Nie dajcie się zwieść myśleniu, że to, co się dzieje, to debata na temat „wolnego handlu” – nieskrępowanej wymiany towarów – ponieważ tak nie jest.
Wszystkie wielkie neoliberalne przemiany gospodarki międzynarodowej, które miały miejsce w ciągu ostatnich trzydziestu lat – w tym przekształcenie Układu ogólnego w sprawie taryf celnych i handlu (GATT) w Światową Organizację Handlu (WTO) w 1995 r., przyznającą Chinom status „narodu największego uprzywilejowania” z 2001 r., a także wiele innych traktatów poza NAFTA, TPP i TTIP – mają przede wszystkim na celu zwiększenie międzynarodowej ochrony praw własności intelektualnej (patenty i prawa autorskie) oraz ułatwienie przenoszenia kapitału finansowego i obiektów produkcyjnych w dowolne miejsce wybierać. Zwolennicy tych zmian chcą, aby ludzie myśleli, że debata dotyczy liberalizacji handlu, aby odwrócić ich uwagę od tego, co naprawdę się dzieje, czyli dalszego wzmacniania pozycji międzynarodowych korporacji. Liberalizacja handlu była najmniej ważnym elementem procesu neoliberalnej globalizacji.
Przed I wojną światową średnie globalne cła były niskie. I wojna światowa skłoniła wiele bardziej rozwiniętych krajów (MDC) do podniesienia znaczących barier celnych, które nie zostały zmniejszone w latach dwudziestych XX wieku, a następnie zostały jeszcze bardziej zwiększone, gdy kraje MDC próbowały chronić miejsca pracy przed konkurencją importową podczas Wielkiego Kryzysu. Stąd wzięło się sformułowanie „żebraj sąsiada”, a po II wojnie światowej konsensus był taki, że choć podnoszenie ceł może wydawać się racjonalne dla pojedynczego kraju na krótką metę, zachęca to do odwetu i staje się globalną grą o sumie ujemnej, w ten sposób na dłuższą metę wszyscy tracą. Założony w 1920 r. GATT zrobił więcej, aby obniżyć cła i promować „wolny handel” w ciągu kilkudziesięciu lat po drugiej wojnie światowej, niż WTO zrobiła, aby obniżyć cła od swojego powstania w 1947 r. – zadając kłam twierdzeniu, że neoliberalna globalizacja jest przede wszystkim nacisk na liberalizację handlu.
Główną misją GATT była nie tylko liberalizacja handlu, ale w ramach GATT nacisk kładziono przede wszystkim na obniżenie ceł w krajach MDC. Dało to pewną swobodę krajom słabiej rozwiniętym (LDC) w zakresie industrializacji poprzez „substytucję importu”. Początkowo przynosiło to również korzyść Stanom Zjednoczonym, ponieważ w przeciwieństwie do innych krajów MDC ich infrastruktura produkcyjna nie została obrócona w gruzy podczas II wojny światowej, w związku z czym niższe cła dla wszystkich krajów MDC w latach po drugiej wojnie światowej zwiększyły amerykański eksport niż import. Co ważniejsze, GATT wynegocjował obniżki ceł, nie zmuszając krajów do wyrażenia zgody na „handlowe środki inwestycyjne” i „związane z handlem międzynarodowe prawa własności”, podczas gdy WTO uznała akceptację tych postanowień za wymóg członkostwa. Nie rozpraszaj się więc rozmowami o „wolnym handlu”.
Ani neoliberalna globalizacja…
Zamiast tego zadaj sobie pytanie, czyim interesom służy ochrona międzynarodowych praw własności i liberalizacja zarówno bezpośrednich inwestycji zagranicznych (DFI), jak i międzynarodowych inwestycji finansowych (IFI, czyli inwestycje portfelowe), a czyje interesy są naruszane. Ponieważ neoliberalna globalizacja w rzeczywistości była sponsorowanym przez korporacje projektem politycznym mającym na celu coraz większe manipulowanie globalną gospodarką w interesie międzynarodowych instytucji finansowych, międzynarodowych korporacji i korporacyjnych posiadaczy patentów kosztem zwykłych ludzi na całym świecie.
