Magazyn Z
Kwietnia 2007
Recenzja książki: Travesty: proces Slobodana Miloszevica i
Korupcja międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości
autorstwa Johna Laughlanda
Edwarda S. Hermana
Wspaniała nowa książka Johna Laughlanda pt. Travesty: proces Slobodana Miloszevicia i korupcja międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości (Londyn/Ann Arbor: Pluto Press, 2007), jest czwartym ważnym krytycznym studium omówione przeze mnie kwestie związane z wojnami na Bałkanach in Magazyn Z. Poprzednie trzy były
Narracja ta została szybko zinstytucjonalizowana, za pomocą intensywna kampania propagandowa prowadzona przez rządy muzułmańskie Chorwacji i Bośni (przy wsparciu amerykańskich firm PR), rządy USA i innych krajów NATO, zorganizowany przez NATO i obsługujący NATO Międzynarodowy Trybunał Karny dla Byłej Jugosławii (MTKJ, czyli Trybunał), oraz zachodnie media, które szybko stały się stronami współwalczącymi w tej walce. Ten nieformalny kolektyw skupił się na licznych historiach i zdjęciach cierpiące ofiary, tylko z jednej strony i pozbawione kontekst. W komentarzu na temat parady ofiarami świadków, Laughland zauważa, że „Akt oskarżenia [przez MTKJ] sporządzany jest z niewielkim lub żadnym odniesieniem do faktu, że dane czyny zostały popełnione w bitwie: często można odnieść surrealistyczne wrażenie, jakie można mieć, czytając opis jednego mężczyzny bijącego inny nieprzytomny mężczyzna, który nie wspomniał, że do przemocy doszło podczas meczu bokserskiego”. Ale ten strumień świadków, których obrona mogłaby z kolei powielić, gdyby miała taką możliwość – a Miloszevic to zrobił prezentacja wideo brutalnie molestowanego Serbowie przez kilka godzin w kierunku początku jego proces – skutecznie demonizuje i pomógł w masowej produkcji prawdziwych wierzących, którzy postrzegali każdy kwestionujący argument lub dowód jako „apologetykę Miloszevicia”.
To umocnienie linii partyjnej zostało wzmocnione przez wirtualne lobby instytucji i oddanych jednostek, gotowych rzucić się zarówno na dewiantów rzucających wyzwanie nowej ortodoksji, jak i na instytucje medialne, które w rzadkich przypadkach pozwalają na kwestionowanie „prawdy”. Odmowa zrecenzowania tych odmiennych książek i zajęcia się poruszanymi w nich kwestiami jest także świadectwem tchórzostwa i narzuconej sobie ignorancji mediów, zwłaszcza mediów liberalno-lewicowych, które nie chcą kwestionować fałszywej na każdym poziomie narracji, jak zostało to przekonująco przedstawione w trzech książkach recenzowanych wcześniej i ponownie w Parodia.
Laughlanda Parodia skupia się na „Korupcji międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości” ukazanej w występach MTKJ podczas pojmania i procesu Miloszevicia, ale jednocześnie książka porusza większość kwestii kluczowych dla oceny wojen bałkańskich i roli poszczególnych uczestników. Zinstytucjonalizowane kłamstwa są demontowane jedno po drugim. W kwestii „sprawiedliwości międzynarodowej” Laughland podkreśla fakt, że MTKJ jest sądem politycznym mającym wyraźne cele polityczne, które są sprzeczne z wymogami jakiejkolwiek legalnej sprawiedliwości.
Ten sąd polityczny został zorganizowany głównie przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, kraje, które obecnie swobodnie atakują innych, ale szukają fikcji, która nada ich agresji de jure jak i quasi-moralną przykrywką. Z tego powodu zasady MTKJ pozostały niezmienione
MTKJ nie powstał w drodze uchwalenia jakiejkolwiek ustawy ani podpisania umową międzynarodową (jak w przypadku Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości), ale na mocy decyzji kilka rządów dominujących w Radzie Bezpieczeństwa oraz Laughland pokazuje, że było to poza władzą Rady Bezpieczeństwa (pokazanej także w innym wybitnym, ale niepoprawnym politycznie i zaniedbanym dziele Hansa Köchlera Globalna sprawiedliwość czy globalna zemsta? [Springer-Verlag Wien, 2003]). Powstał również z otwartym celem używanie go do ścigania jednej ze stron konfliktu, uznane za winne przed jakimkolwiek procesem. Celem politycznym miało być rzekomo zaprowadzenie pokoju karania złoczyńców i w ten sposób pełnić funkcję odstraszającą, ale także służyć ofiarom poprzez to, co Laughland nazywa „terapeutyczną mocą uzyskiwania wyroków skazujących”. Ale jak można odstraszać, nie będąc uprzedzonym przeciwko uniewinnieniu? Laughland zauważa również, że „duży nacisk na prawa ofiar oznacza, że „sprawiedliwość” jest równoznaczna z orzeczeniem o winie i niebezpiecznie zbliża się do dokładnego uzasadnienia zemsty które zwolennicy prawa karnego twierdzą, że odrzucają.” „Tymczasem pojawiła się koncepcja, że takie próby pełnić funkcję politycznie edukacyjną, samo w sobie przypomina „próby agitacyjne” prowadzone w celu podbudowania proletariatu we wczesnej Rosji Radzieckiej”.
Laughland przedstawia wielopoziomowe bezprawie MTKJ. Nie został stworzony przez prawa i nie ma wyższego organu, który nadzorowałby jego decyzje i do którego można by się odwołać. Sędziowie, często mianowani ze względów politycznych i bez doświadczenia sędziowskiego, osądzają sami. Laughland zwraca uwagę, że sędziowie zmieniali swoje zasady dziesiątki razy, ale ani razu zmiany te nigdy nie były kwestionowane przez jakąkolwiek wyższą władzę. Ich zasady są „elastyczne”, aby zapewniać efektywne wyniki; sędziowie z dumą zauważają, że MTKJ „lekceważy formalności prawne” i że nie musi „zakuwać się w kajdany” restrykcyjnym przepisom, które wywodzą się ze starożytnego systemu rozprawy z ławą przysięgłych”. Zmiany przepisów stale ograniczały prawa oskarżonych, ale od początku te prawa były ograniczane: Laughland cytuje
Kraina śmiechu zauważa, że MTKJ jest „organizacją prokuratorską”, której „cała filozofia i struktura mają charakter oskarżycielski”. Dlatego jego sędziowie stopniowo akceptowali strumień orzeczeń szkodzących obronie i możliwości sprawiedliwego procesu – łącznie z akceptacją dowody ze słyszenia, tajni świadkowie i posiedzenia niejawne (dwie ostatnie kategorie mają zastosowanie w przypadku 40 proc. świadków w procesie Miloszevicia). Przepisy MTKJ dopuszczają nawet apelację i ponowne rozpatrzenie sprawy uniewinnionego oskarżonego – „innymi słowy, MTKJ może uwięzić osobę, którą właśnie uznał za niewinną”.
Przeprowadzona przez Laughlanda druzgocąca analiza aktu oskarżenia i procesu Miloszevicia jest studium nadużyć władzy w umotywowanym politycznie procesie pokazowym, niekompetencji i fałszywych błędach w sztuce sądowniczej. Pierwszy akt oskarżenia, wydany w trakcie bombardowań NATO, 27 maja, został opracowany w ścisłej koordynacji między MTKJ a urzędnikami amerykańskimi i brytyjskimi, a jego bezpośrednia rola polityczna była całkowicie jasna – wyeliminowanie możliwości wynegocjowanego rozwiązania wojny i odwrócenie uwagi od zwrotu NATO w kierunku bombardowania infrastruktury cywilnej (legalna zbrodnia wojenna, dodająca się do „najwyższej zbrodni międzynarodowej”, obie tutaj chronione przez to ciało rzekomo powiązane z „prawem” i ochroną pokoju!). Późniejsze porwanie i przeniesienie Miloszevicia do
Oryginał aktu oskarżenia Miloszevic zajął się jedynie odpowiedzialnością za rzekome zbrodnie wojenne w Kosowie. Ale jak wskazuje Laughland, dzikie twierdzenia masowe zabójstwa i ludobójstwo w Kosowie nie były poparte dowodami, a bombardowania NATO mogły zabić tyle samo cywilów w Kosowie, co armia jugosłowiańska. Uwypukliło to problem polegający na tym, że gdyby akt oskarżenia Miloszevicia ograniczał się do Kosowa, trudno byłoby uzasadnić sądzenie go za zbrodnie w Kosowie, ale nie przywódców NATO, co przyznał nawet prokurator MTKJ. A więc dwa lata po pierwszym akcie oskarżenia, ale po porwaniu Miloszevicia i przeniesieniu go do kraju
Zatem prokuratura starała się uzasadnić „ludobójstwo”, z opóźnieniem mianując Miloszevicia szefem „wspólnego przedsięwzięcia przestępczego” (JCE), aby pozbyć się Chorwaci i muzułmanie w „Wielkiej Serbii”. Początkowe oskarżenia, które ograniczały jego rzekome zbrodnie do Kosowa, nigdy nie wspominały o jakimkolwiek udziale w JCE ani dążeniu do „Wielkiej Serbii”. Zatem prokuratura musiała zacząć od nowa, gromadząc dowody zbrodni, do których dąży JCE i Wielka Serbia
Kluczowym elementem sprawy prokuratury było spóźnione oskarżenie Miloszevicia o udział we „wspólnym przedsięwzięciu przestępczym” z Serbami w
Laughland ma świetny rozdział na temat Wielkiej Serbii, z którego wynika, że Miloszevic nie rozpoczął wojen rozbiorowych (nawet cytując przyznającą to prokurator Nice), że nie był skrajnym nacjonalistą i że oskarżenia pod adresem jego przemówień w 1987 i 1989 r. są fałszywe, że jego wsparcie Serbowie w Chorwacji i Bośni byli niespokojni i w dużej mierze defensywni, i że nie działał na rzecz Wielkiej Serbii, ale co najwyżej próbował umożliwić Serbom w rozpadającej się Jugosławii pozostanie razem. Podczas procesu obrony Miloszevicia przywódca Serbskiej Partii Nacjonalistycznej Vojislav Seselj twierdził, że tylko to jego partia dążyła do „Wielkiej Serbii”, ponieważ Chorwaci i bośniaccy muzułmanie byli w rzeczywistości Serbami wyznającymi inną religię, a jego partia walczyła o sprowadzenie ich wszystkich do Serbii – Miloszevic chciał jedynie, aby Serbowie utknięci w separatystycznych państwach mogli dołączyć do Serbii. W tym momencie prokurator Geoffrey Nice przyznał, że Miloszevic nie miał na celu m.in Wielkiej Serbii, lecz, według słów Nicei, miał jedynie „pragmatyczny” cel „zapewnienie że wszyscy Serbowie, którzy żyli w byłej Jugosławii należy pozwolić… mieszkać w tym samym mieszkaniu.” Wywołało to pewną konsternację wśród sędziów procesowych, ponieważ agresywne dążenie Miloszevicia na rzecz Wielkiej Serbii było centralnym punktem sprawy MTKJ. Nigdy o tym nie słyszałeś? Zrozumiałe, że jako New York Times media głównego nurtu nigdy o tym nie informowały, podobnie jak nigdy nie próbowały pogodzić wsparcia Miloszevicia dla seryjnych posunięć pokojowych z jego rzekomą rolą agresora poszukującego Wielkiej Serbii.
Jest w nim dużo więcej wartości Parodia i nie mogę tego zrobić sprawiedliwie, nawet w kwestiach tu omawianych. To wspaniała książka, która powinna znaleźć się na liście lektur każdego, kto szuka oświecenia w niejasnych i zagmatwanych kwestiach związanych z wojnami bałkańskimi i „interwencją humanitarną”. Pomaga podważyć pogląd, że ataki NATO opierały się na moralności uzasadniającej nadrzędną suwerenność i prawo międzynarodowe, i zdecydowanie pokazuje, że MTKJ jest całkowicie upolitycznionym, nieuczciwym sądem, który stanowi „korupcję międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości”.
Jak podkreśla Laughland (i
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna