7 czerwca 2008 r., niecały rok po ogłoszeniu przez premiera Kanady Stephena Harpera rozpoczęcia dwustronnych rozmów o wolnym handlu z Kolumbią, Kanadyjski Departament Spraw Zagranicznych i Handlu Międzynarodowego ogłosił zakończenie negocjacji.
Podczas gdy umowa o wolnym handlu między USA a Kolumbią utknęła w martwym punkcie w USA, głównie z powodu poważnej sytuacji w zakresie praw człowieka w Kolumbii i, jak twierdzą niektórzy, kampanii wyborczej w USA, Kanada umożliwiła kapitałowi ponadnarodowemu otwarcie tylnymi drzwiami.
W kanadyjskim stylu, co?
„Rząd Kanady wywiązuje się ze swojego zobowiązania, aby otworzyć możliwości dla kanadyjskiego biznesu w obu Amerykach i na całym świecie” – stwierdził Minister Spraw Zagranicznych i Handlu Międzynarodowego David Emerson, ujawniając prawdziwych beneficjentów tej umowy. Następnie Emerson zauważył, że „umowa o wolnym handlu rozszerzy handel i inwestycje między Kanadą a Kolumbią oraz pomoże umocnić ciągłe wysiłki rządu Kolumbii na rzecz stworzenia lepiej prosperującej, sprawiedliwej i bezpiecznej demokracji”.
Wielu Kolumbijczyków mogłoby zapytać, o jakich „wysiłkach” na rzecz „dostatniej, sprawiedliwej i bezpiecznej demokracji” ma na myśli Emerson. Wydaje się oczywiste, że urzędnicy kanadyjscy nie rozumieją, jak wyglądają te „ciągłe wysiłki” w Kolumbii.
W ramach słabej i powierzchownej próby zrozumienia sytuacji w Kolumbii kilku kanadyjskich członków parlamentu odbyło w zeszłym miesiącu krótką i bardzo ograniczoną podróż do Bogoty. Delegacja nie opuściła Bogoty za radą ambasady Kanady, ale spotkała się ze związkowcami i prezydentem Kolumbii Álvaro Uribe Vélezem.
Po tym bardzo ograniczonym wypadzie do Kolumbii, bez dalszego zbadania sytuacji na miejscu społeczności dotkniętych trwającym konfliktem zbrojnym w Kolumbii, a także bez oczekiwania na ukończenie sprawozdania w sprawie porozumienia przygotowywanego przez Stałą Komisję Spraw Zagranicznych i handlu międzynarodowego, negocjacje zostały zakończone, a umowa zmierza do ratyfikacji.
Krytyk NDP International Trade, Peter Julian, powiedział Toronto Star, że rząd Harpera wykonał „strasznie zły ruch, podpisując porozumienie, zamiast przestrzegać procedury, zamiast szanować opinię komisji”.
Prawda jest taka, że negocjacje i porozumienie pozostają owiane absolutną tajemnicą. Wszystkim Kanadyjczykom i Kolumbijczykom wmawia się, że kanadyjski biznes będzie miał większy dostęp do kolumbijskich rynków i, co być może, co ważniejsze, do ich zasobów.
Nawet jeśli Kanadyjczycy przeoczą obecne okupacje Afganistanu i Haiti, a także zaostrzające się konflikty między ludnością tubylczą a przemysłem wydobywczym w całym kraju, najnowsza faza kanadyjskiego imperializmu również nie spełnia oczekiwań kanadyjskiej demokracji. Kanadyjska opinia publiczna nie będzie przedmiotem tak dużej debaty, jak Harper i in. otworzyć tylne drzwi dla kapitału, który nie ma powiązań narodowych.
Umowa o wolnym handlu między Kanadą a Kolumbią jest postrzegana jako kamień węgielny polityki rządu Harpera polegającej na „ponownym zaangażowaniu w obu Amerykach”, gdzie Kanada uważa się za „trzecią drogę” dla krajów Ameryki Łacińskiej pragnących przełamać historyczny uścisk Stanów Zjednoczonych na regionie.
Kanadyjski rząd, który sam w sobie nie jest supermocarstwem, udaje na całym świecie altruistycznego superbohatera i obrońcę praw człowieka. Powiedz to Haitańczykom, Afgańczykom, ofiarom ludobójstwa w Kanadzie, a teraz Kolumbijczykom, któremu brutalny reżim Canuckowie ściskają dłoń, biorą ich pod swoje skrzydła i pokazują, jak „uprawiać” demokrację.
Muszę się zastanowić, jakie lekcje demokracji Kanada ma dla Kolumbijczyków, skoro w samej Kanadzie nie ma warunków do poważnej debaty na temat wolnego handlu wśród szeregu innych kwestii?
Kolumbia Uribe: kraj na sprzedaż
Kolumbia, największy na półkuli odbiorca amerykańskiej „pomocy” wojskowej, jest powszechnie uważana za jeden z ostatnich bastionów potęgi USA w Ameryce Łacińskiej. W kontekście tak zwanej „wojny z narkotykami” i nowszej „wojny z terroryzmem” istnieje „Plan Kolumbia”, wdrożony w 2001 r., reklamowany jako strategia antynarkotykowa, której sercem jest strategia przeciw powstańcom.
Kolumbia jest domem najdłużej istniejącej lewicowej grupy partyzanckiej w Ameryce Łacińskiej, Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii, w skrócie FARC. Rząd Harpera postrzega rosnące „partnerstwa” gospodarcze z krajem jako część drogi do pokoju.
Jednakże umowa handlowa z Kolumbią w kontekście trwającego 60 lat konfliktu zbrojnego była co najmniej kontrowersyjna. Państwo kolumbijskie jest największym sprawcą przemocy wobec ludności cywilnej w konflikcie, a kraj pozostaje najniebezpieczniejszym miejscem na świecie dla związkowców (rok po roku morduje się więcej kolumbijskich związkowców niż w reszcie świata razem wziętych), wychwalana demokracja kolumbijska ma co najmniej wątpliwą legitymację.
Twierdzeniu, że Uribe stonowało przemoc polityczną w kraju, przeczy wzrost liczby „fałszywych alarmów”, w wyniku których cywile zamordowani przez kolumbijskie siły zbrojne przebierają się za partyzantów, aby „zdobyć punkty”.
Prezydent Uribe został potępiony za przestrzeganie praw człowieka przez międzynarodowych obserwatorów w kraju, których nazwał w prasie współpracownikami partyzanckimi. „Demobilizacja” paramilitarnych szwadronów śmierci – tych samych grup terrorystycznych, w tworzeniu których sam Uribe brał udział – została oklaskiwana w chwili pojawienia się nowych grup, takich jak Nueva Generación i Aguilas Negras (Czarne Orły), kontynuujących brudną wojnę z ludnością cywilną, związkowcy (i członkowie ich rodzin) oraz opozycja polityczna Uribe w całym kraju. Działalność szwadronu śmierci często jest odpowiedzią na wypowiedzi Uribe w mediach oraz w ramach tzw. „konsultacji społecznych”. Krótko mówiąc, krajem rządzi mafia.
Przypominam sobie jedną szczególną kwestię wyborczą, która nie tak dawno temu wyniosła do władzy konserwatywny rząd Harpera: korupcję długo rządzącej Partii Liberalnej w wyniku „skandału sponsoringowego”, którego Kanadyjczycy nie usłyszeli końca. Liberalna arogancja przezwyciężyła ich legitymację do rządzenia, a odpowiedzią była, jak powiedział nam Harper i media, „przejrzystość” konserwatystów. Jednak w kontekście umowy o wolnym handlu z Kolumbią wygodnie pomija się skandale wokół tak zwanych „przyjaciół i sojuszników” Kanady.
W ostatnich latach rząd kolumbijski okrył się skandalami, sięgającymi nawet do poziomów najbliższych zwolenników politycznych Uribe i członka rodziny. Co najmniej 65 sojuszników Uribe (liczba ta rośnie niemal co tydzień) w Kongresie Kolumbii jest badanych pod kątem powiązań z prawicowymi paramilitarnymi szwadronami śmierci, co jest skandalem znanym w Kolumbii jako „para-política”. Z tej liczby 29 przebywa obecnie w więzieniu z powodu udowodnionych powiązań.
Kolejny niedawny skandal całkowicie podał w wątpliwość legitymację reżimu Uribe. Skandal „Yidis-política” wiąże się z zarzutami, że prezydent kupił głosy kilku członków kongresu kolumbijskiego na rzecz reform konstytucyjnych, które utorowały drogę do reelekcji Uribe w 2006 r. Były przedstawiciel Izby Reprezentantów Kolumbii Yidis Medina, który w zeszłym miesiącu upublicznił skandal, przebywa obecnie w więzieniu, a wobec Uribe toczy się śledztwo w związku z jego rolą w zabieganiu o głos Medyny w zamian za przysługi polityczne. Wcześniej kolejne kadencje prezydenckie były konstytucyjnie zabronione, a reformy konstytucyjne, odrzucone w ogólnokrajowym referendum w październiku 2003 roku, zostały przeforsowane przez pro-Uribe Kolumbijski Kongres.
Współudział mediów w Kolumbii
Kanadyjska prasa głównego nurtu bez wątpienia będzie donosić o 84% poparciu dla firmy Uribe w tym kraju. Ta zniekształcona liczba jest efektem całkowitej koncentracji mediów w kraju – mediów będących własnością przyjaciół i sojuszników Uribe i przez nich kontrolowanych, które codziennie powielają komunikat, że FARC jest jedynym problemem w kraju.
Słynna mobilizacja z 4 lutego przeciwko FARC i na rzecz uwolnienia przetrzymywanych przez nią zakładników jest symbolem procesu propagandowego w kraju. Chociaż wielu Kolumbijczyków zgadza się ze stanowiskiem dotyczącym uwolnienia zakładników, wiele warstw społeczeństwa nie wzięło w nim udziału, ponieważ firma Uribe skorzystała z marszu – zorganizowanego częściowo za pośrednictwem Facebooka i wspieranego przez kolumbijską społeczność biznesową poprzez zapewnienie pracownikom dnia wolnego na udział w marszu – na swoją korzyść polityczną.
Nieco ponad miesiąc później, 6 marca, w Kolumbii odbyły się mobilizacje na rzecz ofiar zbrodni państwowych i paramilitarnych, które jednak zostały w dużej mierze zignorowane przez media krajowe i międzynarodowe. W następnych dniach sześciu związkowców i organizatorów tego marszu zostało zamordowanych w swoich domach, a prasa głównego nurtu zignorowała więcej faktów. Odebrano je jako przesłanie skierowane do opozycji i ofiar domagających się zadośćuczynienia i sprawiedliwości: „nie sprzeciwiajcie się własnej eksterminacji”.
Zatwierdzenie ponadnarodowej konstytucji, takiej jak umowa o wolnym handlu, przez rząd, który doszedł do władzy dzięki wsparciu sił paramilitarnych, handlowi wpływami i propagandzie, wskazuje na mroczny i chwiejny charakter kolumbijskiej demokracji, często oklaskiwany w Ottawie.
Organizacja Narodów Zjednoczonych określa 4 miliony osób wewnętrznie przesiedlonych w kraju (prawie 10% populacji) jako największy kryzys humanitarny na półkuli. Systematyczne przymusowe wysiedlenia mają miejsce głównie na terytoriach, na których realizowane są ponadnarodowe megaprojekty.
Związek między przesiedleniami a megaprojektami doprowadził kolumbijskich aktywistów, takich jak ekonomista Hector Mondragón, do wniosku, że „to nie jest tak, że dochodzi do przesiedleń, bo jest wojna; jest wojna, żeby mogło dojść do przesiedleń”.
W każdym innym kontekście przemieszczenie się w celu zysku byłoby nazwane napadem z bronią w ręku.
Umowa typu backdoor
Stosunki handlowe Kanady i Kolumbii są nominalne w porównaniu z innymi krajami, a obroty handlowe ledwo przekraczają 1 miliard dolarów rocznie. Jednakże jeśli chodzi o sektory zaangażowane w megaprojekty, takie jak górnictwo, ropa i gaz, głównymi graczami są kanadyjskie korporacje międzynarodowe. Totalna wojna z grupami partyzanckimi, uściski dłoni z paramilitarnymi i handlarzami narkotyków oraz brudna wojna ze związkowcami, lewicą polityczną i obrońcami praw człowieka są interpretowane przez kanadyjskich inwestorów jako „stabilność” i „bezpieczeństwo”.
DFAIT informuje, że po zakończeniu negocjacji zostanie przeprowadzona ocena prawna tekstów. Negocjacje te toczyły się w całkowitej tajemnicy, a teksty nie zostały upublicznione. Nasuwa się pytanie: „Jeśli umowa o wolnym handlu jest tak dobra dla Kanadyjczyków i Kolumbijczyków, dlaczego nie mówią nam o tym wszystkim?”
Po dokonaniu przeglądu prawnego umowa o wolnym handlu zostanie podpisana przez rządy Kolumbii i Kanady i przedstawiona organom ustawodawczym każdego kraju w celu ratyfikacji. Pomimo poważnego kryzysu legitymizacji rządu Kolumbii nie ma wątpliwości, że umowa o wolnym handlu zostanie tam podpisana. Rząd Uribe znajduje się w rozpaczliwej sytuacji pod względem legitymizacji, a poparcie Kanady jest niezbędne, aby odeprzeć międzynarodową krytykę.
Jest oczywiste, że rząd kanadyjski nie ma nic do zaoferowania Kolumbii w zakresie demokracji poza pozorem wiarygodności, z której Kanada nienależnie korzysta na świecie. Ale tak jak prawdziwa demokracja oznacza znacznie więcej niż wybory organizowane co kilka lat, tak żywotność debaty w każdym kraju należy postrzegać od dołu do góry, biorąc pod uwagę to, co dzieje się w społecznościach i ruchach społecznych.
W ogóle czyj to opór?
Dzień po tym, jak Demokraci w Izbie Reprezentantów Stanów Zjednoczonych zamrozili podjętą przez administrację Busha próbę przeforsowania przez Kongres amerykańsko-kolumbijskiej umowy o wolnym handlu, Stowarzyszenie Rad Rdzennych Północnego Kaukazu (ACIN) wysłało list otwarty do przedstawicielki Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi. W liście tym nakreślili jasne lekcje przeznaczone dla amerykańskiego społeczeństwa, lekcje, które bez wątpienia są istotne również dla Kanadyjczyków. Rdzenne społeczności Północnego Cauca nie proszą grzecznie o wysłuchanie, one tego żądają.
W dniu 5 marca 2005 r. sześć gmin w departamencie Cauca przeprowadziło pierwsze konsultacje społeczne w sprawie wolnego handlu w Kolumbii*. Referendum było monitorowane przez obserwatorów krajowych i międzynarodowych i obejmowało proces podnoszenia świadomości społecznej, refleksji, podejmowania decyzji i działań.
Dziewięćdziesiąt osiem procent osób odpowiedziało NIE na następujące pytanie: „Czy jesteś zwolennikiem umowy o wolnym handlu między Kolumbią a Stanami Zjednoczonymi?”
Od czasu tych powszechnych konsultacji przeprowadzono inne w różnych częściach Kolumbii. Krótko mówiąc, nielegalny reżim jest stopniowo zastępowany demokracją bezpośrednią w społecznościach stawiających opór.
Wyobraźcie sobie odwagę ludzi, którzy w dalszym ciągu stawiają opór i szukają alternatyw w kontekście brutalnej wojny, planu integralnej agresji mającej na celu wyparcie ich z terytoriów, na których żyją, na rzecz ponadnarodowych korporacji, które poszukują zasobów i tanich, „elastycznych pracy ludności żyjącej w stanie permanentnego szoku.
Rząd kolumbijski próbował zdyskredytować referendum w Cauca, zajmując rasistowskie stanowisko, wyciągając wniosek, że ci, którzy głosowali, nie są w stanie zrozumieć i świadomie decydować za siebie, że nie potrafią zrozumieć owoców „wolnego handlu”.
Wyobraź sobie ich odwagę, a następnie spójrz w lustro. Co zrobili Kanadyjczycy? W jaki sposób zaangażowali się w tę lub jakąkolwiek inną kwestię i wzięli sprawy w swoje ręce? Wielu Kanadyjczyków może nigdy nie doświadczyć trudności, jakie napotykają ludzie przeciwstawiający się militarnemu narzuceniu modelu gospodarczego, który ostatecznie jest przeznaczony dla całej planety lub dla „naszej Matki Ziemi”, jak nazywają ją rdzenni mieszkańcy Cauca. Wielu Kanadyjczyków może nie zdawać sobie sprawy, w jakim stopniu trzymani są w nieświadomości poprzez utrwalone opowiadanie i powtarzanie mitologii „Dobra Kanada”.
W pewnym sensie ofiarami są nie tylko te osoby w Kolumbii, które za wysoką cenę rościły sobie prawo do sprawstwa politycznego, ale także te z nas, w Kanadzie, które nie dostrzegają, w jakim stopniu okrucieństwa naszej własnej historii stanowią kręgosłup dla utrwalenia wojny i cierpienia dla dobra nielicznych.
Umowa o wolnym handlu między Kanadą a Kolumbią to tylko część najnowszego rozdziału w tej historii. Dzwonki alarmowe dzwoniły wiele pokoleń temu, ale czy je usłyszeliśmy?
Czas się obudzić, co?
*Przeczytaj więcej o Powszechnych Konsultacjach, które odbyły się w Cauca w Kolumbii w marcu 2005 r.: http://upsidedownworld.org/main/content/view/1224/61/
Michèal Ó Tuathail jest członkiem kolektywu La Chiva (www.canadacolombiaproject.blogspot.com), grupa osób działających solidarnie z kolumbijskimi i kanadyjskimi ruchami i społecznościami społecznymi.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna