Musimy być zainteresowani nie tylko zmianami systemowymi i instytucjonalnymi na wielką skalę, których tak desperacko potrzebujemy, ale także ludzkim centrum zmian, które jest zarówno korzeniem, jak i iskrą trwałej, fundamentalnej transformacji w całym społeczeństwie.
Łącząc te dwa składniki zmiany, stają się one jednocześnie odbiciem i odbiciem, potencjałem i ścieżką.
20 tez i tysiąc ale
Od kilku miesięcy jestem współorganizatorem projekt radykalnej solidarności, jednoczące ramy pozytywnej wizji i strategii transformacji społecznej. Innymi słowy, przyłączyłem się do odważnego dążenia do rozwoju kultury, która wspiera zbiorowe, strategiczne działania, mające na celu budowanie i utrzymywanie ruchu ruchów.
Projekt opiera się na eseju 20 tez o wyzwoleniu, którego współautorem jest 36 aktywistów, współorganizowanym przez ZSieć, DiEM25, Współpraca Jackson, Akademia Demokratycznej Nowoczesności, MetaCPC, RealUtopia, a obecnie jest podpisana przez coraz liczniejszą listę osób i organizacji. Stara się być czynnikiem pobudzającym szerszą zbieżność perspektyw, stale dostosowując się i źródłem zbiorowej mocy do zastosowań lokalnych i globalnych.
Zanim stracę realistów, te „widziane już wcześniej”, „powodzenia z tym” i „nie mam czasu” na to gówno, pozwól mi przerwać twoje „nie, ale…” na tylko chwilę dłużej.
Tak, to utopia. I to jest strategiczne.
Nie twierdzę, że projekt 20 tez jest bez winy i że nie ma podstaw do negatywnych, a nawet lekceważących reakcji. Proponuję raczej, że wiele z dostrzeganych problemów i oporu wobec zaangażowania w ten i podobne projekty odzwierciedla głębsze dolegliwości walki wyzwoleńczej.
Wykorzystanie projektu 20 tez w zamyśle jako punktu wyjścia do rozwoju kultury sprzyjającej budowaniu zbiorowej siły pokazuje, że być może pierwsze kroki naprzód muszą obejmować krok w tył.
Więźniowie naszego własnego urządzenia
„Najgorsze ściany nigdy nie są tymi, które stają ci na drodze. Najgorsze ściany to te, które tam postawiłeś.
– Urszula K. Le Guin
W niedawnym e-mailu do innego organizatora przyznałem, że moje największe wrażenie z tego projektu, jak dotąd, jest takie, że jestem teraz jeszcze bardziej przekonany, że lewica (i w ogóle wiele osób) jest tak dobrze uwarunkowana przez nasze społeczeństwo, że ma reakcja „nie, ale” na pozytywne sformułowania, a nie reakcja „tak i”.
Naszym celem jest zobaczenie, czego brakuje, co można odrzucić lub po prostu nie odzwierciedla naszej osobistej sytuacji, i wykorzystujemy to jako punkt zatrzymania, a nie zaproszenie do słuchania, dodawania, stosowania, udostępniania, umieszczania w kontekście itp. Mamy odruch, aby raczej stawiać sprzeciw, niż proponować – i nie dlatego, że wszyscy jesteśmy po prostu ograniczonymi dupkami, ale dlatego, że przez długi czas sprzeciw był rozumiany jako nasza jedyna siła.
Mój towarzysz poradził mi, abym podzielił się tą obserwacją publicznie i po chwili namysłu zgadzam się. Po co udawać, że ten problem nie istnieje, skoro możemy go nazwać, stawić mu czoła, a może i pokonać?
Jaka lekcja i dalsze kroki wynikają z tego wszechobecnego syndromu „nie, ale…”? Odpowiedź może kryć się w pytaniu – aby zburzyć ściany, które wznieśliśmy, musimy pamiętać, że chociaż byliśmy pod presją i uwarunkowani, aby budować ściany, faktycznie je zbudowaliśmy. I możemy pozwolić im upaść.
Frustracja doznana podczas inicjowania, rozwijania i utrzymywania solidarności oraz budowania zbiorowej siły powinna dać nam jeszcze więcej powodów, aby nie przerywać. Ten początkowy mur pokazuje nam, jak poważnie potrzebujemy takich wysiłków, aby nadal próbować nawiązać kontakt i otworzyć ścieżki zaangażowania. Za każdą uwięzioną ścianą słychać krzyki ludzi, którzy prawie zapomnieli, że trzymamy własne klucze. W nasłonecznieniu pozostaniemy w niewoli. We wspólnocie przypomina się nam, że siła i potencjał współzależności jest większy niż jakikolwiek mur.
Być może nawet to może wydawać się życzeniowe, niejasne, a nawet samopomocy. Ponownie rzucam wyzwanie Twojemu „nie, ale” TAK, ma to częściowo związek z psychologią zbiorową i osobistą oraz dobrym samopoczuciem ORAZ może być strategicznie powiązane z warunkami systemowymi. W ramach naszego problemu kryje się zaproszenie: pilnie potrzebne są wszelkie sposoby wspierania łączności i kultury „budowania”. Nie możemy oczekiwać, że będziemy mieli jakąkolwiek zbiorową władzę lub pozostawimy jedność bez takiej kultury, nie mówiąc już o jakimkolwiek apelowaniu do szerszych grup czy jakiejkolwiek umiejętności organizowania się oddolnie.
Szczere spojrzenie do środka
„Bez wspólnoty nie ma wyzwolenia… ale wspólnota nie może oznaczać porzucenia naszych różnic ani żałosnego udawania, że te różnice nie istnieją”.
– Audre Lord
Ponowne skupienie się na pozytywnej wizji i strategii zmierzającej do wspólnych celów nie oznacza, że porzucimy krytykę. Wymaga to raczej poprawy w krytyce. Krytyka to jedna z tych rzeczy, gdzie ilość może zagłuszyć jakość, zmywając wszystko na swojej drodze.
Częścią dobrej krytyki jest samokrytyka. Nie mam zamiaru roztrząsać niuansów wśród milionów uczestników różnorodnych zmagań. Podkreślam nasz syndrom „nie, ale” nie po to, aby wskazywać szyderczym palcem na „nas” lub „ty”, ale aby uczciwie skonfrontować się z niektórymi wspólnymi doświadczeniami. W pełni zdaję sobie sprawę, że dokonuję uogólnień i robię to, próbując stworzyć przestrzeń dla zwiększonego apetytu na niuanse. Rozpoznaję i celebruję przykłady odbiegające od problemów, które opisuję. Nie są wyjątkiem potwierdzającym regułę, raczej bastionami prawdziwego ludzkiego ducha, służącymi jako przewodnicy, jeśli tylko będziemy podążać za ich światłem.
A teraz samobiczowanie…
Normą stało się skupianie wyłącznie na tym, co odrzucamy lub czemu się sprzeciwiamy. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do zastanawiania się nad możliwościami pomiędzy konstruktywnością i dekonstrukcją. W przestrzeni pomiędzy tymi dwoma typami krytyki kryje się wiele potencjalnych wyborów, a marnowanie takich okazji jest wysoce samobójcze. Czasami dekonstrukcja jest korzystna, na przykład dekonstrukcja binarności płci w celu ujawnienia, że sam binarność jest zwykłym konstruktem. Ma to znaczący potencjał wyzwalający. Jednak bez konstruktywnej krytyki i metody informacji zwrotnej oferującej konkretne, wykonalne zalecenia dotyczące zmian i ulepszeń, nie można wykorzystać tego potencjału. Chociaż dobra konstruktywna krytyka z pewnością istnieje w obszarze sprawiedliwości płci i w innych obszarach walki, często musi walczyć o to, aby została usłyszana i przetrwała zgiełk demolki. To nie sprzyja ruchowi.
Efekt czyni nas samotnymi samonaprowadzającymi rakietami do tego, co każdy z nas chce zniszczyć, a mimo to mamy niewielkie umiejętności w pracy związanej z konstruowaniem, naprawianiem, odbudową i włączaniem. Nasz krajobraz jest zaśmiecony wypaleniem i gruzami naszych własnych ruchów, podczas gdy machina wojny ekoobójczo-rasistowskiej, cis-heteronormatywnej, ablistycznej, patriarchalnej, imperialnej, kolonialnej, autorytarnej, korporacyjnej i wojennej przyjmuje nasze nieskoordynowane uderzenia ze spokojem i sapie.
Poszukując korzeni tego zjawiska, z pewnością możemy wskazać, że nasza pewność siebie została mocno nadszarpnięta. Możliwe, że syndrom „nie, ale” jest spowodowany przedłużającymi się atakami na ruchy wyzwoleńcze. Wypędzeni z konstruktywnego skupienia i zejścia do podziemia, pozostaje jedynie działalność dekonstrukcyjna prowadząca z czasem do kultury zdominowanej przez myślenie dekonstrukcyjne. Ostatecznie sama nasza tożsamość opiera się na byciu dekonstruktywnym. Możemy nosić „nie, ale…” na koszulce. Kluczem jest uznanie, że jest to w rzeczywistości perspektywa indywidualistyczna, która ogranicza nasz kolektywizm i w której łatwo mylimy ekstremizm z radykalizmem.
Konsekwencje tego trybu rozbiórki obejmują wszystkie zmagania. Dekonstrukcyjna krytyka kwitnie i chociaż jest ważna, gdy jest holistyczna, ostrożna i zniuansowana, staje się coraz bardziej bezsilna, ponieważ staliśmy się tak niezdolni do poważnego i kolektywnego angażowania się w to, co chcemy budować i promować. Jest to konstruktywny element krytyki, który rozwiązuje problemy, buduje liczby i zaangażowanie oraz sprawia, że zachodzą fundamentalne zmiany.
Jednak historia jest usiana represjami i uciskami i chociaż nasze czasy są z pewnością niespokojne, nie powinniśmy ulegać pokusie zrzucania całej winy na przeszłość, wygodnie poza zasięgiem. Nie możemy wymazać dziesięcioleci represji, ale możemy stawić czoła wynikającemu z nich brakowi nadziei. To mentalność mówiąca, że fundamentalna zmiana społeczeństwa albo nie jest możliwa, albo nie jest istotna, należy teraz stawić czoła i obalić ją poprzez praktykę. Często nawet nie znamy naszych własnych podstawowych wartości i norm na tyle wyraźnie, aby móc zastosować je w różnorodnych kontekstach, w związku z czym odruchowo odrzucamy rzeczy, które w rzeczywistości są przykładami praktyki. Czas wyjść na powierzchnię, ponownie zakorzenić się w szeroko podzielanych ramach i połączyć pozytywną wizję z przykładami praktyki prefiguratywnej, dając sobie nawzajem coś prawdziwego, na co można wskazać i do czego dążyć.
To nie ja, to ty
„Budowanie koalicji nie jest łatwe. Nie tworzy się koalicji dlatego, że lubi się tych, którzy są w koalicji. Tworzycie koalicję, bo nikt z nas nie zwycięży sam”.
– Audre Lord
Poza przekształceniem krytyki z pałki w różdżkę i być może bardziej osobistym niż wskrzeszenie zaangażowania na rzecz podnoszenia pozytywnej wizji i strategii, istnieje kolejna ciągła dziura na drodze do utrzymania zdrowych, potężnych społeczności walczących. I bardzo często to nie ja, to ty.
Czy mogę być brutalnie szczery? Wy, postępowcy i zwolennicy radykalnego wyzwolenia, nie lubicie przebywać w pobliżu i pracować z wami. Powiedz, że nigdy nie przyszła Ci do głowy taka myśl? Każdy, kto regularnie uczestniczy w spotkaniach, forach, projektach itp., może zaświadczyć, że często brakuje nam nawet umiejętności prowadzenia konwersacji i samej dyskusji, niezależnie od tematu. To wyczerpuje.
Dlaczego to? Czy rzeczywiście jesteś okropny, niezbyt zabawny, nadwrażliwy, albo całkowicie brakuje ci pewności siebie, albo masz ją w nieuzasadnionym nadmiarze, jesteś odłączony od rzeczywistości i ogólnie gotowy rzucić się na każdą dostrzeżoną różnicę, jaką możemy mieć w ideologii lub priorytetach? Czy jestem tak oświecony, zaangażowany i pełen dobrych intencji, że twoje niepowodzenia nie mogłyby odbić się również na mnie?
Mało prawdopodobny. Jest tu oczywiste, że jesteśmy grupą ludzi, których wszystkich łączy pasja do naszego aktywizmu, a zatem są predysponowani do bycia wyjątkowo wrażliwi, a nawet niestabilni w stosunku do tego, na czym tak bardzo nam zależy. Mentalność bunkra jest prawdziwa. Prawdą jest również, że najczęściej czujemy się zranieni i zawiedzeni przez osoby, z którymi jesteśmy najbliżsi – dlatego możesz czuć się mniej osobiście urażony, gdy dowiesz się, że Trump dopuścił się napaści na tle seksualnym, niż gdyby członek Twojej spółdzielni wygłosił niechcianą uwagę o charakterze seksualnym na temat wyglądu kolegi, mimo że obraza Trumpa jest bardziej radykalna. Nie jesteś zaskoczony Trumpem, ale jesteś rozczarowany i zraniony przez swojego współpracownika. Te dwa przestępstwa różnią się także tym, że Twoja bezpośrednia moc bezpośredniego przeciwstawienia się niesprawiedliwości jest znacznie łatwiejsza, im bliżej przestępstwa. Cała ta osobista dynamika odgrywa swoją rolę.
Dzieje się jednak coś więcej – nie tylko ty, nie tylko ja, to my. Dobrą rzeczą jest to, że możemy zająć się kulturą ruchu zarówno osobiście, jak i systemowo, razem.
Zacznijmy od tego, że wielu z nas, jeśli nie większość, w pewnym momencie doznało głębokiej krzywdy, a nawet traumy, co doprowadziło nas do zidentyfikowania hegemonicznych systemów ucisku i stać się ich przeciwnikami. Przyłączenie się do zbiorowej walki jest odważną reakcją na doświadczanie lub bycie świadkiem cierpienia, ale wciąż musimy zdać sobie sprawę, że w dużej mierze jesteśmy zbiorem odrzuconych zabawek. Miraż „odnoszącego sukcesy, dobrze dostosowanego radykalnego” może czasami pojawić się w telewizji lub na YouTube, ale nawet nasze supergwiazdy mają blizny, a nawet ludzie, którzy urodzili się i wychowali w duchu kontrhegemonów, nadal cierpią z powodu tych samych opresyjnych systemów. Jakkolwiek tu dotarliśmy, wszyscy jesteśmy „inni” w stosunku do istniejących norm społecznych z powodu naszego oporu.
Może to być zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem, w zależności od tego, jak się zachowamy wewnętrzna kultura ruchu jest opracowany. Starając się organizować wewnętrznie zgodnie z wartościami, których poszukujemy dla społeczeństwa, jesteśmy w stanie lepiej wyzwolić pełną różnorodność perspektyw, doświadczeń, myśli i praktyk, wzbogacając w ten sposób ruchy i wzmacniając pozycję ludzi. Organizując, mamy więcej niż tylko szansę na analizę i krytykę systemu. Mamy szansę zbudować znaczące więzi między ludźmi w niezwykły i wpływowy sposób. Społeczność buduje się bardziej środkami niż celami. Bez silnej społeczności cele wymkną się nam z rąk.
Oprócz organizowania się poprzez praktykę wyzwoleńczą, kroczenie kamienistą drogą radykalizacji w kierunku wzmocnienia pozycji wymaga, abyśmy zamiast prześladować siebie i siebie nawzajem, musieli ponownie zburzyć nasze mury i praktykować regeneracyjny, współzależny aktywizm. Mylenie dodawania własnego cierpienia w celu łagodzenia cierpienia innych jest receptą na wypalenie zawodowe i jest nieskuteczne. Jeśli będziemy uciskać siebie i siebie nawzajem wewnątrz, walcząc z uciskiem na zewnątrz, pozostaną tylko masochiści. Nasze ruchy nie zawsze mogą być „bezpiecznymi przestrzeniami” lub przestrzeniami do zabawy, ale powinny przynajmniej być przestrzeniami regeneracyjnymi.
Już sam smak wspólnoty i zbiorowej mocy inspiruje nadzieję i determinację. Dlaczego więc jest to tak często efemeryczne? Możemy wzywać do współzależności i solidarności, ale wspólna praca wymaga zaufania, którego budowanie wymaga czasu i które łatwo można zniszczyć. Posiadanie odwagi wiary w możliwość zmiany dzięki wspólnym wysiłkom jest dla wielu osób czymś obcym i niezwykle zniechęcającym. Wymaga obalenia panujących mitów na temat naszego systemu, przekształcenia naszych nawyków i lęków oraz aktywnego uczestnictwa we wspólnych przedsięwzięciach. Będziemy musieli sobie pomagać w wyobrażaniu sobie świata, w którym wspiera się wzajemne zaufanie, nawet jeśli nie zawsze się zgadzamy lub nawet nie zawsze lubimy. Pokonanie wyzwań na wielką skalę, przed którymi stoimy, będzie wymagało zmiany kulturowej w kierunku wzajemnej wiary w siebie i wiary w to, że możemy wspólnie stworzyć lepsze alternatywy.
Społeczność #4Wyzwolenie
„Utopia leży na horyzoncie. Kiedy zbliżam się o dwa kroki, cofa się o dwa kroki. Jeśli zrobię dziesięć kroków do przodu, szybko przesunę się o dziesięć kroków do przodu. Nieważne jak daleko pójdę, nigdy nie mogę tego osiągnąć. Po co więc jest utopia? Do tego właśnie służy, do chodzenia.
– Eduardo Galeano
Aby inspirować masowo i poważnie, na pytanie: „Czego chcesz?”, musimy mieć odpowiedź – nie sztywny plan, ale ramy. To jeden z celów 20 tez projekt. Nie stanowi przejścia od szeroko podzielanej wizji i norm strategicznych do żadnego konkretnego programu lub polityki. Zamiast tego ma na celu ustanowienie wspólnego miejsca spotkań, z którego ludzie w wielu miejscach i w różnych ramach czasowych będą mogli samodzielnie określić różnorodne zastosowania wspólnych ram.
Drugim celem tego projektu jest po prostu zasugerowanie, że dzieląc się korzeniami, możemy budować współzależność i zaufanie między ruchami. 20 tez to żywy fundament, który może kierować i być prowadzonym, bez przekraczania granic i narzucania nadmiernych nakazów. Oryginalni autorzy wyraźnie stwierdzili, że zachęca się do zaangażowania, krytyki i adaptacji – w rzeczywistości celem samym w sobie jest zbiorowe zaangażowanie, rozwijanie kultury solidarności, która umożliwia desperacko potrzebne strategiczne organizowanie.
Nie twierdzę, że nie powinniśmy szukać w 20 tezach czy innych propozycjach wad i luk. Jeśli jednak to będzie nasza główna i ostateczna reakcja na pozytywną wizję w ogóle, to donikąd nie dojdziemy. Zamiast tego musimy połączyć pozytywną wizję z dniem dzisiejszym, programować i praktykować, każdy na swój własny sposób i w swoim własnym kontekście. Jednocześnie możemy zidentyfikować bezpośrednie i średnioterminowe zmagania i pozwolić, aby wizjonerskie ramy kierowały strategią i programem w kierunku celów długoterminowych w pozytywnym, wiarygodnym kierunku.
Dlaczego ta prosta logika pójścia do przodu tak często zatrzymuje się i zawodzi? Może do Utopii nie można po prostu iść – to nie jest miejsce, do którego można dotrzeć samotnie. Być może powinniśmy cofnąć się o krok, trzymać się za ręce i tańczyć.
Budowanie społeczności, koalicji i bloków władzy oraz przyciąganie po drodze masowego uczestnictwa można osiągnąć jedynie dzięki kulturze „tak i”. Wymaga to także spojrzenia do wewnątrz, aby przezwyciężyć defetyzm i cynizm, nauczyć się na nowo, jak zachowywać się wobec siebie, zaproponować pozytywne ścieżki, które inspirują masowe zaangażowanie zamiast fiksacji na punkcie czystości nas samych, naszej tożsamości i estetyki oraz naszych ruchów. Musimy promować nowe formy pragnień i praktyk, które oferują znaczące samostanowienie w kierunku spełnienia, i które nie są powiązane z opresyjnymi systemami. Duża część tej pracy będzie polegać na rozwoju jako wspólnota pełna nadziei, połączona głęboką solidarnością poprzez jednoczące ramy i istotna dzięki zbiorowym działaniom na rzecz tego, co jest strategicznie niezbędne do wprowadzenia zmian dziś i jutro w kierunku bardziej utopijnej przyszłości.
___________________________
Połączenia 20 tez o wyzwoleniu można przeczytać w całości i podpisać przez dowolną osobę lub organizację, która chce zaangażować się w bieżący projekt. #4Wyzwolenie
Współgospodarze i współautorzy:
ZSieć, DiEM25, Współpraca Jackson, Akademia Demokratycznej Nowoczesności, MetaCPC, RealUtopia, Kali Akuno, Michael Albert, Renata Avila, Ramzy Baroud, Medea Benjamin, Peter Bohmer, Fintan Bradshaw, Jeremy Brecher, Urška Breznik, Noam Chomsky, Savvina Chowdhury, Devriş Çimen, Mark Evans, Andrej Grubačić, Jason Hickel, Kathy Kelly, Arash Kolahi, Bridget Meehan, Sotiris Mitralexis, Jason Myles, Cynthia Peters, John Pilger, Matic Primc, Don Rojas, Stephen Shalom, Alexandria Shaner, Norman Solomon, Cooper Sperling, Yanis Varoufakis, Brett Wilkins, Greg Wilpert
Progresywna Międzynarodówka zapewni tłumaczenia na The Wire.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna
4 Komentarze
To takie dobre, Alexandrio. Dzielę się nim z niektórymi moimi uczniami. Dziękuję.
Dziękuję, Rahat! Prosimy o rozważenie przesłania zadań na podstawie rozmów ze swoimi uczniami i/lub zachęcenie ich do przesyłania własnych zadań za pośrednictwem 4Liberation.org.
„Nasz krajobraz jest zaśmiecony wypaleniem i gruzami naszych własnych ruchów, podczas gdy machina wojny ekobójczo-rasistowskiej, cis-heteronormatywnej, ablistycznej, patriarchalnej, imperialno-kolonialnej, autorytarno-korporacyjnej, spokojnie przyjmuje nasze nieskoordynowane uderzenia i paruje dalej. ”
Należy to zamienić na skrót. ERCHAPICACW. Prawie tak dobre jak BDWGHPG… Hegemoniczna sieć energetyczna Big Daddy White Geezer… Andreasowi Malmowi się to podobało!
Żyj w Aleksandrii! Świetny komentarz i masz rację.
Me encanta a Eduardo Galeano, jest jednym z moich mentorów dla najważniejszych osób. Extrano mucho a este hombre muy especial y esta cita de èl es muy conocido.
Do przodu! O, adelanto!