Rogera Annisa: 7 lutego naród haitański wybrał René Prévala na prezydenta. Obiecał głębokie reformy na rzecz biednej większości Haiti. Jak oceniasz wybory i ich wynik?
Patryk Elie: Wybory są bardzo pozytywnym znakiem dla przyszłości Haiti. Bo pomimo tego, że był sfałszowany, trzymany pod reżimem obcej okupacji, ludziom udało się go przejąć i wykorzystać do wspierania swojej walki o sprawiedliwość społeczną.
Było wiele przeszkód, które uniemożliwiały ludziom udział. Musieli uzyskać skomputeryzowaną kartę rejestracyjną. Było tylko 800 lokali wyborczych w porównaniu z 12,000 2000 w wyborach w XNUMX r., w których wybrano prezydenta Aristide'a. I oczywiście liczenie głosów było w rękach tych, którzy chcieli wykorzystać wybory do wybrania kandydata z elity Haiti.
Ale ludzie interweniowali w dwóch decydujących momentach. Przede wszystkim masowo zmobilizowali się, aby 7 lutego wyjść i zagłosować. Głosowali na jedynego kandydata, René Prévala, który reprezentował ich historyczną walkę o sprawiedliwe społeczeństwo. Następnie, sześć dni później, ponownie zmobilizowali się masowo, aby zablokować kradzież głosowania. To właśnie ta akcja zmusiła władze wyborcze do zaakceptowania rzeczywistości, „że pan Préval odniósł miażdżące zwycięstwo”.
Te działania Haitańczyków są świadectwem ich odwagi, pomysłowości oraz głębokiego zrozumienia i zaangażowania na rzecz demokracji.
RA: Jakie są zatem perspektywy powrotu do rządów konstytucyjnych obalonych w 2004 roku?
WP: Cóż, przyszłość jest bardzo niepewna i pełna niebezpieczeństw. Władza okupacyjna nadal istnieje i nic nie wskazuje na to, że ma odejść. Wybory do parlamentu, które miały odbyć się w marcu, zostały przełożone. Aby pan Préval mógł objąć prezydenturę, potrzebny jest wybrany parlament, a legislatura musi składać się z kandydatów popierających jego program, jeśli ma on być w stanie go zrealizować. Ostatnim razem, gdy był prezydentem, w latach 1996–2000, przeciwnicy w legislaturze blokowali wiele polityk, które chciał wdrożyć.
RA: A co z siłami okupacyjnymi? Niektórzy przyjaciele Haiti pytają, dlaczego nowo wybrany prezydent Préval wygłaszał ostatnio oświadczenia w Brazylii i Chile, w których zwracał się do sił zbrojnych ONZ o pozostanie na Haiti w dającej się przewidzieć przyszłości. Jaki jest Twój pogląd?
WP: Porównuję tę sytuację do tej, gdy siedzisz w łodzi i nieproszony gość wskakuje do niej i prawie ją wywraca. Chcesz, żeby wyszedł; nie jest mile widziany. Nie może jednak po prostu wyskoczyć i ryzykować, że po raz kolejny wywróci łódź. To musi być uporządkowane wyjście.
Gdyby ONZ wycofała się z dnia na dzień, pozostawiłaby próżnię we władzy, którą siły prawicowe są w tym momencie lepiej przygotowane do wypełnienia niż my. Stworzyłoby to skrajne niebezpieczeństwo zupełnie nowej fali przemocy i zabijania skierowanej przeciwko ludziom. Żądamy, aby siły ONZ zaprzestały swoich represyjnych działań i powstrzymały haitańską policję narodową. Wycofanie się musi nastąpić w taki sposób, aby zapewnić bezpieczeństwo ludności.
Ja i inni bojownicy mamy obowiązek zażądać od ONZ wycofania okupacji Haiti i przywrócenia kraju pod suwerenne rządy. Pan Préval i jego rząd mają obowiązek przeprowadzić to w sposób terminowy i odpowiedzialny. Te dwie role nie są identyczne.
RA: Czy dołączyłbyś do rządu, na którego czele stoi pan Préval?
WP: Nie, nie będę. Nie dlatego, że nie zgodziłbym się z rządem, który utworzy pan Préval, ale dlatego, że musimy pracować nad wzmocnieniem ruchów oddolnych. Musimy rozwijać i wzmacniać organizacje, aby zapewnić, że demokracja będzie nie tylko reprezentatywna, ale także partycypacyjna. Inaczej nie mamy szans na wygranie tej walki.
Będę trzymać się z daleka i nadal naciskać z zewnątrz, jeśli pozwolisz. Naszym obowiązkiem jest obrona rządu pana Prévala przed groźbami zamachów stanu i obcą ingerencją, aby on i jego koledzy mogli rządzić swobodnie. Do jego obowiązków będzie należało zapewnienie nam przestrzeni do organizowania i wzmacniania ruchów ludowych.
RA: Zbliżamy się do 20. rocznicy powstania ludowego, które obaliło dynastię Duvalier na Haiti. Od tego czasu rozpoczęła się długa i trudna walka o demokrację i poprawę sytuacji społecznej. Jak opisałbyś te lata?
WP: Ostatnie 20 lat to czas ciągłego konfliktu między narodem, w większości biednym, a maleńką, bogatą elitą. Ludzie bardzo stanowczo wyrażają wolę posiadania systemu demokratycznego, systemu, w którym zmniejszy się straszliwa przepaść między bogatymi i biednymi i w którym zwycięży sprawiedliwość społeczna.
Naród Haitańczyków pokazał swoją determinację i pokojowy charakter swoich poszukiwań. Przemoc i niestabilność w kraju wynikają z uporu bogatej mniejszości i ciągłej ingerencji obcych mocarstw. Za pierwszym razem (zamach stanu w 1991 r.) wtrąciły się Stany Zjednoczone. Ale ostatnim razem „” i mówię od 2003 r. do chwili obecnej „” triumwirat złożony z USA, Francji i Kanady dokonał kolejnego zamachu stanu.
Przez te lata nauczyliśmy się, że nie można powstrzymać determinacji narodu haitańskiego w dążeniu do demokracji. W zależności od tego, jak elity i obce mocarstwa zareagują na ostatnie zwycięstwo narodu, pójdziemy do przodu lub nie. Mogą w dalszym ciągu sprawiać nam cierpienie, ale nie mogą powstrzymać ruchu.
RA: Jakie wnioski wyciągasz z tego doświadczenia?
WP: Walczyliśmy z niesamowitymi przeciwnościami losu. Stawiliśmy czoła tak wielkiej przemocy wobec ludzi i ponieśliśmy tak wielu zabitych. Zagraniczne mocarstwa i międzynarodowe instytucje finansowe zredukowały możliwości finansowe naszych rządów do zera. Nie było cudownego rozwiązania naszych problemów.
Być może nie udało nam się osiągnąć sukcesu w budowaniu i wzmacnianiu popularnych organizacji, związków zawodowych, komitetów praw kobiet, komitetów sąsiedzkich pracujących w służbach socjalnych i tak dalej. Na przykład w 1991 r. byliśmy świadkami zamachu stanu na nasz rząd, który miał nastąpić kilka miesięcy przed terminem. Otrzymywaliśmy najróżniejsze informacje. Ale co mogliśmy zrobić? Nie kontrolowaliśmy armii, a ruchy ludowe były jeszcze dość słabe. Nie dysponowaliśmy odpowiednimi siłami, aby powstrzymać organizatorów zamachu stanu, jak widzieliśmy, jak w 2002 r. udało się to mieszkańcom Wenezueli.
RA: Czy jest w tym rola partii politycznej? Lavalas wydaje się być bardziej ruchem społecznym lub koalicją wyborczą niż partią polityczną.
WP: Myślę, że dokładna forma, jaką ludzie nadadzą swojej organizacji politycznej, dopiero się okaże. Oczywiście na Haiti nie rozwiniemy partii politycznych tego rodzaju, jakie można spotkać w krajach takich jak Francja czy Kanada. Zdecydowanie jednak musimy zrobić krok naprzód, aby przejść od ruchu, w dużej mierze nieustrukturyzowanego, do utworzenia nowego przywództwa politycznego z ruchów oddolnych.
Musimy opracować coś, co jest dostosowane do naszej historii i naszej kultury i co otwiera bardzo szeroko drzwi do udziału mas. To wyzwanie na najbliższe pięć lat. To trudne zadanie, ale niezbędne i myślę, że możemy odnieść sukces.
RA: Jaki rodzaj programu poleciłbyś na imprezę Lavalas?
WP: Przede wszystkim musi to być program, w ramach którego każde dziecko musi mieć możliwość uczęszczania do szkoły, a każdy obywatel musi mieć dostęp do edukacji i opieki zdrowotnej. Należy przyjąć przepisy zapewniające lepszą dystrybucję bogactwa narodowego. Niedopuszczalne jest, aby 5% populacji kontrolowało 60% zbiorowego bogactwa, a górny 1% kontrolował 50% „”, podczas gdy 80% Haitańczyków żyje za mniej niż dwa dolary dziennie. Są to liczby, z którymi żadne społeczeństwo nie jest w stanie żyć. Dotarliśmy do punktu krytycznego.
Mamy wiele atutów, z których najważniejszym jest niezwykła determinacja Haitańczyków, ich kreatywność i bardzo wysoki poziom świadomości politycznej. Musimy także dodać do tego istotny wkład, jaki może wnieść diaspora haitańska. Liczy dwa miliony.
Rozwijamy dyplomację międzyludzką, która umożliwi nam uzyskanie wsparcia od przyjaznych rządów i narodów w regionie, a także od krajów takich jak Kanada i USA. Do tej pory Haiti było bardzo odizolowane od innych krajów Karaibów i Ameryki Łacińskiej. Musimy pracować nad przełamaniem tej izolacji i stworzeniem jedności między narodami.
RA: W całej Ameryce Łacińskiej ruchy ludowe zyskują na sile i doprowadzają do władzy nowe rządy. Czy ma to wpływ na Haiti?
WP: Wierzę, że tak, choć w tej chwili tylko pośrednio. Dobrze, że zwracacie uwagę na zmiany w regionie. To, co musimy zrobić na Haiti, to ustanowić silniejsze powiązania z tymi krajami w regionie i zacząć uczyć się od siebie nawzajem.
Należy zauważyć, że w krajach takich jak Wenezuela i Boliwia zmiany nie nastąpiły za pośrednictwem tradycyjnych partii politycznych, ale za sprawą rozległych i głębokich ruchów społecznych. Bardzo przypomina to, co dzieje się na Haiti od 1986 roku. Mamy więc doświadczenie, którym możemy się podzielić z tymi braćmi i siostrami, a oni mogą nas nauczyć kilku rzeczy, których jeszcze nie doświadczyliśmy.
RA: Jaki jest stosunek młodych Haitańczyków do obcej okupacji i represji, których doświadczyli?
WP: Ich reakcją jest złość. Byli bardzo sfrustrowani, mimo że szanowali zasady demokratycznej gry. Złość, ale i determinacja. Ci ludzie, których widzieliście na ulicach 7 lutego, jak głosowali w lokalach wyborczych, a tydzień później protestowali przeciwko próbie kradzieży ich głosów, głosując ponownie nogami” – to młodzi ludzie. Mniej niż 25 lat. Zaiste, młode masy mają niezwykłą odwagę i determinację.
Mamy dziś do czynienia z bardzo poważną sytuacją, w związku z groźbą dalszych represji w biednych dzielnicach Port au Prince, takich jak Cité Soleil i Belair. Tamtejsza młodzież podjęła walkę. Wielu jest uzbrojonych. Istotne jest, abyśmy znaleźli sposób na uniknięcie dalszego rozlewu krwi i deeskalację konfliktu zbrojnego.
Ci młodzi ludzie nazywani są wszelkiego rodzaju oszczerczymi określeniami „”, „bandytami”, „gangsterami” itp. Ale te opisy są fałszywe. Przez ostatnie dwa lata byli zmuszeni się bronić, jak zrobiłby każdy szanujący się człowiek. Oni są przyszłością naszego kraju i musimy działać, aby ich chronić. Nowy rząd i siły okupacyjne muszą zaoferować realną i znaczącą drogę do ponownej integracji społecznej.
RA: Jakie jest Twoje przesłanie dla rządu kanadyjskiego? Niedawno, po wyborach 7 lutego, gościł w nim oficjalną wizytę niewybieralnego premiera Gerarda Latortue. Następnie odwiedził premiera Quebecu Jeana Charesta. W międzyczasie, kiedy przybyłeś do Kanady w ramach tournée z wykładami, stałeś twarzą w twarz z przesłuchaniami i nękaniem ze strony CSIS, kanadyjskiej agencji szpiegowskiej.
WP: Mój problem z podróżowaniem jest irytujący i uciążliwy, ale blednie w porównaniu ze szkodami, jakie wyrządziła Kanadzie najnowsza inicjatywa polityczna wobec Haiti. Wsparcie rządu kanadyjskiego dla zamachu stanu naprawdę zaszkodziło jego wizerunkowi, zarówno na Haiti, jak i w regionie.
Mogłaby z radością przyjąć wizytę nowo wybranego prezydenta, na co wydają się być przygotowane nawet Stany Zjednoczone. Zamiast tego gościł wizytę pana Latortue, przedstawiciela niewybieralnego i nielegalnego rządu. To bardzo zły znak.
Wzywamy rząd Kanady, aby zaprzestał narzucania reżimu narodowi haitańskiemu. To oczywiste, że to nie zadziała. Nasze przesłanie do rządu kanadyjskiego jest takie samo, jak do elity haitańskiej. Od 7 lutego na Haiti panuje nowa rzeczywistość i najlepiej będzie, jeśli się do niej przystosuje i spróbuje współpracować z narodem Haiti i wybranymi przez niego przywódcami, zamiast po raz kolejny próbować zakłócać postęp kraju. Jeśli elity i ich zagraniczni poplecznicy będą nadal utrudniać demokrację, wynik może być katastrofalny dla całego kraju.
Wzywamy rząd Kanady do wykorzystania swoich wpływów w celu wywarcia nacisku na uwolnienie setek więźniów politycznych. Od 7 lutego nie zgłoszono żadnego wniosku w tej sprawie i jest to skandal.
Istotne jest również, aby nadchodzące wybory do organów legislacyjnych były wolne i uczciwe.
RA: Jak przebiega Twoja podróż z wykładami po Kanadzie?
WP: Wycieczka była doskonała. W całej Kanadzie spotykam się z dużym zainteresowaniem i poparciem dla aspiracji narodu haitańskiego. Frekwencja na moich spotkaniach jest wysoka, spotykaliśmy się z parlamentarzystami w wielu miastach i przyciągamy uwagę mediów.
Ta podróż tworzy nowe więzi solidarności, które muszą rosnąć i wzmacniać w nadchodzących miesiącach. Wraz z naszymi kolegami z Canada Haiti Action Network i jej lokalnymi oddziałami omawiamy konkretne projekty, które pozwolą nam posunąć się do przodu. Chcielibyśmy, aby więcej osób przyjeżdżało na Haiti z Kanady, aby na własne oczy zobaczyć, co się dzieje. Mamy też nadzieję na więcej tournée z przemówieniami, które sprowadzą do Kanady przywódców obywatelskich z Haiti.
Podczas tournée przedstawiam kluczowy projekt dla SOS na nadchodzący okres, jakim jest uruchomienie „Uniwersytetu Popularnego im. Jeana Dominique’a”*. Projekt polegający na audycjach edukacyjnych przez radio na tematy o znaczeniu społecznym i politycznym. Pięćdziesiąt procent populacji Haiti to analfabeci, dlatego fale radiowe i kasety audio będą dla nas środkiem do nadawania programów edukacyjnych w ramach projektu. Poszukujemy wsparcia finansowego dla tego projektu od naszych przyjaciół na całym świecie.
* Jean Dominique był najbardziej znanym i lubianym dziennikarzem radiowym na Haiti, zamordowanym w 2001 roku. Jego zabójców nigdy nie zidentyfikowano.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna