Źródło: The Guardian
Toto dwa surowe fakty na temat brytyjskiej polityki. Po pierwsze, jest kontrolowany w stopniu niespotykanym w żadnym innym państwie Europy Zachodniej przez maleńką, niereprezentatywną elitę. Jak niemal każdy aspekt życia publicznego tutaj, rząd jest zdominowany przez osoby kształcące się najpierw w szkołach prywatnych, a następnie w Oksfordzie lub Cambridge.
Po drugie, wielu z tych ludzi posiada katastrofalny zestaw cech: nieuczciwość, lojalność klasowa i brak zasad. A co z naszym obecnym premierem? Co go napędza? Co sprawia, że tacy ludzie nas zdominowali? Musimy pilnie zrozumieć system, który zatruwał życie tego narodu przez ponad sto lat.
Myślę, że rozumiem to lepiej niż większość, ponieważ istnieje silne podobieństwo między tym, co mogło być decydującym wydarzeniem w dzieciństwie Borisa Johnsona, a moim. Oboje doświadczyliśmy typowo brytyjskiej formy przemocy, ściśle związanej z naturą władzy w tym kraju: wysłano nas do szkoły z internatem, gdy byliśmy bardzo młodzi.
Był trochę starszy ode mnie (11, a nie osiem), ale został wysłany, jak wielu chłopców, po wielkiej traumie rodzinnej. Nie sądziłam, że szkoła może być gorsza od mojej pierwszej szkoły z internatem, Elstree, a jednak relacje, które wyłoniły się z jego – Ashdown House – podczas obecnego niezależnego dochodzenia w sprawie niegodziwego traktowania dzieci w celach seksualnych sugerują, że udało się osiągnąć ten nieprawdopodobny wyczyn. Jak wynika z dochodzenia, przez cały okres, gdy Johnson był uczniem, zjawisko pedofilii uległo normalizacji. Jako dziennikarz Alex Renton, inny były uczeń, nagrywa: dyrektor był zaciekłym sadystą, który lubił bić jak najwięcej chłopców i prześladował tych, którzy chcieli zgłosić ataki na tle seksualnym i inne formy przemocy.
Johnson początkowo był wyjątkowo wrogo nastawiony do dochodzenia, opisując je jako pieniądze „rozwalił ścianę”. Ale on później przeprosił innych byłych uczniów. Przyznał, że w szkole miały miejsce napaści na tle seksualnym, choć twierdzi, że nie był ich świadkiem. Jednak kultura przemocy wpływa na każdego, w taki czy inny sposób. Mając 30 lat, poznałam mężczyznę, który był najgorszym tyranem w mojej pierwszej szkole z internatem. Był szczery i przepraszał. Wyjaśnił, że był molestowany seksualnie przez nauczycieli i chłopców ze starszych klas, działając w porozumieniu. Dręczenie młodszych uczniów było jego sposobem na odzyskanie władzy.
Psychoterapeutka Joy Schaverien wymienia zestaw objawów, które nazywa „bwsiadanie na pokład sszkoła syndrom”. Odkrywa, że wcześniejsze przyjęcie na pokład ma podobne skutki jak umieszczenie w placówce opiekuńczej, ale ma tę dodatkową zaletę, że wymagali tego twoi rodzice. Przedwczesna separacja od rodziny „może powodować głębokie uszkodzenia rozwojowe”.
Uzasadnienie wcześniejszego wejścia na pokład opiera się na ogromnym, ale powszechnym błędnym przekonaniu. Ponieważ trudności fizyczne w dzieciństwie czynią cię twardym fizycznie, twórcy systemu wierzyli, że trudności emocjonalne muszą czynić cię twardym emocjonalnie. Działa odwrotnie. Powoduje szkody psychiczne, które później mogą naprawić jedynie lata miłości i terapii. Ale jeśli wysłanie do szkoły z internatem uczy cię dwóch rzeczy, to tego, że miłości nie można ufać i że nigdy nie powinieneś przyznawać się do potrzeby pomocy.
Pierwszej nocy w szkole z internatem poczułam się zupełnie samotna. Byłem zszokowany, przestraszony i bardzo tęskniłem za domem, ale wkrótce odkryłem, że wyrażanie tych emocji, zamiast nieść pomoc i pocieszenie, przyciągało radosną, drapieżną fascynację.
Starsi chłopcy, sami będąc bezbronni, doskonale wiedzieli, gdzie szukać swoich słabości. Była jedna noc łaski, a potem znęcanie się było nieubłagane, dniem i nocą. To było niszczycielskie. Nie było w ogóle opieki duszpasterskiej. Personel z obojętnością przyglądał się, jak rozpadało się życie powierzonych im małych dzieci. Wierzyli, że powinniśmy tonąć lub pływać. (Nawiasem mówiąc, ta sama filozofia dotyczyła pływania: w marcu osoby nieumiejące pływać zostały wrzucone na głęboką wodę nieogrzewanego basenu.)
Zostałem odcięty od wszystkiego, co znałem i kochałem. A co najważniejsze, odcięłam się od swoich uczuć. Kiedy wyrażanie emocji jest niebezpieczne i kiedy ciągle słyszysz, że ta straszna rzecz dzieje się dla twojego dobra, szybko uczysz się ukrywać swoje prawdziwe uczucia, nawet przed sobą. Innymi słowy, uczysz się najgłębszej formy nieuczciwości. Ta dwulicowość staje się nawykiem: jeśli codziennie okłamujesz siebie, okłamywanie innych ludzi staje się drugą naturą.
Tworzysz powłokę, postać, której celem jest stwarzanie pozorów pewności siebie i siły, podczas gdy w środku panuje strach, ucieczka i gniew. Powłoka może przybierać formę stalowej rezerwy, ekspansywnego uroku, nieudolnej ekscentryczności lub kombinacji wszystkich trzech. Ale pod spodem desperacko szukasz pewności. Najłatwiejszym sposobem osiągnięcia tego jest wyobrażenie sobie, że możesz zdominować swoje uczucia, dominując nad innymi ludźmi. Represjonowani ludzie uciskają ludzi.
W wieku dorosłym stajesz przed trudnym wyborem: pozostać osobą, którą ten system chciał stworzyć, usprawiedliwiając i odtwarzając swoje okrucieństwa, czy też spędzić większość swojego życia na bolesnym oduczaniu się tego, czego cię nauczył i ponownym uczeniu się uczciwości: doświadczyć swoich własne emocje bez zaprzeczania, aby na nowo odkryć miłość i zaufanie. Innymi słowy, musisz albo kwestionować prawie nic, albo kwestionować prawie wszystko.
Chociaż tylko niewielka liczba ludzi przeszła przez ten system, dotyka on cały naród. Z tej zniszczonej kasty wywodzi się wielu wpływowych polityków: na przykład David Cameron miał siedem lat, kiedy został wysłany do szkoły z internatem. Nie zbudujemy milszego, bardziej inkluzywnego kraju, dopóki nie zrozumiemy jego osobliwych okrucieństw.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna