Były sekretarz stanu James Baker, współprzewodniczący ponadpartyjnej komisji ds. Iraku, zaproponował Bushowi rozważną wersję imperializmu. Nie nawoływał do natychmiastowego wycofania wojsk amerykańskich z Iraku, ale zakwestionował odmowę Busha rozmów z Iranem i Syrią, zauważając: „Rozmowa z wrogami nie oznacza ułagodzenia”. AP, 9 października 2006)
Baker nie powinien czuć się urażony, ponieważ Bush odrzucił jego alternatywę. Prezydent również nie zgodził się na rozważenie naszej przemyślanej opcji. Rzeczywiście, Biały Dom odesłał naszą kopertę nieotwartą. Cóż, ponieważ główne media poinformowały o treści opcji politycznej Bakera, postanowiliśmy wyemitować również naszą. Oto nasz projekt kolejnego przemówienia Busha w sprawie polityki zagranicznej.
„Zwycięstwo ma tysiąc ojców, ale porażka jest sierotą” – powiedział prezydent John F. Kennedy, przyjmując na siebie winę za fiasko w Zatoce Świń. Ja również przyjmuję winę za inwazję na Irak i pogłębienie tego błędu poprzez brak spójnej polityki bliskowschodniej mającej na celu stabilizację regionu. Wybierałem doradców, przy których czułem się komfortowo, ale nie tych, którzy udzielali mi rozsądnych rad.
Kazali mi powiedzieć w moim orędziu o stanie Unii w 2002 r., że Irak, Iran i Korea Północna są „osią zła”. To sformułowanie teraz mnie prześladuje. Moja polityka nie pokonała zła. Mógłbym powiedzieć „daj im czas”. Ale rozumiem, że zbudowałem niebezpieczną „oś niepewności”. Korea Północna prawdopodobnie przetestowała broń nuklearną. Muszę zadać sobie pytanie: czy moja twarda polityka doprowadziła do tego strasznego wydarzenia?
Nie współpracowałem z Syrią. Zamiast tego moja administracja próbowała osłabić i odizolować reżim prezydenta Bashara al-Assada – nawet po tym, jak mądrze współpracował z nami w walce z terroryzmem po 9 września. Syryjczycy dostarczyli istotne informacje wywiadowcze, które pomogły udaremnić atak na flotę amerykańską w Bahrajnie. We wrześniu ubiegłego roku zapobiegli nawet atakowi na ambasadę USA w Damaszku. Zamiast nagrodzić prezydenta Assada, ukarałem go i z uśmiechem na twarzy podpisałem ustawę o odpowiedzialności Syrii.
W maju 2004 roku nałożyłem sankcje na syryjski eksport, zerwałem stosunki bankowe i zakazałem lotów syryjskich do i z USA. Dlaczego żaden z moich doradców nie poinformował mnie, że syryjskie samoloty w ogóle nie latały do USA? (poczekaj na chichoty) Cholera, chciałem dać Basharowi lekcję, jak pozwolić powstańcom z Syrii siać spustoszenie w Iraku.
Dwa lata później, po 33-dniowej wojnie w Libanie i ciągłej przemocy w Iraku i na terytoriach palestyńskich, niektórzy byli członkowie mojej administracji kwestionowali moje podejście do Syrii i Libanu. Zastępca sekretarza stanu Richard Armitage powiedział, że rozwiązanie „musi obejmować Iran i Syrię”. Członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego Flynt Leverett powiedział, że rozmowy z Syrią wzmocnią długoterminowe interesy USA.
W moim aroganckim stylu odrzuciłbym tych bezwartościowych marionetek partii Baas! (chichocze) Jednak po namyśle i po serii konsultacji z Panem widzę, że nie ma sensu grozić Syrii kolejnymi sankcjami, nakazywać jej jak niegrzecznemu dziecku zaprzestania wspierania Hamasu i Hezbollahu. Cholera, wysłaliśmy nawet tego kanadyjsko-syryjskiego gościa, Mahera Arrara, aby był torturowany w Damaszku w chwili, gdy krytykowałem Syrię za łamanie praw człowieka. Przepraszam pana Arrara.
Chcę powiedzieć, że jest mi przykro z powodu tego, co powiedziała Condi, kiedy określiła wojnę w Libanie pomiędzy Izraelem a Hezbollahem jako część „bólów porodowych nowego Bliskiego Wschodu”. Nawet niektórzy z moich starych kumpli od alkoholu poczułem się z tym niekomfortowo.
Przyznawanie się do błędów to jedno; zaprowadzanie pokoju to co innego. Po wycofaniu naszych sił i baz z Iraku, co musimy zrobić, zanim przeleje się więcej amerykańskiej krwi, zmierzę się z kwestią Syrii-Izraela, Izraela-Palestyny. Epidemiolodzy amerykańscy i iraccy podali 11 października, że od marca 655,000 r. zginęło 2003 3,000 Irakijczyków. Dodaj do tego prawie 20,000 XNUMX Amerykanów i około XNUMX XNUMX rannych, a także kilku pieszych. Popełniłem straszny błąd. Niech Bóg mi wybaczy.
Wiem, że wielokrotnie mówiłem, że nie będziemy uciekać. Ale wy, mężczyźni, rozumiecie tego rodzaju gadkę macho. Fakty są jasne. Irak jest dla nas ślepą uliczką. Mam tylko nadzieję, że Irakijczykom uda się ponownie poskładać Humpty'ego Dumpty'ego po tym, jak zepchnąłem go ze ściany. Proszę również o ich przebaczenie.
Myślę, że do tej pory zszokowałem Amerykę. Nie słuchacie „Daily Show with Jon Stewart”. To George W. Bush mówi o tym, jak zamierza poprzeć traktat pokojowy między Izraelem a Syrią, zanim opuści urząd. Mój przyjaciel, izraelski premier Ehud Olmert, powiedział, że Izrael nigdy nie zwróci Syrii Wzgórz Golan. Z drugiej strony prezydent Bashar al-Assad nie wykluczył użycia siły jako ostateczności w celu odzyskania Wzgórz Golan.
W październikowym wywiadzie dla BBC Assad ponownie wezwał do pokoju z Izraelem. Nie będę tego ignorować. Mam nadzieję, że Olmert też tego nie zignoruje. W przeciwieństwie do tego, co twierdzi prasa, że uniemożliwiałem Izraelowi zaakceptowanie propozycji Syrii, pozwólcie, że wyjaśnię. Pokój między tymi krajami musi koncentrować się na zwróceniu przez Izrael Wzgórz Golan Syrii. W zamian Damaszek musi uznać Izrael i zapewnić mu bezpieczeństwo. Napady wzdłuż izraelskiej granicy libańskiej staną się przeszłością, ponieważ Syria upewnia się, że Hezbollah zachowuje się. Jak powiedział izraelski minister obrony Amir Peretz w swoim przemówieniu radiowym z 23 września: „Jest całkowicie jasne, że Syria jest kluczem do stabilności w regionie”.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że na Wzgórzach Golan żyje obecnie 20,000 22 osadników. Za współpracę dostaną zapłatę w postaci zmniejszonej sprzedaży amerykańskiej broni Izraelowi i Egiptowi. Pewnego dnia przygotuje to grunt pod uwolnienie całego Bliskiego Wschodu od broni nuklearnej. Jednak zarówno w perspektywie krótko-, jak i długoterminowej, większa korzyść lub „pokojowa dywidenda”, jak nazywają to ci fantazyjni uczeni, nadejdzie, gdy zarówno Izrael, jak i jego XNUMX arabskich sąsiadów będą żyć obok siebie, nie obawiając się destabilizującego, brzydkiego cienia wojna. Wyobraźcie sobie wzmożone podróże i handel regionalny, a dzieci arabskie i izraelskie nie dorastają już w nienawiści do siebie, ale raczej uznają się nawzajem za młodych partnerów na rzecz pokoju i stabilności w regionie.
Nie zapomniałem o trudnej sytuacji Palestyńczyków. Przyznaję, że Irak odciągnął mnie od skupienia się na obietnicy wsparcia USA dla trwałego, sąsiadującego, niezależnego państwa palestyńskiego w oparciu o granice sprzed wojny w 1967 roku. Palestyńczycy i Izraelczycy żyją obok Izraela! Hej, to brzmi dobrze. Status Jerozolimy, powrót uchodźców palestyńskich, kto dostanie ile wody – do cholery, te wielkie problemy również będą negocjowane, a nie zamiatane pod stołem, jak to miało miejsce w przypadku Porozumień z Oslo z 1993 r..
Tak naprawdę w przyszłym tygodniu wysyłam Condiego z powrotem na Bliski Wschód, aby porozmawiał ze wszystkimi zainteresowanymi stronami — nie tylko z naszymi niezawodnymi ludźmi w Izraelu, Egipcie i Arabii Saudyjskiej, jak ostatnim razem (co dobrego to dało!), ale z przywódca Hamasu i Syryjczyków. Hamas musi uznać Izrael, jak zawsze mówiłem. Ale Stany Zjednoczone muszą także uznać Hamas, ponieważ ci goście rzeczywiście wygrali wolne i uczciwe wybory – dokładnie do tego wzywałem na Bliskim Wschodzie. Nie oznacza to jednak, że musimy się z nimi zgadzać.
Moja administracja nadal podąża niezbadaną ścieżką w Iraku, Afganistanie, Iranie i Korei Północnej. Ale nie udaję już, że twarda rozmowa i twierdzenie, że trzymam kurs na Bliskim Wschodzie, jest korzystne dla interesów USA i zapewnia bezpieczeństwo Amerykanom. Poniosłem porażkę i akceptuję to. Czas zmienić kurs! Dzisiaj sformułowałem wezwanie do pokoju, które będzie wymagało znacznych ustępstw zarówno ze strony Izraela, jak i państw arabskich, a po drodze niezachwianego przywództwa USA. W imieniu zmęczonej wojną amerykańskiej opinii publicznej przyjmuję to wyzwanie.” (brawa, ochy i achy, buczenia, odgłosy ludzi spadających z krzeseł).
Lekarz Białego Domu poluzował krawat Karla Rove’a i zmierzył mu puls. Secret Service postawił w stan najwyższej gotowości w związku z podejrzeniami o zamordowanie Żydowskiej Ligi Obrony. Po przemówieniu Dick Cheney zaprosił Busha, aby poszedł z nim na polowanie na kaczki.
Jeśli prezydent poważnie potraktuje odkupienie, zaakceptuje fakt, że jest odpowiedzialny za przerażający bałagan w kraju i za granicą. Zostały mu dwa lata na szukanie wybawienia. Czy ktoś myśli, że on naprawdę ma w sobie odwagę, by publicznie przyznać się do błędów i ponieść konsekwencje? Rzeczywiście niewielu polityków na świecie wykazało się takim zdecydowaniem.
Spróbuj wyobrazić sobie Busha przyznającego się do porażki? Bardziej prawdopodobne jest, że na naszej dłoni wyrośnie trawa!
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna