[Ten esej jest częścią serii ZNet Classics. Trzy razy w tygodniu będziemy ponownie publikować artykuł, który naszym zdaniem ma ponadczasowe znaczenie. Ta została opublikowana po raz pierwszy w kwietniu 1997.]
Naród amerykański ponownie zabrał głos podczas wyborów w 1996 roku. Clinton twierdzi, że jest to potwierdzenie „istotnego centrum”, które sytuuje gdzieś pomiędzy „przegrzanym liberalizmem a chłodnym konserwatyzmem”. Jak Pan czytał wybory?
Czy był inny wybór niż ośrodek życiowy? O ile wiem, Clinton i Dole to umiarkowani republikanie, mniej lub bardziej wymienni przedstawiciele świata biznesu, dawni znawcy rządu. Być może były różnice osobowości. Mają nieco inne elektoraty. Zachowują się nieco inaczej. Myślę, że te wybory nie były głosowaniem za centrum witalnym, tylko głosem przeciw. Obaj kandydaci nie cieszyli się popularnością. Niewiele osób spodziewało się czegokolwiek po którymkolwiek z nich. Liczba głosów była historycznie najniższa. Myślę, że odzwierciedlało to ogólne poczucie, że system polityczny nie funkcjonuje.
U Lewisa Carrolla Na drugą stronę lustra jest kilka postaci zwanych Tweedledum i Tweedledee. Z pozoru wydawało się, że są zupełnie inni, ale nie było między nimi żadnej różnicy. Ralph Nader mówił o Republikanach i Demokratach jako o Tweedledum i Tweedledee.
Nigdy nie ma dużej różnicy między stronami. W końcu to dwie strony biznesu. Ale z biegiem lat prawdopodobnie się zawężał. Moim zdaniem ostatnim liberalnym prezydentem był Richard Nixon. Potem wszystko było już proste, jak to się tutaj nazywa, konserwatyści, począwszy od Cartera, aż do chwili obecnej. Myślę, że to odzwierciedlenie tego, co dzieje się w gospodarce, w życiu społecznym, to odzwierciedlenie spraw bardziej ogólnych. Ten rodzaj gestu w stronę liberalizmu, jakiego wymagano od Nowego Ładu aż do, powiedzmy, Nixona, stał się mniej konieczny wraz z pojawieniem się nowej broni wojny klasowej na początku lat siedemdziesiątych i przejściem do tego, co prasa biznesowa, używając jednego z moich ulubionych wyrażeń, nazywa „ujarzmianie pracy przez kapitał” na 1970 lat. Właściwie powiedziałbym, że 15 lat. W takich okolicznościach można zrezygnować z dekoracji okiennych. To standardowa historia o kapitalizmie opiekuńczym. Kapitalizm opiekuńczy zostaje wprowadzony w celu podkopania demokracji. Jednym ze standardowych wzorców historycznych jest sytuacja, gdy społeczeństwo zaczyna się nieco demokratyzować, gdy ludzie próbują przejąć jakiś aspekt ich spraw i kierować nimi, a jeśli nie da się tego zatrzymać, następną normalną reakcją jest powiedzenie: OK, nie. nie martw się o to, zrobię to za ciebie. My, bogacze. Klasyczny przykład miał miejsce we Flint w stanie Michigan na początku tego stulecia. Flint był centrum General Motors, sercem rewolucji samochodowej. Około roku 20 istniało wiele organizacji ludowych, socjalistycznych i związkowych. Były plany, aby naprawdę przejąć sprawy, kierować nimi samodzielnie, wspierać związki zawodowe i demokratycznie wykonywać usługi publiczne. Flint było wówczas miastem GM. Naturalnie, zamożna społeczność biznesowa była tym bardzo zaniepokojona. Oznaczało to, że nie będzie już miastem firmowym. W końcu zdecydowali się pójść z linią progresywną i powiedzieć, że wszystko, co robisz, jest dobre. Wystawimy kandydata, który będzie wspierał i robił to wszystko. Możemy to zrobić znacznie lepiej, ponieważ mamy wszystkie te zasoby. Więc przejmiemy to. Chcesz parku? Cienki. Zagłosuj na kandydata biznesowego. Założy park. Spójrz na zasoby, którymi dysponujemy i wiedzę biznesową. I to zwyciężyło. Asortyment zasobów był taki, że podkopywał i eliminował powstające struktury demokratyczne i ludowe, i rzeczywiście istniał kapitalizm opiekuńczy do czasu, gdy nie był on już potrzebny. Kiedy nie potrzebowali tej broni, porzucano ją.
W czasie Wielkiego Kryzysu toczyło się wiele walk społecznych. Prawa zostały zdobyte. Zostały przedłużone. Był ruch związkowy. Były inne naciski. Po II wojnie światowej od razu rozpoczęły się ataki na ten temat. Ale to wymagało czasu. Zaczęło się to pojawiać w latach pięćdziesiątych, ale w latach sześćdziesiątych było znacznie więcej fermentu, więc pojawiły się nowe programy, Wojna z ubóstwem, rzeczy wywodzące się z ruchu na rzecz praw obywatelskich. Na początku lat siedemdziesiątych atak biznesowy osiągnął nowy poziom i miał nową broń. Można zapomnieć o umowie społecznej. Zapomnij o kapitalizmie opiekuńczym. Ponieważ go używamy, zamierzamy go wyrzucić. To mniej więcej to, co się dzieje od tego czasu. Ludność o tym wie. Społeczeństwo zdaje sobie sprawę, że partie polityczne ich nie uznają. Do tej pory osiągnięto ogromne niezadowolenie.
Są ciekawe rzeczy na temat tego niezadowolenia. Jest skierowany głównie przeciwko rządowi. Tak naprawdę nie wiemy, czy jest to skierowane przeciwko biznesowi, bo nie takie pytanie pada w sondażach. Pamiętaj, że propaganda biznesowa ma na celu skierowanie Twojej uwagi na rząd, a nie na biznes. Typowy obraz propagandy biznesowej od czasów II wojny światowej przedstawia nas wszystkich razem. Żyjemy w harmonii. Joe Six-Pack, jego lojalna żona, ciężko pracujący dyrektor, życzliwy bankier – wszyscy jesteśmy jedną wielką szczęśliwą rodziną. Są też ci źli ludzie, którzy próbują zakłócić naszą harmonię, jak organizatorzy związkowi i duży rząd. Ale wszyscy spróbujemy się zjednoczyć i bronić przed nimi. Taki obraz jest prezentowany wszędzie. I to jest zrozumiałe. Chcesz udawać, że między osobą z młotkiem a osobą, którą bije po głowie, panuje harmonia klasowa.
Faktycznie, postawa jest ambiwalentna. Należy pokonać popularne aspekty rządzenia, rodzaje rządów, które pozwalają na uczestnictwo. Ale tak zwani konserwatyści chcą państwa bardzo potężnego, takiego, które będzie dla nich pracować i zostanie usunięte spod kontroli publicznej. Trzeba mówić o minimalizacji państwa i powiększeniu Pentagonu, bo Pentagon jest lejkiem dotacji dla przemysłów zaawansowanych technologii. To trudna linia do naśladowania. Ale dopóki nie ma zbyt wiele w debacie publicznej, możesz sobie z tym poradzić. Dlatego ludzie nienawidzą rządu. Nie jest jasne, co myślą o sile biznesowej.
Niedawny sondaż wykazał, że 71 procent Amerykanów uważa, że korporacje mają zbyt duży wpływ na system polityczny.
Jeśli spojrzeć na te sondaże, niektóre z nich są dziwaczne. 95 procent ludzi uważa, że „korporacje powinny czasami poświęcić część zysków na rzecz pracowników i społeczności”. W ten sposób zadano pytanie. To pokazuje przemożne uczucie. W sondażach nigdy nie dostaje się takich liczb, chyba że coś jest naprawdę nie tak. Z drugiej strony zauważcie, że jest to wciąż wezwanie do kapitalizmu opiekuńczego. To znacznie odbiega od tego, o co prosili ludzie pracy, powiedzmy, 150 lat temu tutaj, w Bostonie. Napisałem trochę tych rzeczy Z kilka miesięcy temu. W tamtym czasie pytanie nie brzmiało bardziej życzliwie: przekaż nam trochę swoich zysków. Było: Nie masz prawa rządzić. Powinniśmy być właścicielami fabryk. Życzliwy autokrata zawsze będzie próbował sprawić, by wyglądało to tak, jakby autokracja była konieczna. Jedynym wyborem jest to, czy będę surowym autokratą, czy życzliwym autokratą? System propagandowy oczywiście chce mieć taki sam stosunek do współczesnych autokratów. Zatem biznes może być trochę przyjemniejszy i może nie będzie tak dużego dobrobytu korporacyjnego, ale będzie więcej kapitalizmu opiekuńczego, a struktura autokratyczna musi pozostać. Że nie wolno ci rzucać wyzwania. To coś innego niż w przeszłości, gdzie oczywiście było to kwestionowane i słusznie.
Frekwencja w wyborach w 1996 r. wyniosła 49% i była najniższa od 1924 r.
To właściwie najniższy wynik w historii – rok 1924 jest mylący, ponieważ był to pierwszy rok, w którym kobiety mogły głosować. Zatem mniejszy odsetek elektoratu głosował, ponieważ wiele kobiet nie głosowało za pierwszym razem. Ale jeśli zrobisz realistyczne zdjęcie, jest to najniższy odsetek w historii.
Druga liczba jest taka, że na kampanię wydano więcej pieniędzy niż kiedykolwiek wcześniej – wiemy o tym, że wynosi ona 1.6 miliarda dolarów.
Jak zauważył komentator telewizyjny, to nie były konwencje, to były koronacje. To kolejny krok w kierunku wyeliminowania wszelkich funkcjonujących elementów, jakie istnieją w formalnej demokracji.
Inny komentator nazwał wybory równoznaczne z aukcją, w której wygrywa ten, kto zaoferuje najwyższą cenę.
Nie powinniśmy sugerować, że kiedykolwiek było zupełnie inaczej, ale tak, to się zawęża i zawęża się w ramach tych ogólnych tendencji. Z drugiej strony, jeśli zauważysz, że organizacje związkowe rozwijają się, rozwijają się organizacje oddolne i wywierają presję na ludzi, to się to zmieni.
Obecnie słychać głosy za „reformą finansowania kampanii”. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
Nie jest to nic złego, ale nie będzie to miało większego wpływu. Sposobów na oszukiwanie jest zbyt wiele. To jak udawać, że odstawiasz narkotyki. Jest tak wiele sposobów na wniesienie narkotyków, że zawsze tak się stanie. Nie sądzę, że prawdziwym problemem jest finansowanie kampanii. Prawdziwym problemem jest przytłaczająca siła korporacyjnych tyranii w kierowaniu społeczeństwem, a reforma finansowania kampanii tego nie zmieni.
W sierpniu 1996 roku prezydent podpisał ustawę zwaną ustawą o odpowiedzialności osobistej i możliwościach pracy, która zniosła 61-letnie zaangażowanie rządu federalnego na rzecz biednych. Wiem, że zauważył pan, że to zaangażowanie zawsze było bardzo ograniczone i gwałtownie spadło od około 1970 r.
Odkąd zaczął się szturm.
To sformułowanie musi ci się spodobać.
Sformułowanie jest w porządku. Mówi, że 7-letnie dzieci muszą ponosić osobistą odpowiedzialność, a teraz mają szansę, której wcześniej ich pozbawiono, szansę na śmierć głodową. To kolejny atak na bezbronnych ludzi. Teraz czuje się: No cóż, możemy kopnąć ich w twarz. To także opiera się na bardzo skutecznej kampanii propagandowej, mającej na celu wzbudzenie wśród większości społeczeństwa nienawiści i strachu przed biednymi. To mądre. Nie chcesz, żeby patrzyli na bogatych facetów. Nie pozwól im zajrzeć na strony Majątek i Business Week mówić o „olśniewającym” i „niesamowitym” wzroście zysków. Nie pozwólcie im patrzeć na sposób, w jaki system wojskowy przeznacza fundusze na zaawansowaną technologię. Nie powinieneś na to patrzeć. Powinieneś zwrócić uwagę na czarną matkę, która jeździ Cadillakiem i odbiera czek z opieki społecznej, aby móc mieć więcej dzieci. Dlaczego mam za to płacić? Zostało to zrobione bardzo skutecznie. To znowu uderzające, jeśli spojrzymy na postawy. Większość ludzi uważa, że rząd ma obowiązek zapewnić biednym ludziom rozsądne, minimalne standardy. Z drugiej strony większość ludzi jest przeciwna opiece społecznej, która właśnie to robi. To osiągnięcie propagandowe, które należy podziwiać.
Nawiasem mówiąc, istnieje inny aspekt tej kwestii, o którym mówi się znacznie mniej, ale jest dość istotny. Jednym z celów odciągnięcia ludzi do pracy od opieki społecznej jest obniżenie płac. Pamiętaj, że powinna istnieć naturalna stopa bezrobocia. Nie wolno nam zejść poniżej tej stopy bezrobocia, bo dzieją się różne straszne rzeczy. Możemy o tym porozmawiać. Ale zakładając, że to prawda, powinniśmy płacić tym ludziom za korzystanie z opieki społecznej. Utrzymują wysoką stopę bezrobocia. Załóżmy, że umieścisz ich na rynku pracy. Co się stanie? Prawdopodobnie zabiorą im pracę. Jeśli dostaną pracę, zmniejszy się bezrobocie. Straszna rzecz. Jeśli nie znajdą pracy, obniżą płace. W rzeczywistości nawet jeśli dostaną pracę, spowoduje to spadek wynagrodzeń. To już się dzieje. W Nowym Jorku służby miejskie korzystają obecnie z częściowo dotowanych wynagrodzeń, co po prostu eliminuje siłę związkową. To dobry sposób, żeby wszyscy cierpieli. Zatem umieść w miejscu pracy mnóstwo niewykwalifikowanej, beznadziejnej siły roboczej, stwórz tak okropne warunki, że ludzie wezmą praktycznie wszystko, może zapewnij im jakąś publiczną dotację, żeby dalej to robili, i w ten sposób możesz obniżyć płace.
Prowadzona jest kampania mająca na celu podważenie zaufania publicznego do Ubezpieczeń Społecznych.
Większość rozmów na temat Ubezpieczeń Społecznych jest dość oszukańcza. Weźmy pytanie o prywatyzację. To nie jest kwestia. Jeśli ludzie uważają, że lepiej byłoby, gdyby Ubezpieczenia Społeczne inwestowały w giełdę, a nie, powiedzmy, w obligacje skarbowe, można to zrobić niezależnie od tego, czy są to inwestycje publiczne, czy prywatne. Myślę, że głównym celem jest tak naprawdę prywatyzacja, to znaczy uczynienie ludzi odpowiedzialnymi za ich indywidualny majątek, a nie solidarność wynikająca ze wspólnego robienia czegoś. Niezwykle ważne jest przełamanie poczucia, że mam jakąkolwiek odpowiedzialność za następną osobę. Ideałem jest społeczeństwo oparte na jednostce społecznej, która składa się z Ciebie i Twojego telewizora i nie ma nic wspólnego z innymi ludźmi. Jeśli sąsiadka źle zainwestowała swój majątek i teraz na starość umiera z głodu, cóż, nie jest to moja odpowiedzialność.
Ubezpieczenie społeczne było czymś, co łączyło ludzi. Powiedzieli: Będziemy ponosić wspólną odpowiedzialność za zapewnienie każdemu z nas minimalnego standardu życia. To niebezpieczne, ponieważ oznacza, że ludzie mogą współpracować. Jeśli na przykład potraficie współpracować, możecie zastąpić korporacyjną tyranię kontrolą pracowniczą. Możesz zaangażować się w proces demokratyczny i podejmować własne decyzje. Znacznie lepiej jest stworzyć mentalność, w której każdy człowiek zachowuje się indywidualnie. Potężni wygrają. Biedni zostaną zmiażdżeni. Nie będzie żadnej solidarności, komunikacji, wzajemnego wsparcia, wymiany informacji ani żadnej z tych rzeczy, które mogłyby prowadzić do demokracji i sprawiedliwości. Myślę, że to właśnie kryje się za propagandą Ubezpieczeń Społecznych. Pozostałe kwestie mają charakter techniczny i niezależnie od ich znaczenia, ale prawdopodobnie nie są one duże. Zatem nieco bardziej progresywne opodatkowanie mogłoby zapewnić funkcjonowanie Ubezpieczeń Społecznych w dotychczasowy sposób przez nieokreśloną przyszłość.
Dwayne Andreas, dyrektor generalny Archer Daniels Midland, giganta zbożowego z Decatur w stanie Illinois, mówi: „Na świecie ani jedno ziarno nie jest sprzedawane na wolnym rynku. Niejeden. Jedynym miejscem, w którym można dostrzec wolny rynek, są przemówienia polityków”. Menedżerowie zazwyczaj ostrożnie podchodzą do tego, co mówią.
Z kim rozmawiał?
To było cytowane w Mother Jones i Wielonarodowy monitor.
Z kim jednak rozmawiał?
Nie wiem. Wewnętrzny?
Wyobrażam sobie. To nie jest coś, co mówi się społeczeństwu. Ale oczywiście to prawda. Weźmy tak zwany „handel”. To najbardziej dramatyczny przykład. Około 50 procent amerykańskiego handlu faktycznie ma charakter wewnętrzny jednej korporacji. Na przykład, jeśli Ford Motor Co. wysyła część z Indiany do Illinois, nie nazywa się to handlem. Jeśli wysyła go z Illinois do północnego Meksyku, nazywa się to handlem. Nazywa się to eksportem, gdy odchodzi, i importem, gdy wraca. Ale wszystko to jest zarządzane centralnie w sposób podcinający rynki, mający na celu oczywisty cel wykorzystania tańszej siły roboczej i unikania przepisów dotyczących ochrony środowiska oraz igrania z tym, gdzie płaci się podatki. To około 50 procent amerykańskiego handlu. Japonia jest mniej więcej taka sama. Anglia jest jeszcze wyżej. Kiedy ludzie mówią o wzroście światowego handlu, to, o czym mówią, jest w dużej mierze żartem. Rośnieją skomplikowane interakcje pomiędzy centralnie zarządzanymi instytucjami, które mają skalę gospodarki nakazowej. Nie ma w nich wolnego handlu, a wśród nich istnieją różne relacje oligopolistyczne. Ale nie zgadzam się z tą osobą, gdy twierdzi, że nie ma wolnego handlu. W Trzecim Świecie istnieje wolny handel dla 7-letnich dzieci i biednych ludzi. Dla nich wolny handel. Muszą sprostać odpowiedzialności.
Niedawno w Anglii przeprowadzono interesujące badanie przeprowadzone przez 2 ekonomistów technicznych badających 100 największych korporacji transnarodowych na rynku Majątek lista. Odkryli jedną rzecz: spośród 100 najlepszych firm każdy odniósł korzyści z polityki przemysłowej swojego kraju. Mówią, że co najmniej 20 ze 100 nie przeżyłoby, gdyby nie przejęcie państwa lub zakrojone na szeroką skalę dotacje państwowe w momentach, gdy borykały się ze stratami. Większość z nich jest także w dużym stopniu uzależniona od rynku krajowego. Jednym z nich jest Lockheed, ulubieniec Newta Gingricha, który został uratowany przed zniszczeniem dzięki pożyczce dotowanej przez rząd w wysokości 2 miliardów dolarów, gdy na początku lat siedemdziesiątych groziła mu katastrofa. OK, to wyjaśnia, czym jest wolny handel. Wielkie korporacje międzynarodowe są niezmiennie, jeśli to prawda, zależne od państwa, czyli społeczeństwa, w swoim rodzimym społeczeństwie, które zapewnia im funkcjonowanie. Nie będą musieli stawić czoła ryzyku rynkowemu.
Jest artykuł z okładki Nation zatytułowany „Eurobattle: atak na państwo opiekuńcze”. Został napisany przez Daniela Singera. Mówi: „Stawką jest niewątpliwa próba międzynarodowego establishmentu finansowego i rządów kontynentalnych wykorzystania tej całej operacji jako przykrywki dla adaptacji amerykańskiego modelu reaganomiki. Jego wynik jest ważny dla wszystkich Amerykanów, szczególnie tych, którzy nie pogodzili się z obecną sytuacją. W Europie widać uderzające oznaki oporu”. Masowe demonstracje odbyły się we Francji, Niemczech i Włoszech. 25 października 250,000 XNUMX Kanadyjczyków pojawiło się w Toronto w proteście przeciwko temu, co dzieje się w tamtejszej polityce społecznej. To jeden procent całkowitej populacji Kanady.
Byłbym ostrożny w używaniu wyrażeń takich jak „Reaganomika”, ponieważ jest to oszustwo. Reagan nie wiedział, co się dzieje, ale otaczający go ludzie byli największymi protekcjonistami w powojennej historii Ameryki. Praktycznie podwoili różne ograniczenia importowe. Włożyli pieniądze w zaawansowaną technologię. Gdyby nie ich masowa ingerencja w rynek, prawdopodobnie nie byłoby dziś w USA przemysłu samochodowego, stalowego czy półprzewodnikowego. To jest reaganomika. W ten sposób głosili biednym wolny rynek, ale z drugiej strony James Baker, gdy był sekretarzem skarbu, przechwalał się światu biznesu, że podnieśli poziom ochrony bardziej niż jakikolwiek poprzedni rząd.
We Francji w związkach zawodowych jest faktycznie mniej pracowników niż w USA, gdzie liczba ta jest już bardzo niska. Jednak poparcie dla francuskich strajków generalnych, które w grudniu 1995 r. zamknęły miasta, a w pewnym momencie cały kraj, było niezwykle wysokie. Co na to wpływa?
Istnieje wiele różnic. Jednym z czynników jest siła propagandy biznesowej w USA. To kraj, w którym rozwinęła się branża public relations, gdzie była ona najbardziej wyrafinowana. To siedziba międzynarodowego przemysłu rozrywkowego, który zajmuje się głównie propagandą. W kontrolowanie „umysłu publicznego”, jak to mówią, przeznacza się ogromne fundusze. Chociaż nie ma społeczeństwa kapitalistycznego i takie społeczeństwo nie przetrwałoby, to zmierza ono ku kapitalistycznemu końcowi i jest zazwyczaj bardziej zorientowane na biznes niż inne, co oznacza, że istnieją ogromne wydatki na marketing, który jest formą manipulacji i oszustwa. Z najnowszych szacunków, jakie widziałem, wynika, że około jedna szósta produktu krajowego brutto trafia na marketing. Duża część tego to reklama. Reklamę można odliczyć od podatku, więc płacisz za przywilej bycia manipulowanym i kontrolowanym. Jest to tutaj niezwykle rozwinięte. W socjaldemokracjach, powiedzmy, w Szwecji działają duże korporacje międzynarodowe. Na niektórych z nich szwedzka gospodarka w dużym stopniu opiera się. Są oni, jak większość dużych eksporterów, uzależnieni od dotacji publicznych, a w Szwecji w szczególności od przemysłu zbrojeniowego. Wydaje się, że przemysł wojskowy dostarczył znaczną część technologii, która pozwoliła firmie Ericsson zdominować znaczną część rynku telefonów komórkowych. Tymczasem szwedzkie państwo opiekuńcze jest ograniczane. To wciąż daleko od nas, ale należy je ograniczyć, podczas gdy zyski międzynarodowych korporacji, które są dotowane ze środków publicznych, rosną. To Szwecja. To są Stany Zjednoczone. To różne społeczeństwa i różne rozumienie. Ale te same procesy zachodzą na całym świecie.
Czy śledził Pan nowe krajowe formacje polityczne? Partia Pracy miała swoją konwencję założycielską w Cleveland w czerwcu 1996 r. Sojusz miał swoją konwencję założycielską w Teksasie w listopadzie 1996 r. Nowa Partia ma już ustaloną pozycję i prowadzi kandydatów. Ralph Nader kandydował na prezydenta z listy Partii Zielonych.
Na pewno powstają nowe formacje. Powinni się spotkać. Rozpraszanie energii i zasobów, które są bardzo niewielkie, nie jest dobrym pomysłem. Ale ogólnie rzecz biorąc, dopuszczenie do systemu politycznego nowych opcji jest dobrym pomysłem. Myślę, że prawdopodobnie właściwym sposobem na osiągnięcie tego mógłby być sposób, w jaki rozwinęła się Nowa Partia, z kandydatami z fuzji, koncentrując się na wyborach możliwych do wygrania. Ale partia pracownicza to także bardzo dobry pomysł. Powinni być tą samą partią. Mają te same zainteresowania. Jeśli uda się stworzyć coś na wzór NPR w Kanadzie czy Partii Robotniczej w Brazylii, duże organizacje parasolowe, które wspierają i wspierają działania oddolne, zapewniają zasoby, jednoczą ludzi, zapewniają parasol, pod którym często można prowadzić równoległe działania, wziąć jak największy udział w systemie politycznym, to wyjdzie na dobre. Może to być postęp w kierunku czegoś innego. To nie przezwycięży faktu, że mamy jedną grupę biznesową, a oni będą wszystkim kierować, ponieważ jest to zakorzenione w strukturze instytucji. Dopóki nie zdemokratyzujemy podstawowych instytucji, nie wyrwiemy się z tego.
Czy kiedy coś robimy, musimy mieć jasne pojęcie o celu długoterminowym, aby opracować strategię?
Uczysz się próbując. Nowe sposoby myślenia o kolejnym kroku. Nie można zacząć teraz, przy obecnym rozumieniu, i powiedzieć: OK, zaprojektujmy społeczeństwo libertariańskie. Musisz stworzyć zrozumienie i zyskać wgląd, który pozwoli ci krok po kroku zmierzać w stronę tego celu. Podobnie jak w każdym innym aspekcie życia lub nauki, strategia polega na tym, aby robić więcej i uczyć się więcej, znajdować odpowiedzi i znajdować sposoby nawiązywania kontaktu z innymi ludźmi i tworzenia instytucji. Z nich wynikają nowe problemy, nowe metody, nowe strategie. Jeśli komuś uda się opracować ogólną, uniwersalną strategię, wszyscy będą zachwyceni. Coś takiego nie zdarzyło się przez ostatnie kilka tysięcy lat. Jeśli więc spojrzeć na literaturę marksistowską, nie oferuje ona żadnych takich strategii. Gdyby, powiedzmy, zapytano Marksa: Jaka jest strategia obalenia kapitalizmu? roześmiałby się. Nawet ktoś, kto jest w przeważającej mierze taktykiem, jak Lenin, nie miał tak kompleksowych strategii. Jego ogólna strategia brzmiała: Podążaj za mną. To chyba rodzaj strategii. Ale Lenin, Trocki i inni po prostu dostosowywali strategie do konkretnych sytuacji i okoliczności, szukając własnego celu: przejęcia władzy państwowej. Nie sądzę, że to powinno być naszym celem. Ale jaka jest ogólna strategia przezwyciężenia instytucji autorytarnych? Jak mogłaby istnieć odpowiedź na to pytanie? Nie ma żadnego. Tak naprawdę myślę, że te pytania zadają najczęściej ludzie, którzy nie chcą się zaręczać. Jeśli chcesz się zaangażować i to zrobić, jest mnóstwo problemów, nad którymi możesz popracować, czy to od tego, od czego zacząłeś, głodne dzieci, czy niszczenie środowiska, załamanie bezpieczeństwa w miejscu pracy, dotacja publiczna dla wielkich przedsiębiorstw ponadnarodowych, możemy tak wymieniać dalej. Ale nie stanie się to poprzez naciśnięcie przycisku. Stanie się to poprzez oddaną, skoncentrowaną pracę, która powoli będzie budować zrozumienie, relacje między ludźmi, postrzeganie, systemy wsparcia, alternatywne instytucje i tak dalej. Wtedy coś może się wydarzyć. Ale nie ma na to ogólnej, uniwersalnej strategii.
Urvashi Vaid, autorka Wirtualna równość, krytykuje to, co nazywa „purystyczną lewicą”, za czekanie na idealną wizję, jedyną odpowiedź i charyzmatycznego przywódcę. Kiedy podróżuję po kraju, słyszę, że jest jedno świetne rozwiązanie, czyli Internet.
Zgadzam się z tą krytyką. Oczekiwanie na charyzmatycznego przywódcę jest żądaniem katastrofy. Jeśli chodzi o Internet, podobnie jak inne technologie, należy go traktować poważnie. Kryje się za nim wiele możliwości, wiele niebezpieczeństw. Myślę, że obecnie znajduje się on w kluczowej fazie. Bob McChesney zwrócił uwagę, że skutkiem zeszłorocznej ustawy telekomunikacyjnej jest część największego w historii rozdawnictwa majątku publicznego. Jako akt prywatyzacji, czyli przekazania zasobów publicznych władzy prywatnej, nie ma ona odpowiednika. Nie ma za to nawet symbolicznych opłat, jak miało to miejsce w przypadku, powiedzmy, prywatyzacji w Meksyku. Zaznacza także, że kwestia ta nie była traktowana jako kwestia społeczna i polityczna. Potraktowano to jako kwestię biznesową. Więc czytasz o tym na stronach biznesowych. Kwestia, czy oddać te zasoby publiczne władzy prywatnej, nie była omawiana. Dyskutowano tylko o tym, jak je rozdamy. Czy rozdamy je 5 megakorporacjom czy 12 megakorporacjom? Ale nie: Czy mamy to oddać? To ogromne zwycięstwo propagandowe.
Oto ten ogromny zasób zbudowany na koszt publiczny, obecnie przekazywany w ręce prywatnej władzy, która ma swój oczywisty interes, a mianowicie stworzenie społeczeństwa opartego na jednostkach społecznych składających się z Ciebie i być może Twojego połączenia internetowego. Oczywiście, mają bardzo dobre powody, aby tego chcieć. Ale czy tego chcemy? Internet można wykorzystać do wielu innych celów, jeśli pozostanie pod kontrolą publiczną. Oczywiście Internet nie jest rozwiązaniem. To ważne. Sposoby komunikacji i interakcji są oczywiście ważne. Druk jest ważny. Radio jest ważne. Telewizja jest ważna. Ten sposób komunikacji i interakcji jest ważny i można go bardzo efektywnie i w bardzo dobrym celu wykorzystać, i rzeczywiście tak się stało. Ale można go również użyć bardzo destrukcyjnie. Technologia zazwyczaj tak wygląda. Nie możesz zapytać: Czy młotek jest dobry czy zły? Oddaj to w ręce oprawcy, może być źle. Oddaj go w ręce kogoś, kto próbuje zbudować dom, może być dobry. W Internecie jest tak samo.
Z drugiej strony, zacytowany wcześniej komentarz: „Nie siedź i nie czekaj na charyzmatycznego przywódcę ani na jakąś wielką strategię” jest dobrą radą. Jeśli tak się stanie, będzie to katastrofa, jak zawsze. Jeśli coś wyrośnie z popularnego działania i uczestnictwa, może być zdrowe. Może tak się nie stanie, ale przynajmniej może być. Nie ma innego wyjścia.
Tradycyjnie jednak widzieliście, że strategie i ruchy odgórne są z natury skazane na porażkę.
Mogą odnieść sukces w robieniu dokładnie tego, do czego zostali powołani, a mianowicie utrzymaniu odgórnego przywództwa, kontroli i władzy. Nie powinno być dla nikogo wielkim zaskoczeniem, że partia awangardowa stanie się państwem totalitarnym. W rzeczywistości Trocki przewidział to wiele lat przed podjęciem decyzji o zagraniu w tę grę.
Rozmawiałem z Howardem Zinnem o tym, jak zachodzą zmiany społeczne. Sugeruje, że musimy na nowo konceptualizować czas w kategoriach zmian społecznych, porównując go do sprintera i biegacza długodystansowego. Co o tym myślisz?
On ma rację. Nie wiem, czy o tym myślał, ale w latach sześćdziesiątych XX wieku było to bardzo uderzające w niektórych częściach ruchu studenckiego. To w pewnym sensie pojawiło się znikąd. Nie było zorganizowanej, popularnej lewicy, do której mogłaby dołączyć. Tak więc przywództwo czasami trafiało w ręce bardzo młodych ludzi, często bardzo miłych, porządnych ludzi, którzy wtedy mieli zamiar coś zrobić. To uderzające, co chcieli zrobić. Nie wiem, w jakim stopniu brałeś w tym udział. Percepcja była często dość krótkiego zasięgu. Pamiętam, że w czasie strajku na Uniwersytecie Columbia ich koncepcja była taka, dla wielu z nich, nie dla wszystkich: Uderzymy w Columbię, zamkniemy budynki na kilka tygodni. Potem czeka nas rewolucja. Duża część ducha roku 1960 była właśnie taka. To nie jest sposób w jaki to wszystko działa. Dla zaangażowanych w to osób była to tragedia. Pozostawiło po sobie smutne dziedzictwo. Musisz budować powoli i upewnić się, że następny krok wyjdzie na bazie, która jest już ugruntowana w rozumieniu ludzi, ich postrzeganiu i nastawieniu do siebie nawzajem, ich koncepcji tego, co chcą osiągnąć i okolicznościach, w których możesz to osiągnąć. Na przykład zupełnie nie ma sensu narażać siebie i innych na zagładę, jeśli nie ma się zaplecza społecznego, w którym można chronić zdobyte zdobycze. Można to wielokrotnie znaleźć w ruchach partyzanckich, ruchach ludowych i gdzie indziej. Zostajesz odcięty przez potężnych. Z