Naomi Klein to długoletnia ikona ruchu i mediów, utalentowany syntezator i popularyzator, który przez ostatnie dwie dekady był czołowym kronikarzem antykorporacyjnych, antyglobalistycznych i antykapitalistycznych ruchów społecznych (seria „anty” s, które niewątpliwie wymagają rozpakowania).

Kto jeszcze na lewicy otrzyma życzliwy wywiad w wieczornych wiadomościach kanadyjskiego publicznego nadawcy telewizyjnego przed wydaniem jej najnowszej książki? A kto jeszcze, jako zapowiedź tej książki, od razu otrzyma szansę wyjaśnienia krajowej publiczności, dlaczego z perspektywy środowiska kapitalizm jest „głównym wrogiem”?

Pisma i przemówienia Kleina zapewniły „ruchowi” niezbędny kontekst i spójność oraz posłużyły jako kanał i katalizator dyskusji, przyczyniając się do jego rekrutacji i rozwoju. Jej nowy książka, To zmienia wszystko: kapitalizm kontra klimat, stanowi punkt kulminacyjny jej niezwykle wpływowej trylogii i pokazuje także, jak bardzo zmieniła się jej perspektywa w ciągu ostatnich piętnastu lat.

Ta zmiana koncentruje się zarówno na jej ocenie ruchu – Klein bardziej niż kiedykolwiek wcześniej wyraża frustrację związaną z ruchem, którego jest częścią i który nadal uważa za fundamentalny dla zmiany społecznej – jak i na jej głębszym docenieniu kapitalizmu „jako głównego wroga”. W tej ostatniej kwestii jej wcześniejsza krytyka poszczególnych aspektów kapitalizmu rozszerzyła się obecnie do sugerowania – lub przynajmniej bardzo bliskiego sugerowania – że kapitalizm stał się główną barierą dla przetrwania i postępu ludzkości.

Trylogia Kleina rozpoczęła się od Brak loga, który ukazał się w 1999 roku i obnażył manipulacyjne i wyzyskowe podłoże kultury konsumpcyjnej. Przypadkowo opublikowane wśród Bitwa o Seattle protesty przeciwko Światowej Organizacji Handlu, a później nazwano je „biblią ruchu antyglobalistycznego”, Brak loga zbudowana na moralnej krucjacie prowadzonej na kampusach uniwersyteckich przeciwko korporacyjnemu wykorzystywaniu siły roboczej w zakładach produkcyjnych na rzecz tej kultury. Jednak błędnie oddzielił rzekomo „dobre” i „złe” korporacje, przesłaniając szerszy system społeczny, w którym te firmy żyły i działały.

Drugi kierunek Kleina książka, Doktryna szoku: Powstanie kapitalizmu katastrofy również przyszedł w sprzyjającym momencie: w 2007 roku, tuż przed implozją finansową i najbardziej dramatycznym kryzysem gospodarczym od czasu Wielkiego Kryzysu. Tym razem Kleina kronikowany jak korporacje i państwa kapitalistyczne rzucają się na możliwości, jakie dają kryzysy spowodowane przez człowieka lub naturalne, aby „przebijać polityki, które wzbogacają małą elitę”. Jednak w tym przypadku skupienie się na kryzysach nie doceniło tego, co robi kapitalizm pomiędzy kryzysy.

Klein ponownie wykazuje zamiłowanie do wydań w odpowiednim czasie To wszystko zmienia trafiła do księgarń na dwa dni przed masowym październikowym Marszem Klimatycznym w Nowym Jorku. Tutaj nie skupiamy się już na złych jabłkach kapitalizmu ani na jego zdolności do wykorzystania kryzysów przeciwko nam, ale na zasadach organizacyjnych samego systemu – i wynikających z tego konsekwencjach dla środowiska. „[Nasz] system gospodarczy i nasz system planetarny są obecnie w stanie wojny” – pisze Klein – „i to nie prawa natury można zmienić”.

Charakterystycznym przystępnym językiem Klein podsumowuje alarmujący konsensus naukowy w sprawie zmian klimatycznych. Ale znaczenie To wszystko zmienia nie leży w szczegółowym i pełnym pasji opisie pilności kryzysu środowiskowego autorstwa Kleina. Jego znaczenie polega raczej na determinacji Kleina, by wykazać, że zmiana naszego stosunku do natury jest nierozerwalnie związana ze zmianą naszych wzajemnych relacji – poprzez „przekształcenie naszego systemu gospodarczego” (powrócę później do niejasności co do interpretacji tego).

Bezpośrednie zagrożenie dla Ziemi „zmienia wszystko” w tym sensie, że samo dodanie „środowiska” do naszej listy obaw nie wystarczy.

Sama skala problemu wymaga polityki, która może stawić czoła kapitalizmowi. Musimy pozbyć się wszelkich wyobrażeń, twierdzi Klein, że kryzys środowiskowy można powstrzymać i ostatecznie cofnąć poprzez majsterkowanie w polityce (chociaż konieczne jest zajęcie się objawami); poprawki techniczne (choć należy energicznie dążyć do rozsądnego postępu technologicznego); lub rozwiązania rynkowe (nie są wymagane żadne kwalifikacje — głupotą jest oczekiwać, że rynek rozwiąże problemy, do powstania których odegrał kluczową rolę). Potrzebne jest coś znacznie bardziej wszechstronnego.

Podkreślenie tego oznacza jednak nie tylko obnażenie boleśnie nieadekwatnych rozwiązań prawicy, ale także postawienie trudnych pytań ruchowi ekologicznemu. Choć ruch był ważny dla umieszczenia tej kwestii w porządku obrad i włączenia do walki zwłaszcza młodych ludzi, jego formy organizacyjne po prostu nie odpowiadają temu, z czym mamy do czynienia. Po dziesięcioleciach zaangażowania ruch ekologiczny pozostaje stosunkowo marginalny, zdolny do spowolnienia tego czy innego trendu, ale nie do odwrócenia i skorygowania lekkomyślnej trajektorii kapitalizmu.

Klein jest szczególnie krytyczny wobec tych sekcji ruchu, które w latach 1970. podchwyciły modę „zielonego kapitalizmu”. W sposób niesamowicie przypominający biurokratyzację związków zawodowych, którą ekolodzy niegdyś uważali za przeciwieństwo ich własnej polityki, ich ekologia

przestało skupiać się na organizowaniu protestów i pouczeń, a zajęło się tworzeniem projektów prawa, a następnie pozywaniem korporacji za ich naruszenie, a także rzucaniem wyzwanie rządom za ich nieegzekwowanie. W szybkim tempie to, co było motłochem hipisów, stało się ruchem prawników, lobbystów i osób, które chętnie brały udział w szczytach ONZ. W rezultacie wielu nowo sprofesjonalizowanych ekologów zaczęło być dumnych z tego, że są najlepszymi insiderami, zdolnymi do poruszania się i prowadzenia interesów we wszystkich obszarach politycznych.

Klein dalej wskazuje, że „dopóki zwycięstwa nadchodziły, ich strategia wewnętrzna wydawała się działać… Potem nadeszły lata 1980.”. Podobnie jak w przypadku ruchu robotniczego, zwrot kapitalizmu w stronę neoliberalizmu ujawnił stopień, w jakim ruch ekologiczny stał się papierowym tygrysem, zdolnym do pewnego manewrowania w systemie, ale pozbawionym zdolności do niezależnej, trwałej mobilizacji mas.

Jednak poza ujawnieniem tej orientacji musimy także zadać sobie pytanie, co poza oportunizmem dostępu do zasobów i wejściem do kręgów wewnętrznych odpowiada za ostateczne zdrady tych byłych idealistów.

Jak duże znaczenie w poszukiwaniu łatwych rozwiązań miało połączenie naprawdę pilnej potrzeby i świadomości ograniczonego wpływu sporadycznych demonstracji? W jakim stopniu podatność ruchu na kooptację z jednej strony oraz wyczerpanie i odwrót z drugiej strony była powiązana z brakiem szerszej wizji wykraczającej poza środowisko i niewielkim lub żadnym planem strategicznym naprawdę rzucającym wyzwanie władzy?

Nie są to oczywiście wyłącznie kwestie historyczne, ale mają bezpośrednie znaczenie. Rzucają także wyzwanie tej części ruchu, która nie sprzedała się, ale pozostała wierna swoim pierwotnym zasadom. Choć Klein pokłada nadzieje w tej drugiej grupie, sama także – trzeba przyznać – przyznaje się do frustracji związanych z kluczowymi aspektami jej strategicznej orientacji. Przedstawia tutaj dwa nakładające się punkty, jeden organizacyjny, drugi strategiczny.

Po pierwsze, wielu członków ruchu ma tendencję do błędnego identyfikowania samych struktur jako części problemu. Nie ma jednak postępu bez najpoważniejszego rozwoju instytucji, które mogą na masową skalę zająć się zasobami, koordynacją, ciągłością pokoleniową, rozwojem przywództwa, zasięgiem, edukacją popularną, a zwłaszcza strukturami odpowiedzialności, aby uczynić złożone i trudne zbiorowych wyborów i trzymać krnąbrnych przywódców pod kontrolą.

Jak pisze Klein: „Fetysz braku struktury, bunt przeciwko jakiejkolwiek instytucjonalizacji nie jest luksusem, na jaki mogą sobie pozwolić dzisiejsze ruchy transformacyjne… Pomimo niekończącego się narzekania, tweetowania, flash mobbingu i okupacji, zbiorowo brakuje nam wielu narzędzi, które zbudowały i podtrzymywał ruchy transformacyjne z przeszłości”.

Ta niechęć do głębokiej organizacji i budowania instytucji, ponownie podobna do ruchu robotniczego, przyczyniła się do serii porażek od początku lat 1980. A te porażki spowodowały upadek wyobraźni, nierozerwalnie związany z zanikiem światopoglądów i struktur, które dodają zaufania do zbiorowej pracy i ją podtrzymują.

Po drugie, Klein upiera się, że walki ze zmianami klimatycznymi nie można wygrać samym strachem. „Strach jest reakcją na przetrwanie. Sprawia, że ​​biegniemy, skaczemy, może sprawić, że zachowujemy się nadludzko. Ale musimy mieć dokąd uciec. Bez tego strach będzie jedynie paraliżujący.” (Można również dodać, że strach może zapewnić wsparcie dla bezpośrednich impulsów oferowanych przez zielony kapitalizm).

Podobnie, chociaż należy podjąć kwestię konsumpcjonizmu, samo wzywanie do bardziej surowego stylu życia tylko wzmacnia politykę oszczędności forsowaną przez państwa kapitalistyczne. Problemem nie jest tylko życie za „mniej”, ale życie inaczej – co może również oznaczać lepiej.

Chodzi o społeczeństwo alternatywne. A jeśli pewne poświęcenia są rzeczywiście konieczne, muszą one obejmować zarówno radykalną równość poświęceń, jak i takie, które postrzega takie poświęcenia jako „inwestycje” w przekształcanie społeczeństwa, a nie ustępstwa na rzecz zachowania kapitalizmu.

Na niewygodne pytanie: „jak przekonać ludzkość, aby przedłożyła przyszłość ponad teraźniejszość”, Klein zapożycza od Miyi Yoshitamy i odpowiada „nie”. Zamiast tego działasz w oparciu o założenie, że „jeśli kiedykolwiek był moment na realizację planu uzdrowienia planety, który uzdrowi także nasze złamane gospodarki i zniszczone społeczności, to właśnie to”.

Wskazujecie zatem na długą serię kwestii bezpośrednio związanych ze środowiskiem – mieszkalnictwo, transport, infrastruktura, znaczące miejsca pracy, usługi zbiorowe, przestrzeń publiczna, większa równość i bardziej konkretna demokracja – i staracie się przekonać ludzi, że „działania na rzecz klimatu są ich największą nadzieję na lepszą teraźniejszość i przyszłość o wiele bardziej ekscytującą niż cokolwiek innego, co jest obecnie oferowane”.

Z drugiej strony, główny nurt ruchu ekologicznego, ubolewa Klein, „ogólnie odcina się od tych przejawów masowej frustracji, wybierając wąską definicję aktywizmu klimatycznego – na przykład żądając podatku węglowego lub nawet próbując zatrzymać rurociąg”.

Budowanie zaściankowego, masowego ruchu przeciwko zmianom klimatycznym nie polega na umniejszaniu centralnego znaczenia kryzysu ekologicznego, ale na myśleniu o nim politycznie i w kontekście szerszych wartości. Taki ruch masowy musi wypracować własny zdrowy rozsądek, struktury niezależne od kapitału oraz energię i siłę, która towarzyszy możliwej do zrealizowania, choć odległej wizji.

Kiedy docenimy, że skala problemu zmiany klimatu odnosi się nie tylko do tego, ile należy zrobić w zakresie ochrony środowiska, ale także do tego, co należy zrobić, aby przekształcić społeczeństwo, znaleźliśmy się na nowym, jeszcze bardziej zastraszającym etapie. Dodaliśmy potrzebę zajęcia się kapitalizmem i musimy jasno określić, co to oznacza.

Kleinowi należy się ogromne uznanie za postawienie kapitalizmu na ławie oskarżonych. Jednak pozostawia zbyt duże pole manewru, aby kapitalizm mógł uniknąć ostatecznego potępienia. Wśród działaczy społecznych panuje już wielkie zamieszanie i podziały co do tego, co oznacza „antykapitalizm”. Dla wielu, jeśli nie dla większości, nie jest to kapitalista system dotyczy to jednak konkretnych podkategorii złoczyńców: wielkiego biznesu, banków, firm zagranicznych, korporacji międzynarodowych.

Klein jest w tej kwestii sprzeczny. Wydaje się ona wystarczająco jasna w analizie przenikającej książkę kapitalizm, jednakże wielokrotnie uszczegóławia to stanowisko, potępiając „ten rodzaj kapitalizmu, jaki mamy obecnie”, kapitalizm „neoliberalny”, kapitalizm „zderegulowany”, kapitalizm „nieskrępowany”, kapitalizm „drapieżny”, kapitalizm „ekstrakcyjny” i tak dalej. Przymiotniki te podważają potężną logikę bardziej przekonujących argumentów Kleina w innym miejscu, że problemem nie jest stworzenie lepszego kapitalizmu, ale konfrontacja z kapitalizmem jako systemem społecznym.

Tę ambiwalencję pogłębia nadmierny nacisk Kleina na ideologię jako siłę napędową zmian społecznych. Spór nie dotyczy tu znaczenia ideologii, ale wyrwania ideologii z jej kontekstu.

To, że Friedrich Hayek i Milton Friedman byli w dużej mierze ignorowani w latach powojennych, a następnie byli idolami w latach 1980., nie wynikało z tego, że siła ich argumentów przekonała konwertytów, ale dlatego, że sprzeczności w kapitalizmie i zmiany w równowadze sił klasowych umieściły w programie bardziej agresywny kapitalizm. co otworzyło drzwi tym czekającym ideologiom.

Jedną rzeczą jest podkreślanie powszechnej edukacji, naszych własnych ideologii i zdrowego rozsądku w ramach przejmowania władzy strukturalnej w naszych społeczeństwach; czym innym jest myślenie, że ideologia to wszystko, i niedocenianie tego, co należy zrobić (lub w skrajnym przypadku naiwne przekształcanie walki oddolnej w pozyskiwanie elit dla naszej ideologii).

Kapitalizm różni się oczywiście w zależności od czasu i miejsca, a niektóre różnice nie są trywialne. Jednak jeśli chodzi o istotne zmiany, nie powinniśmy przeceniać znaczenia tych odmiennych form. Co więcej, z biegiem czasu takie różnice nie wzrosły, lecz zmalały, pozostawiając na całym świecie mniej lub bardziej monolityczny kapitalizm.

Nie chodzi tylko o to, że każdy kapitalizm jest nierozerwalnie związany z przymusem masowego wzrostu, ale o to, że utowarowienie przez kapitalizm siły roboczej i natury napędza zindywidualizowany konsumpcjonizm wrogi wartościom zbiorowym (konsumpcja jest rekompensatą za to, co tracimy będąc utowarowionym i stanowi zachętę do praca) i niewrażliwe na środowisko (przyroda jest wkładem, a pełne koszty jej wykorzystania przez jakąkolwiek korporację muszą martwić się ktoś inny).

System społeczny oparty na prywatnej własności produkcji nie może wspierać takiego planowania, które mogłoby zapobiec katastrofie ekologicznej. Właściciele kapitału są podzieleni i zmuszeni przez konkurencję do dbania w pierwszej kolejności o własne interesy, a wszelkie poważne planowanie musiałoby mieć pierwszeństwo przed prawami własności, co spotkałoby się z agresywnym oporem.

Jak zauważa Klein, nawet kraje, które wypowiadały się przeciwko ekstraktywizm — w odpowiedzi na naciski rdzennych ekologów — zostali zmuszeni do skorzystania z opcji, jakie oferuje kapitalizm, polegających na wydobywaniu i sprzedawaniu jak największej ilości tego, co oferują ich gleby.

Jeśli chodzi o wykorzystanie przez Globalną Północ swojej technologii i bogactwa do poszerzania możliwości Globalnego Południa, ten rodzaj solidarności oznaczałby zarówno transformację kulturową na Północy, jak i bezpośrednią kontrolę nad technologią i bogactwem społecznym, aby możliwa była globalna redystrybucja – z których każdy może można sobie wyobrazić jedynie w społeczeństwie postkapitalistycznym.

Niektórzy, widząc granice kapitalizmu naszych czasów, sięgają po przykłady z romantyzowanej epoki powojennej. Ale to właśnie w okresie keynesistowskiego państwa opiekuńczego wolny handel poczynił wielki krok naprzód, międzynarodowe korporacje (MNC) rozpoczęły swoją globalną ekspansję, finanse – czerpiąc korzyści ze wzrostu kredytów hipotecznych i emerytur oraz podążając za międzynarodowymi korporacjami – przeżyły pierwszą falę gwałtownej ekspansji radykałowie i ich idee zostały zmarginalizowane, a konsumpcjonizm rozprzestrzenił się na klasę robotniczą.

Co więcej, trudno przeoczyć fakt, że kapitaliści i państwa kapitalistyczne już dawno straciły zainteresowanie tą wcześniejszą epoką, która mimo wszystkich swoich ograniczeń wciąż narzucała zbyt wiele barier w pogoni za zyskiem. To jest kapitalizm — nie kapitalizm kwalifikowany, ale kapitalizm rzeczywiście istniejący i jedyny, jaki jest w ofercie - to „jest głównym wrogiem”.

Bardzo ważne jest, aby wyrazić się jasno w tej kwestii, ponieważ jeśli dojdziemy do wniosku, że w kapitalizmie nie da się zregenerować środowiska, to właśnie to stanie się wielką zmianą zasad gry. Jedną rzeczą jest pytanie, w jaki sposób możemy się lepiej zorganizować, aby zarejestrować nasze niezadowolenie i wywierać presję lub lobbować na korporacjach i państwach, aby zmodyfikowały niektóre swoje sposoby w ciągu kapitalizm. Czymś zupełnie innym jest stwierdzenie, że musimy się zorganizować, aby podjąć się znacznie ambitniejszego zadania, jakim jest zastąpienie tego potężnego systemu.

Musimy walczyć tak mocno, jak to możliwe, o reformy ograniczające szkody dla środowiska, ale taką bitwę o reformy należy wykorzystać do zbudowania ruchu, który ostatecznie może nas doprowadzić Poza kapitalizm.

Ponieważ zadanie przekształcenia kapitalizmu jest tak trudne, a kryzys środowiskowy tak pilny, niektórzy mogą sugerować ponowne przemyślenie naszej argumentacji i wycofanie się do szerszego sojuszu na rzecz ochrony środowiska, który obejmuje życzliwe elity, nawet jeśli oznacza to poświęcenie innych celów, takich jak równość, a nawet demokracja. To powinno być już całkowicie jasne, że nie wchodzi w grę; może to jedynie oznaczać powrót do zdyskredytowanego zielonego kapitalizmu.

Taka ustępliwa strategia podważyłaby naszą bazę, nie robiąc jednocześnie wiele, aby zapobiec zmianom klimatycznym. „Oświecone” elity nie będą skłonne do podważania instytucji kapitalizmu, więc zabieganie o ich przychylność jest lekkomyślnością. Wyprzedzające rozbrojenie sprawi jedynie, że elity będą próbowały ratować się naszym kosztem. Nie mamy innego wyjścia, jak tylko kontynuować to zadanie, bez względu na to, jak przytłaczające jest to przedsięwzięcie.

Klein nie podaje alternatywnego planu strategicznego, ale trudno jej zarzucić to pominięcie — wizjonerskie „przepisy” na „sklepy kucharskie przyszłości”, których od dawna brakowało na lewicy. To wszystko zmienia to wciąż najlepsza i najważniejsza książka Kleina. To wkład w to, że podążamy we właściwym kierunku. Nie boi się trzeźwej refleksji nad stanem ruchu, przedstawia pewne spostrzeżenia istotne dla dalszego rozwoju i zachęca – choć czasami dwuznacznie – do jak najszerszej dyskusji na temat tego, co należy zrobić i konieczności ponownego przemyślenia, jak to zrobić .

Na końcu swojej książki Klein ma zamiar przeprowadzić wywiad z młodym szefem Syrizy, radykalnej partii greckiej, obecnie działającej na rynku skraj przejęcia władzy. Pyta towarzysza, Greka, o co powinna go zapytać, a ten odpowiada: „Zadaj mu pytanie: Czy odpowiedziałeś, kiedy historia zapukała do twoich drzwi?” Jak podsumowuje Klein: „To dobre pytanie dla nas wszystkich”.


ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.

Darowizna
Darowizna

Sam Gindin spędził większość swojego życia zawodowego (1974-2000) jako dyrektor ds. badań, a następnie asystent prezesa Canadian Auto Workers. Następnie poprowadził seminarium na temat sprawiedliwości społecznej i aktywizmu politycznego w Yorku (otwarte również dla działaczy społecznych). Obecnie pisze wraz z Leo Panitchem książkę na temat tworzenia globalnego kapitalizmu i aktywnie uczestniczy w edukacji społecznej i organizowaniu się w ramach Projektu Socjalistycznego (grupa desperacko próbująca utrzymać przy życiu idee socjalistyczne).

1 Komentarz

Zostaw odpowiedź Anuluj odpowiedź

Zapisz się!

Wszystkie najnowsze informacje od Z bezpośrednio do Twojej skrzynki odbiorczej.

Instytut Komunikacji Społecznej i Kulturalnej, Inc. jest organizacją non-profit o statusie 501(c)3.

Nasz numer EIN to #22-2959506. Darowiznę można odliczyć od podatku w zakresie dozwolonym przez prawo.

Nie przyjmujemy finansowania od sponsorów reklamowych ani korporacyjnych. Polegamy na darczyńcach takich jak Ty, którzy wykonują naszą pracę.

ZNetwork: lewe wiadomości, analizy, wizja i strategia

Zapisz się!

Wszystkie najnowsze informacje od Z bezpośrednio do Twojej skrzynki odbiorczej.

Zapisz się!

Dołącz do społeczności Z – otrzymuj zaproszenia na wydarzenia, ogłoszenia, cotygodniowe podsumowanie i możliwości zaangażowania.

Zamknij wersję mobilną