Rozdział trzeci
Samozarządzanie implikuje parpolityzm
To jest trzeci rozdział książki Occupy Vision, która jest drugim tomem trzytomowego zestawu zatytułowanego Fanfare for the Future. W nadchodzących dniach opublikujemy osiem rozdziałów książki. Więcej informacji na temat teorii Occupy, wizji Occupy i strategii Occupy, a także tego, jak kupić książki w formie drukowanej lub do czytania w formie e-booków, można znaleźć na stronie książek Z, pod adresem: https://znetwork.org/topics/fanfare-for-the-future
„Chciałabym wierzyć, że ludzie mają instynkt wolności, że naprawdę chcą mieć kontrolę nad swoimi sprawami. Nie chcą, żeby ich popychano, rozkazywano, uciskano itp., ale chcą mieć szansę na robienie rzeczy, które mieć sens, jak konstruktywna praca w sposób, który kontrolują, a może kontrolują razem z innymi. Nie wiem, jak to udowodnić. To naprawdę nadzieja na to, jacy są ludzie, nadzieja, że jeśli struktury społeczne zmienią się dostatecznie, te aspekty ludzkiej natury zostaną zrealizowane.”
- Noam Chomsky
Obecne czasy głośno mówią na przykład o tym, że współczesne struktury polityczne są zniszczone i zbędne. Każdy dzień wbija do głowy świadomość. Na przykład Stany Zjednoczone prawdopodobnie mają obecnie jeden z najbardziej demokratycznych systemów politycznych. Jednak nawet gdyby nie istniała ogromna koncentracja bogactwa i władzy korporacji dominujących nad wynikami politycznymi, nawet jeśli media nie ograniczałyby i nie manipulowały informacjami w celu zniekształcenia preferencji politycznych, nawet gdyby obie partie nie były dwoma skrzydłami jednej partii korporacyjnej, nawet gdyby nie istniały zróżnicowane, idiotyczne i w najlepszym razie anachroniczne struktury, takie jak kolegium elektorów, nawet gdyby wybory nie zakończyły się zwycięstwem, to wszystkie sprawy, w których ponad połowa głosujących ignoruje swoje pragnienia (podobnie jak większość drugiej połowy, ale to już inna sprawa) i nawet gdyby wybory nie zostały łatwo przejęte przez jawne oszustwo, niewątpliwie współczesna demokracja wyborcza i parlamentarna nadal znacznie odbiegałaby od systemu, który maksymalnie ułatwia uczestnictwo, wzbudza świadomą opinię i sprawiedliwie rozstrzyga spory.
Czego więc chcemy zamiast obecnych systemów politycznych? Kiedy aktywiści wychodzą na ulice na Bliskim Wschodzie, w Afryce Północnej, Europie i Ameryce – protestując przeciwko rządom, od dyktatur po „demokracje”, co poza oburzeniem podsyca ich nieustępliwość? Czego oni chcą? Czego chcemy?
W przypadku ustroju obejmującego ustawodawstwo oparte na wspólnych zasadach lub prawach, realizację wspólnych programów i dążeń oraz rozstrzyganie spornych roszczeń, w tym naruszeń zasad i praw – naszym zadaniem jest określenie naszych wartości (dostosowanie tych, które już ogólnie wyjaśniliśmy, do politycznej sfery życia ), a w szczególności zespół instytucji zdolnych do urzeczywistniania naszych wartości.
Pozytywna wizja polityczna nie została jeszcze tak w pełni sformułowana, zbadana i zakwestionowana, przynajmniej w kontekście wartości Fanfar, jak ekonomia partycypacyjna, co zostało zaprezentowane w poprzednim rozdziale. Jednakże między innymi amerykański aktywista i politolog Stephen Shalom przynajmniej rozpoczął ten proces w swojej wstępnej prezentacji parpolity (dostępnej w Internecie za pośrednictwem podstrony ZNet Participatory Society pod adresem https://znetwork.org/znet/topics/parsoc). W tym rozdziale w dużym stopniu opieramy się na pracy Shaloma, ponieważ jego parpolicja to wizja polityczna, która ma na celu wspieranie tych samych wartości, co parecon.
Korzenie anarchistyczne
„Takie było prawo; i do dziś zachował swój dwojaki charakter. Jego źródłem jest chęć klasy panującej, aby nadać trwałość zwyczajom narzuconym przez siebie dla własnej korzyści. Jego charakter polega na umiejętnym mieszaniu zwyczajów pożytecznych dla społeczeństwa, zwyczajów, które nie potrzebują prawa, aby zapewnić szacunek, z innymi zwyczajami, użytecznymi tylko dla władców, szkodliwymi dla mas ludowych i podtrzymywanymi jedynie przez strach przed karą.
– Piotr Kropotkin
Francuski anarchista Proudhon napisał:
„Być rządzonym oznacza być obserwowanym, kontrolowanym, szpiegowanym, kierowanym, ustanawianym prawem, podporządkowanym, zamkniętym, indoktrynowanym, pouczanym, kontrolowanym, ocenianym, ocenianym, cenzurowanym, dowodzonym, a wszystko to przez stworzenia, które nie mają ani prawa, ani mądrości, ani cnota… Być rządzonym oznacza, że przy każdym ruchu, operacji czy transakcji ktoś jest odnotowywany, rejestrowany, wpisywany do spisu, opodatkowany, stemplowany, autoryzowany, polecany, upominany, zapobiegany, reformowany, naprawiany, poprawiany. Rząd oznacza być poddanym daninie, szkolonym, wykupionym, wyzyskiwanym, monopolizowanym, wymuszonym, naciskanym, mistyfikowanym, okradanym; wszystko w imię pożytku publicznego i dobra powszechnego. Następnie przy pierwszych oznakach oporu lub słowach skargi ktoś jest represjonowany, karany grzywną, pogardzany, zirytowany, ścigany, poganiany, bity, duszony, więziony, rozstrzeliwany, strzelany z karabinu maszynowego, osądzany, skazany, deportowany, składany w ofierze, sprzedawany, zdradzany i podsumowując to wszystko, wyśmiewany, wyśmiewany, oburzony i zniesławiony. To jest Rząd. Na tym polega jego sprawiedliwość i moralność!”
Problem, który pojawia się w przypadku ludzi odpowiadających na ten krzyk i wiele innych podobnych anarchistycznych sformułowań, polega na tym, że nie określają one, w jaki sposób przekroczyć reżim typowy dla państwa i rządu. Nie wyjaśniają, w jaki sposób każdy obywatel i społeczność może organizacyjnie swobodnie decydować o swoich działaniach. Jak stanowimy prawo dotyczące wspólnych norm, wdrażamy programy zbiorowe i rozstrzygamy spory, w tym dotyczące naruszeń prawa? Jak zapobiec zredukowaniu ludzi do „zderzających się i brzęczących jednostek atomistycznych”, jak to kiedyś opisała Barbara Ehrenreich, i zamiast tego stworzyć społeczeństwo, w którym działania każdej osoby zbiorowo przynoszą korzyści wszystkim innym ludziom?
Anarchistyczne pragnienie wolności od ograniczeń nałożonych na ludność przez państwo działające oddzielnie od ludności i ponad nią jest trafne i trafne. Kiedy przekształca się to w twierdzenie, że wszelkie wysiłki mające na celu realizację funkcji politycznych są skazane na opresję, jest to zbyt daleko idące. Tworzenie prawodawstwa, orzekanie i zbiorowe wdrażanie za pomocą trwałych instytucji nie jest samo w sobie problemem. Problem w tym, że robi się to w sposób odbiegający od woli i potrzeb społeczeństwa. Jeśli mamy osiągnąć nasze wartości, nie możemy mieć państw ponad ludźmi. Musimy jednak nadal wspólnie pełnić potrzebne funkcje polityczne. Zatem stajemy przed tym samym problemem, co w poprzednim rozdziale. Jakie instytucje mogą pełnić funkcje państwa, realizując jednocześnie nasze całościowe wartości społeczne?
Potrzeba wizji politycznej
„Przysięgam na Boga, że nadal nie rozumiem? Dlaczego demokracja oznacza „Wszystkich oprócz mnie”.
- Langston Hughes
Jeden bandyta z pałką może zakłócić nawet najbardziej humanitarne zgromadzenie. Bandyci z pałkami, we wszystkich odmianach – czy podnieceni alkoholem, zazdrością, arogancją, chciwością, patologią czy inną aspołeczną cechą – nie znikną z dobrego społeczeństwa.
Podobnie spór, który nie ma możliwości rozwiązania, często przeradza się, nawet w najlepszych warunkach, w walkę, która znacznie wykracza poza zakres jego przyczyn, niezależnie od tego, czy nasilający się spór ma miejsce pomiędzy Hatfieldami i McCoyami, stanami północnymi i południowymi, obszarami wiejskimi i obszarach miejskich, Francji i Niemczech, czy Pakistanie i Indiach.
Co zapobiega degradacji społecznej ze strony bandytów? Co zapobiega eskalacji sporów? Mówiąc bardziej ogólnie, jeśli zabraknie uzgodnionych norm społecznych, ludzie będą musieli wielokrotnie rozpoczynać projekty społeczne od zera. Nie będziemy mogli skorzystać z zestawu wcześniej uzgodnionych obowiązków i praktyk. Będziemy musieli wielokrotnie negocjować do tego stopnia, że nigdy nie zostaniemy wdrożeni.
Czy w dobrym państwie będziemy znali obowiązki, których nie możemy złamać, czy też wszystko, co zrobimy, będzie do wzięcia z każdym nowym dniem? W pierwszym przypadku moglibyśmy osiągnąć cywilizowaną egzystencję. W tym drugim przypadku mielibyśmy jedynie chaos. Innymi słowy, aby odnieść sukces społeczny, potrzebujemy struktur politycznych. Role z pewnością eliminują pewne możliwości, ale też fantastycznie ułatwiają inne. Kiedy wszystkie wykluczone opcje są niezwykle szkodliwe, a opcje, które zyskamy, są pożądane, ograniczenia i ułatwienia wynikające z ról instytucjonalnych przynoszą nam korzyść.
Inaczej mówiąc, prawdą jest, że nawet najbardziej pożądane, wspólnie uzgodnione role i obowiązki w pewnym stopniu ograniczą nasz zakres opcji. Przepisy faktycznie ograniczają to, co nam wolno. Podobnie jak konwencje, normy i porozumienia. Tak naprawdę w przypadku każdej roli zachowania sprzeczne z rolami zazwyczaj znikają, nawet jako opcja. Jednak pożądane, wzajemnie uzgodnione role sprawiają, że zakres wszystkich dostępnych nam opcji jest również znacznie większy i bardziej osiągalny, ułatwiając ich realizację. Posiadanie czerwonych i zielonych świateł na skrzyżowaniach ogranicza nasze możliwości jazdy, ponieważ musimy zatrzymywać się na czerwonym i jechać na zielonym, ale to także utrzymuje nas przy życiu i pozwala nam robić wszystko, co możemy wybrać, nie wspominając już o umożliwieniu przejazdu przez skrzyżowania bez wypadków i korków wstrzymujących nasz ruch . Mówiąc bardziej ogólnie, posiadanie różnorodnych, wspólnie ustalonych zasad, których wszyscy przestrzegamy, pozwala każdemu z nas działać znacznie skuteczniej i różnorodniej, niż gdybyśmy nie mieli takich zasad, nawet jeśli posiadanie zasad również zawęża nasze wybory w niektórych kontekstach. Jeśli nasze instytucje polityczne w przyjemny sposób ograniczają opcje i jeśli je ułatwiają
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna