Amerykańska scena polityczna od 2000 roku jest tradycyjnie przedstawiana w jaskrawych kolorach. Zdaniem większości tubylców, nie mówiąc już o obcych, kraj przeszedł od brutalnej reakcji pod rządami jednego władcy, przewodzącego katastrofom w kraju i za granicą, do najbardziej inspirującej nadziei na postęp od czasu Nowego Ładu pod rządami innego, uosabiającego wszystko, co najlepsze. w narodzie; dla innych widmo nawet nie amerykańskie. Dla jeszcze innych polaryzacja opinii, którą reprezentują, jest powodem do rozpaczy lub alternatywnie pocieszenia w przebudzeniu marginalizowanych dotychczas tożsamości ku progowi nowej większości. Odcienie zmieniają się w zależności od światła, w jakim są widziane.

Aby uzyskać stabilniejszy obraz polityki USA, linia jest bardziej niezawodna niż kolor. Należy wziąć pod uwagę parametry systemu, którego odcinki są cechami. Tworzą one zestaw czterech wyznaczników. Pierwszym z nich i zdecydowanie najbardziej podstawowym jest omawiany historyczny reżim akumulacji, rządzący zwrotami z kapitału i tempem wzrostu gospodarki.[1] Drugim są zmiany strukturalne w socjologii elektoratu rozdzielonego pomiędzy obie partie polityczne. Trzecim są mutacje kulturowe w całym systemie wartości w społeczeństwie. Czwarte i ostatnie – pozostałości – to cele aktywnych mniejszości w rzeszy wyborców każdej partii. Wynik polityczny w dowolnym momencie można w skrócie opisać jako wypadkową tego nierównego kwartetu działających sił.

Z drugiej strony, niezmienny pozostaje monochromatyczny świat ideologiczny, w którym pogrążony jest system: porządek całkowicie kapitalistyczny, bez cienia słabości socjaldemokratycznej lub niezależnej organizacji politycznej przez robotników. [2] Obie partie, które ją zamieszkują, Republikańska i Demokratyczna, od czasu wojny domowej niejeden raz zamieniły się podstawami społecznymi i regionalnymi, nie kwestionując nigdy rządów kapitału. Od lat trzydziestych XX wieku istnieje ogólna, jeśli nie niezmienna, tendencja, że ​​osoby znajdujące się na dole piramidy dochodów – jeśli oddają głos, a czego nie robi większość – głosują na Demokratów, a osoby na górze na Republikanów. Takie preferencje odzwierciedlają politykę prowadzoną w zasadzie przez obie partie: administracje demokratyczne zazwyczaj prowadziły w większym stopniu redystrybucję w dół niż republikańska, w wyrównaniu cieniującym, bez dokładnego odtwarzania, podziałów między lewicą i prawicą gdzie indziej. Rzadko jednak są to różnice w zasadach. Istotną cechą konsensusu, na którym opiera się system, jest elastyczność względnych stanowisk, na jaką pozwala. Polityka związana z jedną stroną może migrować do drugiej, nierzadko przybierając w wyniku skrzyżowania formy bardziej radykalne, niż posiadały w swoim pierwotnym środowisku. Rzut oka na historię ostatniego półwiecza przypomina o tych zawirowaniach w systemie.

1

Chociaż minęło trochę czasu, zanim jego charakter się skrystalizował, zwycięstwo Roosevelta w 1932 r. zapoczątkowało nową erę w amerykańskiej polityce. Kryzys, oznaczający koniec reżimu akumulacji opartego na standardzie złota, wysokich cłach, niskich podatkach i wciąż wczesnych formach masowej produkcji, zdyskredytował długo dominujących w nim Republikanów. Pod wpływem kryzysu naciski społeczne – przede wszystkim strajki robotnicze, które rozpoczęły się w 1934 r. – zmusiły Administrację Demokratyczną do wyjścia poza początkowe środki stabilizacji finansowej i pomocy doraźnej w kierunku reform społecznych i programów infrastrukturalnych, które skonsolidowały jej bazę wyborczą, podczas gdy wstrząsy -z najmniej konkurencyjnych kapitałów i kontynuowana była koncentracja przedsiębiorstw. [3] Kiedy w 1937 r. nastała ostra recesja, bezrobocie wkrótce ponownie wzrosło do 12.5%. Tym, co przekształciło Nowy Ład w przełom, jakim się stał, było pojawienie się masowego zapotrzebowania państwa na zbrojenia. Wraz z nadejściem gospodarki w pełni wojennej, począwszy od końca 1941 r., narodził się nowy reżim akumulacji. Standard złota zniknął. Podatki były wyższe; deficyty nie były już tematem tabu; istniały regulacje dotyczące gwarantowania depozytów i bankowości; korporacje się skoncentrowały; popyt konsumencki wzrósł. Takie były warunki transformacji. Ale zdecydowana zmiana nastąpiła wraz z ogromnym skokiem wydatków państwa i interwencją w gospodarkę, wydatki publiczne wzrosły z 19 procent do 47 procent w ciągu dwóch lat, kiedy kraj został zmobilizowany do wojny, a biznes powrócił do siedzib władzy w Waszyngtonie aby poprowadzić przemysłowy pęd ku zwycięstwu. Wystrzeliwując innowacje technologiczne i likwidując bezrobocie, boom wojenny zapewnił amerykańską supremację nad światem kapitalistycznym po 1945 r., z międzynarodowym porządkiem gospodarczym odpowiadającym jego wymaganiom w Bretton Woods. Ekspansja rozpętana przez gospodarkę wojenną trwała ćwierć wieku wysokiego tempa wzrostu w kraju i niekwestionowanej hegemonii za granicą.

System polityczny ukształtowany pod rządami tego reżimu, choć wywodził się z Nowego Ładu, również się od niego różnił. Po wojnie Demokraci utrzymali dominację wyborczą, którą zapewnili sobie w latach trzydziestych, kiedy pozyskali wyborców po raz pierwszy i imigrantów drugiego pokolenia, niegdyś odległych protestanckich robotników i Czarnych z północy, utrzymując jednocześnie ścisłą kontrolę nad swoją historyczną bastionem w rasistowskim Południe. Podczas gdy obie partie równo podzieliły kontrolę nad Białym Domem, od 1948 do 1968 każda wygrywając ją trzykrotnie, Kongres przez prawie pół wieku pozostawał domeną Demokratów; w latach 1932–1980 Republikanie zdobyli ją tylko dwa razy za grosze czterech lat. Jednak podstawowa konfiguracja polityczna obejmowała obie strony. Po roku 1937, kiedy strajk w hutnictwie został złamany, a gospodarka ponownie pogrążyła się w recesji, powstanie związkowe, które narzuciło Rooseveltowi najważniejsze reformy społeczne, dobiegło końca. Ustawa Wagnera pozwoliła na wzrost uzwiązkowienia aż do wczesnych lat pięćdziesiątych; ale wraz ze wzrostem liczby członków nastąpiła biurokratyzacja i udomowienie AFL-CIO. W 1947 r. większość obu partii połączyła siły, aby represjonować bojowników i strajki na mocy ustawy Tafta – Hartleya. [4]

Praca zbiorowa to jedno, należy ją ograniczać wszędzie tam, gdzie grozi ryzyko niesforności. Kolejnym elementem byli zatomizowani wyborcy, o których zabiegano tak długo, jak można było sobie na to pozwolić. Jeśli wydatki państwa wyrażone jako proporcja PKB nie były już na poziomie z czasów wojny, długi boom lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych przyniósł stopy zysku umożliwiające pracownikom regularne podwyżki płac oraz wpływy z podatków na kontynuację robót publicznych i świadczenia społeczne, wraz z dużymi budżety wojskowe. Żaden reżim akumulacji nie jest jednak statyczny i we właściwym czasie nastąpiła zmiana. Planiści wojenni w Waszyngtonie przewidywali powojenny świat, w którym standard dolarowy i wolny handel zapewnią dobrobyt eksportowy kapitałowi amerykańskiemu poprzez ożywienie gospodarcze w Europie i Japonii. Rozmiar zniszczeń, zarówno u byłych sojuszników, jak i wrogów, oraz nadrzędne imperatywy zimnej wojny sprawiły, że ten projekt stracił formę. Aby ocalić kapitalizm za granicą, należałoby rozwodnić czysty wolny handel, a lokalni władcy zezwolili na pomoc w rozpoczęciu działalności i ochronę swoich rynków, jeśli nie popadli ponownie w depresję. Nastąpiło ożywienie, a wraz z nim, jak przewidywano, amerykańskie zyski. Ponieważ jednak koszty pracy za granicą były niższe, bardziej racjonalne dla kapitału amerykańskiego było inwestowanie – tam, gdzie to możliwe: w Europie, a nie w Japonii – lokalnie w produkcję na rynki lokalne, zazwyczaj przy wyższych stopach zysku niż w przypadku inwestycji krajowych, zamiast eksportować do nich . Wraz z wielką ekspansją amerykańskich międzynarodowych korporacji za granicę, począwszy od połowy lat pięćdziesiątych, zorganizowana siła robocza uległa dalszemu osłabieniu, nie legislacyjne, ale strukturalne.

Jednak dopóki utrzymywał się ogólny reżim akumulacji, rachunek konkurencji partyjnej utrzymywał parametry odziedziczone z Nowego Ładu. W ich obrębie władcy republikańscy byli doskonale zdolni do oskrzydlenia poprzedników Demokratów. Truman, którego prezydentura była w dużej mierze pozbawiona krajowych osiągnięć legislacyjnych, złamał więcej strajków niż Eisenhower, którego ustawa o autostradach międzystanowych zapoczątkowała największy program robót publicznych od czasu WPA. Aktywizm przeciw segregacji i powstania w gettach wydarły LBJ Ustawę o prawach obywatelskich i wojnę z ubóstwem z rozmachem, który go przerósł. To Nixon, a nie Johnson, nadzorował największy wzrost uprawnień socjalnych i regulacji gospodarczych w powojennej historii i zaproponował najbardziej ambitny program walki z ubóstwem, gwarantowany dochód minimalny, jakiego nie wprowadził jeszcze żaden kraj kapitalistyczny. Na poziomie Kongresu, gdzie w obu izbach najbardziej solidny pojedynczy blok Demokratów pochodził zawsze z Południa, Republikanie głosowali za ustawami dotyczącymi praw obywatelskich większą liczbą niż Demokraci.

2

W całym rozwiniętym świecie kapitalistycznym powojenny boom został nagle zatrzymany na początku lat siedemdziesiątych. Rentowność spadła, płace przestały rosnąć i nastała stagflacja. Wspólną przyczyną była konkurencja międzykapitalistyczna, która nasilała się od czasu, gdy Niemcy i Japonia, przywrócone przez Waszyngton jako wysunięta obrona Wolnego Świata, ponownie weszły na rynek światowy w życie, często z nowszym kapitałem i lepszymi strukturami korporacyjnymi i bankowymi. [5]Zmuszone do obrony zatopionego kapitału, którego nie można było łatwo umorzyć, amerykańskie firmy borykały się z niższymi marżami w chwili, gdy niepożądane wydatki socjalne i kosztowne regulacje osiągnęły swój szczyt za prezydentury Republikanów. Aby wszystko ograniczyć, po odcięciu powiązania dolara ze złotem Nixon uciekł się do kontroli płac i cen, aby stłumić inflację. W obliczu połączenia kryzysu gospodarczego i rozrzutności politycznej kapitał – duży i mały – wkroczył do działania. Rada Biznesu została utworzona w 1972 r. Pod koniec dekady Izba Handlowa i Krajowa Federacja Niezależnego Biznesu podwoiły liczbę członków, a lobbyści korporacyjni w Waszyngtonie rozmnożyli się ponad dziesięciokrotnie; komitety akcji politycznej finansowane przez kapitał znacznie przewyższały komitety pracy, a nowe, bezkompromisowe zespoły doradcze – American Enterprise Institute, Heritage Foundation, Cato Institute – stanęły na stanowiskach bojowych. [6] Załamanie stałego wzrostu spowodowało systematyczną mobilizację przeciwko powojennym osadnikom.

W takich okolicznościach ukształtował się program nowego reżimu akumulacji. Nadchodzący porządek neoliberalny obejmowałby deregulację rynków, dezjonizację pracy, obniżki podatków i deflację podaży pieniądza – w efekcie powrót do norm pierwotnego liberalnego reżimu sprzed kryzysu, bez standardu złota i ochrona taryfowa. Byłyby jednak dwie zasadnicze różnice: w pozycji przemysłu i naturze elektoratu. Produkcja przemysłowa, która w latach dwudziestych dopiero wkraczała w masową produkcję, mając przed sobą pięćdziesiąt lat ekspansji, począwszy od lat osiemdziesiątych miałaby nieustannie kurczyć się pod presją tańszych producentów za granicą, wypierając kapitał do finansów jako centrum dowodzenia gospodarką, i jeszcze bardziej drastycznie podkopując sytuację siły roboczej. Jednocześnie oczekiwania wyborców wykluczały teraz hurtową likwidację niewypłacalnych lub nieefektywnych przedsiębiorstw: masowe bezrobocie wydawało się niezgodne ze stabilnymi rządami kapitalizmu. W większości krajów kapitalistycznych tamtego okresu zaszły analogiczne zmiany. Jednak wobec braku jakichkolwiek znaczących tradycji krytycznych wobec nadrzędnych prerogatyw własności prywatnej i wolnej przedsiębiorczości oraz strukturalnej erozji siły roboczej, w Ameryce przybrały one najczystszą formę. Parametry systemu politycznego przesunęły się w prawo wszędzie na Zachodzie, ale nigdzie jak dotąd i z tak niewielkimi przeszkodami jak w USA.

Na poziomie partii, po fali postępowych reform pod rządami republikańskiego prezydenta, zwrot reakcji politycznych nastąpił wraz z pojawieniem się Demokratów w Białym Domu i przytłaczającą większością Demokratów – 292–143 w Izbie i 62–38 w Senacie… w Kongresie. Mniej państwa, więcej rynku było rozwiązaniem problemów gospodarki u progu dwustulecia. Motywami przewodnimi administracji Cartera były ograniczone pieniądze i deregulacja mająca na celu osłabienie siły roboczej i wzmocnienie biznesu. W Kongresie Demokraci obniżyli podatek od zysków kapitałowych i podnieśli podatek od wynagrodzeń, jedno za drugim głosowaniem odrzucając reformę służby zdrowia, indeksację płacy minimalnej, ochronę konsumentów i poprawę rejestracji wyborców. W Fed Volckerowi powierzono twardą deflację. Neoliberalizm był teraz w siodle. Krótkoterminowe koszty dla Cartera i jego partii były wysokie, kiedy wysokie stopy procentowe, które były lekarstwem Volckera na inflację, wywołały poważną recesję. Elektorat nie był wdzięczny. Jednak większym problemem był brak ideologicznego przesłania ze strony Demokratów, który mógłby upiększyć ten zwrot w kategoriach mniej ponurych niż potrzeba zaciskania pasa. Potrzebne było coś bardziej pociągającego.

Zwycięstwo Reagana w 1980 r., równie zdecydowane jak zwycięstwo Roosevelta w 1932 r., spełniło ten wymóg. Neoliberalizm znalazł swoje popularne uzupełnienie w optymizmie ugruntowania pozycji narodowej i moralizmie indywidualnej samodzielności, powiązanym – jeśli nie przesadnie – z wiarą w Biblię. [7] Było to ideologiczne ujęcie, z którym Demokratom trudno było konkurować. Choć byli pionierami zwrotu neoliberalnego, utrudniała im identyfikacja z porządkiem, który go poprzedzał, w którym przez długi czas byli partią dominującą. Republikanie, bez porównywalnych trudności dostosowawczych, stali się naturalną partią rządzącą w systemie politycznym, którego środek ciężkości przesunął się strukturalnie w prawo. Nowy reżim akumulacji sprzyjał im.

3

Za zmianą przewagi partyzanckiej kryją się także zmiany socjologiczne. Pierwszy z nich dotknął białą klasę robotniczą. Reakcja kasków przeciwko demonstracjom antywojennym i autobusom szkolnym spowodowała już patriotyczny i rasistowski głos na Wallace'a w 1968 r. i większy na Nixona w 1972 r. Jednak w obliczu spadku płac realnych po 1972 r. i fiskalnego bałaganu wgryzającego się w zarobek płacy, pracownicy mieli teraz także mniej materialnych powodów do lojalności wobec Partii Demokratycznej. Carter ich porzucił. Wielu go porzuciło. Większość z nich zdobył Reagan w 1980 r., a znacznie większą w 1984 r. Drugą zmianą było przesunięcie populacji i bogactwa z północnego wschodu i centrum kraju na zachód i południowy zachód, gdzie stolica była nowsza i mniej zdeptana, o wzorach urbanistycznych bardziej rozproszone, tradycje organizacji pracy słabsze, a wyobrażenia pogranicza silniejsze. Tam, w Kalifornii, bunt przeciwko podatkom od nieruchomości właścicieli domów finansowanym przez deweloperów uchwalił już Propozycję 13, kładąc w cieniu ustawę Carter's Revenue Act z tego samego roku. Przez stulecie żaden kandydat na prezydenta nie pochodził z tego regionu. Potem z tej samej trampoliny przyszli Goldwater, Nixon i Reagan. Wreszcie, co najważniejsze, Południe – zawsze najbardziej konserwatywna część kraju, które pamięć o zwycięstwie Lincolna w wojnie secesyjnej uczyniła na stulecie bastionem Demokratów – zaczęło stawać się republikańskie w następstwie przejścia Johnsona na prawa obywatelskie . Jego przeniesienie jako bloku regionalnego z jednej partii na drugą, największa pojedyncza zmiana w elektoracie od czasu zniesienia, było stopniowe. [8]Trzydzieści lat później, kiedy Południe odnotowywało najszybszy wzrost gospodarczy w kraju, był on bliski całkowitego.

Olbrzymie zwycięstwo w sondażach programu uwolnienia przedsiębiorczości od rządu w kraju i przywrócenia amerykańskiej potęgi i zaufania za granicą dało Reaganowi mandat do radykalnej zmiany tego, co było możliwe do wprowadzenia w Waszyngtonie. Bez zwłoki przeforsował najdalej idącą zmianę struktury podatkowej w historii – obniżając stawki dla wszystkich, ale z naciskiem na bogatych – i stłumił pierwszy ogólnokrajowy strajk, jaki mu się przytrafił, zorganizowany przez związek kontrolerów ruchu lotniczego . Były to posunięcia bardzo popularne, cieszące się ponadpartyjnym poparciem i szeroką aprobatą społeczną. Jednak choć obniżki podatków były wielkim sukcesem politycznym, nie były lekarstwem na recesję w Volckerze i musiały zostać częściowo wycofane przed kolejną rundą podczas drugiej kadencji Reagana. Jednak recept neoliberalnych nie można było pojmować bardziej czysto ekonomicznie niż ideologicznie: w praktyce do utrzymania wzrostu gospodarczego potrzebna była duża dawka militarnego keynesizmu, ponieważ gwałtowny wzrost wydatków na obronę napędzał popyt, generując roczny deficyt trzykrotnie większy niż za Cartera. Po 1985 r. wybudzenie się z recesji w Volckerze i osłabienie dolara, w połączeniu z represjami płacowymi i zasiłkami fiskalnymi, umożliwiły ożywienie eksportu sektora produkcyjnego, przywracając rentowność przedsiębiorstw. Jednak wyniki amerykańskiej gospodarki nie poprawiły się znacząco. Wysoki początkowo dolar, przyciągający kapitał zagraniczny, przyspieszył rozwój sektora finansowego i pogłębił deficyt handlowy. Ogólny wzrost był mniejszy niż w latach siedemdziesiątych. Pod koniec ery Reagana, jej epilogu za rządów pierwszego Busha, dług federalny potroił się. Impas leżący u podstaw długiego pogorszenia koniunktury nie został rozwiązany.

4

Tymczasem Demokraci dostosowywali się do parametrów nowego porządku, podobnie jak Republikanie do starego. W ciągu roku od reelekcji Reagana w 1984 r. utworzono Radę Przywódców Demokratów, aby zmienić pozycję partii zgodnie z wymogami tamtych czasów – porzucić przestarzałe zobowiązania dotyczące wydatków publicznych, zatrudnienia lub świadczeń socjalnych na rzecz „nowego centryzmu”, zwolennika szczuplejsze państwo u siebie i bardziej zdecydowane za granicą. Na przełomie lat dziewięćdziesiątych wszelkiego rodzaju ruchy masowe – robotnicze, studenckie, czarne, feministyczne, tęczowe – zniknęły ze sceny. Wybrany przez media jako najbardziej uspokajający kandydat z DLC, Clinton objął prezydenturę w 1992 r. w głosowaniu podzielonym, a Perot podzielił elektorat Republikanów w roku recesji. Kiedy już znalazł się w Białym Domu, obrał drogę odwrotną do Reagana – podnosząc podatki, aby zmniejszyć deficyt, w przekonaniu, że rynki obligacji są kluczem do zaufania przedsiębiorców jako motorem wzrostu. Reforma opieki społecznej, dyscyplinująca wydatki na osoby pozostające na utrzymaniu, wysłała na rynki kolejny mocny sygnał, że jest to odpowiedzialna administracja. Recesja wygasła, budżet osiągnął nadwyżkę, a pod koniec drugiej kadencji Clintona gospodarka rozwijała się w szybkim tempie.

Ale boom nie był zdrowszy niż ten Reagana, ponieważ dług wymazany z rachunków publicznych pojawił się ponownie, znacznie powiększony, na rachunkach prywatnych, gospodarstw domowych i firm, w następstwie deregulacji finansowej, która stała się głównym motywem przewodnim prezydentury Clintona. Uchylenie ustawy Glass – Steagall zburzyło oddzielenie inwestycji od bankowości detalicznej w ramach Nowego Ładu, a ustawa o modernizacji kontraktów terminowych na towary zniosła wszelkie ograniczenia w handlu pozagiełdowymi instrumentami pochodnymi. [9] Wraz z powrotem do wysokiego dolara na giełdę napłynął zagraniczny kapitał, a rentowność w przemyśle ponownie spadła. W sztucznym przypływie ostatnich lat Clinton zobowiązania hipoteczne zostały podsycone hojnymi pożyczkami rządowymi, korporacje zaciągały pożyczki pod cenę własnych akcji, eksplodowała spekulacja w start-upach z branży zaawansowanych technologii, a akcje poszybowały w górę. W rzeczywistości keynesizm oparty na cenie aktywów zastąpił keynesizm fiskalno-wojskowy, dopingując popyt krajowy na tyle, aby na krótko powrócić do wyższego wzrostu.

Za tą zmianą kryło się załamanie reżimu akumulacji obowiązującego od początku lat osiemdziesiątych, porównywalne z tym, które miało miejsce w połowie lat pięćdziesiątych poprzedniego reżimu. Po raz kolejny zmiana przyszła z zagranicy. Tym razem rządziło nim wejście Chin na pełną skalę na rynek światowy, co radykalnie obniżyło koszty pracy w całej branży produkcyjnej; natychmiastowe poszerzenie i zwinięcie amerykańskiego deficytu handlowego; skierowanie amerykańskich linii montażowych do Chin; napędzanie fikcyjnego kapitału w domu. [10] Porozumienie Reverse Plaza z 1995 r. mające na celu rewaluację dolara okazało się punktem zwrotnym, zarówno dla outsourcingu produkcji do ChRL, jak i pozyskiwania pieniędzy na bańki giełdowe i na rynku nieruchomości pod koniec stulecia. W przeciwieństwie do lat trzydziestych i osiemdziesiątych, ale także w tym przypadku, podobnie jak w latach pięćdziesiątych, zmiana nie została zapoczątkowana modelem intelektualnym, ale została przedstawiona na talerzu przez warunki globalne. Banki i korporacje, fundusze hedgingowe i start-upy czerpały korzyści z planetarnej ekspansji światowej gospodarki kapitalistycznej pod amerykańską dominacją monetarną, wychwalane ex post facto jako „globalizacja” i „wielkie umiarkowanie”. Fleksja nie była odejściem od porządku neoliberalnego, jaki wymyślono w Wiedniu, Chicago czy Minnesocie, ale jego pogłębieniem.

Wydawało się, że z politycznego punktu widzenia Clintonizm uczynił rządy Demokratów konkurencyjnymi wobec Republikanów na początkowo mniej sprzyjających mu warunkach: nie tylko przyspieszył finansjalizację gospodarki przy jednoczesnym przywróceniu równowagi budżetowej, ale przekazał blask dobrobytu zarówno skromnym, jak i zamożnym . W 1996 r. zarówno bankierzy, jak i wyborcy wyrazili poparcie dla prezydenta, który wybrał drugą kadencję, a Clinton zebrał na Wall Street więcej pieniędzy niż Dole i zdobył trzydzieści jeden stanów i prawie połowę elektoratu: nie był to triumf na skalę Reagana, ale wystarczająco zdrowy , przy obiecująco dużej różnicy między płciami – 11 procent – ​​jako obietnicy na przyszłość partii. Z ideologicznego punktu widzenia dyskurs Trzeciej Drogi godzący wolność gospodarczą ze spójnością społeczną, fortunami dla bogatych i dopłatami dla biednych, był szczególnie atrakcyjny w okresie po zimnej wojnie, kiedy niekwestionowany prymat Ameryki wraz ze zniknięciem Imperium Zła, sprawiło, że samopotwierdzenie narodowe stało się mniej palącą kwestią w powszechnej wrażliwości. Według wszelkich standardów powinien nastąpić kolejny sukces Demokratów.

Jednakże romanse Clintona w Białym Domu kosztowały partię wygraną w wyborach w 2000 r. Ewentualny konflikt seksualny plama wpuścić Republikanów z powrotem z nieskończenie małą przewagą. Tak się jednak złożyło, że zwycięstwo odniesione takim przypadkiem skrystalizowało podział wartości o coraz większej intensywności. Od lat sześćdziesiątych w USA rozwinęła się mniej lub bardziej bohema kontrkultura, odrzucająca konwencjonalne obyczaje i przekonania. Zradykalizowany przez sprzeciw wobec wojny w Wietnamie, stał się dla Nixona dogodnym celem, aby zjednoczyć cichą większość praworządnych patriotów dla swojej sprawy. Wraz z wygaśnięciem wojny w Indochinach nastąpiło odpolitycznienie tego obszaru. Od końca lat siedemdziesiątych znaczna część tego, co niegdyś było kontrkulturą, przeniosła się do mniej rygorystycznie zorganizowanej, niejasno bien-pensant sektor samego głównego nurtu życia burżuazyjnego, w którym siły rynkowe znormalizowały lekceważenie tradycyjnych tabu w dochodowe formy represyjnej desublimacji. [11]Ta mutacja, której Clintona można było uznać za tandetny symbol, wywołała gwałtowną reakcję w szeregach religii niskowyznaniowych, przeciwstawiając się już nie „milczącej”, ale „moralnej” większości – w rzeczywistości kolejnej mniejszości ewangelików – przeciwko bezbożne obalanie prawidłowego życia. Grupy te, uważane za konserwatywne, z czasem stały się oddziałami uderzeniowymi republikańskiej mobilizacji wyborczej, wpychając przeciwne siły – współczucie dla LGBT byłoby dziś skrótem – do obozu Demokratów. W tym, jak się powszechnie uważa, leży jeden z korzeni rosnącej polaryzacji systemu politycznego. [12]

5

W 2000 roku Bush był beneficjentem tego napięcia. Ale jego kampania miała umiarkowany ton i jej powodzenie nie wynikało z jawnego odwoływania się do gorliwości religijnej: zdobycie niezależnych wyborców, a nie wyjście z już popełnionych, dało mu Biały Dom. Do 2004 roku to się zmieniło: jego zwycięstwo trzema milionami głosów było w dużej mierze efektem całkowitej mobilizacji ewangelicznego zaplecza, na którym Partia Republikańska mogła teraz polegać. Jednak pomiędzy bazą partii a jej naczelnym dowództwem pozostawał znaczny dystans. Zadając kłam swojej reputacji reżimu radykalnej prawicy, prezydentura Busha była, ogólnie rzecz biorąc, wewnętrznie pragmatyczna, nie odwracając, ale dostosowując się do odmiany neoliberalnej akumulacji – i legitymizacji – przekazanej przez Clintona. W obliczu tych samych trudności gospodarczych, co jego dwaj poprzednicy – ​​w chwili inauguracji recesja w cyklu koniunkturalnym; przez cały czas nieuleczalną presję długiego pogorszenia koniunktury – Bush przewodniczył połączeniu fiskalnych darowizn i keynesizmu wojskowego pierwszego z keynesizmem opartym na cenie aktywów drugiego: deficyt publiczny trzykrotnie większy niż deficyt Reagana i do tego szaleństwo kredytów hipotecznych Clintona, zwiększając zadłużenie mieszkaniowe do 11 bilionów dolarów w czasie, gdy PKB kraju wynosił około 14 bilionów dolarów. Trzy obniżki podatków przekroczyły rekord Reagana, choć nie do końca w zakresie – dość wyraźnym – ich przechyłu w stronę bogactwa. Zaostrzono przepisy dotyczące upadłości, aby faworyzować wierzycieli. Agresywna próba prywatyzacji części Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, pomysł podniesiony już przez Clintona, nie powiódł się. Przy wsparciu obu partii ograniczono wolności obywatelskie i podwojono wydatki na obronę.

Jednak podobnie jak wcześniej Administracja Demokratyczna, neoliberalizm reżimu republikańskiego miał w domu charakter kompensacyjny i wymagał jego ideologicznego uzupełnienia. Kredyty hipoteczne sub-prime, manna dla pakowaczy i bankierów przedstawiana jako pomoc dla najuboższych, były typowym spadkiem po Clintonie. Jednak niezależnie od tego, jak duże byłyby one pod względem ekonomicznym, wymagały towarzyszącej im agendy społecznej. Bush został wybrany pod hasłem współczującego konserwatyzmu i sprawując urząd, złożył mu hołd. Ustawa „No Child Left Behind Act” zwiększyła federalne wydatki na edukację bardziej niż jakikolwiek rząd od czasu wojny z ubóstwem. Ustawa Medicare Prescription Bill – według słów obserwatora Demokratów „masowa ekspansja stanu uprawnień” – była największym rozszerzeniem opieki zdrowotnej od czasów Johnsona. Bush podjął nawet próbę reformy imigracyjnej, mającej na celu uregulowanie pozycji nielegalnych imigrantów i ograniczenie korzystania z nich przez pracodawców, choć blokowana przez opozycję w Kongresie – głównie, choć nie wyłącznie, z jego własnej partii. W następstwie megaskandali wywołanych deregulacją finansową – Enron, WorldCom – ustawa Sarbanesa – Oxleya wprowadziła słabe kontrole oszustw korporacyjnych, zamiast aktywnie je umożliwiać, jak to zrobili Rubin i Summers. Ogólna opinia społeczna nie charakteryzowała się zagorzałą reakcją.

Z makroekonomicznego punktu widzenia kierunek został wyznaczony przez Rezerwę Federalną, gdzie Greenspan poparł nową rundę obniżek podatków jako bodziec do wzrostu, wielokrotnie obniżał stopy procentowe, aby utrzymać ceny akcji, i zachęcał do rozprzestrzeniania się kredytów subprime. Ale bańki finansowej powstałej w latach dziewięćdziesiątych nie można było przedłużać w nieskończoność. Jesienią 2008 roku Bush dokonał rozliczenia. W obliczu ogólnej paniki wywołanej upadkiem banku Lehman załamaniu systemu bankowego udało się zapobiec jedynie dzięki awaryjnemu zakupowi przez skarb państwa zagrożonych aktywów o wartości 400 miliardów dolarów na Wall Street. Klęska, produkt końcowy ery Clintona, zapewniła pokonanie McCaina kilka tygodni później.

6

Zwycięstwo Demokratów w sondażach było jednak czymś więcej niż tylko odruchem krachu. Odpowiadało to stopniowym zmianom w socjologii elektoratu, zachodzącym od lat dziewięćdziesiątych i od dawna przewidywanym, że w nadchodzących czasach zmienią równowagę sił partyzanckich. Kaski zdobyte przez Nixona i Reagana zmalały: w latach 1980–2010 odsetek białych bez wyższego wykształcenia spadł z 70 do 40 procent. Liczebność elektoratu innego niż biały – czarnego, brązowego i żółtego – podwoiła się od czasu zwycięstwa Clintona w 1992 r. z 13 do 26%. Od tego czasu żaden Republikanin nie zdobył większości w swoim najszybciej rozwijającym się segmencie, czyli Latynosach. Co najważniejsze, w latach osiemdziesiątych kobiety zaczęły głosować w większej liczbie niż mężczyźni, a począwszy od lat dziewięćdziesiątych zdecydowana większość niezmiennie głosowała na Demokratów, ale ich frekwencja wzrosła nieproporcjonalnie. W 2008 r. głosowało około dziesięć milionów więcej kobiet niż mężczyzn. Do tych korzyści demograficznych dodano stopniowo kumulujące się skutki deregulacji kulturalnej, w miarę spadku liczby zawieranych małżeństw i spadku wyznawania wiary. W latach pięćdziesiątych ponad 90 procent amerykańskich wyborców poniżej trzydziestki było w związku małżeńskim; dziś niecałe 30 proc. Małżeństwa stanowią obecnie zaledwie 45 procent gospodarstw domowych, a te z dziećmi zaledwie 20 procent. Ponad jedna czwarta populacji nie określa się już jako chrześcijanin. [13]

Takie rozluźnianie gorsetów – oczywiście zgodne z jakąkolwiek dozą przyjaznego rynkowi konformizmu – zaszło najdalej w dwóch grupach historycznie najbardziej dotkniętych udomowieniem kontrkultury, wśród młodzieży i bogatych specjalistów, z których każda jest obecnie kluczowym głosem Demokratów: Bank. Co najważniejsze, rozerwał także Pas Słoneczny: Kalifornię, najludniejszy stan w kraju, który w połowie lat dziewięćdziesiątych stał się w przeważającej mierze demokratyczny, podczas gdy Południe stało się w przeważającej mierze republikańskie. Ostatecznym efektem tych zmian było zastąpienie tego, co kiedyś było czymś w rodzaju polityki klasowej, tym, co jest obecnie bliższe polityce tożsamości, jako podstawa tworzenia koalicji i mobilizacji wyborczej. W tym procesie tradycyjne sposoby określania dochodów tracą na znaczeniu lub wypaczają się w swoje przeciwieństwo. [14] Symbolicznie, w 2008 roku większość białych wyborców, żyjących za mniej niż 50,000 200,000 dolarów rocznie, głosowała na McCaina, a większość zarabiała na Obamę ponad XNUMX XNUMX dolarów rocznie. Cztery lata później osiem z dziesięciu najbogatszych hrabstw w kraju głosowało na Obamę. W każdej z tych kolebek plutokracji jego margines zwycięstwa był większy niż średnia krajowa. [15]

Kryzys finansowy, zmiany demograficzne, permutacje społeczno-kulturowe: u schyłku prezydentury Busha wszystko to faworyzowało Demokratów. Do tego kandydat dodał swój własny, symboliczny ładunek. Obama zdobył nominację w 2008 r., ponieważ Partia Demokratyczna – dla której, podobnie jak republikańska zasada „pierwszego obok stanowiska”, odziedziczona od przednowoczesnej angielskiej oligarchii, tworzy nietykalny system politycznego zamknięcia na arenie publicznej – przez po raz pierwszy nakazano proporcjonalną reprezentację we wszystkich prawyborach. Gdyby zastosowano tradycyjną zasadę, że zwycięzca bierze wszystko, żona Clintona, zbierając pulę w siedmiu z dziesięciu największych delegacji stanowych, [16] bez problemu zdobyłby nominację. W każdym razie zmiana zasad stworzyła idealnego kandydata na godzinę: nie tylko młodszego, fajniejszego i bardziej elokwentnego, ale także przyciągającego uwagę mniejszości, od którego zależało zwycięstwo. Obraz, który w polityce spektaklu zawsze liczy się bardziej niż rzeczywistość, zwykle wymaga projekcji. Ale tutaj, w postrzeganiu koloru, był on dosłowny, pozwalając budującej legendzie (autobiografii kontraktowanej jeszcze przed ukończeniem szkoły) rozwijać się wokół rzeczywistości z niezwykłą szybkością i łatwością.

Uosobienie narodowego triumfu nad uprzedzeniami rasowymi, urzeczywistnienie amerykańskiego marzenia o możliwym dla wszystkich sukcesie, pobożny, acz umiarkowany łowca podziałów, niosący nadzieję dla lekceważonych i dotkniętych, Obama mógłby służyć jako podstawa dla dowolnej liczby podnoszących na duchu identyfikacji społecznych. Daleko od jakiegokolwiek getta, jego rzeczywiste pochodzenie i trajektoria – jak McCain, produkt jednej z zamorskich placówek imperializmu Stanów Zjednoczonych z przełomu wieków (Panama, Hawaje); opiekuńcza babcia, pierwsza w kraju wiceprezes banku; kształcił się w jednej z najlepszych prywatnych szkół w Ameryce (Punahou jest warte około 1 miliarda dolarów); podróż przez Kolumbię i Harvard – mogła być dla nich jedynie nieistotna. Po obdarzeniu autorytetem urzędu, wygląd i opanowanie stworzyły władcę celebrytów – styl przekazywania kolorów, który dał JFK w epoce wielokulturowej, przyciągający tego samego rodzaju zaślepienie w lokalnej inteligencji i jej odpowiednikach za granicą. W całym elektoracie kolor nadal powoduje większe podziały, ale jego równania uległy zmianie. Tam, w bilansie netto stronnictwa, rasizm, który jest nadal powszechny, choć obecnie w dużej mierze niewypowiedziany, zmienił się z ukrytego aktywa w wyraźne zobowiązanie. Wśród wyborców perspektywa pierwszego tylko półbiałego prezydenta wywołała mniej wrogości niż wizja pierwszego pół-czarnego prezydenta wzbudziła entuzjazm.

W historii jego sprawowania urzędu wpływ koloru, który miał kluczowe znaczenie dla zwycięstwa Obamy w wyborach, był minimalny. Jeden na pięciu czarnoskórych mężczyzn nadal wiedział, że przebywał w więzieniu pod jego rządami, a Biały Dom nie miał ani słowa na temat ich losu. Wskaźniki bezrobocia i ubóstwa Czarnych nie uległy zmianie. Sprawy Administracji Demokratycznej leżą gdzie indziej. Jej pierwszą troską było z konieczności powstrzymanie kryzysu finansowego: za Busha udzielono pomocy bankom, ale w następstwie krachu gospodarka znajdowała się w fazie swobodnego upadku. Aby powstrzymać ten spadek, w pośpiechu wprowadzono nadzwyczajny bodziec w wysokości 800 miliardów dolarów – amerykańską ustawę o odbudowie i reinwestycji – którego obniżki podatków ponownie stanowiły największy pojedynczy element (37 procent). Tym razem jednak różnorodne wydatki na infrastrukturę, badania, energię i potrzeby społeczne stanowiły prawie połowę całości (45 procent) pakietu okrzykniętego przez zwolenników „Nowym Nowym Ładem”. [17] Następnym priorytetem była reforma służby zdrowia, na której potknął się Clinton. Przy wsparciu branży ubezpieczeniowej i AMA oraz odpornej na obstrukcję większości Demokratów w Kongresie Obama mógłby teraz uchwalić ustawę o przystępnej cenie, mającą na celu uczynienie ubezpieczenia zdrowotnego powszechnym i zmniejszenie kosztów na tyle, aby samo się opłaciło. Aby zapobiec dalszemu chaosowi finansowemu, ustawa Dodda-Franka pomnożyła nowe agencje nadzorujące Wall Street i obowiązki istniejących agencji. Aby zachować czujność przeciwko terroryzmowi, administracja rozszerzyła możliwość podsłuchiwania bez nakazu na mocy Patriot Act. Wreszcie budżet wojskowy, który w momencie odejścia Busha ze stanowiska wynosił 629 miliardów dolarów, wzrósł jeszcze bardziej pod rządami Obamy, do 707 miliardów dolarów w 2012 roku. Dług publiczny, który w 10.7 roku wyniósł 2008 biliona dolarów, wzrósł do prawie 16 bilionów dolarów pod koniec jego kadencji. pierwszy warunek.

7

Jak niewiele parametrów systemu politycznego uległo zmianie wraz z powrotem do kadencji Demokratów w Białym Domu, widać po stopniu ciągłości programów prezydentury Busha i Obamy. Obaj władcy, podobnie jak wcześniej Reagan, objęli urząd w czasie recesji i w odpowiedzi na to obniżkami podatków, aby osłabić gospodarkę. Obaj przewodniczyli słabym środkom mającym na celu powstrzymanie nadużyć finansowych. Obaj przedłużyli świadczenia zdrowotne, aby zyskać wsparcie społeczne. Obaj zwiększyli fundusze federalne na edukację. Obaj dążyli do reformy imigracji. Obydwa podwyższyli wydatki na wojsko i ograniczyli wolności obywatelskie. Obaj eskalowali deficyt. Zasadnicza różnica polega na wielkości i kierunku dopłat dodatkowych, których dokonał każdy wariant partyzancki, w ramach określonych przez wspólne wymogi zaufania biznesu i uspokojenia wyborców, w warunkach pogarszających się wyników gospodarczych. Pod administracją republikańską ideologicznym dodatkiem wspierającym reżim stał się hiperboliczny nacjonalizm, umożliwiający kontratak przeciwko 9 września i zakrywający przechylenie fiskalne na rzecz bogatych. Do roku 11 czas trwania i wyniki kolejnych wypraw zagranicznych wyczerpały tę formułę, uwalniając przestrzeń dla demokratycznej alternatywy, nieco bliższej pierwotnemu apelowi Busha, co w lokalnym idiomie można nazwać „współczującym liberalizmem”, obejmującym wzrost wydatków publicznych i przechylenie polityki fiskalnej w stronę mniej zamożnych.

Różnica polityczna wystarczyła, aby w 2012 roku umieścić Obamę z powrotem w Białym Domu. Jednak w niewielkim stopniu zmieniła ona granice obowiązujące od czasów Cartera i Reagana. Rozproszone wypłaty środków federalnych, często podcinane przez ograniczenia budżetowe na szczeblu stanowym, wprawiły większość odbiorców w osłupienie. Centralny element reformy Demokratów, ustawa o przystępnej cenie opieki zdrowotnej, jest znacznie ambitniejszym planem niż ustawa Busha o Medicare Prescription Act. Ale ma to tę samą formę: rozszerzenie świadczeń socjalnych w zamian za dobrodziejstwo dla sektora prywatnej opieki zdrowotnej – w jednym przypadku korporacje farmaceutyczne, ich zawyżone ceny leków gwarantowały dotowany przez państwo rynek; firmy ubezpieczeniowe, ich przeciążeni klienci powiększyli się o


ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.

Darowizna
Darowizna

Zostaw odpowiedź Anuluj odpowiedź

Zapisz się!

Wszystkie najnowsze informacje od Z bezpośrednio do Twojej skrzynki odbiorczej.

Instytut Komunikacji Społecznej i Kulturalnej, Inc. jest organizacją non-profit o statusie 501(c)3.

Nasz numer EIN to #22-2959506. Darowiznę można odliczyć od podatku w zakresie dozwolonym przez prawo.

Nie przyjmujemy finansowania od sponsorów reklamowych ani korporacyjnych. Polegamy na darczyńcach takich jak Ty, którzy wykonują naszą pracę.

ZNetwork: lewe wiadomości, analizy, wizja i strategia

Zapisz się!

Wszystkie najnowsze informacje od Z bezpośrednio do Twojej skrzynki odbiorczej.

Zapisz się!

Dołącz do społeczności Z – otrzymuj zaproszenia na wydarzenia, ogłoszenia, cotygodniowe podsumowanie i możliwości zaangażowania.

Zamknij wersję mobilną