Richard Wolff stał się jednym z najwybitniejszych postępowych ekonomistów w Ameryce. Występuje w programach Free Speech TV, Link TV i Pacifica Radio, a także wielokrotnie gościł w programie Billa Moyersa, a także w programie Charliego Rose'a. Jego książki to „Kapitalizm uderza w wentylator”, „Okupuj gospodarkę” i „Demokracja w pracy”. Wolff uzyskał tytuł licencjata na Harvardzie, tytuł magistra na Uniwersytecie Stanforda i doktorat. ekonomii na Yale. Jest emerytowanym profesorem Uniwersytetu Massachusetts w Amherst oraz profesorem wizytującym w ramach programu studiów podyplomowych w zakresie stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie New School na Manhattanie, gdzie mieszka. Urodzony w 1942 roku w Youngstown w stanie Ohio, jest synem rodziców z klasy robotniczej, którzy byli uchodźcami przed nazistami. Po tym jak jego rodzina przeniosła się na Środkowy Zachód, przenieśli się do Nowego Jorku. W latach 1980. Wolff ubiegał się o stanowisko burmistrza i radnego miasta New Haven z listy Partii Zielonych.
Spotkałem Wolffa podczas styczniowego tournee po Kalifornii, gdzie wszędzie, gdzie przemawiał, otaczały go przepełnione tłumy.
P: Przez większość swojego życia pracowałeś w zapomnieniu. Jakie to uczucie mieć w końcu masową publiczność?
Richard Wolff: Muszę się uszczypnąć; Świetnie się bawię. Ale to nie ja; to jest wiadomość.
P: A ta wiadomość to?
Wolff: Kapitalistyczne miejsce pracy jest jedną z najgłębiej niedemokratycznych instytucji na świecie. Pracownicy nie mają wpływu na decyzje, które ich dotyczą. Gdyby pracownicy zasiadali w zarządach demokratycznie zarządzanych, samorządnych przedsiębiorstw, nie głosowaliby za szalenie nierówną dystrybucją zysków, na której skorzystają nieliczni, i za cięciami dla wielu.
P: Dlaczego liderzy biznesu w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej opowiadają się za polityką oszczędnościową? Czy nie zmniejsza to popytu na ich produkty, a tym samym zmniejsza ich potencjalne zyski?
Wolff: Pytanie jest dobre. Dlaczego kadra kierownicza korporacji nieustannie szuka wszelkich możliwych sposobów obniżenia kosztów pracy? Im skuteczniej kapitaliści odniosą sukces w obniżaniu kosztów swoich wynagrodzeń, tym mniej pieniędzy pracownicy będą musieli odkupić to, co wyprodukują ci sami kapitaliści. To sprzeczność.
Jasne, firmy chcą dużo zakupów. Jednak jedynym sposobem poradzenia sobie z załamaniem gospodarczym byłoby opodatkowanie bogatych, którzy gromadzą swoje pieniądze, i przekazanie ich w ręce klasy średniej i niższej, ponieważ znajdują się oni w sytuacji, w której wydadzą je jako szybko, jak to dostaną. Rozwiązałoby to problem popytu, ale tylko kosztem bogatych i korporacji.
Dokonali wyboru: woleli twardo stawić czoła masom ludzi, nawet kosztem utraty klientów, niż być tym, który zostanie uderzony karą za zwiększenie siły nabywczej mas.
I tu wkracza globalizacja. Amerykańskie przedsiębiorstwa opowiadają się tutaj za oszczędnościami, ponieważ chcą zmniejszyć siłę siły roboczej i zaoszczędzić na jej kosztach, i widzą sposób, aby to osiągnąć, przenosząc sprzedaż swoich produktów z przygnębionego, przepełnionego polityką oszczędnościową stanu USA. gospodarki do eksplodujących gospodarek Brazylii, Chin, Indii i tak dalej.
Globalizacja daje amerykańskim przedsiębiorstwom opcję: jeśli oszczędności osłabią tutaj siłę nabywczą, nadal będą mogli sprzedawać towary; po prostu zamierzają je sprzedać gdzie indziej. Stany Zjednoczone podlegają rekonfiguracji, aby stać się gospodarką bardziej zorientowaną na eksport. Taka jest polityka Obamy. To sposób zarządzania popytem, gdy oszczędności ograniczają dochody własnej klasy robotniczej.
P: Co sądzisz o prezydencie Obamie?
Wolff: Patrzę na Obamę, łącząc go i rolę, jaką odgrywa, z ogólnym zarysem tego, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych. Ostatnie półwiecze historii Ameryki to systematyczne wycofywanie się z tego, co udało się osiągnąć dzięki naciskom oddolnym w latach 30. i 40. XX wieku.
Wycofanie się z Nowego Ładu ostatecznie zakończyło się w 2008 roku naprawdę poważnym kryzysem gospodarczym, który był zjawiskiem najbardziej przypominającym Wielki Kryzys, jaki kiedykolwiek mieliśmy. Bardziej niż kiedykolwiek potrzebowałeś odwrócenia uwagi, kogoś, kto mógłby sprawiać wrażenie „outsidera”, nowej, świeżej twarzy: młodego, aktywnego Afroamerykanina. O ile bardziej outsiderem w Ameryce możesz być?
Oczywiście jest to niezwykłe zjawisko, że ktoś trzymany poza Ameryką – Afroamerykanin, marginalizowany i podporządkowany – mógł faktycznie przedostać się do Białego Domu.
Jednak prezydentura Obamy kontynuuje odwracanie Nowego Ładu. Niestety taką rolę odegrał Obama i jaką pozostawi po sobie spuściznę.
P: Co myślisz, kiedy ludzie oskarżają Obamę o bycie „socjalistą”?
Wolff: To odzwierciedlenie faktu, że żyjemy w kraju, który tak pomieszał i zdemonizował socjalizm, że każdy może to słowo nazwać kimkolwiek. Jest w nim cała jasność, jeśli chodzi o powiedzenie „on jest zły” lub „on nie jest miły” – chodzi o potępienie, ale określenie to jest teraz tak niejasne i abstrakcyjne, że nie ma żadnego znaczenia. Jeśli chodzi o prawicę, nie ma to większego znaczenia niż to, że Obama jest kimś, kto wierzy, że rząd ma do odegrania ważną rolę w życiu gospodarczym. To werbalna pustka, sposób na to, aby inni źle myśleli o kimś, kogo nie lubisz.
Z pewnością Obama nigdy nie twierdził, że jest – ani nie zrobił nic, aby zakwalifikować go jako – socjalistę pod jakąkolwiek definicją. To bełkot.
Pytanie: Ponieważ władza w coraz większym stopniu znajduje się w rękach dyrektorów generalnych, nadal istnieje mit, że akcjonariusze kontrolują korporacje.
Wolff: Masz rację, ale to, o czym mówisz, to „prawo formalne”, a nie „prawo materialne”. Tak, możesz kupić część akcji, ale nie ma to żadnego realnego znaczenia dla korporacji, ponieważ niewielka część amerykańskich akcjonariuszy posiada ogromną część wszystkich akcji. Uczestnictwo w udziałach w jakikolwiek znaczący sposób nie jest czymś, na co większość ludzi w społeczeństwach kapitalistycznych kiedykolwiek była w stanie to zrobić.
W większości przedsiębiorstw kapitalistycznych, a z pewnością w większości dużych korporacji dominujących w gospodarkach kapitalistycznych, organizacja pracy jest wysoce rozwarstwiona. Na górze znajdują się główni akcjonariusze, zazwyczaj od dziesięciu do dwudziestu osób posiadających główne pakiety akcji spółki. W związku z tym przysługuje im prawo głosu ze wszystkich tych akcji, co daje im zgodnie z prawem uprawnienia do wyboru zarządu liczącego od piętnastu do dwudziestu osób.
Główni akcjonariusze i zarząd, liczący trzydzieści do czterdziestu osób, podejmują wszystkie decydujące decyzje w korporacji: co firma będzie produkować, jak, gdzie i wreszcie, co zrobić z zyskiem, który generuje przedsiębiorstwo. Ogromna większość pracowników kapitalistycznego przedsiębiorstwa musi żyć ze skutkami wszystkich decyzji podejmowanych przez niewielką mniejszość.
P: Jaka jest alternatywa?
Wolff: Przedsiębiorstwo spółdzielcze jest kluczową alternatywą dla tradycyjnego przedsiębiorstwa kapitalistycznego. Wszyscy pracownicy, niezależnie od tego, co robią w przedsiębiorstwie, muszą mieć możliwość uczestniczenia w zbiorowym podejmowaniu decyzji o tym, co, jak, gdzie produkować i co zrobić z zyskami w demokratyczny sposób. Jedna osoba, jeden głos powinna decydować o tym, jak te rzeczy zostaną zrobione.
Powód, dla którego jesteśmy zainteresowani przejściem od odgórnej kapitalistycznej organizacji przedsiębiorstw do radykalnie odmiennej organizacji spółdzielczej lub demokratycznej, jest prosty: wierzymy, że kapitalistyczna organizacja produkcji zakończyła swój okres użyteczności w historii ludzkości. Obecnie nie jest już w stanie dostarczyć towaru.
Przynosi zyski i dobrobyt niewielkiej części populacji i dostarcza większości ludzi nie dobra, ale „złe”. Miejsca pracy są coraz bardziej niepewne, bezrobocie jest wysokie i utrzymujące się na wysokim poziomie, świadczenia są coraz bardziej ograniczane, a perspektywy dla naszych dzieci są jeszcze gorsze, w miarę jak coraz więcej z nich popada w coraz większe długi, aby zdobyć stopnie naukowe, które nie zapewniają im pracy i dochodów, aby wyjść z długów.
Kryzys, którego doświadczamy, jest produktem systemu gospodarczego, którego organizacja jest czymś, co powinniśmy kwestionować, debatować i zmieniać.
P: Jaka jest Twoja definicja spółdzielni i kolektywu?
Wolff: Słowo „spółdzielnia” na określenie przedsiębiorstwa jest bardzo stare. Spółdzielnie istnieją od wielu stuleci, na całym świecie, a także w całej historii Stanów Zjednoczonych. Oznacza to różne rzeczy.
Czasami spółdzielnia oznacza, że grupa producentów, którzy coś wytwarzają, zbierze się i podzieli się – wspólnie posiada – jednym ze swoich wkładów. Na przykład: Grupa
rolnicy, z których żaden indywidualnie nie ma dość pieniędzy, aby kupić ziemię potrzebną do pracy, mogą czasami utworzyć spółdzielnię, aby połączyć swoje pieniądze i wtedy wspólnie mogliby sobie pozwolić na zakup ziemi. Zgadzają się uprawiać różne części ziemi, ale mają ją na własność wspólnie.
Innym przykładem jest produkcja wina. Na całym świecie, szczególnie w Europie, bardzo powszechną praktyką jest produkcja i sprzedaż win przez spółdzielnie.
Faktyczną uprawą winogron i produkcją wina zajmują się indywidualni rolnicy, zatrudniający lub nie zatrudniający pracowników. Słowo „spółdzielnia” nie odnosi się tutaj do faktycznie wykonywanej pracy, ale rolnicy spotykają się i dosłownie łączą swoje wino. Wino, które każdy z nich wyprodukował w swoich kadziach, wlewają do jednej centralnej kadzi, a następnie współpracują przy jego sprzedaży. Lepiej radzą sobie ze sprzedażą wina w większych ilościach większym nabywcom, niż mogliby to zrobić sami. Nazywa się to czasem kooperacją marketingową lub sprzedażową.
Słowo „kolektyw” nie jest zbyt często używane, ponieważ było używane głównie przez socjalistów i komunistów i ma inną historię. Słowo „spółdzielnia” – ponieważ mnie interesuje, a ludzie w Stanach Zjednoczonych i innych częściach świata z dnia na dzień stają się coraz bardziej zainteresowani – oznacza, że samo miejsce pracy jest zorganizowane w sposób kooperatywny, a nie w konwencjonalnym kapitalistycznym stylu. , forma hierarchiczna.
P: Jakie są przykłady spółdzielni w USA?
Wolff: Stworzyliśmy stronę internetową, na której podano całą masę przykładów: www.democracyatwork.info. Jednym z przykładów są piekarnie Arizmendi. Jest ich pięć, wszystkie połączone w jedną korporację macierzystą, zlokalizowaną w Bay Area. Są w całości prowadzone przez pracowników – tych, którzy pieką chleb i ciastka, robią kawę, robią zakupy, utrzymują lokal i tak dalej. Przez wiele dni wykonują określone zadania w ramach podziału pracy, który sami dla siebie stworzyli. Ale potem okresowo wszyscy pracownicy spotykają się i nie wykonują swojego konkretnego zadania. Zamiast tego wspólnie dyskutują i debatują, co produkować, jak produkować, gdzie produkować, czy się rozwijać i tak dalej. Decyzje te są podejmowane w sposób demokratyczny.
Istnieją setki, a może tysiące takich spółdzielni pracowniczych i producenckich. Wiele firm, w tym znane nazwiska, takie jak komputery Apple, jeśli cofniesz się i spojrzysz na początki, możesz być zaskoczony, gdy dowiesz się, że były to spółdzielnie. Pierwotnymi założycielami byli często pracownicy niezadowoleni z bycia zwykłymi pracownikami czyjejś firmy, więc spotykali się z innymi, często w młodym wieku, połączyli swój entuzjazm i energię i założyli inny rodzaj przedsiębiorstwa. Jest to bardzo powszechne w Dolinie Krzemowej.
Co roku setki, a czasem tysiące inżynierów odchodzi z pracy w dużych firmach, takich jak IBM, Oracle czy Cisco, spotyka się z przyjaciółmi i mówi: „OK, chcemy rozpocząć inny rodzaj działalności. Wszyscy weźmiemy laptopy i zbierzemy się w garażu Harry'ego, a nie chcemy codziennie przychodzić do pracy w garniturze i krawacie lub dla jakiegoś dyrektora, który nie rozumie nic na temat komputerów mówiących nam, co mamy robić. Nie chcemy żadnej tej bzdury; to dławi, zabija naszą kreatywność. Chcielibyśmy udać się do miejsca, gdzie nie ma szefów i gdzie wszyscy jesteśmy równi.”
I to właśnie zrobili. W wielu przypadkach były one bardzo rygorystyczne: wszystkie decyzje muszą być podejmowane w drodze konsensusu. Wszyscy są równi.
Nic nie zmniejszyłoby szybciej i definitywniej nierówności dochodów w USA niż umożliwienie każdemu pracownikowi we wszystkich przedsiębiorstwach udziału w decydowaniu o zakresie dochodów jednego pracownika na drugiego. Nigdy nie zrobiliby tego, co obecnie jest normą: daliby jednej osobie miliony, w niektórych przypadkach miliardy, a innym ledwo starcza na życie.
W Ameryce dyskutujemy o wszystkim oprócz kapitalizmu. Jeśli w twoim społeczeństwie istnieje instytucja, która nie podlega krytyce, dajesz jej wolną przepustkę do folgowania wszystkim jej słabościom i mrocznym skłonnościom.
Uczciwe, zdrowe społeczeństwo nigdy nie cofnęłoby się przed debatą, na jakim etapie jesteśmy z kapitalizmem. Czy możemy zrobić lepiej? Jak to może działać?
Przejście do przedsiębiorstwa zorganizowanego w oparciu o spółdzielnię to jeden z najlepszych sposobów, aby naprawdę coś zrobić z nierównym podziałem bogactwa.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna
1 Komentarz
Wolff: „Kapitalistyczne miejsce pracy jest jedną z najgłębiej niedemokratycznych instytucji na świecie. Pracownicy nie mają wpływu na decyzje, które ich dotyczą. Gdyby pracownicy zasiadali w zarządach demokratycznie zarządzanych, samorządnych przedsiębiorstw, nie głosowaliby za szalenie nierówną dystrybucją zysków, z której skorzystają nieliczni, i za cięciami dla wielu”.
W Niemczech mają system (instalatorzy przez wojsko USA po II wojnie światowej), który wymaga od pracowników bycia członkami Bd dyrektorów swoich korporacji,
Niemiecka gospodarka nie ucierpiała. Może wojsko mogłoby zrobić to samo tutaj?
Potrzebujesz więcej dyskusji na ten temat;
– Gar Alperovitz stwierdza, że 130 milionów Amerykanów jest członkami jakiejś spółdzielni, a 13 milionów Amerykanów pracuje w firmach pracowniczych. Mówi, że Stany Zjednoczone mogą zmierzać w stronę czegoś zupełnie innego…
Ekonomia partycypacyjna Michaela Alperta?