Dziesięć lat po ostatnim kryzysie finansowym Republikanie – przy wsparciu wielu Demokratów – zadbali o to, aby Wall Street mogła powrócić do starych sposobów prowadzenia działalności gospodarczej, uchylając ustawę Dodda-Franka, która do tej pory działała jako bardzo łagodny system regulacyjny powstrzymać drapieżny charakter kapitału finansowego. Decyzję o uchyleniu ustawy Dodd-Frank uzasadniano tym, że zahamowała ona wzrost gospodarczy. Gerald Epstein, profesor ekonomii i współdyrektor Instytutu Badań nad Ekonomią Polityczną na Uniwersytecie Massachusetts w Amherst, przekonuje, że nie jest to wcale prawdą. W tym ekskluzywnym wywiadzie dla Truthout Epstein zauważa, że obecnie jest bardzo prawdopodobne, że „toksyczna, spekulacyjna działalność” tłumu z Wall Street powróci z groźbą, przygotowując w ten sposób podwaliny pod kolejny światowy kryzys finansowy.
C.J. Polychroniou: W następstwie kryzysu finansowego w 2008 r. w 2010 r. za administracji Obamy przyjęto ustawę, która miała na celu ograniczenie ryzyka w amerykańskim systemie finansowym. Ustawa, której sponsorem był amerykański senator Christopher Dodd i amerykański poseł Barney Frank, była raczej słaba jako system regulacyjny. Mimo to spotkał się z ostrą krytyką konserwatystów. Donald Trump, kandydując na prezydenta, przekazał mieszane przesłanie, krytykując duże banki i powiązania Hillary Clinton z Wall Street, obiecując jednocześnie większą deregulację. Teraz Kongres uchwalił, a prezydent Trump podpisał kompleksową ustawę o deregulacji finansowej „Ustawa o wzroście gospodarczym, ulgach regulacyjnych i ochronie konsumentów”. Ponadto wyznaczone przez Trumpa finansowe agencje regulacyjne, takie jak Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), wdrożyły politykę mającą na celu dalsze rozluźnienie przepisów dotyczących różnych instytucji i rodzajów działalności finansowej. Zwolennicy wycofywania Dodda-Franka twierdzą, że deregulacja finansowa zwiększy wzrost gospodarczy i zapewni więcej kredytów gospodarstwom domowym i przedsiębiorstwom. Po pierwsze, jakie były słabe strony ustawy Dodda-Franka i czy faktycznie przyczyniła się ona do anemicznego wzrostu gospodarczego, jak argumentują jej republikańscy krytycy, tacy jak Paul Ryan i inni?
Geralda Epsteina: Główną słabością ustawy Dodda-Franka jest to, że nie doprowadziła ona do rozbicia instytucji finansowych „zbyt dużych, by upaść”. W rezultacie te duże instytucje finansowe zachowały władzę szantażowania społeczeństwa w celu ratowania ich przy następnym krachu finansowym oraz, jak widzieliśmy od czasu wyboru Trumpa, przekupywania wystarczającej liczby polityków, aby wycofać słabe regulacje finansowe które minęły. Mówiąc bardziej ogólnie, Dodd-Frank miał o wiele za dużo luk prawnych wynikających z lobbingu w sektorze finansowym, więc nigdy nie można było ich wdrożyć w najmocniejszej formie.
Nie, Dodd-Frank nie przyczynił się do rozwoju anemii. Nie ma na to dowodów. Anemiczny wzrost gospodarczy wynikał w dużej mierze ze spuścizny samego kryzysu finansowego, w wyniku którego zdziesiątkowano znaczną część majątku gospodarstw domowych, oraz z utrzymującej się polityki oszczędnościowej, którą Republikanie byli w stanie narzucić słabej i oszołomionej Wall Street administracji Obamy . Do czynników tych należą długoterminowe problemy strukturalne gospodarki amerykańskiej związane z wysokim poziomem nierówności – które w dużej mierze wynikają z nadmiernej władzy Wall Street – oraz z powszechnym wycofywaniem się amerykańskich międzynarodowych korporacji z gospodarki amerykańskiej, m.in. inne czynniki. W każdym razie Dodd-Frank przeciwdziałał niektórym z tych tendencji i w ten sposób pomógł podtrzymać długotrwałe ożywienie gospodarcze, z którego administracja Trumpa czerpie obecnie polityczne korzyści.
„Ustawa o wzroście gospodarczym, ułatwieniach regulacyjnych i ochronie konsumentów” będzie rzekomo dobra dla konsumentów i małych przedsiębiorstw. Czy jest ziarno prawdy w tym twierdzeniu?
Nie, nie bardzo. Zanim jednak odpowiemy szczegółowo, należy zdać sobie sprawę, że ta ustawa była jedną z niewielu ponadpartyjnych ustaw, które zostały przyjęte od czasu dojścia Trumpa do władzy. Nie jest to więc całkowicie inicjatywa Republikanów ani Trumpa. Ustawę tę poparło wielu Demokratów, zarówno w Izbie Reprezentantów, jak i w Senacie. To samo dotyczyło burty, którą Wall Street wyrównała w obliczu zaostrzonych przepisów w walce o Dodda-Franka w latach 2009-2010. Zasięg Wall Street wykracza daleko poza Republikanów. Według oficjalnych danych organizacji Americans for Financial Reform, Wall Street wpompowała w wybory w 2 roku prawie 2016 miliardy dolarów, a w latach 2017–2018 wydał już 719 mln dolarów na lobbing i datki na kampanie. Demokraci dostają 40 procent tych pieniędzy. Przy tym poziomie wydatków z pewnością nie jest to „oszczędna zmiana”.
Powstało wiele znakomitych analiz wpływu ustawy „Ustawa o wzroście gospodarczym, ułatwieniach regulacyjnych i ochronie konsumentów” Amerykanie za reformą finansową, Demos, Lepsze rynki i inne organizacje. Z analiz tych wynika, że najbardziej prawdopodobnymi skutkami ustawy będzie umożliwienie instytucjom finansowym ponownego łatwiejszego angażowania się w „drapieżną akcję kredytową”, która wpychała zbyt duże i kosztowne kredyty hipoteczne na tych, którzy ich nie chcieli i nie mogli. pozwolić sobie na nie; łatwiejsze angażowanie się w redlining, który dyskryminuje osoby kolorowe w świadczeniu usług finansowych; łatwiej oszukać inwestorów, sprzedając im ryzykowne inwestycje finansowe; oraz zmniejszenie poduszek kapitałowych dla instytucji finansowych, tak aby zwiększyć prawdopodobieństwo, że instytucje te będą musiały iść ramię w ramię z Rezerwą Federalną i Skarbem Państwa (tj. podatnikami), aby uzyskać pomoc finansową przy następnym kryzysie kryzys finansowy.
Mówiąc bardziej ogólnie, gdyby tak się stało, jakie będą najbardziej prawdopodobne konsekwencje uchylenie ustawy Dodda-Franka dla amerykańskiej gospodarki?
Bardziej prawdopodobne jest, że zobaczymy wyrafinowane wersje toksycznych, spekulacyjnych działań, które doprowadziły do wielkiego kryzysu finansowego; bardziej prawdopodobne jest, że zobaczymy powrót do krótkoterminowego skupienia się na inwestycjach, który charakteryzuje amerykańskie korporacje, dla których o wiele bardziej lukratywne jest angażowanie się w „szybkie wzbogacenie się” zwroty finansowe niż długoterminowe inwestycje w produktywną gospodarkę; prawdopodobnie będziemy świadkami przyspieszenia napadów przedsiębiorstw na fundusze emerytalne i inne formy oszczędności pracowników, aby napełnić kieszenie finansistów; i prawdopodobnie będziemy świadkami dalszego, uwarunkowanego finansami, obniżania poziomu życia pracowników, na co wskazują znakomite prace ekonomistów Williama Lazonick’a i Eileen Appelbaum i Rosemary Batt, którzy zbadali, w jaki sposób spekulacyjna działalność finansowa podważa długoterminową kondycję amerykańskiej gospodarki.
Modele gospodarcze nie są dobre w przewidywaniu kryzysów finansowych i gospodarczych, jednak wśród wielu postępowych ekonomistów dominuje przekonanie, że kolejny kryzys finansowy jest tylko kwestią czasu. Czy podzielasz ten pogląd?
Jak pokazał w swojej ostatecznej historii nieżyjący już znany ekonomista Charles Kindleberger: „Manie, paniki i awarie”, kryzysy finansowe są „odporną rzeczą wieloletnią”. Oszacował, że pojawiają się gdzieś na świecie mniej więcej co siedem lat. Tak więc, dopóki mamy kapitalizm, będziemy mieć kryzysy finansowe. Problem polega na tym, jak często i jak dotkliwy jest ten problem oraz kto zapłaci cenę. Jeśli branża finansowa i jej sojusznicy w biznesie i rządzie w dalszym ciągu będą czerpać ogromne krótkoterminowe zyski, przerzucając ryzyko na pracowników i społeczności, co będzie im łatwiejsze po patroszczeniu Dodda-Franka, wówczas szanse na kolejny poważnego kryzysu znacznie wzrosną. I kto wie, jak to się skończy tym razem. Szczególnie trudno to przewidzieć, biorąc pod uwagę sprzedajność i niekompetencję administracji Trumpa.
Biorąc pod uwagę drapieżny charakter neoliberalnego kapitalizmu, jak wyglądałby idealny regulacyjny reżim finansowy?
Główna zasada jest taka, że sektor finansowy powinien służyć społeczeństwu, a nie odwrotnie. Zwykle oznacza to, że potrzebujemy nie tylko rygorystycznych regulacji finansowych, ale także znacznego segmentu publicznych i non-profit instytucji finansowych, które mają służyć społeczeństwu. Nazywam to „finansami bez finansistów”. Aby było to możliwe, instytucje te muszą być wystarczająco duże i/lub stanowić wystarczająco znaczącą część gospodarki, aby mogły prosperować i wywierać wpływ na rynki finansowe. Wymaga to od władz finansowych – zwłaszcza Rezerwy Federalnej – wspierania tych instytucji w taki sam sposób, w jaki wspierały one ogromne prywatne firmy finansowe. Obejmuje to oferowanie dotowanych kredytów krótkoterminowych i zabezpieczenia dla nich. Inne ważne elementy obejmują ograniczenie dochodów prywatnych finansistów, tak aby zorientowani społecznie pracownicy finansowi byli mniej skłonni do zachowywania się bardziej jak prywatni, spekulacyjni bankierzy. Należy wprowadzić inne przepisy, ale to da wyobrażenie o tym, co jest wymagane.
Ostatecznie, dopóki będziemy mieli system neoliberalnego kapitalizmu, wdrożenie tak postępowego i skutecznego reżimu finansowego będzie trudne, politycznie i ekonomicznie. Jednak walka o bardziej sprawiedliwą i zrównoważoną gospodarkę musi obejmować takie programy finansowe, jak ten.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna