Few asylum-seekers actually reach Australia‘s shores, and if they do, their treatment beggars belief
Jednym z moich pierwszych zadań jako młodego reportera w Sydney było udanie się na lotnisko i zapytanie znanych osób przybywających z zagranicy, co myślą o Australii. Była lista kontrolna; nasze piwo i plaże były blisko szczytu, a za nimi podążało nasze „partnerstwo”. Jeśli sławna osoba zawahała się lub, w przypadku gwiazdy filmowej Elizabeth Taylor, sprzeciwiła się temu idiotycznemu przesłuchaniu, twierdząc, że nie może odpowiedzieć na pytania, ponieważ nigdy wcześniej nie była w Australii, miała duże kłopoty.
Kiedy Taylor i jej ówczesny mąż, hollywoodzki producent Mike Todd, powiedzieli prasie, żeby się odwaliła, nie mogli się powstrzymać od negatywnego rozgłosu, a ich wizyta była z punktu widzenia showbiznesu katastrofą. Coś podobnego spotkało wielką gwiazdę Avę Gardner, kręcącą w Melbourne film Nevila Shute’a „Na plaży” opowiadający o nuklearnej apokalipsie. Zapytana, co myśli o Australii, odpowiedziała: „Nie znam lepszego miejsca na nakręcenie filmu o końcu świata”.
Nie otrzymała przebaczenia i obiecała, że nigdy nie wróci. Dziś może się wydawać, że nic się nie zmieniło. Cudzoziemcy (i emigranci), którzy rozmazują pocztówkę ze zdjęciem, wciąż budzą oburzenie nieznane w Nowej Zelandii i Kanadzie, zwłaszcza w prasie zdominowanej przez Ruperta Murdocha, którego patriotyzm wyróżnia się porzuceniem obywatelstwa australijskiego na rzecz kupowania stacji telewizyjnych w Ameryce.
For Godzone’s political and media elite, based in Sydney, the 2000
Olympics was regarded as an ultimate rite of passage to the rest of the
world. Small-time politicians pressed the flesh of the international great and good, Sydney‘s traffic lights were fixed on green for the motorcade of the International Olympic Committee, and civil liberties were suspended so that the authorities could control those who might interrupt the joy; Aborigines were of particular concern. And the world duly applauded.
Alas, all those warm millennium feelings are long forgotten as the
Government of John Howard has, at a stroke, demolished the national image with racist and inhumane policies, shamelessly and aggressively implemented, currently against desperate refugees.
Działa tu straszliwa ironia. W październiku ubiegłego roku, gdy na świecie wybuchła „wojna z terroryzmem”, tabloidy Murdocha ozdobiły flagi, gdy żołnierze australijscy zostali wysłani, aby przyłączyli się do wielkiej krucjaty. Było to zgodne z długą tradycją wyruszania na wojnę za wielkie mocarstwa i władców kolonialnych: od wysłania koni Sydney Tramway Company po odciążenie generała Gordona w Chartumie (zmarli w drodze) po tragiczne przygody w Gallipoli i Wietnamie. Wydawało się, że nikt nie wie, co zrobią żołnierze udający się do Afganistanu; i od tego czasu Amerykanie robili wszystko, co w ich mocy, aby dać im prace dorywcze, takie jak „dowodzenie” amerykańską blokadą morską Iraku, która według Funduszu Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci jest w większości odpowiedzialna za śmierć co miesiąc 6,000 irackich dzieci poniżej piątego roku życia.
Australia is not at war with Iraq or any country, but it is at war with refugees heading for its shores, many of them Iraqis fleeing the conditions that the American blockade has largely created. For a nation
that bases its popular history on the elevation of its Anzac “diggers”
(soldiers) to a pantheon of mateship, the guardians of a society of “fair go”, the craven campaign against ordinary people at their most vulnerable has been salutary.
Kiedy frachtowiec „Tampa” po uratowaniu 400 uchodźców z niemal pewnego utonięcia zbliżył się do wybrzeży Australii, rząd Canberry wysłał siły specjalne, aby zapobiec lądowaniu mężczyzn, kobiet i dzieci z traumą. W pełnym zestawie bojowym żołnierze poprowadzili uchodźców do nędznych warunków na odległych wyspach Pacyfiku, gdzie kilku zachorowało na malarię. Próbując usprawiedliwić to naruszenie najbardziej podstawowego prawa człowieka, prawa do schronienia, premier Howard i jego ministrowie kłamali, że inna grupa uchodźców wyrzuciła swoje dzieci za burtę w ramach ofiary, aby zwrócić na siebie uwagę. „Uważam, że [zachowanie uchodźców] jest sprzeczne z naturalnym instynktem” – powiedział Howard. Ci ludzie, stwierdził senator, „są odrażający. . . i niegodne Australii”. Ówczesny przywódca Partii Pracy, Kim Beazley, przyłączył się do potępienia, ku zniesmaczeniu niemal wszystkich. W rzeczywistości uchodźcy wyskoczyli z przeciekającego statku, gdy australijski okręt wojenny ostrzeliwał jego dziób. Żadne dziecko nie zostało „wyrzucone za burtę” – przyznał szef australijskiej marynarki wojennej, stanowiąc rzadkie zaprzeczenie swemu politycznemu panu.
Ci Irakijczycy i Afgańczycy, którym udało się dotrzeć do Australii, są traktowani w sposób nie do uwierzenia dla społeczeństwa głoszącego wartości humanistyczne. Wielu z nich jest przetrzymywanych za drutami kolczastymi w najbardziej nieprzyjaznym terenie na świecie, celowo odizolowanych od skupisk ludności w „ośrodkach detencyjnych” prowadzonych przez amerykańską firmę specjalizującą się w więzieniach o zaostrzonym rygorze. W swojej desperacji uchodźcy, w tym wiele dzieci bez opieki, uciekali się do samobójstw, głodu, podpaleń i masowych ucieczek. W zeszłym tygodniu 62 uchodźców w obozie w Woomera na pustyni w Australii Południowej zaszyło usta, aby zaprotestować przeciwko przyznaniu się rządu, że opóźnia on ich wniosek o azyl, „celowo, aby złamać ich ducha”, twierdzą prawnicy, którzy umożliwili im dostęp.
Badanie wykazało, że większość z nich doświadczyła straszliwych cierpień przed opuszczeniem swojej ojczyzny. „Przy wielu okazjach” – napisał Robert Manne, profesor na Uniwersytecie LaTrobe w Melbourne – „uchodźcy musieli naoglądać się horroru takich doświadczeń podczas przesłuchań prowadzonych przez nieświadomych urzędników, którzy wyraźnie dawały do zrozumienia, że nie wierzą w opowiadane im historie. ” W jednym obozie ich życie składa się z codziennych zbiórek i nocnych przetasowań o godzinie 2:5 i XNUMX:XNUMX rano pod reżimem arbitralnych kar, od odmowy przyjmowania gości po umieszczenie w izolatce i przymusową sedację.
Howard i jego ministrowie promowali wśród australijskiej opinii publicznej propagandę strachu i odrazy. Cynizm Howarda jest taki, że nigdy nie wyjaśnił Australijczykom, że ich kraj faktycznie przyjmuje jedną z najmniejszych na świecie liczby „nielegalnych” osób ubiegających się o azyl: około 4,000 rocznie. Spośród nich trzy czwarte zostaje ostatecznie zaakceptowane, ale dopiero po obowiązkowym i nieokreślonym uwięzieniu w obozach określonych przez byłego konserwatywnego premiera Malcolma Frasera jako „piekielne dziury”.
Ministrem odpowiedzialnym jest Philip Ruddock, człowiek posługujący się dziwnym, zatajonym żargonem, zwykle z uśmiechem. Trzy lata temu Ruddock przechwalał się, że śmiertelność noworodków w Aborygenach była „tylko” trzykrotnie większa niż w przypadku dzieci białych. Znęcanie się Ruddocka nad swoimi ofiarami stało się jego osobliwym podpisem. W ubiegłym roku nazwał „to” sześcioletniego irackiego chłopca, któremu zaniemówiły przeżycia z obozu koncentracyjnego. Kiedy urzędnik Amnesty International powiedział mu o zatrważających warunkach w obozach na wyspie Nauru na Pacyfiku, której zadłużony rząd Australia przekupił, aby zabrać ludzi na łodzie, minister żartobliwie zażartował: „Czy sądzisz, że woleliby być w jednym z naszych ośrodków detencyjnych tutaj?”
The treatment of “white” illegal immigrants is very different. In 2001,
there were 6,160 Britons who had overstayed the duration of their visas, and as many other Europeans. None goes to a detention camp and most are given a “bridging visa”. It is said that Howard’s “tough stand” against the combined “threat” posed by helpless refugees and international terrorists gave him his election victory last November. “Is Australia safe?” pleaded a headline in the Melbourne Age, in probably the safest place on the planet. Murdoch’s Sunday Telegraph joined in with: “Exclusive: A traitor’s innocent son asks . . . will Dad blow up Australia?” The Murdoch newspapers’ campaign against an Australian drifter, David Hicks, who fought with the Taliban, is matched by Howard’s disgraceful refusal to demand that the United States hand him back to his own country or treat him as a PoW.
There is a correlation between this false hysteria and the “tough stand” also taken against Aborigines, a minority of around 2 per cent of the population. When an Aboriginal boxer, Anthony Mundine, remarked on television that Americans had “brought [terrorism] upon themselves [for] what they done in the history of time”, he was all but lynched. He is a Muslim. Thanks to his
“traitorous talk”, crowed one of the media lynch party, “word is that his promising international career is over”.
As Australia is entrenched as yet another colony of the “global economy”, the tragedy for those seeking personal pride in the achievements of their nation is the suppression of a political history of which there is much to be proud, and whose wonderfully subversive stories are seldom told.
Australia was the first country where ordinary people won a 35-hour week, half a century ahead of Europe and America. Long before most of the world, Australia had a minimum wage, child benefits and pensions. Australian women were the first to be able to vote and stand for parliament. The secret ballot was invented in Australia.
Za mojego życia Australia przekształciła się z anglo-irlandzkiego społeczeństwa z drugiej ręki w jedno z najbardziej zróżnicowanych kulturowo miejsc na ziemi i odbyło się to w sposób pokojowy, choć domyślnie. Według większości standardów cywilizacji transformacja jest niezwykłym osiągnięciem. Oczywiście rdzenni Australijczycy nigdy nie zostali uwzględnieni. Ich niezwykła cywilizacja, ich przetrwanie i jedność ze starożytną krainą do niedawna nie były nauczane jako źródło dumy narodowej; a ich włączenie, które wciąż nie zostało osiągnięte, może okazać się kluczem do tego, co mała elita liberalna nieustannie nazywa „poszukiwaniem tożsamości”, a co oznacza przezwyciężenie dziedzictwa brutalnego rasizmu.
W zeszłym tygodniu Pauline Hanson wycofała się z polityki, głównie dlatego, że rząd Howarda uprzedził i wchłonął jej populizm. Jej otwarcie rasistowska partia One Nation w szczytowym okresie zdobyła 10 procent głosów w całym kraju: około miliona ludzi. Teraz są ludźmi Howarda. Apelowała nie tylko do tych, którzy zostali wykluczeni z konsumpcjonizmu, który przejął społeczeństwo, które kiedyś miało najbardziej sprawiedliwy rozkład dochodów osobistych na świecie, a obecnie jest jednym z najbardziej nierównych. Miała także wsparcie klasy średniej, choć rzadko się o tym wspomina. „Pauline, sprawiłaś, że jesteśmy bardziej szczerzy” – głosił nagłówek artykułu w „Sydnejskim Morning Herald”. Pisarka Margo Kingston, która najwyraźniej uważa się za liberałkę, rozmyślała nad „niedokończonym dziedzictwem rudowłosej z Ipswich (Queensland)” i stymulującym wkładem Hansona w narodową „debatę”. W rzeczywistości Hanson zachęcał do nieuczciwości, dając wiarę bigoterii.
W ostatnich latach na tę „debatę” wpływ miała grupa zaprzeczających poglądom w stylu Davida Irvinga, którzy twierdzą, że nie było rzezi pierwszych Australijczyków ani drapieżnej przeszłości. Ten chór kretynów „księżycowej prawicy” (termin używany przez pewnego felietonistę, który lubi udawać, że nie jest jednym z nich) dominuje w prasie o węższym właścicielu niż gdziekolwiek na Zachodzie. Murdoch jest właścicielem 70 procent prasy stołecznej; a dziennikarze i nadawcy, którzy wypowiadają się zbyt swobodnie, muszą rozważyć konsekwencje, zwłaszcza ci z finansowanej przez państwo Australian Broadcasting Corporation.
Minęło ponad 20 lat, odkąd wspaniała sztuka Davida Williamsona Synowie Kaina opisała to zastraszanie i niewiele się zmieniło. Tylko nieliczni, jak autorzy książek śledczych Brian Toohey i Ken Davidson, zadali sobie trud zrozumienia i konsekwentnego ostrzegania opinii publicznej o kluczowych kwestiach, takich jak tajna umowa handlowa zawierana przez rząd Howarda ze Stanami Zjednoczonymi, która umożliwi amerykańskim korporacjom międzynarodowym zniszczyć większość kruchego australijskiego przemysłu surowcowego i manipulować jego handlem.
A great many Australians care about this, and express their powerlessness. Over a year ago, almost a million people filled the Sydney Harbour Bridge in protest against the treatment of the
Aborigines. It is difficult to find anyone not appalled by the policy on refugees. But their gestures, however noble and charitable, are no longer enough, now that Hanson’s “unfinished legacy” has found its true legitimacy in an elected government.
Dla wielu istnieje widmo porównania z apartheidem w Republice Południowej Afryki. Któregoś dnia Andrea Durbach, mieszkanka Cape Town, a obecnie wybitna obrończyni praw człowieka w Sydney, oświadczyła, że nie wierzy, że w Australii kiedykolwiek powtórzą się okropności apartheidu w Republice Południowej Afryki. „To, co może nadejść, nie będzie tak prymitywne” – powiedziała. „Język nie jest tak prymitywny. Jest o wiele subtelniejszy; jest o wiele bardziej oparte na zgodzie”.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna