Senator Hillary Clinton chce zostać prezydentem Hillary Clinton. „Wezmę udział i mam zamiar zwyciężyć” – powiedziała, ogłaszając swoje plany ubiegania się o nominację Demokratów w wyborach prezydenckich w 2008 roku. Nie ma wątpliwości, że Hillary Clinton jest mniej więcej tak samo śliskim gatunkiem polityka, jaki istnieje, takim, który wykazał umiejętność przekształcania faktów w mglistą plamę, która zaciera zapis i zniekształca prawdę. Chociaż wykazała się tym niezbyt pochlebnie w wielu kwestiach, nigdzie nie było to tak rażące, jak podczas zajmowania się kwestią trwającej wojny w Iraku i głosowania Hillary Clinton za tą wojną.

 

Ta kwestia nie zostanie rozwiązana, nawet jeśli Hillary Clinton przeprosi za swój głos w Iraku, tak jak zrobili to inni politycy, zrzucając winę za swoją decyzję na błędy wywiadowcze na możliwości Iraku w zakresie broni masowego rażenia. Dzieje się tak dlatego, że podobnie jak wielu innych ówczesnych polityków Waszyngtonu, w tym ci obecnie kandydujący na prezydenta, była świadkiem kłamstw na temat irackich programów zbrojeniowych, które miały usprawiedliwiać ataki na ten kraj prowadzone przez jej męża, prezydenta Billa Clintona i jego administrację.

 

„Chociaż nie ma idealnego podejścia do tego drażliwego dylematu i chociaż ludzie dobrej wiary i wysokiej inteligencji mogą dojść do diametralnie odmiennych wniosków, uważam, że najlepszym rozwiązaniem będzie zwrócenie się do ONZ w celu uzyskania zdecydowanej rezolucji znoszącej ograniczenia dotyczące inspekcji i kontroli z 1998 r. wzywa do przeprowadzenia pełnych, nieograniczonych inspekcji przy współpracy oczekiwanej i wymaganej od Iraku” – powiedziała senator Clinton w czasie głosowania w starannie przygotowanym przemówieniu, którego celem było wykazanie jej zakresu wiedzy i zdolności do rozważenia wszystkich opcji. „Wiem, że administracja chce więcej, w tym wyraźnego upoważnienia do użycia siły, ale możemy nie być w stanie tego zapewnić teraz, a może nawet później. Jeśli jednak otrzymamy wyraźny wymóg nieskrępowanych inspekcji, uważam, że uprawnienie do użycia siły w celu egzekwowania tego mandatu jest nieodłącznie związane z pierwotną rezolucją ONZ z 1991 r., co uznał prezydent Clinton, rozpoczynając operację Desert Fox w 1998 r.”.

 

Hillary dobrze zrobiłaby, gdyby pominęła tę ostatnią część, tę, w której jej mąż, były prezydent Stanów Zjednoczonych, użył siły militarnej w ramach 72-godzinnej kampanii bombowej rzekomo uznanej za strajk karny w obronie rozbrojenia, ale w rzeczywistości okazała się rażącą próbą zmiany reżimu, w ramach której wykorzystano nagłośnioną groźbę pojawienia się irackiej broni masowego rażenia jako pretekst do działania. Brzmi znajomo? Choć wielu Amerykanów potępia dziś administrację Busha za wprowadzenie ich w błąd fałszywymi twierdzeniami dotyczącymi bezpodstawnych gróźb, które doprowadziły do ​​nieustannej klęski, przed którą stoimy dzisiaj w Iraku (w tym tłumie znajduje się Hillary), niewielu wspomina dzień, w którym mieszkaniec Hope w stanie Arkansas zasiadał w Gabinecie Owalnym i inicjował politykę powstrzymywania i zmiany reżimu w oparciu o sankcje gospodarcze, którą prezydent Bush doprowadził później do skutku, wydając rozkaz inwazji na Irak w marcu 2003 roku.

 

„Mój głos” – stwierdziła Hillary z wielką świętością – „nie jest jednak głosem za jakąkolwiek nową doktryną wywłaszczenia, za unilateralizmem lub za arogancją amerykańskiej potęgi lub celu – a wszystko to niesie ze sobą poważne niebezpieczeństwa dla naszych narodu, dla rządów prawa międzynarodowego oraz dla pokoju i bezpieczeństwa ludzi na całym świecie”. Jednak cytując politykę jej męża, nie ma wątpliwości, że właśnie o to chodziło w jej głosowaniu.

 

Powinienem wiedzieć. Od stycznia 1993 r. aż do mojej rezygnacji z Organizacji Narodów Zjednoczonych w sierpniu 1998 r. byłem na własne oczy świadkiem dwulicowej polityki wobec Iraku prowadzonej przez administrację Billa Clintona, podczas której prezydent okłamywał naród amerykański w sprawie groźby, o której wiedział, że jest wyolbrzymiona, kłamie Kongresowi o jego wsparciu dla procesu rozbrojenia, z którym jego administracja nie chciała mieć nic wspólnego, i okłamywaniu świata na temat amerykańskich zamiarów, które tak pobożnie odwróciły się od bardzo wielostronnego podejścia do dyplomacji, co znalazło odzwierciedlenie w uchwałach Rady Bezpieczeństwa Hillary Clinton o czym wspomina w swoim przemówieniu, zamiast tego realizowała politykę określoną przez jednostronne interesy administracji Clintona, mającą na celu odsunięcie Saddama Husajna od władzy.

 

Osobiście byłem świadkiem, jak dyrektor CIA pod rządami Billa Clintona, James Woolsey, fabrykował argumenty na rzecz dalszego istnienia irackich rakiet balistycznych w listopadzie 1993 r., po tym jak przedstawiłem szczegółową odprawę, w której przedstawiłem ustalenia inspektora ONZ, że iracki program rakietowy został zasadniczo rozbrojony . Prowadziłem śledztwo inspektora ONZ w sprawie ucieczki zięcia Saddama Husajna, Husajna Kamala, w sierpniu 1995 r. i widziałem, jak administracja Clintona przekręciła jego słowa, aby uzasadnić dalsze istnienie programu nuklearnego, o czym wiedzieli inspektorzy ds. broni być niczym więcej niż złomem i starym papierem. Byłem w Bagdadzie na czele zespołu inspekcyjnego latem 1996 r., kiedy administracja Clintona wykorzystała proces inspekcji jako narzędzie tajnego programu działań prowadzonego przez CIA, mającego na celu zamordowanie Saddama Husajna.

 

Dwukrotnie udałem się do Białego Domu, aby w pomieszczeniach Pokoju Sytuacyjnego Białego Domu poinformować Radę Bezpieczeństwa Narodowego o planach inspektorów dotyczących zbadania możliwości ukrytej irackiej broni masowego rażenia, ale zespół ds. bezpieczeństwa narodowego Clintona ujawnił inspektorów, nie udzielając obiecanego wsparcia, a gdy inspekcje nie dostarczyły żadnych dowodów na niewłaściwe postępowanie Iraku, należy próbować zrzucić winę na inspektorów, zaprzeczając jednocześnie, jakoby dopuścili się jakichkolwiek nieprawidłowości z ich strony.

 

Ten ostatni fakt jest bardzo bliski. Jako były oficer piechoty morskiej i jako główny inspektor odpowiedzialny za dobro powierzonego mi personelu, bardzo poważnie traktuję akt oficjalnej zdrady. „Chcę, aby mężczyźni i kobiety w naszych siłach zbrojnych wiedzieli” – powiedziała senator Clinton podczas swojego przemówienia, w którym broniła swojego głosu za wojną – „że jeśli zostaną wezwani do działania przeciwko Irakowi, nasz kraj zdecydowanie stanie za nimi”. Pozostaje mi zadać sobie pytanie, czy cytując zeznania swojego męża, gdy był on prezydentem, Hillary stanęłaby po stronie żołnierzy z tym samym obłudnym „wiaryem”, jaki okazywał jej mąż, zdradzając inspektorów ONZ ds. broni?

 

W lutym 1998 administracja Clintona wsparła wysiłki dyplomatyczne podjęte przez ówczesnego Sekretarza Generalnego ONZ Kofiego Annana, mające na celu pomoc w przywróceniu prawidłowego przebiegu procesu inspekcji broni (inspekcje zostały wstrzymane od stycznia 1998 roku, kiedy to uniemożliwiono zespołowi, któremu przewodniczyłem, przez Irakijczyków od wykonywania swojej misji, gdyż – jak utrzymywali Irakijczycy – w zespole realizującym jednostronną politykę zmiany reżimu zamiast nakazanego zadania rozbrojenia było zbyt wielu Amerykanów i Brytyjczyków. Hillary oświadczyła, że ​​pragnie zdecydowanej rezolucji ONZ mającej na celu promowanie opłacalnych inspekcji broni, a konkretnie podkreśliła kompromisy wynegocjowane przez Kofiego Annana w celu sprowadzenia inspektorów z powrotem do Iraku jako nieudaną próbę, która osłabiła proces inspekcji. Nie wspomina jednak, że jej mąż początkowo wspierał misję Annana nie tyle dlatego, że utorowała drogę do rozbrojenia, ile raczej dlatego, że zapewniła przykrywkę dla legitymizacji zmiany reżimu.

 

Siedziałem w biurze ówczesnego ambasadora USA przy Organizacji Narodów Zjednoczonych, Billa Richardsona, gdy Stany Zjednoczone zawierały porozumienie z ówczesnym przewodniczącym Komisji Specjalnej ONZ Richardem Butlerem, gdzie sam czas i działania zespołu inspekcyjnego skłoniły mnie (a osobiście zatwierdzona przez Billa Clintona) byłaby ściśle powiązana z masowym amerykańskim bombardowaniem Iraku z powietrza, wywołanym moją inspekcją. Miałem ułatwić wojnę, nakłaniając Irakijczyków do nieprzestrzegania prawa. Zamiast tego wykonałem swoją pracę i ułatwiłem inspekcję, która przybliżyła świat do uznania, że ​​Irak wywiązuje się ze swoich zobowiązań rozbrojeniowych. W nagrodę administracja Clintona wykluczyła mnie z procesu inspekcji.

 

W kwietniu 1998 r. Bill Clinton obiecał Kongresowi, że jego administracja zapewni inspektorom ONZ wszelkie niezbędne wsparcie. W maju 1998 r. jego Zespół ds. Bezpieczeństwa Narodowego wdrożył nową politykę, odwracając się plecami do inspektorów, starając się uniknąć wspierania procesu rozbrojenia, który podważał politykę zmiany reżimu, tak mocno wyznawaną przez Billa Clintona i jego administrację. Kiedy w sierpniu 1998 r. złożyłem rezygnację w proteście przeciwko dwulicowej polityce administracji Billa Clintona, zostałem osobiście zaatakowany przez administrację Clintona, próbując odwrócić uwagę od prawdy o tym, co robili w sprawie Iraku. Cztery miesiące później Bill Clinton zarządził zbombardowanie Iraku, operację Desert Fox, o której w błyskotliwych słowach wspomniała Hillary Clinton, gdy popierała politykę oszustwa, która poprowadziła nasz naród na ścieżkę wojny.

 

„Dlatego z przekonaniem” – stwierdziła Hillary w momencie głosowania – „popieram tę uchwałę, ponieważ leży ona w najlepszym interesie naszego narodu. Głos za nią nie jest głosem za pośpiechem do wojny; jest to głosowanie, które nakłada na naszego Prezydenta ogromną odpowiedzialność i mówimy mu – korzystaj z tych uprawnień mądrze i w ostateczności. I jest to głosowanie, które wyraźnie mówi Saddamowi Husajnowi – to twoja ostatnia szansa – rozbroić się lub zostać rozbrojonym”.

 

Okazało się, że Saddam był już rozbrojony. I okazało się, że mąż Hillary, prezydent Bill Clinton, wiedział o tym, wydając w 1998 r. rozkaz bombardowania Iraku. Hillary może próbować przekręcać fakty, broniąc słów, które wypowiedziała, oddając swój fatalny głos za wojną z Irakiem. Jednak żadna ilość pisania historii na nowo nie uchroni jej przed nieudaną polityką jej własnego męża, polityką, którą dobrowolnie i całym sercem przyjęła, popierając wojnę.

 

Biegnij, Hillary, biegnij. Ale wasz wyścig w stronę Białego Domu nigdy nie przewyższy hipokryzji i dwulicowości nieodłącznie związanych z waszą decyzją o głosowaniu za wojną w Iraku.

 

Scott Ritter służył jako były oficer piechoty morskiej od 1984 do 1991 r. oraz jako inspektor ONZ ds. broni w Iraku od 1991 do 1998 r. Jest autorem kilku książek, w tym „Iraq Confidential” (Nation Books, 2005) i „Target Iran (Książki narodowe, 2006).

 

© 2007 Niezależny Instytut Mediów.   

 

 


ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.

Darowizna
Darowizna

Zostaw odpowiedź Anuluj odpowiedź

Zapisz się!

Wszystkie najnowsze informacje od Z bezpośrednio do Twojej skrzynki odbiorczej.

Instytut Komunikacji Społecznej i Kulturalnej, Inc. jest organizacją non-profit o statusie 501(c)3.

Nasz numer EIN to #22-2959506. Darowiznę można odliczyć od podatku w zakresie dozwolonym przez prawo.

Nie przyjmujemy finansowania od sponsorów reklamowych ani korporacyjnych. Polegamy na darczyńcach takich jak Ty, którzy wykonują naszą pracę.

ZNetwork: lewe wiadomości, analizy, wizja i strategia

Zapisz się!

Wszystkie najnowsze informacje od Z bezpośrednio do Twojej skrzynki odbiorczej.

Zapisz się!

Dołącz do społeczności Z – otrzymuj zaproszenia na wydarzenia, ogłoszenia, cotygodniowe podsumowanie i możliwości zaangażowania.

Zamknij wersję mobilną