego podejścia, jakie istnieje wśród niektórych, że ludzie powinni mieć swobodę robienia, co chcą. To nie jest społeczeństwo.
Myślę więc, że ruch pareconish wyglądałby inaczej pod wieloma względami. Jeśli spojrzysz na Stany Zjednoczone i spojrzysz na instytucje ruchu, instytucje mediów ruchu, zespoły doradcze ruchu. Jeśli się im przyjrzeć, często mają taki sam podział pracy, jak w przypadku magazynu Time, ABC czy General Motors. [Są] mniejsi, ale jest osoba odpowiedzialna za pieniądze i albo zbierająca fundusze, albo wielki darczyńca, i jest osoba, która ma biuro narożne, i są inni tacy ludzie. Potem są ludzie, którzy sprzątają i tak dalej, i tak dalej. OK, treść jest trochę lepsza, ale struktura stale zadaje kłam treści. Nieustannie wywierana jest presja na przekazanie treści – co często się zdarza. I nie jest to dla nikogo inspirujące.
Wielokrotnie duży problem z ruchami w latach 60. — uczyły nas kobiety: nie można zbudować ruchu, który zmieniłby świat równie patriarchalny, a nawet bardziej patriarchalny, niż świat na zewnątrz. Nie tylko nie będzie tam kobiet przywództwa, ale też nie będzie kobiet, kropka. Nie będą w stanie tego znieść – i wrażliwi mężczyźni też nie. Jest to więc strategicznie katastrofalne i niemoralne.
Czarni w USA mówili to samo na temat rasy: nie możecie mieć w ruchu struktur Jima Crowa i wmawiać nam, że chcecie położyć kres rasizmowi. I nie możesz oczekiwać, że weźmiemy w tym udział. To bardziej wyobcowujące niż społeczeństwo: wszyscy o tym gadacie, a mimo to ucieleśniacie te struktury, które wywołują u nas mdłości i które nas ranią.
OK, pomyśl o zajęciach. Pomyśl o klasie robotniczej. Co dostrzega osoba z klasy robotniczej, gdy spotyka nasze ruchy? Czy dostrzegają ruch bezklasowy? Czy jest to zgodne z twierdzeniem, że pracujący ludzie kontrolują swoje życie? Czy jest to zgodne z położeniem kresu uciskowi, który odczuwają? (Nie tylko ucisk właściciela, ale menedżerów, inżynierów, lekarzy, prawników, którzy są nad nimi, mają od nich większą władzę, mają większe dochody od nich.) Takie rzeczy się nie pojawiają. Ale to właśnie leży u podstaw ich wyobcowania i ich własnej sprawiedliwości.
To tak samo, jak kwestia rasy/płci. Ponieważ ruch nie ma dobrej wizji ekonomicznej, nie prezentuje wewnętrznie i nie inspiruje dobrych wartości ekonomicznych. Zamiast tego bardziej przypomina szkołę prawniczą lub, niestety, pod wieloma względami typową korporację, niż ruch, którego celem jest pozbycie się klas i wyniesienie ludzi pracy na wyższy poziom.
Jednym z najjaskrawszych tego przykładów, z jakim się spotkałem, był ruch na rzecz nienukesu. W ruchu na rzecz walki z bronią nuklearną było kilku wspaniałych ludzi, ale gdy się temu przyjrzeć, pojawił się jeden gigantyczny, drastyczny problem. Był przeciwny energii jądrowej, uzasadniając to tym, że bomby nuklearne mogą wybuchnąć, zniszczyć planetę itp. To boli wszystkich. Cóż, to była prawda i był to dobry powód, aby bardzo, bardzo martwić się energią jądrową. Jednak większość ludzi należących do ruchu „nie nuklearnego” nigdy nie zadała sobie pytania: jakie konsekwencje będzie miał brak broni nuklearnej dla ludzi pracujących w branży energetycznej? Oznacza to więcej węgla. To oznacza więcej czarnej choroby płuc. Innymi słowy, istnieją dwie strony: strona produkcyjna i strona konsumpcyjna. Ludzie patrzyli na stronę konsumpcji – to na nich wpływało. Ale nie patrzyli na stronę produkcyjną. [Byli] na to ślepi. To ruch, który nie jest ruchem klasy robotniczej, ale jest raczej tym, co nazwałbym ruchem klasy koordynatorów – ruchem, który wyrasta i jest z nimi zgodny z wartościami i sposobem patrzenia na świat lekarzy, prawników, inżynierów i menedżerów . Nie ludzie pracujący.
Myślę, że ludzie pracy czują to w ruchu. Tak jak kiedyś czarni odczuwali rasizm, a kobiety odczuwały seksizm. Ludzie pracujący czują klasowość. Nikt nie ma na to żadnego wpływu, ale właśnie dlatego te ruchy nie stają się masowymi ruchami klasy robotniczej. Dzieje się tak dlatego, że nie odpowiadają ludziom z klasy robotniczej, którzy mają uczciwość, władzę i nowe życie. Pod pewnymi względami to ich najgorszy koszmar: mój właściciel nie będzie moim szefem, ale mój menadżer będzie moim szefem, z całą mocą – ups! To jest w pewnym sensie jeszcze gorsze w oczach ludzi pracy, bo wiedzą, że menadżer ich traktuje okropnie itd. [To część] długiej dyskusji. Myślę jednak, że parecon może wiele z tym pokonać.
O potrzebie wizji ekonomicznej
Dlaczego potrzebujemy wizji ekonomicznej? Myślę, że potrzebujemy tego częściowo, aby przezwyciężyć TINĘ – ideę, że „nie ma alternatywy”. Co dla mnie jest, jeśli nie największą, z pewnością jedną z największych, przeszkodą w powszechnym uczestnictwie i sprzeciwie oraz próbach stworzenia czegoś lepszego. Tylko poczucie, że to beznadziejne. To znaczy, jesteś szalony, o co mnie prosisz? Prosisz mnie, żeby dmuchnąć pod wiatr. Prosisz mnie, żebym walczył z grawitacją. Wojna, bieda, choroby – to tylko część życia. Dorastać. Zajmij się prawdziwym życiem. Przestań próbować przeciwstawiać się temu, co nieuniknione. Większość ludzi tak to widzi, jakbym powiedział komuś, kto mi powiedział: „Utwórzmy ruch przeciwko starzeniu się”. Po prostu śmiałbym się i mówiłem: „Zajmij się życiem”. A on odpowiadał: „Tak, ale starzenie się boli”. A ja odpowiadałem: „Tak?” Nie wystarczy powiedzieć, że to boli; trzeba by powiedzieć, że istnieje dla niego jakaś alternatywa, aby ruch przeciwko niemu miał sens. Jeśli nie ma alternatywy dla odrobiny biedy i odrobiny dostatku, nie ma sensu tworzyć ruchu przeciwko niemu, bez względu na to, jak bardzo to boli. W to właśnie wierzą ludzie. To nie jest tak, że bieda jest przyjemna. Nikt już w to nie wierzy. Ale wszyscy myślą, że tak właśnie jest.
Dlatego uważam, że potrzebujemy wizji ekonomicznej, aby pokonać TINĘ. I myślę, że potrzebujemy go, aby dotrzeć tam, gdzie chcemy, abyśmy mogli spróbować się tam dostać, zamiast lecieć gdzie indziej. Myślę, że to samo dotyczy polityki, pokrewieństwa i kultury. Potrzebujemy tego, ponieważ musimy wiedzieć, że istnieje alternatywa i przezwyciężyć cynizm, wątpliwości i TINA. Potrzebujemy tego, abyśmy mogli zorganizować się w sposób, który rzeczywiście to umożliwi, zamiast – jak w przeszłości – głosić dobre wartości, mieć dobre sztandary, ale opowiadać się za wyborami i strukturami, które zaprzeczają sztandarom. Dlatego uważam, że potrzebujemy wizji we wszystkich tych obszarach.
Na Argentynie
Argentyna jest dobrym przykładem. Nie jedyny, ale dobry przykład. Nie sądzę, że problemem w Argentynie była władza państwowa. Nie sądzę, żeby problem został rozwiązany. Myślę, że problemem był brak pary wewnętrznie w ruchu. I zabrakło mu energii, częściowo dlatego, że napotkał problemy i czuł, że te problemy są wyniszczające, a częściowo dlatego, że nie wiedział, dokąd zmierza.
O jakich problemach mówię? W Ameryce Południowej i Ameryce Łacińskiej rozmawiałem z grupami ludzi, którzy przejmują miejsca pracy lub należą do ruchów, które to robią. Mówią o robieniu tego i o ideałach, że powinna istnieć równość, powinno być uczestnictwo, powinna być demokracja i tak dalej. Z czasem doprowadzi to do rozwikłania się, rozproszenia, osłabienia pędu i wypłynięcia starych struktur i starych wartości. Idąc dalej, odkrywasz, że kiedy przejęli władzę, rzeczywiście zmienili płace. Sprawili, że płace były bardziej sprawiedliwe. I rzeczywiście stworzyli demokratyczne miejsce spotkań, w którym ludzie mogli głosować – jedna osoba, jeden głos. Ale zachowali stary podział pracy. Kiedy więc ludzie przyszli na to miejsce spotkań, aby głosować, niektórzy byli bardzo silni i pewni siebie, a inni byli po prostu wyczerpani całodzienną wyniszczającą pracą; podczas gdy niektórzy ludzie wykonywali zadania wzmacniające. A grupa osób z zadaniami wzmacniającymi będzie stale dominować w dyskusji i stale dominować nad wynikami. A wyczerpani ludzie nawet nie chcieli tam być, bo to było po prostu odstraszające. A wpływowi ludzie nie chcieli ich tam. I tak powoli pojawia się ten sam podział. Niekoniecznie z właścicielem – właściciela może już nie być. Ale z tą grupą ludzi, którzy monopolizują pracę wzmacniającą.
A potem jest rynek. Funkcjonowały także w kontekście rynkowym. A oni po prostu traktują to jako coś oczywistego. I nie zdają sobie sprawy, do jakiego stopnia rynek podcina wszystkie inne rzeczy, którymi się zajmowali. W pewnym sensie wywiera na nich presję, aby obniżyli koszty w sposób sprzeczny z ich własnymi potrzebami i zatrudnili do tego ludzi – menedżerów i tak dalej. To długa dyskusja, ale chodzi mi o to, że myślę w ten sam sposób, w jaki można sobie wyobrazić ruch polityczny pragnący wolności, wolności, uczestnictwa, tworzący ścisłą hierarchiczną strukturę na tej podstawie, że tylko w ten sposób można wygrać lub cokolwiek innego rozumu i wywołując obrzydzenie nawet przeciwko jego najlepszym interesom, a już na pewno wbrew pragnieniom mas ludzi związanych z ruchem, można także wyobrazić sobie ruch, który stara się działać w gospodarce, który ma wielkie wartości, wielkie aspiracje, który wisi na struktury sprzeczne z tymi aspiracjami i osłabiające przywiązanie do wartości. I to właśnie widzisz, w kółko.
Sugeruję, że posiadanie wizji, czy to Parecon, czy czegoś innego, która jest słuszna i godna, dodaje siły. I to Cię orientuje. Mówi ci, że musisz zrobić pewne rzeczy, w przeciwnym razie będziesz poddawany ciągłej presji. A jeśli nie możesz tego zrobić, przynajmniej wiesz, skąd bierze się presja. [Bez wizji] ludzie zaczynają myśleć, że presja pochodzi z ludzkiej natury. To właśnie wydarzyło się w Argentynie… Ludzie zaczynają myśleć: „No cóż, to się dzieje, bo jesteśmy kretynami”. Innymi słowy, następuje decentralizacja, ponieważ tacy są ludzie. Niektórzy ludzie dominują; niektórzy ludzie są bierni. I te racjonalizacje niesprawiedliwości zaczynają zarażać ruch, ponieważ nie ma on alternatywnego wyjaśnienia tego, co się dzieje, a mianowicie: „Oczywiście, że ten wzorzec się wyłania. [To] dlatego, że w ogóle nigdy nie pozbyliśmy się tego wzorca. Zachowaliśmy stary podział pracy. Utrzymaliśmy rynki. Zachowaliśmy podstawowe przyczyny tych wzorców.
Jeśli spojrzysz wstecz na lata sześćdziesiąte, zauważysz, że lata sześćdziesiąte były fantastyczne pod względem wartości; pod wieloma względami byli fantastyczni w walce; byli fantastyczni w zmienianiu ludzkich umysłów. Ale nie wpłynęły one na podstawowe instytucje. Zatem od tego czasu do chwili obecnej toczy się gigantyczna walka o ponowne narzucenie starego, zgodnego sposobu myślenia z instytucjami, które nadal istnieją. I mamy do czynienia z ciągłym odwracaniem się ludzkiego sposobu myślenia. I nadal tego nie zrobili, mimo że minęło pięćdziesiąt lat. Ale oczywiście gdybyśmy zmienili instytucje, sytuacja wyglądałaby trochę inaczej i właśnie to musi się wydarzyć następnym razem.
Michael Albert jest wieloletnim radykalnym działaczem, organizatorem i autorem. Autor wielu książek, w tym Trajectory of Change i Realizing Hope: Life Beyond Capitalism, jest współzałożycielem South End Press i Z Magazine oraz założycielem i redaktorem ZNet. Dave Markland mieszka w Vancouver i jest członkiem Vancouver Participatory Economics Collective oraz częstym współpracownikiem bloga Vanparecon (www.vanparecon.blogspot.com).
** Klipy wideo tego wywiadu można znaleźć na Youtube.[http://www.youtube.com/view_play_list?p=537AAD20722F8C3C]
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna