[Przemówienie wygłoszone na Uniwersytecie Bostońskim, 17 marca 2009 r. Przepisywane przez Steve'a Lyne'a]
Poproszono mnie, abym opowiedział o współczesnym amerykańskim imperializmie. To dość wymagające zadanie. Tak naprawdę mówienie o amerykańskim imperializmie przypomina raczej mówienie o trójkątnych trójkątach. Stany Zjednoczone to jedyny kraj, który istnieje, o ile mi wiadomo, i zawsze istniał, który został założony jako imperium. Według ojców założycieli, kiedy kraj został założony, było to „niemowlęce imperium”. To jest George Washington. Współczesny imperializm amerykański jest jedynie późniejszą fazą procesu, który trwa od pierwszej chwili bez przerwy i przebiega bardzo równomiernie. Zatem patrzymy na jedną fazę procesu, który rozpoczął się w momencie założenia kraju i nigdy się nie zmienił.
Wzorem dla ojców założycieli, który zapożyczyli z Wielkiej Brytanii, było Cesarstwo Rzymskie. Chcieli go naśladować. Porozmawiam o tym trochę. Jeszcze przed rewolucją poglądy te były bardzo żywe. Benjamin Franklin 25 lat przed rewolucją skarżył się, że Brytyjczycy nakładają ograniczenia na ekspansję kolonii. Sprzeciwił się temu, zapożyczając od Machiavellego. Upominał Brytyjczyków (cytuję go): „Książę, który zdobywa nowe terytoria i usuwa tubylców, aby dać swojemu ludowi miejsce, zostanie zapamiętany jako ojciec narodu”. I George Washington się zgodził. Chciał być ojcem narodu. Jego pogląd był taki, że „stopniowe rozszerzanie się naszej osady z pewnością spowoduje, że zarówno dziki, jak i wilk odejdą na emeryturę, gdyż oba są zwierzętami drapieżnymi, choć różnią się kształtem”. Pominę niektóre współczesne analogie, o których możesz pomyśleć. Thomas Jefferson, najbardziej wpływowy z ojców założycieli, powiedział: „Wypędzimy ich [dzikusów] — wypędzimy ich wraz ze zwierzętami leśnymi w kamieniste góry”, a kraj ostatecznie będzie „wolny od plam i plam”. mieszanina” – co oznacza czerwony lub czarny. Nie do końca udało się to osiągnąć, ale taki był cel. Co więcej, Jefferson mówił dalej: „Nasz nowy naród będzie gniazdem, z którego ma zaludnić Amerykę północną i południową”, wypierając nie tylko tutejszych czerwonych ludzi, ale także ludność łacińskojęzyczną na południe i każdego, kto spotkał się z być w pobliżu.
Do tych chwalebnych celów istniała przeszkoda, głównie Wielka Brytania. Wielka Brytania była wówczas najpotężniejszą siłą militarną na świecie i rzeczywiście uniemożliwiła podjęcie kroków, które próbowali podjąć ojcowie założyciele. W szczególności zablokował inwazję na Kanadę. Pierwsza próba inwazji na Kanadę miała miejsce przed rewolucją, a później było kilka innych, ale zawsze była blokowana przez siły brytyjskie i dlatego istnieje Kanada. Stany Zjednoczone faktycznie uznały istnienie Kanady dopiero po pierwszej wojnie światowej. Kolejnym celem zablokowanym przez siły brytyjskie była Kuba. Ponownie ojcowie założyciele uważali przejęcie Kuby za niezbędne dla przetrwania rodzącego się imperium. Ale flota brytyjska przeszkadzała i była zbyt potężna, tak jak Rosjanie blokowali inwazję Johna F. Kennedy'ego. Rozumieli jednak, że prędzej czy później to nastąpi. Wielki wielki strateg John Quincy Adams, swego rodzaju intelektualny ojciec oczywistego przeznaczenia, zauważył w latach dwudziestych XIX wieku, że musimy po prostu poczekać. Powiedział, że Kuba prędzej czy później wpadnie w nasze ręce na mocy praw ciążenia politycznego, tak jak jabłko spada z drzewa. Miał na myśli to, że z biegiem czasu Stany Zjednoczone staną się potężniejsze, Wielka Brytania osłabnie, a czynnik odstraszający zostanie przezwyciężony, co w końcu faktycznie nastąpiło.
I nie powinniśmy ignorować tych wczesnych wydarzeń. Są one bardzo powiązane z historią współczesną. Wyraźnie widać to na podstawie badań nad sprawami bieżącymi. Główną pracą naukową na temat doktryny Busha (doktryny George'a W. Busha), doktryny wojny wywłaszczającej, napisał John Lewis Gaddis, najbardziej szanowany historyk okresu zimnej wojny. Jest to korzenie doktryny Busha. I wywodzi to bezpośrednio od Johna Quincy Adamsa, który jest jego bohaterem – wielkim, wielkim strategiem. W szczególności do inwazji Andrew Jacksona na Florydę, która podbiła Florydę z rąk Hiszpanów. Zostało to zdecydowanie potwierdzone przez ówczesnego sekretarza stanu Adamsa w słynnym dokumencie państwowym, w którym opowiadał się on za zasadą wojny wyprzedzającej, opierając się na tezie, że ekspansja jest drogą do bezpieczeństwa, jak to ujmuje Gaddis. Jeśli więc chcemy być bezpieczni (w końcu chcemy się bronić), musimy się rozszerzyć – w tym czasie rozszerzyć się na Florydę. Grozili nam tak zwani zbiegli niewolnicy i bezprawni Indianie, którzy przeszkadzali. Grozili nam swoim istnieniem, blokując naszą ekspansję. I jak wskazuje Gaddis, istnieje prosta linia prowadząca do George’a Busha. A teraz „ekspansja drogą do bezpieczeństwa” oznacza, że przejmujemy świat, przejmujemy przestrzeń, przejmujemy galaktykę. Nie ma ograniczeń co do tego, jak bardzo trzeba rozbudować, aby zagwarantować bezpieczeństwo, i taka była zasada od początku.
Gaddis jest dobrym historykiem i cytuje właściwe źródła na temat tak zwanej wojny Seminole, czyli podboju Florydy przez Jacksona. Nie zdradza jednak, co mówią źródła, a warto przyjrzeć się temu, co mówią. Opisują ją jako wojnę pełną morderstw, grabieży i eksterminacji, wypędzającą rdzenną ludność. Istniały preteksty, ale były one na tyle marne, że nikt nie zwracał na nie większej uwagi. Była to także pierwsza wojna władzy wykonawczej z naruszeniem Konstytucji, ustanawiająca precedens, który obowiązuje do dziś. Nie było autoryzacji Kongresu. Adams okłamał Kongres przez zęby. To wszystko jest bardzo znajome. Zatem Gaddis ma rację: jest to model dla doktryny Busha. Aprobuje jedno i drugie, ale to ocena moralna. Ale jego analiza jest poprawna. Tak, to, co się teraz dzieje, ma swoje korzenie w wojnach eksterminacyjnych, grabieży, morderstw, kłamstw i oszustw itd. – wojen wykonawczych, których wielkim rzecznikiem był John Quincy Adams.
Nawiasem mówiąc, Adams w późniejszym życiu żałował tego. Kiedy jego wkład miał już dawno za sobą przeszłość, potępił wojnę meksykańską jako wojnę wykonawczą i straszny precedens. To nie był precedens; ustanowił precedens. Wyraził także wyrzuty sumienia z powodu losu, jak to określił, „nieszczęsnej rasy rdzennych Amerykanów, którą eksterminujemy z tak bezlitosnym i perfidnym okrucieństwem”. Wiedzieli, co robią. Historia współczesna lubi to upiększać, ale jeśli przeczytać opisy i obserwacje zaangażowanych w to osób, to wiadomo, że dokładnie wiedzieli, co robią. Wyraził żal z tego powodu, ale jego rola już dawno minęła.
Cóż, powszechnie twierdzi się, że amerykański imperializm rozpoczął się w 1898 roku. To właśnie wtedy Stanom Zjednoczonym w końcu udało się podbić Kubę, co w podręcznikach historii nazywa się „wyzwoleniem” Kuby – a mianowicie interweniować, aby uniemożliwić Kubie wyzwolenie się spod Hiszpanii i przekształcić ją w wirtualną kolonię, jaką pozostała do 1959 r., rozpoczynając histeria w Stanach Zjednoczonych, która jeszcze się nie skończyła. Także podbój i przejęcie Hawajów, które siłą i podstępem zostały skradzione ich ludności. Portoryko, kolejna kolonia. Wkrótce przeprowadzka na Filipiny i wyzwolenie Filipin. Przy okazji wyzwolenie kilkuset tysięcy dusz do nieba. I znowu, oddźwięk tego sięga aż do chwili obecnej: powszechny terror państwowy i jedyny zakątek Azji, który nie przeszedł wysokiego rozwoju – coś, czego nie powinniśmy zauważać.
Jednak wiara, że imperialny atak rozpoczął się w 1898 r., jest przykładem tego, co historycy imperium nazywają „błędem słonej wody”, czyli przekonaniem, że masz imperium, jeśli przekroczysz słoną wodę. W rzeczywistości, gdyby rzeka Missisipi była tak szeroka jak Morze Irlandzkie, imperialny atak rozpocząłby się znacznie wcześniej. Ale to nieistotne. Ekspansja na zasiedlone terytoria nie różni się od ekspansji na wody. Zatem to, co wydarzyło się w 1898 r., było jedynie przedłużeniem procesu, który rozpoczął się, gdy w pierwszych chwilach uformowało się niemowlęce imperium, jak samo siebie postrzegało. Rozszerzenie się na dalsze obszary było… Ponownie, wiele z tego zaczyna się w Nowej Anglii, od kupców z Nowej Anglii, którzy bardzo chcieli przejąć handel na Pacyfiku, bajeczne rynki Chin, o których zawsze marzyli, co oznaczało podbój północno-zachodniego żebyś mógł kontrolować porty i tak dalej, co oznaczało wyrzucenie Brytyjczyków i innych, i tak dalej. To trwało stąd. Celem, jak zauważył William Seward, sekretarz stanu w latach sześćdziesiątych XIX wieku (centralna postać amerykańskiego imperializmu), było zdobycie dowództwa nad imperium morskim. Podbijamy kontynent. Przejmiemy to. Doktryna Monroe była deklaracją, że ją przejmiemy, a wszyscy inni trzymają się z daleka. Proces ten trwał przez cały XIX wiek i później, aż do dnia dzisiejszego. Ale teraz musimy przejąć kontrolę nad morzami. A to oznaczało, że kiedy nadszedł właściwy czas, 70 lat później, kiedy jabłko zaczęło spadać z drzewa, mając względną władzę, udając się za granicę do zamorskiego imperium. Ale w zasadzie nie różni się to od wcześniejszych kroków. Czołowy filozoficzny imperialista, Brooks Adams, zwrócił uwagę (jest rok 1885; byliśmy już o krok od wyjazdu za granicę na szeroką skalę), że „całą Azję należy zredukować do naszego systemu gospodarczego, Pacyfik należy przekształcić w morze śródlądowe” (właśnie jak Karaiby). I „nie ma powodu” – powiedział – „dlaczego Stany Zjednoczone nie miałyby stać się większą stolicą bogactwa i władzy niż kiedykolwiek Anglia, Rzym czy Konstantynopol”.
Cóż, znowu pojawił się środek odstraszający. Mocarstwa europejskie chciały mieć udział w działaniach w Azji Wschodniej, a Japonia stawała się już wówczas potężną siłą. Należało więc zbadać bardziej złożone sposoby przejęcia kontroli nad przekształceniem Pacyfiku w morze śródlądowe i kontynuowaniem swojej działalności. I zostało to jasno wyjaśnione przez Woodrowa Wilsona, który jest jednym z najbardziej brutalnych i zaciekłych interwencjonistów w historii Ameryki. Prawdopodobne trwałe zniszczenie Haiti jest jednym z jego wielu osiągnięć. Ci z Was, którzy studiują teorię stosunków międzynarodowych lub o niej czytają, wiedzą, że istnieje pojęcie idealizmu Wilsona. Fakt, że takie pojęcie może istnieć, jest bardzo interesującym komentarzem na temat naszej kultury intelektualnej i kultury naukowej, jeśli spojrzeć na jego rzeczywiste działania. Piękne słowa są dość łatwe. Ale to tylko niektóre z jego pięknych słów, których był na tyle mądry, aby nie opublikować ich drukiem. Po prostu napisał je dla siebie. Powiedział: „Ponieważ handel ignoruje granice narodowe, a producent upiera się, że świat jest rynkiem, flaga jego narodu musi za nim podążać, a drzwi zamkniętych narodów muszą zostać wyważone… Należy przestrzegać ustępstw uzyskanych przez finansistów chronione przez ministrów stanu, nawet jeśli przy okazji zburzona zostanie suwerenność niechętnych narodów. Należy zdobywać lub sadzić kolonie, aby żaden użyteczny zakątek świata nie został przeoczony lub pozostawiony niewykorzystany.
To jest 1907. Istnieje aktualna wersja tego, uproszczona wersja Thomasa Friedmana, który twierdzi, że „McDonald’s nie może się rozwijać bez McDonnella Douglasa” (czyli Sił Powietrznych USA). Cóż, to uproszczona wersja tezy Wilsona. Trzeba wyważyć drzwi siłą i groźbą, a żaden zakątek świata nie może pozostać niewykorzystany – żaden użyteczny zakątek.
Przełom w tym procesie nastąpił w czasie II wojny światowej. W czasie drugiej wojny światowej Stany Zjednoczone miały już zdecydowanie największą gospodarkę na świecie i utrzymywały ją przez długi czas, ale nie były głównym graczem na arenie międzynarodowej. Głównym graczem była Wielka Brytania, druga Francja, Stany Zjednoczone w tyle. Kontrolowała półkulę i dokonywała wypraw na Pacyfik, ale nie była wiodącym graczem. Jednak podczas wojny amerykańscy planiści zrozumieli, że wojna zakończy się, gdy Stany Zjednoczone staną się dominującą potęgą na świecie. Jakkolwiek się okazało, inni konkurenci zniszczą siebie i siebie nawzajem, a USA zostaną same z niezrównanym bezpieczeństwem. W rzeczywistości Stany Zjednoczone ogromnie zyskały na wojnie. Produkcja przemysłowa wzrosła praktycznie czterokrotnie. Wojna zakończyła Kryzys – środki Nowego Ładu tego nie zrobiły. Pod koniec wojny Stany Zjednoczone miały dosłownie połowę światowego bogactwa (a konkurenci zostali uszkodzeni lub zniszczeni) i niezrównane bezpieczeństwo. Kontrolował półkulę zachodnią; kontrolował oba oceany; kontrolował przeciwną stronę obu oceanów. Nie ma nic podobnego w historii. A w czasie wojny planiści rozumieli, że coś takiego się wydarzy. Było to oczywiste z charakteru wojny. W latach 1939–1945 odbywały się spotkania na wysokim szczeblu, regularne spotkania Departamentu Stanu (planistów Departamentu Stanu) i Rady Stosunków Zagranicznych (rodzaj głównego zewnętrznego, pozarządowego wkładu w politykę zagraniczną), podczas których ustalano szczegółowe plany świat, jakiego się spodziewali. Mówili, że to świat, w którym Stany Zjednoczone będą „posiadać niekwestionowaną władzę” i zapewnią „ograniczenie wszelkiego wykonywania suwerenności” przez państwa, które mogłyby ingerować w globalne projekty USA”. Nawiasem mówiąc, nie cytuję NeoConów. Cytuję administrację Roosevelta, szczyt amerykańskiego liberalizmu.
Wezwali do wprowadzenia, jak to nazwali, „zintegrowanej polityki mającej na celu osiągnięcie dominacji militarnej i gospodarczej” Stanów Zjednoczonych i zakazania wykonywania suwerenności każdemu, kto by się w to wtrącał. Zrobiliby to w regionie, który nazwali „wielkim obszarem”. Cóż, na początku wojny, od 1939 do 1943, wielki obszar był rutynowo definiowany jako półkula zachodnia, dawne Imperium Brytyjskie (które przejmą Stany Zjednoczone) i Daleki Wschód. To byłby wielki obszar. Zakładali wówczas, że będzie świat pod przewodnictwem Niemiec – reszta. Byłby więc świat nie-niemiecki (czyli my) i świat niemiecki. Gdy po 1942 roku Rosjanie stopniowo rozbijali armię nazistowską, stało się całkiem jasne, że niemieckiego świata nie będzie. Zatem wielki obszar został powiększony tak, aby obejmował jak największą część świata, jaką można było kontrolować – bez ograniczeń. Jest to po prostu kontynuacja starego stanowiska, że ekspansja jest drogą do bezpieczeństwa dla rodzącego się imperium z 1736 roku.
Zasady te zostały ustanowione w czasie wojny, ale zostały wdrożone zaraz po wojnie. Faktycznie, teraz, gdy w odtajnionych aktach dysponujemy dokumentami planistycznymi z końca lat 1940. XX w., okazuje się, że są one (co nie jest wielkim zaskoczeniem) bardzo podobne do planowania wojennego. Jedną z czołowych postaci był George Kennan, który był szefem personelu ds. planowania polityki Departamentu Stanu. Jedną ze swoich wielu ważnych prac napisał w 1948 r. (
Byłaby to Azja Południowo-Wschodnia – jej funkcją było dostarczanie zasobów i surowców dawnym potęgom kolonialnym. W międzyczasie też je kupowaliśmy. To wysłałoby tam dolary, które zabrałyby mocarstwa kolonialne, a nie ludność. I mogliby z nich skorzystać. Wielka Brytania, Francja i Holandia mogłyby wykorzystać te dolary na zakup amerykańskich producentów. (Nazywa się to trójstronnym porozumieniem handlowym), które pozwoliłoby… Stany Zjednoczone miały jedyny naprawdę funkcjonujący system przemysłowy na świecie i miały ogromny nadmiar produktów produkcyjnych, a ponadto istniała tak zwana „luka dolarowa”. Kraje, do których chcieliśmy to sprzedać, nie miały dolarów – to w zasadzie Europa. Musieliśmy więc zapewnić im dolary, a rolą Azji Południowo-Wschodniej było odegrać w tym rolę. Stąd poparcie dla francuskiego kolonializmu w odbiciu kolonii indochińskiej i tak dalej. Były różne warianty, ale to podstawowa historia.
I tak Kennan przemierzył świat i przypisał każdej jego części funkcję. Kiedy dotarł do Afryki, zdecydował, że Stany Zjednoczone tak naprawdę nie były wówczas zbytnio zainteresowane Afryką i dlatego powinniśmy oddać ją Europejczykom, aby „wyzyskiwali” (to jego słowo) – „wyzyskiwali” dla ich rekonstrukcję. Wskazał, że dałoby im to również swego rodzaju podniesienie psychiczne po zniszczeniach wojennych i podczas przejmowania przez nas wszystkich ich posiadłości. Cóż, można sobie wyobrazić inne relacje między Europą a Afryką w świetle historii, ale nie można było tego nawet brać pod uwagę. To znaczy, było to zbyt dziwaczne, żeby o tym rozmawiać i nadal jest. A zatem Europa miała wykorzystać Afrykę do odbudowy, ze znanymi konsekwencjami.
Od tego czasu do akcji włączyły się Stany Zjednoczone. Cóż, to był Kennan. Wkrótce potem został usunięty ze stanowiska, ponieważ uznano go za zbyt miękkiego serca i niezdolnego do radzenia sobie w tym surowym świecie. Zastąpili go naprawdę twardzi ludzie: Dean Acheson, Paul Nitze i inni. Nie ma czasu się przez to przeglądać, ale jeśli chcesz zdobyć wiedzę na temat histerycznego fanatyzmu szowinizmu, naprawdę powinieneś przeczytać ich dokumenty. Jeśli przestudiujesz te kwestie, słyszałeś przynajmniej o NSC68, o którym wszyscy dyskutują, ale pomija się jego retorykę. I trzeba spojrzeć na jego retorykę, aby zobaczyć, co dzieje się w tych szalonych głowach wielkich myślicieli. I dotyczy to całej kultury Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Jest na ten temat wspaniała książka, wydana kilka lat temu przez Jamesa Pecka, sinologa, pt Chiny Waszyngtonu. To pierwsza książka naukowa, przez którą trzeba przejść
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna