Autor: Svineyard/Shutterstock.com
CJ Polychroniou: Noam, zabójstwo przez USA dowódcy irańskiej siły Quds Qassima Sulejmaniego potwierdziło długo utrzymującą się obsesję Waszyngtonu na punkcie Teheranu i jego klerykalnego reżimu, która sięga końca lat siedemdziesiątych. O co chodzi w konflikcie między USA a Iranem i czy zabójstwo Sulejmaniego stanowi akt wojny?
Noam Chomsky: Akt wojny? Być może poprzestaniemy na lekkomyślnym międzynarodowym terroryzmie. Wydaje się, że decyzja Trumpa podjęta pod wpływem kaprysu przeraziła wysokich urzędników Pentagonu, którzy ze względów pragmatycznych poinformowali go o opcjach. Jeśli chcielibyśmy spojrzeć dalej, moglibyśmy zadać sobie pytanie, jak zareagowalibyśmy w porównywalnych okolicznościach.
Załóżmy, że Iran miałby zamordować drugiego co do wielkości urzędnika USA, swojego najwyższego generała, na międzynarodowym lotnisku w Meksyku, wraz z dowódcą dużej części wspieranej przez USA armii sprzymierzonego narodu. Czy byłby to akt wojny? Inni mogą decydować. Wystarczy, że uznamy, że analogia jest wystarczająco słuszna i że preteksty wysunięte przez Waszyngton rozpadają się po zbadaniu tak szybko, że aż wstyd byłoby je przeglądać.
Sulejmani cieszył się ogromnym szacunkiem – nie tylko w Iranie, gdzie był postacią swego rodzaju kultową. Uznają to amerykańscy eksperci ds. Iranu. Jeden z najwybitniejszych ekspertów, Vali Nasr (niegołąbkowy i nienawidzący Sulejmaniego), twierdzi, że Irakijczycy, w tym iraccy Kurdowie, „nie postrzegają go jako nikczemnej postaci jak Zachód, ale postrzegają go przez pryzmat pokonanie ISIS.” Nie zapomnieli, że kiedy ogromna, ciężko uzbrojona, wyszkolona przez USA armia iracka szybko upadła, a kurdyjska stolica Erbil, a następnie Bagdad i cały Irak miały wpaść w ręce ISIS [znanego również jako Daesh], nie zapomnieli, że był Sulejmani i zorganizowane przez niego irackie bojówki szyickie, które uratowały kraj. Nie jest to mała sprawa.
Jeśli chodzi o istotę konfliktu, jego tło nie jest jasne. Od dawna podstawową zasadą amerykańskiej polityki zagranicznej jest kontrolowanie ogromnych zasobów energii Bliskiego Wschodu: kontrolowanie, niekoniecznie wykorzystywanie. Iran odgrywał kluczową rolę w osiągnięciu tego celu w okresie po II wojnie światowej, w związku z czym jego ucieczka z orbity amerykańskiej w 1979 r. była nie do tolerowania.
„Obsesję” można prześledzić do roku 1953, kiedy Wielka Brytania – władca Iranu od czasu odkrycia tam ropy – nie była w stanie powstrzymać rządu przed przejęciem własnych zasobów i wezwała światowe supermocarstwo do zarządzania operacją. Nie ma tu miejsca na szczegółowe omówienie przebiegu tej obsesji, ale niektóre najważniejsze informacje są pouczające.
Wielka Brytania zwróciła się do Waszyngtonu z pewną niechęcią. Zrobienie tego oznaczało oddanie większej części swojego byłego imperium Stanom Zjednoczonym i jeszcze większe uchylenie się od roli „młodszego partnera” w globalnym zarządzaniu, co Ministerstwo Spraw Zagranicznych z konsternacją przyznało. Administracja Eisenhowera przejęła władzę. Zorganizowała wojskowy zamach stanu, który obalił reżim parlamentarny i ponownie zainstalował szacha, przywracając koncesję na ropę naftową w prawowite ręce, a Stany Zjednoczone przejęły 40 procent dawnej koncesji brytyjskiej. Co ciekawe, Waszyngton musiał zmusić główne amerykańskie firmy do przyjęcia tego prezentu; woleli pozostać przy tańszej ropie saudyjskiej (którą Stany Zjednoczone przejęły od Wielkiej Brytanii w miniwojnie podczas II wojny światowej). Jednak pod naciskiem rządu zmuszeni byli się do tego zastosować: jeden z tych niezwykłych, ale pouczających incydentów ukazujących, jak rząd czasami realizuje długoterminowe interesy imperialne pomimo sprzeciwów potężnego sektora korporacyjnego, który w dużej mierze go kontroluje, a nawet zatrudnia – co spotkało się ze znacznym oddźwiękiem w USA -Stosunki z Iranem w ostatnich latach.
Szach przystąpił do ustanowienia surowej tyranii. Amnesty International regularnie wymieniała go jako czołowego praktyka stosowania tortur, zawsze przy silnym wsparciu USA, gdy Iran stał się jednym z filarów amerykańskiej potęgi w regionie, wraz z saudyjską dyktaturą rodzinną i Izraelem. Technicznie rzecz biorąc, Iran i Izrael były w stanie wojny. W rzeczywistości łączyły ich niezwykle bliskie stosunki, co wyszło na jaw po obaleniu szacha w 1979 r. Ciche stosunki między Izraelem a Arabią Saudyjską wychodzą na jaw teraz znacznie wyraźniej w ramach reakcyjnego sojuszu, który administracja Trumpa wypracowuje jako baza amerykańskiej potęgi w regionie: dyktatury Zatoki Perskiej, egipska dyktatura wojskowa i Izrael, powiązane z Indiami Modiego, Brazylią Bolsonaro i innymi podobnymi elementami. Rzadki pozór spójnej strategii w tej chaotycznej administracji.
Administracja Cartera do ostatniej chwili mocno wspierała szacha. Wysocy urzędnicy amerykańscy – [Henry] Kissinger, [Dick] Cheney, [Donald] Rumsfeld – wezwali amerykańskie uniwersytety (głównie mój własny, MIT, w związku z silnym protestem studentów, ale zgodą wykładowców), aby wsparły programy nuklearne szacha, nawet po tym, jak dał jasno do zrozumienia, że że szukał broni nuklearnej. Kiedy powstanie ludowe obaliło szacha, administracja Cartera była najwyraźniej podzielona co do tego, czy poprzeć radę faktycznego ambasadora Izraela Uri Lubraniego, który radził, że „Teheran może zostać przejęty przez bardzo stosunkowo małą siłę, zdeterminowaną, bezwzględną i okrutną. Mam na myśli to, że ludzie, którzy mieliby dowodzić tą siłą, będą musieli być emocjonalnie przygotowani na możliwość zabicia dziesięciu tysięcy ludzi.
To nie zadziałało i wkrótce ajatollah Chomeini przejął władzę, pod wpływem ogromnej fali powszechnego entuzjazmu, ustanawiając brutalną autokrację klerykalną, która nadal panuje, miażdżąc protesty społeczne.
Wkrótce potem Saddam Husajn najechał Iran przy silnym wsparciu USA, na co nie miało wpływu jego uciekanie się do broni chemicznej, która spowodowała ogromne straty w Iranie; Reagan zaprzeczył jego potwornym atakom z użyciem broni chemicznej na irackich Kurdów, który starał się zrzucić winę na Iran i blokował potępienie Kongresu.
Ostatecznie władzę w dużej mierze przejęły Stany Zjednoczone, wysyłając siły morskie, aby zapewnić Saddamowi kontrolę nad Zatoką Perską. Po tym, jak amerykański krążownik rakietowy Vincennes zestrzelił irański cywilny samolot pasażerski w wyraźnie oznaczonym korytarzu handlowym, zabijając 290 pasażerów i powracając do portu z wielkim uznaniem i nagrodami za wyjątkową obsługę, Chomeini skapitulował, uznając, że Iran nie może walczyć, a następnie zaprosił prezydenta USA Busha do irackich naukowców zajmujących się energią nuklearną do Waszyngtonu na zaawansowane szkolenie w zakresie produkcji broni nuklearnej, co stanowi bardzo poważne zagrożenie dla Iranu.
Konflikty trwały bez przerwy, w ostatnich latach skupiając się na irańskich programach nuklearnych. Konflikty te zakończyły się (w teorii) Wspólnym kompleksowym planem działania (JCPOA) w 2015 r., czyli porozumieniem między Iranem a pięcioma stałymi członkami ONZ oraz Niemcami, w którym Iran zgodził się drastycznie ograniczyć swoje programy nuklearne – żaden z nich programy zbrojeniowe – w zamian za ustępstwa Zachodu. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, która przeprowadza intensywne inspekcje, podaje, że Iran w pełni wywiązał się z porozumienia. Wywiad USA zgadza się z tym.
