[Uwaga redaktorów ZNet: zobacz powiązaną debatę pomiędzy Cockburnem, Monbiotem i innymi tutaj http://www.zmag.org/debatesglobalwarming.html]
Wreszcie, po zaledwie siedmiu prośbach, mamy referencje. I bez zaskoczenia ujawniają, że „dokumenty”, na których Alexander Cockburn opiera swoje twierdzenie, że dwutlenek węgla nie powoduje globalnego ocieplenia, nie zostały opublikowane w recenzowanych czasopismach naukowych. Tak naprawdę nie zostały one w ogóle opublikowane.
Wydaje się, że Cockburn nie rozumie konsekwencji tego. Świadomy, że równie dobrze mógłbym kłócić się z pniakiem, pozwólcie, że wyjaśnię – jeszcze raz i ostatni – co to znaczy. Jeśli artykuły te nie zostały opublikowane w recenzowanych czasopismach naukowych, nie są nauką. Nie mają one większej wagi naukowej niż artykuł w National Enquirer.
Człowiek, który je napisał, Martin Hertzberg, uprzejmie przesłał mi kopie. Kardynalne błędy naukowe popełniane przez Cockburna rzeczywiście wynikają z tej pracy. (Są one rozebrane tutaj: http://www.realclimate.org/index.php/archives/2007/05/this-week/). Po to właśnie istnieje proces recenzowania: po to, by wyeliminować nonsensy. Hertzberg informuje mnie, że próbował opublikować swoje „artykuły” w czasopismach naukowych, ale bezskutecznie: jego bzdury zostały wyeliminowane. To nasze nieszczęście, że Alexander Cockburn tego nie rozumie.
Ale Cockburn nie zważa na żadne ostrzeżenia i nie słucha nikogo, z kim się nie zgadza. W moim ostatnim poście podałem przykład prostego oszustwa naukowego popełnionego przez Patricka Michaelsa. Cockburn mówi nam teraz, że „nie widziałem żadnych znaczących uszczerbków ani ilościowych ripost na jego skrupulatną krytykę naukową”. Cóż, czas zacząć szukać.
Ale nie ma pułapki na słonie, w którą nie mógłby wpaść. Przytacza teraz „artykuł” profesora Zbigniewa Jaworowskiego opublikowany w „Science and Technology” XXI wieku. Brzmi imponująco, prawda? Jednak najkrótsza kontrola wykazałaby, że nie tylko nie jest to czasopismo naukowe, ale w rzeczywistości jest to czasopismo antynaukowe. Jest własnością i jest wydawany przez Lyndona Larouche'a. Larouche to ultraprawicowy amerykański demagog, który w 21 roku otrzymał 1989 lat więzienia za spisek, oszustwa pocztowe i naruszenia przepisów podatkowych. Twierdził, że brytyjska rodzina królewska kieruje międzynarodowym syndykatem narkotykowym, że Henry Kissinger jest agentem komunistycznym, a rząd brytyjski jest kontrolowany przez żydowskich bankierów. Postrzega naukę i empiryzm jako kolejny spisek i wykorzystuje naukę i technologię XXI wieku do prowadzenia z nimi wojny.
Cockburn nie jest jedynym, który dał się nabrać na ten imponujący tytuł: była to także zguba byłego brytyjskiego ekologa Davida Bellamy'ego (jak widać tutaj: http://www.monbiot.com/archives/2005/05/10 /junk-science/). Ale Bellamy jest znany z tego, że nie przeprowadził badań przed otwarciem ust. Czy to samo należy teraz powiedzieć o Cockburn? Czy zadał sobie trud sprawdzenia tego źródła, zanim je zacytował? Czy sprawdzał jakiekolwiek źródła?
Odpowiedź brzmi wyraźnie: nie. Wszedł do tej debaty nieprzygotowany, a gdy jego błędy wychodzą na jaw, rzuca coraz bardziej dzikszymi oskarżeniami i teoriami spiskowymi. W swoim ataku na ruch prawdy o 9 września słusznie narzeka, że „spisek” jest zawsze otwarty, jeśli chodzi o liczbę spiskowców, i stale się rozszerza, obejmując wszystkie osoby zaangażowane w egzekucję i tuszowanie… . „. Teraz przywołuje spisek, który stale się rozszerza, obejmując tysiące klimatologów: „beneficjentów branży dotacji na globalne ocieplenie wartej 11 miliardy dolarów rocznie”. Nawet najbardziej pobieżne badania wykazałyby, że klimatolodzy byli konsekwentnie karani przez grantodawców w rządzie Busha za wypowiadanie się na temat globalnego ocieplenia i nagradzani za przemilczanie go – więcej informacji można przeczytać tutaj: http://www.monbiot .com/archives/2/2007/04/the-real-climate-censorship/. Czy kogoś powinno to dziwić? A może Bush także jest teraz częścią spisku?
Teraz dowiedziałem się, że nie ma sensu kłócić się z Cockburnem. Ponieważ nie może przyznać, że pomylił się w nauce, po prostu zwiększa głośność i rozszerza zakres swojego ataku. Odwołując się do karty, przywołuje teraz niemal każdą szaloną teorię, jaką kiedykolwiek wysunęli ci, którzy twierdzą, że globalne ocieplenie spowodowane przez człowieka nie ma miejsca. Aby na wszystkie odpowiedzieć, potrzebna byłaby cała witryna internetowa. Na szczęście już istnieje – www.realclimate.org – i przez lata zajmował się każdą nową kwestią poruszaną przez niego, opierając się na recenzowanych dokumentach. Ale Cockburn nie będzie czytał tych obaleń. Nie odpowiedział żadnemu ze swoich krytyków; nawet ich nie słuchał. Z tego powodu będzie to mój ostatni wpis w tej debacie.
Podpisuję się ze smutkiem. Od wielu lat śledzę twórczość Alexandra Cockburna i ją podziwiam. Jego głos był ważnym i przekonującym głosem w wielu postępowych kwestiach. Ale nie mogę już temu ufać. Zdaję sobie sprawę, że jest zaślepiony przekonaniem, że ma rację niezależnie od tego, jakie będą fakty. W swojej determinacji, by do niczego się nie przyznać, będzie trzymał się każdej słomy, w tym najbardziej szalonych piorunów ultraprawicy, i porzuci rygor i sceptycyzm, które niegdyś kształtowały jego dziennikarstwo. Odczuwam to jako stratę. Jestem pewien, że nie jestem jedyny.