Ideolodzy hindutwscy wiedzą wystarczająco dobrze, że nie zbliża się żadna rewolucja proletariacka.
Wiedzą też, że najbiedniejsi Hindusi woleliby mieć dach, który mogliby nazwać własnym, niż dać się wciągnąć w likwidację reżimu własności prywatnej.
A do tego dochodzi ich wiara w Boga. Jak wiemy, większość religii twierdzi, że to, co ludzie posiadają, a czego nie, wynika z woli Boga lub, w myśli hinduskiej, z zaniedbań lub zleceń poprzednich wcieleń.
Jednakże kasta jest wadą wrodzoną, nieuleczalnie zakorzenioną we wnętrznościach Hindutwy, której nie można ani zaprzeczyć, ani której nie można posiadać.
Daleka od rozważania epoki wspieranej przez państwo rewolucji społecznej poprzez powszechne małżeństwa międzykastowe, Hindutva, pomimo wszystkich swoich sprzeciwów, nadal uważa takie zdarzenia za „zanieczyszczające”.
Ci, którzy są wierni polityce „sprawiedliwości społecznej”, w przeciwieństwie do lewicowców, nie charakteryzują religii jedynie jako konstrukcji „nadbudowalnej”, która nieuchronnie zniknie, gdy skończą się nierówności klasowe. Pozostają osadzeni w społeczności większościowej jako sami pobożni Hindusi.
Ich program ma na celu położenie kresu dyskryminacji ze strony tych, którzy ogłaszają się opiekunami hinduizmu.
Pytają, jeśli wszyscy Hindusi są jednym, dlaczego niektórzy nie mogą jeździć konno na swoje śluby, spokojnie przejść obok drzwi kast wyższych, wejść do świątyni bez przeszkód, zostać kapłanami świątynnymi bez względu na to, jak bardzo są wykształceni, nie dać się ostracyzmowi, zlinczowani, czasami mordowani, jeśli zakochują się w kobietach lub mężczyznach z „wyższej” kasty, nie mogą być wybierani do wykonywania drobnych prac, nawet spośród uczniów, nie mówiąc już o uduszeniu się w trujących kanałach jako pracownicy sanitarni. A potem bądź nazywani „pracownikami duchowymi”. którzy rzekomo są głęboko zadowoleni z wykonywanej pracy.
Przeczytaj także: Dlaczego BJP boi się spisu kastowego
A co z wersetami nawet najbardziej świętymi? Ramcharitmanas które wydają się powstrzymywać od nagany dla „Shudra” i „Nari” (kobieta) wraz z elementami bryłowymi w społeczeństwie hinduskim?
Zagadka
Często jest to obronne twierdzenie bramińskie, że Warna Wiawestha, lub system kastowy, przyznaje status kastowy nie na podstawie urodzenia, ale osiągnięć. Zatem, jeśli Shudra zdobędzie wiedzę na wysokim poziomie, staje się braminem i tak dalej.
Niestety, jednak ten sztuczek nigdy nie jest widoczny jako dostrzegalna rzeczywistość w społeczeństwie hinduskim.
Gdyby to była prawda, dlaczego najbardziej uczony Hindus, Bhimrao Ambedkar, przewodniczący komitetu powołanego w celu opracowania projektu indyjskiej konstytucji, czułby się zmuszony nie umrzeć jako Hindus, nawet jeśli nie mógł powstrzymać się od tego, że urodził się taki?
Albo weźmy przypadek sędziego z „wyższej” kasty, który przejmując obowiązki od poprzednika Dalita, czy teren sądu został „oczyszczony” z wodami Gangesu. Z pewnością sędzia dalicki powinien był zostać uznany za bramina, gdyby twierdzono o prawdziwej naturze Warna Wiawestha jest wierzyć?
Zagadka „dwija” lub „podwójnie urodzony” jest taki, że chociaż większościowo-totalitarna polityka Sanghu wymaga, aby nazywać każdego Hindusem, tak potrzebuje dyskryminacji kastowej – jak wynika to z takich tekstów jak dziesiąty Mandala ukończenia Rig Veda oraz Manusmriti – ubiegać się o trwałą hegemonię Sanatan Dharma.
Zwolennicy analizy klasowej mają rację, gdy wskazują, że ta społeczno-religijna hegemonia jest utrzymywana w dużej mierze dzięki dominacji klasowej; to jest powód, dla którego większość wszystkich stanowisk władzy – czy to w biurokracji, w szkolnictwie wyższym i wymagającym wysokich kwalifikacji, w kontrolowaniu ambon i praktyk religijnych – w przeważającej mierze należy do „wyższej” kasty Hindusów i dlaczego Hindutva czuje się tak zagrożona kiedy Hindusi określeni jako „nierówni społecznie”, dążą do parytetu zgodnie ze swoim stosunkiem w populacji hinduskiej.
Spis kastowy
Nic więc dziwnego, że RSS-BJP zawzięcie sprzeciwia się pomysłowi spisu ludności, który mógłby ujawnić krajowi, jak faktycznie podzielone jest społeczeństwo hinduskie.
I z dwóch powodów: po pierwsze, ponieważ polityka hindutwy stara się dzielić obywateli na muzułmanów i hinduistów i przedstawia w ten sposób tzw. raison d'être dla prerogatyw większościowo-sekciarskich. Najgorszym koszmarem jest to, że sami Hindusi powinni być tak podzieleni, że pozbawią ten projekt wszelkiej logiki i siły politycznej.
Przeczytaj także: „Dlaczego Indie boją się spisu kastowego?”: odpowiedzi z konferencji
Cóż zatem dziwnego, że szef RSS właśnie poczuł się zmuszony do stwierdzenia, że podziałów kastowych nie dokonuje Bóg, lecz kapłaństwo, gdy znów zbierają się głosy domagające się „sprawiedliwości społecznej” – duchy pierwszej agitacji Mandala niepokoić wyrocznię Hindutwy.
Wystarczy zbadać kontrolującą instytucjonalną strukturę społeczną RSS, aby zdać sobie sprawę, że kasta jest w końcu zjawiskiem aż nazbyt realnym.
Po drugie, jeśli spis ludności wykaże, jak jest zobowiązany, że ci, którzy panują nad hinduizmem, stanowią nie więcej niż 10–15% społeczeństwa hinduskiego, wózek z jabłkami Hindutwy przewróci się do tego stopnia, że tylko bardzo mała część materiału ciasto klasowe może pozostać z nim w przyszłości.
Przecież nie tylko potężny Achilles miał fatalną piętę, ale nawet wieczny Pan Kryszna.
A nic, co zaprzecza istnieniu hinduskiej owczarni, nie zagraża tej piętnie tak bardzo, jak konsolidacja na wzór pierwszego Mandala bunt.
Ci, którzy przejrzą totalitarny projekt Hindutwy, z radością powitają drugie powstanie Bahujanów.
Pozostaje ideologom lewicy i sprawiedliwości społecznej wypracować między sobą modus vivendi, który mógłby przynieść bogaty postępowy potencjał konsolidacji klas i kast, aby wykuć nową politykę „my, ludzie”.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna