Jesteśmy istotami społecznymi – lubimy, gdy nas słuchają. Jednak trwałą tragedią współczesnego społeczeństwa pozostaje to, że są rzeczy, które częściej pozostają przemilczane, a w rzadkich przypadkach rzeczywiście mają coś do powiedzenia. Ciężka cisza lub pośpieszne, niezręczne przejście zastępuje słowa, gdy nie możemy się zmusić, aby je znaleźć i wyrazić. Jako krok w kierunku znalezienia odpowiednich słów i przezwyciężenia ciężaru, który w dzisiejszych czasach ciąży na tak wielu z nas, chciałbym zaprosić Państwa do rozmowy o żniwach sprzeciwu i budowaniu lepszego świata. Moglibyśmy zacząć od zbadania niewypowiedzianych…
Poniższy tekst powstał pierwotnie jako wybór rozmów z przyjacielem w Rosji od początku inwazji Putina na Ukrainę. Nigdy nie została opublikowana ze względu na obawę, że nie będę w stanie w pełni chronić anonimowości przyjaciela. Ten przyjaciel jest innym aktywistą i dysydentem, który podziela mój pogląd, że jako zwolennik zmian nie wystarczy tylko mówić o tym, co nam się nie podoba w świecie. Powinniśmy także umieć poważnie odpowiedzieć na pytanie: „Więc nie lubisz (wstaw tutaj najmniej ulubiony „izm”) kapitalizmu, autorytaryzmu, imperializmu, seksizmu, rasizmu, klasizmu itp. – w takim razie co do chcesz?" Idąc tą ścieżką, mój rosyjski przyjaciel i ja od czasu do czasu korespondujemy ze względu na wspólne zainteresowanie rozwojem teorii, wizji i strategii dla Społeczeństwo uczestniczące.
Gdy w lutym wybuchła wojna, mój przyjaciel zaczął przesyłać mi reakcje w formie strumienia myśli. Odpowiedziałem najlepiej, jak potrafiłem, jako aktywista, który – jak większość z nas – waha się między poczuciem, że nie mogę nic zrobić, aby zmienić okropności świata, a poczuciem, że mogę, bo musimy. Pomijając aktywizm, jako zwykła osoba słysząca wybuchy bólu i frustracji ze strony przyjaciela, nie poddaję się. Wiem, że niekoniecznie potrzebne są wszystkie rozwiązania, czy nawet odpowiedzi, ale raczej aktywne słuchanie, perspektywa spoza własnego umysłu, solidarność, troska, ktoś, kto będzie świadkiem. Być może różnica, którą wszyscy możemy wprowadzić jako aktywiści, zaczyna się tutaj, od kwestii bardzo osobistych. Akt słuchania przekształca pusty krzyk w ciemności w coś, czym można się podzielić i nazwać, wyciągając go na światło, co jest pierwszym krokiem do zwycięstwa.
Solidarność i przyjaźń
Mój pomysł na ten esej polegał na przedstawieniu czegoś innego niż akademickie domysły czy nawet analizy strategiczne. Poprzez wspólne refleksje mojego przyjaciela starałem się nadać doświadczeniu i solidarności wysoce osobistą, ludzką twarz. Miały być przedstawione możliwie surowo, pisane nieformalnie, do prywatnej komunikacji, przez osobę, dla której angielski nie jest językiem ojczystym. Miałem nadzieję, że ten format uwydatni niefiltrowane zbiorowe walki i pragnienia zwykłych ludzi w przeciwieństwie do pragnień i działań imperialnych i walczących dla zysku potęg, a nawet popularnych opinii różnych frakcji myślowych. Miałem też nadzieję, że będzie to odzwierciedleniem przyjaźni, tej najpotężniejszej siły człowieczeństwa.
Ale, jak powiedziałem, ten artykuł nigdy nie został opublikowany. Chociaż najpierw uzyskałem pozwolenie od przyjaciela na podzielenie się jego słowami (ostrożnie i anonimowo), gdy zostało ono uporządkowane, zredagowane i gotowe do publikacji, w głębi duszy wiedziałem, że nie czuję się z tym dobrze. Bez redagowania i redagowania na strzępy nie mógłbym dzielić się naszymi rozmowami, nie zostawiając śladu przyjacielowi. W miarę jak mijały tygodnie i narastały brutalne represje wobec Rosjan, którzy odważyli się zabierać głos, protestować, dzielić się sztuką lub w jakikolwiek sposób wyrażać sprzeciw, cieszyłem się ze swojego wyboru. Chociaż warto nadawać widoczność i głos doświadczeniom naziemnym, niepotrzebnie naraziłoby to kogoś innego na niebezpieczeństwo. Byłoby to sprzeczne z celem eseju, którego celem było ukazanie drogi do solidarności i empatii pomiędzy zwykłymi ludźmi w obliczu brutalnych warunków. To, co niewypowiedziane, wiąże się z wieloma barierami.
Podczas gdy w USA trwa ta i inne wojny, liczymy się z przemocą związaną z kolejną strzelaniną w szkołach, kolejną masową strzelaniną na tle rasowym, atakami na prawa kobiet, prawa więźniów, prawa wyborcze i naszą wolność edukacyjną. Covid, klimat, faszyzm, niedobory żywności i cała litania innych krzywd składają się na naszą codzienną rzeczywistość, uderzając w niektóre bezpośrednio, a w inne jako rodzaj szkodliwego, podstępnego białego szumu. Od czasu wspomnianej wyżej wymiany międzynarodowej nadal spotykam się z wyższym niż zwykle poziomem wypalenia, a nawet stresu egzystencjalnego wśród towarzyszy, przyjaciół i rodziny, bliżej domu. Przyznam, że wiadomość o tym, że mnie osobiście mocno ukąszyła i zszokowała moja własna wrażliwość emocjonalna, Ikra wezwany na blok kata. Wszyscy jesteśmy w jakiś sposób bezbronni, nawet jeśli myślimy, że staliśmy się silni.
Kwestia żniw sprzeciwu, tego, jak trzymać depresję, strach i beznadziejność na dystans, jak dbać o siebie nawzajem, jak dążyć do spełnienia i równowagi jako aktywiści i ludzie dobrych intencji, nie może pozostać przemilczana; trzeba się tym zająć. Za mojego przyjaciela w Rosji, za siostrę mojego przyjaciela w Detroit, za mężczyznę, którego widziałem pocierającego czoło w kolejce do kasy w sklepie spożywczym, za zmagania tych, którzy przyszli wcześniej, za moją nową małą kuzynkę, za ciebie i za mnie , nie możemy udawać, że wszystko jest w porządku. Ale nie możemy też dać się pokonać.
Wspólnota i internacjonalizm
Pierwotnym celem tego eseju było przedstawienie konstruktywnej, aktywistycznej perspektywy ludziom, którzy podzielają uczucia antywojenne i internacjonalistyczne, otwarcie dyskusji na temat fizycznych, psychicznych i emocjonalnych skutków, jakie może ponieść sprzeciw, oraz zaoferowanie społeczności poprzez dzielenie się doświadczeniami. Realizowanie strategii często oznacza zmianę taktyki w zależności od kontekstu, dlatego zmieniłem formę tego eseju w nadziei, że zachowam jego przesłanie. Najpierw spróbuję złagodzić Twoją stratę związaną z brakiem szansy przeczytania słów mojego anonimowego przyjaciela, przedstawiając inną perspektywę rosyjskiego dysydenta w reakcji na wojnę i znajdując powód do buntu: angielskie tłumaczenie książki Alexandry Kollontai „1915”, Kto potrzebuje wojny. Jej słowa są ponadczasowe, a jej uczucia, podobne do uczuć mojej przyjaciółki. Zachęcam Cię również, abyś po prostu wysłuchał reakcji innych osób i w ten sposób przyczynił się do wyrażenia swojego doświadczenia i wsparcia przyjaciela.
Miałem nadzieję, że historia stworzona w wyniku jednej osobistej rozmowy trafi do wielu osób z różnych środowisk i być może znajdzie zastosowanie w przypadku różnorodnych kryzysów poza Rosją i Ukrainą. Zamiast tego przedstawię własne refleksje, zainspirowane i wydestylowane z wielu rozmów z wieloma osobami z wielu miejsc, prowadzonych na przestrzeni wielu lat. To mój sposób na powiedzenie czegoś w chwili, gdy jest coś do powiedzenia, na podniesienie pięści w górę i rękę ponad podziałami.
Co mogę zrobić, gdy aktywizm wpędza mnie w depresję/lęki/beznadzieję?
Po pierwsze, jeśli wydaje Ci się, że coś jest nie tak, to po prostu może być nie tak. Zatrzymaj się i pomyśl; nie bójcie się zadawać pytań, słuchać, zatrzymywać się i zastanawiać. Ta ogólna mądrość odnosi się także do aktywizmu. Jeśli Twoje działania wydają się szkodliwe dla Twojego dobrego samopoczucia, możesz się zatrzymać, zastanowić, przemyśleć i zmienić. Różnorodność myśli i praktyk jest dobra dla ruchu i naturalna dla ludzi. Znajdź swoją własną ścieżkę, którą możesz utrzymać. Oczywiście nie zawsze będziesz czuł się jak wiadro słońca, ale nie pomyl dodawania własnego cierpienia w celu złagodzenia cierpienia innych. Spójrz długo.
Nacisnąłem pauzę, jestem gotowy do ponownej oceny. Co teraz?
Poszukaj pewnego rodzaju wizjonerskiego myślenia jako uzupełnienia aktywizmu mającego na celu rozwiązanie bezpośrednich, pilnych problemów. Nie tylko dlatego, że osobiście jestem za Społeczeństwo uczestniczące jako godną i realną postkapitalistyczną alternatywę, i to nie tylko dlatego, że uwzględnienie wizji jest najlepszym, najbardziej strategicznym sposobem praktykowania aktywizmu i osiągania ciągłych zysków, ale także dlatego, że wizja jest yin i yang aktywizmu w sensie osobistym .
Jest oburzenie i jest wizja. Możemy utrzymać jedno i drugie na raz, starając się zachować zdrowy rozsądek, a nawet równowagę, gdy zostaniemy przebudzeni politycznie. Powrót do niewiedzy tak naprawdę nie wchodzi w grę. Kiedy już wiesz, wiesz – nie odwidzisz tylko dlatego, że jest brzydkie. Choć wszyscy możemy fantazjować o odejściu, gdy zrobi się za gorąco, zawsze będzie gdzieś czaić się i ropieć ta świadomość. Zaprzestanie palenia nie jest realnym rozwiązaniem długoterminowym. Robienie przerw, odświeżanie, równoważenie – tak – ale po prostu odcięcie się od świadomości świata i ignorowanie tego, że wolisz, jak mógłby być lepszy – nie. W rzeczywistości dla naszego zdrowia psychicznego często w najciemniejszych momentach kluczowe jest zaangażowanie się w nasz aktywizm w ramach sprzeciwu wobec paraliżu szoku. Pojawia się pytanie, jak sobie radzić, jak być zrównoważonym i spełnionym człowiekiem, gdy już zostaniemy aktywistami.
Znaleźć równowagę? Brzmi nieźle… słyszałem to już wcześniej… ale jak?
Musimy wyrazić oburzenie i zareagować na obecne problemy, zwłaszcza gdy osobiście czujemy się wstrząśnięci, tak jak ja czułam się w związku z obecnym kryzysem dotyczącym praw kobiet w USA, jak moja przyjaciółka czuła się w związku z agresją militarną ich kraju itp. Doświadczanie i uznawanie szczera i rozsądna reakcja na szalone warunki to zdrowy sposób radzenia sobie z nimi, zamiast udawać, że takie warunki nie istnieją.
Ważne jest, aby wzywać do niesprawiedliwości i nigdy nie odwracać wzroku. W przypadku ruchów ważne jest, aby usłyszano oburzenie, zwłaszcza z relacji z pierwszej ręki. Nie brak jednak również oburzenia w związku z wieloma, jeśli nie większością, problemami świata. Poza wyrażaniem siebie oburzenie nie jest czymś, co zwykle wymaga od nas ciągłego poświęcenia, popadania w depresję i wypalenia.
Praktykuj nieprzywiązywanie się do tego, co nie służy już tobie ani twojej sprawie. Daj sobie pozwolenie na odpuszczenie, a następnie działaj w oparciu o pozbycie się oburzenia. Nie ignorowanie tego, nie zaprzeczanie, ale wyrażanie tego, uznanie tego, a następnie odpuszczenie. Nie pozwól, aby oburzenie Cię wyczerpało i pochłonęło. Możesz także dobrze się bawić, być beztroskim i patrzeć na otaczający Cię świat pod kątem jego piękna i potencjału, a także jego problemów. Postępując w ten sposób, nie zawiedziesz swojej sprawy, a możesz nawet wzbudzić radość w innych.
Mówiąc najprościej, zdrowe jest wyrażanie oburzenia, ale nie spożywanie go, przynajmniej nie seryjnie. Często mylimy oburzenie, a nawet cierpienie z aktywizmem – to nieprawda. A jeśli szkodzi to Twojemu zdrowiu, zrób sobie przerwę.
Co pobudzi mój aktywizm przy mniejszym oburzeniu?
Eksploruj i angażuj się w godną wizję. Jest scena, która uderzyła mnie nawet jako dziecko, w wersji filmu animowanego Alicja w Krainie Czarów. Alicja jest zagubiona i apatycznie błąka się po Krainie Czarów, kiedy na rozwidleniu dróg spotyka Kota z Cheshire. Pyta go grzecznie, w którą stronę powinna stąd pójść? Informuje Alicję, że odpowiedź na jej pytanie zależy w dużej mierze od tego, dokąd zmierza – na co ona odpowiada, że nie zależy jej zbytnio dokąd. Kot rozpływa się w złośliwym uśmiechu, drwiąc: „W takim razie nie ma znaczenia, w którą stronę pójdziesz!”
Aktywiści pilnie potrzebują opracowania i podzielenia się wartościową wizją społeczną, aby przezwyciężyć cynizm, podzielać orientację strategiczną, kierować praktyką i eksperymentami oraz zachować zaangażowanie przeciwko poważnej opozycji. Musimy zaangażować się w dyskusję na temat tego, dokąd chcemy dojść, dlaczego chcemy się tam dostać i w jaki sposób możemy wytyczyć ścieżkę. Wizja polega na bieganiu ku czemuś, gdy nie wystarczy po prostu uciec.
Gdy przełamiemy nawyk konsumowania oburzenia, jakby to był nasz obowiązek, stworzymy przestrzeń dla wizji. Powinniśmy konsekwentnie konsumować wizję. Oburzenie może przyciągnąć uwagę, ale wizja rodzi nadzieję i jest konstruktywna. Oburzenie cię wyczerpa; wizja cię podtrzyma. Są to ogólne rzeczy, które ludzie mogą powtarzać przez cały czas, ale dopiero gdy znajdziesz się w środku ostrego, natychmiastowego kryzysu, stają się one bardziej prawdziwe niż banalne.
Kiedy poczujesz oburzenie, wyczerpanie lub nawet pustkę, spróbuj przełożyć wstręt do obecnego stanu na wizję lepszych możliwości. Połącz obecne cierpienie z systemami, które są stworzone przez człowieka i zmienne, a nie nieuniknione. To jest najważniejsza część. To wzmacniający głos, który powinieneś rozwijać i stale wykorzystywać. To jest magiczna formuła i ratunek.
Jak dokładnie mógłbym zacząć?
Ta część jest osobista, ale to nie znaczy, że musisz ją odkryć sam.
Dzielenie się i rozmawianie z innymi to bardzo dobra rzecz. Rozwijanie społeczności wokół dobrego samopoczucia to sposób, aby pomóc sobie, jednocześnie pomagając innym, a nawet może stworzyć miejsca i mechanizmy, które pozostają i rozwijają się poza twoimi własnymi potrzebami. Rozmawiajcie o tym, udostępniajcie, słuchajcie, spotykajcie się. Zabawa nie jest błaha; może to być wzajemna pomoc.
Małe praktyczne zmiany mogą mieć kluczowe znaczenie. Dostosuj się do swoich codziennych okoliczności i nawyków, zastanów się, jak się przez nie czujesz i być może spróbuj coś zmienić.
Nie przejmuj się obrazami, które cię pożerają – przewijanie zagłady, przewijanie w ogóle. Zastanów się, czy Twoje kanały definiują sposób pozyskiwania informacji.
Miej w uszach dobre słowa i dobrą muzykę. Może to mieć charakter polityczny lub być całkowicie niezwiązane. Doświadczenia środowiskowe i zmysłowe, którymi jesteśmy nasycone, wywierają na nas ogromny wpływ.
Aktywistom o ciężkim sercu czasem polecam Rebeka Solnit'S Nadzieja w ciemnościlub Raj zbudowany w piekle. Dąży do prawdy za pomocą piękna, a wynik był dla mnie kiedyś podnoszący na duchu. Arundhati Roy to kolejna pisarka, która potrafi używać słów w taki sposób, że potrafię odnaleźć piękno, a nawet radość i nadzieję w najbardziej niepokojącej rzeczywistości. Uśmiałem się nieźle i nabrałem energii, czytając niektóre przemówienia w niedawnej satyrze Lonniego Raya Atkinsona Nie myśl o republikanie. Istnieją słowa na każdy gust – po prostu miej w uszach dobre słowa, konsekwentnie. Mogą nawet pochodzić od znajomego.
Wyłącz na chwilę wiadomości. Nie musisz stać się strusiem, po prostu przejmij kontrolę nad swoim spożyciem i od czasu do czasu cofnij się, aby ocenić, czy i w jaki sposób konsumowanie wiadomości służy celowi.
Muzyka ma jeszcze bardziej różnorodne możliwości, dlatego waham się, czy w ogóle polecić jakikolwiek utwór – po prostu jest to ważne. Piosenka może natychmiast wpłynąć na Twój nastrój, dlatego dobierz ścieżkę dźwiękową tak, aby zapewniła Ci to, czego potrzebujesz. Proste i mocne.
Śmiech.
Nie ignoruj (całkowicie) swoich własnych potrzeb: może to być potrzeba snu, ćwiczeń, regularnych godzin pracy, rytuałów, światła dziennego, dobrego jedzenia, koleżeństwa, sztuki, przyrody, czegokolwiek. Wszyscy przesadzamy – ale tak jak nikt nie może się za Ciebie uczyć ani robić pompek, tak nikt nie może za Ciebie spać ani się uśmiechać.
Dbanie o siebie nawzajem i o naszą przyszłość oznacza także dbanie o siebie. Niekoniecznie mam na myśli drzemki i kąpiele z bąbelkami, chyba że jest to dla Ciebie naprawdę ważne. Mam na myśli to, że bycie świadomym otaczającego Cię świata i wyobrażanie sobie, jak mógłby być lepszy, jest bardzo ludzkim i zdrowym stanem. Należy wspierać i celebrować ten stan istnienia. Nie jest to przekleństwo i nie powinno oznaczać, że musimy tarzać się w niekończącym się cierpieniu, uciskając siebie nawet bardziej niż systemy, o zmianę których walczymy. Pamiętanie i akceptowanie autentycznych przyjemności życia nie jest wyprzedaniem się, nie jest towarem, który można kupić, jest w rzeczywistości siłą, którą możemy i musimy odzyskać, walcząc o lepszy świat.
Czy to w ogóle ma znaczenie, co robię i jak się czuję?
Tak. To ma ogromne znaczenie. Tak naprawdę, Twoje pytanie pojawiło się ostatnio w mojej głowie w postaci niepozornego obrazu, z którego niczym chwytliwa melodia nie mogę się otrząsnąć. Pozwól mi wyjaśnić…
Jestem żeglarzem, podróżnikiem. Niedawno odwiedziłem miejsce, w którym nie byłem od wielu lat, więc wspiąłem się na najwyższe miejsce, aby się rozejrzeć. Na szczycie tego punktu widokowego znajduje się stary kościół i cysterna komunalna. Tam zobaczyłem wydrukowany i pospiesznie zalaminowany znak, przyklejony na zewnątrz sali konferencyjnej. Scena jest piękna, ale daleka od rewelacji, rozgrywająca się w bardzo małej społeczności liczącej około 250 osób, które swoim domem nazywają małą karaibską wyspę Mayreau. Mayreau to najmniejsza zamieszkana wyspa Grenadyn, niegdyś uważana za najbiedniejszą wyspę na Karaibach. Obecnie staje się coraz bardziej popularnym miejscem turystycznym dla turystów przybywających łodzią (wyspa nie ma pasa startowego), ale nadal jest bardzo cicha i bardzo biedna (jeśli mierzyć ją tradycyjnymi, pierwszorzędnymi wskaźnikami gospodarczymi). Chodzi o to, aby mieszkańcy tej społeczności wiedzieli, co to znaczy stawić czoła trudom, niedoborom i wspólnie zarządzać zasobami: żywnością, wodą, narzędziami, opieką, edukacją itp. Przetrwali huragany, suszę, zmieniające się warunki rybołówstwa, napływy i zanik zewnętrznych programów inwestycyjnych i rozwojowych, a teraz Covid. Mayreau nie jest jakąś utopijną społecznością, ale jej mieszkańcy są w pełni świadomi, że gdy sprawy stają się trudne, przetrwanie wymaga, abyśmy zjednoczyli się, aby iść dalej.
Wracając do pozbawionego dekoracji małego szyldu, który zainspirował tę historię – mówił po prostu: „Ja cię chronię, ty chronisz mnie, jesteśmy w tym razem”. Zakładam, że było to nawiązanie do Covida i przestrzegania dystansu społecznego, maskowania i innych środków sanitarnych, ponieważ zostało umieszczone obok wydanej przez rząd tablicy sali konferencyjnej przedstawiającej kaszlącą postać z dużym czerwonym X nad nią. Jeśli mieszkasz na małej wyspie bez szpitala, powstrzymanie epidemii wirusa takiego jak Covid-19 nabiera jeszcze pilniejszego wymiaru społecznego. To oczywista lekcja.
Ale dlaczego ten niepozorny mały znak nadal pozostaje w mojej głowie? Jakie jeszcze niedokończone sprawy należy rozwiązać? Ja chronię ciebie, ty chronisz mnie, jesteśmy w tym razem. Ja troszczę się o ciebie, ty troszczysz się o mnie, jesteśmy w tym razem. Być może jest tu prosta mantra, którą możemy zastosować poza oczywistością, poza Covidem i poza palącym upałem, coraz bardziej suchym lądem i malejącymi połowami niepewnej społeczności wyspiarskiej. Być może niczym dobra mantra podsumowuje w dwunastu słowach to, czego użyłem trzech tysięcy, aby przekazać: wszyscy czasami jesteśmy w potrzebie, czasami wszyscy jesteśmy w stanie dać i wszyscy jesteśmy w tym razem. Potrzeba może być fizyczna, psychiczna lub emocjonalna, lub nawet po prostu potrzeba, aby ktoś nas usłyszał, był świadkiem i potwierdził naszą walkę. Ta mantra nie oznacza, że wszyscy musimy zawsze się zgadzać lub dogadywać, aby stać się wspólnotą. Pozwala na różnorodność i sprzeciw. Zamiast tego jest źródłem mocy regeneracyjnej – dawanie poprzez otrzymywanie i odwrotnie. Korzyścią jest zarówno robienie, jak i otrzymywanie.
Dla mnie ta mantra sugeruje, że sam aktywizm nie jest tak naprawdę przyczyną naszego zmęczenia, ale raczej lekarstwem. To moje zmysły percepcji – oczy, uszy, węch, smak i dotyk – obserwują świat. To mój umysł i moja empatia odkrywają zło. Moim wrogiem jest poczucie beznadziei. Jest to trajektoria izolacji, która utwierdza mnie w przekonaniu, że jestem zagubiony. Inspiruje mnie właśnie Wasze działanie w obliczu podobnych warunków. Ratuje mnie moje działanie, kierowane wizją lepszego. Swoją aktywnością przywracacie nadzieję. Ratuję siebie poprzez swoją aktywność. Uczestniczymy w budowaniu wspólnoty, w której ratujemy siebie nawzajem, siejemy nasiona przyszłości i zaczynamy na nowo żyć naszą wizją. Aktywizm ma charakter jednocześnie osobisty i społeczny, dlatego jest procesem regeneracyjnym. Ja troszczę się o ciebie, ty troszczysz się o mnie, jesteśmy w tym razem.
Rozmawiajmy dalej
Skutki sprzeciwu przybierają różne formy. Długoterminowy dobrostan jest niezwykle ważnym aspektem dla aktywistów, a tak naprawdę dla każdego. Jestem wdzięczny wszystkim, którzy odważnie podzielili się ze mną swoim bólem i frustracją. Daje mi to nie tylko szansę na bycie przyjacielem, ale także dodaje mi odwagi w rozliczeniu się z własnymi wzlotami i upadkami. Mam nadzieję, że każdy, kto to przeczyta, podzieli się swoimi reakcjami, wskazówkami i pomysłami, ponieważ zawsze miała to być rozmowa. Nie zostawiajmy rzeczy bez komentarza.
Zakończę stwierdzeniem, że choć jako działacz strategiczny i jako człowiek jest to próba zajęcia się poważnym problemem, nie ośmielam się oferować idealnego rozwiązania, a jedynie po prostu się nim podzielę. Ja też jestem smutna i czasami jestem na tyle zrzędliwa, że sprzątam pokój. Ale jestem dumny z twojej walki i walki wszystkich o lepszy świat. Pośród ciemności wasza walka przynosi mi radość i pocieszenie – i mam nadzieję, że przyjmiecie tę samą dumę, radość i pocieszenie ode mnie.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna