Niektórzy są podejrzliwi, że prezydent Bush zastosuje strategię „machania psem” – zwiększając perspektywy Republikanów poprzez atak militarny na Irak na krótko przed dniem wyborów. Wydaje się jednak, że obecnie wdrażane jest zmodyfikowane podejście. Nazwijmy to „machaj szczeniakiem”.
Po tym, jak wielu luminarzy Partii Republikańskiej ostro skrytykowało scenariusze wojenne jego administracji, Bush stwierdził, że docenia „zdrową debatę”. Prezydent zapewnił, że zamiast podejmować nagłe działania, skonsultuje się z Kongresem. Ale jego opiekunowie po prostu przystosowywali się do okoliczności, które prawdopodobnie sprawiają, że dla Pentagonu zabicie wielu Irakijczyków przed 5 listopada jest niepraktyczne.
Zanim rozpocznie się nowa, wielka rzeź za granicą, Biały Dom chce, aby jego propagandowe oblężenie rozpoczęło się w kraju. Aby to osiągnąć, potrzeba niezliczonych godzin czasu antenowego i ogromnych kadzi z atramentem. Podobnie jak włamywacze próbujący najpierw jednej, a potem drugiej kombinacji, zespół Busha będzie nadal kręcił pokrętłami mediów, aż zaskoczą ich racjonalności prowadzenia wojny.
Najbardziej nagłośnieni krytycy ataku na Irak raczej nie są skłonni przeciwstawić się gorącemu wiatrowi retorycznemu, jaki towarzyszyłby pierwszym atakom rakietowym Stanów Zjednoczonych. Sprzeciwy takich osób jak Dick Armey i Brent Scowcroft mogą szybko przekształcić się w pseudopatriotyczny szacunek, jeśli Bush wyda rozkaz pierwszego terrorystycznego wystrzelenia rakiet na irackie miasta. A historia daje prezydentowi wiele powodów, by sądzić, że większość załamujących się ekspertów zamieni się w aplauz, gdy Pentagon rozpocznie rzeź.
Opóźnianie wojny znacznie różni się od zapobiegania jej. W rzeczywistości wiele argumentów rozpowszechnianych w mediach głównego nurtu przeciwko gwałtownemu atakowi na Irak wydaje się akceptować potrzebę, aby rząd USA dotknął ten kraj masową przemocą. Zarówno na Kapitolu, jak i w obiektach medialnych większość krytyki wydaje się dotyczyć stylu, czasu i taktyki.
Sporo krytyki spotkało się także ze strony prowojennych komentatorów, którzy chcą, aby Bush zebrał się w całość swoich militarystycznych działań. Krwiożerczy redaktor magazynu The Atlantic, Michael Kelly, wykorzystał swoją kolumnę z 21 sierpnia na stronie tytułowej The Washington Post, aby ubolewać nad „odmową prezydenta prowadzenia spójnej kampanii w celu zdobycia publicznej – i, narzućmy tę kwestię, kongresowej – akceptacji”. za wojnę.”
Podczas gdy prezydent Bush tłoczył się z jastrzębiami na szczycie hierarchii w Crawford, entuzjaści wojny rozpoczęli ofensywę w całym krajobrazie medialnym kraju. Ich wysiłki przyczyniły się do stałego zwiększania liczby wartościowych wiadomości. Skupienie się mediów w środku lata na Iraku przyniosło partii Shruba wymierne korzyści – w tym rzeczywisty postęp w zmianie tematu.
Im bardziej Irak dominuje na pierwszych stronach gazet, okładkach magazynów, w wiadomościach i kanałach kablowych, tym mniej miejsca jest na takie sprawy, jak nasilające się obawy wielu Amerykanów o emeryturę, skandale na Wall Street i konkretne historie o powiązaniach łączących Busha czy Dicka Cheneya z cuchnącymi korporacjami, takimi jak Enron, Harken i Halliburton.
W sierpniu „zdrowa debata” na temat Iraku wyparła z pierwszych stron wiadomości szereg negatywnych doniesień gospodarczych. Doradcy Busha nie mieliby nic przeciwko, gdyby podobny schemat utrzymał się do początków listopada.
Przez następne kilka miesięcy prezydent ma krajowe zachęty polityczne, aby „machać szczeniakiem”, jednocześnie wysuwając różne bezpodstawne twierdzenia – takie jak odniesienia do nieistotnych kropek, które w nieprawdopodobny sposób łączą iracką dyktaturę z Al-Kaidą.
W międzyczasie można obliczyć, że wysłanie większej liczby statków i samolotów do regionu Zatoki Perskiej wywoła mnóstwo telewizyjnych spektakli wsparcia naszych żołnierzy. Ilu polityków i dziennikarzy rzuci wyzwanie manipulacyjnej taktyce naczelnego wodza, mając w tle Old Glory i łzawych pożegnań w amerykańskich portach i bazach wojskowych?
Nawet jeśli Biały Dom nie opłakuje Pentagonu na Irakijczykach przed listopadowymi wyborami, jego wysiłki mające na celu podsycenie przedwojennej gorączki do tego czasu mogą mieć ogromny wpływ na media i duże korzyści w sondażach. Tej jesieni w naszym kraju może nastąpić coś w rodzaju „merdania psem” zorganizowanej przez czołowych urzędników administracji Busha. Ale jeśli ich nie powstrzymamy, dorosłe psy wojny nie zostaną daleko w tyle.
Najnowsza książka Normana Solomona nosi tytuł „Nawyki wysoce zwodniczych mediów”. Jego konsorcjalna kolumna koncentruje się na mediach i polityce.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna