Poniższa wymiana zdań miała miejsce w systemie ZNet Sustainer, gdzie Noam prowadzi forum…
Podtrzymujący ZNet: Noam, czy zechciałbyś skomentować esej recenzyjny Samanthy Power, który ukazał się 29 lipca w „NYT Book Review”? „The Times” przedstawia ją jako wzór liberalnego naukowca – felietonistkę „Time”, doradcę kandydatów na prezydenta Demokratów itp. Artykuł to znacznie więcej niż recenzja książki.
Noam Chomsky: To był interesujący artykuł, a jej twórczość i jej popularność dają pewien wgląd w panującą kulturę intelektualną.
Artykuł ma wiele interesujących aspektów. Po pierwsze, „terroryzm” jest domyślnie zdefiniowany jako to, co ONI nam robią, z wyłączeniem tego, co MY im robimy. Jest to jednak tak głęboko zakorzenione w religii państwowej, że nie warto o tym wspominać.
Nieco bardziej interesujące jest milczące poparcie Powera dla doktryny Busha, która stwierdza, że terroryści będący schronieniem nie różnią się od państw terrorystycznych i powinni być odpowiednio traktowani: bombardowani, najeżdżani i poddawani zmianie reżimu. Nie ma oczywiście najmniejszych wątpliwości, że Stany Zjednoczone są schronieniem dla terrorystów, nawet w najwęższej interpretacji tego terminu: np. wyrokiem Departamentu Sprawiedliwości i FBI, które oskarżyły kubańskiego terrorystę Orlando Boscha o dziesiątki aktów terrorystycznych i nalegał na jego deportację ze względu na zagrożenie dla bezpieczeństwa USA. Został ułaskawiony przez Busha I i żyje szczęśliwie na Florydzie, gdzie obecnie dołączył do niego jego współpracownik Luis Posada, dzięki braku troski Busha II o udzielanie schronienia terrorystom. Jest mnóstwo innych, pomijając nawet tych, którzy mają biura w Waszyngtonie. Podobnie jak John Negroponte, z pewnością jeden z czołowych terrorystów końca XX wieku, niezbyt kontrowersyjnie, więc naturalnie mianowany na stanowisko cara antyterrorystycznego przez Busha II, bez szczególnego powiadomienia.
Nawet biorąc pod uwagę całkowicie niekontrowersyjne przypadki, takie jak Bosch, wynika, że Power i NY Times wzywają do zbombardowania Waszyngtonu. Ale – co dziwne – Departament Sprawiedliwości nie zamierza ich postawić w stan oskarżenia, chociaż ludzie gniją w Guantanamo pod znacznie mniejszymi zarzutami. Ciekawe i pouczające jest to, że niezależnie od tego, ile razy zwraca się uwagę na takie drobnostki – a zdarzało się to wiele razy – są one całkowicie niezrozumiałe w kulturze intelektualnej. Ukazuje to imponujący poziom podporządkowania władzy i indoktrynacji, znacznie przekraczający poziom, jakiego można by się spodziewać w państwach totalitarnych.
Być może nieco bardziej subtelna jest jej obserwacja, że „jeśli nadal będziesz wierzyć (tak jak ja), że istnieje moralna różnica pomiędzy podjęciem decyzji o zniszczeniu jak największej liczby cywilów a zabijaniem cywilów w sposób niezamierzony i niechętny w dążeniu do celu wojskowego , rzeczywiście uznasz „O zamachach samobójczych” za niepokojące, choć nie zawsze w taki sposób, w jaki zamierzał. Zaakceptujmy jej osąd i kontynuujmy.
Najwyraźniej pominięto kluczowy przypadek, który jest o wiele bardziej zdeprawowany niż celowe masakry ludności cywilnej. Mianowicie, wiedząc, że ich masakrujesz, ale nie robisz tego celowo, ponieważ nie uważasz ich za warte uwagi. Oznacza to, że nie przejmujesz się nimi na tyle, by chcieć je zabić. Tak więc, kiedy idę ulicą, jeśli przestanę o tym myśleć, wiem, że prawdopodobnie zabiję mnóstwo mrówek, ale nie mam zamiaru ich zabijać, ponieważ w mojej głowie nie osiągnęły one nawet poziomu, na którym sprawy. Takich przykładów jest wiele. Weźmy jeden z bardzo drobnych przypadków: kiedy Clinton zbombardował zakład farmaceutyczny al-Shifa w Sudanie, on i inni sprawcy z pewnością wiedzieli, że w wyniku bombardowania zabije się cywilów (najwyraźniej dziesiątki tysięcy). Ale Clinton i współpracownicy nie mieli zamiaru ich zabijać, ponieważ według standardów zachodniego liberalnego rasizmu humanitarnego nie są one bardziej znaczące niż mrówki. To samo w przypadku dziesiątek milionów innych.
Pisałem o tym wielokrotnie, na przykład 9 września. Zaintrygowało mnie także to, że recenzenci i komentatorzy (Sam Harris, żeby wybrać jeden rażący przykład) po prostu nie są w stanie nawet zobaczyć komentarzy, nie mówiąc już o ich zrozumieniu. Ponieważ wszystko jest dość oczywiste, ukazuje ono ponownie niezwykłe sukcesy indoktrynacji w warunkach wolności oraz moralną deprawację i zepsucie dominującej kultury intelektualnej.
Nie ma potrzeby komentować, jak zareagowaliby zachodni humaniści, gdyby wspierani przez Iran terroryści zniszczyli połowę dostaw środków farmaceutycznych w Izraelu, USA lub jakimkolwiek innym miejscu zamieszkanym przez ludzi. I wypada dodać, że Sudańczycy też czasem rzeczywiście dorastają do poziomu istot ludzkich. Na przykład w Darfurze, gdzie ich morderstwo można przypisać Arabom, oficjalnemu wrogowi (poza „dobrymi Arabami”, jak tyrani rządzący Arabią Saudyjską, „umiarkowanymi”, jak wyjaśnia Rice i inni).
Jest tego dużo więcej. Godne uwagi jest to, że Power jest uważana – i najwyraźniej sama siebie uważa – za ostrego krytyka amerykańskiej polityki zagranicznej. Powodem jest to, że krytykuje Waszyngton za to, że nie zwraca wystarczającej uwagi na zbrodnie innych. Warto przejrzeć jej bestsellerowy Problem z piekła rodem, aby zobaczyć, co mówi się o zbrodniach w USA. Jest kilka skąpych wzmianek: np. to, że Stany Zjednoczone odwróciły wzrok od ludobójczej agresji Indonezji na Timorze Wschodnim. W rzeczywistości, co od dawna było niepodważalne, Stany Zjednoczone dokładnie tam spojrzały i podjęły zdecydowane działania, aby przyspieszyć rzezie, i kontynuowały to przez 25 lat, nawet po tym, jak armia indonezyjska praktycznie zniszczyła resztę kraju, kiedy Clinton pod wielkimi rządami pod presją międzynarodową i wewnętrzną, w końcu powiedział indonezyjskim generałom, że gra się skończyła, a oni natychmiast się wycofali, ujawniając, jak gdybyśmy potrzebowali dowodów, że ogromną rzeź można było z łatwością zakończyć w dowolnym momencie, gdyby komukolwiek zależało. Konsekwencji nie można dostrzec.
Ale ogólnie rzecz biorąc, udział Stanów Zjednoczonych w straszliwych zbrodniach jest w „Problemie z piekła rodem” po prostu ignorowany. Wydaje się, że niewielu jest w stanie dostrzec, że podobna książka, w której krytykowano Stalina za to, że nie zwracał wystarczającej uwagi na zbrodnie Stanów Zjednoczonych, najprawdopodobniej spotkałaby się z bardzo dużym uznaniem w starym Związku Radzieckim. Czyż można lepiej przysłużyć się sprawie masakry, tortur i zniszczeń – oczywiście ze strony Państwa Świętego i jego klientów, których jedyną winą jest to, że nie zajmują się dostatecznie zbrodniami innych.
Nawiasem mówiąc, nie sądzę, że uczciwe byłoby krytykowanie Power za jej niezwykłe zasługi dla państwowej przemocy i terroru. Jestem pewien, że jest przyzwoitą i honorową osobą i szczerze wierzy, że naprawdę potępia amerykańskie przywództwo i kulturę polityczną. Z biurka w Carr Center for Human Rights w Kennedy School na Harvardzie niewątpliwie tak to wygląda. Niedostateczną uwagę poświęcono obserwacjom Orwella na temat tego, jak w wolnej Anglii można stłumić niepopularne idee bez użycia siły. Jednym z czynników, zaproponował, jest dobre wykształcenie. Kiedy skończyłeś najlepsze szkoły, wreszcie Oksford i Cambridge, po prostu zaszczepiłeś w sobie zrozumienie, że o pewnych rzeczach „nie wypada mówić” – a możemy dodać, nawet myśleć.
Jego spostrzeżenia są całkiem realne i ważne. Przypadki te stanowią dobrą ilustrację, ale nie są wyjątkowe.
NC
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna