W środę uwaga świata skupiona była na tym, co powiedział sekretarz stanu Colin Powell w Organizacji Narodów Zjednoczonych, ale o wiele ważniejsze było to, czego nie powiedział.
Najważniejsze było jedno słowo, które leżało u podstaw planów wojny, ale które nigdy nie przeszło przez usta Powella: ropa. Tego słowa nie mogą wypowiedzieć amerykańscy decydenci, chociaż ludzie na całym świecie wiedzą, że gdyby nie ropa, Stany Zjednoczone nie prowadziłyby wojny.
Ponieważ Stany Zjednoczone nie będą otwarcie mówić o planach dotyczących przyszłości irackiej ropy naftowej, większość świata jest sceptyczna wobec amerykańskich argumentów na temat irackiej broni masowego rażenia, powiązań terrorystycznych i łamania praw człowieka. Ludzie są zaniepokojeni tą sytuacją, ale nie ufają amerykańskim motywom. Powell zadał rozsądne pytanie: „Dlaczego ktokolwiek z nas miałby dawać Irakowi korzyść w postaci wątpliwości?” Nie docenia tego, że inni zadają to samo pytanie w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych.
Biorąc pod uwagę wyrafinowaną technologię wywiadu USA i zapał, z jakim amerykańscy decydenci chcą postawić w stan oskarżenia Irak, uderzające było, jak słaba była teza zaproponowana przez Powella; wykresy, mapy i przechwycenia rozmów telefonicznych robiły większe wrażenie niż leżące u ich podstaw dowody i wnioski. Nawet jeśli wszystkie jego twierdzenia były prawdziwe, nic, co powiedział, nie uzasadniało wojny. Zamiast tego Powell przedstawił dobry argument za kontynuowaniem inspekcji – przy poważnej współpracy ze strony urzędników amerykańskich w zakresie nakazu udostępnienia wszystkich istotnych danych wywiadowczych wytworzonych przez ten wyrafinowany system.
Jaki był prawdziwy cel programu public relations Powella? Jednym z prawdopodobnych celów była amerykańska opinia publiczna; administracja zdaje sobie sprawę, że musi przeciwstawić się rosnącemu ruchowi antywojennemu. Innym byli przywódcy takich krajów, jak Francja i Turcja, gdzie przeważająca większość społeczeństwa jest przeciwna wojnie, a politycy potrzebują osłony, jeśli mają skapitulować przed żądaniami Stanów Zjednoczonych, nie sprawiając wrażenia psiarzy.
Powell nieświadomie wzmocnił tę rzeczywistość mapą zasięgu irackich rakiet. Z wyjątkiem Izraela (który chce wojny ze względu na swoje własne interesy), ludzie w tych koncentrycznych kręgach potencjalnego zasięgu rakiet odrzucają wojnę. Jeśli sąsiedzi Iraku – ludzie, którzy powinni się najbardziej bać – nie czują się zagrożeni, dlaczego Stany Zjednoczone czują się zmuszone przystąpić do wojny?
Powell twierdził, że Irak zaangażował się w „politykę uchylania się i oszustwa” i z pewnością reżim taki jak Saddam Husajn jest zdolny do takiej taktyki. Ale reszta świata również widzi „niepokojące wzorce zachowań” w działaniach USA.
Przykład: Stany Zjednoczone podważały, zamiast wspierać, międzynarodowe wysiłki na rzecz rozbrojenia. Jednym z przykładów było storpedowanie Jose Bustaniego, dyrektora generalnego Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej, w kwietniu 2002 r., kiedy okazało się, że wysiłki Bustaniego mogą stworzyć przeszkody dla amerykańskich planów wojennych poprzez inicjowanie inspekcji broni chemicznej w Iraku. Stany Zjednoczone pozostają największym na świecie handlarzem bronią, co nie jest żadną rekomendacją ze względu na ich samozwańczą pozycję światowego rozjemcy.
Broń masowego rażenia – w Iraku, na całym Bliskim Wschodzie i na świecie – stanowi zagrożenie dla pokoju i bezpieczeństwa. Sprawa ta jest jednak pretekstem dla Stanów Zjednoczonych do cynicznego chwytu mającego na celu pokrycie strategicznych celów dotyczących ropy.
Nikt nie sugeruje, że Stany Zjednoczone dążą do trwałego przejęcia irackiej ropy. Zamiast tego decydenci są zainteresowani kontrolą nad przepływem ropy i zysków z ropy. Państwo-klient w Iraku zapewniłoby Stanom Zjednoczonym bardziej trwałą i szerszą obecność wojskową w regionie i mogłoby wypchnąć Arabię Saudyjską z roli kluczowego gracza w OPEC. Irackie zasoby ropy naftowej, uważane za drugie co do wielkości na świecie, są szczególnie atrakcyjne ze względu na jakość i niskie koszty wydobycia. Kontrola USA nad Irakiem poprzez uległy reżim – za samo swoje istnienie zobowiązany wobec Stanów Zjednoczonych – dramatycznie zwiększa kontrolę USA nad ropą naftową, a tym samym nad światową gospodarką.
Urzędnicy amerykańscy otwarcie wyrazili pogardę dla prawa międzynarodowego i zadeklarowali zamiar rozpoczęcia wojny za zgodą ONZ lub bez niej. Dlatego też cała rozmowa o tym, czy Powell wyprodukuje „dymiący pistolet”, była nieistotna. Nie było potrzeby posiadania dymiącej broni, ponieważ naród posiadający największą broń na świecie dał jasno do zrozumienia, że nie potrzebuje żadnych dowodów – palenia, tlenia się ani nawet całkowitego zimna – aby wciągnąć świat w wojnę.
Robert Jensen jest profesorem dziennikarstwa na Uniwersytecie Teksasu w Austin i autorem książki „Writing Dissent: Taking Radical Ideas from the Margins to the Mainstream”. Można się z nim skontaktować pod adresem [email chroniony].
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna