Fazillah ma 25 lat i mieszka w Maidan Shar, centralnym mieście afgańskiej prowincji Wardak. Wyszła za mąż jakieś sześć lat temu i urodziła syna Aymala, który właśnie skończył pięć lat i nie miał ojca. Fazillah mówi swojemu synowi Aymalowi, że jego ojciec zginął w amerykańskim bombowcu zdalnie sterowanym komputerowo.
W lipcu 2007 roku ojciec Aymala siedział w ogrodzie z czterema innymi mężczyznami. Uzbrojony dron, który nazywaliśmy bezzałogowym statkiem powietrznym, w skrócie UAV, przeleciał nad nami niezauważony i wystrzelił rakiety w stronę ogrodu, zabijając wszystkich pięciu mężczyzn.
Teraz Fazillah i Aymal dzielą małe mieszkanie z matką zmarłego mężczyzny. Zgodnie z tradycją krewni męża mają obowiązek opiekować się wdową, która w najbliższej rodzinie nie ma żywiciela rodziny. Ona i jej syn nie mają stałego źródła chleba ani dochodów, ale Fazillah twierdzi, że jej małej rodzinie jest lepiej, niż mogłoby być: jeden z mężczyzn zabitych wraz z mężem pozostawił żonę i dziecko, ale żadnych innych żyjących krewnych, którzy mogliby zapewnić im w ogóle jakiekolwiek źródło wsparcia.
Babcia Aymala jest wzburzona i zrozpaczona, gdy mówi o śmierci swojego syna i jego czterech przyjaciół. „Wszyscy zadajemy sobie pytanie: «Dlaczego?»” – mówi podnosząc głos. „Zabijają ludzi za pomocą komputerów i nie potrafią nam powiedzieć dlaczego. Kiedy pytamy, dlaczego tak się stało, odpowiadają, że mieli wątpliwości, podejrzenia. Ale nie poświęcili czasu, aby zapytać: „Kim jest ta osoba?” lub „Kim była ta osoba?” Nie ma dowodów, nie ma odpowiedzialności. Teraz nie ma w domu godnej zaufania osoby, która przyniesie nam chleb. Jestem stary i nie mam spokojnego życia.
Słuchając ich, przypominam sobie wcześniejszą rozmowę, jaką odbyłem z pakistańskim pracownikiem socjalnym oraz z dziennikarzem Safdarem Dawarem, którzy obaj przeżyli ataki dronów w rejonie Miran Shah w pakistańskiej prowincji Waziristan. Zirytowani coraz powszechniejszym doświadczeniem, które przeżyli, a którego nie przeżyło zbyt wielu innych, zaczęli zarzucać nas pytaniami.
„Kto dał licencję na zabijanie i przed jakim sądem? Kto oświadczył, że mogą bić, kogo chcą?”
„Ile może być „celi wysokiego szczebla”?”
„Jakim rodzajem demokracji jest Ameryka” – pyta Safdar – „gdzie ludzie nie zadają takich pytań?”
Jedynym pytaniem, na które Fazillah nie może odpowiedzieć za swojego syna, jest to, czy ktoś w ogóle zadał pytanie, czy zabić jego ojca. Magazyn Forbes informuje, że siły powietrzne zatrudniają od sześćdziesięciu pięciu do siedemdziesięciu tysięcy analityków przetwarzających nagrania wideo z dronów; Z recenzji Rand wynika, że do prawidłowego przetwarzania danych potrzeba o połowę mniej tej liczby. Poproszona o wskazanie człowieka, który faktycznie podjął decyzję o zabiciu jej męża, może wskazać jedynie inną maszynę.
W czerwcu 2010 roku Filip G. Alston, następnie Specjalny Sprawozdawca ONZ ds. pozasądowych, doraźnych i arbitralnych egzekucji, stawił się przed Radą Praw Człowieka ONZ i zeznawał że „ukierunkowane zabójstwa stanowią szybko rosnące wyzwanie dla międzynarodowych praworządności… W sytuacji, w której nie ujawniono, kto został zabity, z jakiego powodu i czy zginęli niewinni cywile, prawna zasada odpowiedzialności międzynarodowej brzmi: z definicji całkowicie naruszone.”
„Taka rozszerzona i otwarta interpretacja prawa do samoobrony jest bliska zniszczenia zawartego w Karcie Narodów Zjednoczonych zakazu użycia siły zbrojnej. Jeśli zostaną o to poproszeni przez inne państwa w dążeniu do nich one uznani za terrorystów i zaatakowali ich, spowodowałoby to chaos”.
W zeszłym tygodniu, 23 lutego, odbyła się akcja charytatywna ”Wytchnienie” wypowiedział się w imieniu kilkunastu rodzin pakistańskich, które straciły bliskich w atakach dronów, oraz – zapytała Rada Praw Człowieka ONZ potępić te ataki jako nielegalne naruszenia praw człowieka.
„W Pakistanie CIA sieje spustoszenie i nazywa go pokojem” – powiedział dyrektor Reprieve Clive Stafford Smith. „W ramach nielegalnego programu ataków dronów zamordowano setki cywilów w Pakistanie. ONZ musi położyć temu kres, zanim zginą kolejne dzieci. Nie tylko powoduje niewypowiedziane cierpienie ludności północno-zachodniego Pakistanu, ale jest także najskuteczniejszym jak dotąd sierżantem werbującym tych samych „bojowników”, których według USA są celem”.
Prawnik reprezentujący rodziny, Shahzad Akbar z pakistańskiej „Fundacji Praw Podstawowych”, powiedział:
„Jeśli prezydent Obama naprawdę wierzy, że ataki dronów są „precyzyjne”, należy zadać sobie pytanie, gdzie śmierć dzieci takich jak ośmioletni syn Maezola Khana wpisuje się w plan CIA. Jeżeli Stany Zjednoczone nie będą przygotowane, aby stawić czoła realiom cierpień powodowanych przez strajki, ONZ musi wkroczyć. Społeczność międzynarodowa nie może już dłużej pozwolić sobie na ignorowanie katastrofy praw człowieka, która ma miejsce w północno-zachodnim Pakistanie w nazwę „wojny z terroryzmem”.
Wojna dronów, coraz szerzej stosowana z miesiąca na miesiąc, od Busha po administrację Obamy, nie doczekała się znaczącej debaty publicznej. Nie zadajemy pytań – nasze umysły nie zbliżają się do pól bitewnych, tak jak w nadchodzących dziesięcioleciach będą to robić ciała naszych młodych ludzi – to znaczy, jeśli chaos, który powoduje nasze wojny, nie sprowadzi pól bitew do nas. Rozwijająca się sieć niszczycielsko śmiercionośnych tajnych działań rozprzestrzeniających się po całym świecie rozwijającym się przechodzi bez najmniejszych obaw i komentarzy.
Kogo zatem obwinia Fazillah? Kogo można winić w obliczu działań maszyny? Nasz pakistański przyjaciel pyta: „Jaką demokracją jest Ameryka, w której ludzie nie zadają takich pytań?” Stanie się prawdziwą demokracją, z faktycznym wyborem w czasie wyborów między wojną a pokojem, a nie między machinami politycznymi rywalizującymi o szansę wywołania wojny, wielu Amerykanom wydaje się, jeśli wierzyć niektórym mniej raportowanym sondażom, cel prawie nieosiągalny. Stany Zjednoczone stały się procesem, który wywołuje wojnę – dziś Afganistan i (w jakimkolwiek sensie) Irak; jutro Iran i Pakistan, a Chiny bezpiecznie, choć daleko na horyzoncie – a dla tych z nas, którzy w jakikolwiek sposób troszczą się o pokój, zasadniczy sprzeciw wobec wojny ostatecznie wymaga determinacji, aby w końcu przekształcić Stany Zjednoczone w demokrację, starając się, jak powiedział dr King nakazał nam, abyśmy „kształtowali oporne status quo posiniaczonymi rękami, dopóki nie przekształcimy go w braterstwo”.
Należy zacząć od współczucia – być może bezsilnego współczucia, być może tylko ducha sprzeciwu, ale współczucia dla ludzi takich jak Fazillah i Aymal – i od podjęcia decyzji o byciu człowiekiem, może tylko duchem człowieka, ale w jakiś sposób żywym i żyjącym dla co nasza zgoda, a może zwłaszcza nasze milczenie, osiąga w świecie. Człowieczeństwo jest pierwszą rzeczą, którą należy odzyskać, a następnie, jeśli mamy siłę, bezlitośnie bronić – przed obojętnością, samozadowoleniem, a przede wszystkim biernością. Jeśli wystarczająco dużo z nas odmówi bycia maszynami, jeśli wystarczająco dużo z nas odmówi dość, czy nie można w końcu osiągnąć demokracji, a nawet pokoju? Ale najpierw przychodzi odmowa.
Fazillah pragnie spokojnego życia. Nie chce widzieć więcej zabitych ludzi ani więcej duchów takich jak duch jej męża. Jeszcze jakieś ciała, spalone (jak wspomina) tak zwęglone, że prawie nie da się ich odróżnić od siebie.
„Nie chcę, żeby to się komukolwiek przydarzyło” – mówi Fazillah. Nie chcę, żeby jakiekolwiek dzieci pozostały bez rodziców”.
I – dodaje – „chcę, żeby wojska amerykańskie opuściły kraj”.
Kathy Kelly ([email chroniony]) koordynuje głosy dla twórczej niestosowania przemocy (www.vcnv.org) Afgańscy Młodzi Wolontariusze Pokojowi (www.ourjourneytosmile.com) mają siedzibę w Kabulu.
Badania przeprowadzone przez Afgańskich Młodych Wolontariuszy Pokoju.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna