Ehrenreich: Wymowna odpowiedź i całkowicie zgadzam się co do tego, jak ważne jest utrzymywanie wzroku w polu widzenia nawet podczas walki w okopach. Istnieją jednak alternatywy dla obecnych globalnych układów władzy inne niż – można powiedzieć „w skrócie” – ekonomia partycypacyjna, którą nakreślisz. Na przykład Bill Greider napisał książkę o tym, jak dokonać poważnych zmian w kapitalizmie, używając dźwigni takich jak związkowe fundusze emerytalne. A ja, choć nazywam siebie socjalistą, nie jestem przekonany co do mądrości zniesienia rynku we wszystkich dziedzinach. Opieka zdrowotna, mieszkalnictwo i inne podstawowe rzeczy powinny zostać uwolnione z rynku i poddane jakiejś kontroli publicznej. Ale kosmetyki, stylowe ubrania i inne rzeczy, które można uznać za niepotrzebne – dlaczego nie zostawić tego wszystkiego rynkowi? Nazwijcie mnie próżnym, małostkowym, kapitalistycznym biegaczem, ale na pewno nie chcę, żeby banda komisji decydowała o tym, jak długie będą spódnice i jakie będą dostępne kolory szminki.
Albert: Oczywiście, że kapitalizm może być lepszy lub gorszy. Względna siła przetargowa rywalizujących klas determinuje drakońską dystrybucję dochodów, koncentrację władzy, wzorce inwestowania i konflikty między klasami ekonomicznymi. Mając większą siłę przetargową, możemy podnieść płace, poprawić warunki pracy, zwiększyć inwestycje społeczne i zdobyć wiele innych innowacji. Zatem tak, z pewnością możemy wygrać i obronić ulepszenia przed społecznie wzmocnioną chciwością i siłą kapitalizmu, i musimy – ale dlaczego nie jednocześnie szukać nowego systemu, który jako normę miałby pożądane wyniki?
Aby uniknąć błędnego komunikowania moich pragnień, nie nazywam siebie socjalistą i z pewnością nigdy nie nazwałbym cię małostkowym, próżnym czy kapitalistycznym psem biegnącym – ale w przypadku rynków największym wyborem nie są rynki kontra banda komitetów. To fałszywa polaryzacja.
Najważniejszym wyborem jest to, czy chcemy konkurencyjnych rynków, które zależą od tego, czy każdy aktor okrada resztę, które błędnie obliczają względną wartość wszystkich pozycji i zniekształcają preferencje, które prowadzą miejsca pracy do poszukiwania maksymalnych nadwyżek i dostarczają niesprawiedliwego wynagrodzenia, które rozdzielają wpływ na podejmowanie decyzji w sposób hierarchiczny oraz które powodują podział klasowy i panowanie klasowe – czy też chcemy kooperatywnego planowania partycypacyjnego, które wytwarza sprawiedliwość, wzmacnia solidarność, zwiększa różnorodność i ułatwia samorządność, nawet jeśli pomaga nam również zaspokajać potrzeby i rozwijać potencjał?
Posiadanie rynków dla niektórych pozycji, a nie dla innych, jak sugerujesz, mogłoby przynieść względne korzyści, gdyby rynki miały znaczące zalety, których żaden alternatywny system alokacji nie byłby w stanie dorównać ani przekroczyć, i gdyby rynki nie miały ogromnych debetów z tytułu proponowanych pozycji i gdyby rynek na niektóre pozycje ale w innych nie było wykonalne, jeśli o to chodzi.
Jednak rynki nie mają żadnych zalet, których planowanie partycypacyjne nie dorównałoby i które dramatycznie nie przewyższyłyby. Rynkom brakuje wszelkich zalet, jakie uwzględnia planowanie partycypacyjne. Rynki mają wiele katastrofalnych wad, które dotyczą nie tylko rynków pracy czy rynków ogromnych projektów inwestycyjnych, ale rynków dowolnego towaru, w tym sukienek, przy czym wszystkich tych wad nie ma w planowaniu partycypacyjnym. I wreszcie, jeśli nie ma rynków pracy, cały argument wysuwany przez marketerów za istnieniem jakichkolwiek rynków upada.
Odnosząc to wszystko do spódnic, powinniśmy chcieć, aby gusta i preferencje wszystkich pracowników i konsumentów, a zwłaszcza osób noszących i produkujących spódnice, interaktywnie i proporcjonalnie wpływały na ich długość i kolory, a także ich liczbę i skład, sposób lub sposób produkcji i tak dalej – zamiast szukać zysku, ustalając te wyniki. Jednak istnienie rynku spódnic nie tylko narusza te pragnienia, oznacza to, że ceny spódnic będą odbiegać od rzeczywistych kosztów społecznych i korzyści związanych z ich produkcją i konsumpcją, że fabryki spódnic będą szukać nadwyżek jako swojego przewodniego motywu i będą niesprawiedliwie wynagradzać swoich pracowników oraz że fabryki te będą stosować źle przemyślane metody produkcji, a także będą zawierać, oprócz wielu innych wad, podział klasowy.
Wszystkie elementy życia gospodarczego są ze sobą powiązane. Wyprodukowanie większej ilości jednego przedmiotu pozostawia mniej środków na produkcję wszystkich pozostałych przedmiotów. Przedmioty, które wydają się stosunkowo proste pod względem konsumpcji, mogą wykorzystywać wszelkiego rodzaju dane wejściowe z szeroko zakrojonymi konsekwencjami. Błędna wycena dowolnego elementu wywołuje efekt domina, który powoduje błędną wycenę reszty. Obecność motywów antyspołecznych w produkcji i konsumpcji jednego przedmiotu wypacza kontekst produkcji i konsumpcji innych przedmiotów. Nadmierny lub niższy poziom wynagrodzeń generuje szkodliwe zachęty.
Innymi słowy, rynki nie są ani trochę złe, ani nawet bardzo złe w niektórych kontekstach. Zamiast tego we wszystkich kontekstach rynki wpajają antyspołeczne motywacje kupującym i sprzedającym, błędnie wyceniają wymieniane towary, błędnie wyznaczają cele dotyczące tego, co produkować, w jakich ilościach i w jaki sposób, źle wynagradzają producentów, wprowadzają podział klasowy i rządy klasowe oraz ucieleśniają logikę imperialną, która rozprzestrzenia się na całe życie gospodarcze.
Jeśli jedzenie, posiadanie schronienia i posiadanie dodatkowych przedmiotów pozwalających wyrazić i zrealizować nasz potencjał oraz cieszyć się możliwościami życiowymi – w tym spódnicami – nie mogłyby zostać zapewnione przez jakiś system lepszy pod względem materialnym i ludzkim niż rynki, to tak, mielibyśmy naszym najwyższym celem jest zadowolić się rynkami i spróbować złagodzić ich bolączki. Ale na szczęście dla ludzkości istnieje system znacznie lepszy od rynków, dzięki czemu możemy dążyć do osiągnięcia planowania partycypacyjnego, nawet jeśli łagodzimy obecne problemy rynkowe.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna