Przed wyborami w styczniu 2015 r., które wyniosły Syrizę do władzy w Grecji, Brazylijska Partia Robotnicza (PT) była prawdopodobnie najbardziej znanym przypadkiem lewicowego rządu, który wyłonił się z krajowych ruchów społecznych z mandatem opracowania alternatywy dla neoliberalizmu na podstawą jej pozaparlamentarnej siły.
Przed zwycięstwami wyborczymi obie partie były sceptyczne co do tego, co można osiągnąć wyłącznie za pośrednictwem parlamentu: prezydent PT Olívio Dutra zasłynął z wypowiedzi o potrzebie „jednej nogi w walce, drugiej w parlamencie”; podczas gdy Andreas Karitzis z Syrizy poszedł dalej, stwierdzając, że „80 procent zmian społecznych nie może pochodzić od rządu”. Jednak obaj byli, co zrozumiałe, uszczęśliwieni, gdy zwycięstwa wyborcze zapewniły im władzę: tysiące ludzi wyszły na ulice Brazylii, machając czerwonymi flagami, kiedy charyzmatyczny przywódca PT, były pracownik przemysłowy Luiz Inácio Lula da Silva, został wybrany na prezydenta Brazylii w październiku 2002 r.; w Grecji członkowie Syrizy byli mniej euforyczni, bardziej świadomi czekającej ich trudnej bitwy, kiedy w styczniu 2015 roku ich partia odniosła pewne zwycięstwo.
Po objęciu władzy obaj przyjęli bardzo różne strategie: Lula od początku wybrał kurs pojednawczy, starając się zarówno udobruchać zagranicznych bankierów, którzy grozili bankructwem kraju poprzez wyciągnięcie miliardów dolarów, jak i ścisłą współpracę z innymi partiami politycznymi; Tsipras natomiast polegał na skali swojego poparcia społecznego, aby wymusić na trojce ustępstwa.
Ryzyko Tsiprasa nie powiodło się: mandaty demokratyczne nie liczyły się wśród unijnych biurokratów i ministrów finansów. Dla kontrastu, podejście PT początkowo wydawało się skuteczne, gdyż rząd osiągnął wyraźną redukcję skrajnego ubóstwa i znaczną poprawę standardów życia pracowników. Jednak w ostatnich miesiącach coraz wyraźniej widać, że dzieje się coś naprawdę złego: w kraju panuje poważny skandal korupcyjny, w który zamieszanych jest wielu krajowych polityków, w tym czołowi członkowie PT; i choć następczyni Luli, Dilma Rousseff, również z PT, została wybrana ponownie w październiku 2014 r., została wepchnięta w kąt przez coraz bardziej wojowniczą i pewną siebie prawicową opozycję.
Biuro Ameryki Łacińskiej (LAB) i wydawnictwo Practical Action Publishing opublikowały właśnie raport specjalny pt Brazylia pod rządami Partii Robotniczej: od euforii do rozpaczy, aby sprawdzić, co poszło nie tak. Nic dziwnego, że nie wszyscy brazylijscy obserwatorzy zgadzają się ze wszystkim w tym raporcie, więc jest to dobry temat do debaty. Aby rozpocząć dyskusję, autorzy LAB (Sue Branford i Jan Rocha) podsumowują swoje ustalenia. Następnie pojawiają się komentarze i alternatywne pomysły innych ekspertów z Brazylii. Jeśli chcesz dołączyć do debaty, zostaw komentarz na końcu tego artykułu.
Sue Branford i Jan Rocha, autorzy Brazylia pod rządami Partii Robotniczej: od euforii do rozpaczy
W obecnej atmosferze pesymizmu wśród lewicy w Brazylii łatwo przeoczyć osiągnięcia rządów PT. Jednym z pierwszych posunięć Luli było połączenie kilku inicjatyw w zakresie opieki społecznej w jeden program, tzw Zasiłek rodzinny, w ramach którego najuboższe rodziny otrzymują miesięczne świadczenia pieniężne pod warunkiem zapisania dzieci do szkoły. Do 2012 roku z programu skorzystało 15 milionów beneficjentów – mniej więcej co czwarta rodzina. Oprócz tego programu rząd PT podniósł także realną wartość płacy minimalnej, stanowiącej punkt odniesienia dla wynagrodzeń wypłacanych biedniejszym pracownikom. W ciągu dekady wzrosła ona o prawie 50%, w porównaniu do wzrostu przeciętnego wynagrodzenia o 25% w tym samym okresie.
Działania te wystarczyły, aby wydobyć miliony ludzi z absolutnego ubóstwa, przy znacznym zmniejszeniu poziomu nierówności społecznych. Stworzyło to solidną podstawę poparcia dla PT wśród najbiedniejszych warstw społeczeństwa, szczególnie na północnym wschodzie, co pomaga wyjaśnić, dlaczego Dilmie udało się w zeszłym roku zostać ponownie wybraną, pomimo zaciekłej kampanii prowadzonej przeciwko niej przez prawicę.
Tym godnym podziwu sukcesom nie towarzyszyły jednak inne, bardziej śmiałe działania, mające na celu stworzenie alternatywy dla neoliberalizmu i osiągnięcie długoterminowej reformy strukturalnej. Rząd zdecydował się na przyjęcie ściśle ortodoksyjnej polityki gospodarczej. Być może w pierwszych miesiącach było to rozsądne, ponieważ międzynarodowi bankierzy byli niezwykle ostrożni wobec lewicowo brzmiącego rządu PT i mogli wyciągnąć z kraju miliardy dolarów, „wykończając rząd przed jego rozpoczęciem”, jak to ujął Lula. Jednak później, jak zauważyło wielu działaczy PT, pojawiło się pole do bardziej śmiałej polityki i możliwości, których nie wykorzystały kolejne rządy PT.
Jednocześnie Lula mianował na kluczowe stanowiska administracyjne działaczy związkowych, swoich najbardziej zaufanych sojuszników. Stali się odpowiedzialni za ogromne budżety, szczególnie w swojej kluczowej roli w BNDES, największym banku rozwoju na świecie, i dzięki temu stali się de facto sojuszników z elitą gospodarczą Brazylii. Wielu związkowców osłabiło swoje więzi z najbiedniejszymi pracownikami w kraju, często odmawiając wsparcia akcji strajkowej ze względu na obawy gospodarcze, że może to wyrządzić ich nowym partnerom. Oznaczało to szokującą zdradę długiej historii walki związkowej w Brazylii.
Być może najpoważniejszym rozczarowaniem ze wszystkich był niepowodzenie PT w opracowaniu strategii reform politycznych, jedynego sposobu na przełamanie prawicowego uścisku nad instytucjami politycznymi kraju, zwłaszcza Kongresem, i powstrzymanie podstępnego wpływu masowego finansowania wyborów przez gospodarkę kraju elita. Dla PT, partii mniejszościowej, prawie niemożliwe było osiągnięcie takiej reformy w drodze negocjacji wyłącznie w Kongresie; aby mieć szansę na sukces, musiała zmobilizować społeczeństwo, czego PT odmówiła. Bez wątpienia byłaby to ryzykowna strategia, ale była możliwa, biorąc pod uwagę falę poparcia, jakim cieszyła się PT, szczególnie na początku w wyniku jej programu redystrybucji.
Zamiast tego PT zdecydowała się grać według istniejących reguł gry, w tym powszechnego stosowania korupcji. Ale na swój sposób była to równie niebezpieczna taktyka, choćby dlatego, że prawica była o wiele bardziej doświadczona w tej czarnej sztuce niż PT. Rzeczywiście, media, z których większość jest kontrolowana przez prawicę, wykorzystały dowody zaangażowania PT w korupcję i obecnie przedstawiają PT jako jeszcze bardziej przekupną niż inne partie, co jest rażąco niesprawiedliwe i bardzo destrukcyjne dla PT.
Od początku było jasne, że PT będzie musiała pójść na ustępstwa na rzecz prawicy, choćby dlatego, że będzie musiała działać za pośrednictwem rządów koalicyjnych, ale powinny być widoczne czerwone linie. Taka taktyka mogła skrócić życie rządu PT, ale pokonana w ten sposób PT ustąpiłaby z rządu z podniesioną głową. W obecnej sytuacji PT uległa zniszczeniu, przynajmniej jako partia radykalna, lewicowa. Jest to niewybaczalne i zbudowanie kolejnej radykalnej alternatywy dla status quo może zająć kolejne pokolenie.
Anthony Pereira, dyrektor Instytutu Brazylijskiego w King’s College London
Książka Sue Branford i Jana Rochy jest żywa, pobudzająca wyobraźnię i prowokująca. Wywoła debatę na temat najnowszej historii politycznej i możliwej przyszłości Brazylii.
Problem, jaki mam z argumentacją przedstawioną w tej książce, polega na zawartym w niej ukrytym kontrafakcie. Oznacza to, że PT mogła wykorzystać „ogromny wzrost wsparcia, jaki wygenerowało jej programy opieki społecznej” (s. 52), aby zmobilizować biednych, zbudować ruchy społeczne, a następnie wykorzystać to oddolne wsparcie do wprowadzenia radykalnych zmian gospodarczych, społecznych i politycznych. Według Branforda i Rocha, w pokojowych warunkach demokracji kapitalistycznej, PT mogła pozbawić klasę dominującą większości jej bogactwa i władzy i stworzyć „nowego Brazylijczyka”, o którym marzył Darcy Ribeiro (s. 52) oraz „nową Brazylię ”charakteryzuje się większą równością i sprawiedliwością oraz większym szacunkiem dla środowiska, ludności tubylczej, kobiet, Afro-Brazylijczyków i praw człowieka dla wszystkich.
Ponieważ jednak PT tak naprawdę nie chciał, aby tak się stało, tak się nie stało.
Wierzę, że to fantazja. Jak sami autorzy przyznają w pewnym momencie, taki ruch byłby niemożliwy (s. 51). Nierealne jest wyobrażenie sobie, że odbiorcy Zasiłek rodzinny, walczący o przetrwanie, mógł zostać zmobilizowany jako swego rodzaju przednia straż PT. Nawet gdyby było to możliwe, zastosowanie tego rodzaju taktyki prawdopodobnie doprowadziłoby do zniszczenia rządu PT. Brazylia to kraj, w którym media głównego nurtu, siły zbrojne, sądy, Kongres Narodowy, większość rządów stanowych, przemysł, finanse i agrobiznes oraz większość klasy wyższej to prawicowe i potężne siły.
Rządy PT zawsze były poważnie ograniczone. Spójrzcie, jakie zamieszanie wywołała umiarkowanie redystrybucyjna polityka społeczna. PT została oskarżona o totalitaryzm! Warto podkreślić, że wybór Luli na prezydenta w 2002 roku był przede wszystkim zwycięstwem Luli jako kandydata na prezydenta, startującego w koalicji z kandydatem na wiceprezydenta z centroprawicowej Partido Liberal (Partii Liberalnej). Nie było to szczere poparcie dla PT. Kandydaci PT otrzymali mniej więcej połowę głosów co Lula w 2002 roku.
U władzy PT próbowała zdemokratyzować dostęp do mediów, a także wzmocnić egzekwowanie praw człowieka poprzez krajowe plany dotyczące praw człowieka i utworzenie Sekretariatu Bezpieczeństwa Publicznego (SENASP) w Ministerstwie Sprawiedliwości i Komisji Prawdy. Próbował także promować równość rasową poprzez kwoty na uniwersytetach federalnych.
Fakt, że w tych i innych obszarach PT nie odniosła sukcesu, ma wiele wspólnego ze sposobem, w jaki koalicyjny prezydenturyzm funkcjonuje w Brazylii. Potężne i dobrze zorganizowane ugrupowania miały i mają wystarczającą przestrzeń w systemie politycznym, aby skutecznie przeciwstawiać się reformom PT. Zmiany następowały stopniowo nie dlatego, że PT nie chciała dalszych reform, ale dlatego, że opozycja je blokowała.
Kolejne pytanie, które należy zadać, brzmi: skoro krytyka PT Branforda i Rochy jest powszechnie podzielana przez obywateli Brazylii, dlaczego partie lewicowe PT nie wypadły lepiej w wyborach w 2014 roku? Kandydatka partii PSOL (Partii Socjalizmu i Wolności) Luciana Genro uzyskała w wyborach prezydenckich w 1.55 roku 2014% głosów powszechnych.
Branford i Rocha mogą mieć rację, że w przyszłości „wyzwanie transformacji Brazylii” prawdopodobnie zostanie pozostawione osobom „niezwiązanym z PT” (s. 53). Potrzebujemy jednak dokładnej oceny ograniczeń nałożonych na rządy PT. Jeśli nie dokonamy dokładnej analizy tych ograniczeń, jeśli nie wprowadzimy do naszych analiz odpowiedniej dozy realizmu i obiektywizmu, skażemy przyszłe lewicowe rządy na powtarzające się niepowodzenia.
Luis Fernando Verissimo napisał ciekawy artykuł w O Estado de S. Paulo 25 czerwca 2015 r. („Ódio”). Pisze, że anty-PTismo zaczęło się od PT, ale nienawiść do PT narodziła się przed PT, ponieważ jest wrodzona w dominującej klasie Brazylii, która atakuje wszelkie zagrożenie dla własnej dominacji. Rządy PT dokonały redystrybucji dochodów, wydźwignęły ludzi z nędzy i biedy oraz zmniejszyły nierówności społeczne. Niestety, zajęli się także korupcją, aby finansować swoje kampanie i zarządzać Kongresem. Z jakiegoś powodu media głównego nurtu postrzegają tę korupcję jako bardziej szkodliwą dla brazylijskiej demokracji niż zwykła korupcja, niezwiązana z PT. Być może dzieje się tak dlatego, że jest to korupcja partyjna, środek do osiągnięcia dominacji partyjnej, a nie przede wszystkim osobista.
Verissimo pyta, czy PT nie żyje? (Nie jestem do końca przekonany, że tak). A jeśli tak, to czy było to samobójstwo, czy zamach? Branford i Rocha argumentują, że było to samobójstwo, tragiczny i całkowicie niepotrzebny proces samozagłady. Kwestionuję ten wniosek. Jeśli PT naprawdę nie żyje, być może został zamordowany.
Alfredo Saad-Filho, SOAS, Uniwersytet Londyński
Książka Branforda i Rochy zawiera bardzo cenny przegląd wzlotów i upadków PT jako głównej partii politycznej brazylijskiej lewicy i jednego z najbardziej wpływowych przedstawicieli nowej lewicy w Ameryce Łacińskiej. „Wczesna” PT nie była ograniczona przez przychylny reformizm, ogłupiający stalinizm, upokarzający populizm czy skorumpowany klientelizm, typowe dla poprzedniego pokolenia lewicy w Ameryce Łacińskiej. Zamiast tego PT była odświeżająco zdecentralizowana, demokratyczna i otwarta, a jednocześnie opierała się na szeroko zakrojonych ruchach masowych stanowczo sprzeciwiających się dyktaturze wojskowej i różnym aspektom rządów burżuazyjnych w Brazylii. Branford i Rocha przedstawiają wnikliwą analizę zawrotnego rozwoju partii w jej wczesnych latach i jej destabilizującego wpływu na rywalizujące siły polityczne.
Jednak po niewielkiej porażce PT w pierwszych wyborach prezydenckich po przywróceniu demokracji w 1989 r. partia przyjęła nową strategię skupiającą się na „zarządzalności”: zdecydowała, że aby wygrać wybory i skutecznie rządzić, będzie musiała zawieraj sojusze polityczne, kompetentnie zarządzaj na szczeblu lokalnym i przestrzegaj ograniczeń „normalnej polityki”, w tym ścisłego przestrzegania reguł gry, unikania działań pozaparlamentarnych i udziału w coraz kosztowniejszych wyborach. Alternatywą była prawdopodobnie marginalizacja polityczna, rosnąca nieistotność i ostatecznie dezintegracja (Anthony Pereira pożytecznie przypomniał nam o braku trakcji politycznej w organizacjach na lewo od PT).
Kiedy PT wkroczyła na tę drogę, partia wykorzystała charyzmę Luli, wzrost międzyklasowego sprzeciwu wobec neoliberalizmu w latach 1990. oraz zaangażowanie szerokiego spektrum grup społecznych w Brazylii w odważniejszą strategię rozwoju narodowego. Nic z tego nie było oczywiste i wymagało od PT znacznego talentu, determinacji i szczęścia, ale Lula został ostatecznie wybrany na prezydenta w czwartej próbie, w 2002 r. To niekwestionowane osiągnięcie – dobrze zbadane przez Branforda i Rochę – nastąpiło po gospodarczy krach neoliberalizmu, rozpad bazy poparcia poprzedniej administracji, na której czele stał FH Cardoso, oraz konsolidacja przez PT najszerszego możliwego zestawu sojuszy politycznych, czemu towarzyszy hurtowe rozwodnienie historycznych zobowiązań partii.
To, co nastąpiło później, jest dobrze znane: pierwsza administracja Luli była wąsko ograniczona neoliberalną polityką makroekonomiczną oraz szeregiem skromnych, ale skutecznych inicjatyw w zakresie polityki społecznej, których symbolem były Zasiłek rodzinny; w jego drugiej administracji rząd przyjął odważniejszą politykę gospodarczą, opartą na hybrydzie neoliberalizmu i wybranych elementów neodewelopmentalizmu. Wybrana przez niego następczyni, Dilma Rousseff, we wczesnych latach swojej kariery rozszerzyła heterodoksyjne elementy polityki, ale światowy kryzys stworzył wysoce niekorzystne środowisko polityczne. Gospodarka spowolniła, a koalicja polityczna wspierająca rząd ulegała coraz większej fragmentacji. Dziś rząd Dilmy jest izolowany społecznie, politycznie i instytucjonalnie i istnieje realna perspektywa, że nie uda jej się dokończyć kadencji. Nawet jeśli tak się stanie, Dilma może zostać zmuszona do wdrożenia polityki zdecydowanie neoliberalnej, sprzecznej ze wszystkim, co reprezentuje PT.
Ten krótki przegląd kłopotów partii może pomóc nam odpowiedzieć na pytanie postawione przez Anthony'ego Pereirę: czy PT nie żyje, a jeśli tak, czy było to samobójstwo czy morderstwo? Odpowiedź jest taka, że „oryginalny” PT wiele lat temu popełnił zrozumiałe, ale nie mniej śmiercionośne samobójstwo. Partia odrodziła się ponownie jako nacjonalistyczna i rozwojowa organizacja socjaldemokratyczna, a wcielenie to zostało zniszczone przez światowy kryzys, sojusz neoliberalny obejmujący finanse, kapitał ponadnarodowy, wyższą klasę średnią i media, a także krajowy sprzeciw wobec integracji społecznej w głęboko zakorzeniony sposób podzielony kraj.
Czy PT może powstać z martwych po raz drugi, być może z Dilmą trzymającą się za paznokcie, aż Lula zostanie ponownie wybrana w 2018 roku? To się okaże. Trudniejszym pytaniem jest, czy brazylijska lewica – rozumiana jako siły dążące do równości oraz demokratyzacji politycznej i gospodarczej – może w nadchodzących latach prosperować w Brazylii, z PT czy bez. Jestem pesymistą, ale bardzo chcę, żeby udowodniono mi, że się mylę.
Hilary Wainwright, członkini Transnational Institute i współredaktorka Red Pepper
Na Światowym Forum Społecznym w Porto Alegre w styczniu 2003 roku, wkrótce po wyborze na prezydenta, Lula przemawiał na wielkim wiecu pod gołym niebem do entuzjastycznego, czasem zachwyconego tłumu. W swoim przemówieniu wymienił swoje znane zobowiązania wobec narodu brazylijskiego: Zasiłek rodzinny, zero ubóstwa, reforma rolna, rozwój edukacji na wszystkich poziomach i tak dalej. Ale potem, co ważniejsze, oświadczył (nie znam jego dokładnych słów): „Będziemy potrzebować waszego aktywnego wsparcia. Będziemy musieli podjąć działania. To właśnie to stwierdzenie, choć raczej minimalne – brak wyczucia, w jaki sposób i w jakim połączeniu z działaniami rządu – doprowadziło mnie do przyłączenia się do entuzjazmu, jeśli nie do ekstazy.
Wielu zachodnich lewicowców, łącznie ze mną, pokładało wielkie nadzieje w PT, zwłaszcza po upadku muru berlińskiego i upadku systemu sowieckiego, a mniej więcej w tym samym czasie impas, w jakim znalazła się socjaldemokracja. Szczególnie zainteresowała nas historyczna strategia PT polegająca na budowaniu ruchów ludowych przy jednoczesnym zajmowaniu przestrzeni w systemie politycznym i wykorzystywaniu zasobów miejskich do pogłębiania demokracji i zaspokajania potrzeb społecznych.
Postrzegaliśmy to jako strategię zmian socjalistycznych, potężniejszą niż upadający parlamentaryzm zachodnioeuropejskiej socjaldemokracji, a jednocześnie opierającą się na walce o franczyzę i inne liberalne prawa polityczne w sposób, który rzadko robiła tradycja leninowska. Katastrofa rządu Luli to nie tylko powtórzenie klasycznego scenariusza partii socjaldemokratycznej, która opowiada się za lewicą w opozycji i jest zmuszana do podporządkowania się po objęciu urzędu. Szczególne korzenie PT w ruchach masowych przeciwstawiających się dyktaturze wojskowej z lat 1960., 1970. i wczesnych 1980. XX w., wraz z silnymi tradycjami powszechnej edukacji i samoorganizacji, stworzyły coś nowego.
Moja argumentacja kładzie zatem nacisk na inny sposób niż Anthony i Alfredo i jest bliższa argumentowi Sue (chociaż nie podzielam z nią poglądu, że Zasiłek rodzinny itp. zapewniły podstawę, nie mówiąc już o „przypływie gruntu”, dla mobilizacji ludu). Myślę, że istnieją podstawy, aby sądzić, że PT miała w swoim DNA potencjał do tej głębszej mobilizacji (wyjaśniam, jak dochodzę do tego wniosku w artykuł napisany w 2005 roku po ujawnieniu prawdopodobnego zaangażowania PT w korupcję.)
Mam na myśli zwłaszcza potencjał, który był widoczny w budżetach partycypacyjnych i innych eksperymentach w zakresie radykalnej demokracji uczestniczącej w kontrolowanych przez PT gminach w całym kraju, od Porto Alegre na południu, Santo André na południowym wschodzie w pobliżu São Paulo i Recife i Forteleza na północnym wschodzie.
Mimo że burmistrzowie PT zwykle zdobywali silny mandat społeczny, podobnie jak Lula, a teraz Dilma, musieli stawić czoła zgromadzeniom ustawodawczym zdominowanym przez wrogie partie. Zamiast zawierać układy obejmujące kompromisy i często przekupstwa z innymi, wrogimi stronami, ci radykalni burmistrzowie starali się „podzielić władzę z ruchami, z których przybyliśmy” – według słów Celso Daniela, burmistrza Santo André, który został zamordowany w 2001 za próbę powstrzymania korupcji. Burmistrzowie PT starali się dzielić władzę (i w ten sposób ominąć konieczność przekupywania lub pójścia na kompromis z wrogimi radnymi w celu uzyskania wsparcia legislacyjnego dla swojej polityki) poprzez otwarcie finansów gminy na przejrzysty proces partycypacyjnego podejmowania decyzji dzięki któremu miejscowa ludność miała realną władzę.
Jednym z głównych motywów tego eksperymentu było ujawnienie i wyeliminowanie korupcji. Pomysł był taki, że zamiast przekupstwa i patronatu burmistrz lub gubernator (i, jak sądzono, ostatecznie także prezydent) opierałby się na procesie wspólnego podejmowania decyzji. Podstawą tego byłby proces demokracji bezpośredniej i delegowanej, którego radni i deputowani regionalni nie mogliby zignorować, ponieważ uczestniczyli w nim ich wyborcy. Potwierdziła to wizyta w Porto Alegre. „Rządziliśmy przez 16 lat bez przekupstwa” – powiedział Uribitan de Souza, jeden z twórców budżetu partycypacyjnego, zarówno w Porto Alegre, jak i w stanie Rio Grande do Sul.
Podstawową zasadą, która przyświecała Uribitanowi, Olívio Dutrze i innym pionierom budżetu partycypacyjnego, było uznanie, że sukces wyborczy sam w sobie nie daje wystarczającej siły, aby nawet zainicjować proces transformacji społecznej, ale że zwycięstwo wyborcze może zostać wykorzystane do aktywizacji głębszego społecznego władza, dzięki której sami obywatele stają się bohaterami rządu, skutecznie odnawiając skorumpowane instytucje demokracji przedstawicielskiej.
Budżet partycypacyjny sam w sobie nie dostarczył szablonu, który można by przenieść na podstawę tak potrzebnej reformy systemu politycznego na szczeblu krajowym. Były to jednak zasady, na których można było opracować radykalne formy demokracji zarówno dla samej PT, jak i dla federalnych procesów rządzenia: podział władzy pomiędzy różnymi szczeblami władzy i organizacjami społeczeństwa obywatelskiego; projektowanie procesów demokratycznych w oparciu o uznanie zdolności obywateli do samorządności i znaczenia, wynikającego z inspiracji Paulo Freire'a, kultury sprzyjającej uwalnianiu tych zdolności; metody przywództwa, które raczej rozpraszają, delegują i obracają władzę, zamiast koncentrować ją na długie okresy w rękach jednej osoby.
Z pewnością idee te można było odnieść do samej partii, co oznaczałoby, że partia miałaby rzeczywistą autonomię wobec rządu i potencjalnie zdolność do wywierania, a nawet mobilizowania silnej kontrwładzy przeciwko rządowi PT, wzmacniając w ten sposób jej zdolność stawić czoła korupcyjnym i reakcyjnym naciskom.
Jednak, jak relacjonują Sue i Jan, znaczna część kierownictwa partii miała zupełnie odmienne poglądy. José Dirceu i José Genuíno tak mocno wierzyli, że objęcie urzędu jest nadrzędne w stosunku do wszystkiego innego, że niezależnie od jakiejkolwiek koncepcji budowania władzy ludu (w ich rozumieniu urząd był władzą), byli gotowi zastosować wszelkie niezbędne środki. Oznaczało to bezwzględne rozgrywanie istniejących reguł gry politycznej i kształtowanie partii w tym celu. Coraz bardziej ciasno kopuła (najwyższe kierownictwo) coraz bardziej scentralizowało partię kosztem lokalnych jąder, w imię osiągnięcia zwycięstwa Luli. W kampaniach wyborczych kampanie polityczne na rynkach i rogach ulic ustąpiły miejsca marketingowi w konwencjonalnym modelu, a kampanie aktywistyczne ustąpiły miejsca płatnym rozdawcom ulotek – opłacanym przez korupcyjne układy z firmami otrzymującymi kontrakty od gmin PT. Każdy petista który ogłaszał takie transakcje, był marginalizowany. PT utworzyła pierwszą masową partię polityczną w Brazylii, kierując się własną etyką demokracji ludowej, ale po rozczarowaniu w 1994 r. – a zwłaszcza w 1998 r. – zaakceptowała zasady skorumpowanego systemu politycznego Brazylii.
Ciągłe dławienie demokracji – na tym przecież polega korupcja – spowodowało, że partia utraciła wszelką niezależność od rządu. Oznaczało to także, że wszystkie mechanizmy łączące partię z ruchami społecznymi, a tym samym pełniące rolę kanału politycznego dla ich oczekiwań, nacisków i gniewu, zostały zamknięte.
PT po raz pierwszy zaangażowała się w brudną grę brazylijskiej polityki z powodów czysto pragmatycznych, postrzegając ją jako jedyną drogę do rządu. Ale potem, gdy gwiazdy rocka mogą uzależnić się od śmiercionośnych narkotyków, uzależniły się od tych metod, nie widząc, że niszczą one ich zdolność do wprowadzenia nowej formy udziału w życiu politycznym, która przekształci brazylijskie społeczeństwo. Być może płynie z tego lekcja dla innych potencjalnych partii lewicowych, takich jak grecka Syriza, że ich jedyną szansą na przekształcenie społeczeństwa jest rozwój i utrzymanie silnych kanałów partycypacji społecznej.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna
1 Komentarz
jak mogę skontaktować się z autorami? ([email chroniony])