Powietrze w Sztokholmie było zbyt zimne, aby nawet najbardziej ożywiony mówca mógł podniecić tłum. Ale nie miałem wyboru: tysiące antywojennych demonstrantów zebrało się na głównym placu stolicy, aby okazać swoje wsparcie narodowi irackiemu w czwartą rocznicę amerykańskiej inwazji i zażądać natychmiastowego wycofania się Amerykanów.
Kiedy wszedłem na scenę i rozpocząłem przemówienie, uderzył mnie fakt, że nie było ani jednej flagi palestyńskiej ani libańskiej. Brakowało nawet flagi Wenezueli, która często jest pożądanym znakiem buntu i niezłomności. Jeśli ten spektakl był przejawem strategicznej kalkulacji: dystansowania wojny w Iraku od wszystkich innych, był to poważny błąd. Mówiłem dokładnie o tym: to ta sama wojna, ta sama okupacja; Izrael i jego neokonserwatywni dobroczyńcy powracają w obliczu trwającego chaosu na Bliskim Wschodzie. Jest to fakt, że wszędzie ruchy antywojenne muszą znajdować się w czołówce, jeśli chcą, aby ich przesłanie miało ważność i znaczenie.
Izraelskie powiązania z politycznymi „przesunięciami” w regionie sięgają już 1992 r. Projekt Wytycznych Planowania Obrony (DPG), który przez tygodnie krążył po Pentagonie, zanim „wyciekł” do Nowego York Times przewidywał przyszłość, w której Stany Zjednoczone ustanowią niekwestionowaną dominację w świecie po zimnej wojnie. Chociaż wytyczne nie podkreślały Izraela i jego roli w tym nowym świecie, autorami dokumentu byli przede wszystkim dobrze znani Izraelczycy w Waszyngtonie: ówczesni pracownicy Departamentu Obrony Ewis Libby, Paul Wolfowitz i amerykański człowiek w Irak kilka lat później, Zalmay Khalilzad.
Rola Izraela w tej „wizji” nie wykrystalizowała się w pełni, dopóki Richard Pearle, wiodący neokonserwatysta, wraz z Douglasem Feithem i innymi nie zaproponowali „Czystego przełomu: nowej strategii zabezpieczenia królestwa”. do przywódcy izraelskiego Likudu Benjamina Netanjahu. Dokument polityczny przewidywał większą rolę Izraela w regionie, która zrównałaby jego wpływy z wpływem Stanów Zjednoczonych, a nie zwykłego państwa-klienta, ale równego hegemona. Planowała obalenie reżimu irackiego i przerysowanie mapy geopolitycznej całego regionu. Te same zalecenia zostały skierowane do administracji Clintona w latach 1997/98, ale nie powiodły się; Clinton, który przyznał Izraelowi znaczną część interesów Ameryki, być może nie był jeszcze gotowy na przyjęcie tak wspaniałej wizji.
Ta wizja, do szpiku kości izraelska, była często przedstawiana jako wyłącznie amerykańska, zwłaszcza w ramach Projektu Nowego Amerykańskiego Stulecia, założonego przez czołowych neokonserwatystów w 1997 r., czyli te same osoby, które przez wiele lat ślubowały wierność Izraelowi. PNAC była kluczową grupą stojącą za wojną w Iraku. W chwili, gdy terroryści uderzyli w Bliźniacze Wieże swoimi śmiercionośnymi samolotami, działacze PNAC byli gotowi z mapą Bliskiego Wschodu, wskazującą kraje, które chcieli zbombardować, oraz reżimy, które należało zmienić.
Nie powinno to zwalniać innych entuzjastów wojny, ale niedocenianie wiodącej roli neokonserwatystów, w której interesy Izraela były nieodłączną częścią, oznacza przeciwstawienie się potępiającym faktom. Wpływ neokonserwatystów osłabł, a dokładniej popadł w wczesny stan hibernacji z powodu katastrof, jakie wyrządzili krajowi, wywołanych przez nich skandali i negatywnych relacji w mediach, że nie byliby w stanie przetrwać bez szwanku.
Opierając się na swojej wizji, administracja USA miała nadzieję, że okupacja Iraku zmieni konfigurację regionu i zainspiruje Nowy Bliski Wschód. Cztery lata później plan amerykańsko-izraelski słabnie. Twardy opór w Iraku kosztuje USA reputację wojskową i wzmacnia pozycję Iranu, zwłaszcza że Iran ma swoich własnych pełnomocników w Iraku. Syria również zajmuje silną pozycję pomimo wycofania się z Libanu, które nastąpiło pod silną presją międzynarodową pod przewodnictwem USA. Hezbollah utrzymuje obszar Libanu w pewnym stopniu wolny od wpływów izraelskich. Podsumowując, Izrael, choć zyskał na obaleniu Saddama i jego reżimu, nadal stoi przed poważnym wyzwaniem ze strony Iranu. Stany Zjednoczone przegrywają na wszystkich frontach, politycznie, finansowo i militarnie.
Tak zwana debaatyfikacja kraju przez Stany Zjednoczone, również program neokonserwatywny, była ich największym błędem, ponieważ oznaczała pozbawienie kraju najważniejszych narzędzi jedności: armii, służb cywilnych, a tym samym spójności narodowej. To sprowadziło katastrofę, przez co wszystkie późniejsze wysiłki Stanów Zjednoczonych stały się nieistotne. Administracja wojskowa USA zastąpiła istniejący aparat reżimu, który miał wpływ na miliony ludzi, reżimem sekciarskim, który sam w sobie był połączeniem szyickiego ekskluzywności, proirańskich grup politycznych, niesfornych bojówek itp. Ten nowy asortyment znalazł odzwierciedlenie w utworzeniu iracka armia, policja, rząd i parlament; rezultat był druzgocący, ponieważ armia narodowa i rząd były narzędziami podziałów, co doprowadziło do podziału na tle religijnym w wojnę domową. Amerykański projekt demokratyczny – idealnie dostosowany do amerykańskich interesów – również okazał się zdumiewającą porażką, i to było do przewidzenia. Odrzucono fakt, że prawdziwej demokracji nie można osiągnąć za pomocą czołgów i rakiet manewrujących, ale dzięki społeczeństwu obywatelskiemu, które jest w stanie utwierdzić swoją pozycję bez strachu i zastraszenia. To, co dzieje się w Iraku, jest amerykańską definicją demokracji dla Arabów, a na pewno nie wyborem Arabów dla nich samych.
USA opuszczą Irak; raczej nie należy tego kwestionować. Nie może w nieskończoność znosić takich strat finansowych i materialnych. „The New Statesman” donosi, że samodzielna opieka nad rannymi w wojnie będzie kosztować kraj 2.5 biliona dolarów w ciągu najbliższych kilku dekad. Aby jednak nie powtórzyć się taki chaos militarny, tak straszliwe straty w postaci niezastąpionych istnień ludzkich po obu stronach, nie można mówić o wojnie w Iraku w zbyt ogólnych kategoriach: imperium, ropa i hegemonia, tracąc z pola widzenia najważniejsze szczegóły. Izrael i jego dobroczyńcy odegrali i nadal odgrywają w tym wszystkim główną rolę. Ignorowanie tego faktu w celu nie „mieszania” kwestii oznaczałoby, delikatnie mówiąc, po prostu walkę w słusznej sprawie przy użyciu niewłaściwej strategii.
-Ramzy Baroud jest amerykańskim pisarzem i dziennikarzem. Jego najnowsza książka: Druga intifada palestyńska: kronika walki ludowej (Pluto Press, Londyn) jest dostępna w Internecie za pośrednictwem Amazon.com i University of Michigan Press
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna