Wciąż trawiąc swoją niedawną i trwającą agresję na Bliskim Wschodzie, reżim Busha i izraelski grożą teraz atakiem na Iran. Kiedy te wojownicze państwa rzucają swój długi cień na region, otrzymują pomoc i podżeganie od Rady Bezpieczeństwa, innych głównych mocarstw, partii opozycji i mediów.
Niemal nie do wiary jest łatwość, z jaką rzekomo niezależne media w rzekomo demokratycznym społeczeństwie, takim jak Stany Zjednoczone, mogą demonizować wrogów i przekształcać oficjalne cele trzeciej i czwartej kategorii w poważne zagrożenia. A zbiorowa amnezja mediów establishmentu pozwala im robić w kółko to samo; nigdy się nie uczą i, co najważniejsze, nigdy nie muszą się uczyć, ponieważ zbiorowa amnezja, którą pomagają zaszczepić w społeczeństwie, chroni ich przed korektą: niekończącą się serią zwycięstw nad pamięcią w sprawowaniu „kontroli rzeczywistości” (Orwell). Dzięki temu media mogą pełnić funkcję de facto agentami propagandowymi swojego państwa, jednocześnie podając się za niezależne organy stróżujące. Niecałe trzy lata temu, w 2004 r., New York Times i Washington Post nie byli osamotnieni w oferowaniu częściowym moja wina za to, że połknął i wypluł kłamstwa Busha-Cheneya-Rumsfelda-Powella-Rice'a na temat groźnej broni masowego rażenia (BMR) Saddama Husajna2, wnosząc w ten sposób znaczący wkład w kryminalne i kosztowne bagno, nad którym obecnie ubolewają (ale wraz z Bushem nadal odmawiając nawoływania do szybkiego wyjścia lub znaczącego wycofania się). A jednak ledwie wygłosili przeprosiny, już z zapałem wsiedli na pokład modowego wozu Busha, Cheneya, Rice’a i Olmerta w związku z zagrożeniem ze strony Iranu i pilną potrzebą zrobienia czegoś z tym poważnym zagrożeniem.
A cóż to za zagrożenie! Trzeba przyznać, że Iran nie posiada ani jednej broni nuklearnej i nie będzie jej miał przez kilka lat, nawet jeśli będzie próbował ją zdobyć, czemu jego przywódcy religijni stanowczo zaprzeczają. Gdyby posiadała broń nuklearną, nie mogłaby jej użyć, chyba że w desperackiej samoobronie, ponieważ zarówno Izrael, jak i Stany Zjednoczone mają wiele bomb nuklearnych i doskonałe systemy przenoszenia, więc jakiekolwiek ofensywne użycie ich broni nuklearnej(-ych) wiązałoby się z pociągnięciem przez irańskiego obywatela samobójstwo. Można przypomnieć, że Saddam użył swojej broni masowego rażenia tylko przeciwko Iranowi i swoim Kurdom, ale nawet nie w samoobronie podczas ataku Stanów Zjednoczonych i ich „koalicji” na Irak w 1991 r. w wojnie w Zatoce Perskiej: poprzednie użycie odbyło się za zgodą USA, w tym drugim przypadku nieużycie było spowodowane tym, że Saddam doświadczyłby nieproporcjonalnego odwetu ze strony Stanów Zjednoczonych, w związku z czym nastąpiła jego powściągliwość. Tego punktu nie porusza się w mediach establishmentu, być może dlatego, że wydaje się, że kwalifikuje to zagrożenie nuklearne ze strony Iranu.
Media nie wyciągają również dalszych wniosków, że irańska broń nuklearna służyłaby zatem jedynie jako środek samoobrony i dałaby Iranowi nieco większą przewagę w kontaktach z państwami posiadającymi broń nuklearną: Stanami Zjednoczonymi i Izraelem: które otwarcie grożą To. Zamiast tego media, kierując się oficjalną linią, mówią o irańskiej broni nuklearnej jako o „destabilizującej”, podczas gdy tak naprawdę mają na myśli to, że izraelsko-amerykańskie ciągłe prowadzenie wojny, czystki etniczne oraz celowe i skuteczne destabilizacja na Bliskim Wschodzie byłaby utrudniona.
Oczywiście, zgodnie z tradycją demonizacji, media przedstawiają szczególne zagrożenie ze strony złych ludzi, którzy kierują państwem irańskim. W starych dobrych czasach sztuka polegała na powiązaniu ich z Imperium Zła (przywódcami Gwatemali w 1954 r., sandinistami w latach 1980. unikając niezręcznego wsparcia, jakie Stany Zjednoczone mogły udzielić wcześniej złemu człowiekowi, gdy wykonywał jego rozkazy (Noriega, Saddam w latach 1980. i wcześniej). Media dobrze grają w tę grę i regularnie postępują w sposób, który wygodnie pasowałby do świata Wielkiego Brata, gdzie „jakiekolwiek przeszłe lub przyszłe porozumienie [z demonizowanym wrogiem] było niemożliwe… Partia stwierdziła, że Oceania nigdy nie była w sojuszu z Eurazją. On, Winston Smith, wiedział, że Oceania była w sojuszu z Eurazją tak krótko, jak cztery lata temu. Ale gdzie była ta wiedza? Tylko w jego własnej świadomości, która i tak wkrótce musi zostać unicestwiona.” W przypadku wojny w Iraku stosowano po prostu udawanie głupiego i nigdy nie wspominanie o wcześniejszym sojuszu pomiędzy „Oceanią” (Stany Zjednoczone) i „Eurazją” (Irak).
W sprawie Iranu prezydent Mahmud Ahmadineżad wyświadczył wieśniacką przysługę, ułatwiając proces demonizacji, chociaż media zniekształciły jego uwagi, błędnie przedstawiły jego władzę i ogólnie zapewniły wprowadzający w błąd kontekst, aby sprostać wymaganiom demonizacji. Ahmadineżad rzekomo ogłosił, że „Izrael należy wymazać z mapy świata”, co stanowiło groźbę udowadniającą, jak niebezpieczne dla Izraela byłoby zdobycie przez Iran broni nuklearnej; były izraelski premier i przewodniczący partii Likud Benjamin Netanjahu prowadzi obecnie kampanię wzywającą do postawienia Ahmadineżada w stan oskarżenia pod zarzutem podżegania do ludobójstwa na państwie żydowskim3. Jednakże wykazano, że Ahmadineżad w swoim swoim wystąpieniu z 26 października 2005 r. nie groził Izraelowi przemocą przemówienie przed konferencją Świat bez syjonizmu. Zamiast tego, aby uczcić Międzynarodowy Dzień Quds, zacytował szereg fragmentów ajatollaha Chomeiniego i w jednym z tych cytatów Chomeini przepowiedział przeminięcie, zakończenie lub zanik Izraelska okupacja Quds (tj. Jerozolima) ze stron czasu.4 Co więcej, Ahmadineżad nie rządzi Iranem i nie ma władzy, aby rozpocząć wojnę z Izraelem: władza ta należy do mułłów, ponieważ New York Times a inni raczą wspomnieć, kiedy mułłowie krytykują Ahmadineżada, co pozwala mu zdobyć punkty5.
Z drugiej strony, zarówno Izrael, jak i Stany Zjednoczone mają przywódców pod ogromnym wpływem grup religijnych, których zasady zachęcają i witają brutalny ekspansjonizm, a nawet apokaliptyczne scenariusze „czasów końca”. Media nie wspominają o fanatyzmie religijnym Stanów Zjednoczonych i Izraela jako stwarzającym jakiekolwiek regionalne lub globalne zagrożenie egzystencjalne. Nie omawiają też ani nie wyrażają wielkiego zaniepokojenia faktem, że podczas gdy niewielka liczba broni nuklearnej pomogłaby Iranowi jedynie w powstrzymaniu innych państw od ataku, Stany Zjednoczone i Izrael mogłyby użyć broni nuklearnej przeciwko Iranowi bez popełniania narodowego samobójstwa. Obydwa państwa nuklearne grożą takim atakiem i podobno mają bardzo aktywne plany takiego ataku6. W epoce Kafki, gdy takie wiarygodne plany i zagrożenia znikają, mityczna groźba wymazania Izraela „z mapy” znajduje się na pierwszym planie, pomagając sprawić, że realne zagrożenie będzie politycznie bardziej wykonalne.
Te niepowodzenia medialne są ściśle powiązane z siłą proizraelskiego lobby w Stanach Zjednoczonych, które sparaliżowało Partię Demokratyczną i uczyniło z niej sojusznika twardogłowych przedstawicieli administracji Busha nawołujących do ataku na Iran. Izraelscy przywódcy chcą wojny z Iranem, najlepiej, gdy walczą ze sobą Stany Zjednoczone, a to przekłada się na naciski lobby, w związku z czym przywódcy Demokratów poddają się wojennemu modowi, często próbując prześcignąć Republikanów. Amerykański senator John Edwards powiedział niedawno na konferencji na temat „Równowagi bezpieczeństwa narodowego Izraela”, że „wzrost islamskiego radykalizmu, stosowanie terroryzmu oraz rozprzestrzenianie się technologii nuklearnej i broni masowego rażenia stanowią bezprecedensowe zagrożenie dla świata i Izraela. ” Natychmiast dodał: „Na szczycie tych zagrożeń znajduje się Iran. Iran zagraża bezpieczeństwu Izraela i całego świata. Pozwólcie, że wyrażę się jasno: w żadnych okolicznościach Iran nie może mieć broni nuklearnej.”7
Edwards nie jest sam. Przed wygraną w wyborach do Senatu w 2004 roku Barack Obama z Illinois powiedział redakcji magazynu „ Chicago Tribune że „wystrzelenie kilku ataków rakietowych na Iran nie jest dla nas optymalną sytuacją. Z drugiej strony posiadanie przez radykalną teokrację muzułmańską broni nuklearnej jest gorsze”. W październiku ubiegłego roku nowojorska senator Hillary Clinton powiedziała Radzie Stosunków Zagranicznych, że „polityka USA musi być jednoznaczna. Iranowi nie wolno budować ani nabywać broni nuklearnej… Musimy rozważyć wszystkie opcje…”. Niedawno demokratyczny senator ze stanu Indiana i były kandydat na prezydenta Evan Bayh nazwał Iran „wszystkim tym, czym myśleliśmy, że Irak jest, ale nim nie jest”. Poszukują broni nuklearnej, rzeczywiście wspierają terrorystów, grozili zniszczeniem Izraela i grozili także nam.”8
Pochodzące ze strony partii „opozycyjnej” tego typu komentarze oraz założenia i przekonania, które zdradzają, pomagają wzmocnić linię partyjną establishmentu dotyczącą „egzystencjalnego” zagrożenia, jakie uzbrojony w broń nuklearną Iran stanowiłby dla Izraela i „stabilności” całego Bliskiego Wschodu. Zatem szybkość, z jaką Iran przyjął rolę zajmowaną wcześniej przez Irak w ramach panującej demonologii, pomaga ożywić klimat sprzyjający wojnie właśnie wtedy, gdy wzrosło niezadowolenie społeczne z wojny w Iraku. W wyborach w listopadzie 2006 roku społeczeństwo amerykańskie głosowało przeciwko kontynuacji wojny w Iraku i z całą pewnością sprzeciwiłoby się rozszerzaniu wojny przez swój rząd na Iran9. Jednak przy neutralizacji Demokratów i przy braku prawdziwie masowego ruchu opozycji, opinia publiczna pozostaje nieistotna dla tego procesu decyzyjnego: można ją przeprowadzić z opóźnieniem, gdy zaczną spadać bomby i zostanie wezwana do wsparcia „naszych żołnierzy”. To działało przez kilka lat w przypadku inwazji na Irak i okupacji.
Podobnie jak w przypadku irackiej mistyfikacji dotyczącej broni masowego rażenia, rzekome „zagrożenie pokoju” ze strony Iranu służy zakryciu prawdziwego zagrożenia, jakie dla Iranu stanowią Stany Zjednoczone i Izrael
Z perspektywy czasu jest całkowicie jasne, że rzekome zagrożenie ze strony irackiej broni masowego rażenia było przykrywką, od dawna przygotowywaną, dla amerykańsko-brytyjskiego planu podboju i okupacji Iraku, w ramach którego broń masowego rażenia została wybrana jako najseksowniejszy i najlepiej sprzedający się środek marketingowy, wokół którego planowano naruszenie Karty Narodów Zjednoczonych zostało „naprawione”. W tym odcinku Stany Zjednoczone i Wielka Brytania również wyraźnie wykorzystały ONZ jako środek ułatwiający swój atak. Jednak ta najnowsza historia, żadna nie licząca więcej niż pięć lat, nie zapobiegła powtórzeniu się analogicznego scenariusza w okresie poprzedzającym planowany amerykańsko-izraelski atak i możliwą próbę kolejnej „zmiany reżimu” z naruszeniem Kartę Narodów Zjednoczonych.
Rozważ kilka istotnych faktów:
1. Od czasu organizacji ONZ i powszechnego przyjęcia Karty Narodów Zjednoczonych jako podstawowego prawa międzynarodowego Iran ani razu nie przekroczył swoich granic w akcie agresji. Nie przeszkodziło to oczywiście Henry’emu Kissingerowi opisać „irańskie połączenie imperializmu i ideologii fundamentalistycznej” jako zagrożenie dla „regionu, od którego zależą dostawy energii dla demokracji przemysłowych”, zagrożenie, dla którego przeciwwaga „amerykańskich siły zbrojne są niezbędne”10. Nieagresywna historia Iranu nie przeszkodziła także szerokiemu gronu komentatorów w powtórzeniu poglądów wyrażonych przez dyrektora wywiadu narodowego w zeznaniach przed Senatem 11 stycznia, kiedy ostrzegał on przed „cieniem”, jaki obecnie Iran rzuca na Bliski Wschód; przez sekretarza obrony Roberta Gatesa, który ostrzegł przed „ośmielonym i wzmocnionym Iranem”; lub przez George'a Busha, który w swoich dwóch głównych przemówieniach w styczniu ostrzegał przed Iranem „ośmielonym w dążeniu do broni nuklearnej” (10 stycznia), nową osią wyłaniającą się „z chaosu w Iraku… ośmielonym wrogiem z nowymi bezpieczne przystanie, nowi rekruci, nowe zasoby i jeszcze większa determinacja, by zaszkodzić Ameryce” (23 stycznia)11.
Z drugiej strony, mimo całej tej hałaśliwej retoryki Iran pozostał w domu, został zaatakowany przez Irak w wojnie agresywnej, którą aktywnie wspierały Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Stany Zjednoczone zorganizowały także zamach stanu w Iranie w 1953 r., który zastąpił reżim demokratyczny dyktatorskim. Rada Bezpieczeństwa stała z boku i nie zrobiła nic w obliczu wspieranych przez USA naruszeń Karty Narodów Zjednoczonych.
2. Stany Zjednoczone i Izrael zaangażowały się w liczne transgraniczne inwazje i okupacje z naruszeniem Karty Narodów Zjednoczonych, ostatnio Stany Zjednoczone (i Wielka Brytania) zaatakowały i okupowały Irak oraz izraelskie bombardowania i inwazję na Liban. Rada Bezpieczeństwa ONZ nie tylko nie podjęła żadnych działań karnych w obliczu tych jawnych naruszeń Karty Narodów Zjednoczonych, ale faktycznie ratyfikowała amerykańską okupację: mając na uwadze, że w 1991 r. szybko i w sposób oczywisty wyparła Irak z Kuwejtu, biorąc pod uwagę naruszenie przez Irak Karty Narodów Zjednoczonych i znaczenie przestrzegania praworządności!12
3. Iran nie groził atakiem na Stany Zjednoczone: czego i tak nie mógł zrobić, tak samo jak Irak nie mógł zaatakować tego kraju w 2003 r.: i nie groził atakiem na Izrael, chociaż Iran obiecał odwet za atak przeciwko jego terytorium, a prezydent Ahmadineżad poczynił wrogie uwagi na temat Izraela i wyraził życzenie, aby Izrael zniknął jako państwo apartheidu. Jak zauważono, jego oświadczenie zostało błędnie zinterpretowane przez zachodnie media w ramach procesu demonizacji, przy czym media na ogół nie zwróciły uwagi na granice władzy Ahmadineżada w Iranie ani na powody, dla których jakikolwiek ofensywny wysiłek Iranu przeciwko Izraelowi byłby samobójczy.
4. W przeciwieństwie do wybuchowych gróźb Iranu, zarówno Stany Zjednoczone, jak i Izrael przedstawiły całkiem otwarte groźby ataku na Iran, przy czym urzędnicy amerykańscy regularnie mówią o swoim celu, jakim jest „zmiana reżimu” w Tehr
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna