Aco najmniej 2,000 dzieci zostały teraz siłą oddzielone od rodziców przez rząd Stanów Zjednoczonych. Ich historie są wstrząsające. Antara Davidsona, była pracownica opieki nad młodzieżą w schronisku w Arizonie, opisana w artykule: Los Angeles Times dzieci „skulone razem, a łzy spływały im po twarzach”, ponieważ wierzyły, że ich rodzice nie żyją. Natalia Cornelio, prawniczka z Texas Human Rights Project, opowiedziała CNN o matce z Hondurasu, której dziecko zostało jej odebrane gdy karmiła piersią. „W starym magazynie w południowym Teksasie setki dzieci czekają w klatkach utworzonych z metalowego ogrodzenia” – donosi Associated Press. „W jednej klatce było 20 dzieci”.
W niektórych przypadkach rodzice zostali deportowani, gdy ich dzieci nadal przebywają w areszcie, bez możliwości ich odzyskania. John Sandweg, były dyrektor ds. imigracji i egzekwowania prawa celnego, powiedział NBC News że niektóre z tych separacji rodzinnych będą trwałe. „Można stworzyć w USA tysiące sierot-imigrantów, które pewnego dnia, gdy zostaną adoptowane, będą mogły otrzymać obywatelstwo” – powiedział.
Szef sztabu Białego Domu John Kelly beztrosko zapewniał o tym NPR w maju „Dzieci zostaną objęte opieką – umieszczone w pieczy zastępczej lub gdziekolwiek indziej”. Administracja skupia się nie tyle na dobru dzieci, ile na sposobie, w jaki rozbicie rodziny na granicy amerykańsko-meksykańskiej mogłoby wysłać sygnał innym migrantom uciekającym przed przemocą lub prześladowaniami. Kelly bronił tej polityki jako „silnego środka odstraszającego”.
Celem tej polityki jest okrucieństwo: zadając nieodwracalną traumę dzieciom i ich rodzinom, administracja zamierza przekonać tych, którzy szukają lepszego życia w Ameryce, aby pozostali w domu. Barbarzyństwo celowego zadawania cierpienia dzieci jako przymuszmusił jednak administrację Trumpa i jej sojuszników w prasie konserwatywnej do przedstawienia trzech sprzecznych linii obrony.
Po pierwsze, zaprzecza się istnieniu takiej polityki: Sekretarz Bezpieczeństwa Wewnętrznego Kirstjen Nielsen Deklarowana„Nie prowadzimy polityki rozdzielania rodzin na granicy. Okres."
Tak nie jest – twierdzą obrońcy administracji w mediach. Polityka ta jest jednocześnie prawdziwa i zachwycająca. Konserwatywna prezenterka radiowa Laura Ingraham nazywa się wrzask „zabawny”, dodając sarkastycznie, że „Stany Zjednoczone są tak nieludzkie, że zapewniają rozrywkę, sport, korepetycje, opiekę medyczną, stomatologiczną, cztery posiłki dziennie oraz czyste, przyzwoite warunki mieszkaniowe dzieciom, których rodzice w nieodpowiedzialny sposób próbowali to zrobić przewieźć ich nielegalnie przez granicę.” Opisała także obiekty jako „głównie obozy letnie.” W Fox News Breitbart – argumentował redaktor Joel Pollak że ośrodki detencyjne zapewniają dzieciom zarówno podstawowe potrzeby, jak i szansę na zdobycie wykształcenia. „To miejsce, w którym naprawdę zależy im na dobru dzieci” – powiedział.
Inni członkowie administracji – na przykład prokurator generalny Jeff Sessions i jego były doradca, doradca Białego Domu Stephen Miller – oferują trzecią obronę. Twierdzą, że istnieje taka polityka i konieczne jest utrzymanie praworządności. Sesje powiedział konserwatywny gospodarz radia Hugh Hewitt że przedmiotowe środki mają charakter rutynowy. „Za każdym razem, gdy ktoś… jest ścigany w Ameryce za przestępstwo, obywatele amerykańscy i trafiają do więzienia, są oddzielani od swoich dzieci” – powiedział. Młynarz przedstawił separacja rodzin jako „potężne narzędzie w poważnie ograniczonym arsenale strategii powstrzymywania imigrantów przed zalewaniem granicy”.
To nie przypadek, że te trzy argumenty obronne – polityka nie istnieje, dzieciom będzie lepiej dzięki tej polityce i polityka jest wymagana przez prawo – są sprzeczne. Sednem Trumpizmu jest zarówno okrucieństwo, jak i zaprzeczenie. Administracja i jej zwolennicy waloryzują okrucieństwo wobec obcych, nawet zaprzeczając, jakoby takie okrucieństwo miało miejsce.
Polityka rozbijania rodzin i kakofonia broniących ją konserwatywnych głosów to owoce kampanii odczłowieczania, która rozpoczęła się, gdy Trump ogłosił swoją kandydaturę na prezydenta, deklarując, że Meksyk wysyła gwałcicieli i handlarzy narkotyków do nielegalnej migracji do Stanów Zjednoczonych. Zwolennicy Trumpa twierdzą, że jego uogólnienia na temat mniejszości religijnych i etnicznych odnoszą się tylko do niektórych członków tych społeczności, ale jako prezydent Trump wykorzystywał strach przed terroryzmem i przestępczością wśród nielicznych, aby usprawiedliwić prześladowanie wielu. Tylko niektórzy muzułmanie mogą być terrorystami, ale to „niektórzy” uzasadniają wykluczenie z kraju jak największej liczby muzułmanów. Tylko niektórzy imigranci są „zwierzętami” MS-13, ale ta „niektórzy” usprawiedliwia umieszczanie w klatkach wszystkich nieupoważnionych imigrantów.
Odczłowieczenie „niektórych” odczłowiecza całość. Taka była strategia Trumpa od początku. Był to istotny element najbardziej haniebnych epizodów w historii Ameryki. Do tej listy należy teraz dodać politykę administracji Trumpa polegającą na przetrzymywaniu dzieci w celu zastraszenia rodziców.
Tadministracji Trumpa celowe rozdzielanie rodzin obudziło duchy, które nawiedzają Amerykę. W przedwojennych Stanach Zjednoczonych abolicjoniści wykorzystali rozdzielanie rodzin przez handlarzy niewolnikami, aby oskarżyć samą instytucję niewolnictwa. Separacja rodzinna była kluczową częścią działalności Harriet Beecher Stowe Chata Wuja Toma, co tak poruszyło niektórych czytelników, jak pisze historyk Heather Andrea Williams Pomóż mi znaleźć moich ludzi, udali się na aukcje niewolników, aby złożyć świadectwo: „Niektórzy podróżnicy chcieli na własne oczy zobaczyć sceny opisane przez Stowe w powieści i porównali napotkanych ludzi do jej bohaterów”.
Dla zniewolonych, którzy jako majątek prowadzili życie pełne trudów i trudów, przymusowy podział rodzin był jednym z najbardziej bolesnych doświadczeń, jakich kiedykolwiek doświadczyli lub byli świadkami.
Solomon Northup, który całe swoje życie spędził jako wolny czarny mężczyzna na północy, zanim został uprowadzony do niewoli w 1841 r., był przetrzymywany razem z kobietą o imieniu Eliza i jej dwójką dzieci, Emily i Randallem. Emily była dzieckiem byłego pana Elizy, który oszukał ją, wierząc, że wkrótce zostanie uwolniona, a następnie sprzedał je wszystkie handlarzowi, którego zagroda dla niewolników znajdowała się w niewielkiej odległości od Kapitolu Stanów Zjednoczonych.
Cała czwórka została zabrana do Nowego Orleanu. Randall został kupiony przez plantatora z Baton Rouge. Kilka dni później Eliza i Northup zostali sprzedani razem, odrywając Elizę od Emily. Northup, który sam przeżył 12 lat niewoli, nazwał to jedną z najgorszych rzeczy, jakie kiedykolwiek widział. „Widziałem matki całujące po raz ostatni twarze swoich zmarłych dzieci; Widziałem ich spoglądających w dół na grób, gdy ziemia z głuchym trzaskiem opadała na ich trumny, zakrywając ich przed oczami na zawsze; ale nigdy nie widziałem takiego przejawu intensywnego, niezmierzonego i nieograniczonego żalu, jak wtedy, gdy Eliza została rozstała się z dzieckiem” – napisał Northup w 1853 roku.
Eliza nigdy więcej nie zobaczyła swoich dzieci. „Jednakże ani w dzień, ani w nocy nie było ich w jej pamięci. Na polu bawełny, w chatce, zawsze i wszędzie, mówiła o nich – często do nich, jakby rzeczywiście byli obecni” – napisała Northup. „Dopiero pogrążona w tej iluzji lub śpiąca, zaznała później chwili ukojenia”.
Henry Brown, nazywany „Skrzynią”, ponieważ później uniknął niewoli, ukrywając się w pudle, patrzył, jak wywożono jego córkę, gdy nie zarobił wystarczająco dużo, aby wykupić wolność swojej rodziny. „Spojrzałem i ujrzałem jej znajomą twarz; ale o, czytelniku, to spojrzenie agonii! niech Bóg oszczędzi mi jeszcze raz przeżywania potwornej grozy tej chwili!” – napisał Brown w relacji opublikowanej w 1816 roku.
Przeszła i zbliżyła się do miejsca, w którym stałem. Ująłem ją za rękę, chcąc się z nią pożegnać; ale zabrakło mi słów; dar wypowiadania się zniknął, a ja pozostałam oniemiały. Szedłem za nią przez pewien dystans, trzymając jej dłoń w mojej, jakby chcąc ją ocalić od losu, ale nie mogłem mówić i byłem zmuszony odwrócić się w milczeniu.
Dzieci, które przeżyły taką separację, zostały naznaczone na zawsze. Williams wspomina historię Charlesa Balla, który, gdy miał zaledwie 4 lata, patrzył, jak członkowie jego rodziny zostali sprzedani różnym panom. „Mimo że byłem młody, okropności tamtego dnia głęboko zapadły mi w serce i nawet wtedy, choć minęło pół wieku, groza tej sceny powraca z bolesną wyrazistością w mojej pamięci” – napisał później Ball. Louis Hughes, były niewolnik z Wirginii, napisał: „Bez przerwy opłakiwałem moją matkę… Coraz wyraźniej docierało do mnie, że nigdy więcej jej nie zobaczę. Choć byłam młoda i samotna, nie mogłam powstrzymać płaczu, często godzinami. Trudno było przyzwyczaić się do bycia z dala od matki. Wielki mówca i były niewolnik Frederick Douglass nie mógł znaleźć słów, opisując udrękę związaną z wczesną rozłąką z matką:
To był dla mnie nieustający żal, że tak mało wiedziałem o mojej matce; i że tak wcześnie się z nią rozstałem. Rady jej miłości musiały mi się przydać. Widok jej twarzy z boku zapada mi w pamięć i kilka kroków w życiu stawiam, nie czując jej obecności; ale obraz jest niemy i nie przechowuję żadnych jej uderzających słów.
Chociaż obrońcy niewolnictwa argumentowali, że Czarni nie odczuwali bólu z powodu takich separacji, sami panowie niewolników rozumieli siłę przymusu rozbijania więzi rodzinnych. „Często przypominano nam” – napisał Lewis Johnson, były niewolnik z Wirginii – „że gdybyśmy nie byli dobrzy, biali ludzie sprzedaliby nas do Gruzji, której obawialiśmy się najbardziej ze wszystkich innych na ziemi”.
Po emancypacji wyzwoleni ludzie pokonywali setki mil, w czasach, gdy takie podróże były trudne i niebezpieczne, w poszukiwaniu najmniejszej szansy na odnalezienie zagubionych bliskich. The historyk Eric Foner cytuje agent Biura Wyzwoleńców, który zauważył, że w oczach byłych niewolników „dzieło emancypacji było niekompletne, dopóki rodziny rozproszone przez niewolnictwo nie zostały ponownie zjednoczone”. Dla wielu, być może większości, nigdy nie byłby on kompletny.
Aamerykańska polityka imigracyjna pod rządami Trumpa nie jest niewolnictwem majątkowym. Dzieci oddzielane od rodzin i przetrzymywani rodzice, gdy odbierają dzieci ze szkoły, uczęszczają do kościoła lub idą do pracy, nie są zmuszani do życia w przymusowej służbie jako własność ani do przekazywania swojego stanu potomstwu w wieczność.
Trudno jednak zignorować niewygodne echa przeszłości Ameryki i jej teraźniejszości. Istnieje umyślne okrucieństwo zadawane niewinnym i zaprzeczanie temu okrucieństwu; podkreślanie, że osoby będące celem organów ścigania są mniej ludzkie niż osoby wdrażające prawo; oraz potwierdzenie prymatu prawa federalnego nad pragnieniami społeczności, aby były sanktuariami dla wszystkich swoich obywateli. Aby zachować polityczną i kulturową przewagę białych Amerykanów przed falą zmian demograficznych, aby Ameryka była bardziej biała, a mniej brązowa, administracja Trumpa zdecydowała się na politykę systemowe znęcanie się nad dziećmi mające na celu zastraszenie potencjalnych imigrantów do uległości.
I wtedy, podobnie jak teraz, to właśnie ta szczególna cecha szerszego systemu wzbudziła oburzenie opinii publicznej, jak nic innego. Obrońcy niewolnictwa zrozumieli zagrożenie, jakie stanowiło takie oburzenie, i rzucili się, aby je stłumić. Thomas Jefferson napisał, że czarni ludzie po prostu nie odczuwają bólu w taki sam sposób, jak biali. „Ich smutek jest przejściowy. Te niezliczone cierpienia, które budzą wątpliwości, czy Niebo dało nam życie w miłosierdziu, czy w gniewie, są mniej odczuwalne i szybciej zapominane” – napisał Jefferson w Uwagi dotyczące stanu Wirginia w 1785 r. „Ogólnie rzecz biorąc, wydaje się, że ich istnienie wiąże się bardziej z doznaniami niż refleksją”.
„Jeśli chodzi o separację mężów i żon, rodziców i dzieci, nie ma nic bardziej nieprawdziwego niż wnioski wyciągane z tego, o czym nieustannie mówią abolicjoniści” – napisał w 1845 roku James Henry Hammond, jeden z najwybitniejszych apologetów niewolnictwa .
Być może mogą wystąpić pewne bolesne przypadki. Niewiele jest takich, którym można zapobiec. Utrzymanie rodzin razem jest i zawsze było głównym przedmiotem uwagi naszych właścicieli niewolników. Murzyni sami są w tej sprawie zarówno przewrotni, jak i stosunkowo obojętni. Czasem zdarza się, że Murzyn woli porzucić rodzinę, niż rozstać się ze swoim panem. Znałem takie przypadki. Jeśli chodzi o umyślną sprzedaż męża, żony lub dziecka, uważam, że zdarza się to rzadko, bardzo rzadko, z wyjątkiem przypadków, gdy zostało popełnione przestępstwo wymagające „transportu”.
Było to to samo trójstronne zaprzeczenie, jakie przedstawili urzędnicy i obrońcy Trumpa: separacje są rzadkie i nie mają charakteru systemowego, mogą zapewnić dzieciom lepszą sytuację, a utrzymanie prawa i porządku wymaga, aby miały miejsce. Ale wtedy, podobnie jak teraz, obrona rozminęła się z rzeczywistością. W latach 1815–1820 w samym Nowym Orleanie „odnotowano 2,646 sprzedaży dzieci poniżej trzynastego roku życia, z czego 1,001 sprzedano oddzielnie od jakiegokolwiek członka rodziny” – napisał historyk Edward Baptist w swojej książce Połowa nigdy nie została opowiedziana. „Ich średni wiek wynosił dziewięć lat. Wielu było młodszych, niektórzy znacznie młodsi”.
Tak jak Sessions sięgnął do Rzymian 13, aby uzasadnić politykę separacji rodzin, tak teolodzy z Południa, tacy jak Thornton Stringfellow, upierali się, że Pismo Święte przyznało „od samego Boga władzę trzymania mężczyzn i kobiet oraz ich wzrostu w niewoli i przekazać je jako własność na zawsze.”
Chociaż Konfederacja i jej obrońcy później starali się przedstawić swoją sprawę jako obronę praw stanów, a nie obronę niewolnictwa, apologeci niewolnictwa upierali się, że prawo federalne pozwala łapaczom niewolników ścigać zdobycz nawet do stanów, w których niewolnictwo zostało zakazane. W 1850 roku Kongres uchwalił ustawę o zbiegłych niewolnikach, która wymagała od urzędników publicznych pomocy w pojmaniu zbiegłych Czarnych pod groźbą nałożenia wysokich kar finansowych. W ten sposób rząd federalny udaremnił podejmowane przez lokalnych urzędników próby zapewnienia schronienia uciekającym z niewoli; społeczności lokalne zostały wciągnięte w system, który w imię zachowania porządku rozdzierał rodziny.
„Umiarkowane gazety republikańskie, w tym New York Times”, pisze Foner, „skrytykował ustawę o zbiegłych niewolnikach, ale nalegał na przestrzeganie praworządności”. Przedłożenie zastrzeżeń proceduralnych zamiast jasnych stanowisk moralnych nie oszczędziło jednak Unii. Nawet w wolnych stanach Amerykanie byli zmuszeni stawić czoła własnemu współudziałowi w utrzymywaniu instytucji odbierającej dzieci rodzicom. Ze swojej strony obrońcy niewolnictwa popadli w coraz głębsze zaprzeczenie.
„Gdyby przyznali, że ci Czarni ludzie to ludzie tacy sami jak oni, którzy cierpieli tak samo jak oni, gdy stracili swoich bliskich” – pisze Heather Andrea Williams, „i gdyby stanęli twarzą w twarz z nimi w żałobie, mogliby nie być w stanie żyć ze sobą.”
Batakować administrację Obamy spędził lata na dokonywaniu rekordowej liczby deportacji, zwalniając jednocześnie z deportacji pewne kategorie nielegalnych imigrantów. W niektórych przypadkach nawet deportowanych małoletnich bez opieki. Ale jednocześnie administracja Obamy wspierała drogę do uzyskania statusu prawnego dla nielegalnych imigrantów w Stanach Zjednoczonych. Obrońcy Obamy bez wątpienia argumentowaliby, że połączył on surowe egzekwowanie prawa jako strategię mającą na celu doprowadzenie Republikanów do stołu w sprawie porozumienia imigracyjnego. Nie wymazałoby to jednak cierpień spowodowanych polityką Obamy dążenie do porozumienia, które nigdy nie zostało zawarte.
Jednak gotowość administracji Obamy do umożliwienia milionom nielegalnych imigrantów ubiegania się o obywatelstwo nie jest po prostu drobną różnicą w porównaniu z administracją Trumpa. To pokazuje wyraźną różnicę w motywacji. Surowa polityka Trumpa wynika z jego poglądu, że tak zrobią imigranci z Ameryki Łacińskiej "panować" USA, zmieniając charakter kraju. Jest to rasistowski pogląd na obywatelstwo, który postrzega białych Amerykanów jako prawowitych spadkobierców narodu, a resztę z nas jako intruzów. Jest to światopogląd zarówno sprzeczny z amerykańskim credo, jak i nierozerwalnie związany z jego realizacją.
Podejrzewam, że tym, co przeraża Amerykanów, nie jest nowość polityki Trumpa, ale jej znajomość. Amerykanie walczą z częścią siebie, którą naiwnie myśleli, że pokonali. Od niewolnictwa majątkowego do Szkoły Indian amerykańskich do leasing skazańcówPorywanie dzieci było w Ameryce tradycją jeszcze zanim istniała Ameryka. Jeśli ktoś jest przekonany, że rodzice nie są naprawdę ludźmi, to dzieci nie mogą być naprawdę dziećmi, a to, co powinno być nie do pomyślenia, staje się nieuniknione.
Grzechy przeszłości nie są barierami ochronnymi. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby ponownie je popełnić, z wyjątkiem poświęcenia się żyjących w tworzeniu lepszego świata. Ludzie w przeszłości, którzy wmawiali sobie, że robią niewypowiedziane rzeczy, byli nie mniej ludzcy niż ty czy ja. To oni podejmowali decyzje; jedyną rzeczą, która zapobiega powtórzeniu się historii, jest tworzenie innych.
„To nie wina właściciela niewolnika, że jest okrutny, ale jest to wina systemu, w którym żyje. Nie może oprzeć się wpływowi otaczających go nawyków i skojarzeń” – napisał Solomon Northup. Twórcy polityki separacji rodzin prowadzonej przez administrację Trumpa nie mają takiej wymówki; celowo wybrali wzmocnienie okrucieństwa systemu, który odziedziczyli. Prezydent na swoją obronę upiera się, że Ameryka musi mieć granice, ale Ameryka miała granice, zanim administracja Trumpa zaczęła celowo niszczyć rodziny, żeby coś udowodnić.
Już samo to powinno zilustrować głębokość ich przekonania. Niewiele polityk administracji Trumpa lepiej ilustruje zaangażowanie kampanii Trumpa w przywrócenie tradycyjnych amerykańskich hierarchii rasy, religii i płci niż separacja rodzin. To zaangażowanie – oraz cichy sprzeciw Republikanów wobec działań administracji lub zdecydowane wsparcie dla nich – pogrążyły Stany Zjednoczone w głębokim kryzysie moralnym, który będzie określał charakter narodu na nadchodzące dziesięciolecia. Zatwardzić się wobec płaczu dzieci nie jest łatwym zadaniem. Wymaga chłodu na cierpienie, którego nie da się łatwo rozmrozić. Blizny, jakie wyrządza amerykańskiej kulturze obywatelskiej, nie zagoją się szybko i nigdy całkowicie nie znikną.
Amerykanie powinni byli zgłębić głębokość kryzysu, jaki Trump wywoła w 2016 roku, ale wielu wybrało zaprzeczenie, wyśmiewając tych, którzy podkreślali proste znaczenie Trumpizmu, jako nadwrażliwych. Od tego czasu Trump zawiódł mieszkańców Portoryko w następstwie huraganu Maria; celowo cofnął status imigracyjny setki tysięcy imigrantów rasy czarnej i latynoskiej; wycofał się od egzekwowania praw obywatelskich; zastosował zakaz imigracji do zestawu głównie kraje muzułmańskie; próbował zawrócić czarnych sportowców w pariasów za protestowanie przeciwko niesprawiedliwemu zabijaniu przez państwo swoich rodaków; I bronił białych nacjonalistów, którzy terroryzowali Charlottesville w Wirginii. Oddzielenie dzieci od rodzin na granicy w celu ukarania dzieci za decyzję rodziców o szukaniu lepszego życia w Ameryce, jak to kiedyś zrobili przodkowie milionów Amerykanów, teraz dla wielu wyjaśniło to, co powinno być wcześniej oczywiste.
Ludzie, którzy zrobiliby coś takiego dzieciom, zrobiliby wszystko każdemu. Zanim to się skończy, zostaną wezwani do czynienia czegoś gorszego.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna