Być może nie będzie to do końca przypadek, w którym Pete Townshend „spotka się z nowym szefem, takim samym jak stary szef”, ale jest mało prawdopodobne, aby zmiana warty w Światowej Organizacji Handlu (WTO) pod koniec tego roku zrobiła jakąkolwiek realną różnicę dla cierpiących krajów rozwijających się w ramach globalizacji przedsiębiorstw. 20 grudnia ubiegłego roku delegacja Tajlandii rozesłała do Rady Generalnej WTO pismo potwierdzające zobowiązanie byłego wicepremiera Tajlandii, dr Supachai Panitchpakdiego, do objęcia stanowiska dyrektora generalnego WTO 1 września po ustąpieniu Mike'a Moore'a. Według doniesień niektórych indyjskich mediów, pod koniec ubiegłego roku krążyły pogłoski, że nie jest już zainteresowany stanowiskiem w WTO i myśli o powrocie do tajskiej polityki. W lipcu 1999 r. Rada Generalna, organ decyzyjny najwyższego szczebla WTO, ogłosiła porozumienie w sprawie podziału stanowisk mające na celu podzielenie sześcioletniej kadencji dyrektora generalnego po zaciętym wyścigu o stanowisko pomiędzy dr Supachai i New Zelandia Moore. Kadencja Supachai jako pierwszego szefa GATT (Układu Ogólnego w sprawie Taryf Celnych i Handlu) lub WTO (lub Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Słownego, jeśli o to chodzi) pochodzi z kraju nienależącego do OECD, a jego kadencja będzie trwać do 6 sierpnia 31 r. Przed osiągnięto umowę o podziale pracy, zastanawiałem się, czy Supachai skinął głową w stronę Moore'a. Czy jest lepszy sposób na zwiększenie wiarygodności WTO – i promowanego przez nią modelu rozwoju gospodarczego – niż postawienie Tajlandczyka na czele? Rząd Tajlandii postrzegał jego ewentualną nominację jako sposób na naprawienie zszarganego międzynarodowego wizerunku kraju jako miejsca narodzin kryzysu gospodarczego w 2005 r. po upadku bahta.
Na całym świecie wielu członków brygady wolnego handlu przedstawiało gospodarki „tygrysa” i „młodego tygrysa” Azji Południowo-Wschodniej jako „dowód” korzyści płynących z liberalizacji gospodarczej i sukcesu gospodarek wolnorynkowych. W 1998 r., na początku wyścigu o przywództwo w WTO, nadal pracowali nad kontrolą szkód, próbując wyjaśnić, co się wydarzyło, w sposób niepodważający zasad ich własnego fundamentalizmu gospodarczego – aby ludzie nie kwestionowali ich ukochanego modelu.
Nominacja Supachai mogła być wówczas wyraźnym symbolem i sygnałem, że w światowej gospodarce wolnorynkowej wszystko jest w porządku w czasie, gdy wiele osób dotkliwie uważało, że jest odwrotnie. Ale oczywiście Moore objął to stanowisko we wrześniu 1999 r. Jestem pewien, że prawie trzy lata później wiele zrobi się z faktu, że Supachai pochodzi z kraju Trzeciego Świata. Ale być może z nieco innych powodów. Supachai, który w tym roku skończy 55 lat, uzyskał stopień doktora w zakresie planowania gospodarczego i rozwoju na Uniwersytecie Erazma w Rotterdamie. Obecnie uznany na arenie międzynarodowej ekspert w dziedzinie rozwoju gospodarczego, jego kariera zawodowa rozpoczęła się w Banku Tajlandii w 1974 r., gdzie pracował aż do ubiegania się o urząd w 1986 r.
W latach 1986-1988 pełnił funkcję wiceministra finansów Tajlandii. W latach 1988–1992 był prezesem Thai Military Bank. W latach 1992–1995 był wicepremierem w rządzie Partii Demokratycznej (Prachathipat) Chuan Leekpai, odpowiedzialnym za sprawy gospodarcze i handel międzynarodowy.
Odpowiadał za udział Tajlandii w Rundzie Urugwajskiej GATT, w tym za jej późniejszą ratyfikację i wdrożenie. Odegrał także znaczącą rolę w regionalnych inicjatywach na rzecz liberalizacji handlu i inwestycji, takich jak forum APEC (Współpraca Gospodarcza Azji i Pacyfiku) i AFTA (Strefa Wolnego Handlu ASEAN).
Od 1997 r. do ubiegłego roku był wicepremierem i ministrem handlu. Przewodniczył kilku tajlandzkim korporacjom, a także przewodniczył Tajlandzkiej Izbie Handlowej. Komisarz Unii Europejskiej ds. handlu Pascal Lamy przewiduje, że chociaż Moore miał już elektorat w krajach rozwiniętych i w związku z tym spędził wiele czasu z krajami rozwijającymi się, Supachai podczas swojej kadencji w WTO będzie musiał poświęcić sporo czasu na poznanie krajów OECD . Pomimo swoich ofert bycia „ambasadorem” małych krajów w WTO, Moore zirytował wiele rządów Trzeciego Świata swoją ciągłą niechęcią do wysłuchiwania ich obaw dotyczących wpływu liberalizacji handlu i inwestycji na ich kraje oraz swoją wysoce stronniczą postawą popieranie nowej rundy rozmów handlowych przy jednoczesnym zajmowaniu stanowiska, które wymaga od niego zachowania neutralności (zobacz mój komentarz ZNet z sierpnia 2001 r., Mike's Masquerades, aby uzyskać więcej informacji na temat Moore'a). Supachai określił siebie jako przedstawiciela krajów rozwijających się w WTO i głosu biednych w tej organizacji handlowej. Niedawno indyjski dziennik „Financial Express” określił go jako „uprzejmego aż do przesady”.
Dokonał kilku zmian w podejściu „rób, co mówię, a nie to, co ja robię” stosowanego przez niektóre kraje rozwinięte w wielostronnych negocjacjach handlowych: „Mówię wam, żebyście otworzyli swój rynek, mówię wam, żebyście byli bardziej zliberalizowani , mówię wam, żebyście zreformowali swoje przepisy prawne, ale to, co robię, jest inne, musi należeć do przeszłości” – powiedział w grudniu agencji Reuters.
„Bogate kraje”, mówi, „muszą zwracać uwagę – a nie tylko puste deklaracje – na trudną sytuację krajów mniej rozwiniętych”. Zanim jednak ktokolwiek zacznie wiwatować, powinniśmy zdać sobie sprawę, że choć nie jest neoklasycznym ekonomistą, Supachai jest zdecydowanym zwolennikiem wolnego handlu. W listopadzie ubiegłego roku opisał przystąpienie Chin do WTO jako „pobudkę… wyzwanie” dla gospodarek Azji Południowo-Wschodniej, aby pogłębiły krajowe reformy gospodarki hurtowej, „ponieważ teraz konkurencja jest u drzwi”.
W wywiadzie dla Earth Times News Service w Doha powiedział: „Moją misją jest dopilnowanie, abyśmy poszerzyli liczbę krajów, które mogą skorzystać na liberalizacji handlu”. Jego zdaniem kraje, które odniosły największy sukces, to „te, które najbardziej się zglobalizowały”. W rozmowie z Bangkok Post (22) opisał 11 września jako „ukryte błogosławieństwo”. Stwierdził, że zwiastuje to zmianę nastawienia krajów rozwiniętych do południa i złagodzenie ruchu antyglobalistycznego.
„Wierzę, że będzie to długoterminowa zmiana w nastawieniu krajów rozwiniętych, podczas gdy proces antyglobalistyczny również przez jakiś czas będzie w pewnym stopniu zaburzony”. Tymczasem obiecuje stworzenie systemu akredytacji dla „rozsądnych organizacji pozarządowych” (znowu ci goście!), twierdząc, że WTO nie powinna ich ignorować. W czasie, gdy musimy ożywić nasze kampanie na rzecz delegitymizacji WTO i przeciwstawienia się jej przed następnym spotkaniem ministerialnym, które mogłoby odbyć się już w połowie 2003 r., musimy być bardzo sceptyczni w stosunku do wszelkich argumentów sugerujących, że w jakiś sposób dyrektor generalny Supachai- statek może zwiastować zmianę kierunku dla WTO i wielostronnego systemu handlowego. Utwierdziło mnie to w przekonaniu podczas listopadowej wizyty w Tajlandii. Kiedy jechałem z rodzinnego miasta Moore’a – i mojego – Christchurch, do Bangkoku w Supachai, uderzyły mnie podobieństwa między obydwoma krajami w podejściu do wolnego rynku.
Kiedy 9 listopada maszerowaliśmy przeciwko WTO w Nowej Zelandii, tuż przed moim wyjazdem do Tajlandii, w tym samym czasie ponad 1500 tajskich rolników, związkowców i działaczy na rzecz HIV/AIDS maszerowało pod ambasadą USA w Bangkoku. Demonstracja wzywała WTO do wyjścia z rolnictwa i zaprzestania patentowania życia i leków. Na proteście przeciwko WTO w Bangkoku obecni byli także związkowcy z Thai International protestujący przeciwko restrukturyzacji i dalszej prywatyzacji linii lotniczej. Prywatyzacja była kluczowym warunkiem pakietu pomocowego MFW o wartości 17.2 miliarda dolarów, mającego na celu ratowanie Tajlandii po kryzysie z 1997 r., spowodowanym głównie liberalizacją finansową.
Podczas sesji okrągłego stołu z udziałem niezależnych związkowców i działaczy związkowych urzędnicy Państwowego Związku Pracowników Kolei w Tajlandii zapytali mnie o wpływ prywatyzacji kolei nowozelandzkich na społeczności i pracowników. Prywatyzacje kolei w Nowej Zelandii, Wielkiej Brytanii i Australii uznano za historie sukcesu, które pozwoliły sprzedać ten pomysł w Tajlandii.
Wielu Tajów jest już boleśnie świadomych, co wiąże się z prywatyzacją majątku państwowego – masowymi zwolnieniami, wyższymi cenami i mniejszym dostępem biednych do usług publicznych – w kraju, w którym nie ma sieci zabezpieczeń socjalnych. W Bangkoku zasięgnąłem opinii związkowców, naukowców, dziennikarzy i innych osób na temat Supachai i WTO. Jeden ze związkowców powiedział mi, że posiadanie Tajlandczyka na czele WTO nie zrobi żadnej różnicy ani dla Tajlandii, ani dla reszty Trzeciego Świata.
„Będzie jedynie marionetką w rękach potężnych krajów, takich jak USA”, które dominują w WTO, powiedział. Badacz opisał Supachai jako „płynnego operatora” – wykonawcę o wiele bardziej dopracowanego niż Mike Moore – a zatem być może bardziej niebezpiecznego. Dla tych z nas, którzy postrzegają wynik szczytu w Doha jako kolejny dowód na to, że WTO jest narzędziem wspierającym interesy światowego kapitału i potężnych rządów, które dominują w negocjacjach i które często uciekają się do apodyktycznych, zastraszających taktyk negocjacyjnych (co nowego?) Nie mogę wpaść w pułapkę wierząc, że zmiana twarzy naprawdę coś zmieni. Instytucja pozostaje ta sama, a program WTO i ten promowany przez pozostałe instytucje z Bretton Woods pozostają niezmienione. Po raz kolejny (i podczas gdy wolni handlarze w dalszym ciągu próbują wykorzystać sytuację po 11 września do wszystkiego, co jest tego warte, w dążeniu do dalszej i szybszej liberalizacji), toczy się bitwa o powstrzymanie ekspansji WTO i zapobieżenie nowej rundzie handlowej .
Nie możemy rozpraszać się zamieszaniem, które nieuchronnie będzie towarzyszyć jego trzyletniej kadencji, ani jego oświadczeniami o trosce o świat rozwijający się. Słowa mogą się nieco różnić, ale Supachai będzie śpiewał tę samą melodię, co jego poprzednik.