Temat wywołuje wiele dyskusji, w przeciwieństwie do innego pytania: Czy Stany Zjednoczone przestrzegały porozumienia? Najwyraźniej nie. W JCPOA stwierdza się, że wszyscy uczestnicy zobowiązują się nie utrudniać w żaden sposób ponownej integracji Iranu z gospodarką światową, w szczególności z globalnym systemem finansowym, który faktycznie kontrolują Stany Zjednoczone. USA nie mogą ingerować „w obszary handlu, technologii, finansów i energii” i inne.
Chociaż tematy te nie są badane, wydaje się, że Waszyngton stale ingeruje.
Autor: Svineyard/Shutterstock.com
Prezydent Trump twierdzi, że skuteczne zburzenie JCPOA jest próbą wynegocjowania poprawy. To szczytny cel, łatwy do zrealizowania. Wszelkie obawy dotyczące irańskiego zagrożenia nuklearnego można rozwiać, ustanawiając na Bliskim Wschodzie strefę wolną od broni nuklearnej (NWFZ) obejmującą intensywne inspekcje, takie jak te, które z powodzeniem wprowadzono w ramach JCPOA.
Jak już wspomnieliśmy wcześniej, jest to dość proste. Wsparcie regionalne jest przytłaczające. Państwa arabskie zainicjowały tę propozycję dawno temu i nadal agitują za nią, przy silnym wsparciu Iranu i byłych krajów niezaangażowanych (G-77, obecnie 132 kraje). Europa się zgadza. W rzeczywistości istnieje tylko jedna bariera: Stany Zjednoczone, które regularnie zawetowują tę propozycję, gdy pojawia się ona na spotkaniach przeglądowych krajów objętych Układem o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, ostatnio przez Obamę w 2015 r. Stany Zjednoczone nie pozwolą na inspekcję ogromnego izraelskiego arsenału, a nawet przyznawać się do jego istnienia, choć nie ma co do tego wątpliwości. Powód jest prosty: zgodnie z prawem amerykańskim (poprawka Symingtona) przyznanie się do jej istnienia wymagałoby zaprzestania wszelkiej pomocy dla Izraela.
Wyklucza się więc prostą metodę zakończenia rzekomych obaw związanych z zagrożeniem ze strony Iranu, a świat musi stanąć przed ponurymi perspektywami.
Ponieważ w USA prawie się o tych tematach nie wspomina, być może warto powtórzyć inną zakazaną kwestię: Stany Zjednoczone i Wielka Brytania ponoszą szczególną odpowiedzialność za pracę na rzecz ustanowienia NWFZ na Bliskim Wschodzie. Są do tego formalnie zobowiązani na mocy art. 14 rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 687, na który powołali się, próbując wymyślić jakąś wątpliwą podstawę prawną dla swojej inwazji na Irak, twierdząc, że Irak naruszył uchwałę, realizując programy broni nuklearnej. Irak tego nie zrobił, co wkrótce zmuszono do ustąpienia. Jednak Stany Zjednoczone w dalszym ciągu naruszają uchwałę, aby chronić swojego izraelskiego klienta i umożliwić Waszyngtonowi łamanie amerykańskiego prawa.
Ciekawostki, które niestety najwyraźniej są zbyt zapalające, aby ujrzeć światło dzienne.
Nie ma sensu wracać do lat, które nastąpiły w rękach człowieka „wysłanego przez Boga, aby ocalić Izrael przed Iranem”, jak stwierdziła poważna postać administracji, sekretarz stanu Mike Pompeo.
Wracając do pierwotnego pytania, jest sporo do przemyślenia na temat tego, o co chodzi w konflikcie. Jednym słowem, przede wszystkim władza imperialna, cholera z konsekwencjami.
Termin „państwo zbójeckie” (szeroko używany przez Departament Stanu USA) odnosi się do realizacji interesów państwa bez względu na przyjęte standardy zachowań międzynarodowych i podstawowe zasady prawa międzynarodowego. Biorąc pod uwagę tę definicję, czy Stany Zjednoczone nie są wzorowym przykładem państwa zbójeckiego?
Urzędnicy Departamentu Stanu nie są jedynymi, którzy używają terminu „państwo zbójnicze”. Używali go także wybitni amerykańscy politolodzy – odnosząc się do Departamentu Stanu. Nie Trumpa, tylko Clintona.
W okresie pomiędzy morderczymi terrorystycznymi okrucieństwami Reagana w Ameryce Środkowej a inwazją Busha na Irak uznali, że dla większości świata Stany Zjednoczone „stają się zbuntowanym supermocarstwem”, uważanym za „największe zewnętrzne zagrożenie dla ich społeczeństw” i że „W oczach większości świata głównym zbójczym państwem są dziś Stany Zjednoczone” (profesor Harvardu w dziedzinie nauki o rządzie i doradca rządu Samuel Huntington; prezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Nauk Politycznych Robert Jervis. Obydwa w główne czasopismo establishmentu „Foreign Affairs”, 1999, 2001).
Po przejęciu władzy przez Busha kwalifikacje spadły. Jako fakt uznano, że Stany Zjednoczone „przyjęły wiele cech„ zbójeckich narodów ”, przeciwko którym… toczyły bitwy”. Inni spoza głównego nurtu Stanów Zjednoczonych mogą wymyślić inne słowa na najgorszą zbrodnię tysiąclecia, podręcznikowy przykład agresji bez wiarygodnego pretekstu, „najwyższą zbrodnię międzynarodową” z Norymbergi.
Powinniśmy szanować Konstytucję Stanów Zjednoczonych. Musimy zatem szanować Artykuł VI, który stanowi, że ważne traktaty będą „najwyższym prawem kraju”.
A inni czasami wyrażają swoje opinie. Gallup regularnie prowadzi badania opinii międzynarodowej. W 2013 r. (za czasów Obamy) po raz pierwszy zapytano, który kraj stanowi największe zagrożenie dla pokoju na świecie. Stany Zjednoczone wygrały; nikt inny nawet się nie zbliżył. Daleko w tyle, na drugim miejscu znalazł się Pakistan, prawdopodobnie zawyżony wynikiem głosowania w Indiach. Prawie nie wspomniano o Iranie – największym zagrożeniu dla pokoju na świecie w dyskursie amerykańskim.
To był także ostatni raz, kiedy zadano to pytanie, chociaż nie musiało to budzić większych obaw. Wygląda na to, że w USA nie odnotowano tego zjawiska
Być może zastanowimy się nad tymi pytaniami nieco głębiej. Powinniśmy szanować Konstytucję Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza konserwatystów. Musimy zatem szanować Artykuł VI, który stanowi, że ważne traktaty będą „najwyższym prawem kraju”, a urzędnicy muszą być nimi związani. W latach powojennych zdecydowanie najważniejszym tego typu traktatem jest Karta Narodów Zjednoczonych, ustanowiona z inicjatywy USA. Zakazuje „groźby lub użycia siły” w sprawach międzynarodowych; w szczególności powszechne stwierdzenie, że „wszystkie opcje są otwarte” w odniesieniu do Iranu. Oraz wszystkie przypadki użycia siły, jeśli nie zostało to wyraźnie zatwierdzone przez Radę Bezpieczeństwa lub w obronie przed atakiem zbrojnym (pojęcie wąsko rozumiane), dopóki Rada Bezpieczeństwa, którą należy natychmiast powiadomić, nie będzie w stanie podjąć działań w celu zakończenia ataku.
Moglibyśmy zastanowić się, jak wyglądałby świat, gdyby uznano, że Konstytucja Stanów Zjednoczonych ma zastosowanie do Stanów Zjednoczonych, ale odłóżmy na bok tę interesującą kwestię – nie wspominając jednak o tym, że istnieje szanowany zawód, zwany „prawnikami międzynarodowymi i profesorami prawa”, którzy potrafią mądrze wyjaśnić, że słowa nie znaczą tego, co znaczą.
Od czasu inwazji Stanów Zjednoczonych w 2003 r. Irak stara się utrzymać równowagę zarówno z Waszyngtonem, jak i Teheranem. Jednak iracki parlament po zabójstwie Sulejmaniego głosował za wydaleniem wszystkich żołnierzy amerykańskich. Czy to prawdopodobne? A jeśli tak, jaki wpływ będzie to miało na przyszłe stosunki USA-Irak-Iran, w tym walkę z ISIS?
Nie wiemy, czy tak się stanie. Nawet jeśli rząd iracki nakaże Stanom Zjednoczonym opuszczenie kraju, czy to zrobi? Nie jest to oczywiste i jak zawsze opinia publiczna w USA, jeśli jest zorganizowana i zaangażowana, może pomóc w udzieleniu odpowiedzi.
Jeśli chodzi o ISIS, Trump właśnie dał mu kolejne życie, tak jak dał mu kartę „wolnego wyjścia z więzienia”, kiedy zdradził syryjskich Kurdów, pozostawiając ich na łasce ich zawziętych wrogów, Turcji i Assada, po tym jak wypełnili ich funkcję prowadzenia wojny z ISIS (11,000 XNUMX ofiar w porównaniu z pół tuzinem Amerykanów). ISIS organizowało się początkowo z przerwami w więzieniu, a teraz może to robić ponownie.
ISIS otrzymało prezent powitalny także w Iraku. Wybitny historyk Bliskiego Wschodu Ervand Abrahamian zauważa: „Zabicie Soleimaniego […] w rzeczywistości zapewniło ISIS wspaniałą okazję do odzyskania sił. W Mosulu w północnym Iraku nastąpi odrodzenie ISIS. I to paradoksalnie pomoże Iranowi, ponieważ rząd iracki nie będzie miał innego wyboru, jak tylko w coraz większym stopniu polegać na Iranie, aby był w stanie powstrzymać ISIS [które pod dowództwem Sulejmaniego przewodziło obronie Iraku przed atakiem ISIS]… Trump wyciągnięty z północnego Iraku, z obszaru, gdzie znajdowało się ISIS, wyciągnął dywanik z rąk Kurdów, a teraz wypowiedział wojnę proirańskiej milicji. A armia iracka nie była w przeszłości zdolna do rozprawienia się z ISIS. Zatem oczywistą rzeczą jest teraz, jak rząd iracki poradzi sobie z odrodzeniem ISIS? … nie będą mieli innego wyboru, jak tylko w coraz większym stopniu polegać na Iranie. Zatem Trump w rzeczywistości podważył swoją własną politykę, jeśli chce wyeliminować wpływy Iranu w Iraku”.
Podobnie jak W. Bush, kiedy najechał Irak.
Nie powinniśmy jednak zapominać, że ogromna władza może otrząsnąć się z zamętu i porażki – jeśli pozwoli na to ludność krajowa.
Wydaje się, że Putin przechytrzył USA nie tylko w Syrii, ale niemal w każdym innym miejscu na froncie bliskowschodnim. Do czego dąży Moskwa na Bliskim Wschodzie i jakie jest Pana wyjaśnienie często infantylnej dyplomacji Stanów Zjednoczonych w regionie, a właściwie na całym świecie?
Jednym z celów, zasadniczo osiągniętym, było przejęcie kontroli nad Syrią. Rosja przystąpiła do konfliktu w 2015 r., po tym jak zaawansowana broń dostarczona przez CIA armiom składającym się głównie z dżihadystów zatrzymała siły Assada. Rosyjskie samoloty odwróciły sytuację i nie przejmując się niesamowitymi ofiarami śmiertelnymi wśród ludności, wspierana przez Rosję koalicja przejęła kontrolę nad większością kraju. Rosja jest obecnie arbitrem zewnętrznym.
Gdzie indziej, nawet wśród sojuszników Zatoki Waszyngtonu, Putin przedstawił się, najwyraźniej z pewnym sukcesem, jako jedyny godny zaufania aktor zewnętrzny. Dyplomacja Trumpa typu „byk w Chinach” (jeśli to właściwe słowo) zdobywa kilku przyjaciół poza Izraelem, którym obsypuje prezenty, a także innych członków reakcyjnego sojuszu nabiera kształtu. Jakakolwiek myśl o „miękkiej sile” została praktycznie porzucona. Jednak amerykańskie rezerwy twardej siły są ogromne. Żaden inny kraj nie może dowolnie nakładać surowych sankcji i zmuszać strony trzecie do ich honorowania kosztem wydalenia z międzynarodowego systemu finansowego. I oczywiście nikt inny nie ma setek baz wojskowych na całym świecie ani czegoś takiego jak zaawansowana siła militarna Waszyngtonu i jego zdolność do uciekania się do siły według własnego uznania i bezkarnie. Pomysł nałożenia sankcji na USA lub cokolwiek innego niż letnia krytyka graniczy z absurdem.
Zatem prawdopodobnie pozostanie tak samo, jak „w oczach większości świata głównym państwem zbójeckim są dziś Stany Zjednoczone”, znacznie bardziej niż 20 lat temu, kiedy te słowa zostały wypowiedziane, chyba że i do czasu ludność zmusza władzę państwową do obrania innego kursu.
CJ Polychroniou jest ekonomistą politycznym/politologiem, który wykładał i pracował na uniwersytetach i w ośrodkach badawczych w Europie i Stanach Zjednoczonych. Regularnie współpracuje z Truthout, a także członkiem Public Intellectual Project Truthout. Jest autorem książki Optimism Over Despair: Noam Chomsky On Capitalism, Empire, and Social Change – antologii wywiadów z Chomskim pierwotnie opublikowanej w Truthout i zebranej przez Haymarket Books.
Wywiad ten został lekko zredagowany w celu zapewnienia przejrzystości i długości. Publikacją pochodzenia tego artykułu jest Truthout.