W krajach MDC mniej wykwalifikowani pracownicy przemysłowi ucierpieli przede wszystkim na skutek liberalizacji bezpośrednich inwestycji zagranicznych, ponieważ ich pracodawcy grożą przenoszeniem ich miejsc pracy do krajów LDC, gdzie płace są znacznie niższe, i rzeczywiście to robią. Ponadto, jak przewiduje teoria handlu Heckschera-Ohlina, liberalizacja handlu wywiera presję na obniżenie „płatności na rzecz stosunkowo rzadkich czynników produkcji”, ponieważ sprawia, że są one mniej rzadkie niż wtedy, gdy handel był mniejszy. W przypadku Stanów Zjednoczonych oznacza to, że liberalizacja handlu powoduje obniżenie wynagrodzeń pracowników o niższych kwalifikacjach. W połączeniu ze spadkiem uzwiązkowienia liberalizacja DFI i handlu doprowadziła do dramatycznego pogorszenia zatrudnienia i wynagrodzeń mniej wykwalifikowanych pracowników w krajach MDC. Trudno się dziwić, że po czterdziestu latach tej sytuacji wielu mniej wykwalifikowanych pracowników w „centrach przemysłowych” krajów MDC zbuntowało się przeciwko establishmentowi politycznemu, który przewodniczył tej wielkiej transformacji i głosowało za Brexitem w Wielkiej Brytanii, Sanders zamiast Clintona w Partii Demokratycznej prawybory, Trump w sprawie pola establishmentu Republikanów w prawyborach Republikanów i wreszcie Trump nad Clinton w wyborach powszechnych w USA.
Tymczasem w krajach najsłabiej rozwiniętych skutki liberalizacji finansowej były katastrofalne, ponieważ kryzysy walutowe wywołały głęboką recesję, z której wychodzenie zajęło lata w Meksyku (1995), Tajlandii (1997), Malezji (1997), Indonezji (1997), Korei Południowej (1998), Rosja (1998), Brazylia (1998), Turcja (2001) i Argentyna (2002). A ponieważ neoliberalna globalizacja wyrzuciła więcej chłopów z ziemi w krajach LDC, niż dodała nowych miejsc pracy w pracochłonnej produkcji, często wzrost płac w krajach LDC był niewielki lub żaden, z godnym uwagi wyjątkiem Chin. Ponieważ chiński rząd chronił swoją walutę przed międzynarodowymi spekulantami i wyciągnął bardzo widoczną rękę, aby zaaranżować skuteczną strategię industrializacji, w ciągu ostatnich trzech dekad produktywność w Chinach wzrosła dramatycznie, a część w końcu dotarła nawet do niektórych segmentów chińskiej klasy robotniczej.
… Ani ksenofobiczny izolacjonizm
Przez dziesięciolecia złe skutki międzynarodowej liberalizacji finansowej ograniczały się do krajów najsłabiej rozwiniętych. Jednak w 2008 r. największy kryzys finansowy od krachu w 1929 r. uderzył w Stany Zjednoczone i Unię Europejską mocniej niż gdziekolwiek indziej. Kiedy establishmentowe partie polityczne w krajach MDC ratowały banki, ale nie ofiary przejęć przedsiębiorstw, i pozwalały na utrzymywanie się bezrobocia znacznie dłużej niż to konieczne, warunki dojrzały do buntu politycznego.
Centroprawicowe i centrolewicowe partie polityczne w krajach MDC, walcząc o utrzymanie władzy, wszędzie odnoszą ogromne sukcesy. Czasami rewolcie przewodziły siły lewicowe, takie jak Syriza w Grecji, Podemos w Hiszpanii, Uncut i Jeremy Corbyn w Wielkiej Brytanii oraz Bernie Sanders w Stanach Zjednoczonych. Niestety, populistyczny bunt przeciwko establishmentowi częściej przewodzili prawicowi politycy, tacy jak Marine Le Pen we Francji, Nigel Farage w Wielkiej Brytanii, Geert Wilders w Holandii i, co najbardziej spektakularne, Donald Trump w Stanach Zjednoczonych. Prawicowi populiści robią z imigrantów i uchodźców kozły ofiarne przed wojnami i biedą – spowodowanymi w dużej mierze globalizacją i machinacjami imperialnymi – potępiają międzynarodowe traktaty i organizacje gospodarcze oraz grożą radykalnym podniesieniem ceł. Czas pokaże, na ile ich przedwyborcza retoryka to program o konkretnej treści, a na ile czysta demagogia.
Lewica wypracowała przekonującą krytykę neoliberalnej globalizacji. (Zobacz Hahnel, „Czego ekonomiści głównego nurtu nie powiedzą ci o neoliberalnej globalizacji”, Studia socjalistyczne (1,1, 2005), 5-29.) Lewicy również nie miała trudności z potępieniem rasistowskich kampanii prowadzonych przez prawicowe siły populistyczne przeciwko imigrantom, uchodźcom, muzułmanom i osobom kolorowym jako zaciekłego kozła ofiarnego – nawet jeśli to czyniło lewicowym politykom trudniej jest konkurować z prawicowymi populistami o lojalność białych wyborców z klasy robotniczej. Jednak lewica z trudem uzgodniła alternatywny międzynarodowy program gospodarczy, w związku z czym miała trudności z odróżnieniem się od prawicowego populizmu, chyba że broniła wielokulturowości ponad rasizmem i bigoterią.
… Co zatem należy zrobić?
Jeśli odpowiedzią nie jest ani neoliberalna globalizacja, ani ksenofobiczny protekcjonizm – oba są wariantami globalizacji zarządzanej przez korporacje – jaki międzynarodowy program gospodarczy służyłby interesom ogromnej większości zarówno w krajach MDC, jak i LDC? Ważne jest, aby określić cel w ten sposób, ponieważ jeśli w pośpiechu, aby konkurować z prawicowym populizmem, zaczniemy szukać programu, który przyniesie korzyści wyłącznie pracownikom w krajach MDC, zdradzimy nasze podstawowe zasady i niepotrzebnie stracimy globalnych sojuszników. Nie ma powodu, dla którego handel międzynarodowy i inwestycje nie mogłyby przynieść korzyści pracownikom zarówno w krajach MDC, jak i LDC, jeśli są właściwie prowadzone. Aby jednak tego dokonać: (1) Należy ograniczyć finanse międzynarodowe, aby nie powodowały kryzysów walutowych powodujących recesje. (2) Szerszy globalny podział pracy może nastąpić jedynie wtedy, gdy rzeczywiście generuje globalny wzrost wydajności. Oraz (3) globalny przyrost wydajności musi być sprawiedliwie rozdzielony pomiędzy obywateli krajów MDC i LDC. Ponieważ można to wszystko zrobić tak, aby pracownicy-konsumenci zarówno w krajach MDC, jak i LDC byli w lepszej sytuacji, nie musi wystąpić konflikt interesów.
Ważne jest również, aby jasno powiedzieć, że potrzebujemy programu, który nie zastąpi globalnego kapitalizmu globalnym ekosocjalizmem. Aby przykuć uwagę szerokiej publiczności i skutecznie konkurować z prawicowym populizmem, potrzebujemy międzynarodowego programu gospodarczego, który postępowe rządy w kapitalistycznych krajach MDC będą mogły dziś realizować. Nie oznacza to rezygnacji z głoszenia zalet ekosocjalizmu nad kapitalizmem, z wyjaśniania potrzeby „kolejnego systemu gospodarczego”, z organizowania „eksperymentów w zakresie godziwej współpracy” czy z promowania „przyszłych inicjatyw gospodarczych”. Ale potrzebujemy też spójnego międzynarodowego programu gospodarczego na tu i teraz. Jak to wygląda?
Tradycyjnie, gdy lewicowi stratedzy gospodarczy podchodzą do międzynarodowej polityki gospodarczej, zaczynają od taryf, przepisów dotyczących DFI i przepisów dotyczących IFI – nie zaczynają od środowiska. Ale powinni! Ponieważ przez następne dwie dekady naszym najpilniejszym celem jest wygranie wojny, aby zapobiec kataklizmicznym zmianom klimatycznym, zanim będzie za późno. Jeśli zaczniemy z myślą o tym zadaniu, natychmiastowe wnioski będą następujące:
• We wszystkich krajach MDC należy całkowicie przekształcić systemy energetyczne i infrastrukturę gospodarczą.
• Kraje LDC muszą podążać takimi ścieżkami rozwoju nie w oparciu o paliwa kopalne.
• Wszystko to musi zostać osiągnięte w czasie krótszym niż dwie dekady.
A ważne konsekwencje, jakie wynikają z tych wniosków, są następujące:
• Problem ostatecznego przejścia do gospodarki, w której postęp technologiczny wyeliminował potrzebę dużej pracy, pozostaje jeszcze kwestią dziesięcioleci.
• Duże międzynarodowe firmy muszą odegrać główną rolę w doprowadzeniu do tej niezbędnej transformacji.
Dobra wiadomość, jeśli zaczniemy w ten sposób, jest taka, że każdy znajdzie mnóstwo społecznie użytecznych stanowisk pracy – zarówno w krajach MDC, jak i LDC. Zła wiadomość jest taka, że lewica musi nauczyć się robić coś bardziej wyrafinowanego niż po prostu kategoryczne potępianie międzynarodowych korporacji jako uniwersalnego straszydła. Sztuka polega na tym, jak zapewnić bardziej sprawiedliwy podział znacznych dochodów generowanych przez pełne zatrudnienie na świecie. Konkretnie, co postępowcy w krajach MDC mogą zrobić?
Ruch Ekologiczny
Ruch ekologiczny musi wspierać skuteczne i sprawiedliwe porozumienie międzynarodowe (które może nie być już traktatem). Takie porozumienie powinno (1) ograniczyć globalne emisje w stopniu wystarczającym, aby zapobiec wzrostowi średniej globalnej temperatury o więcej niż 1.5 stopnia Celsjusza; (2) przypisać odpowiedzialność za redukcję emisji zgodnie ze zróżnicowanymi obowiązkami i możliwościami krajów; oraz (3) pozostawić rządom krajowym wybór, czy wystawiać kredyty redukcji emisji dwutlenku węgla na sprzedaż i kupować je. (Zobacz Hahnel, „List otwarty do ruchu na rzecz sprawiedliwości klimatycznej”. Nowa polityka (56, Winter 2014), 76-83.) Stworzy to silne zachęty dla krajów MDC do dekarbonizacji ich gospodarek, zapewni zasoby finansowe krajom najsłabiej rozwiniętym, aby mogły podążać ścieżkami rozwoju paliw niekopalnych, oraz sprawiedliwie rozłoży ciężary zapobiegania zmianom klimatycznym. Podczas gdy ruch ekologiczny w krajach MDC ciężko walczył o redukcję emisji gazów cieplarnianych, w dużej mierze brakowało mu działań w zakresie przypisania krajowej odpowiedzialności za redukcje, a także był strasznie zdezorientowany i niespójny w sprawie kredytów węglowych. Aby zawrzeć skuteczny sojusz z ruchami postępowymi i rządami w krajach LDC, ekolodzy w krajach MDC będą musieli przyspieszyć przydzielanie obowiązków i zaprzestać kłótni o kredyty węglowe.
Ruch ekologiczny musi opowiadać się za krajowym Zielonym Nowym Ładem. Więcej miejsc pracy zajmuje się oszczędzaniem energii, rozwojem produkcji energii odnawialnej i budową inteligentnych sieci elektrycznych niż przy produkcji węgla i gazu ziemnego. Dopóki istnieje wiele miejsc pracy przekształcających gospodarki krajów MDC, nie ma potrzeby toczyć przegranej walki o przywrócenie miejsc pracy z Chin i Meksyku produkujących koszule, telewizory czy smartfony. Tak jak miejsca pracy w górnictwie zniknęły na zawsze, tak samo zniknęło wiele miejsc pracy zajmujących się wytwarzaniem przemysłowych produktów konsumenckich. Trump nie zamierza ich sprowadzić z powrotem i miejmy nadzieję, że ci, którzy na niego głosowali, ponieważ wierzyli, że to zrobi, szybko poczują się rozczarowani, gdy nie dotrzyma obietnic wyborczych. Ale lewica powinna zrozumieć, że wielu z tych miejsc pracy też nie możemy przywrócić. Ważne jest to, że nie musimy tego robić, ponieważ to, czego nie zrobi Trump, to zapewnienie wielu ekologicznych miejsc pracy oraz miejsc pracy przy produkcji maszyn nowej generacji na eksport.
Ruch ekologiczny musi nie tylko podkreślać, że Zielony Nowy Ład stanowi jedyne lekarstwo na bezrobocie w krajach MDC, ale musi także przyłączyć się do zasadniczej solidarności z ruchem robotniczym i nalegać, aby te nowe miejsca pracy były dobrą pracą, z godziwą płacą i świadczeniami. Ponieważ duże korporacje produkujące energię odnawialną i przekształcające naszą zbudowaną infrastrukturę będą częścią koalicji politycznej nawołującej do Zielonego Nowego Ładu i ponieważ trzeba będzie wywierać silną presję na te korporacje, aby przyjęły uzwiązkowienie i wypłacały godziwe płace ze świadczeniami, jest to kluczowa rola które ruch ekologiczny będzie musiał przyjąć, aby utrzymać razem sojusz czerwono-zielony. Dni, kiedy ruch ekologiczny mógł umyć ręce w kwestii uzwiązkowienia i godziwych wynagrodzeń i powiedzieć pracownikom:
Skończyły się słowa „To twój problem, nie nasz”.
Ruch Robotniczy
Ruch robotniczy jest słabszy niż był od ponad stu lat i znalazł się na rozdrożu. Tradycyjnie ruch robotniczy pozostawiał innym wybór tego, co produkuje i walczył o więcej miejsc pracy, lepszą płacę i lepsze warunki pracy. W świecie, w którym to, co produkujemy, a czego nie, stało się kluczową kwestią naszych czasów, ponieważ od niej zadecyduje, czy wywołamy katastrofę klimatyczną, pracownicy nie mogą już być agnostykami w kwestii tego, co produkują pracownicy.
Partia Pracy nie może w dalszym ciągu walczyć o więcej miejsc pracy w wydobywaniu węgla, wydobywaniu gazu ziemnego oraz budowie rurociągów i obiektów eksportu paliw kopalnych i oczekiwać, że inne postępowe ruchy sprzymierzą się z robotnikami i wesprą ich w walce o lepsze płace i warunki pracy. I nie dajcie się zwieść, bez szerszego wsparcia ruch robotniczy będzie kontynuował swój marsz w zapomnienie. Partia Pracy musi dokonać czystego przełomu i podpiąć swój wóz do Zielonego Nowego Ładu. Umowa jest następująca: Partia Pracy przestanie lobbować na rzecz miejsc pracy niszczących środowisko i zamiast tego rzuci swoje siły polityczne w stronę walki o możliwie największy Zielony Nowy Ład. W zamian ruch ekologiczny zobowiąże się do zrobienia wszystkiego, o co poprosi go praca, aby pomóc pracownikom uczynić te miejsca pracy dobrymi – stałymi miejscami pracy ze drabiną kariery, dobrze płatnymi stanowiskami, stanowiskami ze świadczeniami, stanowiskami, w których pracownik – mężczyzna lub kobieta – może podnieść i wspierać rodzinę.
Zarówno w ruchu ekologicznym, jak i związkowym jest wielu postępowców, którzy zdają sobie sprawę, że jest to porozumienie, które oba muszą zawrzeć, jeśli mają odnieść sukces. Niestety, ten czerwono-zielony sojusz poniósł wiele niepowodzeń, ponieważ elementy obu obozów na przestrzeni lat wielokrotnie zdradzały drugi obóz. Ruch ekologiczny boleśnie powoli zdał sobie sprawę, że musi opracować politykę, która nie będzie generować niekorzystnego wpływu na miejsca pracy i dystrybucję dochodów. Ostatnio zachowanie przywódców niektórych związków zawodowych branży budowlanej – robienie zdjęć z prezydentem Trumpem w Gabinecie Owalnym i lobbowanie na rzecz wznowienia budowy rurociągu, nad którym ruch ekologiczny przez osiem lat naciskał na administrację Obamy, aby ostatecznie ją zamknęła – okazało się ogromną porażką. W tym momencie istnieje wyraźny problem wewnętrzny ruchu robotniczego. A jeśli ruch robotniczy nie rozwiąże tego problemu – co może wymagać pewnych podziałów organizacyjnych – ruch robotniczy wyląduje na śmietniku historii. Wybór jest naprawdę prosty.
Naprawa handlu
Można spierać się, czy eksport z USA jest średnio bardziej pracochłonny niż import. Różnica jest jednak na tyle niewielka, że ma to znaczenie, więc gdybyśmy eksportowali tyle samo, co importowaliśmy, utrata miejsc pracy byłaby niewielka, jeśli w ogóle w ogóle. Zamiast tego to deficyty handlowe kosztują miejsca pracy. Każdego roku od 1960 do 1970 Stany Zjednoczone odnotowywały nadwyżkę handlową, a nasz eksport tworzył więcej miejsc pracy niż tracił import. Od 1976 do 2016 roku Stany Zjednoczone odnotowywały co roku deficyt handlowy, a nasz eksport stworzył mniej miejsc pracy niż utracony import. Istnieje wiele środków, które rząd może podjąć, aby wygenerować miejsca pracy i zrekompensować utratę miejsc pracy spowodowaną deficytem handlowym. Faktem pozostaje jednak, że czterdzieści lat chronicznych deficytów handlowych utrudnia zapewnienie pracy każdemu, kto jest zdolny i chętny do pracy, co z kolei wywiera presję na obniżenie wynagrodzeń.
Na dłuższą metę Stany Zjednoczone muszą opracować strategiczną politykę handlową zapoczątkowaną przez Japonię i skopiowaną przez inne „azjatyckie tygrysy”, takie jak Korea Południowa. Po drugiej wojnie światowej japońskie Ministerstwo Handlu i Przemysłu zastosowało zróżnicowane stawki podatkowe i warunki kredytowania, tak aby firmy z branż o niższej produktywności, takich jak tekstylia i zabawki, to te, które przeniosły swoją działalność za granicę, ale dopiero po firmach z branż o wyższej wydajności, takich jak stal , samochody i elektronika rozwinęły się na tyle, aby wchłonąć pracowników, którzy stracili pracę. Wybór nie leży pomiędzy handlem zarządzanym a wolnym handlem. Wybór dotyczy którzy testują i oceniają narzędzia, przedstawiając swoje potrzeby i wyzwania w kontekście stosowanych narzędzi będzie zarządzał handlem. Korporacje mogły zarządzać polityką handlową w Stanach Zjednoczonych, co uczyniły bardzo na swoją korzyść. Zamiast tego potrzebujemy, aby rząd wkroczył i zarządzał polityką handlową oraz koordynował zmiany w modelach handlu, aby zmaksymalizować wzrost wydajności pracy. Co więcej, jeśli wszystkie kraje przyjmą takie podejście, efektem będzie gra o sumie dodatniej, w której produktywność wszędzie rośnie szybciej.
Jednak odejście od zarządzania handlem w interesie narodowym, a nie korporacji, zajmie trochę czasu. W krótkiej perspektywie najskuteczniejszym sposobem ograniczenia deficytów handlowych jest umożliwienie deprecjacji dolara, czyli spadku jego wartości w stosunku do innych walut, a nie podnoszenie ceł, co jest nie tylko regresywną formą opodatkowania, ale bardziej prawdopodobną zachęcać do odwetu, jak Trump już odkrył. Negatywną konsekwencją jest to, że amerykańscy konsumenci zapłacą więcej za import. Nie ma jednak lepszego momentu na przyjęcie tego ciosu niż okres, w którym inflacja utrzymuje się na historycznie niskim poziomie od dziesięciu lat. Konieczne będą inne polityki, aby zapewnić, że podwyżki płac w Stanach Zjednoczonych ponownie dotrzymają kroku wzrostowi wydajności pracy. Jednak wyeliminowanie chronicznych deficytów handlowych pomoże, ponieważ zacieśni rynki pracy.
Międzynarodowe regulacje finansowe
Nieuregulowany sektor finansowy to wypadek, który może się wydarzyć, jak odkryliśmy, gdy deregulacja branży kredytów hipotecznych, branży ubezpieczeniowej i branży ratingowej doprowadziła, jak można było przewidzieć, do największego kryzysu finansowego od 1929 r. (Zob. Hahnel, ABC ekonomii politycznej (Pluto Press, 2014), 193-199.) Jednak eliminacja zabezpieczeń zapobiegających międzynarodowym kryzysom finansowym, wprowadzonych na konferencji w Bretton Woods po II wojnie światowej, nastąpiła jeszcze wcześniej niż krajowa deregulacja finansowa.
Odpowiednio uregulowany sektor finansowy może świadczyć przydatne usługi i pomóc w lepszym funkcjonowaniu gospodarki realnej. Jednak pozbawiony regulacji branża finansowa staje się ogonem, który macha psem – ku własnej radości, ale ze szkodą dla psa. I niestety, jak odkryliśmy w 2008 roku, pies jest prawdziwą gospodarką, w której żyje i pracuje reszta z nas.
Regulacje finansowe są nie tylko konieczne, aby zapobiec kolejnym kryzysom finansowym, ale także ułatwić masowe przekierowanie zasobów inwestycyjnych, czego wymaga Zielony Nowy Ład. Zadaniem sektora finansowego w gospodarkach kapitalistycznych jest kierowanie oszczędności na inwestycje produktywne społecznie. Zamiast tego przez ostatnie czterdzieści lat Wall Street kierowała oszczędności do jednej bańki aktywów po drugiej. Rząd może zrobić tylko tyle, aby przyspieszyć wprowadzenie Zielonego Nowego Ładu za pomocą polityki fiskalnej. Potrzebujemy znacznie większego Zielonego Nowego Ładu, niż może wygenerować zielony bodziec fiskalny. Może się to zdarzyć tylko wtedy, gdy sektor finansowy zacznie kierować pożyczki na inwestycje w zakresie oszczędzania energii i czystej energii, a stanie się to tylko wtedy, gdy rząd będzie interweniował w sektorze finansowym raczej, a nie mniej.
Odpowiedzią jest albo silna, kompetentna regulacja branży finansowej, albo nacjonalizacja. Przyjmowanie depozytów i udzielanie pożyczek zasługujących na zdolność kredytową nie jest niczym rakietowym i w pełni leży w zakresie umiejętności urzędników państwowych. Kierowanie pożyczkami dla najbardziej społecznie korzystnych pożyczkobiorców i branż musi odbywać się w każdym przypadku zgodnie z priorytetami określonymi w planowaniu międzynarodowym i przemysłowym. Wall Street nie ma żadnych podstaw faktycznych, aby twierdzić, że dysponuje wiedzą specjalistyczną w tym zakresie.
Nie możesz brać naszej pracy i uciekać
Kiedy kapitał może swobodnie wybierać i przenosić fabryki i maszyny do dowolnego kraju, w którym płace są niższe, siła robocza zostaje postawiona w pozycji przetargowej nie do utrzymania: „Czy chcesz zachować swoją pracę? Następnie podpisz umowę o zwrot.” Kapitał od dawna jest bardziej mobilny niż siła robocza, ale neoliberalna globalizacja pogłębiła tę różnicę. W połowie XX wieku, kiedy związki zawodowe organizowały pracowników na północnym wschodzie i środkowym zachodzie, musiały się jedynie martwić, że firmy przejmą siły i przeniosą się na południe, gdzie nie było związków zawodowych i płace były niższe. Teraz związki zawodowe w całych Stanach Zjednoczonych muszą się martwić, że jeśli nie skapitulują w negocjacjach, firmy, które są coraz bardziej luźne, podniosą się i przeniosą do Meksyku lub Chin, gdzie płace są nawet niższe niż przygnębiająco niska płaca minimalna w USA.
1 grudnia 2016 r., niecały miesiąc po zostaniu prezydentem-elektem, Donald Trump ogłosił, ku wielkim fanfarom, że spotkał się z firmą Carrier, jednostką United Technologies, i przekonał ją do utrzymania 1,100 miejsc pracy w stanie Indiana, które wcześniej planowali przenieść się do Meksyku. Liczba uratowanych miejsc pracy okazała się wynosić zaledwie 730, a nadal utracono 1,873 miejsca pracy, a koncesja na utrzymanie 730 miejsc pracy w Indianie została wydana dopiero po obiecaniu stanu Indiana, gdzie gubernatorem nadal był wiceprezydent-elekt Mike Pence Carrier uzyska dodatkową ulgę podatkową w wysokości 7 milionów dolarów. Należy się zastanowić, czy 730 osób, które zachowały pracę, nie wolałoby po prostu otrzymać wypłaty w wysokości 96,000 XNUMX dolarów każdy. Ale ważne jest, aby lewica jasno dała do zrozumienia, że problem tego, co zrobił Trump, nie polegał na tym, że interweniował, by ratować amerykańskie miejsca pracy. Problem nie polegał na tym, że rząd nie miał uzasadnionej roli do odegrania w odniesieniu do przedsiębiorstw przenoszących pracę za granicę. Zamiast tego problem polegał na tym, że jego twierdzenia o sukcesie były przesadzone i zwodnicze. Problem polegał na tym, że udało mu się osiągnąć raczej kroplę w morzu niż systematyczne podejście do ratowania znacznej liczby miejsc pracy. Krótko mówiąc, problem polegał na tym, że był to jedynie chwyt reklamowy. Nic dziwnego, że Trump zajął się nowymi chwytami reklamowymi w innych obszarach i nie słyszeliśmy nic więcej o tym, że nasz „wielki negocjator” w pojedynkę ratuje amerykańskie miejsca pracy, dokonując „świetnych transakcji”.
Dopóki kapitalizm będzie z nami, jedynym rozwiązaniem tego problemu będzie wzniesienie barier powstrzymujących przedsiębiorstwa od zmiany lokalizacji, gdy zarabiają one rozsądną stopę zwrotu, a przeprowadzka byłaby szkodliwa dla społeczności, w których są zlokalizowane. Na poziomie podstawowym oznacza to podważenie poglądu, że akcjonariusze powinni zawsze mieć swobodę robienia, co chcą. Oznacza to rozróżnienie między uzasadnioną stopą zwrotu a poglądem, że jakakolwiek stopa zwrotu, jaką można osiągnąć, jest sprawiedliwa i uzasadniona oraz nie podlega kwestionowaniu ani naganie. W przypadku monopoli ustaloną zasadą ekonomiczną jest to, że akcjonariusze, pozostawieni samym sobie, narzucają ceny i osiągają nieuzasadnione i nieuczciwe zyski. Przyjętą reakcją jest regulacja, w ramach której organy regulacyjne ograniczają ceny, aby zapewnić godziwą stopę zwrotu niższą od tej, którą monopol osiągnąłby w przeciwnym razie. Musimy to samo powiedzieć o dużych pracodawcach w naszych społecznościach. Jeżeli opuszczenie kraju poważnie zaszkodziłoby społecznościom, w których prowadzą działalność, i jeśli osiągają one rozsądną stopę zwrotu, nie powinni mieć możliwości korzystania ze swojej większej mobilności w celu przeniesienia się za granicę w celu uzyskania jeszcze wyższej stopy zwrotu gdzie indziej.
Tak jak ustawodawstwo federalne wymaga przeglądu wpływu na środowisko, możemy uchwalić przepisy wymagające przeglądu wpływu na społeczność, gdy firmy chcą przenieść swoją działalność za granicę. Nic też nie stoi na przeszkodzie, aby rząd federalny przyjął przepisy upoważniające wydział Departamentu Sprawiedliwości do monitorowania i ścigania firm z siedzibą w USA, które przenoszą fabryki za granicę, tak jak wydział antymonopolowy Departamentu Sprawiedliwości monitoruje i ściga firmy za zmowy cenowe . Rządy stanowe mogłyby również dokonać przeglądu zamknięć fabryk, tak jak rządy stanowe regulują monopole w zakresie prywatnych przedsiębiorstw użyteczności publicznej. Tymczasem pomysł, który Trump przedstawił, gdy był kandydatem, ale o którym nie słyszeliśmy od czasu jego wyboru, polega na dopłacie importowej do towarów firmy, która przenosi działalność poza Stany Zjednoczone, a teraz chce ponownie sprzedawać swoje produkty na terenie USA. USA Dopóki nie rozwiniemy instytucji i narzędzi politycznych niezbędnych do prowadzenia strategicznej polityki handlowej i przemysłowej, nakładanie dodatkowych opłat na przedsiębiorstwa odporne na perswazję moralną nie jest złym pomysłem.
Wnioski
Wypracowanie spójnego podejścia do międzynarodowych kwestii gospodarczych, odmiennego zarówno od neoliberalizmu, jak i ksenofobicznego protekcjonizmu, jest dziś kluczowym zadaniem lewicy. Temat ten interesuje się ogromną, popularną publicznością, a walka o to, kto skutecznie przyciągnie ich uwagę i lojalność, w dużym stopniu przyczyni się do określenia ewolucji świata w ciągu następnych kilku krytycznych dekad. Krytyka jest ważna i ma do odegrania pewną rolę. Jednak sama krytyka nie wystarczy. Bez spójnej alternatywy przegramy, bo niczego nie da się pokonać niczym.
Kluczem do postępowej alternatywy jest (1) masowy Zielony Nowy Ład oraz (2) znacznie bardziej aktywna rola rządu. Centrolewicowe partie polityczne w Europie i Stanach Zjednoczonych popełniły ogromny błąd, godząc się na neoliberalne zmiany w światowej gospodarce, za którymi opowiadają się banki i międzynarodowe korporacje, za co ostatnio zapłaciły w sondażach słoną cenę. Zamiast tego ożywione, postępowe partie polityczne muszą współpracować z partiami postępowymi w innych krajach, aby przeprojektować traktaty i instytucje, takie jak MFW, WTO i Bank Światowy, aby pomóc w regulowaniu międzynarodowego handlu i inwestycjach oraz zarządzaniu nimi w interesie obywateli, a nie korporacji.
Rząd Stanów Zjednoczonych musi przyjąć politykę, z których wiele zostało zapoczątkowanych gdzie indziej, aby zaaranżować korzystne społecznie zmiany w wzorcach handlu i inwestycji, a co najważniejsze, zagwarantować pracownikom w podupadających branżach łatwe przejście do pracy w branżach przyszłości poprzez przekwalifikowanie, relokację oraz wsparcie dochodów w okresie przejściowym. Program ten musi być skoordynowany z agresywną polityką fiskalną i monetarną, aby zagwarantować pełne zatrudnienie i rosnące płace. Kiedy już będziemy mieli spójną alternatywę, będziemy musieli nauczyć się ją przedstawiać w prostych słowach, zrozumiałych dla zwykłych ludzi, którym coraz trudniej jest po prostu utrzymać głowę nad wodą.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna