[Przemówienie wygłoszone na wiecu „Impeachment: nasze prawo, nasz obowiązek” w Houston w Teksasie, 9 kwietnia 2007 r.]
Niezależnie od tego, czy ktoś wierzy, że impeachment George'a W. Busha jest realistyczną możliwością, czy też jest po prostu narzędziem do wyrażenia oburzenia i edukowania społeczeństwa na temat zbrodni możnych, wszelkie takie rozmowy rozpoczynają się od Konstytucji Stanów Zjednoczonych i Artykułu II, Sekcja 4, który mówi „zdrady, przekupstwa lub innych poważnych przestępstw i wykroczeń”.
Niewielu sugeruje, że Bush jest winny zdrady stanu, ani nie ma dowodów na przekupstwo – chyba że mówimy o rutynowym sposobie, w jaki datki na kampanię stanowią rodzaj przekupstwa, ale nie jest to wyjątkowe dla Busha. To skłania nas do zastanowienia się nad określeniem „wysokie przestępstwa i wykroczenia”, które w jakiś sposób wydaje się nieodpowiednie do opisania tej administracji. „Wysokie przestępstwa” – tak, ale nie są to „wykroczenia”. Mówimy o recydywistach, którzy dopuścili się przestępstwa.
Uczeni debatują, co może obejmować kategoria „poważnych przestępstw”, ale z pewnością musi ona obejmować naruszenie jednej z głównych zasad prawa międzynarodowego – mówiącej, że żadne państwo narodowe nie może zaatakować drugiego, chyba że w samoobronie lub za zgodą Rady Bezpieczeństwa ONZ Rada. Bush jest tego winny – „zbrodni przeciw pokojowi” w języku Zasad Norymberskich – nie raz, ale dwa razy, najpierw w Afganistanie, a następnie w Iraku.
Wydaje się to dość proste, ale wytykanie Busha samemu sobie wydaje się również nieco niesprawiedliwe. Przecież żadna pojedyncza osoba – nawet prezydent Stanów Zjednoczonych – nie jest w stanie w pojedynkę dokonać tak masowych zbrodni. Pamiętajcie, że konstytucja do kategorii osób podlegających impeachmentowi zalicza także „Wiceprezydenta i wszystkich urzędników cywilnych Stanów Zjednoczonych”. Jak głęboko możemy wejść w skład administracji Busha? Cheney i Rice wydają się oczywistym wyborem; Rumsfeld, Wolfowitz, Powell i Armitage znajdowaliby się na liście, zanim opuścili swoje stanowiska. Każdy z Was może mieć ulubione, które chciałby dodać.
Sugeruję jednak, że nie poprzestaniemy na Bushu i jego kumplach. Jeśli naprawdę chcemy zmienić kierunek rozwoju tego kraju, powinniśmy poszerzyć dyskusję. Kto jeszcze może zasługiwać na impeachment?
Zacznijmy od wybranego kierownictwa Partii Demokratycznej, które pomagało i podżegało do poważnych zbrodni Busha, wskakując na modę „wojny z terroryzmem” i zezwalając na nielegalne inwazje na Afganistan i Irak. To sprawia, że przywódcy Partii Demokratycznej są współwinni nie tylko jawnych naruszeń prawa międzynarodowego, ale także moralnie odpowiedzialni za śmierć i zniszczenia, które po nich nastąpiły. Teraz, nawet mając większość w Kongresie, kierownictwo Partii Demokratycznej nie chce wziąć odpowiedzialności za swój udział w tej porażce i nieśmiało proponuje znaczące rozwiązania.
Współudział tzw. partii opozycyjnej przywodzi na myśl ostatnią administrację Demokratów; trudno mówić o impeachmentu, nie wspominając o Billu Clintonie, którego Izba Reprezentantów postawiła w stan oskarżenia pod dwoma zarzutami – krzywoprzysięstwa przed ławą przysięgłych i utrudniania działania wymiaru sprawiedliwości – ale uniewinnił go Senat. Ocena, czy nadużycie władzy przez Clintona i powoływanie się na męskie przywileje podczas wykorzystywania młodszej pracowniczki, a także jego późniejsza próba zatuszowania tego, uzasadniają postawienie w stan oskarżenia, jest kwestią oceny.
Nie ma jednak wątpliwości, że ataki rakietowe Clintona na Afganistan i Sudan w sierpniu 1998 r., rzekomo w odwecie za zamachy bombowe na ambasady USA w Kenii i Tanzanii, były nielegalne. Nie ma wątpliwości, że naloty Clintona na Irak w grudniu 1998 r., rzekomo będące reakcją na niestosowanie się Iraku do rezolucji ONZ w sprawie broni, były nielegalne. Nie ma wątpliwości, że bombardowanie Serbii przez Clintona wiosną 1999 r., rzekomo mające na celu zapobieżenie czystkom etnicznym w Kosowie, było nielegalne.
Na koniec nie zapominajmy, że przez osiem długich lat naszej ostatniej administracji Demokratów Clinton nalegał na nałożenie najsurowszego embargo gospodarczego we współczesnej historii, rzekomo aby ponownie zmusić Saddama Husajna do przestrzegania rezolucji ONZ. 5,000 irackich dzieci, które co miesiąc umierały z powodu braku odpowiedniego pożywienia, opieki medycznej i czystej wody, mogłoby świadczyć o wielkich zbrodniach Clintona – gdyby przeżyły. Śmierć setek tysięcy niewinnych Irakijczyków, poświęconych przez Billa Clintona w celu pogłębienia i rozszerzenia dominacji USA na Bliskim Wschodzie, będzie musiała dostarczyć milczącego świadectwa.
„Wysokie przestępstwa” wydają się tutaj właściwym określeniem. Czy istnieje możliwość impeachmentu z mocą wsteczną?
Wygląda na to, że gdybyśmy poważnie podeszli do kwestii impeachmentu, mogłoby dojść do wielu impeachmentów.
Skoro wyszliśmy poza ścisłe ramy konstytucyjne, wyobraźmy sobie, kogo jeszcze moglibyśmy umieścić na liście. Być może nie powinniśmy poprzestawać na urzędnikach państwowych. Jestem byłym dziennikarzem i profesorem dziennikarstwa i wydaje mi się, że może już czas rozpocząć postępowanie w sprawie impeachmentu przeciwko korporacyjnym komercyjnym mediom informacyjnym. Możemy przypomnieć, że dziennikarze byli integralną częścią tworzenia poparcia społecznego dla bezprawnych inwazji na Afganistan i Irak. Nie były to specyficzne niepowodzenia kilku nieuczciwych dziennikarzy, ale raczej odzwierciedlenie systemowego podporządkowania się władzy.
Judith Miller, była reporterka New York Timesa, która chętnie przekazywała niektóre z najbardziej fałszywych twierdzeń, których administracja Busha używała do budowania poparcia dla wojny w Iraku, przedstawiła tę żałosną obronę swoich niepowodzeń: „Moim zadaniem nie było zbieranie informacji i analizować je niezależnie jako agencja wywiadowcza. Moim zadaniem było powiedzieć czytelnikom „New York Timesa” najlepiej jak umiałem, co mówią między sobą ludzie w rządzie, którzy mieli bardzo wysokie poświadczenia bezpieczeństwa i którym nie wolno było ze mną rozmawiać, o tym, co myślą o Iraku miał i nie miał w obszarze broni masowego rażenia”.
Karen DeYoung, starsza korespondentka dyplomatyczna i redaktor naczelny „Washington Post”, a także autorka książki „Soldier: The Life of Colin Powell”, opisała ten proces niezwykle szczerze: „Nieuchronnie jesteśmy rzecznikiem jakiejkolwiek administracji sprawującej władzę. Jeśli prezydent wstanie i coś powie, poinformujemy o tym, co powiedział”. Wyjaśniła, że jeśli przeciwne argumenty zostaną umieszczone „w ósmym akapicie, gdzie nie ma ich na pierwszej stronie, wiele osób nie czyta aż tak daleko”.
Kiedy reporterzy dwóch najbardziej autorytatywnych gazet w Stanach Zjednoczonych przyznają, że wykonując swoją pracę – kierując się powszechnie rozumianymi regułami gry – będą niczym więcej niż systemami przekazu propagandy wpływowych, wydaje się, że że współczesne korporacyjne dziennikarstwo komercyjne powinno zostać postawione w stan oskarżenia za to, że nie spełnia swojej roli kontroli skoncentrowanej władzy.
Z dziennikarstwa korporacyjnego moglibyśmy spojrzeć na sektor korporacyjny szerzej – na korporacje czerpiące zyski z budowy broni wojennej, korporacje czerpiące zyski z kontraktów na odbudowę po wojnie, te, które zapewniają prywatne bezpieczeństwo oraz te, które zdobywają prawo do eksploatować zasoby podporządkowanych społeczeństw. Lockheed Martin, Haliburton, Blackwater, ExxonMobil. Być może należałoby przeprowadzić przesłuchania w sprawie impeachmentu korporacji.
Kieruj się logiką, a stanie się jasne, że niezależnie od tego, jak bardzo ten prezydent zasługiwał na impeachment, jest on tylko jedną osobą w systemie, który jest zasadniczo nie do obrony i nie do utrzymania. Ludzie na wielu poziomach są winni i współwinni; jest mnóstwo odpowiedzialności, którą trzeba wziąć pod uwagę, oczywiście pod kątem władzy ludzi i miejsca w strukturze decyzyjnej.
Ale wszyscy mamy w tym jakąś rolę. Dotyczy to nie tylko możnych, ale nas wszystkich, którzy jesteśmy obywatelami Stanów Zjednoczonych, obywatelami imperium. Wielu z nas ciężko pracuje w postępowych grupach politycznych, próbując uczynić świat bardziej sprawiedliwym. Ale rzeczywistość jest taka, że ci z nas, którzy żyją w imperium, czerpią – przynajmniej na krótką metę – pewne materialne korzyści z tego imperium, z tego systemu, który daje Pierwszemu Światowi (zwłaszcza Stanom Zjednoczonym) nieproporcjonalną część światowego zasoby. Niezależnie od tego, jak bardzo walczymy, faktem jest, że zdecydowana większość ludzi w Stanach Zjednoczonych żyje na poziomie konsumpcji, który jest niezrównoważony. Zbyt często oddajemy się naszej żądzy tanich zabawek imperium.
Czy jako obywatele żyjący w stosunkowo otwartym systemie demokratycznym zrobiliśmy wystarczająco dużo, aby to zmienić? Czy wystarczająco się męczyliśmy? Czy byliśmy wystarczająco samokrytyczni?
Nie będę osądzał tego za nikogo innego. Ale wiem, że w moim przypadku odpowiedź brzmi: nie. Nie zrobiłem wystarczająco dużo.
Czy zatem powinienem zostać postawiony w stan oskarżenia jako obywatel Stanów Zjednoczonych, który nie wywiązuje się z moralnych i politycznych obowiązków wynikających z niezasłużonych przywilejów, jakie posiadam dzięki życiu w tym społeczeństwie?
Łatwo jest obrać za cel najbardziej oczywiste zło spośród nas, czyli tych, których osądów moralnych i politycznych nie da się uzasadnić żadnym systemem teologicznym ani filozoficznym. Powinniśmy krytykować ludzi sprawujących władzę i pociągnąć ich do odpowiedzialności. Powinniśmy wykorzystać dostępne nam narzędzia polityczne, aby spróbować stworzyć lepszy świat.
Ale możemy też zatrzymać się i trzymać się rygorystycznych standardów, które będą konieczne, jeśli mamy stworzyć świat zgodny z naszymi zasadami sprawiedliwości, świat zgodny z wymaganiami natury w zakresie zrównoważonego rozwoju, świat poza imperium.
Robert Jensen jest profesorem dziennikarstwa na Uniwersytecie Teksasu w Austin i członkiem zarządu Third Coast Activist Resource Center http:// Thirdcoastactivist.org. Jego najnowsza książka to Getting Off: Pornography and the End of Masculinity (South End Press, 2007). Jensen jest także autorem książek The Heart of Whiteness: Race, Racism, and White Privilege oraz Citizens of the Empire: The Struggle to Claim Our Humanity (obie z City Lights Books); i pisanie sprzeciwu: przenoszenie radykalnych pomysłów z marginesu do głównego nurtu (Peter Lang). Można się z nim skontaktować pod adresem [email chroniony] a jego artykuły można znaleźć w Internecie pod adresem http://uts.cc.utexas.edu/~rjensen/index.html.