Mam wrażenie, że to gra końcowa. W zeszłym tygodniu w USA trzecia przewrotna i wysoce stronnicza decyzja Sądu Najwyższego w ciągu kilku dni praktycznie uniemożliwiła amerykańskie wysiłki na rzecz zapobieżenia załamaniu klimatu. Orzeczenie na korzyść państwa Wirginia Zachodnia, sąd uznał, że Agencja Ochrony Środowiska nie ma prawa ograniczać emisji dwutlenku węgla z elektrowni.
Dzień wcześniej w Wielkiej Brytanii rządowa komisja ds. zmian klimatycznych poinformowała: „szokująca” porażka przez administrację Borisa Johnsona, aby osiągnąć swoje cele klimatyczne. Tak głupia i perwersyjna jest jej polityka w takich kwestiach jak oszczędność energii że trudno postrzegać to jako coś innego niż porażkę z założenia. W dniu orzeczenia Sądu Najwyższego ogłosił to także rząd Wielkiej Brytanii przeznaczony do złomowania prawo chroniące najważniejsze miejsca dzikiej przyrody w Wielkiej Brytanii.
Ale ostateczną decyzją była dla mnie mniejsza decyzja. Po dwóch dekadach katastrofalnej polityki, która zamieniła rzeki w otwarte kanały ściekoweRada hrabstwa Herefordshire, po przejściu od kontroli torysowskiej do niezależnej, w końcu podjęła słuszną decyzję. Wystąpiła do rządu o utworzenie strefy ochrony wód, chroniącej rzekę Wye przed zanieczyszczeniami, które popychają ją do całkowitego załamania ekologicznego. Jednak w liście opublikowanym w zeszłym tygodniu brytyjska minister środowiska Rebecca Pow stwierdziła: odmówił pozwolenia, twierdząc, że „nałożyłoby to nowe i odrębne obowiązki regulacyjne na rolników i przedsiębiorstwa w zlewni”. O to oczywiście chodzi.
To małostkowość tej decyzji sprawia, że jest ona tak szokująca. Nawet jeśli koszt dla rządu jest niewielki, wydaje się, że jest on zdeterminowany zniszczyć wszystko, co dobre i cenne w tym kraju. To tak, jakby ministrowie kładąc się spać, zadawali sobie pytanie: „Co zrobiłem, że Wielka Brytania jest dziś gorszym miejscem?”
Właśnie w momencie, w którym potrzebujemy skoordynowanego światowego wysiłku, aby uniknąć naszych egzystencjalnych kryzysów – załamania klimatycznego, załamania ekologicznego, rosnącej fali syntetyczne chemikalia, narastający globalny kryzys żywnościowy – ci, którzy dzierżą drut kolczasty w poprzek wyjścia.
Kiedy w 1985 roku rozpoczynałem pracę jako dziennikarz zajmujący się ochroną środowiska, wiedziałem, że będę walczył z ludźmi zainteresowanymi finansowo destrukcyjnymi praktykami. Ale nigdy nie wyobrażałem sobie, że pewnego dnia skonfrontujemy się z czymś, co wydaje się być ideologicznym zaangażowaniem w niszczenie życia na Ziemi. Rząd Wielkiej Brytanii i Sąd Najwyższy USA wyglądają, jakby chcieli zniszczyć nasze systemy podtrzymywania życia.
Orzeczenie Sądu Najwyższego nie było przypadkowe ani oparte na ustalonych zasadach prawnych. Powstał w wyniku skoordynowanego programu mającego na celu zastąpienie demokracji w USA dyktaturą sądową.
jako senator Sheldon Whitehouse udokumentował, w nominację i zatwierdzenie trzech sędziów powołanych do sądu przez Donalda Trumpa włożono setki milionów dolarów w ciemnych pieniądzach (fundusze, których źródła nie są znane). Wśród grup prowadzących te kampanie był Amerykanie dla dobrobytu, założonej przez braci Koch: potentatów naftowych z długa płyta finansowania radykalnych prawicowych celów. Jak pokazuje śledztwo Earth Uprising, istnieje silna korelacja pomiędzy kwotą pieniędzy, jaką amerykańscy senatorowie otrzymali z tytułu ropy i gazu, a ich akceptacją dla nominacji Trumpa na sędziów Sądu Najwyższego.
Gdy faworyzowani sędziowie byli na miejscu, te same sieci zaczęły wykorzystywać swoją władzę finansową do kierowania swoimi decyzjami. Robią to poprzez „micus briefs”: porady dla sądu popierające stanowisko powoda. Proces sądowy nie powinien ulegać naciskom politycznym, ale porozumienia amicus stały się jednym z najpotężniejszych narzędzi lobbingu. Jak wskazuje Whitehouse, fundatorzy tych briefów to „nie tylko «przyjaciele sądu» – w wielu przypadkach są oni dosłownie przyjaciółmi sędziów, których postawili przed sądem”.
Podczas gdy niektórzy oligarchowie lobbują w systemie sądownictwa, inni działają z wielkim skutkiem poza nim, zniekształcając postrzeganie opinii publicznej na temat takich orzeczeń poprzez zalew propagandy w mediach. Nikt prawdopodobnie nie zrobił więcej, aby udaremnić skuteczne działania na rzecz ochrony środowiska, niż Rupert Murdoch.
W tej sytuacji Sąd Najwyższy pobłądził daleko poza jego mandat polegający na interpretacji prawa na terytorium władzy wykonawczej i ustawodawczej: stanowienie prawa. Narzuca politykę, która nigdy nie przetrwałaby kontroli demokratycznej, gdyby została poddana głosowaniu. Przejmując kontrolę władza regulacyjnaustanawia precedens, który może udaremnić niemal każdą demokratyczną decyzję.
Wszystko to może wydawać się niezrozumiałe. Dlaczego ktoś miałby chcieć niszczyć świat żywych? Z pewnością nawet miliarderzy chcą pięknej i nadającej się do zamieszkania planety? Czyż nie lubią snorkelingu na rafach koralowych, łowienia łososi w dziewiczych rzekach i jazdy na nartach po ośnieżonych górach? Cierpimy z powodu głębokiego niezrozumienia, dlaczego tacy ludzie zachowują się w taki, a nie inny sposób. Nie potrafimy odróżnić preferencji od interesów i interesów od władzy. Tym z nas, którzy nie pragną władzy nad innymi, trudno jest zrozumieć ludzi, którzy ją pragną. Dlatego jesteśmy zdumieni podejmowanymi przez nich decyzjami i przypisujemy je innym, nieprawdopodobnym przyczynom. Ponieważ ich nie rozumiemy, łatwiej jest nami manipulować.
Media często reprezentują interesy polityków tak, jakby były one jedynie preferencjami politycznymi. Bardzo rzadko w wiadomościach wyjaśnia się lobbing i finansowanie polityczne decyzji. Konserwatyści nie pozwalają inwentarzom intensywnej hodowli ani oczyszczalniom ścieków na wlewanie nieczystości do rzek, bo lubią zanieczyszczenia. Czynią to w imieniu potężnych interesów, wobec których czują się zobowiązani, takich jak przedsiębiorstwa wodociągowe i ich akcjonariusze, lobby rolnicze i prasa miliarderów.
Ale nawet interesy finansowe nie wyjaśniają w pełni, co się dzieje. Oligarchowie chcący wykorzenić demokrację w USA posunęli się daleko poza skupianie się jedynie na własnej wartości netto. Dla nich nie chodzi już o pieniądze. Chodzi o brutalną siłę: o patrzenie, jak świat kłania się przed nimi. Za ten przypływ mocy straciliby Ziemię.
Wszystkie te przypadki obnażają tę samą polityczną bezbronność: łatwość, z jaką demokracja zostaje zmiażdżona przez władzę pieniądza. Nie możemy chronić świata żywych, praw reprodukcyjnych kobiet ani czegokolwiek innego, co cenimy, dopóki nie wyciągniemy pieniędzy z polityki i nie rozbijemy imperiów medialnych, które kpią ze świadomej zgody politycznej.
Od 1985 roku mówiono mi, że nie mamy czasu na zmianę systemu: powinniśmy skoncentrować się tylko na pojedynczych kwestiach. Ale nigdy nie mieliśmy czasu, aby nie zmienić systemu. A właściwie ze względu na sposób nastawienie społeczne może nagle się zmienićzmiana systemu może nastąpić znacznie szybciej niż inkrementalizm. Dopóki nie zmienimy naszych systemów politycznych, uniemożliwiając bogatym kupowanie takich decyzji, jakie chcą, będziemy tracić nie tylko pojedyncze przypadki. Stracimy wszystko.
www.monbiot.com
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna