W ten sam sposób, w jaki Nowa Lewica w Stanach Zjednoczonych zdystansowała się w latach sześćdziesiątych XX wieku od Partii Komunistycznej w starym stylu i jej towarzyszy, tak ta nowa lewica w Europie Wschodniej zadała sobie trud odróżnienia się od polityki Partii Komunistycznej z czasów zimnej wojny era.
Częściowo jest to zmiana pokoleniowa. Młodzi ludzie, którzy nie dożyli epoki Todora Żiwkowa i Wojciecha Jaruzelskiego, nie kojarzą automatycznie socjalizmu z masowymi naruszeniami praw człowieka i nieudanym planowaniem gospodarczym. Częściowo jest to także całkowite rozczarowanie tym, co przyniósł liberalizm – oszczędnościami gospodarczymi, rosnącą przepaścią między bogatymi i biednymi, pustymi instytucjami demokratycznymi, lekceważeniem kwestii środowiskowych. Wiele osób w regionie sprzeciwiło się tym wadom liberalizmu i skręciło w prawo, w kierunku nacjonalizmu. Inna grupa poszła w przeciwnym kierunku, aby stworzyć nowy rodzaj postępowej polityki.
Georgi Medarov, mówiący cicho i z kucykiem, należy do nowego pokolenia aktywistów. Pracuje w organizacji pozarządowej zajmującej się ochroną środowiska w Sofii, a także uczestniczy w grupie o nazwie New Left Perspectives. „Akceptujemy liberalne stanowisko w sprawie praw człowieka, ale uważamy, że to nie wystarczy” – mówi. „Nie akceptujemy militaryzmu i kapitalizmu, które akceptuje wiele organizacji liberalnych”.
Medarow przyłączył się do ruchu w Bułgarii przeciwko wojnie Stanów Zjednoczonych w Iraku, chociaż on i jego kohorta starali się odróżnić od twardogłowych komunistów i twardogłowych nacjonalistów, którzy również przybyli na demonstracje. Wojny ery Busha zeszły na dalszy plan. Krytyka polityki oszczędnościowej ze strony nowej lewicy okazała się jednak być może trwalsza, ponieważ sam kryzys gospodarczy uparcie pozostawał w centrum uwagi. W tym przypadku doświadczenia Europy Środkowo-Wschodniej są ostrożne i mogą dostarczyć lekcji dla innych ruchów sprzeciwiających się środkom oszczędnościowym.
Podobne środki oszczędnościowe, zauważa Medarow, „zastosowano tu, w tym regionie w latach 1990., i to w bardziej radykalny sposób niż w Grecji czy Portugalii. W pewnym sensie możemy więc być świadkami długoterminowych skutków tego, co stanie się w Europie Zachodniej, jeśli będą kontynuowane wdrażanie środków oszczędnościowych. Różnica polega na tym, że opór wobec polityki oszczędnościowej jest znacznie bardziej zorganizowany. Tutaj, w Europie Wschodniej, opór został źle poprowadzony. Na przykład strajk generalny w latach 1990 na korzyść neoliberalizmu”.
Trudności gospodarcze, których doświadcza tak wiele osób w Bułgarii i innych częściach regionu, wywołały pewną nostalgię za dawnymi czasami. Niestety w Bułgarii za tą nostalgią kryje się słabość do rządów autorytarnych. „W grupie, której jestem częścią, staramy się zrozumieć tę nostalgię, ale podchodzimy do niej dość krytycznie” – wyjaśnia Medarow. „Ta nostalgia dotyczy ucisku mniejszości etnicznych, silnego państwa. Nie chodzi tu o nostalgię za prawami człowieka, prawami mniejszości czy osiągnięciami społecznymi z przeszłości. W czasach socjalizmu nastąpiła pewna poprawa w zakresie praw mniejszości. Ale nie odczuwają z tego powodu nostalgii”.
W przeciwieństwie do dawnych leninistów i dzisiejszych putinistów, nowa lewica nie ma złudzeń co do autorytaryzmu. Objęła wiele aspektów polityki ruchu społecznego lat 1960. i 1970. XX wieku: prawa obywatelskie, feminizm, aktywizm LGBT. Z kilkoma wyjątkami, takimi jak ruch Palikota w Polsce, nowa lewica w Europie Środkowo-Wschodniej nie zarejestrowała się jeszcze w sferze wyborczej. W Bułgarii nowa prawica i stara lewica nadal dominują w sferze politycznej. Ale w protesty ekologiczne które w ostatnim czasie zmobilizowały tysiące ludzi przeciwko niepohamowanemu rozwojowi gospodarczemu lub coroczne Marsze Równości których liczba i widoczność wzrosła, w Bułgarii kształtuje się nowa wrażliwość polityczna. Podziela wiele takich samych perspektyw, jak inne nowe grupy lewicowe w regionie, takie jak Krytyka Polityczna w Polsce lub organizatorzy Festiwal Subversive w Chorwacji.
Ale jak wyjaśnił mi Georgi Medarow pewnego październikowego wieczoru w głośnej, zatłoczonej kawiarni przylegającej do Muzeum Archeologicznego w Sofii, nowa bułgarska lewica ma własną wrażliwość. Rozmowa z nim jest dla mnie ważnym przypomnieniem, że gdybym ograniczyła swoje wywiady jedynie do osób, z którymi rozmawiałam 22 lata temu, przegapiłabym wiele krytycznych aspektów obecnej rzeczywistości Europy Środkowo-Wschodniej.
Wywiad
Czy pamiętasz, kiedy usłyszałeś o upadku muru berlińskiego?
Pamiętam, jak byłem w pierwszej klasie w 1989 roku: musieliśmy zmienić sposób, w jaki zwracaliśmy się do nauczyciela pierwszej klasy z „towarzyszu” na „pan” i „panno”. Wydało mi się to dziwne. Nie mam dobrej pamięci politycznej z lat 1990. XX wieku. Mobilizacje polityczne z 1997 r. pamiętam, ale jako coś odległego.
Czy pamiętasz, kiedy zyskałeś świadomość polityczną??
W drugiej połowie liceum, podczas wojny z Serbią. To, że mój kraj był nawet pośrednio zaangażowany w tę wojnę, było dla mnie negatywnym doświadczeniem. Myślałem, że to niesprawiedliwa wojna. Nie znaczy to jednak, że miałem odpowiednią refleksję na ten temat. Niektóre bomby spadły nawet przypadkowo w Bułgarii, na Sofię, co było dla mnie stresujące.
Być może w wieku 20 lat zacząłem angażować się w ruch ekologiczny i chodziłem na protesty ekologiczne. Brałem także udział w kilku mniejszych inicjatywach – zwłaszcza po inwazji na Irak, w latach 2004–5 organizowaliśmy w Sofii projekt „Food Not Bombs”. Realizowaliśmy tę inicjatywę wspólnie z organizacją ekologiczną. Jechaliśmy na antywojenne demonstracje do Sofii jako oddzielny blok ludzi, ponieważ nie do końca zgadzaliśmy się ze wszystkimi na demonstracji. Część protestujących stanowili twardogłowi komuniści, a niektórzy byli twardogłowymi nacjonalistami – dlatego razem z anarchistami utworzyliśmy oddzielny blok.
Znacznie później zacząłem myśleć o murze berlińskim. Wrażenia, jakie otrzymałem od rodziny, były dość sprzeczne. Moi rodzice są bardzo apolityczni; patrzą na oba systemy dość ironicznie i są do nich negatywnie nastawieni. Moja siostra, starsza o dziesięć lat, była zaangażowana w ruch polityczny lat 1990. Moi dziadkowie byli komunistami różnego typu. Zatem między moją siostrą a dziadkami zaistniała sprzeczność. Ale nie miałem zdania.
Przypuszczam, że jestem teraz po lewej stronie, cokolwiek to oznacza. Do przeszłości miałem bardzo ambiwalentny stosunek. Osobiście moi rodzice mieli szczęście, że w latach 1990. nigdy nie doświadczyłem skrajnego ubóstwa. Kształcili się w Sofii i potrafili się przystosować. Dla większości ludzi była to strata. Z mojego punktu widzenia nie ma zbyt wielu powodów do narzekania na przeszłość. Ale wielu ludzi ma dość nostalgii za socjalizmem państwowym, ponieważ stracili wszystko.
W grupie, której jestem częścią, staramy się zrozumieć tę nostalgię, ale podchodzimy do niej dość krytycznie. Ta nostalgia dotyczy ucisku mniejszości etnicznych, silnego państwa. Nie chodzi tu o nostalgię za prawami człowieka, prawami mniejszości czy osiągnięciami społecznymi z przeszłości. W czasach socjalizmu nastąpiła pewna poprawa w zakresie praw mniejszości. Ale nie odczuwają z tego powodu nostalgii.
W ludzkiej pamięci następuje przemieszczenie. Ich nostalgię za osiągnięciami społecznymi zastąpiła nostalgia za silnym państwem autorytarnym.
Ale ta nostalgia nie wynika z jakiejś totalitarnej mentalności. To reakcja na ostatnie 20 lat. W 1989 r. wszyscy byli podekscytowani – zarówno ludzie lewicy, jak i ci z ruchów demokratycznych. Oba ruchy społeczne były entuzjastyczne. Nikt nie był zadowolony z tego, co działo się w latach 1980. Jednak tego, co wydarzyło się w końcówce, tak naprawdę nikt się nie spodziewał.
Czy możesz opisać tę nową lewicę tutaj, w Bułgarii?
Używamy tego terminu, aby stworzyć przestrzeń pomiędzy starą lewicą — tym, co nazywamy twardą lewicą komunistyczną, która nostalgicznie podchodzi do socjalizmu w konserwatywny, nacjonalistyczny sposób, ponieważ socjaliści stali się nacjonalistami i w zasadzie wyrzucili z kraju 300,000 XNUMX ludzi z powodów rasistowskich — i Partii Socjaldemokratycznej, która stała się jednocześnie dość neoliberalna i dość konserwatywna. Próbujemy więc odróżnić się od tej lewicy twardej i socjaldemokratycznej.
Ale jednocześnie staramy się odróżniać od liberałów. Akceptujemy liberalne stanowisko w sprawie praw człowieka, ale nie uważamy, że to wystarczy. Nie akceptujemy militaryzmu i kapitalizmu, które akceptuje wiele organizacji liberalnych. Na początku myśleliśmy, że jeśli obrazimy zbyt wiele osób, wszyscy nas znienawidzą. To bardzo negatywny sposób identyfikowania się. Okazuje się jednak, że wiele osób jest na nas otwartych. Przychodzą na nasze wydarzenia i biorą udział w dyskusjach. Takie stanowisko jest potrzebne społecznie.
W ciągu ostatnich kilku lat dzieje się to nie tylko w Bułgarii, ale w Europie Wschodniej. Pojawiły się nowe grupy lewicowe o różnym poziomie radykalizmu. Jest to szczególnie silne w Chorwacji. W Festiwalu Subversive bierze udział tysiąc osób! Zapraszają radykalnych i lewicowych intelektualistów głównego nurtu i prowadzą dyskusje przez cały dzień. To nie tylko festiwal. Jest mnóstwo publikacji, demonstracji. To sprawa głównego nurtu, która przyciąga uwagę mediów głównego nurtu. W lipcu w Budapeszcie odbyła się szkoła letnia, w której uczestniczyło kilka osób z mojej grupy: pomysł polegał na zgromadzeniu krytycznych grup aktywistów, które są bardziej zorientowane na środowisko akademickie. Chcemy zrobić coś podobnego w Sofii.
To, czego doświadcza cała Europa w zakresie działań oszczędnościowych, postrzegane jest jako coś wyjątkowego. Ale tak naprawdę zastosowano je tutaj, w tym regionie, w latach 1990. i to w sposób bardziej radykalny niż w Grecji czy Portugalii. W pewnym sensie możemy więc być świadkami długoterminowych skutków tego, co stanie się w Europie Zachodniej, jeśli będą kontynuowane wdrażanie środków oszczędnościowych. Różnica polega na tym, że opór wobec polityki oszczędnościowej jest znacznie bardziej zorganizowany. Tutaj, w Europie Wschodniej, opór został źle poprowadzony. Na przykład strajk generalny w latach 1990 na korzyść neoliberalizmu. W 1997 r. mieliśmy strajk generalny zorganizowany przez związki zawodowe, który jednak w dłuższej perspektywie osłabił organizację związkową. W zasadzie stracili członkostwo.
Czy istnieje duża współpraca między organizacjami pozarządowymi a ruchami społecznymi na wschodzie i zachodzie? Czy nadal istnieje między nimi brak równowagi sił?
Współpraca pomiędzy organizacjami pozarządowymi z Europy Wschodniej i Zachodniej jest raczej trudna, nawet na poziomie organizacji pozarządowych. Częściowo dzieje się tak ze względów finansowych: nie mamy środków, aby podróżować na zachodnie fora. Ale jest wiele innych powodów.
Czasami na przykład większe organizacje pozarządowe narzucają gotowy schemat bułgarskiemu kontekstowi. Zieloni – którzy utworzyli się tu po 2007 roku – byli bardzo obiecujący, jeśli chodzi o sposób, w jaki wyrośli ze społeczeństwa obywatelskiego. To była szczera inicjatywa. Ale istniała także nierówna wymiana idei między Zachodem a Wschodem. Sposób, w jaki organizowali swoje skargi, polegał na importowaniu gotowych polityk, które czasami były neoliberalnym rozumieniem tego, jaka powinna być polityka, szczególnie w obszarach niezwiązanych ze środowiskiem, takich jak edukacja. Nie oznacza to, że członkowie naprawdę to popierają. Ale oni postrzegają politykę jako przedsięwzięcie technokratyczne, że istnieją dobre i złe polityki, a my powinniśmy po prostu przyjąć najlepszą politykę Zachodu i wszystko będzie dobrze. Ale to jest bardziej skomplikowane. Wiele osób uważa, że nie muszą odzwierciedlać, muszą po prostu naśladować to, co robi Europa Zachodnia.
Organizacja pozarządowa, dla której pracuję, to organizacja zajmująca się ochroną środowiska Za Ziemię (For the Earth) jest finansowany głównie przez Komisję Europejską. Nie nazwałbym tego „lewicowym”, ale na pewno jest dość krytyczny i bardzo otwarty na postępowe ruchy i grupy społeczne. KE wymaga współfinansowania, gdzie trzeba zebrać lokalnie 20-30 proc. Ale tutaj jest to trudniejsze niż w Europie Zachodniej. Nie mamy szerokiego członkostwa z opłatami. Jesteśmy pod ogromną presją finansową. Trudno więc zastanawiać się i myśleć, ponieważ nie masz czasu. Widzę ten problem także w Europie Zachodniej, ale tutaj jest on bardziej ekstremalny. Ponieważ nie mamy tutaj środków publicznych, jesteśmy zależni od zachodnich darczyńców.
Niektóre z bardziej krytycznych organizacji pozarządowych na Zachodzie są zainteresowane doświadczeniem neoliberalizmu w Europie Wschodniej, ponieważ uważają, że doświadczenie to będzie przydatne do zrozumienia tego, co dzieje się na Zachodzie. Ale jest to również kluczowe narzędzie, które można wykorzystać przeciwko niektórym umowom handlowym. W Za Zemiata napisaliśmy raport na temat liberalizacji wody w Bułgarii, który został wykorzystany w ramach międzynarodowego i europejskiego ruchu wodnego. Potrzebują przykładów, aby zobaczyć, co się stanie, ponieważ prywatyzacja wody jest obecnie problemem w Europie Zachodniej. Ale czegoś takiego doświadczyliśmy w latach 1990.
Za Zemiata powstała w 1994 roku. Wcześniej była bardziej oddolna i radykalna, teraz stała się bardziej ekspercką organizacją polityczną współpracującą z rządem. Próbuje działać na obu poziomach. Napisaliśmy na przykład dwa podręczniki o edukacji ekologicznej, które zostały zatwierdzone przez rząd i przyjęte przez system szkolnictwa. Ale nadal prowadzimy działalność oddolną. Co roku odbywa się tam sprzątanie gór. To bardzo dobrowolne; nikt tego nie finansuje.
Bierzemy także udział w ruchach takich jak ruch przeciwko GMO (organizmom modyfikowanym genetycznie). Sześć lat temu rząd bułgarski próbował zliberalizować przepisy dotyczące produkcji żywności GMO. Za Zemiacie i innym organizacjom pozarządowym udało się to powstrzymać poprzez ruch protestacyjny. Następnie dwa lata temu obecny rząd po raz kolejny próbował go zliberalizować. Ale istniał jeszcze silniejszy ruch przeciwko temu, cieszący się poparciem na każdym poziomie społeczeństwa i po raz kolejny odniósł sukces. Ruch był dość zróżnicowany i obejmował wiele rodzajów grup, na przykład zajmujących się kwestiami zdrowotnymi. W Za Zemiacie staraliśmy się uzupełnić tę działalność, koncentrując się na innych powiązanych problemach, takich jak patenty i prawa własności intelektualnej. Zaprosiliśmy kanadyjskiego rolnika (i działacza przeciw GMO) Percy'ego Schmeisera do Bułgarii na spotkanie z rolnikami i studentami uniwersytetu.
Co Bułgarzy myślą obecnie o organizacjach pozarządowych?
Profil organizacji pozarządowych drastycznie spadł. Organizacje pozarządowe wspierały i nadal wspierają najbardziej neoliberalne rozwiązania – nawet fundację Społeczeństwa Otwartego w Bułgarii. W Stanach Zjednoczonych jest to inny rodzaj organizacji, bardziej postępowy i nie tak prawicowy jak tutaj. Nie jest konserwatywny w sensie rasistowskim, ale we wspieraniu polityki gospodarczej i polityki zagranicznej, z którą większość ludzi radykalnie się nie zgadza. Problem w tym, że Bułgarzy nie mają języka, w którym mogliby wyrazić tę niezgodę. Tak więc pojawia się wiele teorii spiskowych na temat fundacji Open Society, które są antysemickie i antyamerykańskie.
Panuje tu nienawiść do organizacji pozarządowych, ale sposób, w jaki jest ona formułowana, jest okropny. Istnieje powód tej nienawiści, niezależnie od tego, jak głupi jest. W tym sensie brakuje wiary w organizacje pozarządowe. Ludzie często wierzą, że jeśli jesteś organizacją pozarządową, chcesz po prostu wziąć pieniądze z Zachodu i nie interesują cię prawdziwe problemy społeczne. Uważają, że to naprawdę łatwa praca i zarabia się dużo pieniędzy, co jest oczywiście nieporozumieniem. Ale w powszechnej wyobraźni tak właśnie brzmi język organizacji pozarządowych.
Osobiście uważam, że nie da się dokonać zmiany społecznej tak, jak ją sobie wyobrażam, w bardziej krytyczny sposób, jako zawodowy działacz w organizacji pozarządowej. Powód jest prosty: finansowanie. Za Zemiata współpracuje z Komisją Europejską, która jest dość konserwatywna, ale mimo to możemy coś zrobić, nie ma bezpośrednich ograniczeń co do tego, co można powiedzieć i zrobić. Ale ogólnie rzecz biorąc, trzeba przyjąć eurobiurokratyczny język i tę biurokratyczną mentalność. A zwłaszcza, jeśli nie ma się innego języka, innego sposobu widzenia świata, kończy się to przyjęciem ideologii eurotechnokratycznej jako własnej. Dlatego nie da się stworzyć czegoś bardziej radykalnego. Zatem rozwiązaniem jest mobilizacja oddolna, chociaż ruchy te muszą ściśle współpracować z organizacjami pozarządowymi.
Ale to, co zostało pominięte, to intelektualiści. Zarówno organizacje pozarządowe, jak i obywatele często lekceważą znaczenie poważnych analiz, które istnieją na uniwersytetach, także w Bułgarii. Współpraca między organizacjami pozarządowymi, ruchami oddolnymi i intelektualistami jest naprawdę ważna.
Angażuję się w inicjatywę pt Nowe perspektywy lewicy, składający się głównie z doktorantów. studenci. To projekt edukacji politycznej, finansowany przez Fundację Róży Luksemburg – nigdy nam nie będą mówić, co mamy robić, a to jest prostsze niż praca w organizacji pozarządowej. Razem z większością tych samych osób z tego projektu jesteśmy zaangażowani w prowadzenie m.in centrum społeczne w Sofii, gdzie uczestniczy także Za Zemiata. Nie mamy długoterminowej wizji. Myślimy głównie o roku lub dwóch do przodu. Nasz długoterminowy plan obejmowałby publikację, np. miesięcznik, lub rozwój naszej strony internetowej, co byłoby za rok lub dwa do przodu.
Czy możesz mi opowiedzieć o organizacjach LGBT tutaj, w Bułgarii?
Od 2008 roku co roku odbywa się Marsz Równości. Co roku dochodzi do ataków. Najcięższy był pierwszy rok, kiedy skinheadzi rzucali koktajlami Mołotowa. Rząd postanowił jednak bronić marszu. Było dużo policji. Dlatego nikt nie odważy się teraz zaatakować.
W pierwszym roku wzięło udział około 200 uczestników marszu i może 100 skrajnie prawicowych skinheadów oraz kilku przedstawicieli organizacji religijnych. Teraz jest 2,000 maszerujących. W tym sensie wydarzenie jest całkiem akceptowane. Nie twierdzę, że ludzie są tolerancyjni w ogóle, ale są tolerancyjni wobec tego typu marszów.
Jednak po każdym marszu w drodze do domu ktoś zostaje zaatakowany. Te bojowe skrajnie prawicowe grupy atakują nie tylko gejów, ale także lewicowych aktywistów, osoby ubiegające się o azyl, Romów i mieszkających tu Czarnych. Jest mnóstwo tego rodzaju przemocy. Niedawno odbył się marsz ku pamięci chłopca zamordowanego cztery lata temu w Sofii. Mordercy powiedzieli, że zabili go, bo myśleli, że jest gejem. To była ich obrona! Przyznali się więc do przestępstwa, ale nie postawiono im zarzutów, mimo że miało to miejsce już cztery lata temu.
Rząd wysyła policję na Marsz Równości, ale obciąża ten ruch. Aktywiści LGBT nie krytykują tego, akceptują to jako coś normalnego: „Zapewniają nam bezpieczeństwo, a my za to płacimy, i to jest w porządku”. Ale to jest śmieszne. Osoby LGBT płacą podatki.
Jest i artystyczny Forum Queerowe, organizowanego w ramach wspomnianego przeze mnie projektu New Left Perspectives, który odbędzie się pod koniec listopada i chcemy propagować lewicowe rozumienie ruchu queer.
Jak oceniłbyś poziom skrajnego nacjonalizmu w Bułgarii? Na przykład partia polityczna Ataka straciła znaczną część poparcia.
Ataka rozpadł się z powodów osobistych. To nastawienie nadal istnieje, choć spektrum polityczne jest bardzo podzielone. Na skrajnej prawicy jest wiele partii i grup. Mniej więcej cztery lata temu Ataka udzielił pełnego poparcia partii rządzącej. Dwa lata temu nadal współpracowała, gdy zwolennicy Ataki zaatakowali meczet tutaj, w Sofii w 2011 roku. Ludzie pytali rządzący rząd – co z tą koalicją z Ataką? „Och, to nie jest koalicja, to po prostu współpraca” – stwierdził rząd. Jeśli jednak w następnych wyborach Ataka lub podobna partia zdobędzie 10–15 proc. głosów, partia rządząca będzie musiała ponownie podjąć decyzję o utworzeniu z nimi koalicji.
W 1990 r. ruch skrajnie prawicowy oddzielił się od Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BSP) w związku z decyzją o zwróceniu tureckich nazwisk etnicznym Turkom tutaj, w Bułgarii. BSP udało się je później zintegrować. Ale Unia Sił Demokratycznych (UDF) miała także wymiar skrajnie prawicowy. Ludzie z UDF mówią: „Och, nie wiedzieliśmy, że Volen Siderov [lider Ataki] miał takie pomysły, kiedy był redaktorem gazety UDF Demokracja. ” Ale Demokracja był bardzo zaangażowany w rewizjonizm historyczny, który głosił, że w Bułgarii nie ma faszyzmu, który zaprzeczał udziałowi Bułgarii w Holokauście. Opozycja działała na rzecz praw Turcji, ponieważ była przeciwna komunizmowi. Ale zaangażowali się także w wybielanie bułgarskiej historii. A w koalicji antykomunistycznej znalazła się grupa utworzona przez byłych legionistów, którzy podczas II wojny światowej brali udział w pogromach w dzielnicach żydowskich. Te siły demokratyczne nie były całkowicie niewinne.
Zatem w pewnym sensie Ataka nie jest niespodzianką. Nie chodzi tylko o Siderova. Wielu innych członków było byłymi członkami sił demokratycznych, jak na przykład Rumen Vodenicharov. Zwykle skrajną prawicę przedstawia się jako próbę przywrócenia totalitaryzmu. Nie jest postrzegane jako następstwo ruchu antykomunistycznego.
Rok temu w całym kraju doszło do zamieszek neonazistowskich po sprawie we wsi Katunitsa. Był tam facet, gangster, w zasadzie romski oligarcha, który przez ostatnie 20 lat zajmował się skrajnie nielegalnymi rzeczami, na przykład produkcją nielegalnego alkoholu. Miejscowi mieszkańcy go nienawidzili. Pokłócił się z bułgarską rodziną, chyba rodziną byłego burmistrza, i groził synowi tej kobiety. Rok później syn zginął. Mieszkańcy wsi protestowali przeciwko niemu. Początkowo nie były to zamieszki na tle rasistowskim, ale je sprowokowano faktem, że był oligarchą i mógł robić, co chciał, że przez ostatnie 20 lat utrzymywał dobre stosunki ze wszystkimi partiami politycznymi.
Ale potem niektórzy kibice piłki nożnej i różne skrajnie prawicowe grupy młodzieżowe zobaczyli ten protest w telewizji. Pojechali do tej wioski wraz z kilkoma motocyklistami i spalili jeden z domów tego gościa. Powód tego ataku był całkowicie rasistowski. Stało się tak dlatego, że był Romą i niczym więcej. Policja pozwoliła im spalić dom. Wyglądało to na pogrom. Wiele grup skrajnie prawicowych było tym bardzo podekscytowanych. W każdym mieście odbył się rasistowski marsz i doszło tam do licznych ataków na Romów. Niektóre małe dzieci, nawet w wieku 12 lat, skandowały: „Zabić Romów”. Ten typ skrajnego nacjonalizmu nie był możliwy 20 lat temu. Myślę, że tego typu nastroje są coraz większe. Rząd boi się podjąć jakiekolwiek działania w tej sprawie.
Zdolność tych uczuć do mobilizowania ludzi jest obecnie znacznie silniejsza. Nie tylko 15–20 procent zawsze głosuje na partie skrajnie prawicowe. Udało im się zatruć dyskurs cała kolekcja partie polityczne. Wszystkie partie przyjęły język rasistowski na wszystkich poziomach. BSP wraz z partią skrajnie prawicową prowadziła kampanię na rzecz energii jądrowej. Szeregowi członkowie BSP zaakceptowali te skrajnie prawicowe ruchy. W ten sposób te skrajnie prawicowe argumenty stają się głównym nurtem.
Jest całkiem jasne, co się dzieje. Przykładów partii politycznych współpracujących ze skrajną prawicą jest wiele. Część członków partii demokratycznych proponowała np. zastąpienie nazw ulic nazwiskami nazistów z okresu międzywojennego. Najbardziej ekstremalne propozycje tego typu nie wchodzą w grę. Jednak składanie takich propozycji przez członka władz miejskich stało się normalnością.
A co z Ruchem na rzecz Praw i Wolności (MRF)?
Nastroje wobec MRF stały się bardzo skrajne. Ludzie mówią: „Nie jesteśmy przeciwko Turkom, ale jesteśmy przeciwko ich partii”. To nadal jest rasistowskie, ponieważ jest sprzeczne z polityczną organizacją Turków. Tak, ta partia jest skorumpowana, tak samo skorumpowana jak pozostałe partie. Jednak ataki na MRF, podzielane także przez partie demokratyczne, są bardzo ekstremalne. Ataki te zostały zainicjowane przez grupy skrajnie prawicowe, ale zostały przyjęte nawet przez niektórych ludzi, którzy uważają się za antyrasistów lub liberałów.
Wspomniałeś o grupach pracujących nad kwestiami uchodźców. Ciekawi mnie, czy podjęto próbę powiązania doświadczeń uchodźców i imigrantów tutaj, w Bułgarii, z doświadczeniami Bułgarów emigrujących do innych krajów?
Istnieją organizacje pozarządowe, które zajmują się prawami uchodźców, ale nigdy nie powiązałyby one migracji Bułgarii za granicę w latach 1990. z migracją do wewnątrz, jak to miało miejsce w przypadku osób poszukujących uchodźców. Nie wiem, czy na tej podstawie można budować solidarność. Nie próbowano tego na poziomie głównego nurtu.
Istnieje jednak kilka małych, bardziej oddolnych grup zajmujących się aktywizmem na rzecz praw uchodźców. Współpracują z organizacjami pozarządowymi, ale też starają się nawiązać ten kontakt. Był taki projekt np Repozycje. W pierwszej części projektu wykonali zdjęcia domów zamieszkałych przez nielegalnych uchodźców. Następnie wyświetlono je w różnych częściach Sofii. Był to projekt bułgarsko-niemiecki. W następnej części to samo zrobią z bułgarskimi migrantami w Niemczech. Próbują wysunąć ten argument, rozumiejąc migrację przez pryzmat bułgarskich migrantów za granicą.
Były też inne próby. Z solidarnością było związanych kilka wydarzeń, m.in. z Konstaniną Kunewą, bułgarską syndykalistką w Atenach, która zaatakowany kwasem w 2008 r. ze względu na pracę związkową. Niektórzy ludzie w Bułgarii próbowali nagłośnić jej sprawę, porozmawiać o niej. Niedawno odbyło się także jedno wydarzenie w Czerwonym Domu, podczas którego wyświetlono z nią wywiad i porównano aktywizm na rzecz ochrony środowiska w Bułgarii z innymi miejscami, takimi jak protesty w Grecji i amerykański ruch Occupy.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna