źródło: Kontrapunkt
„Nieprawidłowa analiza władzy może sprowadzić ludzi, którzy chcą zakończyć kapitalizm, do myślenia, że niewielka liczba demonstrantów zajmujących przestrzenie publiczne, takie jak parki i place, i piszących o tym na Twitterze, wygeneruje wystarczającą siłę, aby obalić Wall Street”.
– Jane F. McAlevey
Zwycięstwo jest podstawowym zadaniem każdego wysiłku w zakresie organizacji politycznej. Ogólnie rzecz biorąc, aby wygrać, ludzie muszą zmienić dynamikę władzy między elitami a resztą z nas. W tej chwili zwykli ludzie mają bardzo małą rzeczywistą władzę, ale mnóstwo potencjalnej mocy. Elity sprawują władzę instytucjonalną, ale ich władza jest niestabilna, opiera się na przymusie i wymaga naszej współpracy i uczestnictwa.
Pytania dotyczące taktyki należy zawsze wiązać ze strategią. Strategia powinna być zawsze powiązana z wizją. Po pierwsze, wizja. Po drugie, strategia. Po trzecie, taktyka. Wiele ruchów lewicowych w ciągu ostatnich dwudziestu lat (antywojenny, ekologiczny, Occupy, BLM) zaczynało od taktyki, następnie przeszło do strategii i nadal brakuje im spójnej wizji. Dzisiejsze ruchy popełniają ten sam błąd.
* * *
Osiem tygodni temu w całych Stanach Zjednoczonych wybuchły masowe powstania. Miały one charakter organiczny i podsycane były słusznym gniewem. Sklepy zostały splądrowane. Komisariaty policji doszczętnie spalone. Co najważniejsze, w powstaniach wzięły udział miliony ludzi, którzy nie identyfikują się jako organizatorzy, aktywiści czy radykałowie.
Dziś protesty w dużej mierze ucichły, z wyjątkiem Portland i kilku akcji na mniejszą skalę, które miały miejsce w całych Stanach Zjednoczonych. Celem powinno być jednak zwiększenie uczestnictwa. Bez szerszej wizji politycznej, która nie została jeszcze wyrażona w żaden spójny ani zbiorowy sposób (tutaj nie obwiniam wyłącznie BLM – był to zasadniczy problem w przypadku większości wysiłków mobilizacyjnych lewicy w ciągu ostatnich 25 lat), jakiekolwiek przyszłe działania będzie miał ograniczony sukces.
Tak już jest, ponieważ wiele miast i stanów przestało rozmawiać o tym, jak zreformować wydziały policji, a zamiast tego skupiło się na łagodzeniu pandemii. Żeby było jasne, wezwania do „zniesienia środków” lub „zniesienia” policji nie są wizją. Może to być część szerszej wizji politycznej, ale z pewnością nie jest to wizja obejmująca wszystko, ani taka, która odnosi się do wielu wyzwań stojących przed zwykłymi ludźmi.
Oczywiście obecne bunty nie są wystarczająco silne, aby przejąć, przejąć lub stworzyć alternatywne formy władzy, a nawet gdyby były, to co do cholery zrobilibyśmy z naszą nowo odkrytą władzą? Myślę, że wracamy do pytania: czy lewica rzeczywiście chce władzy? Nie władzę narzucania dyktowania i rządzenia ludem, ale władzę demokratycznego podejmowania decyzji? Niektórzy z moich przyjaciół z lewicy otwarcie powiedzieli: „Lubię być na zewnątrz, agitować i sprawiać problemy”. Ale „agitowanie” i „powodowanie problemów” nie jest rewolucyjne, przynajmniej nie w moim mniemaniu. Jeśli tym, czego szukamy, jest rewolucja, wydaje mi się jasne, że potrzebujemy wizji tego, jak mogłoby lub powinno wyglądać nowe społeczeństwo.
Obecna fala protestów obejmuje demokratycznych socjalistów, grupy tubylcze, komunistów, anarchistów, niezrzeszonych lewicowców, protestujących po raz pierwszy (w tym wielu nastolatków), postępowców, a nawet niektórych liberałów. Żeby było jasne, nie sugeruję, że wszyscy na ulicach powinni identyfikować się jako jedna politycznie i ideologicznie jednorodna grupa, ale nie ma nawet szerokiej zgody w fundamentalnych kwestiach dotyczących państwa, gospodarki, ekologii czy demokracji.
Na małą skalę ludzie maszerujący obecnie na ulicach nie potrafią jeszcze określić, jak dokładnie wygląda „odmawianie policji” ani na co dokładnie powinny być przeznaczane fundusze przekierowane z policji (i to zakładając, że uda nam się zorganizować kampanie wystarczająco potężny i strategiczny, aby zapewnić pozbawienie finansowania), nie mówiąc już o tym, co zrobiłby ruch, gdyby rzeczywiście miał władzę kolektywnego podejmowania decyzji i przekształcania społeczeństwa.
* * *
Weźmy na przykład Chicago, miasto, w którym w 30% zamieszkuje ludność czarna (a także miasto w kraju, w którym panuje największa segregacja). W trzecim co do wielkości mieście USA, mieście od ponad stu lat nękanym przez skorumpowaną policję (jeden z najbardziej skorumpowanych wydziałów policji w historii) nie zapowiedziano ani jednej reformy. Jednak lewica gromadzi 1,000 osób na wiecu pod pomnikiem Krzysztofa Kolumba w Grant Park, aby celowo wdać się w potyczki z policją (ostatecznie miasto zdjęło pomnik). Tak, burzcie pomniki, ale nie mylmy teatru politycznego i działań symbolicznych z wizją polityczną i celem strategicznym.
Filmowiec, organizator, były żołnierz piechoty morskiej i rodowity Ukrainiec, Sergio Kochergin dobrze to ujął:
Już czwarty raz w życiu widzę przewracanie posągów. Po raz pierwszy miało to miejsce w czasie upadku Związku Radzieckiego. Po obaleniu pomników kraje te zostały zgwałcone gospodarczo, społecznie i kulturowo przez system neoliberalny. Niezdolność zwartych społeczności do zorganizowania się i opracowania wizji nowego społeczeństwa zamieniła się w kolejny plac zabaw wyzysku elit. Drugi raz miał miejsce w 4 roku, kiedy osobiście widziałem obalenie pomników Saddama Husajna w Iraku. Kraj został wrzucony w wojnę domową (ludobójstwo narzucone przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię), zasoby zostały sprywatyzowane, masy więziono, maltretowano i wyzyskiwano. Kraj wciąż dochodzi do siebie po dziesięcioleciach wojny i kalifacie utworzonym w wyniku inwazji amerykańsko-brytyjskiej. Elity w Iraku zachowywały się jak bandyci, ciesząc się kontraktami wartymi miliardy dolarów i czerpaniem dochodów z ropy, podczas gdy ludność Iraku cierpi i protestuje na ulicach, żądając bezpieczeństwa, żywności, opieki zdrowotnej i pokoju. W 2003 roku byłem świadkiem obalania pomników po powstaniach ludowych na Ukrainie. Ruchy w terenie nie miały wspólnej wizji. W rezultacie kraj całkowicie otworzył swoje drzwi dla większej liczby kapitalistycznych drapieżników, wystawiając 2015% całej ziemi rolnej na sprzedaż temu, kto zaoferuje najwyższą cenę, wywołując atak morderstw i ataki na drobnych rolników. Ponadto uchwalenie obowiązku wizowego UE, zastąpienie nisko wykwalifikowanych pracowników w krajach UE, którzy wyemigrowali na zachód do Anglii, Holandii i Niemiec, wysoko wykwalifikowanymi Ukraińcami wykonującymi niskopłatne i wymagające pracy w krajach takich jak Polska, Czechy, itd. I wreszcie: w 60 r. w USA ludzie obalają pomniki, podczas gdy gospodarka popada w ciemną dziurę, kończą się zasiłki dla bezrobotnych, ludzie są eksmitowani, a my nadal toczymy wojny na całym świecie. W obliczu ciągłego ataku na nasz system edukacji większość ludzi i tak nie zna naszej historii, więc niezależnie od tego, czy posągi stoją, czy upadają, ci, którzy nie znają historii, prawdopodobnie ją powtórzą. A bez wizji, co robimy? Nie krytykuję obalania posągów ani nie próbuję ignorować brutalnej historii, jaką te posągi mogą wiązać. Krytykuję brak zrozumienia najważniejszych problemów, przed którymi stoimy: kapitalizmu, niskich płac, braku opieki zdrowotnej, braku tanich mieszkań, zmian klimatycznych i militaryzmu. Nasz brak wizji powoduje brak uczestnictwa. Tworzenie prawdziwie rewolucyjnych ruchów wymaga poświęcenia i dyscypliny. Romantyzacja przemocy i nieporządku jest łatwym wyjściem.
Obalanie pomników i wdawanie się w uliczne potyczki z policją może sprawiać wrażenie radykalnego ruchu politycznego, jednak takie działania to nic innego jak rodzaj rewolucyjnej symulakry. Przekształcenie naszych działań w prawdziwie rewolucyjne akty wymaga pracy za kulisami – tego rodzaju pracy, która nie jest seksowna: rozmowy jeden na jednego, spotkania, czytanie, studiowanie, planowanie, opracowywanie strategii i tym podobne. Naszą najskuteczniejszą bronią nie są nasze kije, tarcze czy fajerwerki, ale nasze zbiorowe organizacje i instytucje. Czy po zakończeniu potyczek ludzie będą nadal się organizować? To zawsze jest pytanie.
* * *
Tymczasem w noc poprzedzającą akcję w Grant Park w dzielnicy Gresham postrzelono piętnaście osób po pogrzebie mężczyzny, który zginął w wyniku użycia broni.
Spośród piętnastu ofiar dziesięć to kobiety, a jedna 65-letnia kobieta została ciężko ranna. Wszystkie ofiary były czarne. Bez wątpienia takie tragedie zmniejszają poparcie dla idei takich jak „pozbawienie funduszy” czy „likwidacja” policji (należy zauważyć, że w momencie strzelaniny pod domem pogrzebowym stały dwa radiowozy). Chociaż większość mieszkańców Chicago nie chce, aby Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego patrolował ich ulice, są też zmęczeni przemocą i strzelaninami w okolicy.
Rzeczywiście, wielu z tych samych aktywistów walczących z przemocą policji to także ci sami ludzie, którzy organizują się przeciwko przemocy sąsiedzkiej, co korporacyjne media wygodnie pomijają w swoich wieczornych wiadomościach.
Co najważniejsze, mieszkańcy Chicago nie wierzą, że pozbawienie funduszy lub likwidacja policji rozwiąże problemy, takie jak systemowy rasizm, bieda czy wiele bolączek neoliberalnego kapitalizmu. Rok 2020 budżet policji w Chicago wynosi 1.6 miliarda dolarów. To może brzmieć jak dużo pieniędzy, ale wynosi marne 600 dolarów na mieszkańca miasta. Aby naprawdę zaspokoić potrzeby Amerykanów biednych i robotniczych, aby dotrzeć do pierwotnej przyczyny przemocy sąsiedzkiej, musimy zakończyć wojnę z narkotykami, nałożyć wysokie podatki na bogatych, korporacje i transakcje finansowe, rozbić, a następnie znacjonalizować banki i radykalnie obciąć budżet Pentagonu.
* * *
Tutaj, w Michigan City w stanie Indiana, liczącym 30,000 2 mieszkańców, od początku lata mamy 3–XNUMX strzelaniny tygodniowo: piętnastolatek zabity na przyjęciu domowym; szesnastoletni strzał na plaży; oraz dwudziestolatek postrzelony podczas jazdy autostradą (jego pojazd w końcu uderzył w lokalną firmę; całość transmitowano na żywo na Facebooku). W tym roku mieliśmy dwa razy więcej strzelanin niż w zeszłym roku w tym samym okresie.
Większość Czarnych, których znamy w mieście, organizuje obecnie wydarzenia i wiece, aby dowiedzieć się, co do cholery zamierzają zrobić z przemocą sąsiedzką, zamiast z przemocą policji (tragiczny obrót wydarzeń). W pewnym sensie pływy zasadniczo się zmieniły. Zakładam, że dzieje się tak również w innych miastach i miasteczkach Pasa Rdzy w całych Stanach Zjednoczonych, gdzie przemoc uliczna pozostaje głównym problemem zdrowia publicznego.
W rzeczywistości wielu Czarnych w Michigan City wzywa do zwiększenia liczby policjantów do patrolowania ulic. Boją się o swoje dzieci. Są zdesperowani, wściekli i zmęczeni. Jednocześnie niektórzy mieszkańcy próbują znaleźć kombinację alternatyw: zaproponowano programy socjalne, policję społeczną, programy zajęć pozalekcyjnych i programy dla młodzieży oraz różne inne alternatywy.
Problem polega oczywiście na tym, że nie ma infrastruktury organizacyjnej umożliwiającej wdrożenie tych reform, dlatego ludzie szukają łatwych rozwiązań (takich jak zwiększenie liczby policji). Kiedy ludzie nie widzą realnych alternatyw, są skłonni zadowolić się marnym systemem, zamiast stawiać na nowy (potencjalnie bardziej nędzny) system.
Dla tych z nas, którzy mieszkają w takich miejscach jak Michigan City, Gary, Hammond i podobnych małych miastach w Pasie Rdzy, jesteśmy w poważnych tarapatach. Bez wątpienia ludzie są bardziej krytyczni wobec policji niż kiedykolwiek wcześniej, ale z drugiej strony ludzie boją się ulicznych gangów i przemocy w sąsiedztwie (nazywam to przemocą w sąsiedztwie, ponieważ większość tych kotów nie ma nawet załogi – są to po prostu strzelać na domowych imprezach, zachowywać się szaleńczo w miejscach publicznych, bez przynależności i interesów materialnych).
W zasadzie bez większych programów rządu federalnego mamy przerąbane. Indiana jest stanem kontrolowanym przez Republikanów, w którym obowiązują wszelkiego rodzaju prawa wywłaszczające, co oznacza, że nie możemy wiele zrobić na szczeblu lokalnym. A nawet gdybyśmy mogli, w kasie gminnej, powiatowej czy stanowej nie ma wystarczającej ilości pieniędzy, aby właściwie uporać się z problemami, przed którymi stoimy.
* * *
Opinia społeczna dotycząca policji zmienia się, ale głównie w kierunku drobnych reform. Gallup wydał niedawno a obszerna ankieta uczestników, którym zadano różne pytania dotyczące reform policji. Poniżej znajdują się ich odpowiedzi:
Wymaganie od funkcjonariuszy utrzymywania dobrych relacji ze społecznością: Pomysł ten nie budzi większych kontrowersji, gdyż ogółem popiera go prawie wszyscy Amerykanie (97%), w tym 77% zdecydowanie. Czarni Amerykanie nieco częściej zdecydowanie popierają ten wymóg (83%) niż biali (76%) lub Latynosi (77%).
Zmiana praktyk zarządzania, aby nadużycia funkcjonariuszy były karane: Dziewięćdziesiąt sześć procent Amerykanów popiera zmianę praktyk zarządzania, aby nadużycia funkcjonariuszy były karane, a 76% twierdzi, że zdecydowanie popiera ten pomysł. Dziewięciu na 10 czarnoskórych Amerykanów (91%) zdecydowanie popiera taką zmianę w porównaniu z ośmioma na 10 Amerykanów pochodzenia latynoskiego (80%) i nieco ponad siedmiu na 10 białych Amerykanów (72%).
Promowanie alternatywnych rozwiązań opartych na społeczności, takich jak interwencja w zakresie przemocy: Ogólnie osiemdziesiąt dwa procent Amerykanów popiera zwiększenie roli organizacji społecznych, a 50% twierdzi, że zdecydowanie je popiera. Zdecydowanie zdecydowanie popierający tę ideę są Czarni Amerykanie (73%), Demokraci (75%) i dorośli w wieku od 18 do 34 lat (65%).
Likwidacja wydziałów policji: Dla większości Amerykanów pomysł likwidacji policji jest zbyt daleko idący: ogółem 15% twierdzi, że ją popiera, przy czym prawdopodobieństwo, że zrobią to Czarni Amerykanie (22%) i Latynosi (20%) jest nieco większe niż białych Amerykanów (12%). Prawie żaden Republikanin (1%) nie popiera tego pomysłu, w porównaniu z 27% Demokratów i 12% niezależnych. Jednakże w tej kwestii istnieje również wyraźna różnica między młodszymi i starszymi dorosłymi; jedna trzecia osób poniżej 35. roku życia (33%) popiera ten pomysł w porównaniu z 16% osób w wieku od 35 do 49 lat i 4% osób w wieku 50 lat i starszych.
Zakończenie „Zatrzymaj się i przeszukaj”: Ogółem 74% Amerykanów popiera pomysł całkowitego zaprzestania działań policji polegających na zatrzymywaniu i rewizji, a 58% twierdzi, że zdecydowanie je popiera. Chociaż czarnoskórzy Amerykanie najprawdopodobniej zdecydowanie lub w pewnym stopniu popierają zakończenie zatrzymania i rewizji na poziomie 93%, zdecydowana większość Latynosów (76%) i białych Amerykanów (70%) robi to samo. Istnieje jednak znacznie większy podział partyzancki; 94% Demokratów w porównaniu z 44% Republikanów popiera zakończenie tej praktyki, przy czym niezależni – 76%.
Likwidacja związków policyjnych: Większość Amerykanów, 56%, popiera eliminowanie związków zawodowych policji, a wyniki są stosunkowo spójne wśród dorosłych rasy czarnej (61%), Latynosów (56%) i rasy białej (55%). Pomimo znacznie większej aprobaty dla związków zawodowych w ogóle wśród Demokratów niż Republikanów, Demokraci znacznie częściej niż Republikanie opowiadają się za likwidacją związków zawodowych w policji (odpowiednio 62% vs. 45%). Niezależni polityczni są bliżej Demokratów i wynoszą 57%.
Eliminowanie egzekwowania prawa przez funkcjonariuszy w przypadku przestępstw bez użycia przemocy: Ogółem połowa Amerykanów (50%) zdecydowanie lub w pewnym stopniu popiera ten pomysł, w tym większość Amerykanów rasy czarnej (72%) i Latynosów (55%), w porównaniu z 44% białych Amerykanów. Podobnie jak w przypadku zatrzymania i rewizji, również w tej propozycji istnieje ogromny podział stron; trzy czwarte Demokratów (75%) i około połowa niezależnych (49%) popiera ten pomysł, ale popiera go 16% Republikanów.
Zmniejszenie finansowania policji i przesunięcie pieniędzy na programy społeczne: Ogółem 47% twierdzi, że popiera zmniejszenie budżetów policji i przesunięcie środków na programy społeczne, w tym 28% zdecydowanie je popiera. Jednak 70% czarnoskórych Amerykanów zdecydowanie lub w pewnym stopniu popiera zmniejszenie budżetów policji w porównaniu z 49% Amerykanów pochodzenia latynoskiego i 41% białych Amerykanów. Co więcej, podziały między stronami są w przypadku tego pomysłu większe niż w przypadku jakiejkolwiek innej propozycji reformy policji: popiera go 5% Republikanów w porównaniu z 78% Demokratów i 46% niezależnych.
Dwa żądania najbardziej kojarzące się z obecną falą protestów, a mianowicie wezwania do „zmniejszenia finansowania policji” i/lub „zniesienia policji”, cieszą się najmniejszym poparciem wśród ankietowanych, choć poparcie dla „zmniejszenia finansowania policji” (47 %) jest znacznie większe niż poparcie społeczne dla „Likwidacji policji” (15%). W niektórych miastach i miasteczkach pozbawienie środków na policję może być realną opcją, ale skutki tego zwycięstwa będą krótkotrwałe, ponieważ fundusze uzyskane z finansowania policji nigdy nie wystarczą na zaspokojenie potrzeb obywateli.
* * *
Obecna fala protestów będzie miała bardzo krótki okres ważności, jeśli nie uda nam się pozyskać poparcia dużej liczby białych, Latynosów, Latynosów i muzułmanów z biednej klasy robotniczej. Mam tu na myśli pierwotną Tęczową Koalicję, w skład której wchodziły Czarne Pantery, Młodzi Lordowie (organizacja latynoska, głównie portorykańska) i Młodzi Patrioci (biedni i biali z klasy robotniczej), którzy znaleźli wspólną płaszczyznę porozumienia (mieszkanie, ubóstwo, wojny), jednocześnie uznając istotne różnice.
Na szczęście w pewnym stopniu protesty mają w sobie coś z „Tęczowej Koalicji” (dzięki poprzednim ruchom): młodzi biali, Latynosi, Azjaci, muzułmanie i Latynosi wypełniają ulice obok młodych czarnych. To były niezwykłe dwa miesiące. Tak, popełniano błędy, ale zawsze tak jest. Były tu. Co teraz?
Wydaje mi się jasne, że następnym krokiem będzie poszerzenie naszych żądań o takie kwestie, jak powszechny dochód podstawowy (UBI), Medicare For All (M4A), umorzenie długów studenckich, wydłużenie świadczenia z tytułu ubezpieczenia na wypadek bezrobocia w wysokości 600 dolarów miesięcznie, wydłużenie moratorium na eksmisje oraz ochrona i poszerzanie praw pracowniczych. Kwestie te mogą wciągnąć w zamieszanie miliony zwykłych ludzi.
Mówiąc anegdotycznie, powiem, że znam wiele osób, które sympatyzują z protestami BLM, ale są zbyt zajęte dziećmi, pracą, rodziną i ogólnie radzeniem sobie z pandemią, aby do nich dołączyć. Przyłączyliby się jednak do ogólnokrajowego ruchu protestacyjnego, który jednocześnie domagał się reform policji i reform socjaldemokratycznych. Zasadniczo platforma Berniego, ale ze znacznie większym naciskiem i jaśniejszą (lepszą) wizją sprawiedliwości rasowej, militaryzacji i dewastacji ekologicznej. Taka platforma zyskałaby wsparcie dziesiątek milionów Amerykanów, którzy rozwiązaliby ich podstawowe problemy (mieszkanie, czynsz, rachunki, opieka medyczna, edukacja), a jednocześnie zrozumieliby, w jaki sposób te obawy są powiązane z systemowym rasizmem i przemocą policyjną.
Nawet gdyby ludzie, których znam, mogli przyłączyć się do ruchu, dokąd by poszli? Lokalnie, w miejscach takich jak północno-zachodnia Indiana, lewicowe organizacje polityczne po prostu nie istnieją. Zakładam, że tak jest w wielu małych miastach, na obszarach podmiejskich i wiejskich. Tak, istnieje kilka organizacji lewicowych, ale są one małe, wyspiarskie i kulturowo odizolowane od społeczeństwa. Niektórzy z nich okresowo się mobilizują, ale ich wysiłki są w większości nieskoordynowane i brakuje im wsparcia ze strony zwykłych ludzi (ludzi, którzy nie identyfikują się jako lewicowcy/radykałowie/postępowcy). Rzeczywiste wysiłki w zakresie głębokiej organizacji nie istnieją. W najlepszym razie chwilowa mobilizacja.
* * *
Jedną z grup, która stara się włączyć w to zwykłych ludzi, jest Organised & United Residents of Michigan City (OURMC). Pokazują, że lewicowe organizacje polityczne potrafią zarówno mobilizować (nie niecałe dwa miesiące temu OURMC zorganizowało wiec solidarnościowy z BLM, w którym wzięło udział ponad 700 osób), jak i organizować zwykłych ludzi (OURMC organizuje obecnie najemców w Michigan City). Kiedy wybuchła pandemia, OURMC natychmiast utworzyło ogólnomiejską sieć wzajemnej pomocy.
OURMC nie twierdzi, że zna odpowiedzi, ale rozumie, że organizacje odnoszące sukcesy (lub potencjalnie odnoszące sukcesy) powinny być w stanie robić wiele rzeczy na raz: mobilizować się w solidarności z krajowymi i międzynarodowymi kampaniami i ruchami; wspierać lokalne, stanowe i federalne wysiłki wyborcze, które są zgodne z jej podstawowymi wartościami i włączają w to zwykłych ludzi; dostosowywać się do zmieniających się warunków politycznych, gospodarczych i kulturowych (strategicznie, taktycznie i ideologicznie); i tworzyć alternatywne placówki kulturalne (w czasie pandemii praktycznie niemożliwe), które pomagają budować społeczność.
Budowanie wielorasowych organizacji i koalicji jest absolutnie niezbędne do zwycięstwa. Każde działanie, strategia lub wizja, która nie zawiera elementu wielorasowego i internacjonalistycznego, nie zasługuje na światło dzienne. Każde działanie, strategia lub wizja, które utrudniają zbudowanie takiego ruchu, powinny zostać poddane krytyce i zakwestionowaniu.
Jeśli obecna fala protestów przekształci się w symboliczne protesty lub serię ulicznych potyczek z policją i prawicowymi agitatorami, ryzykujemy osłabieniem poparcia społecznego i ograniczeniem partycypacji. Wiem, że wiele osób na lewicy nie chce tego słyszeć lub mogą się z tym nie zgodzić, ale taka jest prawda (sondaże nie kłamią i dlatego wpływowi zwracają na nie tak dużą uwagę).
Obecna fala protestów musi formułować możliwe do wygrania żądania dotyczące policji (które będą się znacznie różnić w zależności od położenia geograficznego/kontekstu politycznego), jednocześnie formułując żądania, które zaspokoją podstawowe potrzeby materialne ludzi biednych i klasy robotniczej (płace, mieszkania, zadłużenie). Aby osiągnąć jedno i drugie, nasz ruch potrzebuje wizji. Aby rozwinąć wizję, ruchy potrzebują organizacji i dyscypliny. Jeśli nie zrobimy tego wszystkiego, obawiam się, że stracimy wielką szansę na dokonanie fundamentalnych zmian w krytycznym momencie historii.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna