Co trzeba zrobić, aby rzucić światło na ogromną przepaść w dochodach pomiędzy bardzo bogatymi a resztą społeczeństwa dzisiaj w USA, w sposób, w jaki film Michaela Moore’a Sicko obnaża niesprawiedliwość sprywatyzowanej służby zdrowia? Dziesięć lat temu, 4 sierpnia 1997 r., kiedy 185,000 2 pracowników UPS rozpoczęło strajk, informacja ta trafiła na pierwsze strony gazet. Zmusili dyskusję na temat nierówności na pierwszych stronach ogólnokrajowych gazet i wykorzystali niepokoje ekonomiczne ogromnej większości Amerykanów, tak że opinia publiczna stanęła po stronie Teamsterów przeciwko UPS z przewagą 1 do XNUMX. Następnie Teamsters wygrali jeden z najlepszych kontraktów w historii firmy UPS i pokazali, jaką siłę mają związki zawodowe w walce z dużymi, potężnymi, międzynarodowymi korporacjami.
Klasa biznesowa szybko wyciągnęła wnioski ze strajku. Wiedzieli, że strajk otworzył przed ludźmi pracującymi wszelkiego rodzaju możliwości realizacji swoich interesów. W artykule zatytułowanym „Pobudka dla biznesu: zwycięstwo kierowców oznacza, że pracowników nie można już uważać za coś oczywistego”: Business Week wyciągnął wnioski w następujący sposób:
Ważniejszy od zwycięstwa związku jest sposób, w jaki kampania Teamsterów uchwyciła, jak się wydaje, nowy nastrój w Ameryce. Po raz pierwszy od prawie dwudziestu lat społeczeństwo stanęło po stronie związku zawodowego, mimo że jego strajk spowodował poważne niedogodności. Sondaże wykazały, że społeczeństwo poparło 185,000 2 strajkujących pracowników przewagą 1 do XNUMX nad zarządem. Przesłanie: Po sześcioletniej ekspansji gospodarczej, która przyniosła inwestorom rekordowe zyski przedsiębiorstw i ogromne bogactwo, Amerykanie zastanawiają się, dlaczego tak wielu ich rodaków nie dostaje większego kawałka tortu.[1]
Następnie zasugerowano, że firmy nie mogą już uważać swoich pracowników za coś oczywistego i muszą zaradzić poczuciu niezadowolenia, które wydobył na pierwszy plan strajk UPS.
Artykuł redakcyjny ekonomisty związkowego w czasopiśmie „ New York Times argumentował: „Jeśli historycy, spoglądając wstecz na początek XXI wieku, zobaczą szeroko rozpowszechniony dobrobyt i bardziej sprawiedliwe społeczeństwo, być może będą w stanie wskazać strajk woźniców w UPS jako wydarzenie, które zdefiniowało ten okres .”[2]
Taki był wówczas potencjał i ogromna szansa na odwrócenie fali przeciwko neoliberalnej globalizacji. Dziś jednak wydaje się to odległym wspomnieniem. Dziesięć lat po strajku warunki życia ludzi pracy w USA jedynie się pogorszyły. Strajki są jak dotąd minimalne, a liczba pracowników w związkach zawodowych nadal maleje.
Dlaczego tak się dzieje? Jednym z powodów jest to, że kierownictwo ruchu robotniczego, przywiązane do koncepcji współpracy w zakresie zarządzania pracą i zarządzaniem, zaprzepaściło tę szansę. Podczas gdy UPS szybko przyswoił sobie wnioski, nasza strona nie. Na przykład UPS przyjął różne strategie mające na celu poprawę swojego wizerunku publicznego, lepszą komunikację z pracownikami i tak dalej. Co najważniejsze, przy pomocy finansujących je polityków pozbyli się Rona Careya, który przewodzi strajkowi UPS. Wysłało to mocny sygnał do robotników: nie ważcie się rzucać wyzwania korporacyjnej Ameryce.
Co zrobiła nasza strona? Obóz Hoffa przyłączył się do polowania na czarownice Carey, podczas gdy reszta ruchu robotniczego przyglądała się temu z boku. Wkrótce wszystko wróciło do „normalnego stanu”. Był to naprawdę historyczny błąd i stracona szansa dla ruchu robotniczego.
Nie jest jednak za późno, aby pamiętać o tym strajku i jego licznych lekcjach, z których dwie są moim zdaniem najistotniejsze. Po pierwsze, pokazało, że strajki działają. Spowodowało to zatrzymanie UPS i wstrzymanie dostarczania 80% wszystkich paczek wysyłanych drogą lądową. UPS nie zorganizował oszustwa i każdego dnia tracił miliony. Pod koniec strajku stracili 780 milionów dolarów przychodów. Oznaczało to, że każdego dnia wywierano presję, aby wrócić do stołu negocjacyjnego i ponownie otworzyć „ostatnią, najlepszą i ostateczną” ofertę. Gdyby nie te straty, UPS mógłby utrzymać się znacznie dłużej.
To pokazuje, że aby strajk był skuteczny, należy wstrzymać produkcję. Jest to władza, jaką zorganizowani pracownicy mają nad zarządzaniem. Oznacza to również, że związki zawodowe muszą dobrze przygotować się do strajków: między innymi muszą mieć wystarczające fundusze na strajk (kierowcy nie mieli), należy za wszelką cenę chronić strupy (nie musieli stawić czoła takiej sytuacji) oraz szeregowi pracownicy muszą stanowić trzon strajku.
Po drugie, większość ludzi pracy w USA ma pozytywny stosunek do związków zawodowych, szczególnie gdy związki wykazują zdolność do skutecznego rzucania wyzwania korporacjom. Strajk UPS pokazał, że nastroje antyzwiązkowe nie są już tak nieuleczalne, jak podczas, powiedzmy, porażki PATCO w latach 1980. Wręcz przeciwnie, Teamsterzy zdobyli poparcie większości opinii publicznej nie tylko dlatego, że kierowcy UPS mają bardzo pozytywny wizerunek w społeczeństwie amerykańskim, ale także, co ważniejsze, dlatego, że przedstawiciele klasy robotniczej utożsamiali się z ich przesłaniem. Przesłanie, jakie wyłoniło się z tego strajku, bardzo dobrze wyrażone przez Rona Careya i szeregowych jego członków, było takie, że strajk brzmiał:
a) w sprawie godnych miejsc pracy dla wszystkich Amerykanów („Ameryka na pół etatu nie będzie działać”) oraz b) przeciwko chciwości korporacji (UPS w zeszłym roku zarobił 1 miliard dolarów).
Uogólniając swoją walkę, aby uwzględnić interesy i pragnienia wszystkich ludzi pracy, Kierowcy wykorzystali niepokoje gospodarcze, o których rzadko mówi się w mediach, i zorganizowali te nastroje na swoją korzyść. Zadali także cios logice globalizacji, chciwości korporacji i wynikającej z niej nierówności. Dziś ta niepewność gospodarcza utrzymuje się i można ją zorganizować, jeśli związki zawodowe wystąpią w odważny i bojowy sposób.
Dziesięć lat później Partia Demokratyczna w końcu to zrozumiała i zaczyna zmierzać w bardziej populistycznym kierunku. Nancy Pelosi na spotkaniu na temat „globalizacji, outsourcingu i amerykańskiego pracownika”, w którym uczestniczyli przywódcy partii i ekonomiści, rozpoczęła dyskusję stwierdzeniem, że „Amerykanie chcą wiedzieć, co robimy w sprawie bezpieczeństwa gospodarczego”.[3]
Wystąpili także różni kandydaci na prezydenta, którzy potępiali rosnącą przepaść między „klasą średnią” (oczywiście nie nazywają jej klasą robotniczą) a zamożną elitą. John Edwards rutynowo zwraca uwagę, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat „około połowa amerykańskiego wzrostu gospodarczego sięgała górnego jednego procenta”. Hillary Clinton, dystansując się od zagorzałego neoliberalizmu swojego męża, stwierdziła, że chce się skupić na „rosnącym nierównościach i rosnącym pesymizmie wśród dzisiejszej siły roboczej”.[4]
Nowo odkryty populizm liberałów w Partii Demokratycznej jest odzwierciedleniem wstrętu, jaki miliony ludzi pracy odczuwają wobec wybryków administracji Busha. Lata ożywienia gospodarczego nie przyniosły nic zwykłym Amerykanom, podczas gdy świat korporacji zgarnia zyski jak nigdy dotąd. Jednocześnie dzieci z klasy robotniczej są wysyłane na wojnę i giną w wojnie, która nie wykazuje oznak końca. Od Nowego Orleanu po Bagdad Republikanie pozostawili po sobie ślad zniszczenia, a miliony ludzi czują, że mają dość neokonserwatywnego nonsensu. Wyczuwając zmianę nastrojów społecznych, choć z pewnym opóźnieniem, kluczowi przywódcy Demokratów zaczynają zmieniać swoją „linię”, aby wykorzystać to niezadowolenie.
To również wskazuje na nowy nastrój, który zdaje się panować w całych Stanach Zjednoczonych. Po raz pierwszy od 9 września oczekiwania rosną, a nie spadają; a nadchodzący sezon wyborczy będzie, delikatnie mówiąc, burzliwy dla Republikanów. Jeśli opłakany stan kampanii prezydenckiej Johna McCaina jest jakąkolwiek wskazówką, wielu czołowych osobistości może w nadchodzących miesiącach spotkać się z publicznym upokorzeniem i wyśmiewaniem; naprawdę miło będzie to zobaczyć.
Jednakże naiwnością byłoby ignorowanie współudziału Demokratów w neoliberalnym ataku na poziom życia pracowników. Przez ostatnie trzydzieści lat Demokraci, którzy czerpią fundusze z tych samych korporacyjnych źródeł co Republikanie, z takim samym entuzjazmem forsowali linię neoliberalną. W końcu to Carter zapoczątkował pierwszą falę deregulacji, wiele lat przed dojściem Reagana do władzy. I to Clinton nalegał na NAFTA, zanim Bush mógł spróbować swoich sił w FTAA. Co prawda Demokraci będą naciskać na pewne reformy, takie jak podwyżka płacy minimalnej, i mogą sprzeciwiać się poszczególnym dwustronnym umowom o wolnym handlu, ale nie zajmą się kluczowymi kwestiami nierówności, chyba że zostaną do tego zmuszeni walką oddolną.
Oto główna lekcja płynąca ze strajku UPS i, szerzej, z historii ruchu robotniczego w USA. Wszystkie zdobycze, które praca może dziś uważać za oczywiste, są wytworem inicjatywy i kreatywności zwykłych ludzi z klasy robotniczej. Jak przypomina nam historyk Howard Zinn, postępowe zmiany w tym kraju nastąpiły dzięki ruchom zorganizowanym przez wyzyskiwanych i uciskanych, a nie dzięki „życzliwości” polityków, czy to republikanów, czy demokratów.
Same niezależne inicjatywy klasy robotniczej mają moc przedstawienia alternatywnej wizji przyszłości: takiej, która uwzględnia takie żądania, jak opieka zdrowotna dla jednego płatnika, bezpieczeństwo pracy oraz godziwe płace i emerytury. W ciągu ostatnich kilku lat ruch na rzecz praw imigrantów, który zmobilizował miliony ludzi do obchodów Dnia Maja w 2006 r., wskazał drogę naprzód.
Zorganizowana siła robocza musi nadrobić zaległości.
Autorką jest Deepa Kumar Nieszablonowo: media korporacyjne, globalizacja i strajk UPS (Wydawnictwo Uniwersytetu Illinois, 2007). Będzie świętować dziesiątą rocznicę strajku UPS wraz z szeregowymi członkami komórki Teamsters Local 805 w ich biurze na Long Island w Nowym Jorku.
[1]Paul Magnusson, Nicole Harris, Linda Himelstein, Bill Vlasic i Wendy Zellner, „Pobudka dla biznesu”, Business Week (1 września 1997):28.
[2]Mark Levinson, „Punkt zwrotny dla pracy?” New York Times, 17 sierpnia 1997, D15.
[3] Robin Toner, „Nowy populizm pobudza Demokratów do gospodarki”, New York Times, 16 lipca 2007, s. 1 i 11.
[4] Tamże, s. 11.
ZNetwork jest finansowany wyłącznie dzięki hojności swoich czytelników.
Darowizna