„To, co dobre dla General Motors, jest dobre dla kraju” – takie stwierdzenie przypisywano byłemu dyrektorowi generalnemu GM Charlesowi Wilsonowi w 1953 r. podczas przesłuchań przed Senacką Komisją ds. Sił Zbrojnych. Czy jako Sekretarz Obrony mógłby podjąć decyzję sprzeczną z interesami General Motors? Wilson zapewnił Komisję, że taka sytuacja jest niewyobrażalna, „ponieważ przez lata uważałem, że to, co dobre dla kraju, jest dobre dla General Motors i odwrotnie”. Później to stwierdzenie zostało zredukowane.
Ale te słowa odbiły się szerokim echem, ponieważ GM zatrudniał więcej pracowników niż rząd USA – ustępując jedynie liczbie pracowników zatrudnionych w sowieckim przemyśle państwowym. W 1955 roku General Motors jako pierwsza amerykańska korporacja zapłaciła podatki przekraczające 1 miliard dolarów. (Wikipedia)
Jednak za pozorną gafą Wilsona GM miał swoją gigantyczną bazę rzeczywistości. Stworzył wiele milionów miejsc pracy, nie tylko przy bezpośredniej produkcji, wysyłce i sprzedaży samochodów osobowych, ciężarówek i innych produktów, ale także w ramach peryferyjnych bodźców do produkcji gumy, szkła i wszystkich innych komponentów potrzebnych do wyprodukowania samochodu.
W latach pięćdziesiątych Stany Zjednoczone były światowym mamutem producenckim. Banki udzielały pożyczek firmom, które następnie produkowały towary. Że Ameryka przekształciła się w centrum eksportu miejsc pracy i zabawy pieniędzmi (z hazardu), zamiast inwestowania ich w amerykańską produkcję.
Dyrektorzy General Motors mogliby dziś twierdzić, że „to, co dobre dla ich firmy, jest dobre dla kraju”, gdyby mieli na myśli Chiny, gdzie produkuje się więcej samochodów niż w Stanach Zjednoczonych. GM zarabia obecnie więcej na sprzedaży zagranicznej niż na sprzedaży samochodów w USA. Wykwalifikowany spawacz pracujący dla GE w Michigan w latach 1980. zarabiał 35 dolarów za godzinę; jego odpowiednik w dzisiejszym Meksyku nie zarabia tak dużo w ciągu jednego dnia.
Powszechnie zapowiadany – na przykład przez Billa Clintona – „proces globalizacji” pobudził General Electric, gdy firma, która zatrudniła Ronalda Reagana jako gospodarza telewizyjnego, aby reprezentował swój „amerykanizm”, wielokrotnie zmniejszała liczbę pracowników w USA. Niedawno jednak ogłosiła plany zatrudnienia ponad 1,000 brazylijskich pracowników do nowej fabryki, którą tam zorganizuje, a jej koszt wyniesie ponad pół miliarda dolarów. GE planuje także zainwestować 2 miliardy dolarów w swoją działalność w Chinach.
Siedziba korporacji może pozostać w Stanach Zjednoczonych, ale odwaga starych firm – pamiętacie „tak amerykański jak mama, szarlotka i Chevrolet”? – przebywają na bardziej zielonych pastwiskach w celu produkcji i sprzedaży. Amerykańscy pracownicy stali się po prostu zbyt kosztowni, mimo że od 1973 roku korporacje stale obniżały swoje płace i świadczenia.
Kiedy bańka kredytowa pękła wraz z nadmuchaną bańką na rynku nieruchomości, firmy zwróciły się w stronę Indii, Chin, Brazylii i Indonezji, gdzie gospodarki rosły, a płace pozostały „na rozsądnym poziomie”. Mogliby tam łatwiej produkować i sprzedawać swoje towary i ograniczać wyższe płace w USA. To równa się zyskowi – czyli kapitalizmowi.
Rosną zyski przedsiębiorstw, co oznacza dobrą wiadomość dla giełdy, a płace spadają lub pozostają w stagnacji (wyższa produktywność na pracownika). Ponadto duża grupa osób długotrwale bezrobotnych powoduje, że płace pozostają na niskim poziomie. Bez pełnego zatrudnienia sprzedaż kredytów i nieruchomości w USA nie powróci gwałtownie, a biedni ludzie nie wrócą tak łatwo do swoich nawyków konsumenckich.
Po dekadzie kryzysu w latach trzydziestych XX wieku przystąpienie Stanów Zjednoczonych do II wojny światowej przyniosło monstrualny wzrost wydatków rządowych, co przełożyło się również na tworzenie masowych miejsc pracy i boom gospodarczy. W miarę wzrostu zysków przedsiębiorstw w sektorze produkcyjnym firmy zatrudniały więcej pracowników i rozwijały się, ponieważ opłacani pracownicy kupowali różne rzeczy – jeszcze zanim jakiś geniusz wpadł na pomysł budowy centrów handlowych.
W 2011 roku konsumenci w społeczeństwie konsumpcyjnym nie mają pieniędzy ani kredytów, aby robić to, do czego zostali uwarunkowani. Są winni pieniądze, mają trudności z opłaceniem czynszu lub spłaty kredytu hipotecznego i martwią się, że nie otrzymają emerytury; oraz obecnie pozornie niepewna przyszłość zabezpieczenia społecznego.
Media rzetelnie informują o stanie indeksu Dow Jones Industrial Average, chociaż większość osób wypowiadających te słowa – podobnie jak ich słuchacze – nie rozumie, co one oznaczają. Wall Street wzrosła. GM, który potrzebował naszych pieniędzy na ratunek, produkuje swoje produkty gdzie indziej; jego kierownictwo wzdryga się na myśl, że muszą wziąć pieniądze od znienawidzonego rządu.
Inwestorzy i handlowcy świętowali nowy rok, wierząc, że w 2011 r. rynek będzie przeżywał rozkwit. Dziesiątki milionów bezrobotnych, pozbawionych dostępu do nieruchomości lub już bezdomnych położyło się wcześnie spać, aby uciec przed pesymizmem, który ogarnął średnią i niższą klasę średnią w dużej części kraju . Ceny ich domów, stanowiące podstawę ich przyszłości, spadły, ich miejsca pracy, jeśli nadal je mają, stały się niepewne, a ich dorosłe dzieci wróciły do domu.
Republikanie kontrolujący Izbę będą próbowali obciąć ubezpieczenia społeczne i opiekę medyczną – nie mają odwagi majstrować przy bezużytecznym budżecie obronnym. Niektórzy Demokraci zostaną kupieni przez zwykłych nabywców. Członkowie obu izb będą domagać się dalszych obniżek podatków – na których skorzystają banki, korporacje i obrzydliwie bogaci – argumentując, że stworzy to miejsca pracy; nie. Lobby energetyczne skutecznie powstrzyma działania mające na celu poważne zwiększenie emisji, a nasi przywódcy będą w dalszym ciągu mówić o amerykańskim śnie, który nadal będzie obecny dla biednych i większości klasy średniej, kiedy będą spać.
Nowym filmem Landaua jest „WILL THE REAL TERRORYST PLEASE STAND UP”. CounterPunch opublikował swój ŚWIAT BUSH AND BOTOX.